wtorek, 15 grudnia 2015

GRUDNIOWY SZTORM ( Recenzja )

Autor: Iny Lorentz
data wydania: 18 listopada 2015
liczba stron: 432
wydawnictwo: Sonia Draga













"Grudniowy sztorm" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Iny Lorentz. Nic mi to nazwisko nie mówiło, więc przed rozpoczęciem czytania postanowiłam zaczerpnąć informacji o autorze. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że pod tym nazwiskiem kryją się dwie osoby.

Lora Huppach to piętnastoletnia dziewczynka, która mimo tak młodego wieku z troską i poświęceniem opiekuje się swoim dziadkiem. Wolfhard von Trettin jest seniorem rodu. W przeszłości mógł liczyć na szacunek miejscowej społeczności. Wiódł dostatnie życie mieszkając w pięknym pałacu. Zarządzał również rodzinnym majątkiem. Do czasu, gdy jego prawnym właścicielem został Ottokar von Trettin, bratanek starszego mężczyzny. Nie zważając na wiek oraz stan zdrowia Wolfharda, postanowił eksmitować go z posiadłości. Gdyby było tego mało, został posądzony przez nowego właściciela o przywłaszczenie znacznej sumy pieniędzy.
I właśnie te podejrzenia sprawiły, że Lora stała się dla Ottokara przysłowiowym "wrogiem numer jeden". Za wszelką cenę chce zdobyć te pieniądze. Przeczuwa, że mogą one trafić w ręce dziewczynki.
Gdy pewnej nocy Lora wracała do swego domu ujrzała na horyzoncie ogromną łunę ognia. Cała jej rodzina zginęła w pożarze. Ocalała tylko ona.
Wolfhard zdawał sobie z tego sprawę, że jego wnuczce może stać się coś złego. Mimo biedy, mężczyźnie udało się odłożyć pewną kwotę pieniędzy. Dziewczynka lada dzień ma popłynąć statkiem do Ameryki. Tak daleka podróż wiąże się niestety z licznymi niebezpieczeństwami...

"Grudniowy sztorm" to pierwszy tom cyklu "Trettin". Nie powiem, ale podchodziłam dość sceptycznie do tej książki. Ale trzeba przyznać, że musi coś być w powieści przyciągającego, że skusiłam się na jej lekturę. Oprawa graficzna nie jest w moim guście, ale za to zaciekawił mnie opis. Po przeczytaniu całości mogę stwierdzić jedno. Moim zdaniem zdradza zbyt wiele, a nie powinno tak być. W sumie niepotrzebnie streszczałam fabułę. To taki mały minus. Plusów jest znacznie więcej.
Rzadko sięgam po powieści historyczne, ale w przypadku tej książki mamy do czynienia również z innymi gatunkami literackimi. Obok wątku historycznego pojawia się element obyczajowy. Nie zabrakło również tematyki o wydźwięku miłosnym. Jak się okazuje z takiej układanki, może wyjść coś fajnego. Co niektórzy mogą stwierdzić, że troszkę tego za dużo, może lepiej oprzeć się tylko na jednym elemencie. Według mnie wszystkie gatunki zostały ze sobą świetnie połączone tworząc jedną spójną całość. "Grudniowy sztorm" to książka na którą warto zwrócić uwagę. Czyta się ją lekko i przyjemnie. I niech nikogo nie przerazi liczba książkowych bohaterów. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Lora, to wokół niej toczy się cała akcja książki. Bardzo dojrzała jak na swój wiek dziewczynka o gołębim sercu. Los pokierował jej życiem w taki sposób, że musiała zawalczyć nie tylko o siebie. I nie mam tutaj na myśli jedynie jej dziadka, którym się z czułością opiekowała. Na pokładzie parowca poznała Nathalię von Retzmann, jak się później okazało, wnuczkę przyjaciela Wolfharda von Trettina. Dziewczynka nie odstępowała Lory na krok. Stały się sobie bardzo bliskie. Szczerze polubiłam małą Nathalię. Trzeba powiedzieć, że ma charakterek, który w tym przypadku dodawał jej jeszcze większego uroku. Warto wspomnieć o członkach rodziny Penn. Oni również stali się dla Lory bardzo ważnymi osobami. Niestety na swej drodze spotkała także ludzi pokroju Ottokara, ale o nich może nie będę pisać...Zdradzę wam pewien sekret. Na samym końcu książki jest taka mała ściąga z listą bohaterów. Troszkę mi pomogła w pisaniu tej recenzji. Spotkałam się z czymś takim po raz pierwszy i powiem wam, że jest to ciekawy pomysł, tym bardziej gdy mamy do czynienia ze sporą grupą bohaterów.
Jeśli chodzi o język i styl jaki został zaserwowany czytelnikowi przez autorkę/a mogę ocenić go pozytywnie. Akcja nie zwalnia ani przez moment, a wręcz przeciwnie bo nabiera rozpędu. Dialogi nie nużą, konwersacja jest płynna. Nie pozostaje nic innego jak tylko oczekiwać na kolejne tomy. Ja z pewnością zostałam zaciekawiona dalszą historią Lory Huppach.

Na koniec taka wisienka na torcie, a mianowicie Iny Lorentz to nikt inny jak Ingrid Klocke i Elmar Wohlrath. Ta para ma na swoim koncie wiele książek, które cieszą się niesłabnącą popularnością wśród czytelników.

POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz