środa, 15 maja 2019

SZMARAGDOWA TABLICA ( Recenzja )

Autor: Carla Montero
data wydania: 16 kwietnia 2013
liczba stron: 672
wydawnictwo: Rebis













Po dłuższej przygodzie z literaturą lekką i przyjemną postanowiłam sięgnąć po coś w zupełnie innym klimacie. Takim oto sposobem rozpoczęłam lekturę "Szmaragdowej tablicy" autorstwa Carli Montero.

Ana jest doktorem sztuki. Pracuje w jednym z madryckich muzeów. Lubi swoją pracę i przebywanie wśród obrazów sprawia jej wielką przyjemność. Od jakiegoś już czasu jest w związku z Konradem, bogatym i wpływowym mężczyzną. W trakcie jednego ze wspólnych spotkań pokazuje jej list autorstwa majora SS Georga von Bergheima. Jego treść bardzo zafascynowała Konrada. Szczególnie wątek dotyczący Astrologa, dzieła którego autorem jest Giorgioni.  Dziewczynę zdumiewa pewien fakt. Otóż jak do tej pory w żadnej książce nie spotkała się chociaż z małą wzmianką na temat tego obrazu. Ukochany namawia Anę żeby rozpoczęła jego poszukiwania, a on we wszystkim będzie ją wspierał. W końcu stać go na to. Będzie mogła liczyć na pomoc jeszcze kogoś. Po przybyciu do Paryża czekał na nią doktor Alain Arnoux.

W książce teraźniejszość przeplata się z przeszłością za sprawą Sary Bauer, młodej Żydówki. To ona stała się po śmierci swojej rodziny jedyną spadkobierczynią Astrologa. Teraz ciąży na niej obowiązek jego ochrony. Musi go pilnować i strzec.

Na "Szmaragdową tablicę" polowałam już od pewnego czasu, aż w końcu przez przypadek trafiłam na nią w bibliotece. Opinie o książce są dość pozytywne, więc jeszcze bardziej byłam jej ciekawa. Po skończonej lekturze śmiem stwierdzić, że lepiej sprawdzić na własnej skórze czy dana historia przypadnie mi do gustu bo czasami zdanie innych może być bardzo mylące. Niestety z mojej strony nad książką Carli Montero zachwytów nie będzie. Czytając męczyłam się strasznie. Mój dorobek czytelniczy jest dość spory, ale  jak do tej pory nie czytałam tak długo żadnej książki. Dopiero pod koniec lekko mnie wciągnęła. Owszem, pomysł może autorka miała dobry, jednak chyba po drodze coś wyszło nie tak. Na pewno negatywnie mogłabym ocenić sposób wykreowania bohaterów. Jak mi działał na nerwy ten na każdym kroku pewny siebie Konrad. Facet myśli, że może kupić wszystko i wszystkich. Aną to ja bym chętnie raz a porządnie potrząsnęła. Co ta dziewczyna w nim widziała to ja do tej pory nie wiem. Przecież kontrolował ją na każdym kroku. Zwyczajnie ją kupił.
Konrad miał obsesję na punkcie obrazu i za wszelką cenę chciał go odnaleźć. Jednocześnie wykorzystując  przy tym umiejętności Any. Dziewczyna niejednokrotnie chciała to wszystko przerwać i wrócić do domu. Jednak on jej na to nie pozwalał. Nie zważał na to, że dziewczyna może znaleźć się w niebezpieczeństwie. W trakcie poszukiwań otrzymywała dziwne smsy z pogróżkami. Niby udawał zatroskanego, ale nie podobał mi się sposób w jaki to niby zatroskanie okazywał. Coś mi w nim nie pasowało. Ale za to bardzo polubiłam przyjaciela Any. Teo był gejem na którego mogła liczyć w każdej sytuacji.

Tak jak wspomniałam wcześniej dopiero pod koniec moje zainteresowanie książką wzrosło i byłam ciekawa jej zakończenia. Chociaż po drodze miałam kilka koncepcji. Chyba po "Szmaragdowej tablicy" oczekiwałam zbyt wiele i stąd mój zawód. Może to jednak nie są moje klimaty? Albo zwyczajnie trafiłam na historię, która została napisana w stylu, który po prostu mi się nie spodobał.

MOJA OCENA 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz