Autor: Natalia Sońska
data wydania: 31 października 2018
liczba stron: 384
wydawnictwo: Czwarta Strona
Miałam lekkie obawy biorąc do ręki "Uwierz w miłość Calineczko", po tym, jak rozczarowała mnie inna świąteczno-zimowa książka autorstwa Natalii Sońskiej. Ja jednak jestem taką osobę, która zawsze daje drugą szansę, i ma nadzieję, że tym razem będzie po prostu lepiej.
Maja przez całe swoje dzieciństwo mieszkała w domu dziecka. Gdy stała się już dorosła, przeprowadziła się do ukochanej cioci. Dzięki niej, wyrosła na mądrą i wykształconą kobietę. W trudnych momentach swojego życia zawsze może liczyć na Bartka, byłego narzeczonego. Ich relacja na daną chwilę jest czysto przyjacielska, ale co niektórzy widzą to trochę inaczej.
Któregoś dnia w domu swojej sąsiadki spotyka Wojtka, tajemniczego mężczyznę. Jest wobec niej gburowaty i opryskliwy, a ona nie ma pojęcia dlaczego.
Maja jest sama, i po cichu marzy o swojej kochającej rodzinie. Niestety po kilku sercowych niepowodzeniach utraciła całą wiarę w miłość. Na horyzoncie nie widać odpowiedniego kandydata, a ona na siłę szukać nie będzie. Próbowała, ale nic dobrego z tego nie wyszło.
Czyżby powiedzenie kto się czubi, ten się lubi stało się dla Mai przepowiednią? A może Wojtek po raz drugi zawalczy o jej serce? Chyba, że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta?
I co ja mam teraz biedna napisać? Tak bardzo chciałam, żeby ta książka przypadła mi do gustu i trafiła prosto do mojego serca. Niestety stało się inaczej.
W trakcie lektury kilkakrotnie poczułam znużenie. Przez większość nic się praktycznie w tej książce nie działo. Nie ma w niej emocji, fabularnego zaskoczenia, nagłych zwrotów akcji. Jest za to sam cukier, duuuużooo cukru. Po przeczytaniu "Uwierz w miłość Calineczko" warto zmierzyć sobie jego poziom. Ja rozumiem, że większość książek świątecznych ocieka lukrem, ale bez przesady. Przewidywalność tej historii szybko psuje radość z jej poznawania. Zniechęca do dalszego czytania i to chyba jest w niej najgorsze.
Kreacja głównej bohaterki też nie wywarła na mnie dobrego wrażenia. Maja nikomu nie odmówi pomocy. Gdyby mogła, zbawiła by cały świat. O jej dobroduszności, nieskazitelności, uczynności czytałam przez znaczną część książki. W pewnym momencie zaczełam zastanawiać się, czy takie osoby jak Maja istnieją naprawdę. Aż tak idealne i to pod każdym względem.
Miała trudne dzieciństwo, ale będąc już dorosłą kobietą może cieszyć się spokojem i miłością ze strony ukochanej cioci. To ona zapewniła jej dach nad głową, dzięki niej zdała maturę, poszła na studia. Ma pracę, którą lubi. Wolny czas spędza na czytaniu książek, od czasu do czasu spotyka się ze znajomymi. Kocha góry i wędrówki po szlakach. Jakby nie patrzeć wiedzie bezproblemowe życie. Do momentu, gdy spotyka na swojej drodze Wojtka.
Jego postać w moim odczuciu miała chyba pełnić rolę czarnego charakteru. Nagle się pojawił i wszystko zaczęło się komplikować. To, w jaki sposób tłumaczył się przed Mają było jakieś takie nijakie, a ona w szybkim tempie zmieniła o nim zdanie.
Denerwowało mnie chwilami zachowanie głównej bohaterki. Szczególnie, gdy rozmyślała o Wojtku, żeby po chwili stwierdzić, że co ją to obchodzi. Ten nagminny uśmiech pod nosem też mnie zaczynał irytować.
Jeśli chodzi o wątki poruszone przez autorkę, według mnie jeden w ogóle nie był potrzebny, w drugim czułam, że tak to się skończy, a trzeci został potraktowany po macoszemu. Zanim się dobrze nie zaczął, jeszcze szybciej został zakończony. Może ktoś z was zdecyduje się na lekturę, więc nie będę zdradzać o co dokładnie chodzi.
Okładkowe zdjęcie sugeruje nam, że będziemy mieli do czynienia z książką świąteczną. Grudniowe dni lubię spędzać właśnie z takimi powieściami, ale tego wyjątkowego i magicznego klimatu jest tutaj jak na lekarstwo.
Czy jest coś w niej pozytywnego? Na szczęście tak. To, w jaki sposób autorka ukazała piękno Zakopanego, zasługuje na duży plus. Razem z Mają mogłam podziwiać piękno górskich krajobrazów i posmakować regionalnej kuchni.
Biorąc do ręki "Uwierz w miłość" Calineczko liczyłam na ciekawie skonstruowaną opowieść, w której nie zabraknie interesujących bohaterów. Teraz gdy jestem po lekturze czuję zawód. Nie jest on jakiś wielkich rozmiarów, ale jednak.
MOJA OCENA 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz