Autor: Anna Karpińska
data wydania: 4 kwietnia 2013
liczba stron: 560
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Po jednym ze spotkań online z autorem, którego organizatorką była Joanna Wolf, znana w mediach społecznościowych jako Nienaczytana, postanowiłam zapoznać się z twórczością Anny Karpińskiego. Książkę "Pozwól się uwieść" znalazłam w trakcie jednej z wizyt w bibliotece. Opis fabuły zasugerował mi, że będę miała do czynienia z życiową historią, a takie lubię najbardziej.
Rozwód, zaborcza matka i rozkapryszona siostra. Do tego dorzućmy jeszcze dwoje prawie pełnoletnich dzieci. To trochę za dużo jak na jedną osobę. Marta ma już dość bycia kucharką, sprzątaczką i pomywaczką. Ma zamiar w końcu zawalczyć o siebie. Za namową Aliny, swojej przyjaciółki decyduje się na wyjazd. Niespodziewanie w towarzystwie...siostry.
Szukając celu podróży loguje się na internetowym forum. Poznaje na nim Szymona, z którym zaczyna korespondować. Co ciekawe, po powrocie do domu w dalszym ciągu utrzymuje z tajemniczym mężczyzną kontakt. Ta wirtualna znajomość zaczyna ją coraz bardziej fascynować.
Marta od zawsze marzyła o projektowaniu ogrodów, ale niestety obecna praca jej to uniemożliwia. Gdy dowiaduje się o konkursie w którym będzie mogła pokazać swój talent zastanawia się, czy nie wziąć w nim udziału. Ewentualna wygrana z pewnością pomogłaby jej w założeniu własnej firmy.
"Pozwól się uwieść" to książka z którą mam nielada problem. Przeczytałam ją dość szybko bo historia Marty naprawdę mnie zaciekawiła, ale i tak mam do niej kilka zastrzeżeń.
Ja wiem, że rozwód to nic przyjemnego. Tym bardziej gdy uczucie jeszcze nie wygasło. Jeszcze gorzej, gdy najbliższa nam osoba uważa, że doszło do rozstania z naszej winy. Marta została zdradzona, więc nie mogła postąpić inaczej, jak tylko złożyć pozew. Jednak co niektórzy nie potrafią tego zrozumieć i sypią dobrymi radami jak wychować sobie męża. Najwięcej do powiedzenia na ten temat ma jej siostra, która tak naprawdę jest rozpieszczoną do granic możliwości kobietą. W swoim domu nie robiła nic. Wszystkim zajmował się jej mąż. Wykorzystywała go w każdym aspekcie, a on biedny nie miał odwagi się sprzeciwiać. Na szczęście do czasu. Z pewnością takiego obrotu spraw się nie spodziewała, ale sama sobie na to zasłużyła.
Marta jest matką dwójki prawie już dorosłych bliźniaków. Są już w takim wieku, że sami powinni się o siebie zatroszczyć. Jednak to mama robi najlepsze śniadanka, zadba o to, żeby kac po imprezie szybko minął. Najbardziej działał mi na nerwy syn kobiety. Oczywiście Marta spełniała jego wszystkie zachcianki. O litości. Nie dało się tego na spokojnie czytać. Miałam ochotę wylać na nią kubeł zimnej wody, żeby w końcu przejrzała na oczy. Wszyscy ją wykorzystywali na każdym kroku. Mama co róż wymyślała kolejne choroby, żeby tylko zwrócić na siebie uwagę. Oczywiście jej druga córka według niej była w tym czasie zajęta, więc to Marta musiała jeździć z nią po lekarzach. Cierpliwie czekałam na moment, aż w końcu nasza główna bohaterka wypowie magiczne słowo "NIE". Próbowała się zmienić, ale szło jej to opornie.
Na słowa wsparcia ze strony najbliższych nie miała co liczyć, ale na szczęście była przy niej najlepsza przyjaciółka. W trakcie lektury pojawiły się momenty, w których nie podobało mi się zachowanie Marty wobec Aliny. Strzelała przysłowiowe fochy, gdy okazywało się, że koleżanka nie ma dla niej czasu. Sama nie ma łatwo, bo wychowuje chore dziecko, więc druga strona powinna to zrozumieć, a nie jeszcze się obrażać i od razu kończyć rozmowę. Było to zachowanie egoistyczne w stosunku do Aliny, która pomagała Marcie jak tylko potrafiła. W końcu i ona straciła do niej cierpliwość.
W książce często pojawia się imię głównej bohaterki w formie zdrobnienia. Moim zdaniem zbyt często i w sumie nie wiem po co. Z czasem zaczęło mnie to mocno drażnić.
Odnośnie postaci Szymona, który nagle pojawił się w życiu Marty. Dość szybko domyśliłam się kim tak naprawdę jest. Zabrakło mi w tym wątku elementu zaskoczenia, a był on w tym przypadku bardzo ważny. No i te podpisy pod wiadomościami, które do siebie pisali. Wyszło trochę komicznie.
"Pozwól się uwieść" to jedna z tych książek, którą trudno jest mi ocenić. Nie jest zła, ale posiada w sobie trochę niedociągnięć. Wiele emocji wzbudziła we mnie kreacja głównej bohaterki. Nie polubiłyśmy się i chwilami bardzo mnie wkurzała. Zachowywała się tak, jakby była pępkiem świata. Powinna dogłębnie przeanalizować swoje życie i zastanowić się nad sobą. Inni mają gorzej od niej i jakoś muszą sobie radzić.
Przewidywalność też znacznie wpłynęła na moją ocenę. Z tego też powodu lekko zmalało moje zainteresowanie książką. Co do jej zakończenia też podejrzewałam jakie będzie.
Czy zachęcam was do sięgnięcia po tę książkę? Oczywiście, że tak. Możecie przecież mieć zupełnie inne zdanie na jej temat i was zachwyci. Nie musicie sugerować się moją opinią. Moja przygoda z twórczością Anny Karpińskiego będzie nadal trwała i z chęcią zapoznam się z innymi jej powieściami. To, że ta, nie trafiła w mój czytelniczy gust, nie oznacza tego, że inne też takie są.
MOJA OCENA 6/10