Autor: Anna Ficner-Ogonowska
data wydania: 28 maja 2012
liczba stron: 672
wydawnictwo: Znak
Od czasu do czasu lubię sobie sięgnąć po coś grubszego. Oczywiście mam tutaj na myśli książki. Takie tomiszcza też bywają interesujące. "Alibi na szczęście" Anny Ficner-Ogonowskiej należy właśnie do takich "grubasków". Czytałam różne opinie na temat tej książki. Jedni wylewali na nią przysłowiowe wiadro pomyj. Z kolei inni ocenili ją bardzo pozytywnie. W takiej sytuacji nie pozostało mi nic innego jak samemu rozpocząć lekturę.
data wydania: 28 maja 2012
liczba stron: 672
wydawnictwo: Znak
Od czasu do czasu lubię sobie sięgnąć po coś grubszego. Oczywiście mam tutaj na myśli książki. Takie tomiszcza też bywają interesujące. "Alibi na szczęście" Anny Ficner-Ogonowskiej należy właśnie do takich "grubasków". Czytałam różne opinie na temat tej książki. Jedni wylewali na nią przysłowiowe wiadro pomyj. Z kolei inni ocenili ją bardzo pozytywnie. W takiej sytuacji nie pozostało mi nic innego jak samemu rozpocząć lekturę.
Hanna Lerska spełnia się zawodowo ucząc języka polskiego. Jest cichą, skromną, a przy tym piękną kobietą. Nie jednemu mężczyźnie mogłaby zawrócić w głowie. Wydawało by się, że wiedzie szczęśliwe życie. Ma piękny dom, który otacza ogromny ogród. Ale jak wiemy dobra materialne to nie wszystko. Przypuszczam, że każda kobieta marzy o kochającym mężu i gromadce uroczych dzieci. Hania chciała mieć swoją rodzinę, ale wydarzyło się coś co przekreśliło wszystko. Została sama, a otaczający ją świat stał się nagle czarno-biały. Wszystkie kolory z jej życia zniknęły w jednej sekundzie. Od tego momentu stroni od ludzi, a każdą wolną chwilę najchętniej spędzałaby spacerując po nadbałtyckiej plaży. Szum fal działa na nią kojąco i pozwala zwalczyć tęsknotę.
Nieoczekiwanie w jej życiu pojawia się pewien architekt. Przystojny i inteligentny, który na widok nauczycielki stracił bezpowrotnie kontakt z rzeczywistością. Chłopina zakochał się w Hani od pierwszego wejrzenia, a raczej spotkania. Niestety nie przewidział, że druga strona ucieka przed miłością, a raczej boi się jej. Ten strach jeszcze bardziej się pogłębia, gdy dowiaduje się jak mężczyzna ma na...imię.
Za mną ponad sześćset stron i nie była to czytelnicza męka. Powiem wam, a raczej napiszę, że całkiem fajnie się czytało. Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy ma inny gust i każdemu może podobać się coś zupełnie innego. Dlatego też najlepiej sprawdzić to na sobie i wysnuć własne wnioski. Ja właśnie tek zrobiłam.
Książka jest gruba, ale ten fakt nie oznacza, że środek jest zapisany zwykłymi ( przepraszam za wyrażenie) pierdołami. Coś takiego nazwać można laniem wody. Woda jest, ale nikt jej nie leje. A treść została całkiem dobrze napisana. Może nie jest to dzieło, o którym będą mówić pokolenia, ale uważam, że każdej książce należy się szacunek. W końcu ktoś ją napisał i poświęcił na to swój drogocenny czas.
No dobrze, skupmy się teraz na bohaterach bo jest ich w całej tej opowieści sporo. Zacznijmy od Hani, bo ona gra w niej pierwsze skrzypce. Z zawodu jest nauczycielką, a jak wyglądają nauczycielskie pensje chyba każdy wie. Mieszka w willi z ogrodem. Zatrudnia również ludzi, więc można zadać sobie pytanie jakim cudem stać ją na to wszystko? Jest majętną kobietą, ale stała się nią w tragicznych okolicznościach. To, przez co musiała przejść nie mieści się w głowie. Po czymś takim nie dziwię się, że zachowywała się w taki, a nie inny sposób. Może to w pewnym momencie denerwować, ale z drugiej strony czytając starałam się Hanię zrozumieć i postawić siebie na jej miejsce. Co ja bym zrobiła będąc w takiej sytuacji w jakiej ona się znalazła. Kochasz i jesteś kochaną. Szczęście aż od ciebie bije. Planujesz swoją przyszłość, która w jednej chwili pryska jak bańka mydlana. Przykrywają ją łzy i niewyobrażalna rozpacz. Pada wtedy z naszych ust jedno, ale za to krótkie pytanie: DLACZEGO? Niby czas leczy rany, ale w wielu przypadkach może to trwać w nieskończoność i tylko my zdecydujemy kiedy nastąpi odpowiedni moment, aby móc zacząć wszystko od nowa. Wsparcie najbliższych jest bardzo ważne, ale nikt nie może nas do niczego zmusić. W takim przypadku najważniejsza jest cierpliwość.
I właśnie coś takiego posiadał w sobie "Pan Karp", "Pan Spóźniony". Widzę wasze zdziwienie, ale uspokajam was bo to tylko pseudonimy. "Pan" ma na imię Mikołaj. Z zawodu architekt odnoszący spore sukcesy. Do tego jest miłym, inteligentnym i baardzo przystojnym mężczyzną. Normalnie chodzący ideał, który pokochał naszą Hanię jak wariat. I właśnie ta miłość dodawała mu sił i nawet przez moment nie przyszło mu do głowy, żeby się poddać. Nie powiem, ale chwilami było mi go troszkę szkoda, ale trzymałam za niego mocno kciuki.
Oprócz tej interesującej dwójki na uwagę zasługuje również Pani Irenka. Cudowna, starsza pani. Jej dobre rady płyną prosto z serca. Potrafi zrozumieć i doradzić lepiej niż niejeden psycholog. Któż lepiej nie zna życia jak ona? To dla niej w każdej wolnej chwili Hania pokonuje kilometry aby pobyć w jej towarzystwie.
Nie można nie wspomnieć o Dominice. Przydomek "szalona" idealnie do niej pasuje. Ale jest to szaleństwo jak najbardziej pozytywne. Pragnie dla swojej przyjaciółki jak najlepiej. Marzy o tym aby zobaczyć ją znowu szczęśliwą i uśmiechniętą.
Według mnie cała ta grupka została w intrygujące sposób skonstruowana. Każda z postaci miała inny charakter i osobowość. Ale tą, którą najbardziej polubiłam była Pani Irenka. Z chęcią napiłabym się w jej towarzystwie ciepłej herbatki i przekąsiła coś słodkiego.
Jak fajnie, że autorka książki wpadła na pomysł, aby część akcji rozgrywała się nad naszym pięknym Bałtykiem. Morza szum, ptaków śpiew, a do tego puste plaże po sezonie po których można w samotności pospacerować. Hania tak właśnie robiła i sprawiało jej to ogromną przyjemność. Morska bryza wprowadziła do książki bardzo fajny klimacik. No i ta romantyczna Praga, która odwiedzana jest przez ogromną liczbę turystów. Te dwa elementy sprawiły, że jeszcze przyjemniej się czytało.
Obok trudnych tematów pojawił się w książce również element humorystyczny. W tym przypadku to Dominika była liderką. Jej powiedzonka oraz sposób w jaki rozmawiała z przyjaciółką niejednokrotnie mnie rozbawił.
Podsumowując, czas, który poświęciłam na przeczytanie tegoż "grubaska" w żadnym przypadku nie nazwałabym czasem straconym. W towarzystwie Hani spędziłam bardzo miło czas. Jest to historia wypełniona po brzegi miłością, ciepłem oraz prawdziwą przyjaźnią o którą w dzisiejszych czasach bardzo trudno. Alibi na szczęście to pierwszy tom cyklu pod tym samym tytułem i gdy tylko będę miała taką możliwość postaram się przeczytać pozostałe części. Zwyczajnie jestem ciekawa w jaki sposób potoczą się losy bohaterów. A może pojawi się ktoś jeszcze?
POLECAM
MOJA OCENA 7/10
Za mną ponad sześćset stron i nie była to czytelnicza męka. Powiem wam, a raczej napiszę, że całkiem fajnie się czytało. Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy ma inny gust i każdemu może podobać się coś zupełnie innego. Dlatego też najlepiej sprawdzić to na sobie i wysnuć własne wnioski. Ja właśnie tek zrobiłam.
Książka jest gruba, ale ten fakt nie oznacza, że środek jest zapisany zwykłymi ( przepraszam za wyrażenie) pierdołami. Coś takiego nazwać można laniem wody. Woda jest, ale nikt jej nie leje. A treść została całkiem dobrze napisana. Może nie jest to dzieło, o którym będą mówić pokolenia, ale uważam, że każdej książce należy się szacunek. W końcu ktoś ją napisał i poświęcił na to swój drogocenny czas.
No dobrze, skupmy się teraz na bohaterach bo jest ich w całej tej opowieści sporo. Zacznijmy od Hani, bo ona gra w niej pierwsze skrzypce. Z zawodu jest nauczycielką, a jak wyglądają nauczycielskie pensje chyba każdy wie. Mieszka w willi z ogrodem. Zatrudnia również ludzi, więc można zadać sobie pytanie jakim cudem stać ją na to wszystko? Jest majętną kobietą, ale stała się nią w tragicznych okolicznościach. To, przez co musiała przejść nie mieści się w głowie. Po czymś takim nie dziwię się, że zachowywała się w taki, a nie inny sposób. Może to w pewnym momencie denerwować, ale z drugiej strony czytając starałam się Hanię zrozumieć i postawić siebie na jej miejsce. Co ja bym zrobiła będąc w takiej sytuacji w jakiej ona się znalazła. Kochasz i jesteś kochaną. Szczęście aż od ciebie bije. Planujesz swoją przyszłość, która w jednej chwili pryska jak bańka mydlana. Przykrywają ją łzy i niewyobrażalna rozpacz. Pada wtedy z naszych ust jedno, ale za to krótkie pytanie: DLACZEGO? Niby czas leczy rany, ale w wielu przypadkach może to trwać w nieskończoność i tylko my zdecydujemy kiedy nastąpi odpowiedni moment, aby móc zacząć wszystko od nowa. Wsparcie najbliższych jest bardzo ważne, ale nikt nie może nas do niczego zmusić. W takim przypadku najważniejsza jest cierpliwość.
I właśnie coś takiego posiadał w sobie "Pan Karp", "Pan Spóźniony". Widzę wasze zdziwienie, ale uspokajam was bo to tylko pseudonimy. "Pan" ma na imię Mikołaj. Z zawodu architekt odnoszący spore sukcesy. Do tego jest miłym, inteligentnym i baardzo przystojnym mężczyzną. Normalnie chodzący ideał, który pokochał naszą Hanię jak wariat. I właśnie ta miłość dodawała mu sił i nawet przez moment nie przyszło mu do głowy, żeby się poddać. Nie powiem, ale chwilami było mi go troszkę szkoda, ale trzymałam za niego mocno kciuki.
Oprócz tej interesującej dwójki na uwagę zasługuje również Pani Irenka. Cudowna, starsza pani. Jej dobre rady płyną prosto z serca. Potrafi zrozumieć i doradzić lepiej niż niejeden psycholog. Któż lepiej nie zna życia jak ona? To dla niej w każdej wolnej chwili Hania pokonuje kilometry aby pobyć w jej towarzystwie.
Nie można nie wspomnieć o Dominice. Przydomek "szalona" idealnie do niej pasuje. Ale jest to szaleństwo jak najbardziej pozytywne. Pragnie dla swojej przyjaciółki jak najlepiej. Marzy o tym aby zobaczyć ją znowu szczęśliwą i uśmiechniętą.
Według mnie cała ta grupka została w intrygujące sposób skonstruowana. Każda z postaci miała inny charakter i osobowość. Ale tą, którą najbardziej polubiłam była Pani Irenka. Z chęcią napiłabym się w jej towarzystwie ciepłej herbatki i przekąsiła coś słodkiego.
Jak fajnie, że autorka książki wpadła na pomysł, aby część akcji rozgrywała się nad naszym pięknym Bałtykiem. Morza szum, ptaków śpiew, a do tego puste plaże po sezonie po których można w samotności pospacerować. Hania tak właśnie robiła i sprawiało jej to ogromną przyjemność. Morska bryza wprowadziła do książki bardzo fajny klimacik. No i ta romantyczna Praga, która odwiedzana jest przez ogromną liczbę turystów. Te dwa elementy sprawiły, że jeszcze przyjemniej się czytało.
Obok trudnych tematów pojawił się w książce również element humorystyczny. W tym przypadku to Dominika była liderką. Jej powiedzonka oraz sposób w jaki rozmawiała z przyjaciółką niejednokrotnie mnie rozbawił.
Podsumowując, czas, który poświęciłam na przeczytanie tegoż "grubaska" w żadnym przypadku nie nazwałabym czasem straconym. W towarzystwie Hani spędziłam bardzo miło czas. Jest to historia wypełniona po brzegi miłością, ciepłem oraz prawdziwą przyjaźnią o którą w dzisiejszych czasach bardzo trudno. Alibi na szczęście to pierwszy tom cyklu pod tym samym tytułem i gdy tylko będę miała taką możliwość postaram się przeczytać pozostałe części. Zwyczajnie jestem ciekawa w jaki sposób potoczą się losy bohaterów. A może pojawi się ktoś jeszcze?
POLECAM
MOJA OCENA 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz