data wydania: 11 lutego 2015
liczba stron: 440
wydawnictwo: Książnica
Radość i smutek...Tak zostało nasze życie skonstruowane, że te dwa wspomniane elementy przeplatają się gdzieś po drodze..Raz jest nam dobrze, jesteśmy szczęśliwi i nie dopuszczamy do siebie myśli, że nasza radość może pęknąć jak bańka mydlana. Aż tu nagle za rogiem czyha cień smutku i złapie nas w swoje sidła w najmniej spodziewanym momencie. I właśnie w takie sidła wpadła niestety główna bohaterka książki autorstwa Jill Manell "Kocham cię nad życie"...
Ellie to kobieta z klasą, do tego szczęśliwie zakochana w swoim mężu. Tworzą razem zgrany duet. Nie szczędzą sobie kąśliwych, a zarazem zabawnych uwag. Można by rzec: kto się czubi ten się lubi.
Jak nie wiele potrzeba, aby szczęście przeobraziło się w rozpacz i ból. Ból po stracie kogoś, kogo kocha się nad życie. Mąż Ellie ginie w wypadku samochodowym. Przecież kilka minut wcześniej wspólnie żartowali niczego złego nie przeczuwając. Może to pomyłka, może ktoś pomylił nazwiska...Kobieta pogrąża się w żałobie. W jaki sposób wesprzeć taką osobę? Gestem, słowem, czynem...,a może dać zwyczajnie takiej osobie spokój. Niby czas leczy rany, ale w wielu przypadkach takie leczenie może trwać latami. Na domiar złego, w każdej chwili zabliźniona już rana może ponownie się otworzyć.
Kobieta malutkimi kroczkami powoli wraca do rzeczywistości. Pomaga jej w tym teść zmarłego męża ofiarowując nowe mieszkanie. W życiu Ellie następuje całkowita zmiana, począwszy od nowego miejsca pracy, po nowe i jakże inne od dotychczasowego sąsiedztwo. Jeśli chodzi o sprawy uczuciowe, chyba jeszcze nie jest gotowa na jakiekolwiek zmiany. W tej kwestii musi być pewna, że nadszedł już ten czas...Ku jej zdziwieniu nadszedł szybciej niż się tego spodziewała. Tylko jest mały problem, mężczyzna w którym zadurzyła się Ellie jest jej szefem. Kobieta postanawia nie afiszować się ze swoimi uczuciami, ponieważ nie ma stuprocentowej pewności, że zostaną odwzajemnione...
Ellie pochłonięta pracą nie zauważa ukradkowych spojrzeń kierowanych w jej kierunku przez mężczyznę. Zack zakochuje się w kobiecie bez pamięci, ale zważając na to, przez co przechodziła w życiu, a może w dalszym ciągu nie jest jeszcze gotowa na nową miłością postanawia stanąć z boku i czekać na odpowiedni moment...Tylko czy nie będzie za późno?...Czy tych dwoje wpadnie sobie w końcu w ramiona...?
Jak ja uwielbiam takie książki, od których zwyczajnie nie można się oderwać...Czytasz, kiedy tylko możesz, gdy tylko sytuacja pozwala. Tak właśnie było w przypadku książki Jill Mansell "Kocham cię nad życie". Co takiego ma w sobie ta książka, że podziałała na mnie jak magnez? W dużej mierze przyczyniła się do tego postać głównej bohaterki i sposób w jaki została przedstawiona na kartach powieści. Polubiłam ją już od pierwszych stron, gdy "kłóciła" się ze swoim mężem. Można było wyczuć, że bije od niej radość i szczęście. Jeden moment, jedna krótka chwila sprawiła, że słońce w życiu Ellie nagle zaszło za chmury i zapadła ciemność...Czarna i wypełniona smutkiem po stracie bliskiej osoby. Jill Mansell, w moim odczuciu, dokonała bardzo dobrego posunięcia przyspieszając tok wydarzeń. Dzięki temu czytelnik ma możliwość zobaczyć, czy tak naprawdę czas leczy rany...Nie jest łatwo zapomnieć o osobie, którą się kochało i przez którą byliśmy kochani, a tym bardziej gdy planowało się dalsze lata życia. Nie da się wymazać gumką do ścierania miłości...Cyk i już nie ma...Tak właśnie jest w przypadku Ellie, w dalszym ciągu kocha swojego zmarłego męża. Ale z drugiej strony, nie może tak dłużej żyć i funkcjonować...Czas na zmiany i to konkretne. Poznaje sąsiadkę, bardzo sympatyczną i zwariowaną Roo...Wszystko zaczyna się układać, więc nie pozostaje nic innego jak wykonać kolejny krok...Ellie otwiera drzwi do swojego serca...Gdy strzała amora odnalazła odpowiedni kierunek, a ona sama poczuła delikatne ukłucie decyduje się je zamknąć. Ellie podbiła moje czytelnicze serducho...Mimo tego przez co przeszła, stara się żyć normalnie.
Na uwagę zasługują również inni bohaterowie z książki. Są tak samo interesujący jak główna bohaterka...Teść Ellie, to starszy pan z manierami dżentelmena. Jest gwiazdą filmową dużego formatu...Razem zwalczają ból po śmierci osoby, którą oboje kochali. Ale i do niego uśmiechnie się los przygotowując bardzo miłą niespodziankę...
Roo to postać posiadająca w sobie duszę artystki. Była piosenkarka i członkini bardzo znanego zespołu...Nie traci ani chwili ze swojego życia...Czerpie z niego garściami, nie zawsze w taki sposób w jaki powinna to robić...Na szczęście doszła do wniosku że trzeba powiedzieć sobie STOP.
Zack, szef Ellie do tego bardzo atrakcyjny mężczyzna, za którym szaleją wszystkie kobiety. I jak tu się oprzeć jego urokowi...Miły, ciepły, szarmancki,...kocha psy. Po prostu ideał...I właśnie ten mężczyzna zakochuje się po uszy w kobiecie, która mu się nie narzuca...
Nie chcę za dużo zdradzać, ale powiem, że to nie koniec jeśli chodzi o książkowych bohaterów...
"Kocham cię nad życie" to pozycja z działu literatury obyczajowej. Czy coś, w książkach z tego gatunku może jeszcze zaskoczyć czytelnika...Przecież już wszystko było. No dobrze, w tym przypadku również mamy do czynienia z wątkiem rodzącego się uczucia, ale zaraz obok pojawia się temat śmierci oraz obraz przedstawiający walkę z tęsknotą i rozpaczą.
Książka wzrusza, ale także sprawia, że na twarzy pojawia się uśmiech...Nie jest łatwo połączyć ze sobą te dwa aspekty. Jill Mansell zrobiła to w sposób fantastyczny...Do tego te zbiegi okoliczności, które stworzy fajny klimacik...
Całość przeczytałam lotem błyskawicy. "Kocham cię nad życie" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Mansell i już teraz mogę powiedzieć, że na pewno nie ostatnie...
POLECAM
MOJA OCENA 9/10
Za egzemplarz książki dziękuję portalowi:
Kobieta malutkimi kroczkami powoli wraca do rzeczywistości. Pomaga jej w tym teść zmarłego męża ofiarowując nowe mieszkanie. W życiu Ellie następuje całkowita zmiana, począwszy od nowego miejsca pracy, po nowe i jakże inne od dotychczasowego sąsiedztwo. Jeśli chodzi o sprawy uczuciowe, chyba jeszcze nie jest gotowa na jakiekolwiek zmiany. W tej kwestii musi być pewna, że nadszedł już ten czas...Ku jej zdziwieniu nadszedł szybciej niż się tego spodziewała. Tylko jest mały problem, mężczyzna w którym zadurzyła się Ellie jest jej szefem. Kobieta postanawia nie afiszować się ze swoimi uczuciami, ponieważ nie ma stuprocentowej pewności, że zostaną odwzajemnione...
Ellie pochłonięta pracą nie zauważa ukradkowych spojrzeń kierowanych w jej kierunku przez mężczyznę. Zack zakochuje się w kobiecie bez pamięci, ale zważając na to, przez co przechodziła w życiu, a może w dalszym ciągu nie jest jeszcze gotowa na nową miłością postanawia stanąć z boku i czekać na odpowiedni moment...Tylko czy nie będzie za późno?...Czy tych dwoje wpadnie sobie w końcu w ramiona...?
Jak ja uwielbiam takie książki, od których zwyczajnie nie można się oderwać...Czytasz, kiedy tylko możesz, gdy tylko sytuacja pozwala. Tak właśnie było w przypadku książki Jill Mansell "Kocham cię nad życie". Co takiego ma w sobie ta książka, że podziałała na mnie jak magnez? W dużej mierze przyczyniła się do tego postać głównej bohaterki i sposób w jaki została przedstawiona na kartach powieści. Polubiłam ją już od pierwszych stron, gdy "kłóciła" się ze swoim mężem. Można było wyczuć, że bije od niej radość i szczęście. Jeden moment, jedna krótka chwila sprawiła, że słońce w życiu Ellie nagle zaszło za chmury i zapadła ciemność...Czarna i wypełniona smutkiem po stracie bliskiej osoby. Jill Mansell, w moim odczuciu, dokonała bardzo dobrego posunięcia przyspieszając tok wydarzeń. Dzięki temu czytelnik ma możliwość zobaczyć, czy tak naprawdę czas leczy rany...Nie jest łatwo zapomnieć o osobie, którą się kochało i przez którą byliśmy kochani, a tym bardziej gdy planowało się dalsze lata życia. Nie da się wymazać gumką do ścierania miłości...Cyk i już nie ma...Tak właśnie jest w przypadku Ellie, w dalszym ciągu kocha swojego zmarłego męża. Ale z drugiej strony, nie może tak dłużej żyć i funkcjonować...Czas na zmiany i to konkretne. Poznaje sąsiadkę, bardzo sympatyczną i zwariowaną Roo...Wszystko zaczyna się układać, więc nie pozostaje nic innego jak wykonać kolejny krok...Ellie otwiera drzwi do swojego serca...Gdy strzała amora odnalazła odpowiedni kierunek, a ona sama poczuła delikatne ukłucie decyduje się je zamknąć. Ellie podbiła moje czytelnicze serducho...Mimo tego przez co przeszła, stara się żyć normalnie.
Na uwagę zasługują również inni bohaterowie z książki. Są tak samo interesujący jak główna bohaterka...Teść Ellie, to starszy pan z manierami dżentelmena. Jest gwiazdą filmową dużego formatu...Razem zwalczają ból po śmierci osoby, którą oboje kochali. Ale i do niego uśmiechnie się los przygotowując bardzo miłą niespodziankę...
Roo to postać posiadająca w sobie duszę artystki. Była piosenkarka i członkini bardzo znanego zespołu...Nie traci ani chwili ze swojego życia...Czerpie z niego garściami, nie zawsze w taki sposób w jaki powinna to robić...Na szczęście doszła do wniosku że trzeba powiedzieć sobie STOP.
Zack, szef Ellie do tego bardzo atrakcyjny mężczyzna, za którym szaleją wszystkie kobiety. I jak tu się oprzeć jego urokowi...Miły, ciepły, szarmancki,...kocha psy. Po prostu ideał...I właśnie ten mężczyzna zakochuje się po uszy w kobiecie, która mu się nie narzuca...
Nie chcę za dużo zdradzać, ale powiem, że to nie koniec jeśli chodzi o książkowych bohaterów...
"Kocham cię nad życie" to pozycja z działu literatury obyczajowej. Czy coś, w książkach z tego gatunku może jeszcze zaskoczyć czytelnika...Przecież już wszystko było. No dobrze, w tym przypadku również mamy do czynienia z wątkiem rodzącego się uczucia, ale zaraz obok pojawia się temat śmierci oraz obraz przedstawiający walkę z tęsknotą i rozpaczą.
Książka wzrusza, ale także sprawia, że na twarzy pojawia się uśmiech...Nie jest łatwo połączyć ze sobą te dwa aspekty. Jill Mansell zrobiła to w sposób fantastyczny...Do tego te zbiegi okoliczności, które stworzy fajny klimacik...
Całość przeczytałam lotem błyskawicy. "Kocham cię nad życie" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Mansell i już teraz mogę powiedzieć, że na pewno nie ostatnie...
POLECAM
MOJA OCENA 9/10
Za egzemplarz książki dziękuję portalowi:
Rany, ale Twoja recenzja mnie rozkręciła. Postaram się przy najbliższej okazji przeczytać tą powieść. Czuję, że się nie zawiodę! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Cieszę się bardzo, na pewno się nie zawiedziesz...:-)
OdpowiedzUsuńZwróciłam na nią uwagę, nie spodziewałam się że może być tak ciekawa :-)
OdpowiedzUsuń