środa, 29 marca 2023

DZIEWCZYNA, KTÓRĄ KOCHAŁEŚ (Recenzja)

Autor: Jojo Moyes
data wydania: 11 stycznia 2017
liczba stron: 512
wydawnictwo: Między Słowami 








Twórczość Jojo Moyes pokochały miliony kobiet na całym świecie. Przez dłuższy czas bardzo głośno było na temat jednej z jej książek. Mowa oczywiście o "Zanim się pojawiłeś". Nie czytałam jej, filmu też nie oglądałam. Za to kilka dni temu sięgnęłam po "Dziewczynę, którą kochałeś". Zachęciły mnie do tego pozytywne opinie i opis fabuły

Liv i David tworzyli bardzo udane małżeństwo. Mężczyzna był cenionym i zdolnym architektem. To on zaprojektował ich wspólny dom. Niestety jego nagła śmierć zmieniła wszystko. Liv wycofała się z życia publicznego, wpadła też w dość poważne długi. Kochała swojego męża miłością bezgraniczną i nie potrafi pogodzić się z jego odejściem. 
Obraz, który otrzymała w prezencie od Davida z okazji rocznicy ślubu stał się dla niej najcenniejszą rzeczą jaką posiada. 
Niespodziewanie na jej drodze staje Paul, tajemniczy i przystojny mężczyzna. Ich luźna znajomość z czasem przeradza się w coś głębszego i poważniejszego. 
Liv któregoś dnia zostaje poinformowana, że  obraz, który wisi na ścianie w jej domu, został skradziony w trakcie I wojny światowej i zgłosili się po niego prawdopodobnie prawowici właściciele. Gdyby tego wszystkiego było mało Paul nagle znika. 
Jak się okazuje, mężczyzna pracuje w firmie, która zajmuje się odzyskiwaniem skradzionych dzieł sztuki i właśnie ma zająć się tą sprawą.  

