wtorek, 28 kwietnia 2015

DUFF. TA BRZYDKA I GRUBA ( Recenzja )

Autor: Kody Keplinger
data wydania: 8 kwietnia 2015
liczba stron: 336
wydawnictwo: Mira











Mając naście lat zaczytywałam się w "Ani z Zielonego Wzgórza", po drodze odwiedzałam  "Tajemniczy ogród", a w przerwach między jedną, a drugą książką wychodziłam na spacer z Lessie, która zawsze do mnie wracała. To były moje ulubione książki z nastoletnich lat...Teraz rynek literatury młodzieżowej wygląda zupełnie inaczej. Wymienione przeze mnie książki, zastąpiły losy czarodzieja o imieniu Harry oraz wampiryczne sagi...Kilka dni temu pojawiła się pachnąca nowością książka autorstwa Kody Keplinger, którą pokochały nastolatki na całym świecie. Doczekała się także już swojej filmowej wersji.

Tak naprawdę nie czytam tego typu książek, ale gdy dostałam wiadomość od wydawnictwa z propozycją przeczytania i zrecenzowania owej pozycji stwierdziłam, czemu nie...

"Duff. Ta brzydka i gruba" to historia siedemnastoletniej dziewczyny. Bianca,  jest w takim wieku, w którym hormony buzują, a wygląd zewnętrzny decyduje czy jesteś lubiana i popularna wśród rówieśników. Ale na szczęście jest otoczona przyjaciółkami dla których nie jest ważne, że ich kumpelka nie posiada figury modelki. Dla nich liczy się przede wszystkim to, jaką jest osobą. A jest osobą inteligentną, mądrą dla której wygląd nie jest aż taki ważny. Ma swój styl i nie zamierza go zmieniać...Do czasu, gdy po raz pierwszy usłyszy słowo "duff'", które skieruje w jej stronę Wesley. Szkolny podrywacz i playboy...Traktuje go jak największe zło tego świata. Zdaje sobie sprawę, że jest jego kolejną zdobyczą, tylko dlaczego właśnie ona...Przecież koło Wesleya krążą same piękności, więc może mieć każdą.
Tak naprawdę nastoletnie problemy to nic w porównaniu z panującą sytuacją w domu Bianci. Rozwód rodziców jest dla niej emocjonalnym wstrząsem, chociaż przeczuwała, że kiedyś to nastąpi...Nie jest to dla nikogo łatwy czas, w szczególności dla dziecka. W związku z tym, dziewczyna pragnie uciec od problemów dorosłych. Okazuje się, że tym lekarstwem na duchowe dolegliwości będzie...Wesley. To przy nim czuje się najlepiej, do tego stopnia, że zaczyna spędzać w jego towarzystwie każdą wolną chwilę zaniedbując przyjaciółki...Znajomość z chłopakiem co raz bardziej fascynuje Biancę. Zaczyna z nim sypiać...

Przyznam się, że po raz pierwszy spotkałam się z pojęciem "DUFF". Też byłam nastolatką, więc powinnam znać znaczenie tego słowa...Duff to nic innego jak Designatet Ugly Fat Friend co oznacza dziewczynę brzydką i grubą, która dla tych pięknych i zgrabnych jest tylko tłem. Dziewczyny, którym został nadany taki pseudonim, można spotkać nie tylko w książkach. W każdej szkole jest co najmniej jedna taka"Duff". Takie już mamy czasy niestety. Ja też kiedyś chodziłam do szkoły. Ale teraz szkolne korytarze w czasie przerwy wyglądają zupełnie inaczej. Chociaż na szczęście tona tapety na buzi oraz krótkie bluzeczki są już passe...Tak mi się bynajmniej wydaje...

Przejdźmy do książki oraz jej głównej bohaterki. Bianca to dziewczyna, która ma swój charakter, i swoje indywidualne podejście do zaistniałej sytuacji. Miłość jest dla niej czymś wyjątkowym, więc nie szuka na siłę księcia z bajki. Czeka, aż sam ją znajdzie. Nie bawią ją infantylne romanse, które trwają nie dłużej niż tydzień. Wesley jest dla niej taką odskocznią, czuje się dobrze w jego ramionach. Można by rzec, że traktuje go przedmiotowo. Nie chcę dziewczyny usprawiedliwiać, ale w danym momencie przeżywa trudny okres w życiu. A jak wiemy, każdy z nas stara się, radzić sobie ze swoimi problemami w inny sposób. Dla chłopaka, również nie jest  istotne to, że go wykorzystuje. Ich spotkania w jego mniemaniu to zwyczajna zabawa.

Kody Keplinger zasługuje moim zdaniem na plusa i to dużych rozmiarów. Historia Bianci i Wesleya to nie jedyny wątek, który został poruszony w książce. I właśnie za to należy się ten plus. W bardzo ciekawy sposób autorka przedstawiła zmaganie się nastoletniej młodzieży z problemami otaczającego ich świata. Świat dorosłych nie zawsze jest taki kolorowy. Na uwagę zasługuje również rozwinięcie tematu przyjaźni. Przyjaźń między nastolatkami bywa czasami trudna. Ale w przypadku Bianci może liczyć na pomoc i wsparcie Casey i Jessici. My dorośli w wielu sytuacjach nie wiemy co zrobić, a co dopiero osoba, która ma naście lat a jej rodzice lada moment się rozwiodą. W takiej chwili powinna liczyć właśnie na wsparcie najbliższych, czyli rodziców. Niestety z uzyskaniem owego wsparcia będzie spory problem. Matka jest w ciągłych podróżach, a ojciec zamyka się w sobie i zaczyna nadużywać alkoholu.

"Duff. Ta brzydka i gruba" to książka, którą mogę polecić z ręką na sercu nie tylko młodzieży gimnazjalnej czy licealnej. Jest to lektura po którą powinna sięgnąć także dorosła młodzież, czyli rodzice...Po jej przeczytaniu warto potem usiąść spokojnie w domowym zaciszu i przeanalizować wspólnie jej treść...

Na koniec powiem tylko jedno...Wygląd nie jest najważniejszy, pamiętajcie o tym droga młodzieży!!

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:



poniedziałek, 27 kwietnia 2015

DZIEWCZYNA, KTÓRA SIĘGNĘŁA NIEBA ( Recenzja )

Autor: Luca Di Fulvio
data wydania: 26 czerwca 2014
liczba stron: 823
wydawnictwo: Prószyński i S-ka










Będąc w bibliotece w moje czytelnicze łapki wpadła książka o dość sporych gabarytach. Nie chodzi tutaj o jej wielkość, a raczej grubość. "Dziewczyna, która sięgnęła nieba" to powieść licząca sobie 823 strony...Czytam książki już od dłuższego czasu, ale takiego tomiszcza to ja w swoich dłoniach jeszcze nie trzymałam....No własnie jak ją teraz trzymać, żeby czasami moje nadgarstki nie doznały kontuzji...Chyba lepiej będzie jak położę ją na stole, albo na kolanach...W pewnym momencie pomyślałam sobie, ile ta książka może ważyć?

Pewne tragiczne w skutkach wydarzenie sprawiło, że Mercurio ( główny bohater książki ) zmuszony był rozstać się z uliczkami Rzymu. Wyruszył w podróż w kierunku Wenecji. Mercurio to młody chłopak który może pochwalić się wyjątkowym sprytem. Tylko, teraz nie wiem czy takimi talentem wypada się chwalić, gdy dochodzi do tego jeszcze umiejętność chowania różnego rodzaju przedmiotów w kieszeniach w taki sposób, żeby nikt tego nie zauważył. Coś takiego chyba nazywa się: kradzież. Również przebieranki były jego domeną. Tak naprawdę cała ta wyprawa była ucieczką od wymiaru sprawiedliwości...
Po drodze do wyznaczonego celu nie obyło się bez niespodziewanych sytuacji. Jedna miała związek z dziewczyną. Bardzo piękną żydówką o imieniu Giuditta oraz z jej ojcem. Oboje również kierują się w stronę Wenecji.
Młody chłopak zakochuje się w nieznajomej od pierwszego wejrzenia i to z wzajemnością. Dotychczasowe życie Mercuria, które i tak nie należało do ustabilizowanego jeszcze bardziej się skomplikowało. Uczucie, którym młodzi ludzie zostali obdarzeni jest niestety zakazane. Głównym tego powodem jest pochodzenie dziewczyny. Jest Żydówką w związku z czym zostaje zamknięta w gettcie. Na przeszkodzie ich związkowi stanie jeszcze coś, a raczej ktoś. Tym kimś jest Benedetta. Kobieta, która zabiega o młodego złodziejaszka. Gdy spostrzega, że jej starania o serce ukochanego nie przynoszą  odpowiednich efektów wprowadza w życie "plan B". Tym planem jest zemsta...

Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, ale z treści książki można wywnioskować, że raczej do Wenecji. Wenecja kojarzy się nam przede wszystkim z gondoliami, jest uznawana za miasto zakochanych...Czytając najnowszą powieść Luci Di Fulvio czytelnik będzie miał możliwość przenieść się w czasie, a mianowicie do XVI wieku. W tym okresie jedno z najpiękniejszych włoskich miast znacznie odbiegało od tego współczesnego. To właśnie w Wenecji powstało pierwsze getto dla żydów. Społeczność żydowska traktowana była jak zło, którego trzeba się za wszelką cenę pozbyć. Nie wspominając już o różnorakich nakazach, zakazach. Żółty beret - był obowiązkowym elementem garderoby...

Przy czytaniu tej książki nie sposób się nudzić. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Zawiera w sobie elementy romansu, kryminału oraz sensacji. Ktoś może teraz powiedzieć, czy nie jest tego w jednej książce za dużo. Nie jest!!!. Wszystkie te elementy stworzyły jedną, spójną całość. Autor pisząc powieść skupił się na kilku tematach. Zakazana miłość, ludność żydowskiego pochodzenia oraz sposób w jaki była traktowana przez pozostałą cześć społeczeństwa. Do tego dochodzą kwestie związane z religią, a także z wiarą w magię i czary. Religia kontra czary i zabobony. Brzmi interesująco prawda? Na uwagę zasługuje również wątek związany z organami sprawiedliwości i ukazanie w jaki sposób odbywały się szesnastowieczne procesy sądowe.
Warto wspomnieć o bohaterach drugiego planu, dzięki  którym czytelnik będzie miał możliwość poznać "prawdziwość" XVI-wiecznej Wenecji oraz problemy z którymi zmagało się w tym okresie miasto. Ojciec Giuditty, to on sprawił, że kobiety lekkich obyczajów mogły liczyć na pomoc lekarską. Jako jedyny odważył się im pomóc, gdy zostały zainfekowane tzw. francuską chorobą. Ich praca polegała na nierządzie. Czasami sytuacja życiowa nie pozostawiała im wyboru, więc nie wyciągajmy zbyt pochopnych wniosków i nie osądzajmy.  Z zainteresowaniem czytałam fragmenty, w których przedstawiona była historia jednej z kobiet oraz jej córki.

Jest to dość obszerna lektura, ale niech Was to zaraz na starcie nie zrazi. Może niektórych opisów bym się z jej treści pozbyła, bo powodowały we mnie raczej obrzydzenie niż zachwyt, ale wydaje mi się, że autor pisząc "Dziewczynę, która sięgnęła nieba" chciał, aby przyszły czytelnik poczuł to co czuli w tych czasach Wenecjanie i udało mu się to. Niektóre opisy zostały napisane w sposób bardzo realistyczny i chyba w ciekawych i godnych polecenia książkach właśnie o oto chodzi. Aby za pomocą książki przenieś się do innego świata, i nie zawsze ten świat musi być kolorowy, prawda? Ale żeby nie było, pięknych barw również nie brakowało. W fajny sposób zostały wplecione w biel i czerń...

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

środa, 22 kwietnia 2015

FOTOGRAFUJĄC KSIĄŻKI...cz. VI

WIOSNA ACH TO TY !!...Nareszcie zrobiło się cieplutko i słonecznie...A co za tym idzie, budząc się rano zauważamy, że trawa robi się z dnia na dzień bardziej zielona...Pojawiły się już pierwsze wiosenne kwiaty, śpiew ptaków jest bardziej wyrazisty...Idealna aura aby wybrać się na wiosenny  plener fotograficzny :-)...








sobota, 18 kwietnia 2015

SPOTKANIE W CHMURACH ( Recenzja )

Autor: Adele Parks
data wydania: 4 marca 2015
liczba stron: 464
wydawnictwo: Sonia Draga











Adele Parks to brytyjska pisarka, która może poszczycić się już sporą liczbą książek swojego autorstwa. Jej pierwsza powieść została opublikowana 15 lat temu. "Spotkanie w chmurach" to książka numer 13. Cała trzynastka królowała w rankingach, przetłumaczona została na 26 języków...Ale oprócz pisania, Adele angażuje się w różnego typu akcje społeczne, które mają na celu propagować czytanie książek. Jest ambasadorką programu Six Books Challange. 

Biorąc do ręki najnowszą książkę Adele Parks, można stwierdzić, że to kolejna obyczajówka przy której fajnie spędzę wolny czas. Niby tak, ale jest w niej coś więcej niż tylko opisane spotkanie kobiety i mężczyzny...

Jo to zdesperowana kobieta, która przechodzi pewien trudny moment w swoim kobiecym życiu, a nawet dwa momenty. Jednym jest brak mężczyzny u boku, a na dokładkę zbliża się do świętowania swoich czterdziestych urodzin...Przecież to skandal. Uważa, że w tym wieku powinna mieć męża oraz dzieci...Pragnie zrobić wszystko, żeby pozbyć się tego pierwszego "trudnego momentu". Zresztą była już blisko. Biała suknia wisiała w szafie. No, ale wyszło jak wyszło, w sumie sama tego chciała...A może podjęła zbyt pochopną decyzję? Pewnego dnia dostaje zaproszenie na ślub od mężczyzny którego miała poślubić. Nie wiem czy ja wybrałabym się na taką uroczystość, ale kobieta, która pragnie naprawić swój błąd zdolna jest do wszystkiego. Do takich kobiet należy Jo. Kupuje bilet na lot do Chicago mając nadzieję, że jej były narzeczony gdy ujrzy ją w kościele, ucieknie z pod ołtarza i wpadnie prosto w jej ramiona...

W samolocie poznaje Deana. Z czasem dochodzi do wniosku, że nowo poznany mężczyzna boi się komukolwiek zaufać. Tak naprawdę strach przed zaufaniem potęguje pewien fakt, który zaważył w dużej mierze na jego dorosłym już życiu. To w jaki sposób odnosi się do otaczającego go świata oraz ludzi przyczyniła się pewna osoba....
W trakcie wielogodzinnego lotu Jo oraz Dean odbywają kilka rozmów, jak się potem okazuje bardzo dla nich obojga ważnych. Żadne z nich nie może pochwalić się szczęśliwym dorosłym życiem. Niestety w przypadku mężczyzny, również lata dziecięce nie należały do tych, o których warto opowiadać. Po jakimś czasie przekonują się, że niespodziewanie zostali połączeni przez tajemniczą, niewidzialną nić. Tylko czy to połączenie ma w ogóle jakiś sens. Oboje przecież posiadają  niezbyt kolorową przeszłość, a może właśnie taka przeszłość jest ich główną zaletą.
Nie ma o czym rozmawiać, bo po wylądowaniu samolotu, i tak każdy pójdzie w swoją stronę...Czy oby na pewno?

"Spotkanie w samolocie" to wspaniale opisana historia kobiety szukającej miłości oraz mężczyzny, który skrywa w sobie rodzinne bolączki. Jo oraz Dean mogą poszczycić się bardzo ciekawą osobowością, i właśnie to spowodowało, że czytałam książkę z zapartym tchem. Zawiera w sobie drugie dno, z którym warto się zapoznać...

Kto z nas nie pragnie być kochanym, tak prawdziwie, nie na niby, nie tylko przez chwilkę, ale do końca życia. Czegoś takiego pragnie Jo, ale czy warto starać się o miłość na siłę. Życie pisze różne scenariusze...Może nie zawsze chcemy żeby ten scenariusz był napisany w taki sposób, ale i tak musimy się z nim zapoznać...
Postać głównej bohaterki może na początku irytować. Pomysł z przerwaniem ślubu, bo nagle zmieniła zdanie to już prawdziwe wariactwo. No dobrze, było mi jej troszkę żal, nie powiem, ale chyba jak na swój wiek powinna myśleć bardziej dojrzale. Tak naprawdę Jo troszkę się w swoim życiu pogubiła, ale na szczęście spotkała kogoś, kto pomógł jej odnaleźć prawidłową ścieżkę, po której powinna stąpać...
Tylko, że ten ktoś również potrzebuje pomocy, i tak się składa, że dzięki kobiecie poznanej w samolocie przechodzi życiową turbulencję...I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie....

Jo i Dean to nie jedyni książkowi bohaterowie, ale więcej szczegółów nie będę zdradzać...Jeśli chodzi o zakończenie całej tej historii, na końcu lektury można znaleźć bardzo ciekawą notkę, a mianowicie poproszono czytelników o nie zdradzanie w jaki sposób się kończy...I ja właśnie to czynię...<milczy>

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 







środa, 15 kwietnia 2015

MOJE WYPIEKI I DESERY NA KAŻDĄ OKAZJĘ ( Recenzja )

Autor: Dorota Świątkowska
data wydania: 21 października 2014
liczba stron: 304
wydawnictwo: Egmont Polska











Mam ochotę na coś słodkiego. To zdanie jest często przez nas wymawiane. Tylko czasami bywa tak, że pudełeczko z ciasteczkami jest puste...I co w tedy czynimy? Najczęściej kierujemy się w stronę cukierni. Ale wydaje mi się, że upieczone przez nas samych ciasto będzie nam bardziej smakowało...:-). W tej sytuacji najnowsza książka z przepisami na ciasta i desery znanej blogerki kulinarnej - Doroty Świątkowskiej sprawdzi się doskonale...Chciałabym zaznaczyć, że Pani Dorota otrzymała w 2009 roku tytuł blogerki roki, a sam blog w 2008 roku otrzymał miano bloga roku. Zapraszam wszystkich na: http://www.mojewypieki.com/ .

zdj: Dorota Świątkowska


"Moje wypieki i desery na każdą okazję" to przepięknie wydana i zilustrowana książka. Autorką zdjęć jest sama właścicielka bloga. Jak widać, Pani Dorota skrywa w sobie wiele talentów. 


Cała książka podzielana jest na rozdziały. Każdemu rozdziałowi przypisana została inna tematyka. Począwszy od przepisów na urodzinowe słodkości, walentynki, Wielkanoc, na piknik,  po słodkie dodatki do filiżanki kawy i wiele innych...


Sięgając po książkę każdy miłośnik ciast i deserów znajdzie coś dla siebie. Urodziny nie mogą się odbyć bez pysznego tortu. Jak dla mnie numerem jeden jest tort piętrowy czekoladowo-borówkowy i to nie tylko ze względu na to w jaki sposób został zaprezentowany na zdjęciu :-). 

zdj: Dorota Świątkowska


Czekolada to afrodyzjak, a gdy do czekolady dodamy truskawki...mmm. Lepiej nie będę pisać co może się wydarzyć po zjedzeniu takiej pyszności przez zakochanych bo nie ma jeszcze godz. 23.00 :-). Ciasto czekoladowe z truskawkami to obowiązkowy deser kończący romantyczną walentynkową kolację  we dwoje...



Tak się złożyło, że Święta Wielkanocne już za nami, ale dzięki przepisowi na mazurek udało mi się wygrać w konkursie tę oto książkę. Mazurek z nutellą i orzechami to dla mnie zupełnie coś nowego. Na pewno za rok będzie u mnie gwiazdą na stole wielkanocnym, obok sernika mojej mamy oczywiście :-). 

zdj: Dorota Świątkowska


Na majówkę...na wędrówkę. A może na piknik. Za oknem robi się coraz cieplej i piękniej, więc taki wypadzik na łono natury z koszykiem będzie wspaniałym pomysłem na spędzenie wolnego czasu. Bardzo dobrym rozwiązaniem będą w tym przypadku małe babeczki, popularnie zwane muffinkami. Muffiny z żółtym serem, jak widać nie zawsze muszą być to słodkie babeczki. 




Chociaż do herbaty lub kawy to tylko te na słodko. Babeczki Caffe Late. Jak sama ich nazwa wskazuje przeznaczone są jako dodatek do aromatycznej kawusi, ale nie tylko...

 



Pisząc recenzję przedstawiłam kilka propozycji na ciasta i desery, które można znaleźć w książce "Moje wypieki i desery na każdą okazję" Każdy przepis zawiera w sobie listę składników, szczegółowy opis sposobu przygotowania oraz jaka ilość porcji może powstać z danego przepisu. Wszystko napisane jest prostym i zwięzłym językiem, więc wydaje mi się że osoba, która dopiero zaczyna szaleć w kuchni nie będzie miała większych problemów.

Dodatkowym plusem są bardzo pomocne wskazówki na końcu książki na podstawowe przepisy. Dzięki takiemu posunięciu wystarczy tylko przerzucić parę kartek, bo przy głównym przepisie znajduje się odnośnik. Fajnym pomysłem było również zamieszczenie przez Panią Dorotę przeliczników kuchennych oraz indeksu.

Książka Pani Doroty powinna znaleźć się w biblioteczce każdej pani domu, przy okazji stworzy piękną ozdobę. Ale wydaje mi się, że takie książki nie powinny się kurzyć, więc życzę  udanych wypieków i mam nadzieję, że po degustacji nie usłyszycie słów "Oddaj fartucha" :-).

POLECAM
MOJA OCENA 10/10







poniedziałek, 13 kwietnia 2015

RAZEM BĘDZIE LEPIEJ ( Recenzja )

Autor: Jojo Moyes
data wydania: 8 kwietnia 2015
liczba stron: 464
wydawnictwo: Znak ( Między Słowami )










Jak ja się cieszę, że Wydawnictwo Znak zaproponowało mi do zrecenzowania najnowszą książkę Jojo Moyes. Właśnie takiej lektury było mi trzeba...Pełnej optymizmu bo w dzisiejszych czasach z pozytywnym myśleniem i nastawieniem do otaczającego Nas świata bywa niestety różnie...A do tego jeszcze ta piękna okładka, no i w książce pojawia się...pies :-). Tak się składa, że mam bzika na punkcie tych czworonożnych zwierzaków...:-).

Ed i Jess, Jess i Ed...Dwoje ludzi, ale oboje bardzo się różnią i nie chodzi tu tylko o płeć. Kobieta wychowuje samotnie dwójkę dzieci. Na uwagę zasługuje pewien bardzo znaczący fakt,  jedno z nich nie jest jej biologicznym dzieckiem. Były mąż wymiguje się od płacenia alimentów tłumacząc się trudną sytuacją życiową. A co ma powiedzieć Jess? Ledwo wiąże koniec z końcem. Pracuje na dwóch etatach, zajmuje się domem. Do tego dochodzą jeszcze problemy z dorastającym nastolatkiem, który swoim wyglądem wyróżnia się pośród swoich rówieśników. I właśnie z powodu zamiłowania do wąskich spodni oraz ekstrawaganckiego makijażu jest szykanowany i wyśmiewany. Natomiast Tanzie, jej dziesięcioletnia córeczka została obdarzona wyjątkowymi zdolnościami matematycznymi. Takie dzieci również nie mają lekko. "Kujon" to najbardziej popularne przezwisko. Pewien telefon z informacją o olimpiadzie matematycznej wywraca życie całej tej trójki, a raczej czwórki bo jest jeszcze Norman ( psi olbrzym ) do góry nogami...
W dużej mierze przyczynił się do tego również pewien mężczyzna o imieniu Ed. Jest właścicielem dobrze prosperującej firmy informatycznej. Ma eleganckie mieszkanie, kilka samochodów...Na powodzenie u kobiet również nie może narzekać, chociaż jego pierwsze małżeństwo zakończyło się rozwodem. I właśnie przelotny romans spowodował, że jego dotychczasowe życie legło w gruzach.
Pewne zdarzenie powoduje, że cała gromadka przesiada się z dość sfatygowanego samochodu do znacznie wygodniejszego z "szoferem" w postaci Eda i wyrusza w podróż, a dokładnie do Szkocji gdzie ma się odbyć wspomniana wcześniej olimpiada matematyczna...

I teraz zdradzę Wam jedną rzecz...Czytając książkę odbyłam jedną z najciekawszych literackich podróży. W trakcie której ani przez moment nie dopadła mnie czytelnicza nuda...Działo się tak wiele, że w pewnej chwili spostrzegłam, że połowa lektury już za mną. "Razem będzie lepiej" to tytuł, który zawiera w sobie przesłanie. Przesłanie, które warto sobie zakodować gdzieś głęboko w sercu. Nikt nie lubi być sam, bo razem ZAWSZE jest lepiej...Nawet mały gest przyjaźni ze strony innej osoby może sprawić, że zaczynamy myśleć pozytywnie..Dwa magiczne słowa, które często wypowiadała główna bohaterka: "Coś wymyślimy", bo z każdej sytuacji jest jakieś wyjście...:-) 

Historia całej tej piątki, została podzielana na rozdziały. Każdy z nich napisany został w taki sposób, jakby ich autorami byli książkowi bohaterowie. Dzięki temu czytelnik będzie miał okazję bliżej poznać osobowość każdego z nich.
Zatrzymajmy się przez moment przy Jess i Edzie. Kobieta z charakterem kontra nieznajomy mężczyzna. Oboje znajdują się na życiowym zakręcie. Tylko, że w przypadku Jess trwa to znacznie dłużej, jest już zahartowana. "Kto się czubi, ten się lubi". To powiedzenie pasuje idealnie do tej dwójki. Z olbrzymim zainteresowaniem przewracałam kartki, gdy akurat natrafiłam na fragment gdzie kłótnia  wisiała już w powietrzu. Momentami nawet pojawiał się uśmiech na mojej twarzy. Razem stworzyli zgrany duet, który może czasami działam sobie na nerwy...

Jojo Moyes stworzyła powieść pełną ciepła i wrażliwości. Chociaż zawierała w sobie sporą liczbę dość trudnych tematów.. Autorka opisała je z wyczuciem i z delikatnością. Wszystko połączyło się w jedną całość..Jest to główna zaleta książki, którą czytałam z zapartym tchem...

"Razem będzie lepiej" to pozycja, która powinna znajdować się na półce z napisem : "Poprawiacze nastroju". 

POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 









środa, 8 kwietnia 2015

POTARGANA W MIŁOŚCI. O AGNIESZCE OSIECKIEJ ( Recenzja przedpremierowa )


Autor: Ula Ryciak
data wydania: 23 kwietnia 2015
liczba stron: 440
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie









Ula Ryciak to mało znane nazwisko na naszym rodzimym rynku literackim. To osoba, która postanowiła napisać książkę o postaci znanej i jak bardzo ważnej dla Nas wszystkich...I właśnie to posunięcie bardzo mi się spodobało...Mogę stwierdzić jedno, że o Pani Ryciak będzie głośno i jeszcze wiele dobrego usłyszymy na temat książek jej autorstwa ...Dowodem tego jest świetnie napisana owa biografia: "Potargana w miłości. O Agnieszce Osieckiej". 

Na książkę składa się kilka rozdziałów i podrozdziałów, każdy z nich posiada swój odrębny tytuł. Jak bardzo są to wymowne tytuły możemy się przekonać już na samym początku..."Ostatnie chwile", wydawałoby się, że tak powinien brzmieć ostatni rozdział, ale tutaj w ten sposób rozpoczyna się książka. Sposób w jaki przedstawiona w nim została postać Agnieszki Osieckiej odzwierciedla jaka naprawdę była mimo choroby i czekającej tuż za rogiem śmierci...Bała się jej, a jednocześnie nie chciała z nią walczyć. Taką podjęła decyzję...Ukrywała ból i cierpienie przed bliskimi...i przed samą sobą...Pragnęła odejść po cichu, bez rozgłosu i tak uczyniła...

Tak naprawdę zamiłowanie do słowa pisanego wyssała z mlekiem matki. Jest takie mądre przysłowie: czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci...Przyczyniły się do tego również liczne koneksje z ludźmi którzy odwiedzali dom Państwa Osieckich. Duży wpływ na to, że mała dziewczynka pokocha świat kultury i sztuki miał także jej ojciec...W wyniku pewnych zawirowań w życiu rodziców, które skutkowały rozwodem w dalszym ciągu starała się traktować go jak kogoś, kto wszczepił w nią ten rodzaj miłości. Była mu za to bardzo wdzięczna, i nie tylko za to. Wskazał jej kierunek, którym powinna podążać...Chociaż ich stosunki nie należały do łatwych...Zaczęła tworzyć mając niespełna 10 lat. Na początku były to pamiętniki. Małą Agnieszkę zwyczajnie ciągnęło do pisania...Na miano Pierwszej Damy Polskiej Piosenki pracowała już jak widać od najmłodszych lat...Marzenie aby zostać przyrodnikiem zeszło na dalszy plan...Dorosła już Agnieszka zapisuje się na studia dziennikarskie...Przechodzi jednocześnie twórczą metamorfozę, notki z pamiętnika przemieniły się w poważniejsze teksty, artykuły czy recenzje...Tylko tak się złożyło, że studiowanie dziennikarstwa nie sprawiło jej radości. Oczekiwała czegoś innego, a spotkała miedzy jednym a drugim nudnym wykładem "zatruty propagandą klimat"...Porzuciwszy jedne studia zapisuje się na drugie...Szkoła Filmowa, to właśnie tam odnajdzie swoją poetyckość...Po drodze zakocha się w teatrze i pokocha go całym sercem...A co za tym idzie, po raz kolejny dojdzie do twórczej zmiany. Powstaną pierwsze teksty piosenek, których autorką będzie Agnieszka...
Starała się żyć pełnią życia czerpiąc z niego tyle ile się tylko da...Czasami  przybierało biało-czarne barwy, głównie za sprawą poglądów politycznych. Jeśli chodzi o sprawy uczuciowe, w życiu Agnieszki działo się wiele, można stwierdzić, że na nudę nie mogła narzekać. Chociaż tak naprawdę nie była szczęśliwą, spełnioną uczuciowo kobietą...Mimo tego, że w jej życiu pojawiło się wielu mężczyzn, czuła się samotnie...
Oddała się cała pisaniu...Robiła to co sprawiało jej radość. W swoich tekstach opisywała otaczający ją świat...Czasami były to obrazy pełne smutku i melancholii, a z drugiej strony pojawiała się w nich radość oraz miłość wypełniona gorącą namiętnością..Tworzyła z pasją, bo pisanie było czymś dla niej bardzo ważnym... Czymś wyjątkowym...Pisząc, mogła wyrazić siebie, wylać na papier skrywane w sobie emocje...Bo czasami trudno jest się ich wyzbyć używając narządu mowy...

Twórczość Agnieszki Osieckiej zapisała się w pamięci Polaków na długie lata. Uważam, że nie będzie w tym miejscu nadużycia, jeśli użyję również określenia "dożywotnio"...

Czytam książki już od kilku lat, ale książkę biograficzną zdarzyło mi się mieć w swoich dłoniach po raz pierwszy. I tym bardziej się cieszę, że zadebiutowałam biografią o kobiecie tak wyjątkowej, a zarazem nie wyróżniającej się spośród innych. Agnieszka Osiecka, chyba nie ma takiej osoby, która nie znałaby tego nazwiska. Osiecka, to nazwisko, które trzeba znać...
W dzisiejszych czasach niestety nie pisze się już takich piosenek, a szkoda...Teraźniejsze teksty niby mówią o uczuciach, a tak naprawdę są o niczym...Polska muzyka przeobraziło się w coś co nie przypomina naszej muzyki...Polscy artyści śpiewają w języku angielskim, przecież  nasza mowa ojczysta jest taka piękna i wyróżnia się pośród innych więc dlaczego od tego uciekamy...
"Potargana w miłości. O Agnieszce Osieckiej" to książka, która została napisana w sposób konstruktywny i z wyczuciem. Każda strona biografii została dogłębnie przemyślana przez autorkę. Każde zdanie w niej zawarte, najkrótsze słowo zawiera w sobie coś z Agnieszki...Postać tej kobiety została przedstawiona także za pomocą licznych zdjęć, które czytelnik będzie miał możliwość zobaczyć sięgając po lekturę...

Chcesz poznać kobietę, która "wie, po co Bóg stworzył świat" ( s. 67)? TAK lub NIE..Decyzja należy do Ciebie...Tylko nie zastanawiaj się zbyt długo, bo nie wypada...

POLECAM
MOJA OCENA 8/10


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:





sobota, 4 kwietnia 2015

KSIĄŻKI Z ...JAJAMI W TLE


źródło: internet







Pierwsze skojarzenie jakie przyjdzie nam do głowy, które związane  będzie ze Świętami Wielkanocnymi to oczywiście...jajka zwane inaczej w tym okresie pisankami. Te najpopularniejsze, które dominują w naszych święconkach to chyba barwione cebulowymi łupinami. Tak naprawdę, jest wiele innych sposobów, za pomocą których można stworzyć prawdziwe "jajeczne" dzieła sztuki, a przy okazji cała rodzina  będzie się świetnie przy tym bawić...

Odnośnie literatury, i tutaj mamy styczność z jajkami. Chciałabym zaprezentować Wam kilka tytułów książek dla  dużych i małych, które zawierają w sobie słowo: JAJKO :-).



Jest to cudowna książeczka dla naszych dzieciaczków. Jan Brzechwa - to postać sama w sobie. "Jajko" to zbiór wierszyków, które uczą i bawią jednocześnie....









"Jajko i ja" to książka dość intrygująca. Przyczynił się do tego główny wątek: kurzej farmy. Mąż autorki książki zamarzył sobie taką farmę posiadać. I co na to żona? Nie pozostaje jej nic innego jak podążyć za marzeniem ukochanego. Do tego spartańskie warunki przy których przyszło im pracować, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo...













"Słoń który wysiedział jajko" to druga książka autorstwa Dr. Seussa o przygodach sympatycznego szarego zwierzaka z długą trąbą - słonia Konstantego. Pewna obietnica, którą złożył sprawia, że będzie miał do wykonania dość nietypowe zadanie...














"Jako z niespodzianką" to debiutancka książka serialowej scenarzystki.
Samotna matka wychowująca córeczkę. Julka to trzyletnia dziewczynka, która zmaga się z niepełnoprawnością - ma lekki niedowład rączki. Jest to powodem drwin wśród rówieśników....Do tego dochodzą kolejne problemy, za którymi stoją dorośli...

piątek, 3 kwietnia 2015

FOTOGRAFUJĄC KSIĄŻKI...cz. V

Pogodowa aura splotła nam małego figla...Chyba zima postanowiła jeszcze do nas na chwilkę wrócić. Wydaje mi się, że trzeba ją jak najszybciej przegonić. Postanowiłam wziąć sprawę w swoje ręce...a raczej trzymając w swoich dłoniach aparat fotograficzny i popstrykać kilka iście wiosennych zdjęć z moimi książkowymi modelkami...Niestety w plener nie mogłam się wybrać z powodu obecnie panujących warunków atmosferycznych, ale udało mi się zrobić kilka zdjęć w domowym zaciszu... 


 



czwartek, 2 kwietnia 2015

SEKRETNE ŻYCIE PSZCZÓŁ ( Recenzja )

Autor: Sue Monk Kidd
data wydania: 19 marca 2015
liczba stron: 352
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie 









Pszczoły,  przecież to takie małe latające stworzonka, ale obciążone są dużą odpowiedzialnością. Wykonują ciężką pracę, dzięki której mamy możliwość skosztowania żółtej, gęstej słodyczy...O czym mowa? Oczywiście o miodzie. Chyba nie będzie przesadą, jeśli użyję w tym miejscu pewnego porównania. Jak dla mnie jest to złoto w płynie...I właśnie wokół tego skarbu toczy się historia, którą na kartach powieści opisała Sue Monk Kidd....

Czternastoletnia Lily Owens, która mimo młodego wieku przeszła w swoim życiu tyle, ze mogłaby obdzielić swoimi problemami nie jednego dorosłego. Tak się składa, ze przyczynił się do tego jej własny ojciec. Jednocześnie obarczona jest piętnem przeszłości. Przeszłości jak bardzo dla niej bolesnej. W wyniki nieszczęśliwego wypadku postrzeliła śmiertelnie własną matkę. Widok leżącego na podłodze ciała, pozostanie w pamięci dziewczynki do końca życia. Życia, które zostało rozbite na drobne kawałeczki...Na szczęście może liczyć na Rosaleen - czarnoskórą pomoc domową. Niestety kolor skóry kobiety przysporzy im obu dodatkowych problemów. Dochodzi do dramatycznego zdarzenia, którego skutkiem jest aresztowanie murzynki. Zatrzymana zostaje dotkliwie pobita. Lily nie zastanawia się ani minuty. Pakuje najpotrzebniejsze rzeczy i opuszcza swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania oraz dopuszcza się bardzo ryzykownego kroku, a mianowicie postanawia uwolnić Rosaleen. Cały plan przynosi oczekiwane skutki. Wyruszają w wspólną podróż...
Tak naprawdę dziewczynka dobrze wiedziała, w którym kierunku mają podążać. Tym miejscem był Tiburon w Karolinie Południowej. Dlaczego akurat tam? Z tym miasteczkiem związana była matka dziewczynki...

Cała ta historia została osadzona w latach bardzo trudnych. Pojawiają się pierwsze prawa obywatelskie, które skierowane są do czarnoskórych obywateli. Nie podoba się to "białej" części społeczeństwa, rasizm nabiera na sile. Wszystkie postulaty traktowane są jak zwyczajnie zapisane kartki papieru, nic więcej. Dochodzi do coraz to liczniejszych konfliktów na tle rasowym....
Tako otoczka towarzyszy głównym bohaterkom książki Sue Monk Kidd..., ale po dotarciu do Tiburonu przekonają się, że istnieją jeszcze takie zakątki gdzie klimat jest  inny w porównaniu do tego który już znają.

Na szczęście mogą liczyć na pomoc oraz wsparcie udzielone przez trzy przecudowne kobiety - siostry Boatwright. Wszystkie razem tworzą zgrany zespół, a do tego ich iście letnie imiona sprawiają, że od razu świat staje się piękniejszy. Nie pytając o nic, postanawiają przygarnąć pod swój dach, dwie tajemnicze wędrowniczki. Chociaż August - najstarsza z sióstr przeczuwa, że Lily oraz jej towarzyszka skrywają w sobie jakieś tajemnice....Przyjdzie odpowiedni czas, gdy będą chciały zwyczajnie porozmawiać, ale jak na razie stają się słuchaczkami szybkiego kursu pszczelarstwa...
Dopiero w nowym miejscu dziewczynka, która żyje z ciągłym przekonaniem, że została porzucana przez matkę, do tego brak miłości od strony ojca, dostrzega jak wygląda prawdziwe rodzinne życie którego jej tak bardzo brakowało...Dom sióstr Boatwright staje się dla niej taką oazą spokoju i miłości...wypełnioną miodowym aromatem...

"Sekretne życie pszczół" to książka wyjątkowa pod każdym względem. Za tą "wyjątkowość" odpowiedzialni są przede wszystkim wykreowani przez autorkę bohaterowie, a także wspomniany wcześniej specyficzny, iście sielski klimat miejsca do którego przybyły. Trzy kobiety, które swoim postępowaniem sprawiły, że zawładnęły moim sercem...Podzieliły się swoją wewnętrzną dobrocią z dorosłą kobietą oraz nastolatką. I nie zważały na to, jaki posiadają kolor skóry...

Jest to historia, która ukazuje czytelnikowi jak powinna wyglądać miłość do drugiego człowieka...Relacje między kobietami, które zostały opisane na kartach powieści powinny być stawiane jako wzór. I właśnie ta dobroć od nich płynąca sprawia, że Lily postanawia w końcu się otworzyć...
Nie bójmy się rozmawiać, bo taka zwykła rozmowa może czasami wiele zdziałać w naszym życiu. Wiem, że są takie sytuacje gdy jest to trudne, ale starajmy się za wszelką cenę. Bo jeśli się nie odważymy, możemy potem tylko tego żałować...Zdaję sobie z tego sprawę, że wyrządzonej nam krzywdy nie da się w jednej sekundzie wybaczyć, potrzebujemy czasu...Tym bardziej jeśli zostaliśmy skrzywdzeni przez najbliższą naszemu sercu osobę. Sue Mink Kidd na przykładzie czternastoletniej dziewczynki przedstawiła właśnie ten problem...Przebaczanie nie jest łatwe, ale za to sprawi, że poczujemy się...lekko. Pozbędziemy się ciężaru, który nas przytłacza...

Jeśli zastanawiasz się jeszcze czy sięgnąć po "Sekretne życie pszczół", powiem ci tylko tyle...Tę książkę trzeba po prostu przeczytać, ale nie tak na "łapu-capu". Warto się nad nią dogłębnie skupić, bo jest to lektura która na to zasługuje..
Są takie książki, które powinny mieć swoje miejsce w naszych domowych biblioteczkach..."Sekretne życie pszczół" to właśnie jedna z takich książek...Sue Monk Kidd podarowała swoim czytelnikom taki życiowy poradnik, dzięki któremu będzie nam łatwiej sprostać problemom, które napotkamy na swojej drodze. A przy okazji mamy możliwość zapoznania się z produkcją miodu krok po kroku....

autor zdj: JA

"Na moim grobie postaw ul
I niechaj ścieka z niego miód.
Kiedy wyzionę ducha już,
To właśnie zrobić dla mnie masz.
Ulice w niebie złote są,
Lecz wolę modu mego dzban.
Na moim grobie postaw ul
I niechaj ścieka z niego miód."*





* tekst miodowej piosenki (str. 100)

POLECAM
MOJA OCENA 10/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:




środa, 1 kwietnia 2015

PODSUMOWANIE MARCA


źródło: internet




Mamy wiosnę, a co za tym idzie za oknem robi się bardziej kolorowe z dominacją koloru zielonego. Przyroda budzi się ze snu zimowego. A jak ma się ta pobudka do ilości przeczytanych przez mnie książek w miesiącu: MARZEC? A no jakoś tak wyszło, że w porównaniu z dwoma poprzednimi miesiącami, wypadłam troszkę gorzej...Wydaje mi się, że głównym tego powodem były moje pierwsze wiosenne spacery...z aparatem fotograficznym. Ale już teraz obiecuję poprawę. Przeczytanych książek było 6. Po zsumowaniu wszystkich stron wynik wskazał: 2245 stron. Uważam, że w tym przypadku nie jest źle. Przyczyniła się do tego grubość woluminów. Najgrubszą pozycją była "Obietnica Łucji" Doroty Gąsiorowskiej, zaraz po niej na drugim miejscu uklasyfikowała się z liczbą 413 stron powieść Lauren Willig "Ashford Park". "Słońce w słonecznikach" autorstwa Dominiki Stec to  książka, która posiadała w sobie najmniejszą liczbę kartek: 340. 

Podsumowując, najmilej spędziłam wolny czas w towarzystwie Łucji, głównej bohaterki książki Pani Gąsiorowskiej. Historia tej kobiety sprawiła, że udało mi się spojrzeć na własne życie inaczej, z innej perspektywy...Pomoc bliźniemu jest czymś pięknym, ale nie zawsze stać nas na taką pomoc. A co dopiero jeśli dana osoba poprosi nas o coś bardzo dla niej ważnego. Tym bardziej jeśli ta prośba może wywrócić życie drugiej osoby do góry nogami. Ale starajmy się pomagać, jak tylko możemy i jesteśmy w stanie...Nie przechodźmy obojętnie obok ludzi potrzebujących, bo może i my będziemy potrzebowali kiedyś pomocy...

"W cieniu" A.S.S Harrison to książka na której się zawiodłam. Spodziewałam się historii z dreszczykiem jak to na thriller przystało. Zresztą taka wzmianka pojawiła się na jej okładce, sklasyfikowałabym ją raczej do grupy książek psychologicznych....Ale tak naprawdę, nie jest to książka zła. Historia rozpadu związku wciągnie przyszłego czytelnika...

I takim oto sposobem trzeci czytelniczy miesiąc dobiegł końca...:-)...Pora otworzyć kwietniowe drzwi :-)