Autor: Anna Chaber
data wydania: 16 września 2021
liczba stron: 320
wydawnictwo:Czwarta Strona
Wstyd się przyznać, ale "Zaproś mnie na pupkin latte" to kolejna książka z mojego stosu hańby. Dość długo czekała na swoją kolej. Jest to debiut literacki Anny Chaber.
Paula nie lubi jesieni, wręcz jej nienawidzi. Zawodowo jest panią z korporacji. Ma nadzieję, że szef widzi jej starania, zaangażowanie i niebawem w odpowiedni sposób ją wynagrodzi. Niestety z awansu cieszyć się będzie ktoś inny, za to ona otrzymała od "starego" polecenie zorganizowania firmowego przyjęcia, jak na złość w klimacie jesiennym.
Greg jest baristą i pracuje w pobliskiej sieciowej kawiarni. Chciałby otworzyć coś własnego, ale ze względu na braki finansowe nie może sobie na to pozwolić. Bardzo kusząca okazała się informacja na temat konkursu, w którym do wygrania jest spora kwota pieniędzy. Wystarczy, że trochę się podszkoli i powinien dać sobie radę.
Kawa łączy ludzi. W przypadku Pauli i Grega właśnie coś takiego miało miejsce. Oboje poczuli do siebie przysłowiową "miętę".
Czy ta początkowo luźna znajomość ma szansę przemienić się coś w znacznie głębszego? Czy zdołają ostatecznie zamknąć drzwi do bolesnej przeszłości, żeby móc wyruszyć w wspólną drogę ku szczęściu? W końcu życie to nie tylko złe momenty.
"Zaproś mnie na pupkin latte" to książka, dzięki, której Anna Chaber mogła cieszyć się z wygranej w konkursie Jesienny Wieczór. Historia Pauli i Grega zachwyciła jury, a potem także mnie. Autorka ma na swoim koncie kilka innych powieści, ale te z jesienią w tle stały się jej znakiem rozpoznawczym. Przez swoich czytelników została okrzyknięta mistrzynią takich historii.
Jesień posiada w sobie różne oblicza. Urzeka swoim pięknem w słoneczne dni, ale tych mniej pogodnych też niestety nie brakuje. Pochmurne, wietrzne i deszczowe wydanie jesieni działa na Paulę depresyjnie. W sumie tylko z takimi dniami jej się kojarzy. Inni potrafią dostrzegać w niej piękno, za to ona nie widzi w tej porze roku niczego zachwycającego. Dla niej to czas, który niesie ze sobą wiele przykrych wspomnień i zdarzeń. Ma swoje tajemnice i nigdy z nikim o tym nie rozmawiała. Nawet ze swoją najlepszą przyjaciółką. Mimo upływu lat w dalszym ciągu uważa siebie za winną i nie wie czy kiedykolwiek zmieni o sobie zdanie.
Paula jest zdolną i inteligentną dziewczyną. Ma pracę, która zapewnia jej finansową stabilizację. Jest dobra w tym co robi, tylko jakoś nikt nie potrafi tego docenić. I to, głównie zaprząta jej myśli. Ma zamiar zrobić wszystko, żeby w końcu otrzymać awans. Zorganizuje najlepsze przyjęcie i wszystkim udowodni, że jest silną kobietą, która nie boi się nowych wyzwań.
Gdy spotyka na swojej drodze Grega zauważa, że coś zaczyna się w niej zmieniać. Uśmiech coraz częściej gości na jej twarzy, a cała ta jesienna szarość w końcu nabiera odpowiednich barw. Paula przed zawarciem znajomości z przystojnym baristą była w kilku innych związkach, ale nic poważnego z nich nie wyszło. Zresztą jedno zerwanie Greg widział na własne oczy. Dziewczyna dostrzegła brak obrączki na palcu mężczyzny, i ten fakt szczerze ją ucieszył. Chyba, że na horyzoncie jest inna dziewczyna, jeszcze nie żona.
Jeśli chodzi o sferę uczuciową Grega, jest ona trochę bardziej skomplikowana, niż w przypadku Pauli. Mężczyzna na kilka lat zamknął drogę do swojego serca. Z nikim się nie spotykał, a miał ku temu wiele okazji. Jednak po tym co go spotkało, nie był na to ostatecznie gotowy.
Wszystko uległo zmianie w chwili, gdy do kawiarni w której pracuje, weszła urocza blondynka razem ze swoją koleżanką. Dla niego zawarcie znajomości z Paulą było ogromnym krokiem na przód.
Greg należy do grupy mężczyzn idealnych, i to pod każdym względem. Jest przystojny, uroczy, szarmancki, czuły, wrażliwy. Można by tak długo wymieniać. Kocha swoją pracę i chce się rozwijać w zawodzie jaki wykonuje. Ma swoje marzenia, które chciałby w przyszłości spełnić. Jeśli któraś z was wie, gdzie takiego Grega można spotkać, to ja chętnie poproszę o namiary :-).
Nasz przystojny barista i pani od zasobów ludzkich to dwoje ludzi po przejściach, ale z przyszłością. Dziewczyna jest troszkę pogubiona i momentami zachowywała się niezbyt mądrze. Z tego też powodu Greg zaczynał zastanawiać się nad sensem tej znajomości. Jak nie ona, to inna. Wystarczy otworzyć szufladę z tajemniczą zawartością. Mam nadzieję, że jesteście ciekawi jaką decyzję podjął Greg, ale na ten temat musicie doczytać już sami.
"Zaproś mnie na pupkin latte" to książka na wskroś jesienna. Patrząc na jej tytuł i okładkę inna być nie mogła. Zawiera w sobie wszystko co jest związane z tą porą roku. Mamy pluchę, mgły i pierwsze przymrozki. Spadek temperatury został też zauważony przez myszy, które postanowiły wprowadzić się do mieszkania Pauli. Wielka szkoda, że autorka zapomniała o polskiej złotej jesieni. Niesprzyjająca aura, która rządzi w książce raczej nie nastraja optymistycznie. W takiej sytuacji w ruch idą wszelkiego rodzaju umilacze. Jak przystało na jesieniarę nie wyobrażam sobie długich jesiennych wieczorów bez gorącej i aromatycznej herbaty. Jeśli chodzi o kawę, nie jestem fanką tego napoju. "Zaproś mnie na pupkin latte" to historia, która pachnie zmielonymi czarnymi ziarenkami. Kawowy aromat unosi z każdej jej strony. W trakcie lektury niespodziewanie nabrałam ochoty na kubek pumpkin latte, ale tylko z rąk Grega. A propo dyń, ich też nie mogło zabraknąć. Szkoda, że w pobliżu mojej miejscowości nie ma plantacji tych pomarańczowych cudeniek.
"Zaproś mnie na pupkin latte" to książka w której została poruszona trudna i ważna tematyka. Z pewnością jednym z takich wątków jest profilaktyka raka piersi. Mobbing i molestowanie w miejscu pracy to też niestety dość powszechny problem. Walka z samym sobą po stracie najbliższej osoby, obwinianie się. W takiej sytuacji musimy skorzystać z pomocy specjalisty. Bez odpowiedniej terapii nie damy rady wyzbyć się leków i złych myśli. Autorka pokazuje nam jak wielką siłę i moc ma zwykła rozmowa.
Widziałam, że ta książka zbiera różne opinie. Ja spędziłam w jej towarzystwie bardzo miło czas. Jest lekka i przyjemna w odbiorze. Napisana została w prosty i przejrzysty sposób. Jej treść potrafi rozbawić, wzruszyć, a przy okazji zmusić do refleksji. Można się przy niej świetnie relaksować i odprężyć. Z pewnością idealnie sprawdzi jako odstresowywacz po ciężkim dniu. Nie jest to wybitne dzieło, ale czasami nachodzi nas ochota na takie otulające i niewymagające uwagi historie. Szczególnie o tej porze roku jaką mamy obecnie. Jestem pewna, że "Zaproś mnie na pupkin latte" spod pióra Anny Chaber przypadnie również i wam do gustu.
POLECAM
MOJA OCENA 7/10