wtorek, 31 maja 2016

SZCZĘŚCIE NA WAGĘ ( Recenzja )

Autor: Agnieszka Olejnik
data wydania: 27 kwietnia 2016
liczba stron: 384
wydawnictwo: Czwarta Strona














Ile może ważyć szczęście? Są dwa warianty: dużo albo mało. Tak naprawdę nasza odpowiedź będzie zależeć od tego czym szczęście dla nas jest. Weźmy pod uwagę super wypasiony samochód. Jego waga jest spora, ale dla porównania na przykład taki kupon totolotka z trafioną szóstką jest już znacznie lżejszy. Tylko czy szczęście, to jedynie realne przedmioty?

Ewa i Mirek to małżeństwo z dwudziestoletnim stażem. Wspólnie wychowują nastoletnią córkę. Wysokie zarobki mężczyzny zapewniają im stabilizację finansową. Ale i tak Ewa zdecydowała się na podjęcie pracy jako nauczycielka. Nauczanie dzieci sprawia jej wielką przyjemność. Wydawałoby się, że kobieta wiedzie szczęśliwe i ustabilizowane życie. Niestety rodzinna sielanka to tylko pozory. Któregoś dnia uświadamia sobie, że jej małżeństwo to czysta fikcja. Gorące uczucie już dawno przybrało formę bryły lodowej. Jednocześnie zadaje sobie pytanie czy to uczucie kiedykolwiek między nią a Mirkiem było. Poświęciła dla tego małżeństwa całą siebie, na bok odłożyła swoje marzenia i pragnienia. I co teraz z tego ma? Stała się kobietą, która zwyczajnie użala się nad sobą, a do tego grubą i nie atrakcyjną. Gdyby było tego jeszcze mało Ewa traci kontakt z własnym dzieckiem. Sposób w jaki dziewczyna odnosi się do matki, może mieć związek z ich obecną sytuacją w domu, albo z nadwagą, z którą i ona się zmaga. A może z jednym i z drugim. Nie wykluczony jest również trzeci powód...Jak wiemy, nic nie dzieje się bez przyczyny.

Czekałam, czekałam i się doczekałam. I mogę powiedzieć jedno, opłacało się czekać na kolejną powieść autorstwa Agnieszki Olejnik. Twórczość Pani Agnieszki poznałam za sprawą książki "A potem przyszła wiosna", która w 100% trafiła w mój czytelniczy gust. Więc byłam bardzo ciekawa z jaką historią będę miała tym razem do czynienia.
Zaraz po zakończeniu lektury doszłam do pewnego wniosku. Pisarka posiada w sobie niewyobrażalny talent. Mam tutaj na myśli sposób w jaki kreuje książkowych bohaterów, a raczej bohaterki. Swoją uwagę skupia przede wszystkim na kobietach, które na pozór powinny być szczęśliwe, a jest zupełnie inaczej. W poprzedniej książce czytelnik miał możliwość poznać historię Poli Gajdy. Miała wszystko: sławę, pieniądze, przystojnego mężczyznę u boku. Jednak nie było to prawdziwe szczęście. Dopiero wyjazd na prowincję sprawił, że odzyskała siebie na nowo. W "Szczęściu na wagę" otwieramy drzwi do domu państwa Krasickich. Do domu urządzonego z klasą i wyczuciem. Panuje w nim ład i porządek. Szkoda tylko, że życie osób, które w nim mieszkają jest dalekie od uporządkowanego. Z biegiem czasu na jaw wychodzą rodzinne tajemnice...
Ogromnie zaciekawiła mnie postać głównej bohaterki. Zastanawiałam się, czy sytuacja w jakiej się znalazła spowoduje w niej całkowite załamanie, czy wręcz przeciwnie. Stanie się dla kobiety impulsem i zawalczy o samą siebie i swoje marzenia. Wyczekiwałam chwili, aż w końcu przemieni swój przydomowy ogród w paletę barw. Trzymałam za Ewę mocno kciuki, ale jeszcze mocniej za Klaudię. Będąc młodą osobą, która powinna cieszyć się życiem, zamyka się w sobie. Każda matka martwi się o swoje dziecko. Może czasami ta troska jest przesadna, ale w tym przypadku jest jak najbardziej uzasadniona...

"Szczęście na wagę" to pierwsza książka z cyklu "Wszystkie smaki życia". Czytając wyczujemy w niej gorzki smak bólu i rozpaczy, ale także natrafimy na słodycz w postaci szczęścia i radości. Warto również wspomnieć o pikantnej nucie smakowej, której nie mogło zabraknąć. Osobiście zasmakowałam się w twórczości Pani Agnieszki Olejnik. Uwielbiam książki z działu literatury obyczajowej, w których nie brakuje tematów ważnych, a historia nie opiera się tylko na rodzącej się miłości między bohaterami. Według mnie pisarka zasłużyła na miano prawdziwego Masterchefa jeśli chodzi o tworzenie literackich pyszności. Miesza ze sobą wszystkie składniki z taką lekkością i wyczuciem, że nie można przejść obok księgarnianej półki z obojętnością. A jak wiemy apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc ja już zaczynam swoje oczekiwanie na kolejną cudowną historię z cyklu "Wszystkie smaki życia". Mniam :-)


POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 




sobota, 21 maja 2016

HOTEL BANKRUT ( Recenzja )

Autor: Magdalena Żelazowska
data wydania: 27 kwietnia 2016
liczba stron: 272
wydawnictwo: HarperCollins














W tzw. kryzysowy dołek w dzisiejszych czasach jest bardzo łatwo wpaść, z wydostaniem się z niego jest już znacznie gorzej. Czegoś takiego na własnej skórze doświadczyła czwórka bohaterów w najnowszej książce autorstwa Magdaleny Żelazowskiej. Można porównać ich do rozbitków, którzy ze wszystkich sił pragną uratować się przed utonięciem i dopłynąć do  portu o jakże miłej nazwie "Szczęście". 

Leon miał żonę z którą tworzył szczęśliwe i kochające się małżeństwo. Żyli dostatnio prowadząc osiedlowy sklep spożywczy. Dopóki obok nie został otworzony supermarket. Chyba nie muszę mówić, jaki finał miała to nierówna walka między małym przedsiębiorcą a wielką siecią sklepów, która kusi klientów niskimi cenami, ale za to jakość towaru jest znacznie gorsza. Mężczyzna stracił nie tylko jedyne źródło utrzymania, jego małżeństwo również przestało istnieć. Na chwilę obecną prowadzi lombard i wiedzie samotne życie. 
Gdy jesteś nagle wzywana/y do gabinetu przez swojego szefa przeczuwasz, że ta wizyta może się źle dla ciebie skończyć. Nie zawsze tak musi być, ale w przypadku Weroniki tak właśnie było. Traci pracę, bardzo dobrze płatną pracę. Niestety kredyt we frankach pozostał...
Kinga z bólem serca rozstaje się z ojcem i rodzinnymi stronami. Z nadzieją wyjeżdża do większego miasta. Po przyjeździe zatrudnia się w sklepie odzieżowym na tzw. umowę śmieciową. Dziewczyna od zawsze interesowała się modą i marzy o zawodzie projektantki.
Łucja jest już na emeryturze, ale chciałaby jeszcze do niej dorobić. Tym bardziej, że zdrowie dopisuje i czuje się na siłach więc warto to wykorzystać. Jak się okazuje znalezienie pracy nie jest już takie łatwe. Kilka lat temu wyglądało to zupełnie inaczej. Cieszyła się gdy została przyjęta na stanowisko recepcjonistki. Jednak ta radość nie trwała długo, w dużej mierze przyczyniła się do tego rodzina kobiety, która już jakiś czas temu przestała się nią interesować...

Czym kierujemy się przy wyborze danej książki? Przede wszystkim czytamy krótkie streszczenie na odwrocie. Lubimy gdy okładka jest ciekawie zaprojektowana. Ja osobiście zwracam uwagę także na tytuł. Ma dla mnie duże znaczenie, a bywa z nimi problem. Czasami potrafią zmylić czytelnika. W przypadku najnowszej książki autorstwa Magdaleny Żelazowskiej takiego problemu na szczęście nie ma.

Przyznam się bez bicia, że to głównie tytuł przykuł moją uwagę i zachęcił do sięgnięcia właśnie po tę książkę. Trudno sobie wyobrazić, że gdzieś naprawdę istnieje hotel o takiej nazwie. Nie przeczę jest intrygująca, ale z drugiej strony nie kojarzy nam się zbyt miło, a wręcz przeciwnie.
Pani Magdalena podarowała nam, czytelnikom świetnie napisaną powieść. I teraz mam mały problem z określeniem jej gatunku. Czy jest to powieść obyczajowa, a może raczej społeczna. Chyba najlepiej będzie jak dokonam połączenia. Według mnie jest to rewelacyjnie napisana powieść społeczno - obyczajowa.
W książce mamy do czynienia z czterema różniącymi się od siebie historiami. Z pewnością na szczególną uwagę zasługuje sposób w jaki zostały napisane. Pisarka posiada w sobie olbrzymi kunszt literacki oraz doskonałe oko obserwacyjne. Pisarka po raz kolejny postanowiła skupić się trudnej problematyce. Nagła utrata pracy lub jej brak. Długoletnie marzenia, które czekają na spełnienie. Tęsknota za najbliższymi. Jak widzimy nie są to tematy lekkie i przyjemne, a jednak zostały przedstawione właśnie w ten sposób. Pesymistyczny początek może troszkę zniechęcić, ale gdy wgłębimy się w treść nie będziemy mogli oderwać się od lektury. Z olbrzymią dozą ciekawości śledziłam losy naszej czwórki kryzysowych rozbitków. Jeśli chodzi o kreacje bohaterów, gdybym miała wybrać jedną postać, którą wyjątkowo polubiłam byłaby to Wiktoria. Kobieta z charakterem, ale jednocześnie bardzo uczuciowa i wrażliwa.

"Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". To krótkie motto idealnie oddaje klimat książki. Obcy ludzie nagle stają się dla siebie bardzo bliscy. Wzajemnie się wspierają i liczą na to, że i do nich kiedyś uśmiechnie się szczęście. Ale na daną chwilę jednego są pewni, warto czytać ogłoszenia...



POLECAM
MOJA OCENA 8/10


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



piątek, 13 maja 2016

JA, KOCHANKA ( Recenzja )

Autor: Karolina Wilczyńska
data wydania: 13 kwietnia 2016
liczba stron: 298
wydawnictwo: Czwarta Strona














Twórczość Karoliny Wilczyńskiej nie jest mi obca. Po historii z Nataszą zostałam fanką Pani Karoliny. Gdy tylko w sieci pojawiła się informacja, że niebawem zostanie wydana jej kolejna książka wiedziałam, że muszę ją mieć w swoich domowych zbiorach...

Kto to jest kochanka? Niby proste pytanie, ale żeby udzielić konstruktywnej odpowiedzi nie jest już tak łatwo. Pierwsze skojarzenie jakie pojawi się w naszej głowie, to tzw. "ta druga". Kobieta, której pojawienie zwiastuje rozpad małżeństwa. Jednak gdy skupimy się bardziej na samym słowie dojdziemy do wniosku, że mamy do czynienia z kimś kto kocha. Pisarka postanowiła szerzej przedstawić w swojej najnowszej książce to bardziej przyjemne znaczenie.
Żeby było ciekawiej, a może raczej bardziej intymnie nie dowiemy się jak tytułowa KOCHANKA ma na imię, gdzie mieszka, czym się zajmuje na co dzień. Tak naprawdę nie dowiemy się niczego. Jedyną informacją jest to, że Kocha. Miłość do U. jest dla kobiety najważniejsza. Zaraz...zaraz, a kim jest U? Już wyjaśniam. U. to nic innego jak pierwsza litera słowa UKOCHANY. Właśnie w taki sposób został przedstawiony mężczyzna o którym również próżno szukać jakichkolwiek informacji. Pewne jest jedno: on też Kocha...

Książki mają w sobie tajemną moc, a raczej magnez ukryty między kartami, który przyciąga. Każdy miłośnik literatury doświadczył kiedyś czegoś takiego. W moim przypadku wydarzyło się to kilka dni temu za sprawą książki "Ja, kochanka". To nic, że miałam już wychodzić do pracy, ale ciekawość ma przecież swoje prawa. Musiałam przeczytać chociaż kilka stron. Na szczęście nie zaliczyłam spóźnienia :-). Jak wiemy apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc jak ja teraz mam wytrzymać te osiem godzin za biurkiem zamiast wgłębiać się w historię kochanki, która wciągnęła mnie już po przeczytaniu pierwszej strony. Mogłam spakować książkę do torby i ukradkiem czytać. Chociaż byłoby to trochę ryzykowne...
Przepadłam, tyle mogę powiedzieć. Karolina Wilczyńska stworzyła wyjątkową powieść pod każdym względem. Poczynając od samych bohaterów, poruszony w niej temat, po sposób w jaki została napisana. Według mnie jest to literacki majstersztyk. I nie jest to żadne podlizywanie się z mojej strony...

Niestety nie zawsze na swojej drodze spotykamy się z miłością łatwą i prostą. Nasza dwójka bohaterów doświadczyła miłości trudnej, a zarazem pięknej bo odwzajemnionej. Każda z Nas ma nadzieję spędzić resztę życia u boku swojego Ukochanego, taką nadzieję ma również Kochanka. Pisarka zastosowała bardzo ciekawy manewr. Nie ujawnia tak naprawdę co lub kto stoi stoi na przeszkodzie, że ta dwójka nie może być razem. "Ja, kochanka" to istny emocjonalny rollercoaster. Czytelnik ma styczność z wybuchami gorącej namiętności, która przeplata się z drobnymi gestami. Mają one ogromne znaczenie. My kobiety coś możemy powiedzieć na ten temat. Natomiast ukradkowe spotkania, które trwają kilka minut niosą ze sobą radość, a także tęsknotę i ból. W związku z tym kobieta przeżywa liczne momenty zwątpienia.
Najnowszą książkę Karoliny Wilczyńskiej można porównać do pamiętnika, który zawiera w sobie osobiste zapiski płynące prosto z serca. Na uwagę zasługuje ich przedział czasowy. Teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Pojawiają się również fragmenty, gdzie mamy styczność ze snuciem planów na przyszłość...

Ostatnimi czasy, przede wszystkim wśród miłośniczek literatury bardzo modna stała się tzw. "literatura erotyczna". Osobiście nie przepadam za tego typu książkami, ale miałam dobre przeczucie co do powieści Pani Karoliny. I nie myliłam się. Fragmenty, w których zostały opisane właśnie "te" sceny zasłużyły z pewnością na wysoką notę. Zawierają w sobie ogromną dawkę wyczucia.

Nie wiem czy Karolina Wilczyńska jest przesądna, ale jak widać 13 kwietnia 2016, data premiery przyniosła pisarce szczęście. "Ja, kochanka" to książka, po którą warto sięgnąć.



POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



poniedziałek, 2 maja 2016

ZANIM ZROZUMIEM ( Recenzja )

Autor: Małgorzata Mroczkowska
data wydania: 16 marca 2016
liczba stron: 388
wydawnictwo: Czwarta Strona














"Zanim zrozumiem" to mój debiut jeśli chodzi o twórczość Małgorzaty Mroczkowskiej. Nazwisko tej Pani jest już bardzo dobrze znane na rodzimym rynku literackim za sprawą powieści "Angielskie lato", która cieszyła się dużym zainteresowaniem wśród czytelników, a raczej czytelniczek. Ja gdy tylko będę miała okazję nadrobię swoje czytelnicze zaległości, ale teraz zapraszam wszystkich na recenzję najnowszej książki, którą przeczytałam jednym tchem...

On z zawodu jest terapeutą, lub jak to woli psychologiem. Ona pracuje jako księgowa, ale posiada wykształcenie pedagogiczne. Razem tworzą małżeństwo z półrocznym stażem. Choć poznali się w dość niesprzyjających okolicznościach, nie przeszkodziło im w tym to, żeby się w sobie zakochać od pierwszego wejrzenia. Jak wiemy, przeciwieństwa się przyciągają. Związek Joanny i Piotra jest tego świetnym przykładem. Mężczyzna pochodzi z inteligentnej i zamożnej rodziny. Natomiast dziewczyna wyjechała do większego miasta dla lepszych perspektyw. I właśnie pochodzenie sprawia kobiecie najwięcej problemów. Zerwała kontakt ze swoją rodziną. Relacje z bliskimi od strony męża też nie należą do najlepszych. Z czasem Joanna niespostrzeżenie staje się dyrygentem w swoim małżeństwie, a Piotr jedynym członkiem tej orkiestry. Kłótnie i nieporozumienia są na porządku dziennym. Na szczęście mężczyzna może liczyć na chwile spokoju będąc w pracy i wysłuchując historii innych ludzi...

Są takie książki, które czyta się błyskawicznie. Zaliczyć do nich można najnowszą powieść autorstwa Małgorzaty Mroczkowskiej. Przyczyniło się do tego kilka elementów. Jednym z nich, ale z pewnością nie najważniejszym jest rozmiar czcionki, który lekko ułatwia szybsze przekładanie kartek. Jak wiemy książka musi przede wszystkim zaciekawić potencjalnego czytelnika opisaną w niej historią i rozmiar liter nie ma tu żadnego znaczenia. "Zanim zrozumiem" właśnie taką jest. I według mnie to najważniejszy element, który sprawił, że nie mogłam oderwać się od lektury.
Patrząc z boku Joanna i Piotr tworzą zgodne małżeństwo. Idealny obraz zamazuje się, gdy wgłębimy się w treść. Podobno to mężczyzna jest głową rodziny, a kobieta szyją, która tą głową kręci. Joanna spełnia się w swojej roli aż za dobrze. Piotr cierpliwie znosi jej liczne pretensje, które kieruje w jego stronę. Mężczyzna bardzo kocha swoją żonę i zrobiłby dla niej wszystko, ale momentami było mi go zwyczajnie żal. "Nieudacznik" jako słowna pieszczota, nigdy nie powinna paść z ust Joanny. Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony Piotra był nie do zniesienia. Z zawodu jest psychologiem. Nie trudno nie zauważyć, że spełnia się w swoim zawodzie. Pomaga innym jak tylko potrafi. Okazuje się jednak, że psychologicznej pomocy potrzebuje również Joanna, a najlepiej by było jakby oboje zapisali się na terapię małżeńską...

W główną treść książki został wpleciony wątek psychologiczny, który niewątpliwie stał się jej bardzo mocnym punktem. Fragmenty, w których mamy możliwość poznać ludzi, którzy stoją na życiowym zakręcie i nie wiedzą w którym kierunku mają dalej podążać idealnie komponują się z historią Joanny i Piotra. Zostały napisane genialnie i zaczęłam się nawet w pewnym momencie zastanawiać czy autorka nie ma czasami wykształcenia psychologicznego. Z krótkiej notki na temat Pani Małgorzaty nic takiego nie wychwyciłam, więc tym bardziej należą się słowa uznania.

"Zanim zrozumiem" to powieść, która łączy w sobie dwa gatunki literackie: powieść obyczajową z dodatkiem powieści psychologicznej. Psycholog to też lekarz, który nie przepisuje recept, ale też leczy. Może troszkę inaczej bo za pomocą rozmowy. Gdy nas coś boli idziemy do lekarza, więc dlaczego omijamy szerokim łukiem drzwi do gabinetu psychologicznego, jeśli dostrzegamy, że mamy problemy? No tak, króluje przecież pewien mit. Tylko czasami bywa tak, że zanim zrozumiemy, że potrzebujemy własnie takiej pomocy możemy skrzywdzić siebie, a przede wszystkim naszych najbliższych...



POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:  





niedziela, 1 maja 2016

PODSUMOWANIE KWIETNIA










Wiedziałam, że tak będzie. Szóstego kwietnia zaczęłam swój sześciomiesięczny staż. Praca przyczyniła się do skurczenia mojego czasu przeznaczonego głównie na czytanie książek. Ale staram się jak mogę. W miesiącu kwietniu udało mi się przeczytać 4 książki: 


Po zsumowaniu stron na wyświetlaczu kalkulatora wyświetliło się: 1575 stron. Jeśli chodzi o wybór tej najfajniejszej, najciekawszej to z tym nie będzie najmniejszego problemu bo cała czwórka przypadła mi do gustu. Chociaż gdybym musiała wybrać tą jedną jedyną to byłaby nią książka autorstwa Małgorzaty Mroczkowskiej "Zanim zrozumiem". Recenzja już się pisze i zostanie niebawem opublikowana na blogu. 

Kolejny miesiąc za nami. Przestałam być na chwilę obecną osobą poszukującą pracy z czego bardzo się cieszę. Moja sytuacja finansowa uległa znacznej poprawie w związku z tym będę mogła spełnić kilka swoich marzeń, które będę dotyczyć bloga oraz moich dwóch pasji: książek i zabawy fotografią. Będę Was o wszystkim na bieżąco informować.