Autor: Monika Orłowska
data wydania: 26 lipca 2016
liczba stron: 320
wydawnictwo: Replika
Pola, łąki, spokój i ta niewyobrażalna cisza, która od czasu do czasu jest przerywana przez ptasi świergot gdzieś między gałęziami drzew. To klimat, który wprost uwielbiam. Dlatego też byłam pewna, że książka Moniki Orłowskiej "U Pana Boga pod gruszą" przypadnie mi do gustu.
Helena to przemiła pani, która prowadzi gospodarstwo agroturystyczne. W takich miejscach odpoczywa ciało oraz dusza. Nasza główna bohaterka ma swoje sposoby jeśli chodzi o leczenie duchowych dolegliwości. Rozmowa z drugim człowiekiem, wysłuchanie tego co ma do powiedzenia. Zwykłe milczenie również może wiele w tym przypadku zdziałać. Ale jest jeszcze coś. Modlitwa.
Książka składa się z ośmiu rozdziałów, w których poznajemy tzw. życiowych rozbitków. Tak to już jest gdy tratwa, którą mozolnie budowaliśmy rozbija się o wzburzone fale życia. Uratować nas może tylko dopłynięcie do brzegu. Tym brzegiem okazała się Nowa Biała. Wieś, gdzie czas stanął w miejscu.
Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że będziemy mieli do czynienia z kolejną książką z działu tych lekkich i przyjemnych. Niby tak jest, ale nie do końca. Jednak jest coś, co ją wyróżnia. Już na samym początku pojawia się zaskoczenie w postaci słów modlitwy. Jest nią Koronka do Miłosierdzia Bożego. Co niektórzy mogą być zaciekawieni, ale inni mogą zareagować zupełnie inaczej i odłożą książkę na półkę. Jak wiemy temat wiary najczęściej poruszany jest w literaturze chrześcijańskiej, ale są i takie książki, w których religijność bohaterów wpleciona jest w główną historię. Tak właśnie jest w książce Moniki Orłowskiej "U Pana Boga pod gruszą". Spotkałam się już kilkakrotnie z tego typu książkami i osobiście nie mam na ich temat negatywnego zdania. Podobały mi się i tak dzieje się i tym razem.
Było sielsko jak to na wsi, a moja wyobraźnia działała na pełnych obrotach. Poznałam przemiłych ludzi. Tomasz, dopiero co wyszedł z więzienia i oswaja się z wolnością. Bożena, dzielna kobieta, która samotnie wychowuje swoje chore dziecko. Franek, uroczy pan, który cierpi na wadę wymowy. Wszyscy razem stworzyli fajną grupę ludzi, których nie mogłam nie polubić.
Gospodarstwo agroturystyczne w Nowej Białej to wyjątkowe miejsce, które sama chętnie bym odwiedziła. Mogę tylko żałować, że jest to fikcja stworzona dla potrzeb książki, a może się mylę. Gdzieś za górami za lasami jest taka oaza spokoju gdzie można wypić mleko prosto od krowy, usiąść na ławeczce pod gruszą i pomyśleć. Porozmawiać z drugim człowiek wiedząc że cię wysłucha. Doradzi, rozbawi, a nawet skrytykuje.
Właśnie z tego typu historią mamy do czynienia w książce Pani Moniki. Ja poznając losy poszczególnych osób spędziłam bardzo miło czas. I niech nikogo nie zrazi fakt, że poruszony został w niej temat wiary. Bo przecież wiara czyni cuda, prawda?
POLECAM
MOJA OCENA 8/10
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Helena to przemiła pani, która prowadzi gospodarstwo agroturystyczne. W takich miejscach odpoczywa ciało oraz dusza. Nasza główna bohaterka ma swoje sposoby jeśli chodzi o leczenie duchowych dolegliwości. Rozmowa z drugim człowiekiem, wysłuchanie tego co ma do powiedzenia. Zwykłe milczenie również może wiele w tym przypadku zdziałać. Ale jest jeszcze coś. Modlitwa.
Książka składa się z ośmiu rozdziałów, w których poznajemy tzw. życiowych rozbitków. Tak to już jest gdy tratwa, którą mozolnie budowaliśmy rozbija się o wzburzone fale życia. Uratować nas może tylko dopłynięcie do brzegu. Tym brzegiem okazała się Nowa Biała. Wieś, gdzie czas stanął w miejscu.
Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że będziemy mieli do czynienia z kolejną książką z działu tych lekkich i przyjemnych. Niby tak jest, ale nie do końca. Jednak jest coś, co ją wyróżnia. Już na samym początku pojawia się zaskoczenie w postaci słów modlitwy. Jest nią Koronka do Miłosierdzia Bożego. Co niektórzy mogą być zaciekawieni, ale inni mogą zareagować zupełnie inaczej i odłożą książkę na półkę. Jak wiemy temat wiary najczęściej poruszany jest w literaturze chrześcijańskiej, ale są i takie książki, w których religijność bohaterów wpleciona jest w główną historię. Tak właśnie jest w książce Moniki Orłowskiej "U Pana Boga pod gruszą". Spotkałam się już kilkakrotnie z tego typu książkami i osobiście nie mam na ich temat negatywnego zdania. Podobały mi się i tak dzieje się i tym razem.
Było sielsko jak to na wsi, a moja wyobraźnia działała na pełnych obrotach. Poznałam przemiłych ludzi. Tomasz, dopiero co wyszedł z więzienia i oswaja się z wolnością. Bożena, dzielna kobieta, która samotnie wychowuje swoje chore dziecko. Franek, uroczy pan, który cierpi na wadę wymowy. Wszyscy razem stworzyli fajną grupę ludzi, których nie mogłam nie polubić.
Gospodarstwo agroturystyczne w Nowej Białej to wyjątkowe miejsce, które sama chętnie bym odwiedziła. Mogę tylko żałować, że jest to fikcja stworzona dla potrzeb książki, a może się mylę. Gdzieś za górami za lasami jest taka oaza spokoju gdzie można wypić mleko prosto od krowy, usiąść na ławeczce pod gruszą i pomyśleć. Porozmawiać z drugim człowiek wiedząc że cię wysłucha. Doradzi, rozbawi, a nawet skrytykuje.
Właśnie z tego typu historią mamy do czynienia w książce Pani Moniki. Ja poznając losy poszczególnych osób spędziłam bardzo miło czas. I niech nikogo nie zrazi fakt, że poruszony został w niej temat wiary. Bo przecież wiara czyni cuda, prawda?
POLECAM
MOJA OCENA 8/10
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz