wtorek, 25 lipca 2017

MŁYN NAD CZARNYM POTOKIEM ( Recenzja )

Autor: Anna J. Szepielak
data wydania: 11 września 2013
liczba stron: 528
wydawnictwo: Nasza Księgarnia












Książkę "Młyn nad Czarnym Potokiem" przeczytałam jakiś czas temu i troszkę tego żałuję. Teraz idealnie wpasowałaby się w urlopowy klimat, z którym mamy obecnie do czynienia. Patrząc na okładkowe słoneczniki i kiszone ogórki w słoiku od razu przychodzą nam na myśli wakacje spędzone na wsi. Sielski klimat na wyciągnięcie ręki. 

Marta, trzydziestoletnia kobieta. Matka Uli i żona Adama. Z zawodu pani konserwator zabytków. Jednak
w chwili obecnej spełnia się jako tzw. house manager. Czyli w skrócie zajmuje się domem i wychowaniem córki. Kocha swoją rodzinę i może dla niej prać, sprzątać i gotować, ale z drugiej strony tęskni za swoją pracą, która zeszła na bok. Brakuje jej tego i to bardzo. Jedyną osobą, która przynosi wypłatę do domu jest jej mąż. Mężczyzna oddał całego siebie wykopaliskom i chyba niestety aż za bardzo. Kobieta nie może liczyć na jakąkolwiek pomoc jeśli chodzi o prace domowe. Wszystko jest na jej głowie. Do tego dochodzą bardzo częste infekcje u małej Uli. Na dłuższą chwilę nie da się tego wytrzymać. Oliwy do ognia dolewa informacja jaką ma dla niej Adam. Dostał intratną propozycję pracy za granicą i ma zamiar ją przyjąć. Robi to dla dobra swojej rodziny. W końcu poprawi się ich sytuacja finansowa. Marta jest temu przeciwna, przecież pieniądze to nie wszystko. O wszystkim opowiada Grażynie, swojej młodszej siostrze. Jak dobrze, że może na nią liczyć w każdym momencie. Chociaż zdaje sobie sprawę z tego, że i ona ma swoje życie. Tym bardziej jest jej wdzięczna za wszelką udzieloną pomoc. To za jej namową postanawia zostawić warszawski zgiełk. Pakuje walizki i wyjeżdża z Ulą w rodzinne strony. Świeże powietrze może świetnie wpłynąć na samopoczucie dziewczynki, a ona przy okazji pomoże w organizacji wizyty gości z Ameryki. Na miejscu wpada w wir przygotowań. 
Niespodziewanie w trakcie pobytu odkrywa pewną rodzinną tajemnicę...

"Młyn nad Czarnym Potokiem" nie należy do książek z grupy tych cieniutkich. Jeden wieczór i koniec. Tutaj mamy do czynienia z dość obszerną historią. Ucieszona tym faktem, bo przyjemność z czytania będzie dłuższa rozpoczęłam swoją przygodę z powieścią o jakże miłym tytule. No i ta okładka. Nie powiem, ale lubię czasami wgłębić się w lekką i przyjemną opowiastkę. Tak dla odprężenia. I właśnie ta książka taka jest. Lekka i przyjemna. Poznajemy kobietę, która zajmuje się domem, a mąż zarabia na ten dom. Tak wygląda niejedna polska rodzina. Tylko czy musi to tak wyglądać? My, kobiety też chcemy się spełniać zawodowo. Tym bardziej gdy zdobyte przed laty wykształcenie nam na to pozwala. Wiadomo, że dom i dzieci zawsze stawiamy na pierwszym miejscu, ale niepodlewany kwiat z czasem więdnie. Nasza główna bohaterka właśnie jest takim kwiatem. Co niektóre z nas z pewnością powiedzą: kobito weź się w garść i skończ z tym użalaniem się nad sobą. Grażyna, jej młodsza siostra mogłaby się z nią podzielić energią jaką miała w sobie. Marta zmęczona po ciężkim dniu siada przed ekran komputera i pisze. Wpisami na swoim blogu dzieli się z innymi kobietami swoimi problemami. Nie wiem, ale wydaje mi się, że lepiej by było jakby porozmawiała o nich w cztery oczy ze swoim mężem. Brakowało mi tego w książce. Takiego tupnięcia obcasem o podłogę. Chociaż wyjazd może i takim był, ale cichutkim. 
Adam, nas kochany mąż i ojciec. Co by tu o nim powiedzieć. Archeolog z powołania. Każdą chwilę spędza w towarzystwie łopaty, albo pogłębia swoją wiedzę czytając naukową literaturę. Taka jest jego praca, ale chyba to rodzina powinna być najważniejsza. Przynosi wypłatę to chyba o nią dba, więc czego można od niego chcieć? Oj, działał mi na nerwy ten pan i to bardzo. 

Całość trafiła w mój gust. Tak jak wspomniałam wcześniej książka pani Szepielak jest idealną propozycją na lato. Jeśli chcesz zrelaksować się czytając na leżaku to historia Marty będzie strzałem w dziesiątkę. A może po skończonej lekturze skorzystasz z któregoś z przepisów kulinarnych, które wplecione zostały w główną treść. Są taką małą wisienką na torcie. 

POLECAM
MOJA OCENA 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz