poniedziałek, 17 czerwca 2019

LEPSZA POŁOWA ( Recenzja )

Autor: Izabela Pietrzyk 
data wydania: 27 września 2017
liczba stron: 504
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 













Kiedyś zastanawiałam się skąd te wszystkie pisarki biorą pomysły na swoje kolejne książki. Wiadomo, że wyobraźnia to bardzo ważna rzecz, ale chyba obserwacja tego co się dzieje wokół nas jest głównym bodźcem. Z pewnością dobrym tego przykładem jest książka Izabeli Pietrzyk "Lepsza połowa".

Marta jest matką dorosłego Dominika oraz żoną Roberta, które swoje osiemnaste urodziny ma już dawno za sobą. Niestety mimo posiadanych dowodów osobistych w portfelach panowie w dalszym ciągu zachowują się jak dzieci. Jeden i drugi traktuje kobietę jak służącą, a ona spełnia ich zachcianki. Gotuje, pierze, sprząta, nosi ciężkie torby z zakupami. Sufity też maluje. Gdyby potrafiła stanęłaby nawet na głowie. Tylko czy zostanie w końcu doceniona? Bo jak na razie nie doznała takiego zaszczytu ze strony najbliższych osób. Wręcz przeciwnie bo ciągle wysłuchuje kąśliwych uwag i jest na każdym kroku wyśmiewana. Słowo "pomoc" dla tych dwóch mężczyzn nie istnieje. 
Marta chwilami tego wszystkiego nie wytrzymuje i wybucha jak wulkan. Z nagłą siłą i ogromnym potokiem słów płynących jak lawa z krateru. Rozwód to była kwestia czasu. Ku wielkiemu zdziwieniu to ona została obarczona winą za rozpad rodziny. Kobieta ma zamiar udowodnić, że jest zupełnie inaczej.

"Lepsza połowa" to moje drugie spotkanie z twórczością Izabeli Pietrzyk. Dzięki temu wiedziałam czego mogę się spodziewać po tej pani. Czytając jakiś czas temu "Rodzinny park atrakcji" bawiłam się świetnie, a ze śmiechu wokół moich ust pojawiło się o kilka zmarszczek więcej. Dlatego też i tym razem oczekiwałam duże dawki humoru. Po raz kolejny w trakcie lektury uśmiech kilkakrotnie pojawił się na mojej twarzy. Chociaż gdybym miała porównać ze sobą obie książki to śmiem stwierdzić, że tym razem tego humoru było troszkę mniej, albo był bardziej stonowany. A może miał na to wpływ temat jaki został poruszony w książce? Gdybym była na miejscu Marty raczej do śmiechu byłoby mi daleko.  Kobieta chciała mieć własną rodziną o którą będzie mogła dbać, ale z pewnością nie zdawała sobie sprawy z tego, że zostanie służącą dla własnego syna i męża. Lubi gotować i każde jej danie jest dopracowane, ale nic by się nie stało jakby któregoś dnia to ona została obsłużona. Nawet zwykłe umycie naczyń może stać się miłym gestem. Tym bardziej gdy zmęczenie w danym dniu bierze górę. W końcu Marta pracuje również zawodowo. Niestety po powrocie do domu nie może liczyć na chociażby krótką chwilę relaksu. Jednocześnie zastanawiam się dlaczego pozwala na to  w jaki sposób jest traktowana? Zwyczajnie pozwala na to. Nie raz zdarzało się, że wolała zrobić coś sama. Z drugiej strony chyba też bym wolała mając u boku męża, który raczej majsterkowiczem roku nie zostanie. Każda najmniejsza ranka powoduje u niego utratę przytomności. Jednak po głębszej analizie mogę stwierdzić, że Marta też chwilami przesadzała. Może Robert był mało rozgarnięty, ale cokolwiek by nie zrobił zawsze było źle i nie tak. W takich chwilach nasza główna bohaterka również nie szczędziła uszczypliwości. Na uwagę zasługują również relacje między ojcem a synem. Jak to się mówi: jaki ojciec taki syn. I okazuje się, że coś w tym jest. Syn Marty do zbyt pracowitych i pomocnych raczej nie należał. Czasami razem z tatusiem grubo przesadzali.
Zanim rozpoczęłam czytanie książki miała zamiar przeczytać ją moja siostra, ale po kilku stronach odłożyła  z powrotem na półkę mówiąc, że to nie na jej nerwy. Teraz chyba wiem dlaczego. Nie mogła znieść męża oraz rozpieszczonego do granic możliwości synka. Ja jakbym mogła to wylałabym wiadro lodowatej wody na głowę Marty aby w końcu coś do niej dotarło. Została oślepiona i omamiona wizją idealnej matki i żony. W kuchni musi pachnieć,a domu musi błyszczeć. Przecież w każdej chwili może wpaść z wizytą pani M.R. i zrobi test białej rękawiczki. Wizyta była, ale przyjaciela z dawnych lat w towarzystwie nowej koleżanki. Oczywiście Marta o tego typu zmianach nie wiedziała i zrobiła z siebie lekko mówiąc idiotkę.  Szalę goryczy przelał wyjazd Roberta do Paryża...
Książkę można podzielić na dwie części. Przed wyjazdem mężczyzny do stolicy Francji i po przyjeździe. W drugiej części poruszony został wątek rozwodowy. Marta nie może pogodzić się z faktem, że to z niej zrobiona winowajcę a nie ofiarę. Przecież to nie ona zdradziła. Szuka wsparcia u swojej najlepszej i szalonej przyjaciółki Joli, ale okazuje się, że jest to niewystarczająca pomoc. W takiej sytuacji musi skorzystać z porad psychologicznych. Autorka w fantastyczny sposób przedstawiła ten temat. Sama z chęcią wybrałabym się do takiego psychologa, który nie owija w bawełną i potrafi wysnuć trafne wnioski. Brawo, brawo, brawo. Oczywiście brawa należą się również Marcie, która postanowiła w końcu zawalczyć o siebie. 

Jak widzicie w książce dzieje się sporo. Jest śmiech, są łzy, talerze też były tłuczone. W końcu nasze życie takie jest, nie zawsze w kolorach tęczy. W książce "Lepsza połowa" zostało przedstawione w sposób bardzo realistyczny co jest jej największym atutem. Niejedna z nas jest taką domową służącą i może historia Marty stanie się impulsem, żeby w końcu coś w sobie zmienić? Tupnąć ostro nóżką i zagonić naszych kochanych facetów do pomocy przy domowych czynnościach? 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz