sobota, 14 listopada 2020

KRAINA ZESZŁOROCZNYCH CHOINEK ( Recenzja )


Autor: Joanna Szarańska 
data wydania: 28 października 2020
liczba stron: 427
wydawnictwo: Czwarta Strona













Sklepy już kuszą swoich klientów bożonarodzeniowym asortymentem. Jak w tym roku będą wyglądały święta nie wie nikt. Za to ja wiem jedno: będą bardzo zaczytane. Niech takim fajnym wprowadzeniem w ten magiczny czas staną się książki. Wydawnictwo Czwarta Strona tak jak w roku ubiegłym ponownie o to zadbało. Kilka dni temu swoją premierę miała siódemka fantastycznych historii w klimacie świąteczno-zimowym. Ja na początek skusiłam się na opowieść autorstwa Joanna Szarańskiej "Kraina Zeszłorocznych Choinek". 

W małym miasteczku o uroczej nazwie Świerczynki zostaje otwarty nowy sklep. Właścicielem jest pan Józef, emerytowany nauczyciel historii. Ma zamiar sprzedawać w nim ozdoby choinkowe, ale nie takie ze znaną nam metką Made in China. Na sklepowych półkach będzie można znaleźć prawdziwe cudeńka. Ważnym szczegółem jest brak na nich cen.
Józefa, siostra bliźniaczka mężczyzny dość sceptycznie podchodzi do pomysłu swojego brata. Wątpi, że cały ten interes wypali. 
Dorota jest świeżo po rozwodzie. Na co dzień pracuje w swoim zakładzie fryzjerskim i wychowuje synka Antosia. Chłopiec jak na swój wiek jest bardzo mądry i dużo rozumie. Jednak nie potrafi zaakceptować faktu, że jego rodzice nie są już razem. Tęskni też za swoim zmarłym dziadkiem. Zaczyna się buntować i sprawiać problemy wychowawcze. Czarę goryczy przelewają słowa, które usłyszał od swoje mamy. Jest łobuzem, więc wykona zadanie, które otrzymał od swoich kolegów w ramach modnego ostatnio wyzwania. Zrobi to szybko i nikt niczego nie zauważy. Niestety był w błędzie i to dużym. Uciekając z miejsca zdarzenia stanął jak wryty  doznając ogromnego szoku. Dlatego też w szybki sposób został złapany. Antek wie, że czeka teraz na niego kara, ale nie zdawał sobie sprawy z tego, że ponownie wróci do sklepu pana Józefa. Szczególnie po tym co zrobił. Z czasem całe to ukaranie zaczęło mu się podobać. Zastanawiające jest też to, co takiego było napisane na szyldzie umiejscowionym nad drzwiami, że chłopiec tak emocjonalnie zareagował na jego widok. 

Powiem wam, że napisanie streszczenia fabuły książki "Kraina Zeszłorocznych Choinek" sprawiło mi nie lada problem. Chyba jeszcze nigdy tak nie pokreśliłam swojego notatnika. Poprawiałam i nadal coś mi nie pasowało. Bałam się, że przez przypadek zdradzę wam za dużo, a przyjemność z lektury zniknie tak szybko jak topniejący śnieg. 
Od razu śpieszę do was z informacją, że oprócz Józefa i jego siostry, Doroty oraz Antosia w książce pojawiają się jeszcze inni bohaterowie. 
Nina wyjechała z miasteczka za namową mamy i miejscowego księdza. W Krakowie czeka na nią praca w roli opiekunki pewnej eleganckiej pani. Helena, bo tak ma na imię jej podopieczna jest kobietą w sile wieku, ale wigoru może pozazdrościć jej niejedna młoda osoba. Odczuje to na własnej skórze Nina oraz przypadkowo poznany mężczyzna. 
Poznajemy bliżej również mamę Niny, Beatę, a także jej siostrę Danutę. Wczytując się w perypetie siostrzanego duetu przyszło mi do głowy pewne porównanie. Te dwie kobiece postaci przypominają mi Pawła i Gawła, którzy też mieszkali w jednym domu. Kłótnie oraz sprzeczki między nimi zdarzały się bardzo często. Nasze kochane siostrzyczki to charakterne dziewczyny, a poróżniła je ze sobą pewna stara rzecz, bardzo cenna dla jednej jak i drugiej. 
Uśmiałam się nie raz gdy akurat miałam do czynienia z ich wątkiem. Zresztą w książce elementu humorystycznego nie brakuje i to się chwali. 
Jak wiemy życie czasami potrafi płatać figle i radość szybko zamienia się w smutek. W tym miejscu warto się na chwilkę zatrzymać przy osobie Antosia i jego mamy. Chłopiec jest małym dzieckiem i jak na swój wiek jest bardzo inteligentny. Problemy dorosłych zwyczajnie odbiły się na dziecku. Co roku Święta Bożego Narodzenia spędzał z rodzicami i ukochanym dziadkiem. Teraz wszystko jest inaczej i nie może się z tym pogodzić. Nie ubierze z tatą choinki i nie usłyszy ulubionej opowieści o Krainie Zeszłorocznych Choinek, którą opowiadał mu dziadek siedząc w swoim fotelu. Było mi bardzo żal Antosia i Doroty. Kobieta została ze wszystkim sama. 
Jeśli chodzi o Helenę, ona również nie ma zbyt dużo powodów do uśmiechu. Jest wdową, a Ireneusz jej jedyny syn nie ma zwyczajnie dla niej czasu. Dlatego też zatrudnił Ninę aby jej towarzyszyła i sprawowała nad nią opiekę. Dziewczyna przez przypadek odkrywa, że święta kobieta prawdopodobnie spędzi w samotności. Seniorka jednak zdaje się tym nie przejmować i wpada na pewien pomysł. Przy okazji będzie mogła rozliczyć się z przeszłością. Czuje, że przyszedł na to odpowiedni moment. 
"Kraina Zeszłorocznych Choinek" to jedna wielka emocjonalna przeplatanka. Czytelnik śmieje się aż rozboli go brzuch by za chwilę szukać paczki chusteczek bo łzy kapią na kartki. Z ogromnym zaciekawieniem czytałam wątek dotyczący Antosia. Pisarka napisała go w sposób piękny i do granic możliwości wzruszający. 
Zresztą co ja się będę rozdrabniać. Cała książka została pięknie, cudownie, wspaniale napisana. Mogłabym tak jeszcze długo się nad nią rozpływać. Joannie Szarańskiej należy się za to długo godzinny aplauz i to na stojąco bo sobie na to zasłużyła. Jej się to po prostu należy. Bardzo dobrze, że oprócz lekkich tematów, które mają ścisły związek ze świętami pojawiły się także te bardziej poważne. W końcu czas świąt nie wszystkim kojarzy się miło. Dzieje się wtedy magia, ale problemy nie znikają. 

Jestem tego pewna, że w trakcie czytania książki wrócicie w swoich wspomnieniach do dziecięcych lat. Jak stoicie z wypiekami na twarzy pod zielonym drzewkiem. Obojętnie czy to była żywa czy sztuczna choinka. Dla was była jedyna w swoim rodzaju. Ja jestem rocznik '85 i pamiętam te wszystkie ozdoby, które teraz zostały zastąpione chińskimi wyrobami. Są piękne, ale nie mają w sobie tego niepowtarzalnego uroku. Ile było frajdy gdy na gałązkach wisiały ozdoby zrobione własnoręcznie. Różnobarwne łańcuchy z wycinanki, lalki ze słomy i bibułki. Nie mówiąc już o cukierkach, które można było zjeść dopiero po świętach. To były czasy. W tym miejscu mogę Asi podziękować za to, że dane mi było do nich wrócić chociaż na chwilkę. 

Nastrój Bożego Narodzenia czuć w książce już od pierwszej strony, a im dalej jest jeszcze bardziej klimatycznie. Nie brakuje tutaj wzmianek na temat dekoracji świetlnych, a także śnieżnych zasp. Autorka zadbała o wszystko. Jeśli chodzi o zakończenie czy można było spodziewać się innego? Chyba nie. W końcu w Boże Narodzenie dzieją się najprawdziwsze cuda. 

Przeczytałam w swoim życiu już kilka tego typu opowieści i mogę śmiało powiedzieć, że ta jest jak na razie moim numerem jeden. Rewelacja przez duże R. 

POLECAM
MOJA OCENA 9/10 

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz