Autor: Patricia Atkinson
data wydania: lipiec 2011 (data przybliżona)
liczba stron: 416
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Z czym kojarzy nam się Francja? Pierwsze co nam przychodzi do głowy to romantyczny Paryż i wieża Eiffla. Ale oprócz tych standardowych skojarzeń jest jeszcze coś. Mam tutaj na myśli wielohektarowe winnice. O takim winnym gospodarstwie i ich właścicielach postanowiła opowiedzieć Patricia Atkinson w książce "W dojrzewającym słońcu. O kobiecie, która stworzyła winnice".
| "Kto by sądził, że szczęście to więcej przywiązanych niż nieprzywiązanych pędów?" (cyt. s. 99 )
Jest takie popularne powiedzenie żeby rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. Patricia i jej mąż zdecydowali się na ten dość odważny krok. Po opuszczeniu Anglii Bieszczad nie wybrali, ale za to dokonali zakupu domu we Francji. Gageac, urokliwa wieś stała się ich nowym adresem. Dla mężczyzny przeprowadzka właśnie w te rejony była spełnieniem marzeń, tym bardziej, że do nieruchomości przylegała winnica. Całe cztery i pół hektara. Niestety spokój burzą częste wyjazdy Jamesa. Nie trzeba nic mówić jak się czuje w takiej chwili Patricia. Brak znajomości języka i zerowa wiedza na temat prowadzenia tego typu gospodarstwa sprawia, że niejednokrotnie wpada w panikę. Jednak z pomocą miejscowych daje sobie jakoś radę. Krótkie nieobecności to nic z porównaniem do problemów finansowych i nawrotu choroby z którą w przeszłości zmagał się mężczyzna. W takiej sytuacji kolejny jego pobyt w Anglii znacznie się wydłuży. Patricia będzie musiała jak najszybciej podszkolić się językowo i obeznać się w pielęgnacji winogronowych krzewów i produkcji wina. Uświadamia sobie, że nagle została ze wszystkim sama...
Gdy chcemy zrelaksować się przy, tzw. lampce wina idziemy zwyczajnie do sklepu. Dokonujemy wyboru, płacimy i wychodzimy. Trwa to kilkanaście do kilkudziesięciu minut. Przypuszczam, że nikt nie zastanawia się wtedy w jaki sposób został wyprodukowany napój z procentami, który znajduje się w szklanej butelce. Jak się okazuje wyprodukowanie tego jakże doskonałego trunku to ciężka, długotrwała i wymagająca praca. Właśnie o tym w dużej mierze pisze w swojej książce Patricia Atkinson. Nie trudno nie zauważyć, że mamy do czynienie z książką biograficzną. Kobieta opisuje w niej z dokładnością kolejne etapy produkcji. Posługuje się przy tym technicznymi zwrotami, o których na początku nie miała żadnego pojęcia. Nauka języka jak i prowadzenia winnicy nie była dla niej łatwa. Tym bardziej gdy jej myśli były gdzie indziej. Jednak w końcu postanowiła wziąć się w garść bo przecież nie mogła zawieść męża. Na szczęście dzięki wsparciu i pomocy, którą uzyskała od miejscowej ludności powoli zaczęła się we wszystkim orientować. Była pilną i ambitną uczennicą, która tak łatwo się nie poddała. Każdy najmniejszy sukces był dla niej największą mobilizacją do dalszej pracy.
Wrócę na moment do mieszkańców Gageac, którzy podbili moje serce. Cudowni ludzie, którzy postanowili bezinteresownie pomóc kobiecie w potrzebie. Żar łał się z nieba a oni w dalszym ciągu ciężko pracowali żeby zdążyć ze wszystkimi terminami.
Całość czytało mi się dość dobrze, ale książka nie wciągnęła mnie do takiego stopnia żebym nie mogła się od niej oderwać. Nie powiem, byłam ciekawa czy Patricia da sobie ze wszystkim radę, czy może jednak wywiesi białą flagę, która jak wiemy symbolizuje poddanie się w walce. Oczywiście pojawiły się chwile zwątpienia, zresztą kto by ich nie miał będąc na jej miejscu. Jednak może, a raczej powinna być z siebie dumna bo dokonała czegoś bardzo wielkiego. Przede wszystkim odnalazła siebie na nowo. I to chyba było w tym wszystkim najważniejsze.
"W dojrzewającym słońcu" to opowieść jak sam tytuł wskazuje pełna słońca i ciepła. Jeśli chcecie wgłębić się w tajniki produkcji wina, albo planujecie wakacyjny wyjazd w rejony opisane w książce będzie to idealny wybór.
POLECAM
MOJA OCENA 7/10
Gdy chcemy zrelaksować się przy, tzw. lampce wina idziemy zwyczajnie do sklepu. Dokonujemy wyboru, płacimy i wychodzimy. Trwa to kilkanaście do kilkudziesięciu minut. Przypuszczam, że nikt nie zastanawia się wtedy w jaki sposób został wyprodukowany napój z procentami, który znajduje się w szklanej butelce. Jak się okazuje wyprodukowanie tego jakże doskonałego trunku to ciężka, długotrwała i wymagająca praca. Właśnie o tym w dużej mierze pisze w swojej książce Patricia Atkinson. Nie trudno nie zauważyć, że mamy do czynienie z książką biograficzną. Kobieta opisuje w niej z dokładnością kolejne etapy produkcji. Posługuje się przy tym technicznymi zwrotami, o których na początku nie miała żadnego pojęcia. Nauka języka jak i prowadzenia winnicy nie była dla niej łatwa. Tym bardziej gdy jej myśli były gdzie indziej. Jednak w końcu postanowiła wziąć się w garść bo przecież nie mogła zawieść męża. Na szczęście dzięki wsparciu i pomocy, którą uzyskała od miejscowej ludności powoli zaczęła się we wszystkim orientować. Była pilną i ambitną uczennicą, która tak łatwo się nie poddała. Każdy najmniejszy sukces był dla niej największą mobilizacją do dalszej pracy.
Wrócę na moment do mieszkańców Gageac, którzy podbili moje serce. Cudowni ludzie, którzy postanowili bezinteresownie pomóc kobiecie w potrzebie. Żar łał się z nieba a oni w dalszym ciągu ciężko pracowali żeby zdążyć ze wszystkimi terminami.
Całość czytało mi się dość dobrze, ale książka nie wciągnęła mnie do takiego stopnia żebym nie mogła się od niej oderwać. Nie powiem, byłam ciekawa czy Patricia da sobie ze wszystkim radę, czy może jednak wywiesi białą flagę, która jak wiemy symbolizuje poddanie się w walce. Oczywiście pojawiły się chwile zwątpienia, zresztą kto by ich nie miał będąc na jej miejscu. Jednak może, a raczej powinna być z siebie dumna bo dokonała czegoś bardzo wielkiego. Przede wszystkim odnalazła siebie na nowo. I to chyba było w tym wszystkim najważniejsze.
"W dojrzewającym słońcu" to opowieść jak sam tytuł wskazuje pełna słońca i ciepła. Jeśli chcecie wgłębić się w tajniki produkcji wina, albo planujecie wakacyjny wyjazd w rejony opisane w książce będzie to idealny wybór.
POLECAM
MOJA OCENA 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz