Postanowiłam troszkę uatrakcyjnić Półkę z książką, wprowadzając wywiady z ciekawymi ludźmi, którzy kochają książki...Kochają je czytać jak i pisać...Wiem, że pierwsze kroki zawsze są trudne, ale mam nadzieję że podołam zadaniu i będzie to dla mnie czysta przyjemność.
Pierwsza rozmowa, którą udało mi się przeprowadzić w sposób dość oryginalny. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu...Niby wywiad wirtualny, ale trema była. Bałam się jak zareaguje rozmówczyni na moje pytania...:-), ale na szczęście strach ma wielkie oczy.
Ania Grzyb - to właśnie z nią miałam przyjemność porozmawiać przez łącze internetowe. Przesympatyczna kobieta, żona, mama trójki dzieci. Recenzentka, właścicielka fantastycznego bloga ( Pisaninka ) ... miłośniczka słowa pisanego :-).
Półka z książką: Czy założenie bloga to była w twoim przypadku przemyślana decyzja, czy po prostu pod wpływem chwili postanowiłaś utworzyć Pisaninkę?
Ania Grzyb: Blog zaczęłam pisać z całkiem prostego powodu. Nie miałam zwyczajnie do kogo buzi otworzyć, bo mąż pracował poza miejscem zamieszkania i widywaliśmy się głównie w weekendy. Byłam sama z rocznym i sześcioletnim dzieckiem i czułam się zwyczajnie samotna. Dlatego zaczęłam prowadzić blog i szukać znajomych w sieci.
PzK: Pisaninka to blog stricte związany z literaturą i książkami. Blogów o takiej tematyce jest w sieci wiele. Co trzeba zrobić żeby wyróżnić się z tłumu?
AG: Pracować nad sobą. Rozwijać się. I czytać, bardzo dużo czytać, jak też pisać. Systematycznie. Konsekwentnie. I po prostu to kochać.
PzK: Pamiętasz swoją pierwszą recenzję, którą opublikowałaś publicznie?
AG: Nie, nie pamiętam. Było to na pewno jeszcze na starej Pisanince, tego jestem pewna. I na pewno teraz napisałabym tamtą opinię lepiej, ponieważ jak czytam pierwsze moje recenzje to łapię się za głowę i wstydzę się tego, że tak tragicznie pisałam. Zmienił się również mój gust jako czytelnika, kiedyś nie umiałam wprost mówić o tym, co jest słabe, dzisiaj już umiem.
PzK: Wiadomo, że prowadzenie bloga obojętnie o jakiej tematyce nie jest łatwe. Czasami może dopaść tzw. niemoc pisarska. Jak sobie z nią poradzić?
AG: Przeczekać. Zwyczajnie. Nie zmuszać się do czytania i nie pisać na siłę bo przyniesie to odwrotny skutek. Nie jesteśmy maszyną do produkowania opinii, a człowiekiem, któremu zdarza się popełniać błędy i który ma prawo do odpoczynku, nawet od tego, co uwielbia robić.
PzK: Czytasz wiele książek. Jedne są dziełami wybitnymi, drugie troszkę mniej. Ja poproszę Cię o wymienienie trzech tytułów, tych wybitnych, które zapadły Ci w pamięci. Uzasadnienie oczywiście
mile widziane.
AG: To oczywiście będą przede wszystkim książki z tematyki trudnej-II wojna światowa i ludzkie dramaty tego okresu szczególnie mnie poruszają. Wymienię trzy, które przychodzą mi do głowy w tej chwili, ale czy to są te naj...? Na pewno "Dziewczyna w czerwonym płaszczyku" Romy Ligockiej. I "Przewrotność dobra" Jolanty Kwiatkowskiej, w tej drugiej problem kompletnie inny, niezwiązany z wojną, ale powieść warta uwagi, jak rzadko która. I "Spotkałam Ludzi" Ruty Wermuth, znowu o II wojnie światowej.
PzK: Recenzujesz również książki, których czytelnikami powinny być dzieci. Wiadomo, ze w dobie internetu nie jest łatwo zachęcić je do czytania. Czym się kierujesz przy wyborze danej książki...A może masz jakieś swoje sposoby aby zachęcić dzieciaczki do sięgnięcia po książkę?
AG: Mam, oczywiście, że mam, w końcu od ponad 12 lat jestem mamą, a moje najstarsze dziecko uwielbia literaturę. Jakie to sposoby? Najprostsze na świecie. Po prostu czytam moim dzieciom. Bawimy się czytając razem, pokazuję im, jak ciekawe przygody mogą ich spotkać na kartach tej czy innej powieści. Zuza, najmłodsza moja pociecha już teraz kocha książki, a ja jestem z tego dumna. Bardzo. Tylko, że dla moich dzieci książka nie jest niczym niezwykłym, wiedzą, że piszę o książkach, w naszym domu jest wszędzie pełno książek, więc każdy z nas czyta. I to nie tylko to, co mamy w domu, biegamy do biblioteki, zarówno szkolnej, jak i miejskiej. Jak dobieram dzieciom lektury? Zwyczajnie. Przeglądam ofertę wydawnictw i znajduję perełki, takie jak seria o II wojnie światowej wyd. Literatura na przykład.
PzK: Przeglądając Pisaninkę natrafimy na recenzję książek autorstwa polskich jak i zagranicznych pisarzy. Jak sądzisz czy nasz rodzimy rynek literacki ma szansę dogonić tez spoza granic
naszego kraju?
AG: Jeżeli uważniej przyjrzeć się moim recenzjom, czy też raczej wpisom na facebooku, można dostrzec, że wolę rodzimych autorów. To im pomagam w promocji, to z nimi przeprowadzam wywiady, uważam, że mamy znakomitych pisarzy, tylko niestety zbyt skromnych. Nie dogonimy nigdy rynków zagranicznych, bo u nas żałuje się środków na promocję. Niestety.
Pzk: Podobno nie osądza się książek po okładce...Co sądzi na ten temat właścicielka Pisaninki?
AG: Pierwsze, czym kieruję się przy wyborze książki jest...nazwisko autora. Zaraz po tym jest okładka. I opis książki. Czasem czytam fragment, a jeżeli otrzymuję propozycję napisania recenzji od nieznanej mi wcześniej pisarki, to pytam o czym jest dana powieść. Po kilku zdaniach pdf-u wiem, czy warto ją przeczytać, czy lepiej sobie odpuścić, choć doczytuję do końca. By mieć pełny obraz. Ale wracając do pytania. Dla mnie okładka ma znaczenie.
PzK: A propos okładek, logo Pisaninki pojawiło się już na okładkach kilku książek. Czujesz dumę
z tego powodu?
AG: Oczywiście, że tak. Dla osoby z małego miasteczka, która do tego, co osiągnęła doszła tylko i wyłącznie dzięki swojej ciężkiej pracy to zawsze ogromne wyróżnienie. Patronat objęłam nad jedenastoma już powieściami, na dziesięciu innych pojawiły się fragmenty moich opinii, ciągle się rozwijam i otrzymuję nowe propozycje i to za każdym razem cieszy mnie ogromnie. Mam też nadzieję, że pewnego dnia dostanę prawdziwą, płatną pracę w literkach, a to byłoby spełnienie moich marzeń zawodowych.
PzK: A co czuje bloger, który zostaje doceniony przez samego czytelnika. Mam tutaj na myśli nagrodę, którą otrzymał twój blog w ramach plebiscytu eBuki.
Nie wiem nawet, jak to ubrać w słowa. Jestem szczęśliwa, bardzo. Blogerzy książkowi zazwyczaj nie mają co marzyć o wielkich statystykach i sympatii prawdziwych czytelników. Obserwując inne blogi, widzę, że jeden bloger komentuje wpis drugiego i to tylko wtedy, gdy zaglądają na swoje blogi, Ty zaglądasz do kogoś, ktoś zagląda do Ciebie. Nie ma tam komentarzy prawdziwych czytelników, takich niezwiązanych z blogami. A u mnie są! Blogerzy zaglądają rzadko, bo i ja nie bywam na blogach. Zwyczajnie nie mam na to czasu, a komentowanie bez czytania wpisu uważam za bezsensowne. Mam wśród znajomych kilka osób, które prowadzą blog, ale więcej rozmawiam z nimi na facebooku. To mi wystarcza. A nagroda dodała mi skrzydeł i wiary w to, że moje wpisy są potrzebne. Mam najwspanialszych czytelników na świecie! I dziękuje im za każdy oddany na mnie głos! nawet dwa wiersze o mojej Pisanince już powstały. To Bardzo miłe.
Aniu, bardzo Ci dziękuję za poświęcony czas...
Zachęcam również wszystkich do odwiedzania i śledzenia bloga pod adresem: http://asymaka.blogspot.com/
Oraz facebookowego fan page'a pod adresem: https://www.facebook.com/pisaninkaasymaka?fref=ts
dziękuję za interesujące pytania :)))
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za tak ciekawe odpowiedzi :-)
UsuńŚwietny wywiad. Pisaninkę uwielbiam i cieszę się, że mogłam jeszcze lepiej ją poznać dzięki Tobie ;)
OdpowiedzUsuń:-)
Usuń