wtorek, 19 kwietnia 2016

CUKIERNIA W OGRODZIE ( Recenzja )

Autor: Carole Matthews
data wydania: 17 lutego 2016
liczba stron: 464
wydawnictwo: HarperCollins














Z twórczością Carole Matthews spotkałam się już jakiś czas temu za sprawą książki "Święta miłośniczek czekolady". Boże Narodzenie i zima już za nami. Mamy wiosnę, wszystko budzi się do życia. Słońce coraz mocniej grzeje, więc wypad na ciacho do cukierni w ogrodzie może być fajną formą relaksu. Skorzystacie z zaproszenia?

Właścicielką owej cukierni jest Fay, czterdziestoletnia kobieta. Zanim stała się początkującą bizneswomen pracowała w urzędzie na stanowisku starszego koordynatora. Ale z powodów osobistych musiała zrezygnować ze stanowiska. Poświęciła całą siebie, aby opiekować się chorą matką, która na własne życzenie leży całymi dniami w łóżku. Niestety nie może liczyć na wsparcie ze strony siostry, która wyemigrowała za ocean. Zresztą i ona ciągle wysyła sygnały SOS. Gdy tylko jakimś cudem znajdzie wolną chwilkę spotyka się z Anthonym, swoim chłopakiem. Aby w jakiś sposób zarabiać na życie Fay postanawia wykorzystać dom wraz z ogrodem oraz pobliską barkę, która należała niegdyś do jej zmarłego ojca. Z czasem prowadzenie cukierni przeobraziło się w pracę na cały etat. Na szczęście może liczyć na pomoc pewnej młodej Łotyszki. Razem stworzyły wyjątkowe miejsce. W dużej mierze do tej wyjątkowości przyczyniła się lokalizacja oraz wspaniałe wypieki. "Cukiernia w ogrodzie" stała się bardzo popularnym miejscem wśród turystów. Jednym z odwiedzających jest Danny Wilde. Bardzo przystojny mężczyzna, który zrobił na Fay bardzo miłe wrażenia, a raczej można by rzec piorunujące...

Ostatnio mam szczęście do książek, o "słodkich" tytułach. Z pewnością jedną z nich jest "Cukiernia w ogrodzie". Gdy popatrzymy na okładkę najnowszej powieści autorstwa Carole Matthews od razu nabieramy ochoty na coś słodkiego. No właśnie, na pierwszy rzut oka czytelnik pomyśli sobie, że będzie miał do czynienia z przesłodzoną do granic możliwości historią. Nic bardziej mylnego. Jest słodko, ale w normie. Tak naprawdę pisarka stworzyła słodko-gorzką opowieść ze szczyptą pikanterii. Z pewnością wspomnianą słodycz mogą nam zagwarantować fragmenty, w których poruszony został temat związany z wypiekami. Jak przystało na cukiernię jest ich sporo. I mogę tylko żałować jednego, że nie dane mi było poczuć tych wspaniałych zapachów oraz skosztować choćby małego kawałeczka. Miałam małą nadzieję, że na końcu książki został opublikowany chociaż jeden przepis, a tu taki zawód :-(
Pragniemy żeby nasze życie zawsze było słodkie i bez jakichkolwiek problemów. Niestety nie wszyscy mają takie szczęście. Do takich osób z pewnością należy Fay. Zwolniła się z poprzedniej pracy po to, aby opiekować się chorą matką. Tylko, jak się okazuje stan Mirandy nie jest aż tak bardzo zły. Jest na każde jej zawołanie, a raczej stuknięcie laską w podłogę. Na pomoc ze strony najbliższych osób nie ma co liczyć. Siostra ani myśli, aby powrócić w rodzinne strony. Anthonny spędza całe dnie w pracy, albo na próbach.

Trudno jest mi ocenić sposób postępowania głównej bohaterki, bo nie wiem jak ja bym postąpiła będąc na jej miejscu. Może tak samo? Ale patrząc z boku nie wyglądało to dobrze. Według mnie Fay za bardzo skupiła się na pomaganiu innym, przy okazji zapominając o sobie samej. Jej matka ma dość specyficzną osobowość, więc trzeba mieć do niej anielską cierpliwość. Wspomnianą cierpliwość oraz dobroduszność wykorzystują inne bliskie kobiecie osoby. Z czasem dla własnej siostry stała się bankomatem, a dla ukochanego mężczyzny...No właśnie, kim jest dla Anthonny'ego. Czy jedynie kobietą od prasowania koszul?? Czy w ich dziesięcioletnim związku jest jeszcze miłość, a może to zwykłe przyzwyczajenie? Znajomość z tajemniczym mężczyzną, którego postanawia zatrudnić do prac w ogrodzie uświadamia jej, że jednak to drugie. Jednocześnie boi się zaryzykować. Oczywiście swoje zdanie na ten temat ma Lija, wspomniana wcześniej Łotyszka. Ma cięty język i mówi to co myśli. I głównie za to obdarzyłam ją sympatią i polubiłam od pierwszych stron. Lija to nie jedyna postać, która podbiła moje czytelnicze serducho. Stan, dziewięćdziesięcioletni starszy pan, któremu optymizmu i energii może pozazdrościć nie jeden młodzieniaszek.

Carole Matthews należą się słowa uznania za sposób wykreowania książkowych bohaterów, a przede wszystkim za różnorodność ich charakterów. Kolejnym mocnym punktem powieści jest miejsce akcji stworzone przez pisarkę. Dom Fay oraz towarzysząca mu otoczka idealnie do siebie pasują. Jest tak jak lubię. Sielsko, a zarazem romantycznie. Z chęcią zamieszkałabym w takiej okolicy, z dala od miejskiego zgiełku.
Biorąc pod uwagę całość, spędziłam w towarzystwie książki bardzo miło czas. Może na początku nie działo się zbyt wiele, ale za to później akcja nabrała tempa. Byłam bardzo ciekawa jak potoczą się losy Fay i innych bohaterów. W momencie gdy tajemnice rodzinne wyszły na jaw nie mogłam oderwać się od lektury.

Zachęcam wszystkich do odwiedzenia "Cukierni w ogrodzie". Ja z pewnością jeszcze kiedyś się do niej wybiorę.



POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz