wtorek, 28 grudnia 2021

SIEDEM CUDÓW ( Recenzja )

Autor: Agata Przybyłek
data wydania: 31 października 2018
liczba stron: 384
wydawnictwo: Czwarta Strona











W tym roku grudzień zarezerwowałam sobie na czytanie książek świątecznych. Nadrabiam też zaległości bo trochę tego typu historii mam w swojej biblioteczce. Jedną z nich jest "Siedem cudów" autorstwa Agaty Przybyłek, która cierpliwie czekała na swoją kolej. 

Do Wigilii zostało tylko siedem dni. Galerie handlowe aż puchną od klientów. Właśnie w takim miejscu pracuje Monika. Dziewczyna sprzedaje perfumy i gdy nagle widzi stojącego naprzeciw niej Ksawerego jest w niemałym szoku. Dla obojga była to trochę niezręczna sytuacja. W przeszłości tworzyli bardzo udany związek, ale niestety doszło między nimi do rozstania.
Ksawery jest bardzo zdolnym studentem. Poświęca każdą wolną chwilę na naukę i dzięki temu nie ma czasu na rozpamiętywanie. Jednak po spotkaniu z Moniką powrócił do tamtych chwil. 
Ania niebawem zostanie mamą. Niestety przyszły ojciec nie chce brać udziału w wychowywaniu dziecka. Do uzyskania pełnoletniości mieszkała w domu dziecko co poskutkowało niechęcią do Świąt Bożego Narodzenia.
Maciek jest bratem Moniki. Chce poprosić swoją dziewczynę o rękę i ma zamiar uczynić to w oryginalny sposób. Zaczyna go prześladować niewyobrażalny pech oraz olbrzymi stres.
Małgorzata od dawna marzy o tej jakże wyjątkowej chwili. Prawie wszystkie jej koleżanki planują swoje wesela, a ona w dalszym ciągu czeka na pierścionek.
Marek i Jola są małżeństwem i rodzicami Moniki i Maćka. Niestety przed świętami mężczyzna traci pracę i nie wie jak powiedzieć o tym swojej żonie, które wpadła w szał przedświątecznych zakupów.

Cóż ja mogę teraz napisać. Życie pisze różne scenariusze. Jednak Święta Bożego Narodzenia mają to do siebie, że są wyjątkowe. Dzieją się wtedy dziwne rzeczy, które swobodnie można nazwać cudami. Czy magia tych kilku dni zadziała także w przypadku powyższej siódemki bohaterów?

Agata Przybyłek to jedna z popularniejszych polskich pisarek. Jej książki niezmiennie cieszą się ogromnym zainteresowaniem, szczególnie wśród fanek literatury obyczajowej. Można w nich znaleźć wiele ciekawych tematów i wątków. Pisarka ma też na swoim koncie kilka historii w klimacie świąteczno-zimowym.
Kilka dni temu skończyłam lekturę "Siedmiu cudów", ale dopiero teraz znalazłam chwilkę na napisanie opinii.

W książce pojawiła się dość spora liczba bohaterów. Dla ułatwienia każdy z rozdziałów zatytułowany został danym imieniem. Pierwszy został poświęcony Monice. Dziewczyna kochała i była kochana przez mężczyznę swojego życia. Tak jej się wtedy wydawało. Była najszczęśliwszą osobą na świecie do czasu gdy ukochany poinformował ją, że muszą się rozstać. Autorka do samego końca trzyma w tajemnicy powód dlaczego tak się stało. Przecież oboje tworzyli bardzo udaną parę, a miłość aż od nich biła. 
Monika nie zasłużyła na coś takiego i po ludzku było mi jej żal. 
Wiem, że dla Ksawerego też było to trudne, ale nie jestem w stanie zaakceptować podjętej przez niego decyzji. Spodziewałam się po nim czegoś zupełnie innego. Uważałam go za mądrego i inteligentnego faceta, a tu taki zawód. 
Swój nadszarpnięty wizerunek poprawił zawierając znajomość z Anią. Kobieta wkrótce zostanie młodą mamą i będzie musiała samotne macierzyństwo pogodzić ze studiami. Nie ma rodziny, która mogłaby jej pomóc, ale za to ktoś postawił na jej drodze Ksawerego. Nikt w Wigilię nie powinien być sam, więc wyszedł do Ani z pewną propozycją. Początkowo targały nią wątpliwości, ale po dłuższym przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw zgodziła się. 
Polubiłam tą sympatyczną dziewczynę, która nie miała w życiu łatwo. Wcale się nie dziwię, że podchodziła do Świąt Bożego Narodzenia z niechęcią. Mieszkając w domu dziecka o rodzinnej atmosferze mogła tylko pomarzyć. 
Chciałam bardzo, żeby w jej życiu pojawiło się szczęście oraz prawdziwa miłość bo zwyczajnie na to sobie zasłużyła. Rozczuliły mnie fragmenty w których w troskliwy i wzruszający sposób zwracała się do swojego jeszcze nienarodzonego dziecka. Ania to postać na którą warto zwrócić swoją uwagę. 
Kolejnym bohaterem obok, którego nie mogłam przejść obojętnie jest Maciej. Mężczyzna chciał zorganizować najpiękniejsze zaręczyny jakich świat jeszcze nie widział. Kocha swoją Małgorzatę do szaleństwa i jest pewny, że to ta jedyna. Miał wszystko zaplanowane z najdrobniejszymi szczegółami, więc ruszył z realizacją. Gdybym zorganizowała konkurs na największego pechowca i ciamajdę to Maciek byłby bezapelacyjnym wygranym. Pod szczęśliwą gwiazdą to on raczej się nie urodził. Te jego ciągłe telefony do mamusi totalnie mnie rozbroiły. Miało być śmiesznie, a wyszło kiepsko.
Małgorzata też mi działała na nerwy. Co chwila poruszała temat zaręczyn. Zachowywała się jak rozkapryszona dziewczynka, której do szczęścia brakuje pierścionka z wielkim diamentem. Bez niego jej życie będzie jedną wielką pustką. W pewnym momencie zaczęłam nawet Maćkowi współczuć. Im dalej było jeszcze gorzej. Tak naprawdę to sama nie wiedziała czego chce. Pod koniec czytania miałam ochotę rzucić książką w kąt. Z chęcią podeszła bym do Małgorzaty i nią potrząsnęła bo nie mogłam zdzierżyć tych jej przemyśleń. Do tej pory zastanawiam się czy filiżanki na prezent to faktycznie taki zły pomysł...
Gdybym miała wybrać najciekawszego bohatera z pewnością byłby to Marek. Jest najbardziej realistyczną postacią z całej tej siódemki. Pracując w supermarkecie kokosów nie zarabia, ale stara się jak może żeby zapewnić byt swojej rodzinie. Jola, jego żona też pracuje więc z dwiema wypłatami było im znacznie łatwiej. Gdy dowiaduje się od szefa, że zostaje zwolniony, i to przed samymi świętami załamuje się. Z powodu zaistniałej sytuacji nie potrafi cieszyć się z zaręczyn własnego syna. Przecież organizacja wesela wiąże się z ogromnymi kosztami. Dusił wszystko w sobie nie informując najbliższych. 
Liczyłam bardzo na szczęśliwy finał tej historii. Czy tak się stało tego wam nie zdradzę.

"Siedem cudów" to książka z którą miałam dość spory problem. Agata Przybyłek pomysł miała dobry, ale tym razem z wykonaniem coś nie wyszło. Z siedmiu historii podobały mi się tylko dwie. Reszta niestety nie podbiła mojego czytelniczego serca. Momenty, które powinny mnie rozśmieszyć raczej spowodowały u mnie konsternację. Troszkę szkoda bo zapowiadało się naprawdę ciekawie, ale im bardziej wgłębiałam się w treść było coraz gorzej. W pewnym momencie zrobiło się wręcz nudno. 

Tytuł książki sugeruje nam, że będziemy mieli do czynienia z cudami. Ma być ich siedem i postanowiłam sprawdzić czy rzeczywiście tak jest. Początkowo coś mi się nie zgadzało, tak jakby jednego brakowało. Jednak po dłuższym zastanowieniu chyba mamy wszystkie. Stał się tłem dla pozostałej szóstki i troszkę trudno go zauważyć.

W książce z pewnością nie brakuje świątecznego klimatu. Jest śnieg, są choinki, prezenty. Z kuchni wydobywają się cudowne aromaty. Jest wszystko co potrzebne w tego typu historiach. 

Czy polecam wam "Siedem cudów"? Mnie ta książka nie urzekła, ale jeśli macie na nią ochotę to śmiało możecie po nią sięgnąć. Każdy z nas ma inny gust, więc warto wyrobić sobie swoje zdanie.

MOJA OCENA
6/10

Za egzemplarzach książki dziękuję wydawnictwu:














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz