Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Natasza Socha. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Natasza Socha. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 20 września 2018

KOGUT DOMOWY ( Recenzja )

Autor: Natasza Socha
data wydania: 18 kwietnia 2018
liczba stron: 368
wydawnictwo: Pascal













Twórczość Nataszy Sochy poznałam dzięki książce "Rosół z kury domowej" i niech nie zmyli was tytuł bo nie jest to książka kulinarna. Po skończonej rosołowej lekturze pomyślałam sobie, że ciekawym pomysłem byłoby stworzenie "koguciego"odpowiednika. Jaka była moja radość gdy w sieci pojawiła się informacja o "Kogucie domowym".

Tytułowym kogutem w swoim kurniku jest Jakub. Dba o swoją rodzinę przynosząc comiesięczną wypłatę i to by było na tyle. Resztą czyli pracami domowymi i dziećmi ( trzy córki ) zajmuje się Berenika czyt. żona.
Niestety któregoś dnia Jakub otrzymuje wypowiedzenie z pracy, które wywróci jego życie oraz najbliższych do góry nogami. To on teraz przeobrazi się w przysłowiową kurę domową, a  raczej koguta. Natomiast jego małżonka stanie się kobietą pracującą na cały etat w agencji reklamowej.
Sam zaproponował taką zamianę, więc teraz musi stanąć na wysokości zadania...

Już w epoce kamienia łupanego to mężczyzna żywił swoją rodzinę zwierzyną, którą udało mu się upolować. Natomiast jego partnerka zajmowała się potomstwem. Z takim układem partnerskim mamy do czynienia również w obecnym czasie. Panowie większość swojego czasu nie spędzają na polowaniach, a w pracy. W tym samym czasie panie wykonują obowiązki domowe w połączeniu z wychowywaniem dzieci. Tak to wygląda w bardzo wielu przypadkach, chociaż powoli ucieka się od takiego obrazu polskiej rodziny. Nasi książkowi bohaterowie zostali troszkę zmuszeni do tego typu zmian przez sytuację w jakiej obecnie znajduje się pan domu. Utrata pracy to nic przyjemnego, tym bardziej, że do spłacenia czekają kolejne raty kredytu. A na horyzoncie nowej nie widać. Innego wyjścia nie ma jak szybko wziąć się w garść bo panika i tak w niczym nie pomoże. Propozycja Jakuba z zamianą ról była w takiej chwili chyba najlepszym rozwiązaniem. Przecież zajmowanie się dziećmi i domem to nic trudnego, prawda?? W przypadku naszego kogucika nie byłam tego taka pewna. Tym bardziej, że do tej pory jakoś mało udzielał się w życiu rodzinnym. Może to zwolnienie otworzy Jakubowi oczy i w końcu stanie się tatą z prawdziwego zdarzenia, a nie tylko takim który daje buziaka na dzień dobry i dobranoc?
Teraz kilka słów o Berenice. Jest żoną i matką trzech uroczych dziewczynek. Zawodowo spełnia się w jednej z agencji reklamowych. Wszystko wygląda ładnie i pięknie. Ale niestety do czasu i nie mam tutaj na myśli Jakuba bo facet stara się jak może i nawet mu się to udaje. Dom stoi jak stał, dzieci też są zadbane. Któregoś dnia w agencji  pojawia się Makary Machaj, bardzo przystojny mężczyzna. Kobiety wręcz mdleją na jego widok. Nie wiem co tak naprawdę w nim widzą bo dla mnie to taki wymuskany laluś. Dobrze jak facet o siebie dba, ale bez przesady. Okazuje się, że będzie wspólnie z Bereniką pracował nad pewnym projektem. No i tu się dopiero zaczyna. Zachciało jej się romansu rodem z telenoweli brazylijskiej. Przecież ma tak fajnego męża, który z kaszką na koszulce jest seksowniejszy niż ten cały Makary.
Nie mogę nie wspomnieć o Gabrieli i Zofii. Nasze kochane teściowe wprowadziły bardzo fajny klimat do całej tej historii. No i teściu Mirosław też, razem ze swoim szydełkowaniem stringów!! Pojawia się również pani, która smaży przepyszne naleśniki. Ślinka mi pociekła i to nie raz.
Autorka znalazła również miejsce dla zwierzątek: uroczej szarej myszki i żółwia.

Wszystkie te elementy złożyły się w jedną wspólną całość, która ukazuje prawdziwe życie. Jak dobrze, że panowie coraz częściej zamieniają się rolami. Niech zobaczą, że ich partnerki jednak coś w tym domu robią, a nie jak to mówią: tylko plotkujemy z przyjaciółkami przy kawce. Urlop tacierzyński to nie zło, a przebywanie z dziećmi tylko umocni wasze relacje. Sami z czasem to zauważycie drodzy tatusiowie. Oczywiście mogą pojawić się nieoczekiwane problemy: zbite kolano, kłótnia o łopatkę w piaskownicy. Jednak na wszystko są sposoby. Jak sobie radzić z dziećmi w wieku nastoletnim? Otóż w tym wypadku jak najwięcej ze sobą rozmawiajmy. Dialog międzyludzki to bardzo ważna rzecz.
W przypadku Koguta domowego nie uśmiałam się tyle jak przy czytaniu Rosołu. Uważam, że obie książki łączy podobna tematyka, ale napisane zostały troszkę w innym stylu. Tak jakby troszkę poważniejszym. No i czekałam co tym razem zostanie na koniec podane do stołu...

Z czystym sumieniem mogę polecić lekturę tejże książki bo z pewnością nie będzie to czas zmarnowany. A może stanie się impulsem do wprowadzenia zmian w waszych domach. Oczywiście na lepsze.
Na sam koniec poruszę wątek okładkowy bo szata graficzna Koguta domowego jest rewelacyjna, doskonała, urocza, przesłodka itd. Mogłabym tak długo wymieniać, a tiulowa spódniczka powinna mieć swoje miejsce w każdej męskiej szafie z ubraniami.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:






środa, 12 kwietnia 2017

Dziecko Last Minute ( Recenzja )

Autor: Natasza Socha
data wydania: 28 września 2016
liczba stron: 352
wydawnictwo: Pascal















Obok tak pięknej książkowej okładki nie można przejść obojętnie. Szata graficzna to nie jedyna zachęta, aby sięgnąć po "Dziecko last minute". Autorką książki jest Natasza Socha, a sposób pisania tej Pani gwarantuje, że będziemy mieli do czynienia z kolejną fantastyczną historią. Tak było i tym razem. 

Na samym początku warto przetłumaczyć na język polski słowa "last minute", które zostały użyte w tytule. Ten angielski zwrot to nic innego jak w ostatniej chwili. Najczęściej używany jest przez biura podróży, ale w tym przypadku ten zwrot ma zupełnie inne znaczenie.
Główną bohaterką książki jest 46-letnia Kalina, która spodziewa się dziecka. Wiadomość o ciąży była dla niej niemałym szokiem. Tym bardziej gdy ojcem jest niedawno poznany mężczyzna. Zamiast poprosić farmaceutkę o specyfik, który złagodzi objawy zbliżającej się menopauzy, bo przecież w tym wieku to jest główny powód burzy hormonalnej, będzie musiała zakupić kwas foliowy. Jak na wieść o siostrze albo braciszku zareaguje dorosła córka Kaliny, nie mówiąc już o przyszłym tatusiu? Cały świat w jednej chwili wywrócił się do góry nogami.

Jeśli są gdzieś kobietki, które jeszcze nie czytały żadnej książki autorstwa Nataszy Sochy niech czym prędzej nadrabiają zaległości. Ja po przeczytaniu dwóch wiedziałam, że kolejna musi trafić w moje łapki. Niestety "Harmonii" pierwszego tomu z cyklu "Matki, czyli córki" nie miałam przyjemności czytać, ale nie przeszkodziło mi to aby sięgnąć po drugi tom, czyli "Dziecko last minute". Nie tak dawno na rynku pojawiła się trzecia część. Wracając do Kaliny i jej późnego macierzyństwa. No tak, temat nie jest łatwy. Co niektórych może wręcz szokować, no bo jak to w takim wieku ? Pełna bezmyślność itd. Nie ma się czemu dziwić, sama Kalina miała wiele wątpliwości. Czy da sobie ze wszystkim radę przed i po porodzie. Czy będzie mogła liczyć na wsparcie najbliższych...oraz ukochanego. Ciąża to wyjątkowy czas, który niestety nie zawsze wygląda pięknie i kolorowo. Biologia ma swoje prawa, zmienia się ciało wraz z psychiką. Poranne mdłości, zachcianki żywieniowe, zmęczenie, senność. Troska o tą małą jeszcze nie narodzoną kruszynkę. W tym okresie bardzo ważna jest pomoc nie tylko medyczna, ale przede wszystkim ta od strony rodziny. Niestety w przypadku Kaliny może być z tym problem...

Styl jakim posługuje się Natasza Socha słynie z lekkości oraz ogromnej dawki poczucia humoru. Jednego i drugiego nie mogło tutaj zabraknąć mimo tego, że w książce została poruszona dość poważna problematyka. Ale przecież mamy do czynienia z Mistrzynią w tym fachu i to przez duże "M". Po raz kolejny przepadłam. Jak dla mnie książka mogłaby być dwa razy grubsza. Przyjemność czytania trwałaby dłużej.
Ubawiłam się przednio przy czytaniu fragmentów dotyczących ukochanego naszej głównej bohaterki. Może na początku nie wierzyłam w Kosmę, że da sobie ze wszystkim radę. Tym bardziej gdy ma się niezbyt dobrze ustabilizowane życie. Brak pracy, do tego dochodzi również brak odpowiedniego mieszkania. Kiepsko to widziałam, ale jednak dał chłop radę. Każdej przyszłej mamie życzę tak troskliwego i opiekuńczego faceta. Pojawiły się momenty, że ta troska była przesadna, ale za to jak bardzo urocza.

Polecam wszystkim "Dziecko last minute". Matkom, żonom i kochankom. Może na lekturę skuszą się również nasi kochani panowie. Ja w towarzystwie Kaliny spędziłam bardzo miło czas. Polubiłam ją bardzo. Chociaż nie zawsze zgadzałam się z jej wyborami, ale takie jest życie. Nie wszystko niestety układa się tak jak byśmy chcieli. W takim wypadku trzeba wszystko na spokojnie przemyśleć. Pochopne decyzje mogą tylko pogorszyć naszą sytuację. Na koniec mogę powiedzieć jedno. Z pewnością w trakcie czytania nie można narzekać na nudę.



POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Pascal oraz Autorce. 






czwartek, 31 marca 2016

MAMINSYNEK ( Recenzja )

Autor: Natasza Socha
data wydania: 4 marca 2015
liczba stron: 382
wydawnictwo: Filia












| "Mają około trzydziestki, najczęściej dobre posady ( część studiuje po 8-10 lat, czasem na kilku kierunkach), stałych partnerów i ciągle nie opuścili pokojów, które zajmowali jako dzieci. Z rodzicami mieszka 56 procent trzydziestoletnich Włochów, nazywanych mammoni, czyli po prostu maminsynkami, 40 procent młodych Francuzów, 25 procent Niemców i co dziesiąty Brytyjczyk ( dane brytyjskiego rządowego centrum demografii dotyczą osób w wieku 30-34 lat ). Polska nie odbiega od europejskiej średniej: 45 procent obywateli w wieku 20-35 lat nie ma zamiaru opuścić rodzinnego domu." ( cyt. s. 276 )

Trójkąt to jedna z figur geometrycznych. W książce "Maminsynek" autorstwa Nataszy Sochy mamy właśnie z nim do czynienia, ale żeby było ciekawiej w zupełnie innym wydaniu.
Leonard to trzydziestoośmioletni mężczyzna. Wykształcony, przystojny. Nie może narzekać na brak powodzenia u płci przeciwnej. Tylko jakoś te związki nie trwają zbyt długo. Ciekawe dlaczego? Ale do czasu gdy poznaje Amelię. Wydawałoby się, że lada moment usłyszymy dźwięki marszu Mendelsona. Niestety jest ktoś, kto stoi ku temu na przeszkodzie. Tym kimś jest matka Leonarda. W jej mniemaniu tylko u jej boku syn będzie szczęśliwy. W końcu został obdarzony wyjątkowym rodzajem miłości. Nikt nie pokocha Leosia tak jak ona. Z drugiej też strony wspomniany Syn czuyje się dobrze w towarzystwie Matki. Nie przeszkadza mu w tym fakt, że jest już dorosłym facetem, który powinien założyć swoją rodzinę i wyprowadzić się z rodzinnego domu.

Jeśli przypadła wam do gustu komedia romantyczna "Sposób na teściową" z Jennifer Lopez i rewelacyjną Jane Fonda z pewnością spodoba wam się "Maminsynek". Czytając, uśmiech pojawiał się na mojej twarzy. Chociaż tak naprawdę główny wątek, który został w niej poruszony nie jest śmieszny. Relacja: przyszła synowa kontra teściowa to temat bardzo poważny. A jeśli dochodzi do tego matczyna nadopiekuńczość to już mamy do czynienia ze sprawą pokaźnych gabarytów.

Książka podzielona została na dwie części, ale wgłębiając się w jej treść dostrzeżemy losy trzech osób. Na starcie poznajemy postać Leonarda, któremu poświęcony został jeden z rozdziałów. Kocha swoją Matkę miłością bezgraniczną i zrobi dla niej wszystko. On sam zdaje sobie sprawę z tego, że najlepiej czuje się u jej boku. Nie musi się o nic martwić. Ma uprane, ugotowane, posprzątane. Po co ma cokolwiek zmieniać. No tak, ale jest coś, czego Matka nie może mu dać. Biologia ma swoje prawa. Umawia się z kobietami, ale jak na razie nie spotkał swojego ideału, a raczej nie spotkali. Tak się składa, że Matka też ma w tej sprawie swoje zdanie. Syn ma konkretne wytyczne, które powinna spełniać przyszła żona. Jeden z punktów jest bardzo ciekawy i może niestety sprawić wiele trudności kobiecie, która zakocha się w Leonardzie. Przyszła narzeczona musi wykazać się dużą dozą cierpliwości i zrozumienia. W tym miejscu trzeba wspomnieć o kolejnym bohaterze, a raczej bohaterce. Jest nią Amelia, dziewczyna, która obdarzyła mężczyznę uczuciem i to z wzajemnością. Teraz tylko trzeba wyznaczyć datę ślubu i planować wesele, ale jak się okazuje goście będą musieli na zaproszenia jeszcze troszkę poczekać. Zaraz...Zaraz. Kobieta, która kocha i pragnie spędzić resztę życia u boku ukochanego zrobi wszystko, żeby tak było. Nawet gdy na drodze ku szczęściu stanie przyszła teściowa. Z drugiej strony Matka nie odda od tak swego ukochanego Syna obcej babie. Gwarantuję, że działo się, oj działo...

Więź matki z dzieckiem jest wyjątkowa. Zawiązuje się w momencie, gdy kobieta dowiaduje się, że nosi pod sercem nowe życie. Pierwsze kopnięcie, usłyszenie bicia serca w trakcie badania. Pragnie aby było zdrowe i wiodło szczęśliwe życie. Tylko co wtedy gdy troska przeradza się w obsesyjne matkowanie i wtrącanie się do wszystkiego. Jak wiemy nic nie dzieje się bez przyczyny. Matka Leonarda podjęła decyzję, że wychowa swego syna samotnie. Brak ojca mógł wpłynąć na dorosłe już życie mężczyzny.

"Maminsynek" to książka, która w pewnych momentach rozśmiesza, zmusza do refleksji, a także wywołuje nie mały szok. Przecież coś takiego może przytrafić się mnie. Spotkam faceta, w którym się zakocham na zabój. Aż tu nagle marzenie o białej sukni pęka jak bańka mydlana i to z jakiego powodu?? Jego matki, która ma jakieś wątpliwości co do mojej osoby. A mój książę na białym koniu okazuje się być maminsynkiem na sto swa. Tak może wyglądać senny koszmar, ale co wtedy gdy jest to prawdziwe życie.

Natasza Socha stworzyła historię z życia wziętą, po którą powinna sięgnąć każda kobieta, ale nie tylko. Drodzy panowie, ta książka jest również dla was. W końcu mamy na okładce faceta :-)



POLECAM
MOJA OCENA 9/10

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

ROSÓŁ Z KURY DOMOWEJ ( Recenzja )

Autor: Natasza Socha
data wydania: 29 lipca 2015
liczba stron: 304
wydawnictwo: Pascal














W szkole podstawowej wsłuchując się w nauki pani nauczycielki od historii mogliśmy usłyszeć o życiu ludzi pierwotnych. Jaskiniowcy, to o nich mowa. Dlaczego o tym wspominam. Otóż, jak dobrze pamiętam jaskiniowiec zajmował się zdobywaniem jedzenia, a jego "małżonka" opiekowała się w tym czasie potomstwem i trzymała pieczę nad jaskinią. Są to czasy przed naszą erą. A jak wygląda to w naszej erze. Troszkę się zmieniło, polowania zastąpiła praca zarobkowa, a jaskinie zastąpił blok, lub dom jednorodzinny...Powoli ten obrazek przechodzi modyfikację, ale Natasza Socha postanowiła zobrazować go przed jakimikolwiek zmianami...

Wiktoria to 37-latka z krwi i kości. Z zawodu pani architekt z talentem plastycznym, który lubi wykorzystywać rysując bajkowe postaci. Żona Tymona. Przyszłego multimilionera...i zagorzałego przeciwnika kobiet spełniających się zawodowo. Jego zdaniem, kobiety powinny się spełniać, ale prowadząc dom.
Z biegiem lat z Wiktorią zaczęło dziać się coś dziwnego, a raczej z jej wyglądem. Tylko, że ona niestety nie dostrzegała tych zmian. Obrosła w piórka, w kurze piórka. Została wykwalifikowaną, tzw. kurą domową. Tymon przynosił do domu dość pokaźną wypłatę, a ona wydawała ją na środki czyszcząco-piorące, sprzęt AGD oraz na gadżety przydatne w kuchni. Miała przecież dryg do gotowania i innych czynności przydatnych w prowadzeniu domu. Takie zdolności nie powinny się marnować. Rysowanie to już inna para kaloszy.
Udało jej się przeżyć w takim marazmie całe 12 lat. Tyle trwało małżeństwo z Tymonem. Aż do pewnego dnia, gdy ukochany małżonek informuje kobietę, że...odchodzi. Jak reaguje na taką informację Wiktoria? Z jednej strony powinna się cieszyć, ale przecież została zdradzona przez męża bez względu jakim był człowiekiem. W ciągu jednej, krótkiej chwili w jej życiu nastąpiła diametralna zmiana. Co teraz...
Wypłakanie się do poduszki może przynieść ulgę, pudełko lodów także, ale to tylko takie chwilowe ukojenie. W takiej chwili najlepszym lekarstwem będzie zacząć wszystko od nowa...
Pakuje swój dobytek, który szanowny małżonek jej pozostawił w cztery tekturowe pudełka i wyrusza w drogę w kierunku Niemiec, a dokładniej obiera kurs na wieś, gdzie mieszka Klara, ciotka Wiktorii. To tam odzyskuje równowagę psychiczną. W dużej mierze przyczyniła się do tego sama ciotka, ale także nowo poznane trzy kobiety "po fachu". Judith, Lea i Mara, one również zmagają się z podobnym problemem z którym zmagała się Wiktoria. Zostały zwyczajnie " ukurzone"...

| ukurzenie - " To rodzaj pewnego procesu, który następuje stopniowo, dlatego trudno się tak od razu zorientować. Najpierw są to normalne wymagania, których oczekuje się od kobiety., czyli pranie, sprzątanie, gotowanie i pieczenie. W późniejszym etapie dorzucane są kolejne czynności: szycie, dzierganie, robienie na drutach, cerowanie, prace ogrodowe, w tym nawet samodzielne zakładanie oczka wodnego. Kobieta wszystkiego się uczy, bo wychodzi z założenia, że jest to absolutnie niezbędne do normalnego funkcjonowania domu. Proces ukurzenia dodatkowo wzmagają zakazy dbania o urodę, czyli malowania się, farbowania włosów, a nawet golenia nóg ". ( cyt. s. 126 )

Inne otoczenie, inne towarzystwo sprawiło, że Wiktoria powoli zapominała o swoim "polskim życiu". Odważyła się nawet na pewną metamorfozę. Porzuciła czarny kolor na rzecz błękitu. Wsłuchując się w historie opowiadane, przez nowe znajome doszła do wniosku, że zostały zawładnięte przez swoich mężczyzn. Wykształcone, pełne ambicji dały się tak zwyczajnie stłamsić. Już słyszę ten męski głos: ja przecież  haruję całymi dniami, przynoszę ciężko zarobione pieniądze, więc chyba mogę liczyć na to, że po pracy będzie czekał na mnie ugotowany obiad, a w domu będzie panował porządek i święty spokój. Ty pewnie przez cały ten czas plotkowałaś z koleżaneczkami i oglądałaś kolejny odcinek swojego głupkowatego serialiku. Co na to głos kobiecy: nic!! Żadnego sprzeciwu. Przecież obiad sam się ugotował, dom się posprzątał, nawet trawnik sam się skosił, a ja siedziałam sobie wygodnie przed telewizorem i nic nie robiłam...
Wiktoria, Judith, Lea, Mara. Cztery fantastyczne kobiety, które nigdy wcześniej ze sobą nie rozmawiały w jednej chwili stały się dla siebie najlepszymi przyjaciółkami. Pojawiła się między nimi wyjątkowa nić porozumienia, którą postanowiły wykorzystać w dość oryginalny sposób. Żeby spełnić swoje marzenie o byciu celebrytą, wystarczy wystąpić w programie talent show, lub opublikować filmik w internecie. Na pomysł nakręcenia takiego filmiku wpadła jedna z bohaterek, tylko w tym przypadku nie chodziło o zdobycie popularności. Posiadał w sobie zupełnie inny przekaz...

Powiem krótko. Pani Nataszo, składam ukłony do samej ziemi. "Rosół z kury domowej" to wyjątkowa książka. Ma to związek z problematyką w niej poruszoną. Do tego trudną problematyką. Nie ma żadnego nakazu, ustawy, że kobieta powinna siedzieć w czterech ścianach jak niewolnica, bez możliwości pójścia do pracy. To ona powinna sama zdecydować. Dom czy praca. Przecież tak naprawdę, my kobiety dajemy sobie świetnie radę na obu tych płaszczyznach. Potrafimy sprostać zadaniom, które są dopasowane do naszych możliwości. Każda z nas ma wyznaczone przez siebie cele do których che dążyć, swoje ambicje i marzenia. Więc jakim prawem ktoś nam tego zabrania.
"Rosół z kury domowej" to istna bomba emocjonalna. Nie wiem, czy tylko ja chciałam udusić gołymi rękoma Tymonka i resztę bohaterów płci męskiej. Po prostu nie dałam rady w spokoju czytać fragmentów z ich udziałem. Emocje wzięły górę. Ale spokojnie, książka za oknem nie wylądowała.
Na całość składają się cztery historie. Historie wyjęte prosto z życia. Nie ma w nich ani krzty sztuczności, żadnych elementów, które mają na siłę zbliżyć je ku autentyczności. Niby jest to fikcja literacka, ale jak bardzo prawdziwa.
Jeśli lubicie delektować się lekturą w trakcie czytania, to ta książka nie pozwoli wam na to. Czyta się ją błyskawicznie. Losy kobiecej czwórki wciągną was bez reszty. Sprzątanie, pranie odejdą na bok. Na obiad zamówicie pizze. Mogę sobie tylko wyobrazić miny waszych mężczyzn.

Drogie Pani sięgnijcie po tę książkę. Ale przede wszystkim jest to pozycja, z którą powinni zapoznać się nasi Panowie. Dlaczego? Bo nam kobietom należy się szacunek, bez względu na to czy spędzamy czas w pracy, czy w domu. Tak się składa, że siedzenie w domu to taka sama praca jak każda inna, tylko z jedną różnicą, pracujemy za darmo. Nikt nam za nią nie płaci. A szkoda, bo uzbierałaby się konkretna sumka, czego dowodem niech będzie poniższy cytat:

| "- Sprzątanie: od czterdziestu do osiemdziesięciu euro. Gotowanie, często trzech różnych posiłków, czyli praca szefa kuchni: trzysta euro. Zawodowa praczka: dwadzieścia pięć euro. Zarządzanie domem: około trzydziestu euro za godzinę razy sześć godzin dziennie daje w sumie tysiąc dwieście sześćdziesiąt euro tygodniowo. Do tego dochodzą dodatkowe prace ogrodowe, w tym koszenie trawnika oraz porządkowanie ogrodu na zimę, zawożenie i odbieranie dziecka do szkoły oraz na wszelakie zajęcia rozwijające, mycie okien, a także remont piwnicy, którą wymalowałam sama, nawet bez cienia propozycji z twojej strony. 
...Sugerując się tymi cenami, oszacowałam, że za wszystkie prace powinnam otrzymywać ponad sześć tysięcy euro miesięcznie. Plus premie." ( cyt. s. 240 ). 

POLECAM
MOJA OCENA 10/10

Za egzemplarz książki dziękuję autorce :-)