poniedziałek, 27 listopada 2023

WSZYSTKO DLA EMILII (Recenzja)

Autor: Maria Paszyńska
data wydania: 9 listopada 2022
liczba stron: 320
wydawnictwo: Książnica
 





Książka "Wszystko dla Emilii" miała swoją premierę w ubiegłym roku. Nie wiem czy to tylko moje odczucie, ale na jej temat było zbyt cicho. Chyba niechcący zagubiła się w gąszczu innych powieści w klimacie świąteczno-zimowym i dlatego postanowiłam odkryć ją dla was na nowo.

Jakub Mędrzycki dopiął swego i został słynnym warszawskim zabawkarzem. Było to jego dziecięce marzenie, które udało mu się zrealizować. Praca sprawia mu ogromną radość, ale w pełni szczęśliwym poczuł się dopiero w dniu, w którym poślubił ukochaną Emilii. Udało im się stworzyć zgodną i kochającą się rodzinę z dwójką dzieci. 
Niestety z biegiem lat zaczęli oddalać się od siebie. Jakub coraz więcej czasu spędzał w warsztacie, a Emilii zwyczajnie poczuła się przez niego odrzucona na drugi plan. 
To, co dane było mu przez przypadek odkryć, mocno nim wstrząsnęło. Jednocześnie uświadomił sobie, jak wiele popełnił błędów. 
Czy zdoła to wszystko naprawić? A może wina leży po obu stronach? 

"Wszystko dla Emilii" to książka, której nie czytałam. Ja się nią delektowałam strona po stronie. Z każdy kolejnym rozdziałem moje zainteresowania tą historią rosło w zastraszającym tempie.
Maria Paszyńska podarowała swoim czytelnikom coś niebywale pięknego i urzekającego. Sposób w jaki została poprowadzona fabuła zachwyca, do tego intrygująca kreacja bohaterów, wątki nad którymi warto dłużej się zatrzymać. Klimat i nastrój w niej panujący jest wyjątkowy.  Akcja została osadzona w latach trzydziestych XX wieku, co dodało jej jeszcze większego uroku. W trakcie lektury odbyłam swoistą podróż w czasie do dziecięcych lat. Widziałam siebie siedząca na dywanie i bawiącą się lalkami. Wpleciony w główną treść temat dotyczący zabawkarstwa szalenie mnie zaciekawił. W  niezwykle piękny sposób autorka przedstawia czytelnikom, ten jakże fascynujący i niestety zapomniany już zawód. Sama wspomina ile czasu spędziła na przeglądaniu broszur, opracować, naukowych artykułów. Ja jestem pełna podziwu. 
Nie często zdarza się żeby mężczyzna był w książce wiodącą postacią. W przypadku tej historii mamy właśnie z czymś takim do czynienia. 
Głównym bohaterem jest Jakub Mędrzycki. W małym chłopcu niespodziewanie rodzi się pasja do tworzenia zabawek. Potem obserwujemy jak krok po kroku osiąga zawodowy sukces. Jesteśmy świadkami rodzącego się uczucia między nim i tytułową Emilii. Aż w końcu dochodzimy do momentu w którym ich małżeństwo przechodzi kryzys. To, w jaki sposób został przedstawiony przez autorkę znacznie ułatwia nam jego bliższe poznanie. Jest postacią nietuzinkową ze względu na swoją profesję. Posiada w sobie talent, który zaprowadził go na szczyt. Jego zabawki są jedyne w swoim rodzaju, i zachwycają wszystkich bez względu na wiek. Jest czarodziejem wywołującym uśmiech na dziecięcych buziach. Potrafił dostrzec w zwykł małym drewnianym koniku coś, czego inni nie widzieli. 
Jego związek z Emilii można porównać do najpiękniejszej bajki. Wzruszający ślub, z czasem na świecie pojawiły się ich dzieci. Był szczęśliwy jak nigdy dotąd. Niestety chęć stworzenia czegoś niepowtarzalnego i wyjątkowego pochłonęła go bez reszty. W tym celu mógł całymi godzinami przesiadywać w swoim warsztacie zapominając o całym otaczającym go świecie. O swojej rodzinie również. Coś takiego nie wróżyło niczego dobrego. Zresztą sam się o tym przekonał. 
O czym tak naprawdę jest ta książka? Na pewno o miłości, i różnych jej odcieniach. O tym jak szybko możemy wszystko stracić. Potem z wielkim trudem pragniemy to, co utracone odzyskać. O tym, co tak naprawdę powinno być dla nas ważne. Nie kariera, blichtr i sława. Maria Paszyńska chce nam to wszystko przekazać za pomocą tej historii. Jakub i jego relacja z Emilii to najlepszy przykład tego, jak ważna jest w związku zwykła rozmowa. Spędzony ze sobą czas, troska o tą drugą osobę. Bez tego nic nie ma sensu.
Prawdziwa miłość posiada w sobie niewyobrażalną siłę i moc. Dzięki niej jesteśmy w stanie wybaczyć największe krzywdy. 
Czy "Wszystko dla Emilii" to powieść świąteczna? Według mnie raczej okołoświąteczna. Takie określenie lepiej do niej pasuje bo wszystko dzieje się w niej kilka dni przed Adwentem, i w trakcie. Z tego też względu nie mogło zabraknąć wzmianki dotyczącej kalendarzy adwentowych. Tym bardziej, że Jakubowi udało się coś takiego stworzyć. Był to egzemplarz wyjątkowy, bo służył nie tylko do odliczania grudniowych dni, ale do czegoś jeszcze. 

"Wszystko dla Emilii" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Marii Paszyńskiej. Jest mi ogromnie wstyd z tego powodu i nie posiadam żadnego usprawiedliwienia. Polecam wam z całego serca tę książkę. Mamy końcówkę listopada, więc jest to idealny moment na to, żeby po nią sięgnąć. Ja jestem zachwycona i wiem, że was też zauroczy. Nie ma w niej ani grama lukru, jest za to prawdziwe życie. Czuć w niej ducha zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Pamiętam jak w tamtym roku do lektury "Wszystko dla Emilii" zachęcała Joanna Wolf, znana jako Nienaczytana. Asia wie co dobre i nie toleruje literackiej bylejakości. Po zapoznaniu się z jej opinią zakupiłam swój egzemplarz. Teraz okazało się, że była to bardzo opłacalne transakcja. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10



piątek, 17 listopada 2023

OTWÓRZ SIĘ NA MIŁOŚĆ (Recenzja)

Autor: Natalia Sońska 
data wydania: 28 października 2020
liczba stron: 352
wydawnictwo: Czwarta Strona
 




Natalia Sońska potrafi rozpieszczać swoich czytelników. Z wypiekami na twarzy czekamy na kolejne jej książki, a szczególnie na te świąteczno-zimowe.

Ania z pewnych względów stroni od ludzi i odczuwa lęk przed zawieraniem nowych znajomości. Jedyną osobą, której nie bała się zaufać jest Ula, sąsiadka, a zarazem  najlepsza przyjaciółka. Niebawem będzie obchodzić swoje urodziny, więc nie może jej zawieść. Mimo strachu, wybrała się do galerii handlowej.
Gdy wracała do swojego mieszkania z zakupionym prezentem coś się wydarzyło.

"Otwórz się na miłość" to książka z którą wiązałam duże nadzieje. Powieści świąteczne spod pióra Natali Sońskiej to pewniak, więc nie sądziłam, że coś może mi w tej historii nie odpowiadać. Niestety po przeczytaniu ostatniej strony zamiast zachwytu pojawiło się rozczarowanie. 
Przykro mi to pisać, ale nie obdarzyłam sympatią głównej bohaterki, mimo tego, że jest trochę do mnie podobna. Ja też należę do osób nieśmiałych. Nie gustuję w gromadnych spotkaniach, imprezach. Swój wolny czas najchętniej spędzam w domowym zaciszu. Taka poprostu jestem, i żadne inne czynniki nie są temu winne. 
W przypadku Ani wygląda to trochę inaczej. Gdy była dzieckiem, matka rozłożyła nad nią pokaźnych rozmiarów parasol ochronny i zabraniała wszystkiego. Coś takiego musiało w jakimś stopniu wpłynąć na jej dorosłe już życie. Próbowałam ją zrozumieć, ale im dalej zagłębiałam się w treść książki, coraz bardziej mnie irytowała. Ma swoje lęki, lecz nigdy nie skorzystała z pomocy specjalisty. Dlaczego?. Za to wolała zamknąć się w swoim malutkim mieszkanku (czyt. wieży), z dala od ludzi i całego świata. Jej zachowanie doprowadzało mnie do szewskiej pasji. To ciągłe użalanie się nad sobą, przygryzanie warg, spuszczanie wzroku i rumieńce bez względu na to z kim rozmawiała. Autorka wspominała o tym chyba na każdej stronie. Przesądnie uwydatniana nieśmiałość głównej bohaterki z czasem zaczęła działać na mnie jak przysłowiowa płachta na byka. Aż miałam ochotę krzyknąć: weź się w garść dziewczyno, i w końcu z kimś porozmawiaj o swoich problemach! Jedyną osobą, z którą odważyła się na jakikolwiek dialog była Ula, z matką z wiadomych względów nie mogła się dogadać, potem na jej drodze pojawił się Aleksander, tajemniczy mężczyzna poznany w galerii. Przy nim zaczęła powoli się zmieniać. Piorunującej metamorfozy raczej się nie spodziewałam, biorąc pod uwagę usposobienie głównej bohaterki. Jak się okazało, Ania należy do bardzo niezdecydowanych kobiet. Chciała, ale nie mogła. Robiła krok do przodu, żeby za chwilę zrobić dwa do tyłu. Do takich osób trzeba mieć anielską cierpliwość. Aleksander ją miał, i to dużo. Wykreowany został przez autorkę na mężczyznę idealnego, ale skrytego w sobie. Szybko można było zauważyć, że coś ukrywa. Tajemnicze telefony, rozbiegany wzrok, zdenerwowanie malujące się na twarzy mówiło wszystko. 

Wielka szkoda, że akcja w tej książce nabrała tempa dopiero pod koniec, bo przez większość praktycznie nic ciekawego się w niej nie działo. Dopiero kilka ostatnich stron przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Autorce nawet udało się w tym wszystkim znaleźć miejsce na małą intrygę. Tylko dlaczego tak późno? Lubię gdy bieg wydarzeń nie pozwala oderwać się od lektury. Bardzo mi tego tutaj brakowało.
Na plus oceniam sposób w jaki Natalia Sońska ukazała piękno Krakowa oraz Zakopanego. Szczególnie zachwycił mnie pensjonat, którego właścicielką jest cudowna pani Aniela. Już od progu można poczuć domową atmosferę jaka w nim panuje. W trakcie lektury moje kubki smakowe szalały i z chęcią spróbowałabym góralskich specjałów o których wspomniała autorka. No i ten wszechobecny śnieg. Trochę w tym wszystkim zabrakło mi  świątecznej otoczki. 

"Otwórz się na miłość" to książka, która przedstawia trudną relację na linii córka - matka. Nie brakuje w niej również innych tematów. Po raz kolejny spotykam się z problemem molestowania i mobbingu w pracy. 
Czy polecam wam tę książkę? Oczywiście, że tak. W recenzji zawarte zostały moje odczucia, wasze mogą być zupełnie inne. Jeśli jesteście ciekawi czy Annie udało się otworzyć serce na miłość śmiało po nią sięgnijcie. 

POLECAM
MOJA OCENA 6/10



poniedziałek, 6 listopada 2023

OKRUCHY DOBRA (Recenzja)

Autor: Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska
data wydania: 31 października 2018
liczba stron: 359
wydawnictwo: W.A.B
 





Mamy listopad, więc można już spokojnie zacząć czytać książki w klimacie świąteczno - zimowym. 
"Okruchy dobra" autorstwa Justyny Bednarek i Jagny Kaczanowskiej jest właśnie jedną z nich. Nie znam twórczości tego kobiecego duetu, więc tym bardziej byłam jej ciekawa. 

Siedem osób, którym los nie poskąpił problemów i trosk. Wszyscy znajdują się, na dość ostrym życiowym zakręcie. Zbliżające się święta Bożego Narodzenia zamiast radosnych momentów i rodzinnego gwaru niosą ze sobą smutek i tęsknotę. 
Cała ta siódemka ludzi, spotyka się w jednej z krakowskich kamienic. Kilkoro z nich w niej mieszka, ale jakoś do tej pory nie mieli okazji zawrzeć bliższych sąsiedzkich relacji. 
Tego, że najpiękniejszy dzień w roku może stać się dla nich wszystkich, również tym przełomowym, raczej nikt nie brał pod uwagę. Ale jak wiemy, w Wigilię dzieją się przecież najprawdziwsze cuda.  Trzeba w nie tylko mocno uwierzyć. 

"Okruchy dobra" to jedna z piękniejszych powieści świątecznych z jakimi do tej pory miałam okazję się zapoznać. Jej lektura była dla mnie ogromną przyjemnością, a emocje jakie mi w tym czasie towarzyszyły będę odczuwać jeszcze długo. 
Całość została podzielana na rozdziały, i dzięki takiemu posunięciu czytelnik może lepiej poznać danego bohatera. Ich historie zostały przedstawione w sposób bardzo wiarygodny i chwytający za serce. Nie brakuje w nich wzruszających momentów, trudnych oraz ciężkich decyzji, które mogą zaważyć na ich dotychczasowym życiu. Jest to fikcja literacka, ale coś takiego może spotkać i nas. Realizm w tej książce wyczuwalny jest na każdej jej stronie i dlatego czyta się ją tak dobrze. Nie ma w niej ani grama sztuczności.
Poruszonych zostało w książce wiele trudnych i ważnych tematów nad którymi warto się zastanowić i poddać osobistej analizie. Los potrafi rzucać nam ogromne kłody pod nogi, z którymi nie jesteśmy w stanie samemu sobie poradzić. Honor niejednokrotnie nie pozwala nam prosić o pomoc. Przez zabieganie nie dostrzegamy tego, że ktoś obok nas potrzebuje wsparcia. Albo co najgorsze, udajemy że tego nie widzimy. Ta historia pokazuje nam wszystkim, co tak naprawdę powinno być dla nas ważne. Patrzmy na otaczający nas świat i czyńmy dobro. Taka mała "dobrostka", może przeobrazić się w coś o wiele większego i pięknego. Bądźmy dla siebie mili, empatyczni i zarażajmy miłością. 
Mimo tego, że początek tej historii raczej do optymistycznych nie należy, można odnaleźć w niej ukojenie i nadzieję na lepsze jutro. 

"Okruchy dobra" to książka w klimacie zimowo-świątecznym, więc nie mogło w niej zabraknąć magicznej i wyjątkowej otoczki. Nasze dwie utalentowane pisarki zadbały o wszystko. Mamy opady śniegu, migające w oknach kolorowe światełka, pięknie ubrane choinki. Czuć zapach korzennych przypraw. Mroźny i zaśnieżony Kraków, czyli miejsce akcji, jest tutaj przysłowiową wisienką na torcie. 
Zbliżające się Boże Narodzenie sprawia, że życie naszych bohaterów niespodziewanie nabiera kolorów. Nagły wybuch spontaniczności zbliża do siebie całą siódemkę. W jednej sekundzie wszystkie problemy schodzą na drugi plan, a najważniejsze stało się dla nich tu i teraz. 

Proszę was, czytajcie tę książkę. Ta historia poprostu na to zasługuje. Po brzegi wypełniona jest emocjami i życiowymi mądrościami. 

POLECAM
MOJA OCENA 7/10















piątek, 3 listopada 2023

OPOWIEŚĆ STAREGO LUSTRA (Recenzja)

Autor: Dorota Gąsiorowska 
data wydania: 9 listopada 2022
liczba stron: 492
wydawnictwo: Znak








Mimo upływ czasu doskonale pamiętam swój zachwyt nad lekturą debiutanckiej książki Doroty Gąsiorowskiej. Autorka potrafi przenieść czytelnika w zupełnie inny świat i dlatego każda jej kolejna książka błyskawicznie staje się bestsellerem. "Opowieść starego lustra" to właśnie jedna z takich perełek.

Alicja starała się o zatrudnienie w jednej z krakowskich galerii, ale nigdy tam nie trafiła. Wszystko uległo zmianie w chwili, gdy stanęła przed witryną małego sklepiku z antykami. Jego wlascielem okazał się starszy pan, który niespodziewanie zaproponował jej pracę.
Teodor, bo tak ma na imię mężczyzna, z biegiem czasu stał się dla Alicji, bardzo bliską osobą. Przed zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia otrzymała od niego prezent, w postaci starego lustra. Będąc już w swoim mieszkaniu postanawia się w nim przejrzeć. Niespodziewanie zaczyna się z nią dziać coś dziwnego. Owiewa ją ciemność.
Za pomocą szklanej tafli przenosi się do dziewiętnastowiecznego dworu rodziny Wilkanowskich. 
Od tej chwili życie Alicji toczyć się będzie na dwóch płaszczyznach czasowych, a bieg wydarzeń nie raz ją zaskoczy i wprawi w zdumienie. 

Dorota Gąsiorowska to bezapelacyjnie jedna z popularniejszych polskich pisarek. Jej twórczością zachwycają się tysiące czytelników. Jest to głównie literatura obyczajowa, ale ostatnio zauważyłam, że autorka polubiła się z fantastyką. W jej powieściach pojawia się coraz więcej wątków dotyczących zjawisk nadprzyrodzonych. W "Opowieści starego lustra" też mamy z czymś takim do czytania, ale tym razem cała ta nierealność została przedstawiona w wyważony sposób. Dotyczy ona jedynie lustra, za którym jak się okazuje, toczy się normalne życie dworskiej rodziny. 
"Opowieść starego lustra" to historia, w którą wsiąkłam już od pierwszej strony. Sam wstęp mocno mnie zaintrygował, a im dalej mój zachwyt rósł z kolejną przeczytaną stroną. 
Dorota Gąsiorowska niewątpliwie przywiązuje dużą uwagę do opisów. Potrafi oddać klimat danego miejsca i za pomocą słów maluje cudowne obrazy. Pisarka w cudowny sposób ukazała piękno i wyjątkowość małego sklepiku z antykami. Już od samego progu można poczuć w nim ducha przeszłości, a osoba Teodora dodaje mu niebywałego uroku. Nie sposób, nie wspomnieć o kocie, który wylegiwał się na witrynie. 
Nigdy nie byłam w Krakowie, ale dzięki tej książce mogłam odbyć literacką podróż. Akcja została osadzona w grudniu, więc miasto powoli przygotowuje się do nadchodzących świąt. W witrynach sklepowych pojawiają się pierwsze bożonarodzeniowe dekoracje, a z nieba delikatnie zaczyna prószyć śnieg. W powietrzu już czuć wyjątkową atmosferę, na którą z utęsknieniem czeka Alicja. Dziewczyna kocha wszystko co jest związane z Bożym Narodzeniem i nie wstydzi się tego okazywać. 
Kraków w tej książce oczarowuje czytelnika. Tym bardziej, że został przedstawiony w dwóch ramach czasowych. Współczesny zachwyca nowoczesnością, odrestaurowanymi kamienicami i ogromną liczbą zabytków. Natomiast ten dziewiętnastowieczny posiada w sobie magię i oszałamiającą nastrojowość. Z wielką przyjemnością przeniosłam się razem z Alicją do dworu w podkrakowskich Brzezianach. Dorota Gąsiorowska przeszła samą siebie ukazując jego piękno. Przykryty śnieżnymi czapami wyglądał cudownie, a teren wokół prezentował się wręcz baśniowo w promieniach zimowego słońca. Wspólnie z Alicją odkrywałam tajemnice posiadłości przechadzając się po długich korytarzach. Przy okazji mogłam zajrzeć cichaczem do kilku pokoi. Nasza główna bohaterka jeden z nich otrzymała do swojej dyspozycji. Wnętrze trochę ją zaskoczyło, a szczególnie garderoba, która różniła się znacznie od tej współczesnej. Z czasem cała ta "inność" zaczęła ją fascynować, i trudno jej było rozstawać się z życiem po drugiej stronie lustra. Polubiła mieszkańców posiadłości, zaprzyjaźniła się z panią domu. Wszyscy odnosili się do niej z szacunkiem i serdecznością. Gdyby tylko mogła z chęcią zostawała by tam na dłużej, ale to nie ona o tym decydowała. Całą jej podróż do przeszłości trzymała w ryzach pewna ekscentryczna staruszka. 
W Brzezianach też można było poczuć atmosferę zbliżających się świąt. Po całym domostwie unosiły się kuchenne aromaty. W centralnym miejscu stanęła przepiękna choinka przystrojona naturalnymi ozdobami. Każdy oczekiwał w napięciu na pierwszą gwiazdkę, żeby móc usiąść do wspólnego stołu. Dawniej przedświąteczne przygotowania wyglądały zupełnie inaczej. Przede wszystkim ludzie byli wtedy inni i Dorota Gąsiorowska w wzruszający sposób nam to pokazała. 

"Opowieść starego lustra" to książka wyjątkowa i na wskroś tajemnicza. Urzeka, uwodzi i hipnotyzuje. O niektórych wydarzeniach postanowiłam nie wspominać, żeby nie psuć wam przyjemności z odkrywania tej jakże fantastycznej powieści. Dorota Gąsiorowska stworzyła cudeńko od którego nie sposób się oderwać. Coś takiego powinno się czytać powoli, żeby móc delektować się słowem, smakować i zaspakajać wszystkie zmysły. 
To, co się w niej wydarzyło jest szalenie zaskakujące. Coś takiego trudno jest racjonalnie wytłumaczyć, a tym bardziej w to wszystko uwierzyć. Kilkakrotnie zadawałam sobie pytanie skąd autorka miała taki pomysł na fabułę. Jestem święcie przekonana, że Dorota Gąsiorowska jeszcze nie raz nas miło zaskoczy.  
Polecam wam z całego serca tę książkę. Mamy listopad, więc jest to idealny czas, żeby sięgnąć po "Opowieść starego lustra". 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10