poniedziałek, 7 grudnia 2020

GDYBYM CIĘ NIE SPOTKAŁA ( Recenzja )

Autor: Agata Przybyłek
data wydania: 28 października 2020
liczba stron: 392
wydawnictwo: Czwarta Strona










Mój maraton czytelniczy jeśli chodzi o książki w klimacie świąteczno-zimowym trwa w najlepsze.
"Gdybym cię nie spotkała" to kolejna opowieść autorstwa Agaty Przybyłek, która zalicza się do tzw. "domkowego cyklu". Niestety nie znam go zbyt dobrze i bardzo nad tym ubolewam.

Sara na co dzień prowadzi zajęcia teatralne w gminnym ośrodku kultury. Któregoś dnia po zakończeniu prób dowiaduje się, że jedna z jej podopiecznych ciężko zachorowała. Rodzice muszą zebrać pokaźną kwotę na leczenie dziecka. Nie tracąc zbędnego czasu wpada na pomysł zorganizowania zbiórki charytatywnej, którą połączy z premierą mikołajkowego przedstawienia. 
W trakcie przygotowań poznaje Daniela Zabłockiego, popularnego sportowca. Ku wielkiej radości organizatorki tak znana osoba też chce dorzucić swoją cegiełkę. 
Nowy znajomy wydał się Sarze bardzo sympatycznym mężczyzną. Zresztą ona również wywarła na Danielu bardzo miłe wrażenie. Oboje nie znali się wcześniej, a świetnie czują się w swoim towarzystwie. 

Budynek w którym obecnie znajduje się ośrodek kultury w czasie II wojny światowej był synagogą. Mieściła się w nim także ochronka dla dzieci. 

"Gdybym cię nie spotkała" to nic innego jak dwie pięknie napisane historie, które spaja ze sobą jeden element. Otóż, ich głównymi bohaterkami są kobiety. 
Życie Sary nie było usłane różami. Z czasem udało jej się wyjść na prostą chociaż nie było to dla niej łatwe. W powrocie do normalności pomogła jej praca. Dziewczyna ma bardzo dobry kontakt z dziećmi, więc nie dziwi fakt, że mali aktorzy uwielbiają przychodzić na jej zajęcia. Kocha to co robi i czerpie z tego ogromną radość. Informacja o chorobie jednej z dziewczynek bardzo nią wstrząsnęła. Na ruch Sary w tej sprawie nie trzeba było długo czekać. 
Pochłonięta przygotowaniami do zbiórki nie dostrzega, że jej dotychczasowe życie przechodzi wyraźną metamorfozę. W końcu czuje się szczęśliwa. Pomaga innym i niespodziewanie również sobie. 
Polubiłam Sarę i trzymałam za nią mocno kciuki. Jest cudowną, wrażliwą kobietą  i zwyczajnie zasługuje na wszystko co najlepsze. Szczególnie po tym co przeszła w tak młodym wieku. 
Nagle na jej drodze pojawia się pewien mężczyzna, który całkowicie ją odmienia. 
Daniel Zabłocki cieszy się dużym powodzeniem u płci przeciwnej. Jest przystojny, wysportowany no i sławny. Mówi się, że sport to zdrowie jednak czasami los bywa przewrotny. Można nabawić się kontuzji. Właśnie coś takiego przytrafiło się Danielowi. Nie jest już młody i każdy kolejny dzień bez treningu oznacza spadek formy. Przyjeżdża w rodzinne strony żeby odpocząć i przemyśleć kilka spraw. Uraz jest dość poważny, więc leczenie może trwać długo. Potrzebny jest czas, ale on już nie ma siły i ochoty walczyć. W jednej sekundzie wszystko straciło dla niego jakikolwiek sens. 
Jestem tego pewna, że nad Sarą i Danielem ktoś tam na górze czuwał. Pokierował ich drogami w taki sposób żeby mogli się ze sobą spotkać. Coś takiego nazwać można przeznaczeniem. Oni byli wręcz stworzeni dla siebie. Zdaję sobie sprawę z tego, że dla niektórych może wydawać się to wszystko zbyt idealnie. Facet bez wad? Przecież to niemożliwe. Daniel właśnie taki jest. Czuły, kochający, a do tego romantyk. Mogłam tylko Sarze pozazdrościć takiego mężczyzny u boku. Tworzyli zgraną i udaną parę. Autorce należą się brawa, że w tak piękny sposób przedstawiła ich wątek. 

W książce teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Dzieje się to za sprawą Chany, młodej kobiety, która w czasie trwania II wojny światowej pełniła z dumą funkcję dyrektorki w ochronce dla dzieci. Rozdziały opisujące losy tej bohaterki czytałam z zapartym tchem. To co działo się kilkanaście lat temu było czymś strasznym i niepojętym. Ginęli niewinni ludzie, dokonywano grabieży. Niejednokrotnie naocznymi świadkami tych dramatycznych wydarzeń były dzieci. Chana pragnie ze wszystkich sił im pomóc. Począwszy od schronienia, pożywienia i opieki lekarskiej. Kończąc na niezliczonej ilości zacerowanych skarpetek. Zdaje sobie też sprawę z tego, że w każdej chwili może spodziewać się wizyty Niemieckich żołnierzy. Kobieta miała okazję wyjechać z ukochanym i zacząć normalnie żyć, ale z niej nie skorzystała. Nie może zostawić swoich podopiecznych samych. Została inaczej wychowana przez swoich rodziców. Poświęciła całą siebie żeby móc pomagać innym i ma zamiar tego się trzymać. 
Chana to postać fikcyjna stworzona przez pisarkę, ale gdy zajrzymy do książek historycznych dowiemy się, że osoby pomagające dzieciom w czasie II wojny światowej istniały naprawdę. Płacili za to najwyższą cenę. Nikt nie patrzył wtedy na kolor skóry, ani na kraj z którego pochodziły. 

Mam na swoim koncie już kilkanaście przeczytanych książek  w klimacie świąteczno-zimowym. Kilka z nich mnie zachwyciło, inne podobały mi się troszkę mniej. "Gdybym cię nie spotkała" jest historią troszkę inną z jakimi miałam do tej pory do czynienia. Z pewnością elementem wyróżniającym jest to, że autorka skupiła swoją uwagę nie tylko na samych świętach, a przede wszystkim na tym co się dzieje w tych dniach wokół nas. Wydaje mi się, że Boże Narodzenie nas odmienia. Stajemy się w tym czasie tak jakby lepsi. Zwracamy większą uwagę na osoby potrzebujące. Udzielanie pomocy innym jest w książce tematem dominującym. W trakcie lektury z pewnością pojawi się wzruszenie. 
Jest jeszcze jedna rzecz o której warto wspomnieć i za to należą się pisarce brawa. Cieszę się bardzo, że obchodzenie Bożego Narodzenia przedstawiła w sposób tradycyjny. Nie usłyszymy tym razem wielkiego hitu grupy Wham. Za to poczujemy prawdziwą rodzinną atmosferę. No i te zapachy wigilijnych potraw. Już na samą myśl zrobiłam się głodna i naszła mnie ochota na talerz aromatycznej zupy grzybowej. Nastroju nie popsuje nawet brak śniegu. 
Agata Przybyłek uświadamia nam wszystkim co tak naprawdę jest ważne. Bądźmy razem i otwórzmy oczy oraz swoje serca. Bezinteresowna pomoc nic nie kosztuje, a sprawimy komuś radość. Uśmiech drugiej osoby może okazać się najpiękniejszym prezentem. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 





sobota, 5 grudnia 2020

PRZEKORNY RENIFER/NIESFORNY ELF ( Recenzja )

 Ja przed wejściem do księgarni lub sklepu w którym sprzedawane są książeczki dla dzieci powinnam zasłaniać sobie oczy. Mój portfel już i tak ledwo zipie, ale te dwie historyjki musiały wylądować w moim koszyku.





W wiosce Świętego Mikołaja mieszka renifer o i mieniu Rudolf. Jest bardzo szanowany przez innych ze względu na swój czerwony nos. Zyskał także ogromne uznanie u samego Mikołaja. To on zawsze stoi na czele zaprzęgu. 
Rudolf ma synka Rudolfika. Jest jeszcze mały, ale już wie, że w przyszłości będzie latał tak dobrze jak jego tata. Chce wszystkim pokazać, źe świetnie się do tego nadaje. 
Bez zgody Mikołaja zabiera jego sanie chociaż nie umie jeszcze latać. W trakcie podróży dochodzi do nieszczęśliwego wypadku. 






Jak się okazuje oprócz reniferów w Laponii mieszkają także elfy. Pomagają Mikołajowi w pakowaniu prezentów. Ze wszystkim trzeba zdążyć na czas. Elfy wykonują swoje obowiązki bardzo starannie. Tylko jednemu jakoś się nie chce. Kajtek to mały leniuszek. Zamiast nakarmić renifery wolał się zdrzemnąć na sianie. Głodne zwierzęta nie mogły wyruszyć w podróż, więc elfik wpadła na pewien pomysł. Niestety nie spodobało się to Świętemu Mikołajowi.
Czy w takiej sytuacji dotrze do wszystkich dzieci z podarunkami pod choinkę?




"Przekorny renifer" oraz "Niesforny Elf" to kolejne ciekawe propozycje dla małych czytelników od wydawnictwa Pryzmat. Są to bardzo fajne historyjki napisane w formie rymowanek przez Annę Prudel. Urzekły mnie również ilustracje autorstwa Marcina Południaka. Ostatnio mam szczęście do pięknie wydanych książeczek. 
Okładka jak i strony są twarde, a rogi zaokrąglone. Jest to bardzo ważny szczegół. Rodzice mogą być pewni, że dziecko w trakcie czytania lub oglądania nie zrobi sobie krzywdy. Na szczególną uwagę zasługuje także zakończenie w obu bajeczkach. Zawiera w sobie piękne przesłanie. 
Całość oceniam jak najbardziej pozytywnie. 








środa, 2 grudnia 2020

JADZIA PĘTELKA PIECZE PIERNIKI ( Recenzja )


Autor: Barbara Supeł
data wydania: 28 października 2020
liczba stron: 24
wydawnictwo: Zielona Sowa









Mikołajki i Gwiazdka już za kilka dni, więc nadszedł odpowiedni moment żeby pomyśleć o prezentach. Jak wiemy najbardziej czekają na nie dzieci. Książka "Jadzia Pętelka piecze pierniki" może być świetną propozycją świątecznego upominku. 

Tytułowa Jadzia Pętelka chce dołączyć do mamy i brata przygotowujących ozdoby na choinkę. Jednak ze względu na swój wiek nie może dotykać pewnych przedmiotów. Sytuację ratuje tata, który wpadł na pomysł wspólnego pieczenia pierników, a ukochana córeczka ma mu w tym pomóc.
W kuchni praca wre, a w całym domu unosi się aromat korzennych przypraw. Oczywiście nie obyło się bez bałaganu i kilku mniej urokliwych ciasteczek, ale za to zabawa była przednia.

W sklepach trwa istne szaleństwo jeśli chodzi o świąteczne prezenty dla najmłodszych. Wybór jest ogromny i proponuję przed zakupem dobrze się zastanowić. Ja polecam rozejrzeć się za literaturą dziecięcą. Tutaj też jest w czym wybierać. Obecnie księgarniane półki wręcz się uginają od opowieści w klimacie świątecznym. 
O przygodach małej i uroczej dziewczynki jest jeszcze kilka innych tomów, ale tym razem autorka zaprasza nas do domu rodziny Pętelkowej gdzie czuć już klimat zbliżających się najpiękniejszych dni w roku.
Pieczenie pierniczków to jeden z Bożonarodzeniowych zwyczajów, który ostatnio stał się bardzo popularny. Jednocześnie jest to jedna z fajniejszych form spędzenia wolnego czasu z najbliższymi.
Pisarka opisała w bardzo ciekawy sposób etapy powstawania tych jakże pysznych i pachnących ciasteczek. Zostały wymienione składniki bez których nie da się ich upiec. To nic, że kilka jajek może wylądować na podłodze, a mąka na policzkach. Okazuje się, że z ciastem trzeba odpowiednio postępować. Ważna jest też temperatura w której będą pieczone. Trzeba zrobić dziurkę przez którą przewleka się sznurek żeby móc je potem powiesić na choince. O tym nie można zapomnieć. Na sam koniec kąpiel w słodkim lukrze i dekorowanie. 

Książka została pięknie wydana. Sama okładka już zachęca żeby zajrzeć do środka. Znajdziemy tam więcej przecudownych ilustracji autorstwa Agaty Łukszy.
"Jadzia Pętelka piecze pierniki" to świetna propozycja dla małych miłośników książeczek i kolorowych obrazków. Troszkę starsi z pewnością dadzą sobie radę z przeczytaniem oraz ze zrozumieniem tekstu. Nie jest go dużo i został napisany prostym językiem. Oczywiście pomoc mamy i taty też jest mile widziana. 

Jeśli jeszcze nie wiecie co kupić swoim dzieciom to niech ta recenzja będzie małą podpowiedzią. Co ja piszę!!
Kochany Święty Mikołaju, mam nadzieję, że to przeczytasz i w twoim worku znajdzie się miejsce dla opowieści o mistrzyni piernikowych wypieków.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

sobota, 14 listopada 2020

KRAINA ZESZŁOROCZNYCH CHOINEK ( Recenzja )


Autor: Joanna Szarańska 
data wydania: 28 października 2020
liczba stron: 427
wydawnictwo: Czwarta Strona













Sklepy już kuszą swoich klientów bożonarodzeniowym asortymentem. Jak w tym roku będą wyglądały święta nie wie nikt. Za to ja wiem jedno: będą bardzo zaczytane. Niech takim fajnym wprowadzeniem w ten magiczny czas staną się książki. Wydawnictwo Czwarta Strona tak jak w roku ubiegłym ponownie o to zadbało. Kilka dni temu swoją premierę miała siódemka fantastycznych historii w klimacie świąteczno-zimowym. Ja na początek skusiłam się na opowieść autorstwa Joanna Szarańskiej "Kraina Zeszłorocznych Choinek". 

W małym miasteczku o uroczej nazwie Świerczynki zostaje otwarty nowy sklep. Właścicielem jest pan Józef, emerytowany nauczyciel historii. Ma zamiar sprzedawać w nim ozdoby choinkowe, ale nie takie ze znaną nam metką Made in China. Na sklepowych półkach będzie można znaleźć prawdziwe cudeńka. Ważnym szczegółem jest brak na nich cen.
Józefa, siostra bliźniaczka mężczyzny dość sceptycznie podchodzi do pomysłu swojego brata. Wątpi, że cały ten interes wypali. 
Dorota jest świeżo po rozwodzie. Na co dzień pracuje w swoim zakładzie fryzjerskim i wychowuje synka Antosia. Chłopiec jak na swój wiek jest bardzo mądry i dużo rozumie. Jednak nie potrafi zaakceptować faktu, że jego rodzice nie są już razem. Tęskni też za swoim zmarłym dziadkiem. Zaczyna się buntować i sprawiać problemy wychowawcze. Czarę goryczy przelewają słowa, które usłyszał od swoje mamy. Jest łobuzem, więc wykona zadanie, które otrzymał od swoich kolegów w ramach modnego ostatnio wyzwania. Zrobi to szybko i nikt niczego nie zauważy. Niestety był w błędzie i to dużym. Uciekając z miejsca zdarzenia stanął jak wryty  doznając ogromnego szoku. Dlatego też w szybki sposób został złapany. Antek wie, że czeka teraz na niego kara, ale nie zdawał sobie sprawy z tego, że ponownie wróci do sklepu pana Józefa. Szczególnie po tym co zrobił. Z czasem całe to ukaranie zaczęło mu się podobać. Zastanawiające jest też to, co takiego było napisane na szyldzie umiejscowionym nad drzwiami, że chłopiec tak emocjonalnie zareagował na jego widok. 

Powiem wam, że napisanie streszczenia fabuły książki "Kraina Zeszłorocznych Choinek" sprawiło mi nie lada problem. Chyba jeszcze nigdy tak nie pokreśliłam swojego notatnika. Poprawiałam i nadal coś mi nie pasowało. Bałam się, że przez przypadek zdradzę wam za dużo, a przyjemność z lektury zniknie tak szybko jak topniejący śnieg. 
Od razu śpieszę do was z informacją, że oprócz Józefa i jego siostry, Doroty oraz Antosia w książce pojawiają się jeszcze inni bohaterowie. 
Nina wyjechała z miasteczka za namową mamy i miejscowego księdza. W Krakowie czeka na nią praca w roli opiekunki pewnej eleganckiej pani. Helena, bo tak ma na imię jej podopieczna jest kobietą w sile wieku, ale wigoru może pozazdrościć jej niejedna młoda osoba. Odczuje to na własnej skórze Nina oraz przypadkowo poznany mężczyzna. 
Poznajemy bliżej również mamę Niny, Beatę, a także jej siostrę Danutę. Wczytując się w perypetie siostrzanego duetu przyszło mi do głowy pewne porównanie. Te dwie kobiece postaci przypominają mi Pawła i Gawła, którzy też mieszkali w jednym domu. Kłótnie oraz sprzeczki między nimi zdarzały się bardzo często. Nasze kochane siostrzyczki to charakterne dziewczyny, a poróżniła je ze sobą pewna stara rzecz, bardzo cenna dla jednej jak i drugiej. 
Uśmiałam się nie raz gdy akurat miałam do czynienia z ich wątkiem. Zresztą w książce elementu humorystycznego nie brakuje i to się chwali. 
Jak wiemy życie czasami potrafi płatać figle i radość szybko zamienia się w smutek. W tym miejscu warto się na chwilkę zatrzymać przy osobie Antosia i jego mamy. Chłopiec jest małym dzieckiem i jak na swój wiek jest bardzo inteligentny. Problemy dorosłych zwyczajnie odbiły się na dziecku. Co roku Święta Bożego Narodzenia spędzał z rodzicami i ukochanym dziadkiem. Teraz wszystko jest inaczej i nie może się z tym pogodzić. Nie ubierze z tatą choinki i nie usłyszy ulubionej opowieści o Krainie Zeszłorocznych Choinek, którą opowiadał mu dziadek siedząc w swoim fotelu. Było mi bardzo żal Antosia i Doroty. Kobieta została ze wszystkim sama. 
Jeśli chodzi o Helenę, ona również nie ma zbyt dużo powodów do uśmiechu. Jest wdową, a Ireneusz jej jedyny syn nie ma zwyczajnie dla niej czasu. Dlatego też zatrudnił Ninę aby jej towarzyszyła i sprawowała nad nią opiekę. Dziewczyna przez przypadek odkrywa, że święta kobieta prawdopodobnie spędzi w samotności. Seniorka jednak zdaje się tym nie przejmować i wpada na pewien pomysł. Przy okazji będzie mogła rozliczyć się z przeszłością. Czuje, że przyszedł na to odpowiedni moment. 
"Kraina Zeszłorocznych Choinek" to jedna wielka emocjonalna przeplatanka. Czytelnik śmieje się aż rozboli go brzuch by za chwilę szukać paczki chusteczek bo łzy kapią na kartki. Z ogromnym zaciekawieniem czytałam wątek dotyczący Antosia. Pisarka napisała go w sposób piękny i do granic możliwości wzruszający. 
Zresztą co ja się będę rozdrabniać. Cała książka została pięknie, cudownie, wspaniale napisana. Mogłabym tak jeszcze długo się nad nią rozpływać. Joannie Szarańskiej należy się za to długo godzinny aplauz i to na stojąco bo sobie na to zasłużyła. Jej się to po prostu należy. Bardzo dobrze, że oprócz lekkich tematów, które mają ścisły związek ze świętami pojawiły się także te bardziej poważne. W końcu czas świąt nie wszystkim kojarzy się miło. Dzieje się wtedy magia, ale problemy nie znikają. 

Jestem tego pewna, że w trakcie czytania książki wrócicie w swoich wspomnieniach do dziecięcych lat. Jak stoicie z wypiekami na twarzy pod zielonym drzewkiem. Obojętnie czy to była żywa czy sztuczna choinka. Dla was była jedyna w swoim rodzaju. Ja jestem rocznik '85 i pamiętam te wszystkie ozdoby, które teraz zostały zastąpione chińskimi wyrobami. Są piękne, ale nie mają w sobie tego niepowtarzalnego uroku. Ile było frajdy gdy na gałązkach wisiały ozdoby zrobione własnoręcznie. Różnobarwne łańcuchy z wycinanki, lalki ze słomy i bibułki. Nie mówiąc już o cukierkach, które można było zjeść dopiero po świętach. To były czasy. W tym miejscu mogę Asi podziękować za to, że dane mi było do nich wrócić chociaż na chwilkę. 

Nastrój Bożego Narodzenia czuć w książce już od pierwszej strony, a im dalej jest jeszcze bardziej klimatycznie. Nie brakuje tutaj wzmianek na temat dekoracji świetlnych, a także śnieżnych zasp. Autorka zadbała o wszystko. Jeśli chodzi o zakończenie czy można było spodziewać się innego? Chyba nie. W końcu w Boże Narodzenie dzieją się najprawdziwsze cuda. 

Przeczytałam w swoim życiu już kilka tego typu opowieści i mogę śmiało powiedzieć, że ta jest jak na razie moim numerem jeden. Rewelacja przez duże R. 

POLECAM
MOJA OCENA 9/10 

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



poniedziałek, 2 listopada 2020

ERYK I MELA NA TROPIE ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA ( Recenzja )

Autor: Gabriela Gargaś
data wydania: 28 października 2020
liczba stron: 80
wydawnictwo: Czwarta Strona










Gabriela Gargaś jest jedną z najpopularniejszych polskich pisarek. Ma na swoim koncie kilkanaście genialnie napisanych powieści obyczajowych po które sięgają głównie dorośli. W tym roku pisarka postanowiła zrobić wszystkim niespodziankę. Kilka dni temu swoją premierę miała jej pierwsza książka dla dzieci. 

Eryk ma 9 lat i jest wielkim fanem piłki nożnej. W przyszłości chciałby zostać piłkarzem albo astronautą. Mela jest jego o rok młodszą siostrą. Dziewczynka ma troszkę inne zainteresowania. Jak dorośnie zostanie piosenkarką. Mieszkają razem z rodzicami w bloku na osiedlu Pogodnym. Po szkole lubią spędzać czas w towarzystwie przyjaciół. Mają też bardzo bliski do swoich kochanych dziadków.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia więc przyszedł już czas na pierwsze przygotowania. Oczywiście w kuchni tradycyjnie rządzi babcia Danusia, która liczy na pomoc wnucząt. Niestety Eryk nie chce w niczym pomagać. Ma zamiar się zbuntować po tym co usłyszał od swojego kolegi. Podobno Święty Mikołaj nie istnieje i świątecznej magii też nie ma w którą do tej pory wierzył. Wszystko nagle się zmieniło i straciło sens. 
Było już późno gdy rodzeństwo próbowało zasnąć. Nagle Mela usłyszała jakieś dźwięki. Wspólnie wyskoczyli ze swoich łóżeczek i z nosami przyklejonymi do okiennej szyby zobaczyli coś niebywałego. Eryk aż się uszczypną żeby upewnić się czy to nie sen. To była najprawdziwsza prawda....

Gdy tylko natrafiłam na informację, że wydawnictwo Czwarta Strona ogłosiło nabór recenzencki dla tej jakże wyjątkowej książki autorstwa Gabrieli Gargaś od razu wysłałam wiadomość i ku mojej wielkiej radości udało się. 
W listopadzie zeszłego roku zostałam ciocią i od tej chwili zwracam większą uwagę na książki dla dzieci. Dla mnie ogromne znaczenie ma szata graficzna. Sama okładka ( najlepiej twarda ) oraz ilustracje wewnątrz. Fajnie gdy są kolorowe bo dziecko jest wtedy bardziej zainteresowane. "Eryk i Mela na tropie Świętego Mikołaja" otrzymuje ode mnie za ten element ocenę celującą. Ilustratorka wykonała kawał dobrej roboty i po po prostu zasługuje na tak wysoką notę. Jeśli chodzi o treść ważne jest żeby napisana była prostym i zrozumiałym językiem. W tego typu opowieściach nie brakuje również trudnych tematów. Jak wiemy nasi milusińscy potrafią zadawać wiele pytań na które nie oszukujmy się trudno jest nam odpowiedzieć. W przypadku tej książki akcja rozgrywa się przed Świętami Bożego Narodzenia, więc można spodziewać się miłej i rodzinnej atmosfery. Niestety nie wszystkie dzieci z różnych przyczyn mogą tego doświadczyć. Babcia Eryka i Meli w bardzo piękny, delikatny i wzruszający sposób wszystko swoim wnuczkom wyjaśniła. Oczywiście nie może zabraknąć humoru oraz dobrej zabawy. To jest bardzo ważna rzecz o której autor nie może zapomnieć. 

Ja jestem zachwycona bajkowym debiutem Gabrieli Gargaś i po cichu liczę na więcej. "Eryk i Mela na tropie Świętego Mikołaja" to świetna propozycja dla małych czytelników. Jest to mądra i ciepła historią z którą warto się zapoznać. Jeśli dziecko nie potrafi jeszcze samodzielnie czytać to taka wspólna lektura może być świetnym sposobem na spędzenie czasu z najbliższymi. 
Książka sprawdzi się też idealnie jako prezent, więc od razu warto wpisać ją na listę. 

POLECAM
MOJA OCENA 10/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



poniedziałek, 19 października 2020

LATO W PENSJONACIE POD BUKAMI ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowska i inni
data wydania: 15 maja 2019
liczba stron: 520
wydawnictwo: Filia










Tegoroczna jesień nas nie rozpieszcza. Daleko jej do tej pięknej i złotej. W takiej sytuacji najlepszym rozwiązaniem będzie zaszycie się w domowym zaciszu z ciekawą lekturą. Ja tak właśnie zrobiłam, a przy okazji mogłam chociaż na pewien czas przenieść się do lata. 

"Lato w Pensjonacie pod Bukami" to zupełnie inna książka z jakimi do tej pory miałam do czynienia. Składa się z kilku opowiadań, których autorkami są najbardziej znane polskie mistrzynie literatury obyczajowej. Każde z nich jest inne, ale łączy je ze sobą jeden bardzo ważny element. Otóż ich bohaterami są goście tytułowego pensjonatu.
Właścicielką nieruchomości jest urocza starsza pani o imieniu Róża. Kobiecie udało się stworzyć ze starego domu prawdziwą architektoniczną perełkę. Stoi pośród przepięknych bieszczadzkich krajobrazów, które dodają jej jeszcze większego uroku. Warto też wspomnieć jak wygląda od wewnątrz. W pensjonacie dominuje styl retro, który ostatnio stał się bardzo modny. Jednak pierwsze co rzuca się w oczy to oprawione w ramki pięknie wykaligrafowane cytaty. Wiszą na ścianach w celach dekoracyjnych, ale tak naprawdę pełną zupełnie inną rolę. Przekonują się o tym osoby, które zdecydowały się na pobyt w tym jakże wyjątkowym miejscu. Wcale się nie dziwię, że cieszyło się tak dużym zainteresowaniem. Sama chciałabym spędzić tam chociaż kilka dni. Oczywiście ogromna w tym zasługa samej właścicielki, która zna się na ludziach jak nikt inny. Do tego jest ciepłą i przesympatyczną osobą. Patrząc na jej sposób bycia nic nie wskazywało, że w jej życiu wydarzyło się coś złego, albo ma jakieś problemy. Róża potrafi to dobrze ukryć. Podjęła też chyba najważniejszą decyzję: przeszłość przestała dla niej istnieć, a zaczęło się liczyć tylko tu i teraz. Za cel postawiła sobie stworzenie miejsca dla takich ludzi jak ona. Z "ranami" na sercu i duszy. Dla szukających szczęścia i miłości oraz dla tych co troszkę się pogubili. Dużo zaryzykowała, ale czuła, że jej wysiłek i praca nie pójdą na marne. 

Czytając książkę możemy poznać wiele ciekawie wykreowanych postaci.
Agnieszka przyjechała do pensjonatu razem ze swoją córką. Wyjazd dla dziewczyny ma być prezentem na jej osiemnaste urodziny. Natomiast dla starszej z kobiet jest to podróż do przeszłości. Bywała już wcześniej w Bieszczadach, tam też poznała panią Różę. I kogoś jeszcze. Teraz gdy jej dziecko staje u progu pełnoletności będzie musiała w końcu wyjawić prawdę.
Hanna i Ula są siostrami. Pierwsza z nich jest lekarzem, wie tez co dalej robić w swoim życiu. Druga ma z tym spory problem. Jest charakterna i mówi to co myśli, a jej jedynym zajęciem jest częste zerkanie w ekran telefonu. Ich matka przebywa obecnie za granicą. Dziewczyny mieszkają w tym samym mieście i też rzadko się ze sobą spotykają. Pobyt w pensjonacie ma im pomóc rozwiązać wszystkie problemy. 
Marzena kocha góry. W trakcie jednej z wędrówek poznała mężczyznę w którym szaleńczo się zakochała. Szybki ślub bo na co czekać skoro się kochamy. Zostali też rodzicami. Niestety po kilku latach miłość zgasła. Mąż zostawił Marzenę dla innej kobiety. Córka zauroczona nową partnerką ojca też powoli się od niej oddala. 
Anna to kolejny gość pensjonatu. Jest tajemniczą i skrytą w sobie osobą. Siedzi cichutko przy stoliku i pisze list. Tylko czy zdobędzie się na odwagę żeby go wysłać?
Stefania i Ryszard świętują kolejną rocznicę śluby. Oczywiście w tym dniu nie mogło zabraknąć rodzinnego przyjęcia i upominków. Chociaż sami planowali zagraniczny wyjazd nie mogli odmówić dzieciom. W prezencie otrzymali od nich pobyt w Pensjonacie pod Bukami. Wszystko byłoby cudowne i romantyczne gdyby nie jeden mały szczegół. 
Justyna zastanawiała się dlaczego matka poprosiła ją żeby przyjechała i zatrzymała się własnie tutaj. Na początku podeszła sceptycznie do całej tej sytuacji, ale z czasem Bieszczady zaczęły się jej podobać. Podobno ktoś ma jej przekazać list. Tylko kto i jakiej treści?
Jerzy nawet przez chwilę nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego życie tak diametralnie się zmieni za sprawą młodej autostopowiczki. Raczej nie zatrzymuje się gdy ktoś prosi o podwiezienie. Jednak w tym momencie zrobił wyjątek. A tak cieszył się na ten wyjazd. Będzie mógł w końcu w ciszy popracować. 
Olga nie miała w życiu łatwo. Z matką nie ma dobrego kontaktu, a ojciec zmarł gdy była jeszcze dzieckiem. Przyjechała do pensjonatu w celach urlopowych, ale nie tylko. Ma zamiar spotkać się z osobą, która jest dla niej bardzo ważna, a tak dawno się nie widzieli. 
Żaneta jest żoną i matką. Pracuje i zajmuje się domem. Od pewnego czasu pochłania ją coś jeszcze. Koresponduje z innym mężczyzną na czacie internetowym. Za jego namową wyrusza w podróż do Pensjonatu pod Bukami. 

Jak widzicie każda z tych dziesięciu historii jest inna i na swój sposób interesująca. Gdybym musiała wybrać jedną, która najbardziej mi się spodobała miałabym z tym nie lada problem. Moje czytelnicze serce mocnej zabiło w trakcie lektury opowiadania "Zielone skrzydła słowika" autorstwa Doroty Gąsiorowskiej. Już od dawna jestem zakochana w twórczości tej pisarki. Z chęcią przeczytałam bym książkę, w której szerzej zostałyby przedstawione losy Olgi. 
Nie sięgam zbyt często po antalogie., ale w tym przypadku postanowiłam zaryzykować. Powiem wam, że była to bardzo dobra decyzja. Piękno Bieszczad mnie zachwyciło, a klimatem pensjonatu zostałam natychmiast oczarowana. 

POLECAM
MOJA OCENA 7/10

niedziela, 20 września 2020

TAM GDZIE JESTEŚ ( Recenzja )

Autor: Tomasz Betcher
data wydania: 13 lutego 2019
liczba stron: 320
wydawnictwo: WAB










Miłośniczką literatury obyczajowej jestem już od dawna. W mojej domowej biblioteczce jest najwięcej właśnie takich książek. Nie trudno nie zauważyć, że piszą je głównie kobiety, ale zdarzają się wyjątki. Panowie też próbują swoich sił w tym gatunku. Książka "Tam gdzie jesteś" autorstwa Tomasza Betcherta jest tego najlepszym dowodem.

Dla Anny małżeństwo z Erykiem to fikcja. Rozwód to jedyne wyjście z całej tej sytuacji. Wie, że mąż nigdy jej nie kochał, ale najbardziej boli ją to, że nie obdarzył ojcowską miłością ich jedynego dziecka. Chłopak jest już pełnoletni i niebawem przystąpi do egzaminu dojrzałości.
Kobieta ma już dość udawania i postanawia się wyprowadzić. Chce także sprzedać domek letniskowy odziedziczony po zmarłym ojcu. Musi tylko zrobić kilka zdjęć i w tym celu jedzie do Jantaru. 
Po przybyciu na miejsce zauważa, że ktoś się do niego włamał. Intruzem okazał się bezdomny mężczyzna, który znalazł schronieni w opuszczonej nieruchomości przed zbliżającą się zimą. Anna z krzykiem go przegoniła. Jednak po chwili zaczęła się zastanawiać czy nie zrobiła tego zbyt pochopnie. Jeżdżąc po ulicach miasteczka dostrzega nieznajomego na pobliskim przystanku autobusowym. W ramach przeprosin zaprasza go na ciepłu posiłek. Adam, bo tak ma na imię ku wielkiemu zdziwieniu Anny okazał się bardzo inteligentnym rozmówcą. Zaskoczyła ją także jego znajomość sztuki kulinarnej. 
Anna może dużo ryzykuje, ale ma zamiar mu pomóc. Jednocześnie zastanawia się co takiego wydarzyło się w jego życiu, że stoczył się aż na samo dno. 

Biorąc do ręki "Tam gdzie jesteś" nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Czy będę miała do czynienia z ckliwą historyjką o miłości, a może z czymś bardziej ambitniejszym. Książka zaliczana jest do działu literatury obyczajowej lub jak kto woli kobiecej. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że napisał ją mężczyzna. Zastanawiałam się czy taki eksperyment może się udać. Teraz gdy jestem świeżo po lekturze mogę stwierdzić tylko jedno: udał się, i to jeszcze jak.
Historia Anny i Adama wciąga już od pierwszych stron, a im dalej jest jeszcze lepiej. Główną tego zasługą jest genialnie poprowadzona fabuła. Czytelnik do samego końca nie wie jak potoczą się losy książkowych bohaterów. Trudno też przewidzieć jakie podejmą decyzje. Za coś takiego należą ogromne brawa. Zresztą nie tylko za to. 

Owszem, jest to miłosna opowieść, ale w bardzo subtelnym wydaniu. Wiodący wątek został napisany w przepiękny sposób. Ze smakiem i wyczuciem. Nie znajdziemy tutaj gorących opisów oraz nagłych wybuchów namiętności. Wszystko toczy w swoim wysublimowanym rytmie. Autor trzyma czytelnika w napięciu i stara się nie zdradzić czy przypadkowe spotkanie Anny i Adama będzie początkiem czegoś poważniejszego. To też zasługuje na dużego plusa. 

Życie obojga dalekie jest od szczęśliwego. Ona dźwiga na swoich barkach ciężar nieudanego małżeństwa. On walczy z traumą i ogromnym bólem. Nieoczekiwanie ich drogi łączą się ze sobą. Początek tej jakże zaskakujące znajomości raczej do udanych nie należał, ale z czasem zaczęli się ze sobą dogadywać.
Anna zareagowała agresywnie na widok obcego w jej domku. Wystraszyła się i czuła, że za chwilę może wydarzyć się coś złego. Każdy będąc na jej miejscu zareagował by podobnie. Tylko teraz warto zadać sobie pytanie, czy każdy z nas odważyłby się pomóc takiej osobie jak Adam? Jest bezdomnym, a jak wiemy z bezinteresowną pomocą takim ludziom nie jest najlepiej. Są specjalne ośrodki, ale nie każdy potrafi się w takich miejscach odnaleźć. Gdy widzimy taką osobę na ulicy spoglądamy na nią z pogardą i traktujemy obojętnie. Odstrasza nas wygląd i nie ma co ukrywać, również zapach. Kolejny wyłudzacz pieniędzy. Wziął by się lepiej jeden z drugim za robotę. Niestety tak to wygląda. Jednocześnie nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nikt bezdomnym nie staje się bez powodu. Ktoś może stracił swoją rodzinę w dramatycznych okolicznościach. Bankructwo firmy, w którą zainwestowało się wszystkie swoje oszczędności i co za tym idzie pojawiły się długi. Na eksmisji kończąc. Tego typu historii może być znacznie więcej o których nie mamy pojęcia. 
Bardzo dobrze, że taki temat został poruszony w książce. Może dzięki temu zaczniemy inaczej postrzegać ludzi dla których ulica stała się domem. Warto też wziąć przykład z Anny. 

Nawet nie wiecie jak ta dziewczyna mi zaimponowała. To co zrobiła dla Adama było czymś wspaniałym. Nie znała mężczyzny, nie wiedziała kim tak naprawdę jest i jakie może mieć wobec niej zamiary. Zaufała mu bezgranicznie i dostrzegła w nim kogoś wyjątkowego. Czuła też, że coś złego wydarzyło się w jego życiu. Anna nigdy nie czuła się przy kimś tak dobrze. Spędzali ze sobą czas na długich rozmowach o wszystkim i o niczym. Oczywiście sprzedaż domku zeszła na drugi plan. 
Szalenie podziwiam ją za coś jeszcze. W końcu odważyła się zakończyć to jakże "szczęśliwe" małżeństwo. Eryk to typ faceta, którego lepiej omijać szerokim łukiem. Cwaniaczek i egoista. Sądzi, że wszystko i wszystkich można kupić. Nawet własnego syna. 
Pracuje w jednej z lepszych kancelarii prawniczych więc o finanse nie musieli się martwić. Anna jest psychologiem, ale nigdy nie było jej dane pracować w swoim zawodzie chociaż bardzo tego chciała. Kochany mąż oczywiście maczał w tym swoje wypielęgnowane paluszki. Zawsze elegancki, dobrze ubrany i pachnący markowymi perfumami. Po prostu chodzący ideał. Do tego pochodzi z dobrego domu.
Nie chcę nikogo w tym momencie usprawiedliwiać bo Eryk zwyczajnie na to nie zasługuje. Jednak okazuje się, że jego życie nie było usłane różami. W dużej mierze przyczynił się do tego jego ojciec, który miał wobec niego ogromne wymagania. Coś takiego musiało w jakimś stopniu wpłynąć na sposób w jaki się zachowuje. Odnosi się do swojej żony w sposób podły i chamski. Anna jest dla niego tylko pięknym dodatkiem, którym może się pochwalić na firmowych spotkaniach. 
Na szczęście kobieta znalazła w sobie ogromne pokłady siły aby móc uwolnić się od tego wszystkiego. W końcu zacznie normalnie żyć, a przy okazji będzie mogła wreszcie spełniać swoje marzenia. 

Tomasz Betcher zaczarował mnie cudownymi opisami przyrody. Akcja toczy się nad naszym polskim morzem. Jest już po sezonie, więc w spokoju można podziwiać nadmorski krajobraz. To nic, że błękit nieba coraz częściej przykrywają szare chmury, a wiatr bawi się z falami. Ma to swój niepowtarzalny urok i klimat. Mroczny, a zarazem bardzo romantyczny. Samotny spacer po plaży przy dźwiękach szumiącego morza staje się najlepszym lekarstwem na troski różnego kalibru. 

Ostatnio mam szczęście do ciekawie napisanych książek. Czyta się szybko by potem żałować, że to już koniec. W przypadku "Tam gdzie jesteś" chciałoby się znacznie więcej. Jestem zachwycona debiutancką książką Tomasza Betcherta i jeszcze do teraz nie mogę uwierzyć, że autorem tak pięknej opowieści jest mężczyzna. Jest to idealna historia na zbliżający się jesienny czas. Coś ciepłego do picia, kocyk i odpłyniecie tak jak ja. Gwarantuję wam to. 

POLECAM
MOJA OCENA 9/10

piątek, 4 września 2020

MILION NOWYCH CHWIL ( Recenzja )

Autor: Katherine Center
data wydania: 17 lipca 2019
liczba stron: 416
wydawnictwo: Muza










Czytanie krótkiego opisu książki jest dla mnie bardzo ważne. Mam wtedy pewność, że historia w niej opisana trafi w mój gust. W przypadku powieści "Milion nowych chwili" autorstwa Katherine Center tak właśnie było. Swoją uwagę zwróciłam także na rekomendację napisaną przez Ninę Georg. Zaintrygowała mnie bardzo i nie tracąc zbędnego czasu wystartowałam z lekturą. 

Jak wygląda szczęście? Na to pytanie z łatwością mogłaby odpowiedzieć Maggi. Ukończyła prestiżową uczelnię. Lada chwila może otrzymać pracę na której bardzo jej zależy. Od dłuższego już czasu jest w związku z Chipem, który stara się o licencję pilota. Dziewczyna niestety nie podziela jego pasji. Czuje lęk i strach przed lataniem.
Zbliżają się walentynki i Maggi ma nadzieję, że ukochany w końcu poprosi ją o rękę. Tak też się dzieje, ale troszkę w innych okolicznościach o jakich marzyła. Chip zaprasza ją na próbny lot samolotem.
Nieoczekiwanie pogarszają się warunki pogodowe i dochodzi do dramatycznego w skutkach wypadku.

Patrząc na okładkę książki "Milion nowych chwil" można sobie wiele wyobrazić, ale pierwsze co nam przychodzi do głowy to dwoje zakochanych w sobie ludzi cieszących się swoją bliskością. Jednak gdy poznamy bliżej historię Maggi i Chipa już nie będzie tak pięknie i kolorowo. Od razu uspokajam, że całość nie składa się tylko ze smutnych wątków. Elementy optymistyczne również się pojawiają.

Maggie, nasza główna bohaterka jak do tej pory nie miała powodów żeby narzekać na swoje życie. Można powiedzieć, że urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą, a problemy omijają ją szerokim łukiem. Jak jest naprawdę wie tylko ona.
Zatrzymajmy się na moment przy osobie Chipa. Jest przystojnym mężczyzną, którego pasją jest latanie. Niebawem otrzyma licencję pilota. No właśnie, niebawem czyli jeszcze jej nie ma. Od pierwszych stron nie wzbudził we mnie sympatii i strasznie mnie denerwował. Im dalej było jeszcze gorzej. Dobrze wiedział, że jego dziewczyna boi się latać, więc powinien ją zrozumieć. Popis przed ukochaną był ważniejszy.
Nie chcę nikogo oskarżać, ale to on w dużej mierze przyczynił się do dramatu jaki rozegrał się w przestworzach, w którym Maggi doznała tak poważnych obrażeń.
Najpiękniejszy dzień w jej życiu stał się jednym wielkim koszmarem. W jednej sekundzie straciła wszystko: plany, marzenia, a przede wszystkim zdrowie. Na skutek wypadku została sparaliżowana. Jeszcze tak niedawno tryskała energią, a teraz przyszło jej się zmierzyć z zupełnie nową rzeczywistością. Świat, który do tej pory znała stał się dla niej obcy.
Jak może normalnie funkcjonować z myślą, że jej nogi są niesprawne? Cały czas będzie musiała liczyć na czyjąś pomoc. Nawet w najbardziej intymnych sytuacjach. Nie mówiąc już o jakiejkolwiek pracy i założeniu rodziny. W końcu kto by chciał związać się z kaleką. Maggi miała jeszcze maleńką nadzieję, że Chip będzie przy niej w tych trudnych chwilach. Bardzo w tej kwestii się pomyliła.
Na szczęście może liczyć na pomoc rodziny. Chociaż nie zawsze relacje z najbliższymi wyglądały dobrze. Od kilku lat nie ma kontaktu ze swoją siostrą i tak na prawdę nie wie dlaczego wyjechała.
Wiadomość o wypadku sprawia, że niespodziewanie pojawia się w szpitalu. Dzięki niej Maggie zaczyna się uśmiechać. Rozpoczęła też ćwiczenia pod okiem Iana najbardziej gburowatego rehabilitanta w całym szpitalu.
Żeby wrócić do sprawności po tego typu urazach potrzebna jest ogromna dawka siły i determinacji. Nawet najmniejszy objaw poprawy może podnieść na duchu i zachęcić do jeszcze większego wysiłku. Gdy nic takiego nie ma miejsca pojawia się zwątpienie i niechęć. Łatwo w takiej sytuacji wpaść w depresję.
Na szczęście Maggi miała przy sobie osoby, które ją kochają. Wie, że już nigdy nie stanie na nogi, ale za to może innym w tym pomóc.

"Milion nowych chwil" to wyjątkowa książka pod wieloma względami. Wciągnęła mnie już od pierwszych stron i trudno mi było się od niej oderwać. Nie spodziewałam się, że będę miała do czynienia z tak emocjonującą historią. Mamy ich tutaj cały wachlarz. Począwszy od radości kończąc na złości i nienawiści.
Niepełnosprawność to bardzo trudny i zarazem delikatny temat. Pisarka przedstawiła go od strony psychologicznej. Co czuje i jak zachowuje się osoba, która dowiaduje się, że do końca swojego życia będzie musiała poruszać się na wózku inwalidzkim.
"Milion nowych chwil" to kawał dobrej literatury obyczajowej.  Jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości czy warto sięgnąć po książkę to ja szybciutko je rozwiewam. Z tą powieścią po prostu trzeba się zapoznać.
Jest to jak do tej pory najlepsza książka, którą było mi dane w tym roku przeczytać. Zachwyca, wzrusza i daje nadzieję.

POLECAM
MOJA OCENA 9/10



niedziela, 23 sierpnia 2020

PAMIĘTNIK SZEPTUCHY ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 17 czerwca 2020
liczba stron: 520
wydawnictwo: Znak Literanova










Dorota Gąsiorowska to bezapelacyjnie jedna z popularniejszych polskich pisarek. Specjalizuje się głownie w literaturze obyczajowej. Zadebiutowała w 2015 roku książką "Obietnica Łucji". Na ten moment może pochwalić się już sporym dorobkiem twórczym. Każda jej kolejna powieść to zupełnie inna historia, ale tak samo piękna.
Tym razem miałam przyjemność zapoznać się z jej najnowszą książką pod jakże interesującym tytułem "Pamiętnik szeptuchy". Jest to pierwszy tom nowego cyklu "Dni mocy". 

Natasza już od małego zachwycała wszystkich swoją urodą. Z uroczej dziewczynki stała się piękną kobietą. Dlatego też zawód, jaki obecnie wykonuje był jej po prostu pisany. Dzięki swojej matce stała się gwiazdą modelingu. To ona zadbała o karierę córki. Załatwiała intratne kontrakty, sesje u najlepszych fotografów oraz zagraniczne wyjazdy. Te urlopowe również. 
Z czasem dziewczyna czuje się już tym wszystkim zmęczona. Najchętniej zaszyłaby się w jakiejś głuszy aby móc w ciszy i spokoju odpocząć.
Gdy Natasza nie pojawia się na ważnym spotkaniu jej matka wpada w szał. Ona natomiast nie informując nikogo wyrusza w podróż do swojej przyjaciółki mieszkającej na Podlasiu. Pech chciał, że w trakcie jazdy pomyliła kierunki. Na szczęście nie została bez pomocy. Schronienia udziela jej Salma, miejscowa szeptucha.

Obok książek autorstwa Doroty Gąsiorowskiej nie sposób przejść obojętnie. Co pierwsze rzuca się w oczy to przepiękna szata graficzna. Wnętrze też jest atrakcyjne i to bardzo. Ja jestem fanką twórczości tej jakże przesympatycznej pisarki już od dawna i z niecierpliwością oczekuję kolejnych opowieści.
Tak jak wspomniałam we wstępie każda z nich jest inna i to jest w tym wszystkim najbardziej interesujące. Dorota Gąsiorowska dba o to, żeby czytelnicy nie poczuli się znużeni i zaskakuje ich coraz to ciekawszymi pomysłami.
Wątek słowiański z którym mamy do czynienia w "Pamiętniku szeptuchy" jest jednym z nich. Dzięki niemu książka  zyskała na atrakcyjności i ma niepowtarzalny klimat i urok.
Czytając przeniosłam się do czasów gdy wszelkiego rodzaju dolegliwości leczono jedynie za pomocą ziół. Ludzie kultywowali tradycję i żyli zgodnie z przyrodą i cyklami. Odnosili się do siebie z szacunkiem i obce im było pojęcie władzy.
Cała ta słowiańska otoczka nieoczekiwanie zaczęła fascynować Nataszę do tego stopnia, że przypadkowy nocleg w maleńkiej chacie w środku lasu przeobraził się w tygodniowy pobyt.
Bardzo dobrze czuła się w towarzystwie Salmy. Piła wodę prosto ze studni, spała na sienniku ze słomy. Najważniejsze jednak było to, że mogła w końcu poczuć się wolna, a brak zasięgu w telefonie był dla niej zbawienny. Prace domowe, których do tej pory nie wykonywała sprawiły jej ogromną radość. To nic, że na drugi dzień bolały ją wszystkie mięśnie. Na początku nie wiedział co i jak, ale jest pojętną uczennicą, więc dała sobie ze wszystkim radę. Temat dotyczący ziołolecznictwa również ją mocna zaciekawił. Spacerując leśnymi ścieżkami zaczęła inaczej patrzeć na to co ją otacza. Żałowała, że do tej pory przyroda i natura była dla niej obojętna.
W trakcie jednej z wędrówek natrafiła na studnię. Krąży na jej temat pewna legenda, którą Natasza chciałby poznać.
Wszystko co dobre szybko się kończy. Czas wrócić do rzeczywistości. Na pożegnanie Salma wręcza dziewczynie pamiętnik z symbolem jaskółek na okładce. Autorką zapisków jest niejaka Milda. Staruszka dziwnie się przy tym zachowywała. Zastanawiające jest też to, dlaczego taki prezent otrzymała właśnie ona.
Natasza chciałaby jeszcze wrócić do miejsca, które tak bardzo ją odmieniło. Ma ku temu kilka ważnych powodów. Tylko czy będzie jej to dane?
Na co dzień mieszka w Warszawie, ale ze względu na liczne podróże mało przebywa we własnym mieszkaniu. Żyje na walizka i w ciągłym stresie. W dużej mierze to Elżbieta, jej matka przyczyniła się do tego, że została modelką. Zaprowadziła małą Nataszkę na pierwszy casting. Potem były kolejne i tak to się zaczęło. Teraz kontroluje ją na każdym kroku. Jest apodyktyczną i bezkompromisową osobą, której się nie odmawia. Nie dostrzega, że jej córka nie jest szczęśliwa. Zresztą nigdy nie była. Nie ma wspomnień ze szkolnych lat, koleżanek też w tym czasie nie miała. O podwórkowych zabawach nawet nie było mowy. Zwyczajnie matka okradła Nataszę z dzieciństwa i zrobiła jej tym ogromną krzywdę. Niby chciała dla niej jak najlepiej, ale jakim kosztem to uczyniła. Widać też, że Elżbieta coś przed nią ukrywa.
Dorota Gąsiorowska bardzo dokładnie przedstawiła kulisy zawodu modelki. Okazuje się, że nie jest to lekka i przyjemna praca. Trzeba wiele poświęcić i z wielu rzeczy zrezygnować żeby osiągnąć sukces w tej branży. Młode, zagubione dziewczyny mogą szybko wpaść w pułapkę. Stają się w tedy pionkami w tej nieczystej grze. Są wykorzystywane na różne sposoby co może niejednokrotnie doprowadzić do tragedii. Modeling to nie tylko blask fleszy i modne ubrania. To także różnego rodzaju niebezpieczeństwa przed którymi trudno jest się obronić gdy lada moment marzenie o wielkiej karierze może się spełnić.
Bardzo dobrze, że taka problematyka została poruszona w książce.

W "Pamiętniku szeptuchy" stykają się ze sobą dwa światy: teraźniejszy i przeszły. Zachwyciły mnie fragmenty z pamiętnika Mildy. Szczególną uwagę zwróciłam na słownictwo. Zostały napisane cudowną, staropolską polszczyzną. Przedstawiona w nich została historia miłosna dwojga zakochanych w sobie ludzi. Piękna i wzruszająca.
Nie dziwię się, że Natasza zapragnęła bardziej się w nią wgłębić. W tym celu wyjechała do Wilna. Razem z nią mogłam pospacerować starymi uliczkami tego jakże pięknego miasta. Jak już zapewne wiecie uwielbiam miejsca z duszą.

Oprócz Nataszy i jej matki w książce pojawiają się inne postaci. Nie mniej ciekawe. Bardzo interesującą osobą jest Joachim, malarz mieszkający na uboczu. On też skrywa w sobie jakieś tajemnice. Kolejnym męskim bohaterem jest Aleks, fotograf z ogromnym talentem. Spieszę z informacją, że pisarka nie zapomniała o wątku miłosnym.
Jest też Olga, bratanica Joachima. Natasza poznała ją w trakcie jednego ze spacerów. Od razu znalazły wspólne tematy do rozmów  i bardzo się polubiły.

"Pamiętnik szeptuchy" to jedna z ciekawszych książek Doroty Gąsiorowskiej. W trakcie lektury delektowałam się każdą jej stroną. Nie jest cienka, więc czytanie może trwać troszkę dłużej. Ja potraktowałam to jako dodatkową zaletę. Jest to cudownie napisana opowieść o losach Nataszy, która tak na prawdę nie miała w życiu lekko. Niby ma wszystko, a brakuje jej tej jednej najważniejszej rzeczy. Miłości. Relacje z matką nie należą do łatwych, do tego dorzucić trzeba rodzinne tajemnice, które wychodzą na jaw. Oczywiście nie brakuje w niej również pięknych i wzruszających momentów. W końcu pisarska jest w tym mistrzynią. No i te opisy przyrody, które zasługują na ocenę celującą.
Zwykły pech sprawił, że  Natasza trafiła do chaty Salmy, ale ja uważam, że było to przeznaczenie.
Jestem strasznie ciekawa jak potoczą się dalsze losy dziewczyny, która w końcu zdecydowała się zawalczyć o sobie i swoje marzenia. Mogę być pewna, że wy też będziecie gdy przeczytacie "Pamiętnik szeptuchy" do czego gorąco was zachęcam.

POLECAM:
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



środa, 5 sierpnia 2020

SŁONECZNA PRZYSTAŃ ( Recenzja )

Autor: Agnieszka Krawczyk
data wydania: 26 kwietnia 2017
liczba stron: 600
wydawnictwo: Wydawnictwo Filia










Wstęp do recenzji "Słonecznej przystani" będzie krótki. Jest to trzecia część cyklu Czary Codzienności autorstwa Agnieszki Krawczyk. Drugi tom skończył się w tak emocjonującym momencie, że o jakiejkolwiek przerwie w  lekturze nie było mowy.

My kobiety posiadamy pewien dar. Zwie się on kobiecą intuicją. Agata czuła, że któregoś dnia do drzwi Willi Julia zapuka ktoś z rodziny ojca Tosi. Do Zmysłowa zawitał Tomasz Halicki, przyrodni brat dziewczynki z zamiarem odebrania dziecka.
Walka o dom i tereny do niego przylegające rozgorzała na dobre. Sytuacja jest trudna, ale nie bez wyjścia. Każdy pomysł i dobra rada jest na wagę złota. W tej sprawie dziewczyny mogą liczyć na pomoc i wsparcie ze strony sporej grupki wiernych przyjaciół.
Daniela w dalszym ciągu odczuwa skutki wypadku. Nagłe problemy z sercem zaczynają ją niepokoić. Można to zgonić na stres i nerwy bo nie zawsze tego typu objawy świadczą o tym, że z naszym zdrowiem coś jest nie tak. Za tego typu dolegliwości może odpowiadać również... miłość.
Skoro mowa o uczuciach druga z sióstr ma w tej kwestii spory problem, z którym musi poradzić sobie sama. Nikt za nią nie zdecyduje czy kocha, a może jednak lubi.
Całe Zmysłowo czeka na ślub Piotra i Marzeny. Uroczystość już dawno zyskała miano wydarzenia roku. Tylko czy w ogóle się odbędzie? Oto jest pytanie.
Przygotowania do wernisażu prac Ady dobiegają końca. Agata zadbała o wszystko i ma nadzieję, że nie dojdzie do żadnego skandalu. Chociaż ma ku temu spore obawy. Chciałaby, żeby wystawa zakończyła się sukcesem, a talent jej zmarłej mamy został w końcu w odpowiedni sposób doceniony.

Dzięki książce "Słoneczna przystań" mogłam ponownie odwiedzić Zmysłowo, urocze górskie miasteczko. Urzekło mnie tak samo jak Agatę i Danielę. W trzeciej części również nie zabrakło bajkowych opisów przyrody, które są mocnym punktem całego cyklu.
Początek książki szalenie mnie zaciekawił. W dużej mierze przyczyniła się do tego postać Tomasza Halickiego. Mężczyzna jest bogaty i sądzi, że wszystko i wszystkich można kupić. Jednak nie tędy droga. Na szacunek i miłość trzeba sobie zasłużyć. Pieniądze tutaj w niczym nie pomogą.
Jego chorych intryg lepiej nie będę komentować bo użyłabym zbyt dużej ilości niecenzuralnych słów. W głowie się nie mieści, że można być tak kłamać i udawać przed kimś kogoś innego. Wykorzystując przy tym niewinne dziecko.
Siostra Tomasza też jest siebie warta. Ją także zaślepiły zera na koncie. Nawet bym powiedziała, że jest jeszcze gorsza od swojego rodzonego braciszka.
Ta dwójka wniosła sporo do całej tej historii. Oboje mają swój cel aby uprzykrzyć siostrom życie.
Poprzednie części cyklu przeczytałam dość szybko. Byłam pewna, że " Słoneczna przystań" również przypadnie mi do gustu. Początek zasugerował mi, że akcja nabierze rozpędu, ale stało się zupełnie inaczej. Wszystko w jednej chwili stanęło w miejscu i poczułam się lekko znużona.
Po chwili postanowiłam dać książce szansę. Na szczęście od połowy coś zaczęło się dziać.
Takie stopniowanie napięcia chyba było celowe bo później nie mogłam oderwać się od lektury.
Oprócz wspomnianego wcześniej Tomasza i jego siostry czytelnik ma okazję poznać jeszcze kilku innych bohaterów, których nie było we wcześniejszych tomach.
Zachwyciła mnie postać pani Lucyny, emerytowanej prawniczki o wielkim sercu. Cudowna kobieta, która pomaga wszystkim bez wyjątku. I jest to pomoc bezinteresowna.

"Słoneczna przystań" to idealna propozycja na lato. Takie książki aż się proszą o  wyjątkową otoczkę. Plaża, taras w ogrodzie to idealne miejsca żeby móc zrelaksować się przy lekturze.
W powieści nie zabrakło pięknych i wzruszających momentów, a pisarka w dalszym ciągu zachwyca poprawnością językową. No i ten sielski klimat, który uwielbiam.
Jeśli jeszcze zastanawiacie się czy sięgnąć po cykl Czary Codzienności zachęcam was do tego. Historia Agaty, Danieli, Tosi oraz pozostałych bohaterów z pewnością przypadnie wam do gustu.
Jest to cudowna opowieść o prawdziwej miłości do drugiego człowieka. Czasami życie rzuca nam kłody pod nogi, ale wspólnymi siłami można je szybko podnieść. I właśnie o tym jest ta książka.
Bądźmy dla siebie serdeczni, a wszystko co nas otacza od razu zrobi się piękniejsze.



POLECAM
MOJA OCENA 7/10



środa, 22 lipca 2020

PRZYJACIELE I RYWALE ( Recenzja )

Autor: Agnieszka Krawczyk
data wydania: 28 września 2016
liczba stron: 600
wydawnictwo: Wydawnictwo Filia









Jestem osobą, która nie rzuca słów na wiatr. Tak jak pisałam w recenzji "Sióstr" tak też zrobiłam. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i natychmiast rozpoczęłam swoją czytelniczą przygodę z drugim tomem cyklu Czary Codzienności autorstwa Agnieszki Krawczyk. Tytuł "Przyjaciele i rywale" bardzo mnie zaintrygował. Byłam też ciekawa jak potoczyły się dalsze losy Agaty, Danieli i Tosi oraz pozostałych bohaterów. 

W Zmysłowie lato w pełni. W powietrzu unosi się cudowny łąkowy aromat. Słoneczne dni przeplatane są burzowymi. Agata wraz z Danielą szybko zaaklimatyzowały się w nowym miejscu. Wspólnymi siłami udało im się wyremontować dom, a sklepik stał się herbaciarnią o oryginalnej nazwie Trzy siostry i Trzy koty. Skąd się w niej znalazł zwierzęcy akcent tego nie zdradzę. 
Daniela chwilowo zawiesiła swoją karierę w dyplomacji i zajęła się tłumaczeniem książki. W międzyczasie odkryła w sobie pasję do gotowania. Jej dania i desery szybko stały się kulinarnymi hitami. 
Natomiast Agata wpadła na pomysł zorganizowania plenerowej wystawy obrazów swojej zmarłej matki. Trzeba ją tylko dobrze zareklamować. Pomaga im w tym Jakub, a Daniela ma pełnić rolę asystentki. W trakcie jednego z ich spotkań dochodzi do dramatycznego w skutkach wypadku. Gdyby tego było mało do Agaty docierają plotki, że nieopodal ich domu ma zostać wybudowany kompleks z termami. Niestety to nie koniec problemów. Nieznany ojciec Tosi zostaje odnaleziony. Odkrycie tej tajemnicy nie napawa optymizmem.
Filipa w życiu Agaty już nie ma. Została sama i na razie nie ma zamiaru angażować się w kolejny związek. Miłość jednak rządzi się swoimi prawami czy chcemy tego, czy nie. 

Dzieje się w tym Zmysłowie, a miało być cicho i spokojnie. Śmiem stwierdzić, że "Siostry" to był wstęp do całej tej historii. W drugiej części cyklu Czary Codzienności akcja nabiera rozpędu i zrobiło się bardziej emocjonująco. Mój  poziom ciekawości rósł z kolejną przeczytaną stroną.
Na początku nic na to nie wskazywało, że w życiu sióstr zagości strach i niepokój. Mieszkały we trójkę, interes z herbaciarnią wypalił. Czuły się dobrze w nowym miejscu i w swoim towarzystwie. Czyżby zachłysnęły się szczęściem?
Nad domem Agaty, Danieli i Tosi pojawiły się czarne chmury. Maczała w tym palce szanowna pani burmistrzowa i jej szalony pomysł z termami. Jest strasznie dwulicową osobą, którą nic ani nikt nie zatrzyma. Dojdzie do celu nawet po przysłowiowych trupach. Dużym plusem było dla mnie to, że autorka zdecydowała się na szersze przedstawienie drugoplanowych bohaterów. Na temat osoby pani Trzmielowej nie będę już więcej pisać bo to zła kobieta była. Za to bardzo dużo w moich oczach zyskał Jakub. Mężczyzna ma trudny charakter. W przeszłości stało się coś, co znacznie wpłynęło na sposób jego zachowania i jak odnoś się do drugiego człowieka. Na chwilę obecną tylko Daniela odważyła się stanąć z nim do walki na słowa. I nawet nieźle jej to wychodzi. Nie powiem, ale wyjątkowo zaciekawił mnie wątek tej dwójki.
A propos Danieli. Dziewczynie chyba służy wiejskie powietrze bo bardzo się zmieniła. Po dodatkowych kilogramach nie ma już śladu. Poczuła się w końcu piękną i atrakcyjną kobietą. Nie wie, że swoim obecnym wyglądem przyciąga męskie spojrzenia. Siostry Agaty nie da się nie lubić. Mówi to co myśli i w kilku przypadkach można potraktować to nawet jako jedną z jej zalet. A ma ich znacznie więcej.
Problem Agaty z termami to pikuś w porównaniu z tym co dane było jej odkryć odnośnie ojca Tosi. Takiego obrotu spraw nikt się nie spodziewał, że włośnie TEN mężczyzna znał jej zmarłą matkę. To co o niej usłyszała nie było lekko mówiąc miłe. Zdaje sobie sprawę z powagi całej tej sytuacji i ma przeczucie, że najgorsze dopiero przed nimi.

Agnieszka Krawczyk w dalszym ciągu trzyma wysoki poziom. "Przyjaciele i rywale" to książka przy której spędziłam bardzo miło czas. Emanuje od niej  niewyobrażalna ilość dobrych emocji i trudno jest się od niej oderwać. Agnieszka Krawczyk z pisarki stała się w wróżką, która słowem pisanym zaczarowała codzienność.
Miłość miedzy siostrami pogłębia się jeszcze bardziej i można ją odczuć na każdym kroku. Wspierają się wzajemnie szukając róznorakich rozwiązań żeby raz na zawsze pozbyć się wszystkich problemów jakie ich dosięgły. A stało się to wręcz lawinowo.
Zmysłowo nadal mnie zachwyca swoim pięknem, a herbaciarnia powaliła mnie na kolana. Lokal tłumnie odwiedzają miejscowi jak i turyści. Przyczyniła się do tego rewelacyjna kuchnia Danieli oraz nietypowy wystrój. Wielka szkoda, że to fikcyjne miejsce. Chociaż warto się zainspirować i stworzyć coś swojego na wzór Trzech sióstr i Trzech kotów. Sukces murowany.
Pisząc recenzję na temat pierwszego tomu zapomniałam wspomnieć, że na samym końcu książki znajdziemy kilka przepisów kulinarnych. Tak samo jest w drugiej części.
Podsumowując, po takim zakończeniu warto a raczej trzeba zapoznać się z dalszym ciągiem. Coś czuję, że będzie to taka wisienka na torcie.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

niedziela, 19 lipca 2020

SIOSTRY ( Recenzja )

Autor: Agnieszka Krawczyk
data wydania: 2 marca 2016
liczba stron: 512
wydawnictwo: Wydawnictwo Filia









W listopadzie ubiegłego roku miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu autorskim Agnieszki Krawczyk. Pani Agnieszka jest przesympatyczną i ciepłą osobą. W interesujący sposób opowiadała jak wygląda jej praca nad pisaniem, skąd czerpie pomysły. Zdradziła także kilka faktów z życia prywatnego. Nawet nie wiecie jak mi głupio bo ja jeszcze nie przeczytałam żadnej jej książki. Wstyd ogromny.

Praca w korporacji to nie przelewki. Z pewnością coś na ten temat może powiedzieć Agata. Bardzo dobrze wykonuje swoje obowiązki, ale w dalszym ciągu nie otrzymała upragnionego awansu. Od pewnego czasu jest w związku z Filipem. Kocha go i chciałaby założyć z nim rodzinę. No właśnie, rodzina. Jest to dla Agaty dość delikatny temat. Gdy była małą dziewczynką została porzucona przez matkę. Wychował ją ojciec wraz z Teresą, drugą żoną. Kobieta miała jeszcze córkę, Danielę z poprzedniego związku. Dziewczynki szybko nawiązały ze sobą nić porozumienia i stały się sobie bardzo bliskie.
Nie był to dla całej tej czwórki łatwy okres w życiu, ale udało im się stworzyć coś pięknego.
Pewnego dnia Agata odbiera telefon od tajemniczego mężczyzny z informacją o śmierci biologicznej matki. Uroczystość pogrzebowa ma odbyć się w Zmysłowe, małym górskim miasteczku niedaleko Krakowa. Niedowierzanie i szok to idealne słowa opisujące stan w jakim znalazła się Agata po tym co było dane jej usłyszeć. Ma pożegnać się na zawsze z osobą, której tak naprawdę nie znała.
Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw decyduje się na wyjazd. W tych trudnych dla niej chwilach może liczyć na pomoc i wsparcie Danieli. Po przybyciu na miejsce dowiadują się, że ktoś na nie czeka. Mama Agaty miała jeszcze jedną córkę. Tosia to dziewięcioletnia dziewczynką o której istnieniu nie miały pojęcia. Takiego obrotu spraw żadna z nich się nie spodziewała. Musiały podjąć decyzję co robić dalej. Zostać w Zmysłowie, czy wyruszyć w drogę powrotną do Krakowa we trójkę.

Przez tego okropnego wirusa wszystkie biblioteki na pewien czas zostały zamknięte. W takiej sytuacji ratunkiem był dla mnie domowy księgozbiór. Na półce stały sobie niewinnie książki Agnieszki Krawczyk. Na początek postanowiłam sięgnąć po "Siostry", pierwszą część cyklu Czary codzienności.
W tym miejscu mogę napisać tylko jedno. Żałuję, że poczyniłam to dopiero teraz. Już sam opis zasugerował mi, że będzie to książka dla mnie. Gdy bardziej wgłębiłam się w treść zwyczajnie straciłam poczucie czasu, a historia Agaty pochłonęła mnie bez reszty. Oczywiście przyczyniło do tego kilka elementów.
Z pewnością na uwagę zasługuje miejsce akcji. Pisarce udało się stworzyć coś naprawdę wyjątkowego. Sama mam sentyment do małych miasteczek, a Zmysłowo właśnie takim jest. Cudowne opisy przyrody tylko potęgują jego wyjątkowość i sielski klimat. Łąki pełne kwiatów, latające motyle i nocne koncerty świerszczy. Jest to idealne miejsce dla osób szukających ciszy i spokoju. Miłośnicy górskich wędrówek również będą zadowoleni.
W książce zachwyciło mnie nie tylko piękno przyrody. Uwielbiam stare domy. Mają w sobie coś takiego, że przyciągają mnie jak magnez. Mama Agaty właśnie w takim mieszkała. Wszystko co stare w moich oczach staje się piękne i wartościowe. Ostatnio bardzo modne stało się odnawianie mebli i taki wątek pojawił się w książce. Czasami z niczego można stworzyć coś, co wyróżni nas od innych. Julia, jedna z bohaterek właśnie czymś takim się zajmuje. Robi to w dość oryginalny sposób, ale gdy pomieszczenie zostanie odpowiednio zaprojektowane nawet kanapa w różowe flamingi będzie pasować do reszty idealnie.
Pisarka wykreowała sporą grupkę ciekawych postaci. Historię Agaty już wam pokrótce przedstawiłam. Po pogrzebie miała zamiar wrócić do Krakowa i zająć się swoimi sprawami. Kobieta ma pewien problem. Otóż w pewnych sytuacjach zachowuje się tchórz. Nie potrafi o siebie zawalczyć. Jest jednym z lepszych pracowników, ale jej starania nie są doceniane. Powinna w końcu  wygarnąć wszystko szefowi. Związek z Filipem nie należy do udanych. W tej kwestii również nie może się przemóc i podjąć w końcu jakąś decyzję. Brnąć w to dalej czy dać sobie spokój. Jest atrakcyjną kobietą więc z pewnością nie będzie miała problemu ze znalezieniem odpowiedniego mężczyzny, który będzie ją kochał. Gdy czytałam książkę w pewnych momentach zrobiło mi się jej tak po ludzku żal. Dzieciństwo Agaty dalekie było od ideału. Niby ojciec robił wszystko żeby niczego jej nie brakowało, ale jednak odejście biologicznej matki zrobiło swoje. Wzruszyły mnie bardzo fragmenty opisujące lata szkolne. Była wyśmiewana przez rówieśników i nie ma co się dziwić, że dorosła już Agata jest jaka jest. Nawet przez chwilę nie sądziła, że wyjazd do Zmysłowa aż w tak dużym stopniu wpłynie na jej życie.
Daniela, przyrodnia siostra Agaty mieszka za granicą. Marzy o pracy w dyplomacji. Ma na swoim koncie wiele ukończonych kursów i szkoleń, ale w dalszym ciągu chce pogłębiać swoją wiedzę. Od dłuższego już czasu zmaga się z nadwagą. Kilka razy stała się z tego powodu ofiarą niewybrednych żartów i komentarzy. Kobiecie trudno było zaakceptować swój wygląd, ale mimo wszystko stara się być sobą. Jest inna od Agaty. Mówi to co myśli i nie boi się  ponieść konsekwencji. Dla niej przyjazd na prowincje również stał się początkiem zmian.
Siostry nie mogły zostawić dziesięcioletniej dziewczynki bez opieki skoro stały się dla niej najbliższą rodziną. Przeprowadzka do Krakowa na ten moment nie wchodziła w grę. Dziecko ma szkołę, a co najważniejsze mieszkała w Zmysłowe razem z mamą. Przecież nie opuści z dnia na dzień rodzinnego domu. Agata i Daniela musiały w jakiś sposób rozwiązać ten problem.
Tosia okazała się być bardzo mądrą dziewczynką. Może chwilami mówiła za dużo, ale przecież to tylko dziecko. W szybkim tempie stała się ulubienicą swoich przyrodnich sióstr.
Skoro we trójkę mają mieszkać w Zmysłowe Agata ma zamiar wykorzystać okazję i dowiedzieć się jak najwięcej na temat swojej zmarłej mamy. Okazuje się, że Ada była malarką. Posiadała ogromny talent, a jej obrazy przedstawiające głównie przyrodę były prawdziwymi dziełami sztuki. Prowadziła również kiosk z pamiątkami o uroczej nazwie Sklepik pod bzami. Często był odwiedzany przez turystów. Siostry wpadają na pomysł żeby go reaktywować. Chcą go także udoskonalić powiększając asortyment. W przyszłości może powstanie coś na wzór herbaciarni, kto wie.
Agatę gryzie coś jeszcze. Zastanawia się co się stało z ojcem Tosi i kto nim jest. Ma zamiar go odnaleźć.
Nowe obywatelki Zmysłowa mogły liczyć na pomoc i wsparcie innych mieszkańców tej jakże uroczej miejscowości. Wspomniana wcześniej Julia była ich sąsiadką. W przeszłości przyjaźniła się z mamą Agaty. Częstym ich gościem stał się pan Wilk, miejscowy weterynarz i fan literatury kryminalnej. Poznały także Piotra, przewodnika górskich wycieczek. Kolejną osobą była Monika, młoda mama, która z chęcią dorabiała sobie w sklepiku.
W książce nie zabrakło tzw. czarnych charakterów. Z pewnością zaliczyć do nich można panią Trzmielową, żonę burmistrza. Jakub, brat Moniki też nie zrobił na nich dobrego wrażenia. Chociaż w tym przypadku z negatywną oceną chyba się troszkę pospieszyły.
Takie małe społeczności mają to do siebie, że wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, a plotki roznoszą się w tempie błyskawicznym. Naszym siostrom w niczym to nie przeszkadzało. Pokochały Zmysłowo i czuły się doskonale w nowym miejscu.

"Siostry" autorstwa Agnieszki Krawczyk to idealna książka na lato. Cieszę się bardzo, że mogłam ją czytać właśnie teraz. Nie przeczę, że chwilami była zbyt cukierkowa, ale w żadnym stopniu nie zniechęciło mnie to do dalszej lektury. Po przeczytaniu ostatniego zdania od razu pobiegłam do półki po drugą część. "Siostry" to ciepła opowieść o dwóch dorosłych kobietach i jednej dziesięcioletniej dziewczynce. Autorka opisała w cudowny sposób relacje między siostrami. Przedział wiekowy oraz zupełnie inny kod genetyczny nie miał tutaj nic do gadania. Połączyła je ze sobą miłość do drugiego człowieka.
Z tego miejsca nie pozostaje mi nic innego jak tylko zachęcić was do sięgnięcia po książkę. I już teraz mogę napisać, że niebawem na blogu pojawią się opinie na temat pozostałych tomów z cyklu Czary codzienności.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10


czwartek, 25 czerwca 2020

PRZYSŁUGA ( Recenzja )

Autor: Beata Dmowska 
data wydania: 19 lutego 2020
liczba stron: 352
wydawnictwo: HarperCollins











Ponad rok temu miałam przyjemność poznać twórczość Beaty Dmowskiej dzięki jej debiutanckiej powieści "Spadek". Dobrze pamiętam swój zachwyt nad historią Natalii, która odziedziczyła dworek po śmierci swojego dziadka. Zakończenie wskazywało, że będzie ciąg dalszy. "Przysługa" właśnie jest tą jakże wyczekiwaną przez mnie kontynuacją. Byłam niezmiernie ciekawa dalszych losów kobiety, która zdecydowała się na tak wielkie zmiany w swoim życiu. 

Natalii udało się już wyremontować część Romanówki i lada dzień będzie mogła zaprosić do niej pierwszych urlopowiczów. Stworzenie pensjonatu okazało się bardzo dobrym pomysłem. Zresztą sama przeprowadzka na wieś również. Kobieta stara się już nie wracać do wydarzeń, które miały miejsce w dworku. Teraz liczy się tu i teraz. Dobrze czuje się wśród przyrody i zwierząt. Relacje z córką także uległy znacznej poprawie.
Do Dąbrówki na kilka dni urlopu przyjeżdża z Norwegii Karolina, bliska przyjaciółka Natalii. W planach miały błogie lenistwo. Jednak historia ze skarbem babci Zofii stała się znacznie ciekawsza. Jest ukryty gdzieś w ziemi, a wykopać go będzie można dopiero 30 czerwca. Gdy nadchodzi właśnie ten dzień cała kobieca trójka wyrusza na jego poszukiwanie. Zgodnie z ruchem wskazówek zegara słonecznego odnajdują miejsce i zaczynają kopać. Po chwili doznały ogromnego szoku. Otóż skarb nie przypominał drogocennych klejnotów. Był ludzkim szkieletem. Pada wiele pytań na które trudno znaleźć odpowiedzi. Do akcji wkracza policja
Gdyby tego wszystkiego było mało na drugi dzień znika bez śladu Marta, córka Natalii. Natychmiast zaczynają się poszukiwania. Tym bardziej, że zaginięcie może mieć coś wspólnego z wykopanym szkieletem. Niewykluczone, że mogło dojść do morderstwa, a osoba która tego dokonała przebywa na wolności. 

Z ogromną dozą zainteresowania czekałam na to, co tym razem wymyśliła autorka. Czym zaskoczy swoich czytelników? A może pojawi się jakiś nowy bohater? 
Z miłą chęcią wróciłam jeszcze raz do Dąbrówki. Uwielbiam klimat tego typu miasteczek. Zresztą sama wybrałabym się na urlop do takiego pensjonatu jak Romanówka. Cisza, spokój, świeże powietrze. Nic tylko odpoczywać. Mówimy, że na wsi nic się nie dzieje. Wieje nudą. A jednak nie ma co posługiwać się stereotypami. W Dąbrówce dzieje się dużo, aż za dużo. 
Nieczęsto we własnym ogrodzie można wykopać ludzki szkielet. Natalii to się niestety udało. Kobieta i tak już przeszła w swoim życiu wiele. Myślała, że w końcu będzie mogła powiedzieć, że jest szczęśliwa i problemy zaczęły ją omijać. A tu proszę. Zachciało jej się zabawy w poszukiwaczy skarbów to teraz ma. Na domiar złego nie wie co się stało z jej własnym dzieckiem. Rano dziewczyna wybrała się jak zwykle na konną przejażdżkę. Koń wrócił, ale bez Marty. Natalia zaczyna analizować słowa córki, które wypowiedziała przed wyjściem z domu. Wspomniała coś o jakiejś przysłudze. Jaka przysługa i komu miałaby ją wyświadczyć? O co w tym wszystkim chodzi? Policja robi co tylko może żeby jak najszybciej odnaleźć zaginioną. Natalia nie ma zamiaru bezczynnie siedzieć i na własną rękę zaczyna śledztwo. Angażując przy tym swoją przyjaciółkę.
Kobiety nie boją się niczego. Momentami w trakcie lektury pojawiał się uśmiech na mojej twarzy. Matka zrobi dla własnego dziecka wszystko. Nawet zaryzykuje własnym życiem. Bardzo mocno trzymałam kciuki za pozytywny finał poszukiwań. Bardzo dobrze, że Beata Dmowska poruszyła w swojej książce własnie taki problem. Ja na szczęście nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji jak Natalia, ale wiem, że zaginięcie bliskiej osoby to wstrząs dla całej rodziny. Jest wiele instytucji, które proponują wszelaką pomoc. Pisarka pokazała także jak wygląda cała procedura zaraz po zgłoszeniu zaginięcia. Czasami w takich sytuacjach tracimy cierpliwość bo sądzimy, że wypełnianie papierków nie jest w takim momencie najważniejsze. Emocje zwyczajnie biorą górę.
Miłośnicy historii z pewnością będą zadowoleni gdy sięgną po "Przysługę". Otóż w książce pojawił się bardzo ciekawy wątek dotyczący zaginionych dzieł sztuki. Beata Dmowska podeszła do tego tematu bardzo profesjonalnie. Czytając można dowiedzieć się wielu interesujących faktów. 
Kolejną godną uwagi kwestią jest zatrudnianie obcokrajowców. Jak wiemy w dzisiejszych czasach staje się to normą. Moim zdaniem każdy człowiek zasługuje na godne warunki pracy oraz wynagrodzenie bez względu na to z jakiego kraju pochodzi i jaki ma kolor skóry.
"Przysługa" to nie tylko trudne tematy, ale także przedstawiony w fantastyczny sposób obraz prawdziwej przyjaźni. Natalia może liczyć na Karolinę w każdej sytuacji. Nawet w tej bez wyjścia. Były momenty, że Karolina troszkę zaczynała mnie denerwować, ale szybko zostało jej to wybaczone. Ma pecha Natalia, nie ma co się oszukiwać.

Podsumowując "Przysługa" to trzysta pięćdziesiąt dwie strony dobrej literatury obyczajowej. Chociaż tak naprawdę jest to książka z elementem kryminalnym. I to bardzo dobrze napisanym. Do samego końca nie wiadomo co się tak naprawdę stało i kto dokonał tak straszliwej zbrodni. Nie mówiąc już o zaginięciu.
Coś mi się wydaje, że to jeszcze nie koniec opowieści o Natalii Karolczuk. W związku z tym nie pozostaje nic innego jak oczekiwać trzeciego tomu bo pisarka w dalszym ciągu trzyma wysoki poziom.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: