niedziela, 26 listopada 2017

GDZIEŚ TAM W SZCZĘŚLIWYM MIEJSCU ( Recenzja )

Autor: Anna McPartlin
data wydania: 31 sierpnia 2016
liczba stron: 400
wydawnictwo: HarperCollins Polska












Gdzieś tam  w szczęśliwym miejscu, czyli gdzie? Istnieje w ogóle coś takiego? A może na początku spróbujmy zdefiniować pojęcie słowa "szczęście". Każdy z nas ma inne skojarzenia, więc trudno w sposób jednoznaczny stwierdzić czym tak naprawdę ono jest...

O czym marzą nastolatki? W dzisiejszych czasach są to różnorakie marzenia. Począwszy od modnych ubrań, kosmetyków po nowoczesny model telefonu. Z pewnością znajdzie się również miejsce dla przystojnego i inteligentnego mężczyzny. Pierwszy pocałunek, spacery przy świetle księżyca. Niestety w przypadku osiemnastoletniej Maise wyglądało to zupełnie inaczej. Gwałt, wczesna ciąża i życie u boku swojego oprawcy. Ból, łzy i wieczny strach o siebie, a przede wszystkim o swoje dzieci. 
Kiedyś musi się to skończyć. Jakimś cudem kobieta uwalnia się od swojego męża  i pragnie normalnie żyć. Chociaż do tej normalności jest bardzo daleko, opieka nad schorowaną matką nie była łatwa. Ale starała się z całych sił. Dzieci stały się dla niej największą motywacją. Mogła liczyć na szczególne wsparcie od strony syna. Jeremy jak na swój wiek był bardzo mądrym i odpowiedzialnym chłopcem. Rzec można, że stał się przysłowiową głową rodziny. Dlatego jego zaginięcie w noworoczną noc było trudne do zrozumienia. Co nim kierowało żeby uciec z domu? Maise zaczyna szaleć z niepokoju.

Z twórczością Anny McPartlin spotkałam się przy okazji książki "Ostatnie dni królika" i zaraz po skończonej lekturze "Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" zauważyłam coś ciekawego. Pisarka nie ucieka od trudnych tematów. Śmierć, przemoc domowa. Nie jest łatwo o tym pisać, ale pani McPartlin potrafi to robić. Nie zawsze musi być słodko i kolorowo, a zakończenia tylko te szczęśliwe. Tego typu książki mogą co niektórych szokować, u drugich wzbudzą wiele skrajnych emocji. Znajdzie się też i trzecia grupa ludzi, którzy będą zachwyceni. Ja po przeczytaniu "Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" zapisuję się do tych, którzy czują zachwyt. Chociaż z drugiej strony mogłabym dołączyć również do drugiej grupy bo emocji w trakcie czytania było wiele. Wybuchają jak wulkan, który nagle się obudził po długoletnim uśpieniu. Ja jestem zachwycona. WSZYSTKIM.
Począwszy od bohaterów. Na szczególną uwagę zasługuje postać Maise. Będąc nastolatką przeżyła koszmar, który trwał przez długie lata. Zdobywając się na odwagę ratuje siebie i swoje dzieci. Jak wiemy z czasem siniaki się zagoją, ale rany na psychice już nie. Zostaną z nami na zawsze. Nic w tym dziwnego, że kobieta boi się zaufać innemu mężczyźnie. Z drugiej też strony ma prawo ułożyć sobie życie na nowo. W tym wypadku potrzeba zwyczajnie czasu.
Niestety przemoc w wielu przypadkach dotyka również najmłodszych. Coś takiego jest karygodne i niewybaczalne. Z pewnością dużo na ten temat mogą powiedzieć dzieci kobiety. Zaznali jej na własnej skórze i byli jej naocznymi świadkami. Nie można przejść obojętnie obok bitego dziecka, które nie jest niczemu winne.
W trakcie lektury spotkałam się z jeszcze jednym nie mniej ważnym tematem jakim jest dyskryminacja ze względu na orientację seksualną. Przeczytałam wiele historii, które należą do tych po które warto sięgnąć, ale jak do tej pory nie natrafiłam na tego typu poruszoną problematykę. Jak wiemy w naszym kraju z akceptacją ludzi, którzy obdarzyli uczuciem osobę tej samej płci nie jest najlepiej. Tak naprawdę jej nie ma. Z drugiej też strony jestem pewna, że są wśród nas takie osoby, które nie widzą w tym nic złego.

Dlaczego piętnastoletni chłopiec ucieka niespodziewanie z domu? Nikt nie wie gdzie jest i co się z nim dzieje. Przecież jest kochany miłością bezwzględną przez swoją matkę, więc co nim kierowało? Kobieta po kilku latach ze łzami w oczach opowiada o tym co tak naprawdę się wydarzyło. Przed obcymi ludźmi opowiada jak wyglądało jej życie.
Z pewnością historia opisana w książce na długo pozostanie w pamięci czytelnika. Za sprawą poruszonych w niej tematów i sposobu w jaki zostały nakreślone. Pełno w nich dramaturgii i jasnego przekazu. Nie ma tutaj mowy o jakiejkolwiek sztuczności. Wszystko pokazane jest bardzo realnie i szczegółowo. Może co niektórzy odłożą książkę na półkę po przeczytaniu krótkiego opisu na jej odwrocie. W końcu zdradzona jest w nim informacja o śmierci chłopca, więc nie ma co zaczynać lektury skoro już wszystko wiadomo. Nic bardziej mylnego, bo tak naprawdę nie wiadomo nic...Wszystkiego dowiadujemy się strona po stronie. W związku z tym zachęcam wszystkich, którzy jeszcze nie czytali żadnej książki autorstwa Anny McPartlin aby czym prędzej nadrobili swoje czytelnicze zaległości. Nie będzie to czas zmarnowany, a wręcz przeciwnie. Warto sięgnąć po tego typu historie, aby spojrzeć inaczej na otaczający nas świat. Ja osobiście czekam już na kolejne historie.

POLECAM
MOJA OCENA 10/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz