data wydania: 2016 ( data przybliżona )
liczba stron: 160
wydawnictwo: Novae Res
Trudno jest sobie teraz wyobrazić jak wyglądał świat bez komputerów i telefonów komórkowych. Nie było facebooka i innych tzw. portali społecznościowych. Nie było również poczty elektronicznej. Więc w jaki sposób ludzie kontaktowali się ze sobą? Zwyczajnie pisano wtedy do siebie papierowe listy. W dzisiejszych czasach stało się to już niestety rzadkością, a szkoda. Treść książki "Papierowe pocałunki" autorstwa Patrycji Kozy opiera się właśnie na tego typu korespondencji...
Zofia uczęszcza do piątej klasy liceum pedagogicznego. Mieszka wraz z koleżankami w internacie. Cała piątka w tajemnicy przed opiekunami postanowiła wymsknąć się na imieniny. W trakcie imprezy Zofia poznaje Janusza, starszego od siebie o kilka lat mężczyznę. Na początku dziewczyna nie traktowała go poważnie, w końcu był w towarzystwie innej kobiety. Ale zwróciła na niego swoją uwagę. Z biegiem czasu, ku jej zdziwieniu Janusz stał się częstym gościem u Teresy, swojej kuzynki. Okazało się, że były to odwiedziny pod pretekstem ujrzenia jej współlokatorki. I tak oto, rodziło się uczucie między Zofią a Januszem...
Dwoje zakochanych w sobie ludzi musiało zmagać się z nie lada problemem, a mianowicie dzieliła ich odległość. Jedynym wyjściem w takiej sytuacji był kontakt listowny...
Zanim moja opinia skupi się na treści książki, muszę wspomnieć o okładce. Jest przepiękna i urzeka swoją delikatnością jak koronkowa sukienka. Ale wracając do sedna sprawy...
Jak wiemy związki na odległość bywają trudne. W dużej mierze ich skutkiem ubocznym jest ograniczony kontakt, chociaż teraz ułatwia to elektronika. Ale sms czy email nie zastąpią bliskości drugiej osoby. Jak informuje krótka notka zaraz po otwarciu książki, wydarzenia w niej opisane są autentyczne. Zmianie uległy imiona i nazwiska bohaterów oraz kilka dat. Autentyczność historii sprawiła, że podeszłam do lektury w zupełnie inny sposób. Młodziutka Zofia zakochuje się w starszym od siebie Januszu. I już na samym początku oboje muszą zdać trudny egzamin z życia. Z życia we dwoje tylko, że na odległość. Na początku dzieliło ich kilka kilometrów, ale gdy mężczyzna zostaje powołany do wojska ta odległość znacznie się wydłużyła. Pomimo służby wojskowej młodzi biorą ślub. Na świat przychodzi również ich córeczka.
Nie sięgam zbyt często po książki napisane w taki sposób, jak "Papierowe pocałunki", ale zachęcona opisem skusiłam się na lekturę. Jeśli chodzi o styl i język, nie będę go oceniać, bo w dużej mierze treść składa się z listów. Każdy z nich ma przypisaną do siebie datę oraz miejscowość, i chyba tylko przy jednym nie było takiej informacji. Pierwszy z listów datowany jest na 27.09.1966, a ostatni 28.02.1969.
"Papierowe pocałunki" to cieniutka książeczka, nie ma nawet dwustu stron, ale za to zawiera w sobie piękną i romantyczną historię, z którą warto się zapoznać.
POLECAM
MOJA OCENA 8/10
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Dwoje zakochanych w sobie ludzi musiało zmagać się z nie lada problemem, a mianowicie dzieliła ich odległość. Jedynym wyjściem w takiej sytuacji był kontakt listowny...
Zanim moja opinia skupi się na treści książki, muszę wspomnieć o okładce. Jest przepiękna i urzeka swoją delikatnością jak koronkowa sukienka. Ale wracając do sedna sprawy...
Jak wiemy związki na odległość bywają trudne. W dużej mierze ich skutkiem ubocznym jest ograniczony kontakt, chociaż teraz ułatwia to elektronika. Ale sms czy email nie zastąpią bliskości drugiej osoby. Jak informuje krótka notka zaraz po otwarciu książki, wydarzenia w niej opisane są autentyczne. Zmianie uległy imiona i nazwiska bohaterów oraz kilka dat. Autentyczność historii sprawiła, że podeszłam do lektury w zupełnie inny sposób. Młodziutka Zofia zakochuje się w starszym od siebie Januszu. I już na samym początku oboje muszą zdać trudny egzamin z życia. Z życia we dwoje tylko, że na odległość. Na początku dzieliło ich kilka kilometrów, ale gdy mężczyzna zostaje powołany do wojska ta odległość znacznie się wydłużyła. Pomimo służby wojskowej młodzi biorą ślub. Na świat przychodzi również ich córeczka.
Nie sięgam zbyt często po książki napisane w taki sposób, jak "Papierowe pocałunki", ale zachęcona opisem skusiłam się na lekturę. Jeśli chodzi o styl i język, nie będę go oceniać, bo w dużej mierze treść składa się z listów. Każdy z nich ma przypisaną do siebie datę oraz miejscowość, i chyba tylko przy jednym nie było takiej informacji. Pierwszy z listów datowany jest na 27.09.1966, a ostatni 28.02.1969.
"Papierowe pocałunki" to cieniutka książeczka, nie ma nawet dwustu stron, ale za to zawiera w sobie piękną i romantyczną historię, z którą warto się zapoznać.
POLECAM
MOJA OCENA 8/10
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Masz rację, okładka wydaje się być nad wyraz delikatna. Z dużą przyjemnością sięgnę po tę lekturę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWielkie podziękowania dla tego wspaniałego człowieka o imieniu Dr. Agbazara, wielki rzucający, który przywraca radość z pomocy w przywróceniu mojego kochanka, który oderwał się ode mnie cztery miesiące temu, ale teraz, z pomocą dr. Agbazara, wielka miłość, rzuca zaklęcia. Dzięki mu. Możesz również poprosić go o pomoc, gdy będziesz go potrzebować w trudnych czasach: ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp ( +2348104102662 )
OdpowiedzUsuń