niedziela, 23 lutego 2025

PIĘĆ KILOMETRÓW DO ŚWITU

Autor: Aldona Bognar 
data wydania: 30 kwietnia 2016
liczba stron: 352
wydawnictwo: W.A.B











"Pięć kilometrów do świtu" to moje drugie spotkanie z twórczością Aldony Bognar. Pierwsze za sprawą "Stroicielki dusz" było całkiem sympatyczny, więc z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po kolejną powieść autorki. Zresztą obok tak intrygującego tytułu nie sposób przejść obojętnie. 

Natalia ma 35 lat, jest żoną starszego od siebie radcy prawnego. Na co dzień pracuje w małym wydawnictwie jako korektorka, chociaż tak na prawdę jakby chciała, mogłaby siedzieć sobie spokojnie w domu i odpoczywać na kanapie. Mąż zarabia na tyle dużo, że nie musi martwić się o finanse. Ale ona chce to robić, dostała na to zgodę, więc dlaczego ma z niej nie skorzystać. Tym bardziej, że inne pozwolenia już nie są tak łatwe do zdobycia. Natalia jest całkowicie podporządkowana Joachimowi. To mąż ma ostatnie zdanie w wielu sprawach, które dotyczą jej osoby. Jak ma się zachowywać w towarzystwie, jak się ubierać, wysławiać, jakiej muzyki słuchać, itd.
Niespodziewanie nadszedł ten moment, żeby w końcu powiedzieć dość. Jedno spotkanie staje się dla Natalii impulsem do walki o samą siebie. 

Powiem wam, że jestem mile zaskoczona. Na pierwszy rzut oka nie sadziłam, że będzie to aż tak dobre. Raczej celowałam w lekką, odprężającą opowiastkę, a otrzymałam interesującą i wciągającą od pierwszej strony historię. Została napisany w sposób mądry, z dużą dozą emocji. Nie brakuje w niej trudnych i zarazem smutnych momentów, które przeplatają się z inteligentnym humorem. 
Natalia wychowała się w domu, w którym rządziła dyscyplina i zasady, których pod żadnym pozorem nie można było złamać. Uśmiech dziecka jest najpiękniejszy na świecie, ale na buzi małej Natalki nie gościł zbyt często. Pokazywanie dziąseł jest przecież niestosowne. W ukryciu słuchała ulubionej muzyki, spotykała się ze znajomymi, potajemnie zdobywała językową wiedzę. Najlepiej czuła się w towarzystwie swoich dziadków. Babunia stała się dla niej najważniejszą osobą w życiu, to właśnie z nią odbyła wiele długich i ważnych rozmów. Rozdział poświęcony właśnie tej wyjątkowej osobie wzrusza i chwyta mocno za serce. 
Obraz jej już dorosłego życia jest niestety łudząco podobny do tego dziecięcego, z tą różnicą, że apodyktycznego ojca zastąpił Joachim. Natalia zdaje sobie sprawę z tego, że bardzo dużo mu zawdzięcza. Razem z mężem chadza po ekskluzywnych restauracjach, nosi drogie ubrania, mieszka w okazałej willi, w której już od samego progu wieje chłodem. Czy jest w tym wszystkim miejsce na miłość ? W małżeństwie Natalii i Joachima niestety jej nie ma, i tak naprawdę nigdy nie było. Są za to kolejne chore i trudne do zrozumienia zasady. 

Aldona Bognar na stronach swojej powieści pokazuje nam jak bardzo człowiek może zniszczyć drugiego człowieka zabierając mu poczucie własnej wartości. Ludzka psychika potrafi znieść bardzo dużo, ale wszystko do czasu. Przychodzi taki moment i ta twarda wewnętrzna skała rozpada się na wiele małych kawałków. Czegoś takiego doświadczyła nasza główna bohaterka. Dlaczego, więc tak długo w tym wszystkim tkwiła? Zwyczajnie ze strachu przed życiem. Na szczęście w porę zrozumiała, że tak dalej nie może egzystować. Każda z nas zasługuje na szczęście i warto o nie zawalczyć nie patrząc na metrykę. To, ile mamy lat nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia. Najważniejsze powinno być dla nas tu i teraz. 
Polecam wam tę jakże świetnie napisaną powieść. Jej lektura bez wątpienia daje dużo do myślenia i zmusza do refleksji. Jeśli jesteście ciekawi o co chodzi z tymi kilometrami do świtu, i jakie decyzje podjęła Natalia zabierajcie się do czytania bo naprawdę warto. Bardzo żałuję, że na temat tej książki jest tak cicho, ale  można to szybko zmienić. 

POLECAM 
MOJA OCENA 7/10












 

piątek, 21 lutego 2025

SŁODKIE ŻYCIE (Recenzja)

Autor: Krystyny Mirek 
data wydania: 30 sierpnia 2017
liczba stron: 360
wydawnictwo: Filia











Jak naprawdę smakuje życie? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale może powieść Krystyny Mirek "Słodkie życie" trochę mi w tym pomoże. 

Kornelia z zawodu jest nauczycielką fizyki. Ze względu na sposób bycia i wymagający styl nauczania nie jest lubiana przez swoich uczniów. 
Ma trzydzieści lat i nadal mieszka z rodzicami. Jeśli chodzi o aspekt osobisty to nie ma tutaj o czym gadać. Jest sama. Zresztą kto by chciał taką grubaskę jak ona. 
Niespodziewanie, jedno wydarzenie staje się motorem napędowym do wprowadzenia zmian w życiu. Z pewnością nie będzie to proste, ale da radę, bo jak nie teraz, to kiedy?

Nie każda z nas nosi ubrania w rozmiarze "S", nie chodzi po modowych wybiegach i nie chwali się zgrabną figurą w mediach społecznościowych. Skoro ja nie należę do takich kobiet, to oznacza, że jestem gorsza i wybrakowana? Kornelia właśnie tak myśli. Nadwaga jest jej największym kompleksem z którym zmaga się już od dzieciństwa. Najgorszy w tym wszystkim był brak wsparcia ze strony najbliższych. Nie mogłam zdzierżyć tego, jak matka mogła w tak ohydny sposób odnosić się do własnej córki. Według niej wszystko było mówione i robione dla jej dobra, bo przecież tacy jak ona nie poradzą sobie w życiu. 
Bardzo dobrze, że autorka zdecydowała się na poruszenie w swojej książce właśnie takiego tematu. Nie wygląd powinien być dla nas najważniejszy, a to, co mamy do zaoferowania. Otyłość może być skutkiem choroby, o której my nie mamy pojęcia. W przypadku naszej głównej bohaterki problem dotyka sfery psychicznej. 
Było mi tak po ludzku żal Kornelii, chociaż momentami potrafiła swoim zachowaniem dość mocno podnieść ciśnienie. Mam tutaj na myśli decyzje, jakie przyszło jej podjąć. Nie przypuszczałam, że może być tak egoistyczna w stosunku do drugiej osoby. 

Teraz trochę ponarzekam. Nie chcę za dużo zdradzać, ale raczej mało prawdopodobne jest to, żeby nauczycielka pracowała jako pomoc domowa w domu swojego ucznia. Druga sprawa dotyczy spraw szkolnych, a mianowicie chodzi tu o zdradzanie szczegółów z życia osobistego przez Kornelię na forum klasy. Chociaż w tej sytuacji wyszło z tego coś bardzo fajnego. 
Zachwytów nad książką niestety z mojej strony nie będzie. Byłam bardzo ciekawa tej historii ze względu na zawartą w niej problematykę, ale coś jednak nie zagrało tak jak powinno. Wiało trochę nudą. Duży wpływ na to miała wolno płynąca akcja i brak emocji, których powinno być tutaj mnóstwo. Kreacja głównej bohaterki też mnie nie urzekła. Kornelia wykonała kilka kroków do przodu, żeby potem zrobić kilka do tyłu i ponownie zbudować wokół siebie mur. Brak odwagi i dojrzałości też ma tutaj duże znaczenie.  Co do zakończenia, raczej innego nie można było się spodziewać.
"Słodkie życie" to książka którą czyta się w miarę szybko, ale jeszcze szybciej się o niej zapomina. Pomysł na fabułę autorka miała świetny i mogło wyjść z tego coś naprawdę interesującego. W moim odczuciu jest to opowieść, w której zabrakło ikry, jakiegoś ciekawego zwrotu akcji. Jak dla mnie jest mdła i bez polotu. Wielka szkoda. 





 

SPACER NAD RZEKĄ (Recenzja)

Autor: Monika A. Oleksa
data wydania: 14 czerwca 2017
liczba stron: 500
wydawnictwo: Filia











"Spacer nad rzeką" to moje drugie spotkanie z prozą Moniki A. Oleksy. Zachwycona nastrojowym zdjęciem na okładce książki zapragnęłam zapoznać się z jej wnętrzem. 

Zosia i Paweł tworzą udane i kochające się małżeństwo. Niebawem na świat przyjdzie ich pierwsze dziecko. Paweł jest z zawodu lekarzem, z tego też względu często nie ma go w domu. Troszczy się o swoją żonę i dlatego zanim urodzi wychodzi do niej z propozycją przeprowadzki do swojego rodzinnego domu w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Zosia początkowo nie była zbyt przychylna, ale z czasem doszła do wniosku, że podjęła słuszną decyzję odnośnie wyjazdu. Szybko zaaklimatyzowała się w nowym miejscu z dala od warszawskiego zgiełku. 
Wszystko układało się pomyślnie, ale coś, a raczej ktoś nie dawał Zosi spokoju. Mowa tutaj o Julii, o nieżyjącej już byłej żonie Pawła, na temat której tak mało jej mówił. Czyżby coś przed nią ukrywał? Trudna relacja Mikołaja i Pawła, dwóch rodzonych braci też ją zaczyna trapić. Co takiego się wydarzyło, że patrzą na siebie wrogo, chociaż kiedyś łączyła ich ze sobą mocna więź?

Jestem fanką historii w których pojawia się motyw rodzinnych tajemnic. Ich odkrywanie sprawia mi ogromną przyjemność. Strona po stronie, w napięciu oczekuję na kolejny zwrot akcji niosący ze sobą wskazówkę, która pomoże mi rozwiązać zagadkę. 
Biorąc pod uwagę opis fabuły wiedziałam, że będę miała właśnie z czymś takim do czynienia i dlatego z dużym zaciekawieniem rozpoczęłam czytanie tej książki. 
Niestety tym razem mogłam o czymś takim tylko sobie pomarzyć. Historia Zosi i Pawła jest szalenie przewidywalna. Ja już po kilku stronach wiedziałam dlaczego bracia odnoszą się do siebie w taki a nie inny sposób. Wstawki w których przeszłość dała o sobie znać też zrobiły swoje. Gdyby nie one, może to całe odkrywanie miałoby jakiś sens. Zawiodłam się, i to bardzo. 
Kolejną kwestią jaką poruszę jest kreacja bohaterów. Rybiccy tworzą wpływową i cenioną rodzinę i nikt nie bierze pod uwagę tego, że mogą mieć jakieś problemy, a tym bardziej głęboko skrywane sekrety. Wszyscy na pierwszy rzut oka są cudowni i idealni. Czarnym charakterem okazał jest Mikołaj. Jako jedyny wniósł coś ciekawego, bez niego chyba nie doczytała bym książki do końca.
Postać Zosi też mnie nie urzekła. Jest kobietą bez skazy.  Potrafi rzucać dobrymi radami jak płatkami róż i rozwiązuje wszystkie problemy jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Nikt do tej pory tego nie potrafił, dopiero jej pojawienie zmieniło wszystko. Czyżby dobre wróżki na prawdę istniały? Autorkę chyba trochę poniosło.
Za to nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że Pani Oleksa potrafi pisać. Jej zasób słów jest ogromny, a język robił się chwilami bardzo poetycki. Nie każdy posiada w sobie taką umiejętność, więc warto to docenić. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkim może coś takiego odpowiadać. 
Czy coś w tej książce zasługuje na pozytywną ocenę? Na szczęście tak. Są to opisy Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Jest to małe, urocze miasteczko cieszące się dużym zainteresowaniem wśród turystów o każdej porze roku. Ja nie miałam okazji tam być osobiście, ale dzięki lekturze odbyłam interesującą podróż siedząc sobie wygodnie w fotelu z aromatyczną herbatą w ręku. Niestety nie od Dziwisza. Może kiedyś uda mi się pospacerować śladami Zosi, i tak jak ona zakocham się w tym miejscu. 

Miałam duże nadzieje wobec tej książki, ze względu na mój ulubiony motyw tajemnic, ale jak już wiecie wyszło inaczej. Przykro mi to pisać, ale takie są moje odczucia po jej przeczytaniu. Może twoje będą inne i dlatego śmiało sięgnijcie po tę powieść. Ja wam w żadnym wypadku tego nie zabraniam. 

MOJA OCENA 6/10






 

 

niedziela, 2 lutego 2025

IGRASZKI LOSU (Recenzja)

Autor: Agata Kołakowska
data wydania: 6 września 2016
liczba stron: 448
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 











Patrząc na tak smakowite babeczki, które widnieją na okładce książki "Igraszki z losem" autorstwa Agaty Kołakowskiej nie mogłam postąpić inaczej jak po nią sięgnąć. Czy lektura miała słodki smak?

Leszek jest czterdziestoletnim kawalerem. Uczuciowa stagnacja, która trwa już dość długo, stała się dla niego nielada problemem. Chciałby coś w tej kwestii zmienić, ale jest pewien, że żadna kobieta nie zechce takiego zwykłego faceta jak on. 
Na co dzień pracuje w małym sklepiku z pieczywem i wyrobami cukierniczymi, który cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Wieczory spędza samotnie w małym mieszkaniu, nie posiada sportowego auta w garażu. Zwyczajnie nie ma czym  zaimponować. 
Ciepło oraz wrażliwość jaką emanuje Leszek dostrzegają trzy znajome kobiety, dla których stał się najlepszym  powiernikiem osobistych trosk. Doskonale wiedzą, że zostaną wysłuchane o każdej porze.
Pewnego dnia spotyka na swojej drodze... cygankę. Tego co usłyszał z jej ust nie brał na poważnie, ale z czasem zaczął odczuwać dziwny niepokój...

"Igraszki losu" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agaty Kołakowskiej. Szata graficzna przyciąga, ale dla mnie najważniejszy jest opis fabuły, który mocno mnie zaintrygował. 
Mimo tego, że książka nie jest wydawniczą nowością zawiera w sobie ostatnio modny w literaturze obyczajowej element zaczerpnięty z fantastyki. W tym przypadku mowa o tajemnej mocy dzięki, której życie innych osób poprawia się na lepsze jeśli o nich dobrze pomyślimy. Sposób w jaki autorka przedstawiła ten wątek dodał całej tej historii takiego fajnego smaczku. Nie jest nachalny, ani przesadzony. Miałam obawy, że może być przytłaczający, ale nic takiego się nie dzieje. 
Jeśli chodzi o bohaterów to mamy tutaj same ciekawe osobowości z głównym bohaterem na czele. Mam nadzieję, że w przyszłości będę częściej trafiać na powieści, w których mężczyzna będzie grał przysłowiowe pierwsze skrzypce. Leszek to normalny facet, i właśnie tą normalność traktuje jak swoją największą wadę. Sam uważa siebie za życiowego niedorajdę i nieudacznika. Ta niska samoocena niszczy go wewnętrznie. Ma problem z docenieniem samego siebie, kim tak naprawdę jest, bo właśnie to powinno być najważniejsze dla drugiej osoby. Nie jakieś tam dobra materialne. Chwilami drażniło mnie to jego użalanie, bo z drugiej strony ileż można. Z niecierpliwością czekałam na moment, aż w końcu zdobędzie się na odwagę i zawalczy o siebie, a nie o innych. 
Ada ma 30 lat i jest sama. Po cichu marzy o pięknej miłości niczym z komedii romantycznych.  Najbliżsi wywierają na nią presję, a ona żeby ich uszczęśliwić decyduje się na desperacki krok. Zamiast wsparcia od rodziny musiała wysłuchiwać drażliwych uwag na swój temat. Tak po ludzku było mi żal tej dziewczyny. 
Mirella jest jej przeciwieństwem. Ma wszystko: dobrą pracę, piękny dom, urocze dzieci i ukochanego męża u boku. Po prostu bajka, ale jak jest naprawdę wie tylko ona. 
Irena jest najstarszą z kobiet. Razem z Ryszardem tworzy małżeństwo z długoletnim stażem, w którym miłości niestety już dawno nie ma.  Gdy niespodziewanie uśmiechnął się do niej los ma nadzieję, że w końcu zazna prawdziwego szczęścia. Niestety ta radość nie trwała zbyt długo...
Trzy bohaterki, trzy zupełnie inne historie. Wszystkie szalenie interesujące, i bardzo prawdziwe.
My kobiety możemy się z nimi szybko utożsamić ze względu na problemy, z którymi przyszło im się zmierzyć.

Książkę można podzielić na dwie części. Osobiście ta druga, która toczy się pół roku później bardziej przypadła mi do gustu. Zdecydowanie więcej się w niej dzieje i akcja nabrała tempa za sprawą biegu wydarzeń. 
Całość czyta się lekko i przyjemnie. W dużej mierze przyczynił się do tego prosty język i styl. Jest to historia, która zmusza do refleksji i zastanowienia się nad własnym życiem. Autorka pokazuje nam co tak naprawdę powinno być dla nas ważne. Okazuje się, że miły gest, dobre słowo, zwykły kawałek ciasta może zdziałać cuda. Przy okazji pomagając innym nie zapominajmy o sobie, bo całego świata niestety nie damy rady zbawić. 
Polecam wam serdecznie tę książkę, bo swoją treścią zasługuje na uwagę. "Igraszki z losem" to mądra i w inteligentny sposób napisana powieść, która pokrzepi i da nadzieję na lepsze jutro. 

POLECAM 
MOJA OCENA 7/10