data wydania: 30 stycznia 2015
liczba stron: 320
wydawnictwo: Replika
"Małe wojny" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Joanny Kruszewskiej. Patrząc na okładkę, można stwierdzić, że będziemy mieli do czynienia z lekką i przyjemną historią, ale gdy zwrócimy swoją uwagę na tytuł nasze pierwsze przypuszczenia nagle się rozmywają. Pisarka postanowiła zespolić delikatność okładki z intrygującym tytułem. Ja osobiście byłam bardzo ciekawa co wyszło z takiej kombinacji.
Kinga i Beata, Beata i Kinga. Dwie kobiety, które zostały połączone ze sobą nicią przyjaźni. Obie mają swoje rodziny. Żyją pełnią życia, chociaż w przypadku Beaty, to życie w jednej sekundzie rozpada się na drobne kawałeczki. Została porzucona przez męża. Bez zbędnych wyjaśnień spakował najpotrzebniejsze rzeczy i zamknął za sobą drzwi. Chociaż nie, jest powód. Okazało się, że z biegiem lat w ich małżeństwie zaczęło brakować...tlenu. To zawsze on musiał podejmować każdą decyzję. Nawet jeśli chodziło o sprawy domowe. Był tak zwaną głową rodziny, tylko co się stało z szyją, która miała tą głową kręcić?? Na szczęście w tych trudnych chwilach może liczyć na wsparcie przyjaciółki oraz Igora, dorastającego syna.
W przeciwieństwie do Beaty, Kinga wiedzie szczęśliwe życie u boku Grzegorza. Jest matką dwóch córek. Jeśli chodzi o sferę zawodową tutaj także nie ma na co narzekać. W najbliższym czasie planują całą rodziną przeprowadzić się do własnego domu. Ale jest ktoś, komu zwyczajnie ten pomysł nie przypadł do gustu. Tą osobą jest Majka, jedna z córek, która znajduje się w pierwszych fazach buntu. Gdyby tego było mało również Agata, druga latorośl sprawia problemy wychowawcze. Popada w zachwyt nad pewną grą komputerową. Ach ta dzisiejsza młodzież... Na pomoc nadciąga Monika, rodzona siostra Kingi. Kto lepiej zrozumie nastolatki jak nie ona.
Ale tak naprawdę młodzież najlepiej dogaduje się między sobą. Tak dzieje się również w przypadku Majki i Igora. Przyjaźń między matkami udzieliła się także im.
Gdy Kinga któregoś dnia informuje najbliższych, że niebawem wyjeżdża z kolegami z pracy na wycieczkę do Włoch nawet przez chwilę nie przypuszczała, że po powrocie już nic nie będzie takie samo...
Wgłębiając się w treść książki czytelnik dostrzeże, że oprócz głównych bohaterek mamy do czynienia z innymi osobami, które w równym stopniu zasługują na uwagę. Oprócz Kingi poznajemy jej dwie siostry. Monika, to przysłowiowa "czarna owca" w rodzinie i nie tylko dlatego, że nosi ubrania o barwie węgla. Jej skórę zdobią tatuaże. Ma swoje zdanie, którego nie boi się użyć. Ewa, najstarsza z sióstr niestety nie miała takiego szczęścia jak jej siostra. Również jest żoną, ale jej małżeństwo nie należy do udanych.
Siostrzana więź jest bardzo silna. Cała trójka mimo różnic, mogła na siebie liczyć o każdej porze dnia i nocy. Pojawia się również ich matka...
Obok życia dorosłych toczy się życie tych, którzy lada moment staną się pełnoletni. Chociaż w przypadku Igora można stwierdzić, że zdał już egzamin z dojrzałości i to na ocenę celującą. Depresja matki zmusiła go do tego, aby z młodzieńca stał się w jednej sekundzie dorosłym mężczyzną. Prał, sprzątał, gotował jednocześnie przygotowywał się do matury. Młody i bardzo inteligentny chłopak. Beata może być dumna ze swojego syna.
Pisarka podarowała swoim czytelnikom książkę, która zawiera w sobie życiową historię. W każdej rodzinie pojawiają się konflikty. Jednak tytułowe "małe wojny" mogą przekształcić się w coś o wiele większego. No tak, ale same z siebie się nie biorą, ktoś je musiał wcześniej wywołać. Czasami dochodzi do nich pod wpływem chwili lub niepotrzebnych emocji. Dusimy je w sobie, aby potem "wybuchnąć". Tylko co potem? Zamykamy się w swoich pokojach zamiast zwyczajnie ze sobą porozmawiać...
Powieść można podzielić na dwie części. Początek historii nie wskazuje na to, że niebawem nastąpi zaskakujący obrót wydarzeń. Joanna Kruszewska zaserwowała nam emocjonalną karuzelę, która stopniowo nabiera prędkości.
"Małe wojny" to lektura adresowana do wszystkich i każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Z pewnością przypadnie do gustu nam, kobietom. Ja jestem w pełni usatysfakcjonowana. Nie chcę nikogo do niczego zmuszać, ale warto zachęcić naszych kochanych panów, aby sięgnęli po książkę. Kolejną grupą docelową będą niewątpliwie młodzi ludzie.
POLECAM
MOJA OCENA 8/10
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Ale tak naprawdę młodzież najlepiej dogaduje się między sobą. Tak dzieje się również w przypadku Majki i Igora. Przyjaźń między matkami udzieliła się także im.
Gdy Kinga któregoś dnia informuje najbliższych, że niebawem wyjeżdża z kolegami z pracy na wycieczkę do Włoch nawet przez chwilę nie przypuszczała, że po powrocie już nic nie będzie takie samo...
Wgłębiając się w treść książki czytelnik dostrzeże, że oprócz głównych bohaterek mamy do czynienia z innymi osobami, które w równym stopniu zasługują na uwagę. Oprócz Kingi poznajemy jej dwie siostry. Monika, to przysłowiowa "czarna owca" w rodzinie i nie tylko dlatego, że nosi ubrania o barwie węgla. Jej skórę zdobią tatuaże. Ma swoje zdanie, którego nie boi się użyć. Ewa, najstarsza z sióstr niestety nie miała takiego szczęścia jak jej siostra. Również jest żoną, ale jej małżeństwo nie należy do udanych.
Siostrzana więź jest bardzo silna. Cała trójka mimo różnic, mogła na siebie liczyć o każdej porze dnia i nocy. Pojawia się również ich matka...
Obok życia dorosłych toczy się życie tych, którzy lada moment staną się pełnoletni. Chociaż w przypadku Igora można stwierdzić, że zdał już egzamin z dojrzałości i to na ocenę celującą. Depresja matki zmusiła go do tego, aby z młodzieńca stał się w jednej sekundzie dorosłym mężczyzną. Prał, sprzątał, gotował jednocześnie przygotowywał się do matury. Młody i bardzo inteligentny chłopak. Beata może być dumna ze swojego syna.
Pisarka podarowała swoim czytelnikom książkę, która zawiera w sobie życiową historię. W każdej rodzinie pojawiają się konflikty. Jednak tytułowe "małe wojny" mogą przekształcić się w coś o wiele większego. No tak, ale same z siebie się nie biorą, ktoś je musiał wcześniej wywołać. Czasami dochodzi do nich pod wpływem chwili lub niepotrzebnych emocji. Dusimy je w sobie, aby potem "wybuchnąć". Tylko co potem? Zamykamy się w swoich pokojach zamiast zwyczajnie ze sobą porozmawiać...
Powieść można podzielić na dwie części. Początek historii nie wskazuje na to, że niebawem nastąpi zaskakujący obrót wydarzeń. Joanna Kruszewska zaserwowała nam emocjonalną karuzelę, która stopniowo nabiera prędkości.
"Małe wojny" to lektura adresowana do wszystkich i każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Z pewnością przypadnie do gustu nam, kobietom. Ja jestem w pełni usatysfakcjonowana. Nie chcę nikogo do niczego zmuszać, ale warto zachęcić naszych kochanych panów, aby sięgnęli po książkę. Kolejną grupą docelową będą niewątpliwie młodzi ludzie.
POLECAM
MOJA OCENA 8/10
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
W naszym prostym zyciu milosc odgrywa bardzo szczególna role. Teraz jestesmy w stanie uczynic twoje zycie milosne zdrowym i nie ma miejsca na zadne klopoty. Wszystko to jest mozliwe dzieki AGBAZARA TEMPLE OF SOLUTION. Pomógl mi rzucic zaklecie, które przywrócilo mojego zaginionego kochanka z powrotem na 48 godzin, które zostawily mnie dla innej kobiety. mozesz takze skontaktowac sie z nim ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp / Call: ( +2348104102662 ), i byc szczesliwym na wieki, tak jak teraz z jego doswiadczeniem.
OdpowiedzUsuń