środa, 12 lipca 2017

WIELKIE KŁAMSTEWKA ( Recenzja )

Autor: Liane Moriarty
data wydania: 14 luty 2017
liczba stron: 496
wydawnictwo: Prószyński i S-ka














Czy istnieje ostateczna definicja kłamstwa? Niby kłamstwo to mówienie nieprawdy, albo inaczej "wypowiedź wbrew myśli". Mówimy coś, ale myślimy zupełnie inaczej. Taki rodzaj kłamstwa można nazwać kłamstwem w dobrej wierze. W naszym życiu napotykamy wiele tego typu sytuacji, gdy nie chcemy  komuś zrobić przykrości mówiąc prawdę. Zastanawiamy się co jest w tym momencie najlepsze. Warto zadać sobie jeszcze jedno pytanie: Czy kłamstwa można podzielić na małe i te troszkę większe. Według mnie taki podział nie istnieje. Każde kłamstwo boli tak samo, niezależnie jakiego jest "rozmiaru". Patrząc na tytuł książki autorstwa Liane Moriarty mamy do czynienia z tymi większymi, ale żeby było ciekawiej nie są to kłamstwa tylko...kłamstewka. Ja osobiście zostałam zaciekawiona tą oryginalną tytułową kombinacją.


Jane to nieśmiała dwudziestoczteroletnia kobieta, samotnie wychowująca syna. Decydując się na zmianę miejsca zamieszkania ma nadzieję, że wydarzenia z przeszłości, z którymi zmaga się od kilku lat w końcu pójdą w niepamięć. Madeline poznajemy w dniu swoich czterdziestych urodzin. Razem z Fredem mają trójkę dzieci. W jej życiu nie ma miejsca na nudę, tym bardziej gdy wychowuje się nastolatkę, której ojcem jest inny mężczyzna. Dziewczyna w chwili obecnej znajduje się w fazie nastoletniego buntu. Celeste ma wszystko, żeby móc powiedzieć, że nic do szczęścia jej nie brakuje. Przecież ma przystojnego i inteligentnego męża, jest matką uroczych bliźniaków. Nie musi martwić się o kwestie finansowe, do tego posiada niepowtarzalną urodę. Po prostu bajka. Chyba jednak nie do końca...

"Wielkie kłamstewka", na temat tej książki czytałam wiele opinii. Ale jakoś nie ciągnęło mnie, aby po nią sięgnąć. Czekała sobie spokojnie na półce z książkami aż w końcu przyszedł odpowiedni czas. Byłam ciekawa czy znajdę w niej coś co mnie zaskoczy. Coś co spowoduje, że nie będę mogła oderwać się od lektury. Może ciekawie przedstawieni bohaterowie, albo interesujący rozwój wydarzeń. Jaka była moja radość po przeczytaniu ostatniej strony? Otóż, otrzymałam jedno i drugie. Początek jak dla mnie może był troszkę nudnawy, ale z czasem akcja nabrała zawrotnego tempa. Działo się, oj działo. Jednak wróćmy na moment do naszej trójki głównych bohaterek. Zwyczajnie nie da się ich nie lubić. Autorka przedstawiła je w bardzo realistyczny sposób. Trzy kobiety, trzy zupełnie inne osobowości. Nieoczekiwanie buduje się między nimi nić porozumienia, która z czasem przeradza się w przyjaźń.. Gdy poznamy je bliżej okazuje się, że każda z nich coś ukrywa. Kłamstwa, sekrety to coś co je łączy.  Nikt nie wie kto jest ojcem dziecka Jane, Madeline nie może pogodzić się z tym, że jej córka znalazła sobie nowy wzór do naśladowania w postaci macochy i chce z nią zamieszkać wraz ze swoim biologicznym ojcem. Z całej tej trójki chyba największą tajemnicę skrywa Celeste. Tak to już jest gdy na pierwszym miejscu stawiamy zdanie innych ludzi. W wielu przypadkach to jednak wstyd bierze górę. Zacisnę zęby i jakoś to będzie. Przecież przyrzekał, że więcej tego nie zrobi, pójdzie na leczenie. Takie pitu pitu. Poranne spojrzenie w lustro jest takim powrotem na ziemię. Kolejny siniak, kolejne kłamstwo. Najgorsze jest w tym to, że w wielu przypadkach kobieta w dalszym ciągu kocha swojego oprawcę pomimo bólu jaki jest jej zadawany. Nie wiadomo który jest gorszy fizyczny czy ten psychiczny, który może odbić się na innych członkach rodziny. W końcu rodzice są dla dzieci przykładem.
Warto również wspomnieć o drugoplanowych bohaterach, a jest ich spora grupka. Zaliczają się do nich tak zwane "blond pazie". Do tej grupy należą matki, które uważają się za ważniejsze od pozostałych, a ich dzieci gdy jeszcze raczkowały okazywały niewyobrażalne zdolności. Co daje człowiekowi takie wywyższanie się? Przy okazji traktując drugą osobę w sposób lekceważący. Nie każdy ma to, co by chciał mieć, taki już nas los. Moriarty zwróciła uwagę na problem jakimi są podziały społeczne. Na ludzi gorszych i lepszych. Na bogatszych i biedniejszych. Tak naprawdę to każdy z nas jest taki sam. Tylko co niektórzy może mieli w życiu więcej szczęścia. Ale jak to się mówi podobno pieniądze szczęścia nie dają. Miłości i zdrowia nie kupisz. Szacunku też nie.

Pisarka zastosowała bardzo ciekawy manewr, mianowicie cofamy się w czasie. Rodzice z niecierpliwością odliczają dni do swojego wieczorku integracyjnego, którego organizatorem jest szkoła. W trakcie imprezy dla dorosłych wydarzy się coś co wstrząśnie całą społecznością. Zdradzę tylko, że dojdzie do zabójstwa. Kto będzie denatem, a kto mordercą? Możecie mnie nawet załaskotać, ale i tak nic nie zdradzę. Ja też muszę mieć jakiś sekrecik.

"Wielkie kłamstewka" to świetnie napisana książka. Poruszonych zostało w niej wiele ciekawych tematów, dlatego też każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Jest to książka o życiu, o ludzkich problemach, troskach i radościach. Wątek humorystyczny też się w niej pojawia.
Po jej przeczytaniu warto zastanowić się nad wagą kłamstwa. Może jednak najgorsza prawda będzie lepsza. Od razu na duszy zrobi się lżej. Przecież z czasem kłamstwo i tak wyjdzie na jaw.

Autor recenzji:
Karolina Koska

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

2 komentarze:

  1. Przeczytałam niedawno i również mi się podobała! Jestem ciekawa serialu, jednak brak czasu sprawia, że wolę usiąść do kolejnej książki niż zacząć serial :)
    aga-zaczytana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli tylko książka nie jest tak oczywista jak serial, to faktycznie może być dobra - serial niestety jest bardzo amerykański, i nie piszę tego w formie komplementu: gdy tylko poznajemy przeszłość (że tak bez spojlerów to ujmę) głównej bohaterki, możemy śmiało domyślić się zakończenia. To odbiera całą przyjemność oglądania...

    OdpowiedzUsuń