środa, 9 sierpnia 2023

Z JEDNEJ GLINY (Recenzja)

Autor: Liliana Fabisińska 
data wydania: 17 stycznia 2018
liczba stron: 360
wydawnictwo: Filia











Będąc któregoś dnia w bibliotece, natrafiłam na książkę Liliany Fabisińskiej "Z jednej gliny". Zaciekawił mnie opis oraz sam tytuł. Nie miałam wcześniej styczności z piórem tej pisarki, więc nie pozostało mi nic innego, jak tylko wgłębić się w jej treść.

Mąż Nory zaginął w tajemniczych okolicznościach. Nie wiadomo gdzie jest, i czy w ogóle żyje. W jednej sekundzie kobieta stała się samotną matką pięciorga dzieci bez jakichkolwiek środków do życia. Brak pieniędzy z każdym dniem coraz bardziej jej doskwierał. W podreperowania budżetu mają pomóc zajęcia z cerami, które Nara chce zorganizować. Ma warsztat, piec, glinę. Nie zna się na tym zbyt dobrze, ale obserwowała Jacka jak pracował, więc powinna dać sobie radę. 
Okazuje się, że nic tak nie łączy ludzi jak problemy. Przekonały się o tym Lena, Gośka i Marta, trzy kobiety, które zapisały się na zajęcia. Mimo tego, że pierwsze spotkanie odbyło się w nerwowej atmosferze żadna z nich nie zrezygnowała. Pojawiły się na kolejnych w tej samej liczbie. 

Przed lekturą "Z jednej gliny" zapoznałam się z kilkoma opiniami innych recenzentów. Większość pisała, że jest to historia przy której można się pośmiać. Nie wiem czy z moim poczuciem humoru jest coś nie tak, ale mnie ta książka jakoś nie rozbawiła. Miałam za to problemy żeby się w nią wgryźć. Autorka przeskakuje z jednego wątku na drugi i robi się spory chaos. Z tego też powodu lektura "Z jednej gliny" wymaga od czytelnika większego skupienia, bo można się  w tym wszystkim szybko pogubić. 
W książce zostało poruszonych kilka tematów, ale szczególnie jeden utkwił mi w pamięci. Niepłodność dotyka coraz większej liczby kobiet jak i mężczyzn. Kobieta marzy o tym, żeby móc poczuć ruchy dziecka, usłyszeć dźwięk bijącego małego serduszka. Marta, jedna z bohaterek wspólnie ze swoim mężem jest w stanie zrobić wszystko, żeby w ich życiu pojawił nowy członek rodziny. Z czasem stało się to dla niej obsesją. Zapisała się na zajęcia żeby móc się zrelaksować, ale w międzyczasie sprawdzała kolejne sposoby, które miały jej pomóc zajść w ciążę. Wydawała przy tym zawrotne sumy pieniędzy. Niepłodność jest tematem ważnym, trudnym, i... poważnym. Tutaj został przedstawiony jak dla mnie w sposób mocno kontrowersyjny. Miało być (chyba) zabawnie, ale ja jakoś nie turlałam się ze śmiechu.  Za to czułam niesmak i zażenowanie. Zdaje sobie sprawę z tego, że taki zamysł miała autorka, a kreacja bohaterki jest taka, a nie inna. Jednak moim zdaniem nie wyszło to dobrze. Jestem bardzo ciekawa opinii kobiet, które naprawdę starały się latami o dziecko po przeczytaniu czegoś takiego. 
W życiu pozostałych bohaterek również nie brakuje trosk i problemów na temat których nie zawsze chce się rozmawiać. Nora nagle została sama z pięciorgiem dzieci. Nie ma pieniędzy, na pomoc rodziny też nie ma co liczyć. Pomysł z zajęciami był jedynemu wyjściem z kryzysowe sytuacji w której się znalazła. Czy się bała? Oczywiście, że tak. Odwaga oraz matczyna troska pomogła jej przezwyciężyć cały ten strach. Oczywiście otrzymane wsparcie od uczestniczek zajęć też się do tego przyczyniło. Warto bezinteresownie pomagać, bo wtedy dobro wróci do nas ze zdwojoną siłą. Sprawa z zaginięciem jej męża jest bardzo zagmatwana. Czułam, że ktoś za tym stoi, i prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw. 
Norę polubiłam najbardziej z całej tej babskiej czwórki. Jest mądrą, dzielną kobietą. Po tym co przeszła zasługuje na szczęście, miłość, a przede wszystkim na szacunek. 
Każda z nas pragnie kochać i być kochaną. Gośka jest matką małej Cloe. Gdy tylko tata dziewczynki otrzyma rozwód obie przeprowadzą się na stałe do Francji. Wszystkie walizki spakowane, więc w każdej chwili mogą jechać na lotnisko. Czekają tylko na odpowiedni sygnał. Miałam przeczucie, że coś ten ukochany Gośki kręci, a ona nie zdaje sobie z tego sprawy. 
Lena też jest ciekawą postacią. Na zainteresowanie u płci męskiej raczej nie może narzekać. Jednak w dalszym ciągu poszukuje idealnego kandydata na męża i przyszłego ojca. Gdy przeczuwa, że może być w ciąży wpada w panikę bo nie wie z kim. Wobec Nory zachowywała się dość dziwnie, tak jakby coś przed nią ukrywała. Bardzo dobrze czuła się w towarzystwie nowo poznanych koleżanek i dlatego nie wiedziała jak ma się zachować wobec nich. Powiedzieć prawdę, czy w dalszym ciągu trzymać wszystko w sekrecie. Targały nią wyrzuty sumienia, a ja byłam ogromnie ciekawa dlaczego. 

"Z jednej gliny" nie jest złą książką. Po prostu dzieje się w niej dużo i gdyby to wszystko zostało uporządkowane lektura stałaby się znacznie przyjemniejsza. Miałam również wrażenie jakby ktoś autorkę poganiał gdy pisała tę książkę. Akcja pędzi z prędkością światła i nie ma zamiaru zwolnić. Jak dla mnie było to trochę za szybkie tempo. Drażniła mnie również sztuczność w dialogach i te wszystkie nieprawdopodobne zbiegi okoliczności. Wielka szkoda, że tak mało jest w tej książce realizmu. Zakończenie jest dość ciekawe i za to należy się duży plus. 
Cała ta historia posiada w sobie potencjał, który niestety nie został przez Lilianę Fabisińską dostatecznie wykorzystany. 
Jeśli jesteście ciekawi tej książki możecie śmiało po nią sięgnąć. Może wam przypadnie do gustu bo ja mam mieszane uczucia. 

MOJA OCENA
6/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz