piątek, 4 sierpnia 2023

MIŁOŚĆ MA TWOJE IMIĘ (Recenzja)

Autor: Ilona Gołębiewska
data wydania: 6 czerwca 2018
liczba stron: 512
wydawnictwo: Muza










Literatura obyczajowa jest moim ulubionym gatunkiem i nie mam pojęcia jakim cudem nie przeczytałam do tej pory żadnej książki autorstwa Ilony Gołębiewskiej. "Miłość ma twoje imię" to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki.

Anna w przeszłości przeżyła rodzinną tragedię. Dramat, którego doświadczyła będąc jeszcze nastolatką bardzo mocno wpłynął na jej relację z najbliższymi. Żeby o tym wszystkim szybko zapomnieć postanowiła żyć najintensywniej jak tylko się da. Ukończyła studia psychologiczne, jest wolontariuszką i śpiewa w zespole rockowym.
Michał też czerpie z życia garściami. Tylko w jego przypadku jest w tym więcej negatywów niż pozytywów. Imprezy, alkohol, narkotyki i nieodpowiednie towarzystwo. Mężczyzna jest co raz bliższy sięgnięcia przysłowiowego dna. Rodzice Michała zrobili wszystko żeby pomóc swojemu jedynemu dziecku i stracili już nadzieję, że ktoś jednak zdoła go z tego wyciągnąć. 

Czytam książki gdy tylko pozwala mi na to czas, i gdy mam na to ochotę. Nigdy jakoś specjalnie nie zwracałam uwagi na to, ile czasu zajmuje mi lektura danej historii. Przeważnie trwa to kilka dni. Inni recenzenci chwalą się, że przeczytali książkę w ciągu jednego dnia. Zastanawiałam się wtedy czy coś takiego jest możliwe. Okazuje się, że tak. Przekonałam się o tym na własnej skórze kończąc "Miłość ma twoje imię". Kilka stron zostało mi na drugi dzień, ale i tak jest to mój mały czytelniczy rekord. Oczywiście ogromna w tym zasługa tej jakże wciągającej historii. Chociaż okładkowy blurb może co niektórych zniechęcić. W końcu tego typu opowieści ukazuje się bardzo dużo i raczej niczym nowym nas nie zaskoczą  Mnie pochłonęła już od pierwszej strony, dlatego nie sugerujcie się opisem fabuły tylko od razu zabierajcie się za czytanie bo naprawdę warto. 
Już sam początek zrobił na mnie ogromne wrażenie i chwycił mocno za serce. Im dalej, robiło się jeszcze bardziej urzekająco i co najważniejsze emocjonująco. Miłość, to ona gra tutaj pierwsze skrzypce. Autorka ukazuje nam jak wielką posiada siłę. Pokazuje również jej wielobarwność. Gdy czujemy motyle w brzuchu możemy przenosić góry i widzimy wszystko w kolorowych barwach. Z powodu miłości również cierpimy i czujemy ogromny ból, przeszywający całe nasze ciało. Świat wokół nas staje się szary albo czarny. Toczymy wewnętrzną walkę z samym sobą żeby móc posmakować szczęścia, którego tak bardzo pragniemy. Oczywiście to od nas zależy czy ta walka będzie wygrana. 
W życiu książkowych bohaterów nie brakowało trudnych momentów. Anna była szczęśliwa, do dnia w którym los postanowił rozbić jej serce na milion kawałków. Nie mogła w żaden sposób pogodzić się z tym co się stało. Całą winę zrzuciła na ojca i brata. Jeśli chodzi o sprawy uczuciowe nie ma o czym mówić. Po dwóch nieudanych związkach czuje maksymalną niechęć do zakochiwania się. Chociaż sama siebie nazywa panią poszukującą. Anna zasługuje na szczęście i wszystko co najlepsze. Jest kobietą, która wysłucha, doradzi i pomoże gdy tylko będzie w stanie to uczynić. Jest chodzącą dobrocią ubraną w pelerynę z wrażliwości, empatii i serdeczności. Ogromna w tym zasługa cioć, które zaopiekowały się nastoletnią Anną i wpoiły jej, co tak naprawdę ważne jest w dorosłym już życiu. Takiej osoby nie sposób jest nie lubić i dlatego tak bardzo inni garną się do Anny. Spełnia się zawodowo, wolontariat uczy ją pokory, a śpiew sprawia ogromną przyjemność. Ma wokół siebie oddanych przyjaciół na których zawsze może liczyć. I to właśnie oni wyciągają do niej pomocną dłoń gdy niespodziewanie traci dach nad głową. 
Anna na pewien czas wprowadza się do willi należącej do zamożnego małżeństwa. Pracuje tam jako gosposia jedna z jej przyjaciółek. Mieszka tam również Michał. Mężczyzna nigdy nie narzekał na brak pieniędzy. Studiował architekturę i miał pracować w firmie ojca, ale wybrał bardziej hulaszczy tryb życia. Anna widzi jak wraca pijany do domu. Jak to wszystko przeżywają jego rodzice. Nie ma zamiaru stać, przyglądać się i czekać aż dojdzie do tragedii. Prosto w twarz wygarnia Michałowi to, co o nim myśli. Był w szoku po tym, co usłyszał od obcej dziewczyny. Nie miała do tego prawa, a jednak odważyła się coś takiego zrobić. 
Niby mówi się, że alkohol jest dla wszystkich tylko trzeba pić go z umiarem. Jednak co niektórzy szybko tracą nad tym kontrolę. Dochodzą do tego jeszcze narkotyki. Michał wpadł w pułapkę, z której bardzo trudno jest mu się wydostać. Ma pieniądze, więc jest przez wszystkich wykorzystywany, a on zwyczajnie tego nie dostrzega. Sprawy rodzinne też niejednokrotnie stają się impulsem do takiego zachowania. Bardzo dobrze, że autorka poruszyła tak ważny, a zarazem trudny temat. Osobom uzależnionym trzeba pomagać. Nawet wtedy gdy nas odtrącają. Anna zaczyna wspierać Michała i być przy nim w najtrudniejszych momentach. W takich chwilach bliskość drugiej osoby jest bardzo ważna.

Fantastycznie czytało mi się tę książkę. Bije od niej niewiarygodne ciepło, które odczuwałam od początku do samego końca. Jest w niej coś magicznego, otulającego i przyciągającego. Mimo trudnych tematów i wątków pojawia się nadzieja, która skryła się między stronami. W końcu po każdej burzy wychodzi słońce. Pisarce należą się ogromne brawa za to, w jaki sposób wykreowała bohaterów, a jest ich dość sporo. Rodzice Michała od razu podbili moje serce. Tworzą razem udane i szaleńczo kochające się małżeństwo. Otworzyli swój dom dla Anny i zaczęli traktować jak własną córkę. Kolejną postacią o której warto wspomnieć był Daniel, wieloletni przyjaciel Anny. Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości czy przyjaźń damsko-męska ma rację bytu, to ta książka powinna rozwiać wszystkie wątpliwości. Na temat Anny i Marcina mogę napisać jedno. Trzymałam za nich mocno kciuki i wierzyłam w to, że uda im się pokonać wszystkie kłody rzucone przez los. 
Co do stylu, jest on lekki i przyjemny w odbiorze. Język również zasługuje na pozytywną ocenę. Gdybym chciała się przyczepić, to nie mam do czego. Jedynie mogę żałować, że dopiero teraz sięgnęłam po książki spod pióra Ilony Gołębiewskiej. Obiecuję poprawę i postaram się jak najszybciej nadrobić swoje czytelnicze braki. "Miłość ma twoje imię" mnie zachwyciła i jednocześnie zachęciła do dalszego poznawania twórczości tej pisarki. 
Jeśli jesteście ciekawi czy Michałowi udało się wyjść na prostą, a relacja Anny z najbliższymi uległa poprawie, kto pierwszy wyciągnął rękę na zgodę musicie sięgnąć po tę książkę. Z pewnością czekacie na informację jak ma na imię szczęśliwiec, który zdobył serce naszej Aneczki? Wybór tego jedynego nie był łatwy, bo kandydatów było kilku. Zdziwieni? O to mi chodziło żeby jeszcze bardziej zachęcić was do lektury. 

POLECAM
MOJA OCENA
8/10
 




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz