sobota, 6 września 2025

SAMULKA (Recenzja)

Autor: Kinga Facon
data wydania: 2 marca 2016
liczba stron: 304
wydawnictwo: Otwarte 







Na "Samulkę" natrafiłam któregoś dnia w bibliotece. Ze względu na intrygujący tytuł skusiłam się na jej lekturę. 
Książka jest debiutem literackim Kingi Falcon.

Samulki, to jedno z takich miejsc gdzie spokój przeplata się z ciszą. Trzy lata temu do tego jakże uroczego miasteczka przeprowadziła się Ewa, skryta i zamknięta w sobie trzydziestolatka. 
W wyniku pewnych dramatyczny wydarzeń z przeszłości, kobieta posiada na duszy ranę, którą z wielkim trudem próbuje zabliźnić.
Ku jej wielkiemu zdziwieniu w towarzystwie nowo poznanych osób, zaczyna coraz częściej się uśmiechać, i inaczej patrzeć na świat. Może liczyć w każdej chwili na ich pomoc. Szczególne wsparcie otrzymuje od Marcina, nie mniej tajemniczego mężczyzny jak ona sama. 

Byłam ciekawa tej książki ze względu na rozbieżność w opiniach innych recenzentów. Jedni się zachwycają, drudzy wręcz przeciwnie, i dlatego chciałam wyrobić sobie własne zdanie na jej temat. 
Osobiście mam sentyment do małych miasteczek, więc lubię sięgać po książki właśnie z takim motywem. 
Samulki, pięknie brzmi prawda? Jestem bardzo ciekawa, skąd autorka miała pomysł na taką nazwę, bo oryginalności jej nie brakuje. Bez wątpienia jest to wyjątkowe miejsce otulone aurą ciepła, troski i przytulności. W dużej mierze odpowiedzialni są za to jego mieszkańcy. Są to ludzie, którzy wspierają się nawzajem, mogą liczyć na siebie w każdej sytuacji. Tworzą kochające się rodziny.
Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych jest to mało realne. Gdzie podziały się jakieś problemy, troski? Wszyscy chodzą zadowoleni, cieszą się życiem. Po prostu bajka. Przykre jest to, że tracimy wiarę w szczęście i miłość.
Do swojego grona przyjęli również Ewę. Dziewczyna zmaga się z zespołem depresyjno-lękowym. Nasza główna bohaterka stara się odnaleźć psychiczną równowagę, ale chwilami jej zachowanie było mało odpowiedzialne. Mam tu na myśli odstawienie farmaceutyków. Zamiast tego szukała ukojenia w kawoterapii, ciastoterapii, floroterapii i w spacerach ze swoim adoptowanym przyjacielem na czterech łapach z merdającym ogonem. Coś takiego może w jakimś stopniu pomóc, jednak moim zdaniem fachowa porada powinna być tutaj na pierwszym miejscu. 
Ewa lubi rozmawiać, ale z kim skoro stroni od ludzi? Tego moi drodzy wam nie zdradzę.
W książce pojawił się pewien wątek, który nie wszystkim może przypaść do gustu. Mowa tutaj o wierze w Boga. Czy jest to temat kontrowersyjny? W dzisiejszych czasach chyba troszkę tak. Co niektórzy lubią się nią obnosić, bez wstydu chodzą do kościoła, mają bliski kontakt z kapłanami, należą do różnych grup formacyjnych. Inni wręcz przeciwnie. Czy to źle? Każdy z nas podejmuje decyzje samodzielnie, nikt nas do niczego nie zmusza. Kto wie, może z czasem zmienimy zdanie, prawda?
Modlitwa też jest formą terapii. Może pomóc, ukoić naszą duszę i uzdrowić zbłąkaną owieczkę. 
Jak dla mnie ten wątek nie był jakiś przesadzony i nie poczułam jego nadmiaru.
Ta powieść ma potencjał, ale chyba nie został przez autorkę do końca dobrze wykorzystany. Chwilami wiało nudą,  zwyczajnie nie działo się nic. Niestety próżno tu szukać jakichkolwiek zaskoczeń w fabule. W trakcie lektury kilka razy zdarzyło mi się zgubić wątek. Głównym winowajcą były wspomniane wcześniej tajemnicze rozmowy głównej bohaterki, których według mnie było za dużo, i to one wiodły tutaj prym. Plus należy się za poruszenie jakże ważnego tematu jakim jest depresja. 
Czy polecam wam tę książkę? Nie należy do tych bardzo dobrych,  ani tych bardzo złych, i dlatego decyzję odnośnie lektury pozostawiam wam.  
 
MOJA OCENA 6/10 






 
 
 

poniedziałek, 25 sierpnia 2025

WYŚNIONY KONCERT (Recenzja)

Autor: Anna Bałenkowska 
data wydania: 14 czerwca 2023
liczba stron: 352
wydawnictwo: Zwierciadło
 










Tym razem padło na książkę z mojego prywatnego zbioru. "Wyśniony koncert" autorstwa Anny Bałenkowskiej trochę czekał na swoją kolej, ale jak to się mówi: lepiej późno, niż wcale. 

Roberto Bianchini, światowej sławy dyrygent otrzymuje przesyłkę z zaskakującą zawartością. W jego dłonie trafił papierowy zapis muzycznego arcydzieła sprzed kilkudziesięciu lat. 
Kto jest adresatem, i dlaczego akurat on stał się nadawcą tak cennego dzieła?
Zaintrygowany całą tą sytuacją wyrusza w podróż do Walencji podążając śladami Antoniusza Dobrowolskiego, twórcy "Wyśnionego koncertu". 

Ja już tak mam, że przed rozpoczęciem lektury robię sobie taki mały research, żeby sprawdzić opinie oraz oceny innych recenzentów. Tak też było i tym razem. Większość z nich była bardzo pozytywna, co mnie nie dziwi, bo powieść jest fantastyczna pod każdym względem. 
"Wyśniony koncert" wciąga już od pierwszej strony,  pochłania bez reszty i oczarowuje. Poznawanie tej historii staje się ekscytującą podróżą w towarzystwie świetnie wykreowanych bohaterów.  Wszyscy tęsknią za prawdziwą i szczerą miłością. Mimo tego, że w ich  otoczeniu nie brakuje innych ludzi, samotność nie jest im obca. Jak każdy z nas podejmują różnego rodzaju decyzje, niejednokrotnie bywają one bardzo trudne, niosą ze sobą różnego rodzaju konsekwencje. Mogą ranić i sprawiać ból. 
Anna Bałenkowska jest z zawodu skrzypaczką, więc zna muzyczny świat od tzw. środka i na kartach swojej powieści pragnie nam go szerzej przedstawić. My, jako odbiorcy zachwycamy się już gotowym utworem, nie bierzemy pod uwagę ile pracy, wyrzeczeń kosztuje napisanie tekstu, skomponowanie muzyki, stworzenie całej aranżacji. Nie da się tego zrobić w kilka minut, coś takiego potrzebuje czasu. Ogromne znaczenie ma tutaj wsparcie najbliższych, które jest bardzo cenne. Najgorzej gdy początkujący artysta nie może czegoś takiego doświadczyć. Wręcz przeciwnie, jest wyśmiewany, pogardliwymi wypowiedziami podcinają skrzydła, nie wierzą, że ktoś ma talent, pasję i może odnieść sukces. Co w takiej sytuacji począć? Poddać się, czy zawalczyć o swoje marzenia? 
Autorka pokazuje nam cienie i blaski muzycznego fachu robiąc to w sposób szalenie ciekawy z ogromną dawką emocji. 
Powieść działa hipnotyzująco na czytelnika. Odurza i porusza wewnętrznie klimatem stworzonym przez Annę Bałenkowską. W trakcie lektury nasza wyobraźnia działa na najwyższych obrotach. "Wyśniony koncert" to nie tylko Walencja. Siedząc sobie wygodnie w fotelu odwiedzamy Kraków, Barcelonę, Rzym oraz Londyn. Spacerujemy urokliwymi uliczkami, podziwiamy piękną architekturę, uczestniczymy w zapierających dech koncertach. Ja jestem całą tą otoczką zachwycona. 
Akcja toczy się w dwóch przestrzeniach czasowych. Przeszłość, która dotyczy Antoniusza Dobrowolskiego przeplata się z tarezniejszością gdzie pierwsze skrzypce gra Roberto Bianchini.  Nie chcę za dużo zdradzać, ale w książce mamy do czynienia z pewnym wątkiem o którym warto wspomnieć. Ma on związek z motywem klątwy, który łączy się z pewnym kryminalnymi wydarzeniami. Brzmi interesująco, prawda? 
Całość czyta się płynnie i sprawnie mimo tego, że w tej historii dzieje się bardzo dużo, a akcja pędzi jak szalona. W takiej sytuacji można się pogubić,  ale nie tutaj. Anna Bałenkowska wykonała ogrom wspaniałej pracy pisząc "Wyśniony koncert". Zadbała o każdy najmniejszy szczególik. Podarowała swoim czytelnikom urzekającą i chwytającą mocno za serce powieść obyczajową, taką z najwyższej półki. 

POLECAM 
MOJA OCENA 9/10





 
 
 

poniedziałek, 14 lipca 2025

ZOSTAŃ ZE MNĄ ( Recenzja)

Autor: Joanna Kruszewska
data wydania: 29 czerwca 2022
liczba stron:
wydawnictwo: Filia











"Zostań ze mną" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Joanny Kruszewskiej.

Maria przyszła na świat w domu, w którym nie zaznała miłości, ani rodzicielskiej troski. To wszystko zapewniła jej Wiera, miejscowa zielarka, która z czasem stała się dla Marii najważniejszą osobą w życiu.
Biorąc ślub z Mirkiem, szanowanym lekarzem miała nadzieję, że teraz zacznie patrzeć w przyszłość z optymizmem. Niestety szybko przekonała się, w jak dużym była błędzie. 

Na okładce widnieje mały drewniany domek w otoczeniu wiejskiego krajobrazu. I na tym kończy się motyw sielskości w tej książce. Za to znacznie więcej można wyczytać z opisu fabuły. Jest on odpowiedzią na pytanie, z czym tak naprawdę będzie nam dane się zapoznać.
Joanna Kruszewska na kartach swojej powieści opisuje historię Marii. Poznajemy ją w chwili gdy jest pełną werwy seniorką. Jej sposób bycia, to jak wygląda może co u niektórych wzbudzać nie małe kontrowersje. Opinie innych ludzi zupełnie jej nie interesują. Nawet własnej córki, której trudno to wszystko zrozumieć, a tym bardziej zaakceptować. Jest przysłowiowym kolorowym ptakiem i nie ma zamiaru niczego w sobie zmieniać. 
Aż dziw, że po tym wszystkim co ją spotkało potrafi się uśmiechać. Autorka przeplata teraźniejszość z przeszłością, dzięki temu czytelnik może dokładniej zapoznać się z życiorysem naszej głównej bohaterki. Los Marii nie oszczędzał, i to od dnia swoich narodzin. Trudno sobie wyobrazić co mała Marysia mogło czuć widząc obojętne spojrzenie matki i ojca kierowane w jej stronę. Brak jakiejkolwiek czułości i serdeczności. Jest to fikcja literacka, ale w dzisiejszych czasach nie brakuje informacji na temat porzuconych i niechcianych dzieci. Tutaj można całą tę sytuację usprawiedliwić wcześniejszą stratą, depresją poporodową, ale i tak są jakieś granice. 
W książce nie brakuje trudnej i zarazem ważnej problematyki. Przemoc fizyczna jak i psychiczna to kolejny przykład. Do tego dochodzi jeszcze nadużycie alkoholu. Na całym świecie mnóstwo kobiet cierpi właśnie z takich powodów, a  oprawcami przeważnie są ich mężowie. Mężczyźni, którzy mieli zapewnić im spokój, bezpieczeństwo. Maria właśnie tego oczekiwała wychodząc za mąż za Mirka. Pierwszy cios był początkiem niewyobrażalnego dramatu, z którego miała szansę się uwolnić, ale nie zrobiła tego. Cierpiała, znosiła te wszystkie upokorzenia dla dobra dzieci. 
Chwilami trudno mi się to wszystko czytało i musiałam robić sobie krótkie pauzy dla rozładowania emocji, a jest ich tutaj bardzo dużo. 
Czy życie Marii cały czas było tylko takie? Otóż nie. Pojawiły się w nim epizody, które rozgoniły szare chmury i na moment wychodziło słońce. W tym czasie czuła się naprawdę szczęśliwa. Kto za tym stoi tego wam moi drodzy nie zdradzę. 

Całość oceniam jak najbardziej na plus. Stylistycznie, językowo było poprawnie i osobiście nie mam do czego się przyczepić jeśli chodzi o tego typu elementy.  Po przeczytaniu samego opisu fabuły wiedziałam, że nie będzie to lekka, odprężająca historia, tylko coś mocniejszego. Książkę czyta się dobrze, akcja ma swoje tempo. Momentami robiło się bardziej interesująco i zarazem wzruszająco. 
Czytam dużo, ale chyba poraz pierwszy byłam tak bardzo ciekawa zakończenia tej historii. W jakim kierunku to wszystko podąży. Czy finał będzie z happy endem, czy wręcz przeciwnie. 
"Zostań ze mną" to inteligentnie napisana powieść, a do tego bardzo życiowa, którą serdecznie wam polecam.

POLECAM 
MOJA OCENA 7/10




 

piątek, 20 czerwca 2025

TYLKO TWOIMI OCZAMI (Recenzja)

Autor: Valerie Bielen
data wydania: 26 kwietnia 2016
liczba stron: 304
wydawnictwo: Prozami










Prosta i zarazem przyciągająca wzrok okładka, intrygujący tytuł i ciekawy zarys fabuły. Biorąc pod uwagę wszystkie te trzy elementy nie mogłam przejść obojętnie obok powieści "Tylko twoimi oczami" autorstwa Valerie Bielen.
Przy okazji było to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki. 

Dwudziestoczteroletnia Alice decyduje się na poważny życiowy krok i wyrusza w podróż do Wenecji. Tym sposobem spełnia marzenie swojej zmarłej mamy, która za życia pragnęła zobaczyć to jakże piękne włoskie miasto, ale z różnych przyczyn nie było jej dane. 
Będąc już na miejscu zatrudnia się jako opiekunka do dzieci u jednej z rodzin. 
Dziewczyna nie jest typem imprezowiczki. Należy do cichych i spokojnych osób, a swój wolny czas lubi spędzać w towarzystwie ciekawej książki. 
Żeby lepiej poznać nowe miejsce zamieszkania organizuje sobie nocne spacery po weneckich zakątkach. W trakcie jednego z nich zauważa tajemniczego mężczyznę, który jak się okazuje, jest niewidomy. 

Skąd wiem, że dana książka przypadnie mi do gustu? Gdy wciągnie mnie już po kilku początkowych stronach. I właśnie coś takiego miało miejsce gdy zaczęłam czytać "Tylko twoimi oczami". 
Ta historia mną zawładnęła, oplotła swoimi mackami, zahipnotyzowała. Jestem pod ogromnym wrażeniem jej uroku, klimatu stworzonego przez autorkę. Świetna kreacja bohaterów również zasługuje na uznanie. 
Alice błyskawicznie obdarzyłam sympatią. Zresztą nie da się jej nie lubić. Jest ciepłą, wrażliwą, empatyczną osobą. Stroni od imprez i dużych skupisk ludzi. Nie nosi ekstrawaganckich ubrań, a jej twarzy nie pokrywa ostry makijaż. Czy taki sposób bycia to coś złego? Otóż nie, ale takim kobietom często przypina się metkę tzw. szarej myszki. W dzisiejszych czasach niestety lubimy oceniać, wydawać opinie na temat innych ludzi nie znając ich życia. 
Alice mimo młodego wieku została bardzo mocno doświadczona przez los. Wychowywała się bez ojca, potem na skutek choroby straciła matkę, więc coś takiego musiało w jakimś stopniu wpłynąć na jej psychikę i postrzeganie świata. 
Nieoczekiwanie na jej drodze pojawia się tajemniczy, przystojny Anglik. Po raz pierwszy ujrzała go na sąsiednim tarasie, potem na nocnym spacerze, i od tej chwili zawładną myślami Alice. Szybko dostrzegła, że jest niewidomy, ale w niczym jej to nie przeszkadzało. Nie słuchała tego co inni mają do powiedzenia na jego temat, nie brała pod uwagę żadnych plotek i insynuacji. Zapragnęła lepiej go poznać i odkryć kim tak naprawdę jest. 
Tobia, bo tak ma na imię odnosił sukcesy, żył pełnią życia.  Niestety pewne dramatyczne wydarzenie zmieniło wszystko, a najbardziej zmienił się on sam. Z rozrywkowego faceta stał się odludkiem, zatrzasnął drzwi przed światem i całkowicie stracił wiarę w lepsze jutro. 
Alice i Tobie więcej dzieli niż łączy, ale mimo tych wszystkich różnic szybko zaczyna pojawiać się między nimi nić porozumienia. W końcu oboje zostali mocno skrzywdzeni przez los. Ich znajomość rozwija się niczym piękny kwiat. Rozkłada na łopatki, dogłębnie porusza czytelnika i chwyta głęboko za serce. 
Tobia po raz pierwszy komuś zaufał, zdobył się na odwagę i wykonał jakże ważny krok ku szczęściu. Dziewczyna, której tak na prawdę nie znał stała się jego oczami. To dzięki Alice zaczął na nowo żyć, uśmiechać się. Dla niej to też było coś nowego, niespotykanego i wyjątkowego. 
Z czasem między nimi rodzi się coś bardziej poważnego. Jeśli oczekujecie gorących opisów, to akurat w tej książce czegoś takiego nie uświadczymy. Jest za to subtelność, delikatność, czuły dotyk powodujący drżenie ciała. Są nieśmiałe pocałunki, spojrzenia, które rozpalają zmysły. Oboje w piękny sposób poznają siebie nawzajem. 
W książce został poruszony bardzo ważny temat dotyczący niepełnosprawności, a dokładnie utraty wzroku. Widzisz wszystko, ale wyobraź sobie, że w jednej sekundzie masz przed swoimi oczami tylko ciemność? Jak żyć w takiej sytuacji? Jest to bez wątpienia niewyobrażalny dramat. Valerie Bielen pokazuje nam wszystkim z czym takie osoby muszą się mierzyć gdy wychodzą ze swoich domów lub mieszkań. Dlatego Tobia tego unikał jak tylko mógł. 
Wszystko to działo się w Wenecji. Opisy jakie zaserwowała nam autorka drażnią wyobraźnię czytelnika, kuszą i nęcą. Są po prostu fantastyczne. Zachęcają do odwiedzenia tego jakże pięknego i wyjątkowego miejsca. Aż chce się wziąć przykład z Alice i wyruszyć w podróż jej śladami. 
A może po przeczytaniu "Tylko twoimi oczami" słynne miasto na wodzie będzie waszym celem wakacyjnego wyjazdu?
Jeśli jesteście ciekawi jak potoczyły się losy książkowych bohaterów i w jakich okolicznościach Tobia stał się niewidomy zachęcam was do lektury, bo naprawdę warto. Jest to świetnie napisana powieść obyczajowa, przy której z pewnością miło spędzicie czas. 

POLECAM 
MOJA OCENA 7/10
 

niedziela, 18 maja 2025

DROBNE CHWILE WOLNOŚCI (Recenzja)

Autor: Lorenza Gentile
data wydania: 26 marca 2025
liczba stron: 311
wydawnictwo: Czarna Owca










"Drobne chwile wolności" to druga książka Lorenzy Gentile. Powieść cieszy się sporym zainteresowaniem, zbiera pochlebne recenzje, więc i ja się na nią skusiłam. Czy było warto?

Mieszka z rodzicami, jest (tylko) stażystka w jednej z firm, niebawem wychodzi za mąż. Cierpi na bezsenność i miewa ataki tachykardii. Tak w skrócie wygląda życie trzydziestoletniej Olivy.
Któregoś dnia otrzymuje list od dawno niewidzianej ciotki Vivienne wraz z biletem do Paryża. W przeszłości były sobie bardzo bliskie, więc tęsknota czasami daje o sobie mocno znać. Mimo upływu lat nie wie dlaczego tak nagle zniknęła. 
Może spotkanie w stolicy Francji z ulubioną krewną pomoże Olivy odnaleźć odpowiedzi na nurtujące ją od lat pytania. Wreszcie nadszedł ten moment, żeby prawda w końcu wyszła na jaw. 

Pozytywne opinie na temat danej książki działają na potencjalnego czytelnika jak magnez. Mnie też skusiły, tylko co wtedy gdy po skończonej lekturze nie podzielam z innymi tego zachwytu? Tak też się dzieje w przypadku "Drobnych chwili wolności". Początek był obiecujący i zachęcił mnie do dalszej lektury, ale im dalej w las robiło się po prostu nudno. 
Lubię gdy w czytanej książce coś się dzieje, lubię ciekawie poprowadzoną fabułę, lubię gdy akcja potrafi mnie zaskoczyć. Niestety w powieści Lorenzy Gentile nie ma czegoś takiego i bardzo nad tym ubolewam. Pomysł autorka miała świetny, ale wykonanie nie podbiło mojego czytelniczego serca. Chyba po raz pierwszy lektura książki była dla mnie tak męcząca, wręcz usypiająca. 
Kreacja bohaterów też nie zachwyca. Oliva jest dorosłą, inteligentną kobietą, ale bardzo pogrubioną. Wyjazd ma jej pomóc odnaleźć drogę po której powinna podążać i odkryć siebie na nowo. To, w jaki sposób się zachowywała było chwilami dziwne, i trudne do zrozumienia. 
Bez wątpienia na plus zasługują opisy Paryża. Czytając książkę odbyłam fascynującą podróż do tego jakże interesującego miasta siedząc sobie wygodnie w fotelu. No i oczywiście księgarnia ". Shakespeare and Company". Wielka szkoda, że nie została szerzej przedstawiona bo chciałoby się znacznie więcej. 

"Drobne chwil wolności" to mój pierwszy tegoroczny książkowy zawód. Liczyłam na ciekawą, wciągającą, wypełnioną po brzegi emocjami historię. Niestety nic z tych rzeczy. Jednak przeglądając opinie innych recenzentów ta powieść ma swoich fanów. Mnie nie urzekła, ale może tobie przypadnie do gustu. 

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca

MOJA OCENA 
6/10



 

niedziela, 16 marca 2025

COUNTRY (Recenzja)

Autor: Danielle Steel
data wydania: 10 sierpnia 2015
liczba stron: 352
wydawnictwo: Między Słowami 
 










Danielle Steel jest pisarką z ogromnym dorobkiem twórczym. To imię i nazwisko zna każda miłośniczka literatury obyczajowej i romansów. Tak się składa, że ja też mam na swoim koncie kilka przeczytanych książek jej autorstwa. "Country" to kolejna z nich. 

Stephanie trudno jest się pozbierać po nagłej śmierci męża. Mimo, że ją zdradzał, ona nadal przy nim była. Dzieci dorosły i wyprowadziły się z domu, od teraz nie będzie w nim również Billa. W jednej chwili została sama. 
Na szczęście może liczyć na wsparcie ze strony wiernej grupy przyjaciół. Wracając z jednego ze spotkań myli drogę, ale nie ma zamiaru zawracać. Po raz pierwszy w życiu postanawia zaryzykować i wyrusza do Las Vegas.
Niespodziewanie na jej drodze pojawia się Chase Teylor, gwiazda muzyki country. Nowo poznany mężczyzna robi na Samancie bardzo dobre wrażenie. Dzięki niemu zaczyna na nowo się uśmiechać. Propozycja wspólnej podróży to czyste szaleństwo, ale z drugiej strony nikt w domu na nią nie czeka, więc w takiej sytuacji decyzja mogła być tylko jedna. 

Książkę udało mi się znaleźć w bibliotece. Dwa razy odkładałam ją na półkę zanim zdecydowałam się na wypożyczenie. Nie oglądam westernów, nie słucham muzyki country. Po prostu nie są to moje klimaty, i chyba dlatego miałam problem, żeby wczuć się w nią w odpowiedni sposób. 
Kilka początkowych stron przeczytałam z zainteresowaniem, ale im dalej odczuwałam coraz większe znużenie. Praktycznie przez większość tej opowieści nic ciekawego się nie działo. Liczyłam na jakiś zaskakujący i trzymający w napięciu zwrot akcji, albo wprowadzenie czarnego charakteru. Nic takiego nie nastąpiło. 
Odnośnie kreacji bohaterów, to tutaj też mam swoje "ale". Chase, przecież jest to chodzący perfekcjonizm. Przystojny, wrażliwy, szarmancki, czuły. Do tego nie obnosi się swoją ogromną popularnością. Wyszło to trochę zbyt cukierkowo i mało realistycznie jak dla mnie. Chyba, że męskie ideały istnieją naprawdę. 
Stephanie jest dojrzałą kobietą, która przez lata była podporządkowana swojej rodzinie. Kocha swoje dzieci, i właśnie dla nich została u boku swojego męża. Zdrada boli, i nie jest łatwo coś takiego wybaczyć. Czy warto brać w takiej sytuacji pod uwagę tylko dobro bliskich, jednocześnie zapominając o sobie? Gdzie w tym wszystkim podział się honor i poszanowanie samej siebie? Zachowanie jej dorosłych już dzieci, sposób w jaki odnosiły się do własnej matki zostawiła bym najchętniej bez komentarza, bo czegoś takiego nie da się spokojnie opisać. To było okropne, karygodne i poniżej krytyki. Każdy po śmierci bliskiej osoby ma prawo ułożyć sobie życie na nowo i nikt nie może ustalać terminu kiedy coś takiego może nastąpić. A tym bardziej zabraniać. Przynajmniej ten wątek wniósł do tej historii trochę emocji. 

Całość nie jest zła, ale w moim odczuciu zabrakło mi w tej powieści tego "czegoś", takiej małej iskry, która nie pozwala oderwać się od lektury. "Country" zdecydowanie zaliczyć należy do lekkich, niezobowiązujących kobiecych historyjek, nie wymagających od czytelnika większego skupienia, więc jeśli szukasz książki lekkiej i przyjemnej to ta historia jest dla ciebie. 

MOJA OCENA 6/10








PIĘĆ MINUT RAISY (Recenzja)

Autor: Agata Kołakowska 
data wydania: 24 sierpnia 2017
liczba stron: 520
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 











Uwielbiam książki w których pojawia się motyw sekretów, rodzinnych tajemnic lub niedomówień. Gdy przeczytałam zarys fabuły powieści "Pięć minut Reisy" autorstwa Agaty Kołakowskiej czułam, że będzie to coś dla mnie. 

Nic nie wskazywało na to, że kolejny poranek w życiu Raisy będzie inny jak dotychczas. Niespodziewana wizyta Magdy Sajewicz, znanej dziennikarki stacji NTV niesie ze sobą pewne informacje. 
Okazuje się, że Raisa Hedwig, kobieta, mieszkająca w małym miasteczku, mająca już swoje lata została okrzyknięta przez dwie organizacje najbardziej pechową osobą na świecie. Cały ten nagły medialny szum jest dla seniorki zaskakujący, ale tak naprawdę w jej dotychczasowym życiu nie brakowało pechowych sytuacji, więc z tym tytułem można się zgodzić. 
Magdzie udaje się jako jedynej przeprowadzić wywiad, który cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Po jego opublikowaniu Raisa ma nadzieję, że w końcu odpocznie i zajmie się ukochanymi różami. 
Szybko przekonuje się w jak dużym była błędzie. Magda ponownie odwiedza Raisę, po tym co o niej usłyszała. Pragnie dowiedzieć się całej prawdy na temat osoby, która w oczach innych jest nieskazitelna. Tym bardziej, że ma ku temu swoje powody. 

Pochłonęła mnie ta książka, i to od pierwszej strony. Z  trudnością ją odkładałam, żeby zająć się innymi sprawami. Niech was nie przerazi liczba stron, bo zanim się obejrzycie będziecie już w połowie. Autorka zaszalała z pomysłem na fabułę, który bez wątpienia jest oryginalny i czytelnik szybko skupia na nim swoją uwagę.
Są różne rankingi, mniej lub bardziej poważne, ale o najbardziej pechowej osobie na świecie to ja chyba jeszcze nie słyszałam. Wyszło to trochę mało prawdopodobnie, ale jest za to intrygująco i z dużym zainteresowaniem śledziłam losy głównej bohaterki. Tym bardziej, że została wykreowana w bardzo realistyczny sposób. Ktoś taki może mieszkać gdzieś po cichu obok nas.
Bardzo dobrym posunięciem było przedstawienie historii Raisy w dwóch perspektywach czasowych. Przeszłość, która przeplata się z teraźniejszością pozwala nam bliżej poznać najbardziej pechową kobietę na świecie. Jeśli chodzi o te wszystkie wydarzenia, to powiem wam, że jest naprawdę ciekawie. O co tak dokładnie chodzi, tego nie napiszę, bo za dużo bym wam zdradziła z treści książki. 
Nasza główna bohaterka została medialną gwiazdą i miała swoje tytułowe pięć minut. Interesowali się nią wszyscy, włącznie z głową państwa. Przez krótki czas, coś takiego może być fajne, ale na dłuższą metę staje się męczące i może przysporzyć więcej problemów niż radości. Pojawia się zazdrość oraz ludzka zawiść. Na pewno będzie miała z tego finansowe korzyści, reklamy, gościnne występy w programach telewizyjnych. Najgorzej gdy ten brak życzliwości dociera do nas od bliskich nam osób, dorzućmy do tego trudne rodzinne relacje i wszystko komplikuje się jeszcze bardziej. 
Raisa gra w tej powieści pierwsze skrzypce, ale warto również zwrócić uwagę na drugi plan. 
Magda odniosła zawodowy sukces jako dziennikarka. Prywatnie jest żoną Roberta, mężczyzny z rzeźbiarską pasją. Do pełni szczęścia brakuje im tylko dziecka. Praca dla Magdy jest bardzo ważna, tylko czy warto stawiać karierę na pierwszym miejscu? 
Jacek Nowaczyk pełni urząd prezydenta. Jest to trudna i bardzo odpowiedzialna praca, i nie każdy jest w stanie podołać tak poważnemu wyzwaniu. On jednak chce wszystkim pokazać, że da radę. Może w końcu usłyszy od najbliższych słowa pochwały, za którymi od lat tęskni. 
Problematyka jaka została przez autorkę poruszona jest bardzo ciekawa, a przede wszystkim ważna. Pod maską na pozór szczęśliwego człowieka nie rzadko ukrywa się życie, w którym nie brakuje trosk i problemów. Jak się okazuje nawet najważniejsza osoba w państwie może je mieć. 

"Pięć minut Reisy" to książka, która zasługuje na uwagę. Jest to na prawdę bardzo dobrze napisana powieść obyczajowa z oryginalnie poprowadzoną fabułą. Czyta się ją z lekkością i dużą dozą przyjemności. Akcja toczy się w niej w swoim rytmie, dialogi też są fajnie poprowadzone. Jest intrygująco, chwilami zabawnie. Nie brakuje w niej momentów nad którymi warto dłużej się zatrzymać. Ja jestem zdecydowanie na tak. Gdy tylko będę miała okazję, z chęcią zapoznam się z innymi opowieściami Agaty Kołakowskiej. 

POLECAM 
MOJA OCENA 8/10






niedziela, 23 lutego 2025

PIĘĆ KILOMETRÓW DO ŚWITU

Autor: Aldona Bognar 
data wydania: 30 kwietnia 2016
liczba stron: 352
wydawnictwo: W.A.B











"Pięć kilometrów do świtu" to moje drugie spotkanie z twórczością Aldony Bognar. Pierwsze za sprawą "Stroicielki dusz" było całkiem sympatyczny, więc z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po kolejną powieść autorki. Zresztą obok tak intrygującego tytułu nie sposób przejść obojętnie. 

Natalia ma 35 lat, jest żoną starszego od siebie radcy prawnego. Na co dzień pracuje w małym wydawnictwie jako korektorka, chociaż tak na prawdę jakby chciała, mogłaby siedzieć sobie spokojnie w domu i odpoczywać na kanapie. Mąż zarabia na tyle dużo, że nie musi martwić się o finanse. Ale ona chce to robić, dostała na to zgodę, więc dlaczego ma z niej nie skorzystać. Tym bardziej, że inne pozwolenia już nie są tak łatwe do zdobycia. Natalia jest całkowicie podporządkowana Joachimowi. To mąż ma ostatnie zdanie w wielu sprawach, które dotyczą jej osoby. Jak ma się zachowywać w towarzystwie, jak się ubierać, wysławiać, jakiej muzyki słuchać, itd.
Niespodziewanie nadszedł ten moment, żeby w końcu powiedzieć dość. Jedno spotkanie staje się dla Natalii impulsem do walki o samą siebie. 

Powiem wam, że jestem mile zaskoczona. Na pierwszy rzut oka nie sadziłam, że będzie to aż tak dobre. Raczej celowałam w lekką, odprężającą opowiastkę, a otrzymałam interesującą i wciągającą od pierwszej strony historię. Została napisany w sposób mądry, z dużą dozą emocji. Nie brakuje w niej trudnych i zarazem smutnych momentów, które przeplatają się z inteligentnym humorem. 
Natalia wychowała się w domu, w którym rządziła dyscyplina i zasady, których pod żadnym pozorem nie można było złamać. Uśmiech dziecka jest najpiękniejszy na świecie, ale na buzi małej Natalki nie gościł zbyt często. Pokazywanie dziąseł jest przecież niestosowne. W ukryciu słuchała ulubionej muzyki, spotykała się ze znajomymi, potajemnie zdobywała językową wiedzę. Najlepiej czuła się w towarzystwie swoich dziadków. Babunia stała się dla niej najważniejszą osobą w życiu, to właśnie z nią odbyła wiele długich i ważnych rozmów. Rozdział poświęcony właśnie tej wyjątkowej osobie wzrusza i chwyta mocno za serce. 
Obraz jej już dorosłego życia jest niestety łudząco podobny do tego dziecięcego, z tą różnicą, że apodyktycznego ojca zastąpił Joachim. Natalia zdaje sobie sprawę z tego, że bardzo dużo mu zawdzięcza. Razem z mężem chadza po ekskluzywnych restauracjach, nosi drogie ubrania, mieszka w okazałej willi, w której już od samego progu wieje chłodem. Czy jest w tym wszystkim miejsce na miłość ? W małżeństwie Natalii i Joachima niestety jej nie ma, i tak naprawdę nigdy nie było. Są za to kolejne chore i trudne do zrozumienia zasady. 

Aldona Bognar na stronach swojej powieści pokazuje nam jak bardzo człowiek może zniszczyć drugiego człowieka zabierając mu poczucie własnej wartości. Ludzka psychika potrafi znieść bardzo dużo, ale wszystko do czasu. Przychodzi taki moment i ta twarda wewnętrzna skała rozpada się na wiele małych kawałków. Czegoś takiego doświadczyła nasza główna bohaterka. Dlaczego, więc tak długo w tym wszystkim tkwiła? Zwyczajnie ze strachu przed życiem. Na szczęście w porę zrozumiała, że tak dalej nie może egzystować. Każda z nas zasługuje na szczęście i warto o nie zawalczyć nie patrząc na metrykę. To, ile mamy lat nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia. Najważniejsze powinno być dla nas tu i teraz. 
Polecam wam tę jakże świetnie napisaną powieść. Jej lektura bez wątpienia daje dużo do myślenia i zmusza do refleksji. Jeśli jesteście ciekawi o co chodzi z tymi kilometrami do świtu, i jakie decyzje podjęła Natalia zabierajcie się do czytania bo naprawdę warto. Bardzo żałuję, że na temat tej książki jest tak cicho, ale  można to szybko zmienić. 

POLECAM 
MOJA OCENA 7/10












 

piątek, 21 lutego 2025

SŁODKIE ŻYCIE (Recenzja)

Autor: Krystyny Mirek 
data wydania: 30 sierpnia 2017
liczba stron: 360
wydawnictwo: Filia











Jak naprawdę smakuje życie? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale może powieść Krystyny Mirek "Słodkie życie" trochę mi w tym pomoże. 

Kornelia z zawodu jest nauczycielką fizyki. Ze względu na sposób bycia i wymagający styl nauczania nie jest lubiana przez swoich uczniów. 
Ma trzydzieści lat i nadal mieszka z rodzicami. Jeśli chodzi o aspekt osobisty to nie ma tutaj o czym gadać. Jest sama. Zresztą kto by chciał taką grubaskę jak ona. 
Niespodziewanie, jedno wydarzenie staje się motorem napędowym do wprowadzenia zmian w życiu. Z pewnością nie będzie to proste, ale da radę, bo jak nie teraz, to kiedy?

Nie każda z nas nosi ubrania w rozmiarze "S", nie chodzi po modowych wybiegach i nie chwali się zgrabną figurą w mediach społecznościowych. Skoro ja nie należę do takich kobiet, to oznacza, że jestem gorsza i wybrakowana? Kornelia właśnie tak myśli. Nadwaga jest jej największym kompleksem z którym zmaga się już od dzieciństwa. Najgorszy w tym wszystkim był brak wsparcia ze strony najbliższych. Nie mogłam zdzierżyć tego, jak matka mogła w tak ohydny sposób odnosić się do własnej córki. Według niej wszystko było mówione i robione dla jej dobra, bo przecież tacy jak ona nie poradzą sobie w życiu. 
Bardzo dobrze, że autorka zdecydowała się na poruszenie w swojej książce właśnie takiego tematu. Nie wygląd powinien być dla nas najważniejszy, a to, co mamy do zaoferowania. Otyłość może być skutkiem choroby, o której my nie mamy pojęcia. W przypadku naszej głównej bohaterki problem dotyka sfery psychicznej. 
Było mi tak po ludzku żal Kornelii, chociaż momentami potrafiła swoim zachowaniem dość mocno podnieść ciśnienie. Mam tutaj na myśli decyzje, jakie przyszło jej podjąć. Nie przypuszczałam, że może być tak egoistyczna w stosunku do drugiej osoby. 

Teraz trochę ponarzekam. Nie chcę za dużo zdradzać, ale raczej mało prawdopodobne jest to, żeby nauczycielka pracowała jako pomoc domowa w domu swojego ucznia. Druga sprawa dotyczy spraw szkolnych, a mianowicie chodzi tu o zdradzanie szczegółów z życia osobistego przez Kornelię na forum klasy. Chociaż w tej sytuacji wyszło z tego coś bardzo fajnego. 
Zachwytów nad książką niestety z mojej strony nie będzie. Byłam bardzo ciekawa tej historii ze względu na zawartą w niej problematykę, ale coś jednak nie zagrało tak jak powinno. Wiało trochę nudą. Duży wpływ na to miała wolno płynąca akcja i brak emocji, których powinno być tutaj mnóstwo. Kreacja głównej bohaterki też mnie nie urzekła. Kornelia wykonała kilka kroków do przodu, żeby potem zrobić kilka do tyłu i ponownie zbudować wokół siebie mur. Brak odwagi i dojrzałości też ma tutaj duże znaczenie.  Co do zakończenia, raczej innego nie można było się spodziewać.
"Słodkie życie" to książka którą czyta się w miarę szybko, ale jeszcze szybciej się o niej zapomina. Pomysł na fabułę autorka miała świetny i mogło wyjść z tego coś naprawdę interesującego. W moim odczuciu jest to opowieść, w której zabrakło ikry, jakiegoś ciekawego zwrotu akcji. Jak dla mnie jest mdła i bez polotu. Wielka szkoda. 





 

SPACER NAD RZEKĄ (Recenzja)

Autor: Monika A. Oleksa
data wydania: 14 czerwca 2017
liczba stron: 500
wydawnictwo: Filia











"Spacer nad rzeką" to moje drugie spotkanie z prozą Moniki A. Oleksy. Zachwycona nastrojowym zdjęciem na okładce książki zapragnęłam zapoznać się z jej wnętrzem. 

Zosia i Paweł tworzą udane i kochające się małżeństwo. Niebawem na świat przyjdzie ich pierwsze dziecko. Paweł jest z zawodu lekarzem, z tego też względu często nie ma go w domu. Troszczy się o swoją żonę i dlatego zanim urodzi wychodzi do niej z propozycją przeprowadzki do swojego rodzinnego domu w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Zosia początkowo nie była zbyt przychylna, ale z czasem doszła do wniosku, że podjęła słuszną decyzję odnośnie wyjazdu. Szybko zaaklimatyzowała się w nowym miejscu z dala od warszawskiego zgiełku. 
Wszystko układało się pomyślnie, ale coś, a raczej ktoś nie dawał Zosi spokoju. Mowa tutaj o Julii, o nieżyjącej już byłej żonie Pawła, na temat której tak mało jej mówił. Czyżby coś przed nią ukrywał? Trudna relacja Mikołaja i Pawła, dwóch rodzonych braci też ją zaczyna trapić. Co takiego się wydarzyło, że patrzą na siebie wrogo, chociaż kiedyś łączyła ich ze sobą mocna więź?

Jestem fanką historii w których pojawia się motyw rodzinnych tajemnic. Ich odkrywanie sprawia mi ogromną przyjemność. Strona po stronie, w napięciu oczekuję na kolejny zwrot akcji niosący ze sobą wskazówkę, która pomoże mi rozwiązać zagadkę. 
Biorąc pod uwagę opis fabuły wiedziałam, że będę miała właśnie z czymś takim do czynienia i dlatego z dużym zaciekawieniem rozpoczęłam czytanie tej książki. 
Niestety tym razem mogłam o czymś takim tylko sobie pomarzyć. Historia Zosi i Pawła jest szalenie przewidywalna. Ja już po kilku stronach wiedziałam dlaczego bracia odnoszą się do siebie w taki a nie inny sposób. Wstawki w których przeszłość dała o sobie znać też zrobiły swoje. Gdyby nie one, może to całe odkrywanie miałoby jakiś sens. Zawiodłam się, i to bardzo. 
Kolejną kwestią jaką poruszę jest kreacja bohaterów. Rybiccy tworzą wpływową i cenioną rodzinę i nikt nie bierze pod uwagę tego, że mogą mieć jakieś problemy, a tym bardziej głęboko skrywane sekrety. Wszyscy na pierwszy rzut oka są cudowni i idealni. Czarnym charakterem okazał jest Mikołaj. Jako jedyny wniósł coś ciekawego, bez niego chyba nie doczytała bym książki do końca.
Postać Zosi też mnie nie urzekła. Jest kobietą bez skazy.  Potrafi rzucać dobrymi radami jak płatkami róż i rozwiązuje wszystkie problemy jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Nikt do tej pory tego nie potrafił, dopiero jej pojawienie zmieniło wszystko. Czyżby dobre wróżki na prawdę istniały? Autorkę chyba trochę poniosło.
Za to nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że Pani Oleksa potrafi pisać. Jej zasób słów jest ogromny, a język robił się chwilami bardzo poetycki. Nie każdy posiada w sobie taką umiejętność, więc warto to docenić. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkim może coś takiego odpowiadać. 
Czy coś w tej książce zasługuje na pozytywną ocenę? Na szczęście tak. Są to opisy Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Jest to małe, urocze miasteczko cieszące się dużym zainteresowaniem wśród turystów o każdej porze roku. Ja nie miałam okazji tam być osobiście, ale dzięki lekturze odbyłam interesującą podróż siedząc sobie wygodnie w fotelu z aromatyczną herbatą w ręku. Niestety nie od Dziwisza. Może kiedyś uda mi się pospacerować śladami Zosi, i tak jak ona zakocham się w tym miejscu. 

Miałam duże nadzieje wobec tej książki, ze względu na mój ulubiony motyw tajemnic, ale jak już wiecie wyszło inaczej. Przykro mi to pisać, ale takie są moje odczucia po jej przeczytaniu. Może twoje będą inne i dlatego śmiało sięgnijcie po tę powieść. Ja wam w żadnym wypadku tego nie zabraniam. 

MOJA OCENA 6/10






 

 

niedziela, 2 lutego 2025

IGRASZKI LOSU (Recenzja)

Autor: Agata Kołakowska
data wydania: 6 września 2016
liczba stron: 448
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 











Patrząc na tak smakowite babeczki, które widnieją na okładce książki "Igraszki z losem" autorstwa Agaty Kołakowskiej nie mogłam postąpić inaczej jak po nią sięgnąć. Czy lektura miała słodki smak?

Leszek jest czterdziestoletnim kawalerem. Uczuciowa stagnacja, która trwa już dość długo, stała się dla niego nielada problemem. Chciałby coś w tej kwestii zmienić, ale jest pewien, że żadna kobieta nie zechce takiego zwykłego faceta jak on. 
Na co dzień pracuje w małym sklepiku z pieczywem i wyrobami cukierniczymi, który cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Wieczory spędza samotnie w małym mieszkaniu, nie posiada sportowego auta w garażu. Zwyczajnie nie ma czym  zaimponować. 
Ciepło oraz wrażliwość jaką emanuje Leszek dostrzegają trzy znajome kobiety, dla których stał się najlepszym  powiernikiem osobistych trosk. Doskonale wiedzą, że zostaną wysłuchane o każdej porze.
Pewnego dnia spotyka na swojej drodze... cygankę. Tego co usłyszał z jej ust nie brał na poważnie, ale z czasem zaczął odczuwać dziwny niepokój...

"Igraszki losu" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agaty Kołakowskiej. Szata graficzna przyciąga, ale dla mnie najważniejszy jest opis fabuły, który mocno mnie zaintrygował. 
Mimo tego, że książka nie jest wydawniczą nowością zawiera w sobie ostatnio modny w literaturze obyczajowej element zaczerpnięty z fantastyki. W tym przypadku mowa o tajemnej mocy dzięki, której życie innych osób poprawia się na lepsze jeśli o nich dobrze pomyślimy. Sposób w jaki autorka przedstawiła ten wątek dodał całej tej historii takiego fajnego smaczku. Nie jest nachalny, ani przesadzony. Miałam obawy, że może być przytłaczający, ale nic takiego się nie dzieje. 
Jeśli chodzi o bohaterów to mamy tutaj same ciekawe osobowości z głównym bohaterem na czele. Mam nadzieję, że w przyszłości będę częściej trafiać na powieści, w których mężczyzna będzie grał przysłowiowe pierwsze skrzypce. Leszek to normalny facet, i właśnie tą normalność traktuje jak swoją największą wadę. Sam uważa siebie za życiowego niedorajdę i nieudacznika. Ta niska samoocena niszczy go wewnętrznie. Ma problem z docenieniem samego siebie, kim tak naprawdę jest, bo właśnie to powinno być najważniejsze dla drugiej osoby. Nie jakieś tam dobra materialne. Chwilami drażniło mnie to jego użalanie, bo z drugiej strony ileż można. Z niecierpliwością czekałam na moment, aż w końcu zdobędzie się na odwagę i zawalczy o siebie, a nie o innych. 
Ada ma 30 lat i jest sama. Po cichu marzy o pięknej miłości niczym z komedii romantycznych.  Najbliżsi wywierają na nią presję, a ona żeby ich uszczęśliwić decyduje się na desperacki krok. Zamiast wsparcia od rodziny musiała wysłuchiwać drażliwych uwag na swój temat. Tak po ludzku było mi żal tej dziewczyny. 
Mirella jest jej przeciwieństwem. Ma wszystko: dobrą pracę, piękny dom, urocze dzieci i ukochanego męża u boku. Po prostu bajka, ale jak jest naprawdę wie tylko ona. 
Irena jest najstarszą z kobiet. Razem z Ryszardem tworzy małżeństwo z długoletnim stażem, w którym miłości niestety już dawno nie ma.  Gdy niespodziewanie uśmiechnął się do niej los ma nadzieję, że w końcu zazna prawdziwego szczęścia. Niestety ta radość nie trwała zbyt długo...
Trzy bohaterki, trzy zupełnie inne historie. Wszystkie szalenie interesujące, i bardzo prawdziwe.
My kobiety możemy się z nimi szybko utożsamić ze względu na problemy, z którymi przyszło im się zmierzyć.

Książkę można podzielić na dwie części. Osobiście ta druga, która toczy się pół roku później bardziej przypadła mi do gustu. Zdecydowanie więcej się w niej dzieje i akcja nabrała tempa za sprawą biegu wydarzeń. 
Całość czyta się lekko i przyjemnie. W dużej mierze przyczynił się do tego prosty język i styl. Jest to historia, która zmusza do refleksji i zastanowienia się nad własnym życiem. Autorka pokazuje nam co tak naprawdę powinno być dla nas ważne. Okazuje się, że miły gest, dobre słowo, zwykły kawałek ciasta może zdziałać cuda. Przy okazji pomagając innym nie zapominajmy o sobie, bo całego świata niestety nie damy rady zbawić. 
Polecam wam serdecznie tę książkę, bo swoją treścią zasługuje na uwagę. "Igraszki z losem" to mądra i w inteligentny sposób napisana powieść, która pokrzepi i da nadzieję na lepsze jutro. 

POLECAM 
MOJA OCENA 7/10












 

czwartek, 2 stycznia 2025

IMBIROWA MIŁOŚĆ (Recenzją)

Autor: Inka Jabłońska 
data wydania: 4 listopada 2019
liczba stron: 312
wydawnictwo: Mando











"Imbirowa miłość" to moje pierwsze spotkanie z prozą Inki Jabłońskiej. Delikatna okładka, intrygujący tytuł i ciekawy zaraz fabuły może oznaczać tylko jedo - lektura z pewnością będzie udana. Czy tak rzeczywiście było?

Lucy i Roksi są bliźniaczkami. Więzy rodzinne to jedyny element wspólny, bo obie kobiety więcej dzieli niż łączy. 
Po śmierci ciotuchny Matyldy otrzymały w spadku pałacyk w dość opłakanym stanie. Lucy, pochłonięta remontem leczy złamane serce po zdradzie. Zbyt dużo nie może w nim działać z powodu współwłaścicielstwa Roksi, która też przeżywa ciężki okres w swoim życiu. Po utraconej roli w popularnej telenoweli ma zamiar odpocząć, gdzieś z dala od plotek i blasku fleszy. Odwiedziny u siostry według niej to bardzo dobry pomysł. 
Za oknami panuje iście zimowa aura, ale w pałacu robi się coraz bardziej gorąco, ze względu na obecność dwóch atrakcyjnych mężczyzn. 

"Imbirowa miłość" to całkiem sympatyczny debiut literacki. Czy książka jest komedią romantyczną jak głosi nagłówek? Chyba nie. Ja bym ją sklasyfikowała raczej do literatury obyczajowej. 
Całość została napisana lekko i przyjemnie. Nie ma w niej szalenie pędzącej akcji, i coś takiego nie wszystkim może się spodobać. Mi osobiście wolniejsze tempo w niczym nie przeszkadzało. W towarzystwie Lucy, Roksi i pozostałych bohaterów nie ma mowy o jakiejkolwiek nudzie. Cała grupa została przedstawiona przez autorkę w sposób, który zachęca jeszcze bardziej do zapoznania się z tą historią. 
Lucy i Roksi jak już wspomniałam wcześniej są bliźniaczkami. Ich relacja z różnych względów nie jest najlepsza. Duży wpływ na to mają różnice jakie są między nimi. Począwszy od charakterów, sposobu bycia, kończąc na podejściu do życia. Nawet na temat pałacu mają odmienne zdania i trudno jest im dojść do porozumienia. Chyba, że wydarzy się bożonarodzeniowy cud. 
Muszę wspomnieć o bohaterach drugoplanowych, którzy są tutaj tak samo ważni, jak ci główni. Na szczególną uwagę zasługuje postać pani Zenki. Seniorka mimo swojego wieku posiada w sobie nieskończone pokłady energii. Zawsze służy pomocą i pokrzepiających słowem. Jeśli chodzi o relacje damsko-męskie ma w tej dziedzinie spore doświadczenie, którym chętnie dzieli się z innymi. Razem ze swoimi koleżankami tworzy niezłą mieszankę wybuchową. Na własnej skórze przekonała się o tym znajoma Roksi, która wpadła z niezapowiedzianymi odwiedzinami. 
Jeśli chodzi o panów, to tutaj też jest ciekawie. Franek, to nieśmiały, wrażliwy mężczyzna, który kocha pracować w drewnie. Aleksander posiada sieć własnych restauracji. Dzięki poświęceniu i ciężkiej pracy odniósł sukces. Są przystojni, atrakcyjni, więc mogą cieszyć się dużym powodzeniem u kobiet. Ich znajomość z Lucy i Roksi to prawdziwy emocjonalny rollercoaster.
"Imbirowa miłość" to nie tylko zabawne wątki. Autorka porusza w swojej książce również te bardziej poważne tematy. Trudne relacje rodzinne, śmierć bliskich osób, walka o przetrwanie - to kilka z nich. Chwilami robi się wzruszająco i nostalgicznie. 
Akcja rozgrywa się przed Bożym Narodzeniem, więc nie mogło tutaj zabraknąć całej tej świątecznej otoczki. Za pomocą opisów łatwiej jest nam sobie wyobrazić jak pięknie musiał wyglądać pałac przykryty śnieżnym puchem. Nie mówiąc już o cudownie przystrojonej choince. Z przeczytanych przez nas stron unosi się zapach pieczonych pierników i gotowanych potraw. W tle słychać dźwięki kolęd. Inka Jabłońska stworzyła wyjątkowy i magiczny klimat. Z ciekawością śledziłam przygotowania do wspaniałego koncertu, który zjednoczył ze sobą tylu ludzi. 

Jeśli jesteście ciekawi jak potoczyły się losy Lucy, Roksi oraz pozostałych bohaterów zachęcam was do lektury "Imbirowej miłości". Dlaczego akurat Imbirowej? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie czytając tę książkę. Uważam, że warta jest swojej uwagi i każdy znajdzie w niej coś dla siebie. 

POLECAM 
MOJA OCENA 7/10