Żałuję strasznie, że dopiero teraz zdecydowałam się na lekturę "Dziewczyny, którą kochałeś". Jest to naprawdę bardzo interesująca książka, którą ze względu na poruszoną w niej tematykę czyta się błyskawicznie. Byłam szalenie ciekawa jaki będzie finał całej tej historii. 
Powieść została przez pisarkę podzielona na dwie części. W pierwszej poznajemy Sophie, młodą kobietę, której przyszło żyć w wojennych czasach. Tęskni za swoim mężem, który zaginął na froncie. 
Poznała Edouarda, gdy pracowała jako ekspedientka w jednym ze sklepów. Mężczyzna zauroczony jej urodą  wyszedł do niej z nietypową propozycją. Sophie zapozowała mu do obrazu, który z biegiem czasu stał się symbolem ich wielkiej miłości. 
Kobieta, która kocha, zrobi wszystko aby móc zdobyć jakiekolwiek informacje na temat ukochanej osoby. Tak było w przypadku Sophie. Zauważyła, w jaki sposób na obraz patrzył niemiecki komendant, który razem ze swoim wojskiem stołował się w jej domu. Czuła też, że ona również nie jest mu obojętna. Był dla niej miły i rozmawiał z nią o sztuce. Postanowiła ten fakt wykorzystać. Oczywiście wielu osobom ta nagła poufałość z wrogiem nie uszła uwadze. Odsunęli się od niej najbliżsi, znajomi i przyjaciele. Stała się w ich oczach zdrajczynią. Dopuścili się szybkiego osądu nie znając jej prawdziwych zamiarów. Wiedziała, że to, co ma zamiar uczynić jest niebezpieczne. Naraża siebie, siostrę i pozostałych członków rodziny. Jednak nie miała zamiaru z niczego się wycofywać. Umrze, albo zdobędzie cenne dla siebie informacje. Położyła na szali całe swoje dotychczasowe życie.
Postać Sophie została wykreowana przez autorkę w piękny sposób. Jej historia wzrusza i chwyta mocna za serce czytelnika. Sophie walczyła z całych sił o przetrwanie. Troszczyła się o wszystkich, a najmniej o samą siebie. Podziwiam ją za odwagę, inteligencję i mądrość. Postąpiła tak, jak podpowiadało jej serce. Nie była pewna, czy uzyska to, na czym tak bardzo jej zależało, ale dla miłości zdecydowała się zaryzykować. 
Druga część książki opisuje losy innej kobiecej bohaterki. Z pogrążonej wojną Francji przenosimy się do współczesności, a dokładnie do Londynu. 
Liv podobnie jak Sophie tęskni za swoim mężem. Pierwsza z nich już nigdy go nie zobaczy, nie pocałuje, nie przytuli. W sercu Sophie tlił się jeszcze mały płomień nadziei. 
Tęsknota za ukochaną osobą to nie jedyny element wspólny. Dla obu kobiet obraz zatytułowany "Dziewczyna, którą kochałeś" stał się pamiątką i najcenniejszą rzeczą jaką mogły posiadać. Był dla nich ukojeniem w trudnych momentach. Niespodziewanie Liv może go stracić. Nie dopuszcza w ogóle do siebie takiej myśli, że obraz, którego od kilku już lat jest właścicielką nagle zniknie z jej domu. Został kupiony legalnie przez jej męża i nie ma zamiaru oddać go bez walki. Nikt nie posiada dowodów na to, że został skradziony w trakcie I wojny światowej. Liv pragnie udowodnić wszystkim, że obraz w dalszym ciągu należeć będzie tylko do niej. W tym celu odbywa swoistą podróż w czasie, aby móc zebrać jak najwięcej informacji na temat dzieła i jego pierwszej właścicielki.
Paula poznała w dość nietypowy okolicznościach. W dalszym ciągu odczuwa ogromny ból po stracie męża i raczej nie miała zamiaru angażować się w nowy związek. Jednak w towarzystwie Paula czuła się dobrze i swobodnie. Doznała nie małego szoku gdy wyszło na jaw czym się zajmuje. W takiej sytuacji nie miała innego wyjścia, jak tylko zakończyć znajomość. 
Paul jest inteligentnym facetem, wykonującym swoją pracę w sposób solidny i zgodny z prawem. Trzyma się swoich zasad, i chce być lojalny wobec swoich klientów. Nie toleruje kłamstwa i gardzi ludźmi, którzy próbują go oszukać. Gdy został oddelegowany do prowadzenia sprawy związanej z obrazem Liv od razu dostrzegł jak bardzo jej na nim zależy. Wiedział, że ma poważne kłopoty finansowe i sprzedaż obrazu mogłaby szybko je rozwiązać. Jednak nie zrobiła tego. 
Z zapartym tchem śledziłam poczynania Liv. Gdybym miała dokonać porównania, która część bardziej przypadła mi do gustu moja odpowiedź brzmiałaby, że druga. Była według mnie bardziej emocjonująca i trzymała w napięciu. Czytelnik jest ciekawy zakończenia i zastanawia się czy będzie zgodne z jego przypuszczeniami. 

Jojo Moyes napisała ciekawą i interesującą książkę w której nie mowy o nudzie. Nie ma tutaj długich opisów, treść nie jest na siłę rozwleczona. Panuje w niej porządek i harmonia. Tematy w niej poruszone nie należą do łatwych i przyjemnych. Wojna, tęsknota za drugą osobą, śmierć oraz próby wyjścia z marazmu. Tak naprawdę Liv stanęła do walki nie tylko o obraz, ale przede wszystkim odważyła się zawalczyć o nową siebie. Wie, że musi w końcu normalnie żyć. 

Czy sprawa z obrazem potoczyła się po myśli Liv? Czy jej relacja z Paulem ma jeszcze jakiś sens? A może zainteresowała was historia Sophie? 
Jeśli jesteście ciekawi tej książki musicie po nią sięgnąć. "Dziewczyna, którą kochałeś" to świetnie napisana powieść obyczajowa z wątkiem historycznym. Jestem pewna, że również i wam przypadnie do gustu. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10







sobota, 18 marca 2023

STRAŻNIK TAJEMNIC ( Recenzja )

Autor: Kate Morton 
data wydania: 28 sierpnia 2013
liczba stron: 560
wydawnictwo: Albatros 











"Strażnik tajemnic" to moje drugie spotkanie z twórczością Kate Morton. Jestem ogromną fanką historii z rodzinnymi tajemnicami w tle, więc nie pozostało mi nic innego, jak tylko zatopić się w lekturze książki.
 

Laurel może być z siebie dumna. Dzięki ciężkiej pracy spełnia swoje nastoletnie marzenie i została słynną aktorką. Jednak jej życie dalekie jest od szczęśliwego. Mając 16 lat, stała się naocznym świadkiem morderstwa, i nie potrafi wymazać tego z pamięci. 
W dniu 90-tych urodzin matki spotyka się ze swoimi siostrami w rodzinnej posiadłości. Laurel widzi w jakim stanie jest Dorothy, i zdaje sobie sprawę z tego, że musi się pospieszyć jeśli chce zdobyć jakiekolwiek informacje na temat tej strasznej zbrodni. Cały czas ma przed oczami przerażoną twarz matki, w trakcie rozmowy z tajemniczym mężczyzną. 
Chce w końcu poznać całą prawdę i rozwiązać tą jakże trudną zagadkę.  
Zastanawia ją również postać kobiety ze starego zdjęcia, które przez przypadek wypadło z książki. Nigdy wcześniej jej nie widziała, ale z pewnością coś ją łączy z Dorothy i tego też ma zamiar się dowiedzieć. 

Ależ to była smakowita uczta literacka. Strona po stronie delektowałam się książką. Jest bogata w treść, i dlatego jej lektura może trwać trochę dłużej. Ja spędziłam w towarzystwie "Strażnika tajemnic" kilka dni, i ani przez moment nie poczułam znużenia lub niechęci do tej opowieści. Wręcz przeciwnie, trudno mi było się od niej oderwać. Początek szalenie mnie zaciekawił, a im dalej, robiło się coraz bardziej intrygująco i emocjonująco. 
Kate Morton opisała w "Strażniku tajemnic" losy trzech kobiet na przestrzeni lat. Począwszy od okresy II wojny światowej, kończąc na współczesności. Powieść składa się z trzech części, które zostały zatytułowane imieniem danej bohaterki. 
Pierwsza zarezerwowana została dla Laurel. Poznajemy ją gdy była nastolatką, spędzającą każdą możliwą chwilę w swoim domku na drzewie. Tak też było w dniu urodzin jej braciszka. Zamiast spędzać czas z najbliższymi wolała w ciszy i spokoju marzyć o karierze aktorskiej i pewnym młodzieńcu, który zawładną jej sercem. Wiodła szczęśliwe i dalekie od trosk życie. Nawet przez chwilę nie przypuszczała, że wraz z pojawieniem się nie widzianego wcześniej mężczyzny wszystko ulegnie zmianie. To co zobaczyła musiało w jakimś stopniu wpłynąć na jej dorosłość.
Teraz gdy jest dojrzałą kobietą chce w końcu zamknąć drzwi do przeszłości. Ma jej w tym pomóc brat, który był w dniu zbrodni bardzo małym dzieckiem, ale widział zakrwawiony nóż i leżące na ziemi nieruchome ciało człowieka. 
Razem z Laurel czytelnik dowiaduje się wielu ciekawych informacji na temat Dorothy, zanim została panią Nicolson. Przenosimy się do bombardowanego Londynu, aby móc poznać jej losy. Jak żyła, czym się zajmowała. 
Kate Morton w bardzo ciekawy sposób przedstawiła ten wątek. Jest w nim ogrom tajemniczości. Byłam strasznie ciekawa na jaki trop trafi Laurel w trakcie szperania w starych dokumentach i listach z czasów II wojny światowej. W pewnym momencie poczułam się tak, jakbym czytała  trzymający w napięciu thriller szpiegowski. Lubię takie nie sztampowe historie. Niby jest to literatura obyczajowa, ale zawiera w sobie dramatyzm połączony z elementami sensacyjnymi. Bardzo mi się to spodobało. 
Oceniam na  duży plus także sposób wykreowania Dorothy, drugiej kobiecej bohaterki. Zaznajmiamy się z nią w momencie, w którym lada dzień może przestać bić jej serce. To co przeżyła, wryło się w jej psychikę. Powrót do wydarzeń z przeszłości sprawia jej ogromny ból. Jednak z drugiej strony wie, że w końcu prawda musi wyjść na jaw. Stan zdrowia pozwala jej na krótkie rozmowy z Laurel. Z jej ust usłyszała imię Vivienne, tak ma na imię dziewczyna ze zdjęcia. 
Dorothy będąc młodą kobietą zakochała się w pewnym chłopcu. Niestety tego uczucia nie zaakceptowali jej rodzice. W związku z tym postanowiła wyprowadzić się z domu i razem z ukochanym wieść szczęśliwe życie. Jednak z biegiem czasu Dorothy stała  się inną osobą. Przeszła wewnętrzną metamorfozę. Mieszkając w Londynie pracowała w różnych miejscach, aż w końcu znalazła zatrudnienie jako dama do towarzystwa. Opiekowała się schorowaną, starszą kobietą, która nie mogła liczyć na pomoc rodziny. Ich relacje początkowo nie należały do najlepszych, ale powoli pojawiała się między nimi nić porozumienia. 
Dorothy lubiła fantazjować i stwarzać swoje historie na temat danej osoby. Była pewna, że to ona stanie się spadkobierczynią ogromnego majątku. Gdy poznała Vivienne od razu zaczęła ją traktować jak swoją najlepszą przyjaciółkę. Któregoś dnia doszło między nimi do niemiłego incydentu. Dorothy poczuła się zdradzona i oszukana. Musiała się w jakiś sposób zemścić. Miała nawet swój plan i wmieszała w to wszystko Jimmy'ego. Czuł do niej słabość i dalej ją kochał. Nawet po tym jak go potraktowała.
Dorothy jest bardzo charakterystyczną postacią na którą szybko zwraca się uwagę. Początkowo czułam do niej dużą niechęć. Była dla mnie rozkapryszoną dziewczyną egoistycznie patrzącą na świat.
Bardzo zainteresowała mnie osoba Vivien. Chyba dlatego, że w książce na jej temat jest bardzo mało informacji. Wiemy tylko, że mieszka z mężem, który z zawodu jest pisarzem. O dzieciach nie było żadnej wzmianki. Dość tajemnicza jest jej choroba z którą się zmaga. To głównie z jej przyczyny nie stawia się w pracy. Spędza  wtedy czas w domu pod troskliwą opieką wspomnianego męża. 
Powiem wam, że od razu wydało mi się to wszystko podejrzane. Czułam, że coś tu nie gra i musi małżonek Vivienne brać w tym udział. Siniaki na skórze nie biorą się z nikąd. 
Dorothy z czasem zrozumiała o co w tym wszystkim chodzi i doszła do wniosku jak wielki popełniła błąd. 
Co do zakończenia całej tej fascynującej historii jest tak zaskakujące, że nie mam słów. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Jestem nim wstrząśnięta, ale nie zmieszana. Jestem zachwycona. Kocham takie książki, w których pojawia się element zaskoczenia. Zaraz nastąpi koniec, którego się domyślasz, a tu taki psikus. Brawo.

"Strażnik tajemnic" to piękna opowieść o miłości, bliskości i rodzinnych relacjach. Trudna przeszłość może stać się motywatorem do tego, żeby móc odkryć siebie na nowo. Wybaczyć nie jest łatwo, ale gdy poznajemy całą prawdę warto wykonać ten krok. Tym bardziej gdy najbliższa nam osoba jest u progu śmierci. 
Polecam wam tą jakże zaskakującą powieść i niech nie zrazi was jej grubość. Fani tajemnic rodzinnych będą z pewnością zadowoleni. Miłośnicy sensacyjnych klimatów też znajdą w niej coś dla siebie. Wątek psychologiczny też was na pewno zainteresuje. Polecam wszystkim tę książkę. Ja z pewnością sięgnę po inne powieść autorstwa Kate Morton. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10






czwartek, 9 marca 2023

WSZYSTKIE NASZE OBIETNICE ( Recenzja )

Autor: Colleen Hoover
data wydania: 14 listopada 2018
liczba stron: 296
wydawnictwo: Otwarte 
 






To, co teraz napiszę może co niektóre osoby wprawić w osłupienie. Otóż, nie czytałam jeszcze żadnej książki spod pióra Collen Hoover. "Wszystkie nasze obietnice" to początek mojej przygody z twórczością tej pisarki. 

Quinn i Graham poznali się w dość nietypowych okolicznościach. Dla obojga był to moment, który uświadomił im, jak duży mogli popełnić błąd. Z czasem, ta nic nieznacząca znajomość staje się początkiem ich wspólnej drogi. W trakcie składania przysięgi małżeńskiej byli pełni nadziei na lepsze i szczęśliwe jutro. 
Tak też było, do chwili gdy zaczęli starać się o dziecko. Okazało się, że Quinn ma duże problemy z zajściem w ciążę. Brak dwóch kresek na teście i comiesięczne kobiece dolegliwości powoli zabierały Quinn całą radość z życia. Zaczęła unikać również Grahama, który tak jak ona, marzył o powiększeniu rodziny.  
Czy drewniana szkatułka z tajemniczą zawartością, którą Graham podarował swojej żonie zdoła uratować ich małżeństwo pogrążone w tak poważnym kryzysie?  

I jak ja mam teraz wszystkie moje przemyślenia ubrać w słowa? Na dodatek żeby brzmiał to mądrze i dało się zrozumieć. Po lekturze książki "Wszystkie nasz obietnice" jestem w totalnej rozsypce. Byłam przygotowana na to, że będę miała do czynienia z historią, która nie należy do grupy lekkich i przyjemnych. Nastawiałam się psychicznie i mentalnie, ale najwidoczniej jestem zbyt wrażliwą osobą i nie dałam rady na spokojnie jej czytać. Robiłam sobie krótkie przerwy, żeby móc uspokoić emocje, które we mnie buzowały.

Collen Hoover zastosowała w książce czasową retrospekcję.  Rozdziały zostały podzielone na "Wtedy" i "Teraz", czyli czas przed ślubem Quinn i Grahama i momenty gdy byli już małżeństwem. Dzięki takiemu posunięciu czytelnik dostał możliwość szerszego zapoznania się z historią bohaterów.  
Jeśli chodzi o pierwsze spotkanie Quinn i Grahama, towarzyszyły mu niezbyt miłe okoliczności ( nie pytajcie jakie, bo i tak wam nie zdradzę), ale uważam, że było ono na swój sposób romantyczne. 
Graham to miły, inteligentny mężczyzna. Do tego bardzo przystojny, co oczywiście nie uszło uwadze Quinn. Po tym co się stało każde z nich wyruszyło w swoją drogę. Jednak coś między nimi zaiskrzyło, ale nie zdawali sobie jeszcze z tego sprawy. Dopiero po jakimś czasie doszli do wniosku, że nie mogą bez siebie żyć.
Z każdą kolejną rocznicą ślubu czuli do siebie jeszcze większą miłość. Do pełni szczęścia brakowało im tylko dziecka. Początkowo Quinn podchodziła spokojnie do sytuacji, ale z czasem brak dolegliwości ciążowych zaczął ją niepokoić.
Niepłodność dotyka wielu kobiet. Medycyna idzie do przodu, ale w wielu przypadkach nie można w żaden sposób pomóc. W książce został poruszony temat metody in-vitro. Dla wielu małżeństw, jest to jedyna nadzieja, ale są też takie osoby, dla których ten zabieg jest zwykłym laboratoryjnym eksperymentem. Dzięki tej metodzie na świecie mogą pojawić się kolejne maleńkie istotki, które będą kochane i rozpieszczane. 
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w dyskusjach na ten temat biorą udział ludzie, którzy nie mają pojęcia co czuje młoda kobieta, która pragnie urodzić dziecko, ale z różnych przyczyn nie może zajść w ciążę. Jedną z nich jest endometrioza, na którą niestety choruje Quinn. Bardzo dobrze, że ten problem również został przez pisarkę poruszony. 
Co do postaci głównej bohaterki było mi jej ogromnie żal. Pojawiło się też współczucie. Próbowałam ją zrozumieć jak kobieta kobietę, ale z drugiej strony miałam do niej sporo pretensji. Nie podobał mi sposób, w jaki traktowała swojego męża. Postępowała wobec niego bardzo egoistycznie. 
Graham to mężczyzna, o którym marzy i śni chyba każda z nas. Czuły, opiekuńczy. Jak on kochał tą swoją Quinn, jak się o nią troszczył i wspierał w trudnych momentach. Był dla niej nieocenionym wsparciem i pomocą. To on wyciągał ją z najgłębszych dołków. Trwał przy niej i wierzył mocno w to, że wspólnie dadzą radę. Ideał nad ideały. W pewnym momencie miałam i na niego nerwy i aż chciało się krzyknąć: co ty chłopie robisz!! 

"Wszystkie nasze obietnice" to jedna z bardziej emocjonujących książek, z jakimi miałam do tej pory do czynien. Obecnie za wzór stawia się rodzinę składającą się z mamy, taty i dzieci. Te u których nie ma dzieci, są jakieś gorsze, wybrakowane? Może dwoje dorosłych osób podjęło taką, a nie inną decyzję, i nie chcą ich mieć. Wolą sobie na przykład przygarnąć psa ze schroniska. Nikogo nie powinno to interesować.
No i te pytania od najbliższych szczególnie na spotkaniach rodzinnych dotyczące zajścia w ciążę. Dla mnie takie wtykanie nosa w nie swoje sprawy jest poprostu żenujące. Bardzo dobrze, że pojawił się w książce właśnie ten temat. 

"Wszystkie nasze obietnice" to książka, którą powinien przeczytać każdy, bez wyjątku. A przede wszystkim osoby, które przeżywają to samo co główni bohaterowie. Historia Quinn i Grahama pokazuje nam wszystkim, jak bardzo ważne jest wsparcie i pomoc drugiego człowieka. Razem jest łatwiej przejść przez drogę, na której pojawiły się kłody od losu. Nie walczmy z problemami w samotności, nie bójmy się o nich rozmawiać. Właśnie brak takiego dialogu mógł doprowadzić do rozpadu małżeństwa o którym mowa. 
Jeśli chodzi o moje odczucia odnośnie zakończenia, to wydaje mi się, że było ono lekko niedopracowane. Tak jakby pisarka straciła swój rytm. Po tym wszystkim zrobiło się jak dla mnie zbyt cukierkowo i słodko. 

Polecam wam serdecznie tę książkę. Czyta się ją błyskawicznie. "Wszystkie nasze obietnice" to piękna i wzruszająca powieść, która z pewnością przypadnie wam do gustu. 
Jeśli jesteście ciekawi co takiego było ukryte w szkatułce musicie zapoznać się książkę. Zdradzę wam tylko, że bez chusteczek nie dacie rady tego przeczytać. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10



STRAŻNICZKA MIODU I PSZCZÓŁ ( Recenzja )

Autor: Cristina Caboni
data wydania: 6 czerwca 2018
liczba stron: 448
wydawnictwo: Muza














Angelika jest młodą kobietę bez własnego miejsca na ziemi. Ma za to psa i kota do towarzystwa. We trójkę jeżdżą po Europie zdezelowanym kamperem, aby nieść pomoc właścicielom pasiek.  Całą swoją wiedzę na temat sztuki pszczelarskiej przekazała jej Margherita. Mieszkała wtedy na Sardynii. Gdy musiała przeprowadzić się z mamą i jej drugim mężem do Rzymu, bardzo za nią tęskniła. Jednak najbardziej brakowało jej ukochanych pszczół. 
Pewnego dnia dowiedziała się, że została jedyną spadkobierczynią Margherita. W związku z tym zmuszona była odbyć podróż na Sardynię. Niespodziewanie wracają do niej wszystkie wspomnienia. W jej myślach pojawia się również Nicola, młodzieńcza miłość.

Miałam małe obawy czy " Strażniczka miodu i pszczół" przypadnie mi do gustu, bo wcześniej nie czytałam żadnej książki Cristiny Caboni. Jednak po przeczytaniu kilku opinii wiedziałam już, że będzie dobrze. Chociaż to za mało powiedziane, bo było fantastycznie. Czułam się tak, jakbym czytała baśń o kobiecie, którą otrzymała wyjątkowy dar od niebios. 
Angelika od małego żyła wśród pszczół. To w ich towarzystwie czuła się najlepiej. Dlatego przeprowadzka do Rzymu nie wpłynęła na nią zbyt dobrze. Bardzo się w tym czasie zmieniła i zamknęła w sobie. Jej relacje z matką nigdy nie należały do najlepszych. Ciągle jej nie było i z tego też powodu tak mocno pokochała Margheritę, swoją opiekunkę i mentorkę. To właśnie przy niej spędziła najpiękniejsze chwile w swoim życiu. 
Dorosła już Angelika została podróżniczką, a dzięki pracy mogła się w pełni realizować. 
Małe latające stworzonka o których mowa w książce, przyczyniły się do tego, że ta historia jest tak fascynująca, wręcz magiczna. 
Zastanawiałam się w trakcie lektury, skąd autorka zaczerpnęła tak dużą wiedzę na temat pszczół, bo przedstawiła ich życie w szalenie szczegółowy sposób. Okazuje się, że pszczelarstwo nie jest jej obce. 
Każdy rozdział książki, rozpoczyna się krótką informacją na temat danego gatunku miodu. Nie widziałam, że może być ich tak dużo. Niektóre z nich były dla mnie sporym zaskoczeniem. 
Pszczoły, miód i wszystko związane z prowadzeniem pasiek to wątek dominujący. W książce nie brakuje innych nie mniej interesujących tematów. Dzieje się w niej dużo. Część mieszkańców Abbadulche była zdziwiona nagłym przybyciem Angeliki. Wśród nich znalazła się osobą, której szczególnie to przeszkadzało. Jednak tym razem dziewczyna nie brała pod uwagę kolejnej ucieczki. Czuła, że do Margheritę może stać się teraz jej domem, którego nigdy nie miała. 
W książce pojawił się temat, który dotyczy nie tylko pszczół, ale i nas, ludzi. To my przyczyniamy się do tego, że jest ich coraz mniej. Chemikalia robią swoje, do tego beton zamiast zielonych terenów. Angelika postanowiła stanąć do walki z firmą, która planowała na wyspie pewną inwestycję. 
Jednym z właścicieli jest Nicola, mężczyzna, w którym Angelika w przeszłości się podkochiwała. Byli że sobą nie rozłączni. Miłość, która kilka lat temu ich połączyła, rozkwita między nimi na nowo jak najpiękniejszy kwiat. Biorąc pod uwagę charakter Angeliki, nie obyło się bez kłótni i wzajemnego obrzucania się pretensjami. Czy doszli do porozumienia? Tego wam zdradzić nie mogę. Trochę się rozpisałam, ale muszę wspomnieć jeszcze o pięknych, zachwycających opisach przyrody. 

"Strażniczka miodu i pszczół" to przepiękna książka obok której nie sposób przejść obojętnie. Ta historia pachnie miodem, kwiatami i wypiekanym chlebem. Zachwyca pięknem, naturalnością i wyjątkowym klimatem. Koi nerwy i odgania źle myśli. Jest lekkim podmuchem wiatru w upalny dzień. 
"Strażniczka miodu i pszczół" idealnie umili wam czas oczekiwania na słońce i błękit nieba. Patrząc na jej okładkę od razu robi się tak jakoś cieplej i przyjemniej. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10




 

A MIĘDZY NAMI WSPOMNIENIA ( Recenzja )


Autor: Gabriela Gargaś
data wydania: 4 maja 2022
liczba stron: 409
wydawnictwo: Czwarta Strona 











Gabriela Gargaś jest jedną z najpopularniejszych polskich pisarek jeśli chodzi o literaturę obyczajową. Jej książki cieszą się ogromną popularnością, i nie ma co się temu dziwić. Potrafi w cudowny sposób przekazywać za pomocą słów to, co skrywa głęboko w swoim sercu. 
"A między nami wspomnienia" to jedna z książek pisarki, którą miałam przyjemność czytać. Teraz z chęcią podzielę się z wami opinią na jej temat.

Ada i Jakub tworzą udany związek. Niebawem zostaną rodzicami, ale mężczyzna dochodzi do wniosku, że jeszcze nie jest gotowy do roli ojca.  
Po urodzeniu dziecka, Ada robiła wszystko, żeby było szczęśliwe i czuło matczyną miłość.  Jednocześnie pogodziła się z tym, że będzie wychowywała synka sama.
Sebastiana poznała na imprezie. Po kilku wspólnych spotkaniach dotarło do niej, że ponownie się zakochała. 
Gdy któregoś dnia spędzali ze sobą czas doszło do tragedii. Krzyk Ady rozdzierał serca. Cierpiał również Sebastian, który w jej oczach był głównym winowajcom. Gdyby nie on, ten straszny wypadek nigdy by się nie wydarzył. 
Za namową najbliższych Ada wyjeżdża nad morze. W Gdańsku mieszka jej babcia, której tak dawno nie widziała.

"A między nami wspomnienia" to historia, która rozwija się jak kwietny pączek. Można ją podzielić na dwie części. W pierwszej poznajemy Adę,  kobietę, z której los lekko zadrwił. Gdy Jakub ją zostawił przelała na synka całą swoją miłość. Teraz on był dla niej najważniejszy. Nie wiem czy tylko ja miałam takie odczucie, ale ta troska podchodziła lekko pod obsesję. Nie jestem psychologiem i trudno mi to w sposób naukowy zinterpretować, ale wyglądało to według mnie niepokojąco. 
Gdy na jej drodze pojawił się Sebastian czułam, że coś miedzy nim i Adą może się wydarzyć. Cieszyłam się bardzo, że po tym co przeszła otworzyła swoje serce na nową miłość. Kibicowałam im bardzo.
Postać Ady może wzbudzać skrajne emocje. Pojawia się współczucie, któremu towarzyszy krytyka. Czy jest egoistką i widzi tylko siebie? Moim zdaniem, po tym, w jaki sposób potraktowała Sebastiana uważam, że tak. Czy go wykorzystała? Owszem. Nie liczyła się w żadnym stopniu z jego uczuciami. 

W drugiej części książki czytelnik wraz z Adą przenosi się nad morze. Główną bohaterką staje się jej babcia. Dziewczyna nie była u niej zbyt częstym gościem. Dla  pozostałych członków rodziny wydaje się być zgorzkniałą i stroniąca od innych ludzi osobą. Zresztą Ada sama też nigdy za nią nie przepadała. 
Pobyt u babci miał być dla niej lekarstwem na poraniona duszę. Staruszka widząc jak bardzo Ada cierpi i zmaga się z ogromną tęsknotą decyduje się opowiedzieć jej pewną historię. Działo się to w trakcie II wojny światowej. Czy w takich okolicznościach można się zakochać? Czy takie uczucie ma jakikolwiek sens? 
Ada zdaje sobie sprawę z tego z czym musiała zmierzyć się jej babcia. Była w podobnej sytuacji jak ona. Też musiała pogodzić się z losem. Jej udało się podnieść, więc może i ona da radę. 

"A między nami wspomnienia" to książka, która na długo pozostanie w pamięci czytelnika. W trakcie lektury czujesz, że zaraz eksplodujesz z nadmiaru emocji. Twoje serce bije jak oszalałe, a głowa pulsuje od natłoku miłości. Obok ciebie leży coraz większy stos chusteczek, bo nie możesz powstrzymać łez.
Autorka poruszyła w niej wiele ciekawych, a zarazem trudnych tematów. Pojawił się w niej problem radzenia sobie ze stratą, bólem i cierpieniem po odejściu najbliższej osoby. Dotyka również spraw związanych z samotnym macierzyństwem. W bardzo ciekawy sposób został przedstawiony wątek dotyczący miłości.  Począwszy od szczęśliwej i zarazem niespełnionej. Kończąc na tej zakazanej. W trakcie lektury nie sposób nie uronić chociaż jednej łzy. Co do emocji jest ich tutaj cała paleta. Tworzą twardy fundament, na którym zbudowana została historia Ady i jej babci.
Jak do tej pory udało mi się przeczytać kilka innych książek Gabrieli Gargaś, oczywiście wszystkie mi się podobały, ale żadna z nich nie wywarła na mnie tak dużego wrażenia jak ta. "A między nami wspomnienia" to książka wyjątkowa, a historia w niej opisana już od samego początku chwyta za serce. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10