Autor: Nina Majewska -Brown
data wydania: 19 września 2018
liczba stron: 334
wydawnictwo: Pascal
"Mąż na niby" to moje kolejne spotkanie z prozą Niny Majewskiej - Brown. Jej poprzednie książki z którymi miałam możliwość się zapoznać czytałam dość dawno i dlatego też z jeszcze większym zainteresowaniem wystartowałam z lekturą.
data wydania: 19 września 2018
liczba stron: 334
wydawnictwo: Pascal
"Mąż na niby" to moje kolejne spotkanie z prozą Niny Majewskiej - Brown. Jej poprzednie książki z którymi miałam możliwość się zapoznać czytałam dość dawno i dlatego też z jeszcze większym zainteresowaniem wystartowałam z lekturą.
Zofia i Paweł są małżeństwem z dwunastoletnim stażem. Oboje wychowują córkę. Oboje pracują. Ona jest nauczycielką języka angielskiego w liceum, on spełnia się zawodowo jako lekarz. Tworzą razem obraz szczęśliwej polskiej rodziny. Jednak przychodzi taki dzień, w którym wszystko wywraca się do góry nogami. Kobieta dowiaduje się od swojej koleżanki z pracy, że jej kochany małżonek od dwóch lat spędza upojne chwile u boku innej kobiety. Na dodatek po raz drugi zostanie tatusiem. No tak, wszyscy o tym wiedzieli! Tylko nie Zosia. Jak dobrze, że w takiej chwili może liczyć na wsparcie Joli, swojej najlepszej przyjaciółki. Własna matka stanęła murem za swoim kochanym i idealnym zięciem twierdząc, że to jej wina. Do tego dochodzi brak zrozumienia ze strony teściowej. Doliczmy jeszcze słowa "wsparcia" kochanych koleżanek i nie pozostaje nic innego jak popełnić harakiri. Na szczęście Zosia ma dla kogo żyć. Tą osobą jest jej jedyne dziecko. Zresztą nie ma zamiaru się załamywać. Jeszcze wszystkim pokarze, że da sobie ze wszystkim radę.
Temat zdrady w literaturze był już wałkowany na różnorakie sposoby. Ona nagle zostaje sama, on przeprowadza się do tej drugiej. Ileż można pisać o jednym i tym samym? W końcu nikt nie będzie chciał tego czytać bo nuda da o sobie znać. Jednak trzeba zauważyć, że tego typu opowieści różni od siebie pewien szczegół. W dużej mierze zależy to od tego w jaki sposób zostały napisane. Jedne rzeczywiście mogą być nudne, ale są też i takie od których trudno się oderwać. Z pewnością do tej drugiej grupy zaliczyć można książkę "Mąż na niby" autorstwa Niny Majewskiej Brown. Ze mną właśnie tak było. Strasznie mnie wciągnęła historia Zosi oraz jej rodziny. To nic, że główny wątek jest oklepany, ale ja cudownie spędziłam czas przy lekturze. W książce nie brakuje emocji. Zresztą trudno sobie wyobrazić ich brak gdy ma się do czynienia z takim facetem jakim jest Paweł. Bezczelny typ i drań, który dopuścił się zdrady i ma czelność jeszcze nachodzić Zosię. Te jego pomysły z podziałem majątku były wzięte nie wiem z czego. Hitem był dla mnie wątek z lodówką. Brudne gacie do prania oraz wyjadanie jedzenia to już był szczyt szczytów. Ukatrupiłabym go własnymi rękoma gdybym tylko mogła. Po czymś takim może jeszcze liczyć na pomoc ze strony matki Zosi. Tak, dobrze widzicie. Kochana mamusia wini o wszystko swoją córkę. To z jej winy tak bardzo udane małżeństwo może się rozpaść. Przecież Pawełek to chodzący ideał. To nic, że zrobił dziecko innej kobiecie. No po prostu nie mogłam znieść tego co miała do powiedzenia własnemu dziecku. Zamiast dodać otuchy jeszcze bardziej dołowała Zosię do tego stopnia aż zaczynała zgadzać się z jej stwierdzeniem. Może rzeczywiście to z jej winy jej kochany mąż postanowił poszukać szczęścia u boku innej, młodszej i piękniejszej kobiety. Oliwy do ognia dolała również teściowa, której w przeszłości nie podobało się, że jej syn związał się z kimś takim. W końcu jest lekarzem więc mógł poślubić kogoś bardziej wykształconego. Idzie się zwyczajnie załamać. Chociaż w tym przypadku niespodziewanie coś zacznie się zmieniać...
Jak ja lubię tego typu książki, w których czytelnik będzie mógł odnaleźć prawdziwe życie. Bo taka jest właśnie ta historia. Pełno w niej realizmu. Z pewnością główną tego zasługą są kreacje bohaterów oraz problemy w niej poruszone. Oczywiście zdrada wysuwa się na pierwszy plan, ale te poboczne też są interesujące. Relacje międzyludzkie do łatwych nie należą. Niejednokrotnie powiemy o jedno słowo za dużo i trudno jest potem dojść do porozumienia. Ciekawy temat dotyczył Poli, córki głównej bohaterki. Dwunastoletniej dziewczynki uczącej się w społecznej szkole. W tego typu placówkach liczy się poziom i wyścig szczurów może również dotyczyć najmłodszych. W końcu wysoka średnia jest najważniejsza.
W książce jest coś co mnie zaskoczyło i to pozytywnie. Mam tutaj na myśli sporą dawkę humoru. Cięte riposty Zosi w kierunku jej prawie byłego męża rozbawiły mnie do łez. Rozmowy telefoniczne z mamusią nie były gorsze. Nie mogę nie wspomnieć o wspólnych wakacjach. No i Jola, przyjaciółka Zosi.
Czytało mi się rewelacyjnie i dlatego też czasami warto sięgnąć po historię w której został poruszony temat, który jest dość popularny bo można trafić na coś naprawdę interesującego. Na koniec pragnę poinformować, że to jeszcze nie koniec historii o kobiecie porzuconej przez męża.
POLECAM
MOJA OCENA 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz