data wydania: 6 października 2015
liczba stron: 304
wydawnictwo: Rebis
"Zwyczajny dzień" Niny Majewskiej-Brown to kontynuacja "Wakacji", dobrze przyjętego przez czytelników debiutu literackiego pisarki. Zachęcona sposobem w jaki została zakończona pierwsza część ( recenzja tutaj ) z niecierpliwością oczekiwałam na dalszy ciąg historii Niny Braun...
Nina wraz ze swoją córką powoli wraca do normalnego życia po traumatycznych wydarzeniach, które miały miejsce w trakcie rodzinnych wakacji w Barcelonie. Sielanka przeobraziła się w jednej sekundzie w niewyobrażalną tragedię. Śmierć męża oraz syna była dla kobiety ogromnym szokiem. Ten szok jeszcze bardziej potęguje pewna informacja. W trakcie małżeństwa, które Nina uważała za szczęśliwe jej ukochany mąż romansował z inną kobietą i ma z nią dziecko. Najlepsze jest w tym to, że ona również niebawem zostanie po raz kolejny matką. Ojcem dziecka jest Bartek. Przytłoczona nagłą wiadomością o kochance zadaje sobie jedno bardzo krótkie pytanie: Dlaczego?
Nowy członek rodziny Braun przychodzi na świat. Przed kobietą nie lada wyzwanie. Opieka nad niemowlakiem, dom, praca to nie jedyne problemy. Chociaż w tym przypadku może liczyć na pomoc i wsparcie opiekunki lub przyjaciółki. W opiekę nad dzieckiem włącza się również teściowa. Gdyby tego było jeszcze mało, Nina musi zastanowić się w jaki sposób powiedzieć córce, że ma siostrę. Tylko, że ta siostra ma inną mamusię, ale mają tego samego tatusia!?! Ten problem zmuszona jest rozwiązać samodzielnie. Co nie jest dla nie łatwe...
Co będzie gdy Klara dowie się o tym od osób postronnych? Niepokój u kobiety wzrasta, gdy dociera do niej, że obie dziewczynki bawiły się już razem w piaskownicy...
Rozmowa przez telefon może odmienić życie? Trudno powiedzieć. W dużej mierze zależy to, od tego kto do nas dzwoni i w jakim celu. Nina odbierając telefon od Joanny zastanawiała się co ta kobieta może od niej chcieć. Jeszcze ma czelność po czymś takim do mnie wydzwaniać? Przyjmuje jednak prośbę o spotkanie. Nawet przez sekundę nie zdawała sobie sprawy, że to co miała jej do przekazania kobieta spowoduje, że będzie to dla Niny ostatni...zwyczajny dzień. Chociaż do tej pory było ich już nie wiele..
Czekałam z niecierpliwością na kontynuację "Wakacji", w dużej mierze przyczyniło się do tego zakończenie. Co dalej...Co dalej. W dniu, w którym paczuszka z dalszym ciągiem historii trafiła w moje łapki, nie mogłam się oprzeć i musiałam przekartkować pierwsze strony w poszukiwaniu jakiejkolwiek odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Ale nie ma tak dobrze. Pisarka postanowiła potrzymać czytelnika w niepewności. I teraz mam problem. Czy ta niepewność nie trwała zbyt długo...
Nina Majewska-Brown skupiła się w dużej mierze na przedstawieniu kobiety, która musi zacząć wszystko od nowa. Jednocześnie lada moment urodzi dziecko. Kolejna ciąża była dla głównej bohaterki zupełnym zaskoczeniem. Informacji o ciąży towarzyszy panika. Czy nadaję się na matkę, czy będę umiała wychować swoje dziecko na dobrego człowieka? Nina zadaje sobie jeszcze jedno pytanie: jak dam sobie radę bez męża? Pojawienie się nowego członka rodziny wiąże się z dużym wyzwaniem. To wyzwanie jest jeszcze większe dla kobiety samotnej, która musi pogodzić opiekę nad niemowlakiem, z prowadzeniem domu, i z pracą. Bo przecież musi z czegoś żyć. Stan błogosławiony wiąże się ze zmianami psychicznymi, fizjologicznymi, a także hormonalnymi. Najlepiej wiedzą o tym kobiety, które mają dzieci. Niby Nina może liczyć na pomoc innych osób. Ale nikt nie zastąpi jej bliskości Bartka. Pojawiają się chwile zwątpienia, a także tęsknota. Niewyobrażalny ból po stracie najbliższych, hormony też dają o sobie znać, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie. Nina jest dorosłą kobietą, która nie zważając na swój stan sięga po alkohol. Nie mogę, a raczej nie potrafię tego zrozumieć. Fragment, w którym nie może się oprzeć lampce czerwonego wina jest w mojej ocenie nie do zaakceptowania.
Nie powiem, ale czuję lekki niedosyt. Spodziewałam się po "Zwyczajnym dniu" czegoś więcej. Może moje oczekiwania co do książki były z byt duże i dlatego teraz moja opinia nie opływa w zachwycie nad lekturą.
Czytając "Wakacje" odkrywałam wspólnie z rodziną Braun zakątki Barcelony. Moment wypadku sprawił, że przekładałam kartki lotem błyskawicy. Jeśli chodzi o kontynuację wyglądało to troszkę inaczej. W pewnym momencie poczułam lekkie znużenie. Moim zdaniem autorka skupiła swoją uwagę na przedstawieniu kobiety, która spodziewa się dziecka, oraz chwil zaraz po przyjściu dziecka na świat, zapominając o wątku, w którym do głosu została dopuszczona Joanna. Zabrakło mi w nim większej dawki emocji.
Patrząc na zakończenie książki, mogę stwierdzić, że to nie koniec opowieści o Ninie Braun. Mimo lekkiego zawodu chętnie zapoznam się również i z trzecią częścią. Jeśli takowa zostanie wydana. Może odnajdę w niej to, czego zabrakło mi w "Zwyczajnym dniu".
POLECAM
MOJA OCENA 8/10
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Nowy członek rodziny Braun przychodzi na świat. Przed kobietą nie lada wyzwanie. Opieka nad niemowlakiem, dom, praca to nie jedyne problemy. Chociaż w tym przypadku może liczyć na pomoc i wsparcie opiekunki lub przyjaciółki. W opiekę nad dzieckiem włącza się również teściowa. Gdyby tego było jeszcze mało, Nina musi zastanowić się w jaki sposób powiedzieć córce, że ma siostrę. Tylko, że ta siostra ma inną mamusię, ale mają tego samego tatusia!?! Ten problem zmuszona jest rozwiązać samodzielnie. Co nie jest dla nie łatwe...
Co będzie gdy Klara dowie się o tym od osób postronnych? Niepokój u kobiety wzrasta, gdy dociera do niej, że obie dziewczynki bawiły się już razem w piaskownicy...
Rozmowa przez telefon może odmienić życie? Trudno powiedzieć. W dużej mierze zależy to, od tego kto do nas dzwoni i w jakim celu. Nina odbierając telefon od Joanny zastanawiała się co ta kobieta może od niej chcieć. Jeszcze ma czelność po czymś takim do mnie wydzwaniać? Przyjmuje jednak prośbę o spotkanie. Nawet przez sekundę nie zdawała sobie sprawy, że to co miała jej do przekazania kobieta spowoduje, że będzie to dla Niny ostatni...zwyczajny dzień. Chociaż do tej pory było ich już nie wiele..
Czekałam z niecierpliwością na kontynuację "Wakacji", w dużej mierze przyczyniło się do tego zakończenie. Co dalej...Co dalej. W dniu, w którym paczuszka z dalszym ciągiem historii trafiła w moje łapki, nie mogłam się oprzeć i musiałam przekartkować pierwsze strony w poszukiwaniu jakiejkolwiek odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Ale nie ma tak dobrze. Pisarka postanowiła potrzymać czytelnika w niepewności. I teraz mam problem. Czy ta niepewność nie trwała zbyt długo...
Nina Majewska-Brown skupiła się w dużej mierze na przedstawieniu kobiety, która musi zacząć wszystko od nowa. Jednocześnie lada moment urodzi dziecko. Kolejna ciąża była dla głównej bohaterki zupełnym zaskoczeniem. Informacji o ciąży towarzyszy panika. Czy nadaję się na matkę, czy będę umiała wychować swoje dziecko na dobrego człowieka? Nina zadaje sobie jeszcze jedno pytanie: jak dam sobie radę bez męża? Pojawienie się nowego członka rodziny wiąże się z dużym wyzwaniem. To wyzwanie jest jeszcze większe dla kobiety samotnej, która musi pogodzić opiekę nad niemowlakiem, z prowadzeniem domu, i z pracą. Bo przecież musi z czegoś żyć. Stan błogosławiony wiąże się ze zmianami psychicznymi, fizjologicznymi, a także hormonalnymi. Najlepiej wiedzą o tym kobiety, które mają dzieci. Niby Nina może liczyć na pomoc innych osób. Ale nikt nie zastąpi jej bliskości Bartka. Pojawiają się chwile zwątpienia, a także tęsknota. Niewyobrażalny ból po stracie najbliższych, hormony też dają o sobie znać, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie. Nina jest dorosłą kobietą, która nie zważając na swój stan sięga po alkohol. Nie mogę, a raczej nie potrafię tego zrozumieć. Fragment, w którym nie może się oprzeć lampce czerwonego wina jest w mojej ocenie nie do zaakceptowania.
Nie powiem, ale czuję lekki niedosyt. Spodziewałam się po "Zwyczajnym dniu" czegoś więcej. Może moje oczekiwania co do książki były z byt duże i dlatego teraz moja opinia nie opływa w zachwycie nad lekturą.
Czytając "Wakacje" odkrywałam wspólnie z rodziną Braun zakątki Barcelony. Moment wypadku sprawił, że przekładałam kartki lotem błyskawicy. Jeśli chodzi o kontynuację wyglądało to troszkę inaczej. W pewnym momencie poczułam lekkie znużenie. Moim zdaniem autorka skupiła swoją uwagę na przedstawieniu kobiety, która spodziewa się dziecka, oraz chwil zaraz po przyjściu dziecka na świat, zapominając o wątku, w którym do głosu została dopuszczona Joanna. Zabrakło mi w nim większej dawki emocji.
Patrząc na zakończenie książki, mogę stwierdzić, że to nie koniec opowieści o Ninie Braun. Mimo lekkiego zawodu chętnie zapoznam się również i z trzecią częścią. Jeśli takowa zostanie wydana. Może odnajdę w niej to, czego zabrakło mi w "Zwyczajnym dniu".
POLECAM
MOJA OCENA 8/10
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Jeszcze nie czytałam pierwszej, a tu druga :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/