Autor: Agnieszka Olejnik
data wydania: 19 lipca 2017
liczba stron: 448
wydawnictwo: Czwarta Strona
Chyba każdy z nas chociaż raz wykreślał liczby na totolotkowym kuponie żeby później z wypiekami na twarzy czekać na otwarcie maszyny losującej. Patrzymy na wirujące kulki uświadamiając sobie, że w tej samej chwili mamy niezły kołowrotek myśli. Co ja bym zrobiła lub zrobił gdyby szczęście uśmiechnęło się właśnie do mnie?
data wydania: 19 lipca 2017
liczba stron: 448
wydawnictwo: Czwarta Strona
Chyba każdy z nas chociaż raz wykreślał liczby na totolotkowym kuponie żeby później z wypiekami na twarzy czekać na otwarcie maszyny losującej. Patrzymy na wirujące kulki uświadamiając sobie, że w tej samej chwili mamy niezły kołowrotek myśli. Co ja bym zrobiła lub zrobił gdyby szczęście uśmiechnęło się właśnie do mnie?
Przed takim dylematem stanęła Iga. W końcu 20 milionów, które udało jej się wygrać to całkiem pokaźna suma pieniędzy i dlatego trzeba podejść do sprawy w sposób racjonalny. Jeszcze przed losowaniem ustaliła ze swoją przyjaciółką, że dzielą się w razie wygranej na pół. Nawet te 10 milionów, które jej zostały są dla niej czymś niewyobrażalnym. Na co dzień pomaga w salonie kosmetycznym matki gdzie raczej kokosów nie zarabia. Mając trzydzieści lat dalej z nią mieszka, więc może nadszedł odpowiedni moment na wyprowadzkę. W końcu ma pieniądze i może je zainwestować w kupno czegoś swojego. Przecież od zawsze marzyła o małym przytulnym domku i...ławeczce pod bzem. Tylko jak powiedzieć o tym nadopiekuńczej matce? W takiej sytuacji jest zmuszona wprowadzić w życie pewien niecny plan.
Co z człowiekiem mogą zrobić pieniądze, duża ilość pieniędzy? Niestety wszystko. Na początku wpadamy w euforię i zastanawiamy się na co je wydać. Może jakaś wycieczka najlepiej do około świata, jakaś nie duża willa z basenem tak z dziesięć pokoi żeby miała. Do tego dodajmy szafę, albo kilka szaf wypełnionych markowymi ubraniami i super wypasiony samochód wraz z kierowcą. Jak szaleć to szaleć. Żeby nie wyjść na sknerę część podarujemy na cele charytatywne. Jakie szczęście, że Igę nie dopadł syndrom wygranej w "totka" i nie wpadła w zakupowy szał. No może jednak coś sobie kupiła, ale zrobiła to z głową i umiarem spełniając przy tym swoje marzenia. Jednocześnie mogła pomóc pewnej dziewczynce. Mało brakowało a nie miał by kto tych pieniędzy odebrać bo przydarzył się Idzie nietypowy wypadek, który dość znacznie wpłynął na jej sposób mówienia. Te jej przejęzyczenia były urocze i wprowadziły do całej tej historii element humorystyczny.
Co powiemy jeszcze o głównej bohaterce? Z pewnością to, że nie dała się zwariować, podeszła do sytuacji, w której się znalazła bardzo mądrze. Nie rozpowiadała na prawo i lewo, że została milionerką. Jednak jak się później okazało ktoś czyhał na jej majątek. W końcu taka ilość "kasiory" może kusić każdego. Gdy do tego doliczymy strach przed napadem lub kradzieżą może zrobić się naprawdę nieciekawie. Razem z przyjaciółką dla zabawy wykreśliła te numerki i gdy coś tam szczęśliwie zostało wylosowane bez wahania dokonała podziału. Przecież tak było ustalone, więc musi dotrzymać słowa. W tym miejscu wszystkim kobietom mogę tylko życzyć właśnie tak wyglądającej babskiej przyjaźni. Jak wspomniałam wcześniej Iga mimo trzydziestu lat dalej mieszka z matką. Ma z nią nie lada problem, a szczególnie z jej nadgorliwością. I jak ją teraz poinformować o wyprowadzce? Nie pozostaje nic innego jak wspomóc się małym kłamstewkiem, które z czasem wymyka się spod kontroli. Powoduje ono wiele różnorakich sytuacji, tych zabawnych też. Na początku postać Igi lekko mnie denerwowała głównie z powodu jej obsesji na punkcie swojego wyglądu. No i to wzdychanie do pewnego Macieja, który nie zwracał uwagi na jej umizgi. Może jestem staroświecka, ale to chyba mężczyzna powinien starać się o względy kobiety. Dlatego też mocno trzymałam kciuki za Wojtka i wierzyłam mocno aż w końcu Iga otworzy swoje serce dla odpowiedniego mężczyzny. Przecież nie warto bać się prawdziwej miłości. Im bliżej końca książki obdarzałam Igę coraz większą sympatią i z chęcią wybrałabym się z nią na kawę lub wyprawę w góry. Wielka szkoda, że górski wątek nie został bardziej rozwinięty przez pisarkę bo zapowiadał się niezwykle ciekawie.
Czytałam już kilka książek autorstwa Agnieszki Olejnik i śmiem stwierdzić, że "Ławeczka pod bzem" jest inna od wcześniejszych historii jednej z moich ulubionych pisarek. Co pierwsze rzuca się w oczy? Według mnie styl i język. Jest przede wszystkim lżejszy, pojawiło się znacznie więcej humoru. W dużej mierze przyczyniła się do tego kreacja głównej bohaterki. Dorosłej, a zarazem troszkę dziecinnej Igi. Nie można zapomnieć o tzw. "sucharach". Miłośnicy pewnego teleturnieju będą wiedzieli o co chodzi, a pozostałym wyjaśniam, że są to krótkie dowcipy.
"Ławeczka pod bzem" to opowieść, która zawiera w sobie sporą liczbę ciekawych tematów. Począwszy od gier losowych, przyjaźni, relacji rodzinnych kończąc na miłości. Z pewnością będziecie się dobrze bawić poznając losy Igi milionerki. Ja jestem w pełni usatysfakcjonowana i tak jakoś naszła mnie ochota na puszczenie "totka". Może i do mnie uśmiechnie się los czego i wam moi drodzy życzę.
POLECAM
MOJA OCENA 8/10
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Co z człowiekiem mogą zrobić pieniądze, duża ilość pieniędzy? Niestety wszystko. Na początku wpadamy w euforię i zastanawiamy się na co je wydać. Może jakaś wycieczka najlepiej do około świata, jakaś nie duża willa z basenem tak z dziesięć pokoi żeby miała. Do tego dodajmy szafę, albo kilka szaf wypełnionych markowymi ubraniami i super wypasiony samochód wraz z kierowcą. Jak szaleć to szaleć. Żeby nie wyjść na sknerę część podarujemy na cele charytatywne. Jakie szczęście, że Igę nie dopadł syndrom wygranej w "totka" i nie wpadła w zakupowy szał. No może jednak coś sobie kupiła, ale zrobiła to z głową i umiarem spełniając przy tym swoje marzenia. Jednocześnie mogła pomóc pewnej dziewczynce. Mało brakowało a nie miał by kto tych pieniędzy odebrać bo przydarzył się Idzie nietypowy wypadek, który dość znacznie wpłynął na jej sposób mówienia. Te jej przejęzyczenia były urocze i wprowadziły do całej tej historii element humorystyczny.
Co powiemy jeszcze o głównej bohaterce? Z pewnością to, że nie dała się zwariować, podeszła do sytuacji, w której się znalazła bardzo mądrze. Nie rozpowiadała na prawo i lewo, że została milionerką. Jednak jak się później okazało ktoś czyhał na jej majątek. W końcu taka ilość "kasiory" może kusić każdego. Gdy do tego doliczymy strach przed napadem lub kradzieżą może zrobić się naprawdę nieciekawie. Razem z przyjaciółką dla zabawy wykreśliła te numerki i gdy coś tam szczęśliwie zostało wylosowane bez wahania dokonała podziału. Przecież tak było ustalone, więc musi dotrzymać słowa. W tym miejscu wszystkim kobietom mogę tylko życzyć właśnie tak wyglądającej babskiej przyjaźni. Jak wspomniałam wcześniej Iga mimo trzydziestu lat dalej mieszka z matką. Ma z nią nie lada problem, a szczególnie z jej nadgorliwością. I jak ją teraz poinformować o wyprowadzce? Nie pozostaje nic innego jak wspomóc się małym kłamstewkiem, które z czasem wymyka się spod kontroli. Powoduje ono wiele różnorakich sytuacji, tych zabawnych też. Na początku postać Igi lekko mnie denerwowała głównie z powodu jej obsesji na punkcie swojego wyglądu. No i to wzdychanie do pewnego Macieja, który nie zwracał uwagi na jej umizgi. Może jestem staroświecka, ale to chyba mężczyzna powinien starać się o względy kobiety. Dlatego też mocno trzymałam kciuki za Wojtka i wierzyłam mocno aż w końcu Iga otworzy swoje serce dla odpowiedniego mężczyzny. Przecież nie warto bać się prawdziwej miłości. Im bliżej końca książki obdarzałam Igę coraz większą sympatią i z chęcią wybrałabym się z nią na kawę lub wyprawę w góry. Wielka szkoda, że górski wątek nie został bardziej rozwinięty przez pisarkę bo zapowiadał się niezwykle ciekawie.
Czytałam już kilka książek autorstwa Agnieszki Olejnik i śmiem stwierdzić, że "Ławeczka pod bzem" jest inna od wcześniejszych historii jednej z moich ulubionych pisarek. Co pierwsze rzuca się w oczy? Według mnie styl i język. Jest przede wszystkim lżejszy, pojawiło się znacznie więcej humoru. W dużej mierze przyczyniła się do tego kreacja głównej bohaterki. Dorosłej, a zarazem troszkę dziecinnej Igi. Nie można zapomnieć o tzw. "sucharach". Miłośnicy pewnego teleturnieju będą wiedzieli o co chodzi, a pozostałym wyjaśniam, że są to krótkie dowcipy.
"Ławeczka pod bzem" to opowieść, która zawiera w sobie sporą liczbę ciekawych tematów. Począwszy od gier losowych, przyjaźni, relacji rodzinnych kończąc na miłości. Z pewnością będziecie się dobrze bawić poznając losy Igi milionerki. Ja jestem w pełni usatysfakcjonowana i tak jakoś naszła mnie ochota na puszczenie "totka". Może i do mnie uśmiechnie się los czego i wam moi drodzy życzę.
POLECAM
MOJA OCENA 8/10
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz