piątek, 30 października 2015

CZWARTKOWE WDOWY ( Recenzja )

Autor: Claudia Pineiro
data wydania: 23 września 2015
liczba stron: 336
wydawnictwo: Sonia Draga














Mur, krótkie słowo wzbudzające sporo emocji. Jest to także element architektury wkomponowany w przestrzeń, która nas otacza. W wielu przypadkach stawiane są w takich miejscach, gdzie nie powinny w ogóle powstać. Za przykład może posłużyć osiedle pięknie zaprojektowanych i urządzonych domków jednorodzinnych. No tak, marzenia nie kosztują, ale taki dom z pewnością, i to nie mało. Nie każdego stać na takie luksusy. I dlatego, niby w ramach bezpieczeństwa stawia się w takich miejscach wspomniane mury...O takim osiedlu i jego mieszkańcach postanowiła opowiedzieć w swojej książce Claudia Pineiro.

Virginia i Ronie Guevara wraz ze swoim synem porzucili zgiełk miasta i podjęli dość odważną decyzję, biorąc pod uwagę skomplikowaną sytuację polityczną. Przeprowadzili się na obrzeża Buenos Aires, a dokładniej stali się pierwszymi mieszkańcami Altos de la Cascada Country Club ( w skrócie: La Cascada). Ekskluzywnego osiedla monitorowanego przez 24h na dobę. Aby wejść na jego teren trzeba posiadać specjalną osobistą kartę wstępu. Jeśli chodzi o ludzi postronnych, muszą przejść kontrolę stosowaną przez strażników. Teren osiedla jest dość spory, a całość otacza mur. Mieszkańcy w wolnych chwilach mogą spędzać czas na polu golfowym. Mają również do dyspozycji basen, korty tenisowe oraz dwa club house ( kluby osiedlowe).
Z czasem do domów zaczęli wprowadzać się nowi lokatorzy wraz z rodzinami. W dużej mierze przyczyniła się do tego Virginia, która w celu ratowania rodzinnego budżetu postanawia założyć własne biuro zajmującą się sprzedażą nieruchomości. W pracy odnalazła siebie. To ona jako pierwsza poznaje nowych mieszkańców, a wszystkie spostrzeżenia dokładnie notuje w swoim czerwonym notatniku.

Ludność, która mieszka w La Cascadzie nie znalazła się tam przez przypadek. Została skrupulatnie wyselekcjonowana. Kandydaci, którzy marzą o zamieszkaniu na tym eleganckim osiedlu muszą posiadać odpowiednią pozycję społeczną i finansową. Nikt nie może odstawać od szeregu.
La Cascada to specyficzne miejsce o dość ciekawym klimacie. Już od pierwszego rozdziału książki jest odczuwalny. Po zapoznaniu się z początkiem powieści można stwierdzić, że mamy do czynienia z kryminałem. Czwórka przyjaciół/sąsiadów, jak na czwartek przystało spotyka się w swoim gronie na karcianej partyjce przy szklaneczce dobrego alkoholu. Panie (tytułowe Czwartkowe Wdowy) mają w tym czasie wolne. Gdy, po którymś spotkaniu jeden z mężczyzn wraca wcześniej do domu i do tego w stanie świadczącym na zdenerwowanie, można dojść do wniosku, że coś musiało się stać.
No to teraz się zacznie, pomyślałam sobie. Policyjne koguty, śledztwo prowadzone przez najlepszych detektywów. A tu mały pstryczek w nos, który zachęcił mnie, ku memu zdziwieniu do lektury. Pisarka postanowiła potrzymać czytelnika w niepewności. Zamiast dochodzenia, proponuje nam wycieczkę po osiedlu. Przewodniczką jest Virginia Guavera, nic w tym dziwnego. Przecież ona wie najwięcej o osiedlowej społeczności. A jest o kim opowiadać. Jak się okazało, kobieta oprócz świetnego podejścia do klienta posiada w sobie również dryg obserwacyjny. Historie, które czytelnik będzie mógł poznać posiadają w sobie wiele emocji. Claudia Pineiro świetnie nimi żongluje, tworząc przy tym ciekawie skonstruowane obrazy ludzkiej psychiki. Uspokajam, że jeszcze pisarka powróci do kryminalnej zagadki...

Przysłowiowemu Kowalskiemu trudno jest sobie wyobrazić, że bogaci mogą mieć problemy. A jednak! Tylko zamożni potrafią dobrze się kamuflować, tym bardziej gdy jesteś obserwowany przez sąsiadów. Nie można sobie pozwolić na chociaż krótką chwilę zwątpienia czy załamania. Jeszcze ktoś sobie o mnie pomyśli, że jestem jednym wielkim nieudacznikiem. .
"Czwartkowe wdowy" to książka, która daje dużo do myślenia. Przyczyniła się do tego problematyka jaką poruszyła w niej Claudia Pineiro. Zrobiła to w sposób mocny i wyrazisty. Podziały na ludzi lepszych i gorszych, bogatych i biednych to temat wielu dyskusji. Warto się zastanowić dlaczego tak się dzieje  i co jest tego powodem. Do tego dochodzi wątek związany z pogonią za dobrami materialnymi, obok której również nie można przejść obojętnie.
Pieniądze szczęścia nie dają, ale bez nich, tak naprawdę trudno jest normalnie funkcjonować. Przekonują się o tym co niektórzy bohaterowie z książki. Boją się poniesienia klęski. Tylko jak długo można żyć w zakłamaniu przed innymi, a raczej przed samym sobą. Przecież i tak kiedyś prawda wyjdzie na jaw. Ci bardziej odważni dla pieniędzy są w stanie poświęcić nawet własne życie. Dla jednych jest to czyn bohaterski, tylko czy takie samo zdanie na ten temat będą mieli najbliżsi...



POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 







niedziela, 25 października 2015

PACHNĄCE NOWOŚCIĄ # 4


Zegary zostały przestawione z czasu letniego na zimowy. Taki manewr niesie ze sobą możliwość dłuższego czytania o całą godzinę. Nie można takiego prezentu zmarnować. Zadbały oto z pewnością wydawnictwa książkowe, które kuszą wspaniałymi listopadowymi nowościami: 

1. "Utopce"- Katarzyna Pużyńska ( Wydawnictwo Prószyński i S-ka )


Premiera: 3 listopada 2015

Upalne lato tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego czwartego roku na zawsze pozostanie w pamięci mieszkańców odciętej od świata wsi Utopce. To w tedy ofiarą krwiożerczego wampira padły dwie osoby. Wśród przepastnej puszczy pełnej leśnych duchów łatwo jest uwierzyć w działanie sił nadprzyrodzonych. Czy gwałtowna śmierć obu ofiar naprawdę jest działaniem upiora? A może to któryś z mieszkańców wsi miał swoje powody, żeby zabić?

Trzydzieści lat później sprawę rozwikłać muszą Daniel Podgórski i kontrowersyjna Klementyna Kopp. Perturbacje w życiu prywatnym śledczych utrudniają dotarcie do prawdy. Czy uda im się odkryć tożsamość mordercy? A może tylko obudzą przyczajonego przez lata wampira i nic nie będzie już w stanie powstrzymać nadchodzącego zła?

"Utopce" to piąty tom sagi kryminalnej o policjantach z Lipowa. Opowieści o Lipowie łączą w sobie elementy klasycznego kryminału i powieści obyczajowej z rozbudowanym wątkiem psychologicznym. Porównywane są do książek Agathy Christie i powieści szwedzkiej królowej gatunku, Camilli Lackberg. 
( opis: Prószyński i S-ka )

2. "Dar morza" - Diane Chamberlain ( Wydawnictwo Prószyński i S-ka )


Premiera: 12 listopada 2015

Wcześnie rano w dniu swoich jedenastych urodzin Daria Cato na plaży koło swojego domu w Karolinie Północnej znajduje niewiarygodny dar morza: porzuconego noworodka. Tożsamości maleńkiej dziewczynki nie udaje się odkryć i zostaje ona adoptowana przez rodzinę Darii. Ale jej tajemnice nadal dręczą Darię.
Teraz, dwadzieścia lat później, Shelly jest niezwykłą, eteryczną młodą kobietą, którą Daria nadal ochrania. Kiedy jednak Rory Taylor, przyjaciel Darii z dzieciństwa, a obecnie producent telewizyjny, wraca by na prośbę Shelly zrobić program o okolicznościach jej przyjścia na świat, w miasteczku Kill Devil Hills zachodzi dziwna zmiana. 
Im więcej pytań zadaje Rory, tym większy niepokój ogarnia małą społeczność, bo ściśle chronione sekrety i grzechy tamtego lata sprzed wielu lat zaczynają wydobywać się na światło dzienne. 
Tajemnica dziecka, tego "daru morza", zostaje fragment po fragmencie ujawniona, a jest to tajemnica, na spotkanie z którą nikt nie zainteresowany - ani Shelly, ani Daria, ani nawet Rory - nie jest przygotowany.
Prawda zawsze zmienia przyszłość 
Czy chciałabyś poznać prawdę?
Co byś zrobiła 
( opis: Prószyński i S-ka )

3. "Rozważna czy romantyczna" - Anna Karpińska ( Prószyński i S-ka )


Premiera: 12 listopada 2015

Poruszająca opowieść o determinacji w dążeniu do szczęścia, które nie zawsze zależy od naszej woli.

Po wielu latach Natalia, redaktorka jednego z gdańskich wydawnictw, mama małego Krzysia zaczyna wreszcie układać sobie życie. Wszystko wskazuje na to, że u boku ukochanego Bruna.
Kiedy przygotowuje się na ważne spotkanie z Brunem dzwoni Andrzej, mężczyzna również ważny w jej życiu. W czasie gdy umówieni mężczyźni wyraźnie się spóźniają, niedaleko domu Natalii dochodzi do groźnego wypadku, w którym ginie kierowca sportowego auta. Wszystko wskazuje na to, że to może być Bruno albo Andrzej. 
Czy los ponownie odwróci się od Natalii, czy uchroni ją od kolejnych nieszczęść? 
( opis: Prószyński i S-ka )

4. "Sekretna herbaciarnia"- Vanessa Greene ( Świat Książki )



Premiera: 18 listopada 2015

Podnosząca na duchu powieść o sile płynącej z prawdziwej przyjaźni.

Charyzmatyczna dziennikarka Charlotte ma wybrać najlepsze herbaciarnie Wielkiej Brytanii. Wie, że herbaciarnia Nadmorska to miejsce wyjątkowe, ale czy powinna podzielić się z tym odkryciem z czytelnikami? Kathryn, samotna matka, dla której Nadmorska jest jedynym azylem, przekonuje Charlie, by nie umieszczała tej herbaciarni w swoim artykule, a w zamian zgadza się uczestniczyć w rekonesansie. Wraz z inną stałą klientką, Seraphine, francuską au pair pasjonującą się wypiekami, podróżują po kraju, odkrywając urocze zakątki. Ale żadna z nich nie przeczuwa, ze te podróże pozwolą odkryć im coś jeszcze.
( opis: Świat Książki )

5. "Amelia" - Katarzyna Michalak ( Wydawnictwo Filia )



Premiera: 4 listopada 2015

Pewnego słonecznego dnia na progu uroczej, starej kamieniczki w miasteczku o nazwie Zabajka stanęła dziewczyna. Otworzyła szeroko drzwi i uśmiechnęła się do świata. Jaśmin pachniał oszałamiająco a drzewa zieleniły się intensywnie obmyte porannym deszczem. Dziewczyna omiotła spojrzeniem senne miasteczko - Tak, tu będzie mi dobrze - pomyślała.- Tu zostanę.

Tajemnicza postać o pięknych, czarnych oczach zburzyła spokój mieszkańców Zabajki. Skąd się tutaj znalazła? Jaka jest jej historia? Czy list, kurczowo ściskany w drobnych dłoniach to jedyne, co pozostało dziewczynie bez przeszłości? I w końcu: czy rzeczywiście ma na imię Amelia?

Piękna opowieść o małym miasteczku, zagubionym wśród sosnowych lasów, i uroczej cukierence, gdzie czas płynie inaczej.
Opowieść o pamięci, która czyni nas tym, kim jesteśmy.
O nadziei, że nawet jeśli utracimy przeszłość, to przyszłość wciąż należy do nas.

Cała historia Amelii, czarnookiej dziewczyny, która nie miała nic...prócz marzeń. ( opis: Filia )

6. "Czas pokaże" - Anna Ficner-Ogonowska ( Wydawnictwo Znak )



Premiera: 9 listopada 2015

Wzruszająca i mądra powieść o tym, że wszystko w życiu ma swój sens i zawsze jest czas na miłość.

Wydawać by się mogło, że życie Julki jest poukładane i nie ma w nim miejsca na niespodzianki. W trudnych chwilach zawsze może liczyć na wierną przyjaciółkę Nelę i bliskich, choć jej rodzinie nie brak wad.

Jednak wystarczy jedno uderzenie serca i chwila namiętności, by wszystko się zmieniło. W tej historii nic nie jest takie, jakim wydaje się na pierwszy rzut oka.

Życie pokazuje, że prawdziwe uczucia wymagają wielkich poświęceń. Czy Julka znajdzie w sobie dosyć siły i odwagi by podążyć za głosem serca? Jakich wyborów dokona? Czy znajdzie szczęście i spełnienie u boku ukochanego? Czas pokaże. ( opis: Znak )

7. "Siedem życzeń" - Liliana Fabisińska, Natasza Socha i inni ( Wydawnictwo Filia )



Premiera: 4 listopada 2015

Babcia Agnieszka wraz z wnukiem przygotowują mazurski Pensjonat do świąt Bożego Narodzenia. Chociaż tego roku żaden z gości nie zapowiedział swojej wizyty, oni chcą stworzyć idealne święta.

Śnieg ciągle pada, zaspy umożliwiają jazdę samochodem, a prąd w całej okolicy zostaje odcięty. W małym pensjonacie koło Pięknej Góry, tej Wigilii, wbrew swojej woli, spotka się kilka rodzin. Okna Pensjonatu rozświetlą się, a jego pokoje wypełni gwar rozmów. Niespiesznych, i chociaż przypadkowych, pełnych nadziej na lepsze jutro.

Tego roku kilku bohaterów Cichej 5 powróci.
W zupełnie innych okolicznościach będą musieli stawić czoło kolejnym świętom Bożego Narodzenia.
Bo czasem los musi nieustannie przypominać o tym, co ważne.
Rozświetla niebo i wskazuje nam drogę. Wystarczy nią pójść.

Jeden Pensjonat, jeden wieczór, kilka opowieści. ( opis: Filia )

8. "Garść pierników, szczypta miłości" - Natalia Sońska ( Wydawnictwo Czwarta Strona )



Premiera: 4 listopada 2015

Rozgrzej się herbatą z miodem...czujesz, jak pachną pomarańcze i goździki?
Hanna to nowoczesna kobieta, która poświęca wszystko budowaniu kariery. Zraniona przed laty, postanawia, że już nigdy więcej się nie zakocha. Miłość to dla niej staromodny przeżytek, a relacje z mężczyznami opiera na przelotnych romansach. Do czasu.
Wiktor to człowiek sukcesu, który szturmem wdziera się w życie Hanki. Kobieta wkrótce przekonuje się, ze jest nie tylko przystojny i czarujący, ale także troskliwy i opiekuńczy. Kiedy Hanka ulega rodzinnej atmosferze przy wspólnym wypiekaniu pierników, coraz trudniej jej poprzestać na niezobowiązującej relacji.
Jakby tego było mało, popada w konflikt ze swoją przełożoną, której mąż jest jej dawnym ukochanym. Czy przeszłość stanie na drodze do szczęścia?
"Garść pierników, szczypta miłości" to doskonały przepis na zimową opowieść o poszukiwaniu szczęścia. Spróbujesz?

sobota, 24 października 2015

W świecie gramatyki...


















Szukając odpowiedniej książki, która miała posłużyć mi jako suszarka do jesiennych liści (zaznaczam, że książka na tym nie ucierpiała ), w ręce wpadł mi podręcznik do gramatyki autorstwa Ludwika Wierzbowskiego. Jak się później okazało bardzo wiekowy. Informacja odnośnie daty, w którym został wydany wskazuje na rok 1962. Liczy sobie 230 stron. Składa się z sześciu rozdziałów, każdy zakończony jest cyklem z ćwiczeniami. Już samo spojrzenie na spis treści powoduje zawrót głowy:


Z poprawną pisownią bywa u nas różnie. Popełniamy sporo błędów gramatycznych jak i ortograficznych. Nie będę tego ukrywać, ja również je popełniam pisząc recenzje. W razie wątpliwości sięgam po słownik ortograficzny, proszę o pomoc internet. Od kilku dni mam też swoją korektorkę w osobie siostry, która jest wyczulona na tego typu błędy.
Takie pomyłki zdarzają się również osobom znanym. W mediach było głośno o wpadce Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Mylić się jest rzeczą ludzką. Są również takie osoby, które zmagają się ze schorzeniami jakimi są dysleksja lub dysortografia. W takich przypadkach duże znaczenie ma odpowiednia terapia.
Przeglądając wnętrze książki natrafiłam na bardzo ciekawą wkładkę, która adresowana jest do dzieci. Zawiera w sobie liczne wskazówki napisane prostym językiem. Do tego ozdobiona jest rysunkami. Jak wiemy naukę można połączyć z zabawą.




Na rynku wydawniczym co jakiś czas pojawiają się książki przeznaczone dla naszych milusińskich za pomocą których mogą poznać nasz piękny język. Bo język polski z pewnością do takich należy. Naprawdę warto zainwestować w tego typu literaturę. Czym za młodu skorupka nasiąknie, na starość trąci, więc dbajmy o poprawność językową naszych dzieci. 

piątek, 23 października 2015

I JESZCZE PAULETTE ( Recenzja )

Autor: Barbara Constantine 
data wydania: 30 września 2015
liczba stron: 356
wydawnictwo: Sonia Draga














Są takie książki, które wciągną czytelnika od pierwszej linijki. Są też takie, które po pierwszym przeczytanym przez nas rozdziale chciałoby się rzucić w kąt. Do jakiej grupy przypisałam najnowszą powieść autorstwa francuskiej pisarki Barbary Constantine "I jeszcze Paulette"? Zapraszam do zapoznania się z recenzją :-) 

Ferdinand to siedemdziesięcioletni mężczyzna. Jest posiadaczem dużego domu. Tak się składa, że dla jednej osoby jest zdecydowanie za duży. Po śmierci swojej żony oraz od czasu gdy Roland,  jeden z jego synów wraz ze swoją rodziną, opuścił jego mury, mieszka w nim sam. Lionel, brat Rolanda zrobił to wcześniej i na chwilę obecną mieszka w Australii. Nie trudno się domyśleć, że nie jest częstym gościem w rodzinnych stronach. W przypadku Rolanda jest na szczęście troszkę inaczej. Odległość między nim, a ojcem liczy sobie tylko kilka kilometrów. Ale to tylko małe pocieszenie, dziadek tęskni za swoimi wnukami. Pomimo tych kilku kilometrów spędzają ze sobą zdecydowanie za mało czasu. W chwilach smutku może liczyć na pocieszające mruczenie kota. Czyżby na starość przyszło mu rozmawiać tylko z tą puszystą kuleczką? Nic bardziej mylnego...

Jak dobrze mieć sąsiada. To polskie przysłowie powinno być mottem dla francuskiej powieści "I jeszcze Paulette". Chociaż jak wiemy z sąsiadami bywa różnie. Ale w tym przypadku można tylko pozazdrościć takiego sąsiedztwa w osobie Ferdinanda. Przesympatyczny starszy pan, który zmaga się z samotnością. Dla ludzi starszych samotność jest pustką. Wiąże się z brakiem bliskości drugiego człowieka, której tak bardzo potrzebują. Mężczyzna ani przez moment nie zdawał sobie sprawy z tego, że w trakcie powrotu do domu będzie brał udział w pewnym zdarzeniu, które odmieni na zawsze jego życie i nie tylko jego...
Nie chcę za dużo zdradzać jeśli chodzi o fabułę książki, aby nie psuć wam przyjemności z lektury. Mogę napisać tylko tyle, że opustoszały dom zacznie na nowo tętnić życiem. Zrobi się w nim tłoczno.
Pierwszym nowym lokatorem będzie Marceline, sąsiadka Ferdinanda. Ona również zna smak samotności. Niby mieszkają blisko siebie, ale nadal uciekają przed zwykłą sąsiedzką rozmową lub wizytą. W dużej mierze przyczyniła się do tego żona Ferdinanda gdy jeszcze żyła. Po jej śmierci ich sąsiedzkie stosunki nie uległy niestety żadnej zmianie. Gdyby tego dnia nie zauważył psa kobiety. No właśnie, gdyby tamtędy nie przejeżdżał doszłoby do wielkiego nieszczęścia.
Pojawienie się kobiety w domu Ferdinanda dało początek innym ciekawym sytuacjom. Czytelnik będzie mógł poznać Muriel (studentkę szkoły pielęgniarskiej), Simone i jej bratową Hortense, Kima (ucznia technikum rolniczego). Pisarka przedstawiła szerzej Rolanda, jego żonę Mireille oraz ich dwójkę dzieci Ludovica i Luciena, pieszczotliwie zwanych Lulkami. Nie można pominąć Gyu'a i Gaby, przybranych rodziców Mireille.
Niech nikogo nie przerazi liczba bohaterów. Bo w tym przypadku im więcej tym lepiej. Każdy z osobna i wszyscy razem zasługują na to żeby brać z nich przykład. Posiadają w sobie olbrzymie pokłady dobroci i wrażliwości. Starają się za wszelką cenę pomóc osobie, która tej pomocy potrzebuje. W trudnych momentach wzajemnie się wspierają. Wspaniała grupa ludzi, a raczej przyjaciół. Bo jak wiemy, tych prawdziwych poznaje się w biedzie...
No, ale kim jest tytułowa Paulette??

Pisarka stworzyła piękną książkę pod wieloma względami. Jedynie do czego można się przyczepić, to do tytułów poszczególnych rozdziałów. Jak dla mnie zdradzały za dużo. Zanim zapoznałam się z kolejnym rozdziałem wiedziałam już z czym będę miała do czynienia. Wydaje mi się, że ciekawiej by było gdyby jako wprowadzenie pojawił się ciekawy cytat lub sentencja. Książka nabrałaby większej tajemniczości. Chociaż tę tajemniczość można wyczuć między kartami powieści. Przyczyniła się do tego postać sąsiadki. Kobieta skrywa w sobie pewne sekrety, które z czasem postanawia wyjawić.
"I jeszcze Paulette" wciąga od pierwszej strony. Zatracasz się w historii opisanej przez Barbarę Constantine. Nawet przez chwilę nie odczujesz jakiegokolwiek znużenia. Akcja nabiera rozpędu wraz z pojawieniem się kolejnego bohatera.
Każde wykorzystane słowo powoduje, że odpływasz, każde zdanie jest dopracowane. Język jakim posłużyła się autorka sprawia, że książkę czyta się płynnie i lekko. Dodatkowym plusem jest rozmiar czcionki.
Na koniec nie wypada nie wspomnieć o szczególnych bohaterach. Są nimi nasi bracia mniejsi. Oni również znaleźli swoje miejsce w powieści. Na szczególną uwagę zasługuje pies Marceline, oraz kot Ferdinanda. Uroczy osiołek również zasłużył na uznanie i porcję dorodnej marchewki.

"I jeszcze Paulette" to książka pełna ciepła i miłości do drugiego człowieka. Otuli każdego olbrzymią dawką optymizmu i wiarą, że gdzieś istnieją jeszcze tacy ludzie jak Ferdinand.


POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 





niedziela, 18 października 2015

W BLASKU ŚWIEC...

Jak wiemy jesień niesie ze sobą nie tylko pajęczyny babiego lata i kolorowe liście, ale również deszcz i mgły. Słońce świeci coraz krócej, natomiast wieczory robią się coraz dłuższe. Co robimy w takiej sytuacji, żeby nie popaść w przygnębiający nastrój?? Sposobów na poprawę naszego samopoczucia jest wiele. Ja osobiście wskakuję pod kocyk z nieodłącznym towarzyszem jakim jest książka. Warto również zadbać o wystrój miejsca, w którym lubimy spędzać czas. W tym przypadku świetnie sprawdzą się...świece. Decydując się na zakup, warto zwrócić uwagę na ich kolor. Ciepłe barwy spowodują, że łatwiej przetrwamy dni bez promieni słonecznych. Jeśli zainwestujemy w świece zapachowe będziemy mogli rozkoszować się dodatkowo cudownym aromatem....
Niestety nie posiadam swojego kącika czytelniczego, ale z pewnością skorzystałabym z takiej propozycji udekorowania go. 
Wyobraź sobie, że siedzisz w wygodnym fotelu, pod cieplutkim kocykiem. W dłoni trzymasz ciekawą książkę, a na komodzie lub parapecie stoi kilka zapalonych świec....Cudownie prawda...







źródło zdjęć: internet 

sobota, 17 października 2015

A POTEM PRZYSZŁA WIOSNA ( Recenzja przedpremierowa )

Autor: Agnieszka Olejnik
data wydania: 21 października 2015
liczba stron: 389
wydawnictwo: Czwarta Strona













To była miłość od pierwszego spojrzenia. Spojrzenia na cudowną, przepiękną okładkę książki "A potem przyszła wiosna" Agnieszki Olejnik. Dodatkowy plus należy się za twardą oprawę. Osobiście uwielbiam takie książki, które cieszą oko, zdobią biblioteczne i księgarniane półki. I teraz pada pytanie: Czy mój zachwyt nad graficzną otoczką przelał się również na jej wnętrze?

Pola Gajda jest wziętą aktorką. Ma na swoim koncie kilka ról w popularnych serialach. Jej kalendarz po brzegi wypełniony jest terminami spotkań, sesji zdjęciowych itp. Dla każdej kobiety, to jak wygląda jest bardzo ważne, dla Poli również. Tym bardziej gdy należy się do grona osób znanych i stajesz się wzorem do naśladowania. Nie możesz sobie pozwolić na żadną wpadkę. Jesteś oceniana i obserwowana przez innych. Potem twoje zdjęcia lądują w kolorowych magazynach. Takiej obserwacji poddana została Pola oraz Grzegorz, ukochany kobiety. Razem tworzą jedną z popularniejszych par w show biznesie. Oboje piękni i młodzi. Tylko czy tak naprawdę są ze sobą szczęśliwi? Natłok zajęć sprawia, że z czasem oddalają się od siebie. Pola powoli ma już dość takiego życia.
Jedno zdjęcie doprowadziło do rozpadu związku z Grzegorzem. Kobieta widząc mężczyznę z inną popada w rozpacz oraz w ciężką depresję, która niesie ze sobą próbę samobójczą. Na szczęście czuwa nad nią anioł stróż w osobie paparazzo, który przyczynił się do stanu w jakim obecnie się znajduje...

Show-biznes kusi i nęci bogactwem, luksusem, blaskiem fleszy. Eleganckie, zadbane i pięknie wyglądające aktorki, piosenkarki. Przystojni, dobrze zbudowani panowie. Znana osoba nie musi niczym się przejmować. Przecież są od tego agenci. Wystarczy, że wystąpi na tzw. "ściance" i już konto powiększone o znaczną sumkę. Życie jak w bajce...
I w tym momencie warto zadać sobie jedno pytanie: jak wygląda przemysł rozrywkowy od kuchni, gdy flesze i światła gasną? Na to pytanie najlepiej odpowiedzą Ci, którzy mają z nim do czynienia. Wcale nie jest tak pięknie, jak się nam wszystkim wydaje...
Agnieszka Olejnik w swojej najnowszej książce postanowiła zaprosić czytelników za kulisy show-biznesu. Zrobiła to w sposób dający wiele do myślenia. Czy warto poświęcić dla kariery miłość i rodzinę? Jedno spotkanie za drugim, do tego dochodzą castingi, istny "wyścig szczurów". Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na normalne życie u boku osoby, którą się kocha? Zdaję sobie sprawę z tego, że zdarzają się wyjątki. Niestety do tych wyjątków z pewnością nie należy Pola i Grzegorz. Tworzyli szczęśliwy związek, do czasu aż nie zostali sławnymi osobami...
Z dnia na dzień kobieta dostrzega w sobie wiele zmian. Czuje się zmęczona fizycznie i psychicznie. Osiągnęła już bardzo wiele. Pojawił się syndrom wypalenia, straciła zapał do pracy. Pragnie na nowo poczuć miłość Grzegorza. Tęskni za jego obecnością, czułym dotykiem. Ogarnia ją dziwne uczucie smutku i samotności...
Oni już o tym wiedzieli, wcześniej ode mnie zobaczyli to zdjęcie. Stąd te dziwne ukradkowe spojrzenia i ta obrzydliwa cisza. Życie dla Poli stało się w jednej sekundzie jedną wielką obrzydliwością. Zapragnęła zamknąć swe oczy na zawsze. I tak pewnie nikt nie będzie wylewał łez po mojej śmierci. Matka poczuje satysfakcję, a ojciec...nic nie poczuje.
Historia Poli Gajdy porusza do głębi. Od dziecka marzyła, że zostanie sławną aktorką. Chciała występować na największych teatralnych scenach. Los jednak chciał inaczej. Stała się gwiazdą szklanego ekranu. Każdy widział w niej szczęśliwą i spełnioną kobietę. Kim tak naprawdę jest Pola Gajda, a raczej Katarzyna Pietras?

Jak się okazuje próba samobójcza nie zawsze niesie za sobą śmierć. Czasami jest początkiem nowego życia. Tego lepszego. Katarzyna Pietras dostała od losu dar. Może na początku nie chciała go przyjąć, ale z biegiem czasu przekonała się, że...było warto.
Książka "A potem przyszła wiosna" zawiera w sobie przesłanie, bardzo ważne przesłanie. Dotyczy ono bezinteresownej pomocy. Jak wiemy z pomaganiem bywa różnie. Z bezinteresownym szczególnie. Stefan Wysocki, starszy miły pan nie miał z tym najmniejszych problemów. Zdobył moją sympatię w jednej sekundzie. Cudowny człowiek o gołębim sercu. W parze z Ulką stworzyli fantastyczną parę bohaterów.
Jest jeszcze ktoś, o kim trzeba wspomnieć. Konrad, syn Stefana ( wspomniany paparazzo ). Ojj namieszał w życiu Poli vel. Katarzyny. Komplikując przy okazji swoje...

Pani Agnieszko, składam ukłony do samej ziemi. "A potem przyszła wiosna" to książka, która nie powinna stać i ozdabiać półki. Ona powinna być czytana przez tłumy, bo zwyczajnie na to zasługuje. Jestem dumna z tego, że miałam ją w swoich dłoniach i mogłam wchłaniać każde słowo, każde zdanie. Styl w jaki została napisana jest wyjątkowy i wysublimowany. Momentami czułam się jakbym czytała połączenie prozy z poezją. I nie mam tutaj na myśli tylko wierszy, które zostały wplecione przez pisarkę w główną treść. Chociaż między linijkami można odnaleźć kilka wulgaryzmów, ale one dodają charakteru całej historii, podkreślają emocje jakie targają książkowymi bohaterami. Okładka powieści tak jak i jej treść zasługuje na najwyższą notę. Trzymałam kciuki, aby Pola znalazła swoje światełko w tunelu. Nie miała łatwego życia, los jej nie oszczędził. Na szczęście po burzy pojawia się tęcza. W przypadku Poli tą tęczą okazała się jedna z pór roku...




POLECAM
MOJA OCENA 10/10

Za egzemplarz książki dziękuję: 



środa, 14 października 2015

ZWYCZAJNY DZIEŃ ( Recenzja )

Autor: Nina Majewska-Brown
data wydania: 6 października 2015
liczba stron: 304
wydawnictwo: Rebis














"Zwyczajny dzień" Niny Majewskiej-Brown to kontynuacja "Wakacji", dobrze przyjętego przez czytelników debiutu literackiego pisarki. Zachęcona sposobem w jaki została zakończona pierwsza część (  recenzja tutaj ) z niecierpliwością oczekiwałam na dalszy ciąg historii Niny Braun...

Nina wraz ze swoją córką powoli wraca do normalnego życia po traumatycznych wydarzeniach, które miały miejsce w trakcie rodzinnych wakacji w Barcelonie. Sielanka przeobraziła się w jednej sekundzie w niewyobrażalną tragedię. Śmierć męża oraz syna była dla kobiety ogromnym szokiem. Ten szok jeszcze bardziej potęguje pewna informacja. W trakcie małżeństwa, które Nina uważała za szczęśliwe jej ukochany mąż romansował z inną kobietą i ma z nią dziecko. Najlepsze jest w tym to, że ona również niebawem zostanie po raz kolejny matką. Ojcem dziecka jest Bartek. Przytłoczona nagłą wiadomością o kochance zadaje sobie jedno bardzo krótkie pytanie: Dlaczego?
Nowy członek rodziny Braun przychodzi na świat. Przed kobietą nie lada wyzwanie. Opieka nad niemowlakiem, dom, praca to nie jedyne problemy. Chociaż w tym przypadku może liczyć na pomoc i wsparcie opiekunki lub przyjaciółki. W opiekę nad dzieckiem włącza się również teściowa. Gdyby tego było jeszcze mało, Nina musi zastanowić się w jaki sposób powiedzieć córce, że ma siostrę. Tylko, że ta siostra ma inną mamusię, ale mają tego samego tatusia!?! Ten problem zmuszona jest rozwiązać samodzielnie. Co nie jest dla nie łatwe...
Co będzie gdy Klara dowie się o tym od osób postronnych? Niepokój u kobiety wzrasta, gdy dociera do niej, że obie dziewczynki bawiły się już razem w piaskownicy...
Rozmowa przez telefon może odmienić życie? Trudno powiedzieć. W dużej mierze zależy to, od tego kto do nas dzwoni i w jakim celu. Nina odbierając telefon od Joanny zastanawiała się co ta kobieta może od niej chcieć. Jeszcze ma czelność po czymś takim do mnie wydzwaniać? Przyjmuje jednak prośbę o spotkanie. Nawet przez sekundę nie zdawała sobie sprawy, że to co miała jej do przekazania kobieta spowoduje, że będzie to dla Niny ostatni...zwyczajny dzień. Chociaż do tej pory było ich już nie wiele..

Czekałam z niecierpliwością na kontynuację "Wakacji", w dużej mierze przyczyniło się do tego zakończenie. Co dalej...Co dalej.  W dniu, w którym paczuszka z dalszym ciągiem historii trafiła w moje łapki, nie mogłam się oprzeć i musiałam przekartkować pierwsze strony w poszukiwaniu jakiejkolwiek odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Ale nie ma tak dobrze. Pisarka postanowiła potrzymać czytelnika w niepewności. I teraz mam problem. Czy ta niepewność nie trwała zbyt długo...
Nina Majewska-Brown skupiła się w dużej mierze na przedstawieniu kobiety, która musi zacząć wszystko od nowa. Jednocześnie lada moment urodzi dziecko. Kolejna ciąża była dla głównej bohaterki zupełnym zaskoczeniem. Informacji o ciąży towarzyszy panika. Czy nadaję się na matkę, czy będę umiała wychować swoje dziecko na dobrego człowieka? Nina zadaje sobie jeszcze jedno pytanie: jak dam sobie radę bez męża? Pojawienie się nowego członka rodziny wiąże się z dużym wyzwaniem. To wyzwanie jest jeszcze większe dla kobiety samotnej, która musi pogodzić opiekę nad niemowlakiem, z prowadzeniem domu, i z pracą. Bo przecież musi z czegoś żyć. Stan błogosławiony wiąże się ze zmianami psychicznymi, fizjologicznymi, a także hormonalnymi. Najlepiej wiedzą o tym kobiety, które mają dzieci. Niby Nina może liczyć na pomoc innych osób. Ale nikt nie zastąpi jej bliskości Bartka. Pojawiają się chwile zwątpienia, a także tęsknota. Niewyobrażalny ból po stracie najbliższych, hormony też dają o sobie znać, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie. Nina jest dorosłą kobietą, która nie zważając na swój stan sięga po alkohol. Nie mogę, a raczej nie potrafię tego zrozumieć. Fragment, w którym nie może się oprzeć lampce czerwonego wina jest w mojej ocenie nie do zaakceptowania.

Nie powiem, ale czuję lekki niedosyt. Spodziewałam się po "Zwyczajnym dniu" czegoś więcej. Może moje oczekiwania co do książki były z byt duże i dlatego teraz moja opinia nie opływa w zachwycie nad lekturą.
Czytając "Wakacje" odkrywałam wspólnie z rodziną Braun zakątki Barcelony. Moment wypadku sprawił, że przekładałam kartki lotem błyskawicy. Jeśli chodzi o kontynuację wyglądało to troszkę inaczej. W pewnym momencie poczułam lekkie znużenie. Moim zdaniem autorka skupiła swoją uwagę na przedstawieniu kobiety, która spodziewa się dziecka, oraz chwil zaraz po przyjściu dziecka na świat, zapominając o wątku, w którym do głosu została dopuszczona Joanna. Zabrakło mi w nim większej dawki emocji.
Patrząc na zakończenie książki, mogę stwierdzić, że to nie koniec opowieści o Ninie Braun. Mimo lekkiego zawodu chętnie zapoznam się również i z trzecią częścią. Jeśli takowa zostanie wydana. Może odnajdę w niej to, czego zabrakło mi w "Zwyczajnym dniu".


POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 





niedziela, 11 października 2015

UCZULONA NA WINO ( Recenzja )

Autor: Izabela Jagosz
data wydania: 18 września 2015
liczba stron: 314
wydawnictwo: Novae Res













Ile zakochana kobieta jest w stanie poświęcić dla miłości. Bardzo ciekawe pytanie, prawda. Jak się okazuje, bardzo wiele. Począwszy od miejsca zamieszkania, po miejsce pracy lub całkowicie z niej rezygnuje, oczywiście dla dobra miłości. Zmienia diametralnie całe swoje życie. Decydując się na taki krok, nawet przez moment nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele ryzykuje. Czułe słówka i obietnice bez pokrycia robią swoje, no i jeszcze te motyle w brzuchu...

Chwilę gdy wracamy z pracy do domu traktujemy jak zbawienie i chcemy jak najszybciej się w nim znaleźć. Tym bardziej gdy kiszki marsza grają. Iga dojeżdżając do okienka kasowego na A4 spostrzega, że nie ma przy sobie gotówki. Co teraz...Co teraz. Trzeba cofać, tylko jak. Dźwięk klaksonów roznosi się po całej okolicy. Nikt nie zlituje się nad zmęczoną i głodną kobietą. A jednak jeszcze żyją dobrzy ludzie na tej planecie. Nagle szyba w oknie w jednym z aut zostaje opuszczona i ukazuje się przed kobietą męska ręka z banknotem dziesięciozłotowym. Iga po chwili zawahania przyjmuje pomoc od nieznajomego mężczyzny, którą potraktowała jako pożyczkę. Pożyczkę oczywiście trzeba oddać, w tym celu podaje swojemu wybawcy wizytówkę. Po dokonaniu opłaty zapala silnik i odjeżdża w kierunku swojego miejsca zamieszkania...
Jakie było jej zdziwienie, gdy któregoś dnia odbiera telefon komórkowy i słyszy znajomy głos. Z czasem znajomość, którą zawarła w dość nietypowych okolicznościach przeradza się w coś więcej...
To uczucie było dla kobiety sporym zaskoczeniem. Przecież mam już swoje lata, dwójkę dzieci, a czuję się jakbym przeżywała swoją pierwszą miłość.
Prezes, ten przydomek idealnie pasuje do mężczyzny. W końcu jest właścicielem największego w kraju zakładu produkującego mleko. Może poszczycić się olbrzymim majątkiem. Ona natomiast rezygnuje z pracy, w  której szykowano dla niej awans i postanawia zamieszkać z ukochanym. Uważa, że związek na odległość nie ma żadnych szans na przetrwanie. Iga spędza w towarzystwie Prezesa cudowne chwile. Liczne wyjazdy zagraniczne, spotkania towarzyskie z osobami, o których czytała artykuły w kolorowych magazynach. Na takich przyjęciach trzeba jakoś wyglądać, więc była częstą klientką w ekskluzywnych butikach. Czuje się jak w bajce. Świat ludzi bogatych zaczyna kusić ją coraz bardziej. Jednocześnie stara się pozostać tą samą Igą. Z czasem po wnikliwej obserwacji przekonuje się, że krainą blichtru i luksusu rządzi pieniądz oraz...zdrada. Dostrzega wśród mężczyzn dziwne zjawisko. Nie wie czy powodem tego jest męska menopauza zwana andropauzą, czy może zwykła "pokazówka" przed kolegami. Panowie zmieniają swoje żony jak rękawiczki, a co najgorsze na kobiety w wieku własnych córek lub...wnuczek. Na samą myśl Iga poczuła na swoim ciele dziwny dreszcz. To niemożliwe, ze mną będzie inaczej. Przecież Prezes mnie kocha i jestem dla niego tą jedyną, najwspanialszą na świecie...

Początkowo Iga do nowo zawartej znajomości podchodziła z dystansem. Ale jak to się mówi: serce nie sługa. U boku Prezesa czuła się szczęśliwą kobietą. Na każdym kroku zapewniał ją o swojej miłości, że spędzą ze sobą resztę życia. Nigdy jej nie zrani i nie okłamie. Dla dobra ich związku poświęciła całą siebie. Zrezygnowała ze wszystkiego. Porzuciła swoją pracę, dom. Nie zważając na ryzyko jakie może nieść ze sobą podjęcie tego typu decyzji. Chłonęła jak gąbka każde czułe słówko wydobywające się z ust mężczyzny...
Stopniowo przekonywała się kim tak naprawdę jest dla swojego ukochanego. Przed swoimi znajomymi udawał zatroskanego i kochającego. Stojąc z nią twarzą w twarz pokazywał swoje prawdziwe oblicze. Nie zważał na to, że potrzebuje w danej chwili pomocy lub wsparcia. Traktował ją z obojętnością.

Książkę można podzielić na dwie części. Część pierwsza zawiera w sobie obraz pięknej miłości. Istna sielanka. W drugiej mamy do czynienia z prozą życia. Dlaczego dałam się tak oszukać. Wykorzystał mnie, zwyczajnie ze mnie zadrwił. Czym sobie zasłużyłam na takie potraktowanie. Mógł na mnie polegać w każdej sytuacji. W czym tamta kobieta jest lepsza ode mnie. Na te pytania pragnie odnaleźć odpowiedzi Iga. Niestety trudno jest w sposób racjonalny na nie odpowiedzieć. Tym bardziej gdy nadal kocha się mężczyznę, który dopuścił się takiego upokorzenia.

Co niektórzy mogą stwierdzić, że "Uczulona na wino" nie jest lekturą wysokich lotów, ma przewidywalne zakończenie. Szkoda tylko mojego czasu. Jakie jest moje zdanie na ten temat? Debiutancka książka Izabeli Jagosz jest pozycją na którą warto zwrócić uwagę. Szczególnie gdy chcesz się zrelaksować przy lekkiej i przyjemnej lekturze. Spędziłam miło czas poznając kobietę, która pechowo ulokowała swoje uczucia.
Izabela Jagosz stworzyła bardzo charakterystyczną postać głównej bohaterki. Mimo sytuacji, w której się znalazła stara się być twardą, nie miękką. Iga chce o wszystkim zapomnieć i uspokoić się wewnętrznie. W tym celu wybrała się z córką w podróż. Jak się później okazało, wyjazd okazał się strzałem w dziesiątkę. Grono przyjaciół, na których zawsze może liczyć powiększyło się o kilka nowych osób. Wśród nich na wyjątkową uwagę zasługuje Dorota, która posiada zdolności wróżbicze, które postanawia przetestować na kobiecie...
Co takiego wywróżyła Idze nowa koleżanka?? Czy będzie szczęśliwa, czy spotka jeszcze na swojej drodze miłość. Tą prawdziwą, do grobowej deski...

Zachęcam Was moi mili do sięgnięcia po "Uczuloną na wino". I nie jest to zachęta wymuszona, tylko płynąca prosto z serducha. Historia Igi została napisana w bardzo fajny sposób i do tego wciąga. Niejednokrotnie na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Chociaż główny temat raczej do optymistycznych nie należy. Można tylko sobie wyobrazić co czuje kobieta, która zostaje zamieniona na młodszy model przez mężczyznę, którego uważała za ideał. Ale tak to już jest z tą miłość. Tracimy kontakt z rzeczywistością, nie słyszymy głosów innych osób, którzy wyrażają sprzeciw. Próbują nas w jakiś sposób ostrzec. Niby mówi się: kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Tylko co wtedy, gdy potem okazuje się, że mamy na bąbelki uczulenie...



POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:







środa, 7 października 2015

MARZENIE ŁUCJI ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 24 sierpnia 2015
liczba stron: 432
wydawnictwo: Między Stronami













Postać Pani Doroty Gąsiorowskiej jest już bardzo znana na naszym rodzimym rynku literackim. W dużej mierze przyczyniła się do tego jej debiutancka powieść "Obietnica Łucji", która cieszyła się ogromnym zainteresowaniem wśród czytelników, a raczej czytelniczek. W pełni zasłużyła na miano książkowego bestsellera. Tak się składa, że miałam przyjemność poznać historię kobiety, która została obdarzona pewną obietnicą ( link do recenzji ). Książka uwiodła również i moje serducho, a historia w niej opisana trafiła w mój czytelniczy gust w 100%. Z bólem serca rozstawałam się z Różanym Gajem, więc wiadomość o kontynuacji sprawiła, że z wypiekami na twarzy wyczekiwałam premiery drugiego tomu. Odliczałam dzień po dniu, aż będę mogła ponownie odwiedzić krainę okoloną różanym aromatem. I nieskromnie powiem, opłacało się czekać...

Łucja Wróblewska przybyła do Różanego Gaju za pracą w charakterze nauczycielki, ale chyba głównym powodem całej tej wyprawy było zagubienie, z którym ma na chwilę obecną do czynienia. Pragnie odnaleźć siebie na nowo. Postanawia spalić za sobą wszystkie mosty i wyrusza w nieznane. Nie przypuszczała, że w miejscu otoczonym przez łąki i lasy odnajdzie to, czego tak bardzo szukała. Szczęście i miłość u boku mężczyzny, który spowodował, że stała się inną kobietą. Wreszcie mogła ogrzać się w prawdziwym cieple domowego ogniska, którym została obdarzona przez Tomasza i Anię. Dziewczynka w osobie Łucji odnalazła ukojenie po śmierci mamy. Stały się sobie bardzo bliskie.
Do dnia, w którym  Łucja i Tomasz wypowiedzą słowa przysięgi małżeńskiej zostały niespełna trzy miesiące. Niestety nad Różany Gaj nadciągają czarne chmury, które zamiast deszczu zapowiadają wiele komplikacji w związku sławnego muzyka i nauczycielki.
Kariera muzyczna wiąże się z częstymi wyjazdami i koncertami. Do takiego wyjazdu szykuje się Tomasz. Kobieta nie wiadomo dlaczego odczuwa jakiś dziwny niepokój. Kobieca intuicja ma to do siebie, że przybiera formę przepowiedni, która w wielu przypadkach się sprawdza. Trudno jest to w jakiś logiczny sposób wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje. Po prostu taka już jest nasza kobieca natura.
Łucja nie musiała długo czekać, aby jej domniemania zostały udowodnione. Telefon dzwonił coraz rzadziej, a gdy już go odebrała rozmowa z narzeczonym zwyczajnie się nie kleiła. To nie był ten sam Tomasz, w którym się zakochała. Ona jeszcze jakoś mogła znieść brak zainteresowania jej osobą, chociaż nie było to dla niej łatwe, ale co miała powiedzieć Ani. Jak wytłumaczyć dziecku, dlaczego tatuś nie dzwoni.
Kobieta wraz z Anią odliczają dni do powrotu Tomasza. Miesiąc rozłąki wydłużał się niemiłosiernie. Informacja jaką miał im do przekazania mężczyzna nie napawa jednak optymizmem. Niestety jego występy w gorącej Italii przedłużą się jeszcze o trzy tygodnie. Kobiecy głos usłyszany przez przypadek w słuchawce potęguje tylko strach przed utratą ukochanego. Stara się ze wszystkich sił pokazać przed innymi, że nic złego się nie dzieje. Robi dobrą minę do złej gry. Tylko czy na dłuższą metę tak się da?
W czasie nieobecności Tomasza do pałacyku przybywa Luca, włoski malarz, który stracił natchnienie. Ma nadzieję, że pobyt w nowym miejscu pozwoli mu znowu tworzyć. Osoba gospodyni zrobi na mężczyźnie olbrzymie wrażenie. Proponuje Łucji pozowanie do obrazu. Kobieta zgadza się zostać jego muzą. Przecież w końcu to tylko przysługa i pomoc. Nic złego nie robi. Przystojny Włoch nie może oprzeć się urokowi Łucji. Jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, że jest narzeczoną jego przyjaciela...Zauważa jednak, że coś ją trapi...
Czy to właśnie Luca jest tym mężczyzną, który pisany jest sercu Łucji?? Jak zareaguje Tomasz na całą tą sytuację gdy wróci do domu?? Jeśli w ogóle wróci...Temat obrazu również jest bardzo intrygujący. W końcu nie każda kobieta zgadza się pozować mężczyźnie, którego tak naprawdę nie zna. Nawet gdy jest to niewinne pozowanie. Ale czy mogła spodziewać się jakiejś intrygi od strony sympatycznego Luci? Raczej nie...

Miłość to temat długi jak rzeka. Płynąc z jej nurtem natrafimy na zakręty, czasami bardzo ostre. Z takimi przeszkodami mamy również do czynienia w miłości. Trzeba mieć w sobie siłę, żeby je pokonać. Tylko co wtedy, gdy ten zakręt powstał z winy osoby, którą kochamy. Uczucie między Łucją i Tomaszem rozkwitało jak pąki róż. Gdy przybrało już formę pięknego kwiecia, zaczęło niestety więdnąć. Aby związek dwojga ludzi mógł przetrwać w czasie rozłąki, potrzebne jest zaufanie. I to z obu stron. Bez niego nie da się normalnie kochać. Z drugiej strony trzeba sobie na nie zasłużyć. Jak się okazuje mężczyzną po raz kolejny zawładnęła muzyka...
To nie jedyny obraz miłość wykreowany przez pisarkę. Oprócz rodzącego się uczucia między dorosłymi, mamy również do czynienia z jego bardziej delikatną odmianą. Mam tutaj na myśli relację, która połączyła Łucję z Anią, córką Tomasza. Dziewczynka zmaga się z bólem i tęsknotą po śmierci własnej matki. Nie jest to dla niej łatwy czas. Pojawienie się nowej nauczycielki sprawia, że powoli nabiera wewnętrznej odwagi. Otwiera się przed ludźmi.
Czytając fragmenty, które dotyczą Łucji i Ani można dojść do bardzo ważnego wniosku. Prawdziwa rodzicielska miłość nie potrzebuje żadnych więzów krwi, ani zgodności kodów genetycznych.

"Marzenie Łucji" to istny emocjonalny skarbiec. Każdy entuzjasta historii, które aż kipią od ich nadmiaru będzie w pełni usatysfakcjonowany. Dorota Gąsiorowska nie skupiła się tylko na przedstawieniu miłości w sposób piękny i kolorowy. Przychodzi taki czas w życiu, kiedy niczego nie można być pewnym. Z takim zwątpieniem musi stanąć twarzą w twarz Łucja. Zakochując się w Tomaszu, nie przypuszczała, że owe zwątpienie w ogóle się pojawi. Była pewna, że spędzi resztę swojego życia u boku mężczyzny, którego pokochała całym sercem. A on odwzajemnia to uczucie, przecież w końcu podarował jej pierścionek zaręczynowy. Jeden wyjazd, jeden obraz sprawia, że ich związek wisi na przysłowiowym włosku. Pojawia się podejrzenie zdrady, połączone z kłamstwem. Kobieta powoli traci nadzieję na szczęśliwe życie, za którym tak bardzo tęskniła i którego tak bardzo pragnęła. Na szczęście prawdziwa miłość ma w sobie tajemną moc, za sprawą której wszelkie zło i niedomówienia znikają...

A propos tajemnych mocy i czarów. Dorota Gąsiorowska pokusiła się o dodanie książce odrobinki magii. Tą odrobinką okazał się wątek dotyczący wisiorka. Łucja stała się jego właścicielką po śmierci Ewy, mamy Ani. Nosiła go z dumą i z szacunkiem. Był dla niej wyjątkowym podarunkiem. Z czasem okazuje się, że skrywa w sobie wiele tajemnic...

"Marzenie Łucji" to książka wyjątkowa. Króluje w niej dobro i miłość. Spędziłam w towarzystwie głównej bohaterki wiele pięknych i wzruszających chwil. Chociaż na uwagę zasługuje cała społeczność, która zamieszkuje Różany Gaj. Miałam przyjemność ich już poznać czytając pierwszą część. Wspierali w cudowny sposób Łucję, której przyszło się zmagać z problemami. Nie została pozostawiona sama sobie. I to jest właśnie w tej powieści najpiękniejsze. Akcja w książce ani przez moment nie zwalnia, a wręcz przeciwnie. Z każdą stroną nabiera tempa. Niby jest to fikcja literacka, ma coś w sobie baśniowego, ale z drugiej strony treść książki ukazuje życie i problemy prawdziwych ludzi. Z krwi i kości. Mogłabym tak jeszcze długo komplementować "Marzenie Łucji" bo zwyczajnie na to zasługuje. Nie jest łatwo natrafić na tego typu książki, które powodują, że człowiek zwyczajnie odpływa w czytelniczą nicość. We wstępie napisałam, że z trudem rozstawałam się z Różanym Gajem po przeczytaniu pierwszej części, więc co ja mam teraz powiedzieć...

Na koniec powiem tylko tyle: ja się tak nie bawię i składam zażalenie!! Jak można pisać takie książki, które powodują utratę kontaktu z rzeczywistością. Toż to przecież skandal nad skandale. Nie ma mowy o gotowaniu, praniu czy sprzątaniu, gdy książka wręcz woła aby po nią sięgnąć. A Ty jak zahipnotyzowana idziesz w kierunku tego nawoływania. Do takich hipnotyzujących książek należy w całej pewności "Marzenie Łucji" autorstwa Doroty Gąsiorowskiej.
Przepadłam na całe godziny. Przyczyniła się do tego nie tylko postać Łucji, ale także miejsce w jakim została osadzona fabuła książki. Osobiście uwielbiam takie zakątki. Sama chciałabym mieć własny domek w stylu dworkowym w takiej okolicy. Co tu dużo mówić: cisza, spokój. W takich okolicznościach przyrody odpocznie nie tylko ciało, ale i dusza. Mogłam tylko pozazdrościć głównej bohaterce takiej, własnej samotni w postaci "jaśminowej ławeczki". 

I Niech nikogo nie zrazi fakt, że nie dane było Wam przeczytać "Obietnicy Łucji". Z całej pewnością możecie spokojnie sięgnąć po drugą część bez znajomości tej pierwszej. 


POLECAM
MOJA OCENA 10/10

Za egzemplarz książki dziękuję księgarni: 






sobota, 3 października 2015

FOTOGRAFUJĄC KSIĄŻKI cz. IX

Lubimy poszukiwać w świecie internetu inspiracji. Tak jest również ze mną.  A propos inspiracji. Któregoś dnia natrafiłam na ciekawy wpis opublikowany na jednym z blogów o tematyce książkowej (KLIK). Dotyczył zdjęć książek. A dokładnie, pewnej strony na której są publikowane. 
Strona 17 to istne eldorado jeśli chodzi o tego typu zdjęcia. Ich autorkami są dwie dziewczyny: Kasia i Klementyna. Zostałam nimi w jednej sekundzie urzeczona. Nie są to zwykłe zdjęcia. Każde zrobione jest ze starannością i wyczuciem. Nawiązują do tytułu książki lub jej treści. Dziewczyny oraz ich fotograficzne cudeńka stały się dla mnie natchnieniem. Wynikiem owego natchnienia są poniższe zdjęcia mojego autorstwa.
Zachęcam do odwiedzenia profilu Strony 17 na Facebooku (KLIK) i Instagramie (KLIK)






piątek, 2 października 2015

KALENDARZE ( Recenzja )

Autor: Małgorzata Gutowska-Adamczyk
data wydania: 24 września 2015
liczba stron: 288
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie















Okładka książki "Kalendarze", zachwyca swoją kolorystyką. Nie tylko grafika zwróciła moją uwagę. Małgorzata Gutowska-Adamczyk. Gdzieś już chyba słyszałam to nazwisko. No tak, przecież ta Pani napisała scenariusz do kultowego serialu "Tata, a Marcin powiedział". Realizowany był  w latach 1994-1999. W rolę taty wcielił się Piotr Fronczewski, natomiast syna grał Mikołaj Redwan. Tak się składa, że jestem z rocznika '85, więc coś niecoś pamiętam. Ale z książką autorstwa Pani Małgorzaty spotykam się po raz pierwszy. Czy to spotkanie należało do udanych i czy zechcę takowe jeszcze powtórzyć?? 

Do czego służą kalendarze chyba każdy wie. Przybierają różną formę. Posiadają w sobie kartki, które dzień po dniu wyrywamy, przypominają notatniki, w których zapisujemy ważne dla nas informacje. Gdy traci swoją ważność wyrzucany jest przez nas do kosza, a potem kupujemy nowy. Co robimy w tym czasie ze wspomnieniami. Też się ich pozbywamy jak starego kalendarza? Na szczęście zostają w nas na długie lata i w każdej chwili możemy do nich wrócić. 

W świat swoich wspomnień zaprasza Małgorzata Gutowska-Adamczyk. 
Poznajemy ją jako małą dziewczynkę, która spędzała wakacje na gospodarstwie swoich dziadków. Mimo młodego wieku, starała się pomóc w różnych pracach związanych z jego prowadzeniem. Praca na roli nie należy do lekkich i przyjemnych, ale mała Małgosia dawała sobie świetnie radę z obowiązkami, które przydzielała jej babcia. Była dzieckiem, więc potrzebowała również czasu, który mogła wykorzystać na zabawę i odpoczynek. A jak wiemy wyobraźnia u dziecka nie zna granic. 
Pojawienie się w domu nowego członka rodziny spowodowało, że jej pozycja nagle się zmieniła. Stała się starszą siostrą. Poczuła się dojrzalsza i bardziej odpowiedzialna.
Lata dziecięce przeplatają się z życiem dorosłej już kobiety, która zmaga się z domową ciszą. Każda matka przeżywa na swój sposób dorosłość swoich dzieci. Kiedyś musi nadejść taki czas, gdy będą chciały zamieszkać na swoim. Ta chwila staje się dla Małgorzaty impulsem, aby otworzyć drzwi do przeszłości i przekroczyć ich próg.

Małgorzata Gutowska-Adamczyk pisząc swoją najnowszą książkę podarowała czytelnikom bilet, który pozwoli odbyć podróż w czasie. Wgłębiając się w treść książki poznajemy cienie i blaski Polski Rzeczypospolitej Ludowej. Warszawa w tym okresie miała swój klimat, który w cudowny sposób został przedstawiony przez autorkę książki. Odbyłam bardzo pouczający spacer, zaglądając w sklepowe okna. Sklepowy asortyment jak i wystawy bardzo różniły się od obecnych. W dzisiejszych czasach wystarczy pójść do pierwszego lepszego hipermarketu lub centrum handlowego i mamy wszystkie produkty pod ręką. Idziemy do kasy, pani kliknie czytnikiem i już. Kolejki również się zdarzają, szczególnie w okresie przedświątecznym. W czasach PRL-u miały zupełnie inne znaczenie. Czekało się na zrzut produktu całymi godziny, aby potem dowiedzieć się, że niestety ktoś przed nami zakupił ostatnią paczkę cukru lub papieru toaletowego. Pomarańcze i mandarynki były towarem luksusowym. Trudno jest sobie teraz coś takiego wyobrazić, prawda?
PRL to nie tylko sklepowe kolejki, miał także specyficzny urok. Szklane butelki na mleko, maszyna do szycia typu singer, kanapa zwana pieszczotliwie amerykanką. Nie było telefonów komórkowych, komputerów i internetu. Więc w jaki sposób swój wolny czas spędzały dzieci. Teraz przecież trudno jest odciągnąć nasze pociechy od światła monitora. Pamiętam do dziś, jak bawiłam się drewnianymi klockami. Miałam również paczuszkę z bierkami. Na półce leży jeszcze w dobrym stanie zestaw do gry w "Chińczyka". Natomiast na strychu przechowuję dla potomnych rzutnik "Ania", który służy do wyświetlania bajek na prześcieradle. Muszę sprawdzić, czy jeszcze działa. Wiedziałam, że tak będzie. Teraz i mnie wzięło na wspominki...

Taka jest właśnie książka "Kalendarze". Wypełniona po brzegi wspomnieniami i nostalgią. Nastraja, wprowadza czytelnika w magiczny klimat. Sprawia, że samemu wracamy do chwil, które zostały głęboko zakorzenione w naszych sercach. Przywołujemy w myślach lata gdy byliśmy dziećmi. Beztrosko spoglądaliśmy w niebo oglądając przepływające białe obłoczki przypominające bitą śmietanę. Z dala od trosk i problemów dorosłych.
"Szczęśliwe dzieciństwo, to najlepsze wiano na dorosłe życie". Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Stwórzmy naszym dzieciom dom wypełniony ciepłem i miłością, do którego będą mogły wrócić. Nawet wtedy gdy ściany budynku przemienią się w gruz. Bo:

| "Dom to miejsce, do którego wraca się we wspomnieniach. Tych najtrwalszych, z najwcześniejszego dzieciństwa. Kiedyś, w przyszłości, nie będziemy pamiętać, co stało się wczoraj, ale dom naszego dzieciństwa będzie wciąż pamiętany ze szczegółami, jakbyśmy dopiero co zamknęli za sobą drzwi. Będziemy do niego tęsknić, gdy poczujemy się źle. Błądząc po nim myślami, dotykając sprzętów, których już od dawna nie ma, wrócimy do najszczęśliwszego i najważniejszego okresu w życiu. O ile łatwiej byłoby umierać, gdyby nam ktoś zagwarantował, że po śmierci tam właśnie trafimy". ( cyt. s. 159 )

PS. We wstępie do recenzji zadałam sobie samej dwa pytania. Książka "Kalendarze" wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie. Pani Małgorzata wie jak pisać, aby przyszły czytelnik nie został zniechęcony, a tym bardziej znudzony lekturą. Ja nie poczułam nudy ani przez moment. Wspomnienia pisarki wciągnęły mnie bez reszty i z przyjemnością sięgnę po inne książki autorstwa Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk.



POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:



czwartek, 1 października 2015

PODSUMOWANIE WRZEŚNIA

źródło: internet









Pierwszy miesiąc nowego roku szkolnego już za nami. Natomiast studenci świętują w dniu dzisiejszym inaugurację roku akademickiego. Początek nauki wiąże się tylko z jednym. Z klasówkami i egzaminami, a co za tym idzie trzeba przeprosić się z podręcznikami i książkami naukowymi. W tym wypadku z lekturą pozycji z działu literatury lekkiej i przyjemnej może być mały problem, ale dla chcącego nic trudnego. Prawdziwy miłośnik książek znajdzie na ich czytanie chociaż krótką chwilkę. Relaks jest oczywiście jak najbardziej wskazany...

W moim przypadku, jeśli chodzi o ilość przeczytanych  przeze mnie książek  w miesiącu wrześniu zmalała o jedną sztukę w porównaniu z sierpniem. Tym razem w rubrykę wpisuję liczbę 5. Nie jest źle, chociaż mogło być lepiej. Cała piątka sprawiła, że był to kolejny miesiąc, w którym miałam zaszczyt zapoznać się z fantastycznymi książkami. Szczególne wrażenie wywarły na mnie trzy pozycje. "Szklane skrzydła" Giny Holmes,  "Popękane miejsca" Michele Phoenix oraz "Ostatnie dni Królika" Anny McPartlin. Cała trójka spowodowała, że na długo zostaną w mojej pamięci. Książki, w których poruszana jest trudna tematyka traktuję w wyjątkowy sposób. 
Ale żeby nie było, natrafiłam również na powieści wypełnione po brzegi poczuciem humoru. W trakcie ich czytania bawiłam się znakomicie, a chusteczki były mi potrzebne do wycierania łez, tylko dlatego, że zwyczajnie płakałam ze śmiechu. Zawdzięczam to dwóm książkom "Mam twój telefon" oraz "Przypadkom pewnej desperatki"
W sumie tym razem przeczytałam 1966 stron. Do dwóch tysięcy brakło niewiele. Ale już teraz mogę zdradzić, że październik w moim przypadku powoli zapełnia się iście smakowitymi czytelniczymi kąskami, które lada moment trafią w moje ręce. Wieczory robią się coraz dłuższe, więc będę mogła umilać sobie ten czas ciekawą lekturą.