piątek, 23 października 2015

I JESZCZE PAULETTE ( Recenzja )

Autor: Barbara Constantine 
data wydania: 30 września 2015
liczba stron: 356
wydawnictwo: Sonia Draga














Są takie książki, które wciągną czytelnika od pierwszej linijki. Są też takie, które po pierwszym przeczytanym przez nas rozdziale chciałoby się rzucić w kąt. Do jakiej grupy przypisałam najnowszą powieść autorstwa francuskiej pisarki Barbary Constantine "I jeszcze Paulette"? Zapraszam do zapoznania się z recenzją :-) 

Ferdinand to siedemdziesięcioletni mężczyzna. Jest posiadaczem dużego domu. Tak się składa, że dla jednej osoby jest zdecydowanie za duży. Po śmierci swojej żony oraz od czasu gdy Roland,  jeden z jego synów wraz ze swoją rodziną, opuścił jego mury, mieszka w nim sam. Lionel, brat Rolanda zrobił to wcześniej i na chwilę obecną mieszka w Australii. Nie trudno się domyśleć, że nie jest częstym gościem w rodzinnych stronach. W przypadku Rolanda jest na szczęście troszkę inaczej. Odległość między nim, a ojcem liczy sobie tylko kilka kilometrów. Ale to tylko małe pocieszenie, dziadek tęskni za swoimi wnukami. Pomimo tych kilku kilometrów spędzają ze sobą zdecydowanie za mało czasu. W chwilach smutku może liczyć na pocieszające mruczenie kota. Czyżby na starość przyszło mu rozmawiać tylko z tą puszystą kuleczką? Nic bardziej mylnego...

Jak dobrze mieć sąsiada. To polskie przysłowie powinno być mottem dla francuskiej powieści "I jeszcze Paulette". Chociaż jak wiemy z sąsiadami bywa różnie. Ale w tym przypadku można tylko pozazdrościć takiego sąsiedztwa w osobie Ferdinanda. Przesympatyczny starszy pan, który zmaga się z samotnością. Dla ludzi starszych samotność jest pustką. Wiąże się z brakiem bliskości drugiego człowieka, której tak bardzo potrzebują. Mężczyzna ani przez moment nie zdawał sobie sprawy z tego, że w trakcie powrotu do domu będzie brał udział w pewnym zdarzeniu, które odmieni na zawsze jego życie i nie tylko jego...
Nie chcę za dużo zdradzać jeśli chodzi o fabułę książki, aby nie psuć wam przyjemności z lektury. Mogę napisać tylko tyle, że opustoszały dom zacznie na nowo tętnić życiem. Zrobi się w nim tłoczno.
Pierwszym nowym lokatorem będzie Marceline, sąsiadka Ferdinanda. Ona również zna smak samotności. Niby mieszkają blisko siebie, ale nadal uciekają przed zwykłą sąsiedzką rozmową lub wizytą. W dużej mierze przyczyniła się do tego żona Ferdinanda gdy jeszcze żyła. Po jej śmierci ich sąsiedzkie stosunki nie uległy niestety żadnej zmianie. Gdyby tego dnia nie zauważył psa kobiety. No właśnie, gdyby tamtędy nie przejeżdżał doszłoby do wielkiego nieszczęścia.
Pojawienie się kobiety w domu Ferdinanda dało początek innym ciekawym sytuacjom. Czytelnik będzie mógł poznać Muriel (studentkę szkoły pielęgniarskiej), Simone i jej bratową Hortense, Kima (ucznia technikum rolniczego). Pisarka przedstawiła szerzej Rolanda, jego żonę Mireille oraz ich dwójkę dzieci Ludovica i Luciena, pieszczotliwie zwanych Lulkami. Nie można pominąć Gyu'a i Gaby, przybranych rodziców Mireille.
Niech nikogo nie przerazi liczba bohaterów. Bo w tym przypadku im więcej tym lepiej. Każdy z osobna i wszyscy razem zasługują na to żeby brać z nich przykład. Posiadają w sobie olbrzymie pokłady dobroci i wrażliwości. Starają się za wszelką cenę pomóc osobie, która tej pomocy potrzebuje. W trudnych momentach wzajemnie się wspierają. Wspaniała grupa ludzi, a raczej przyjaciół. Bo jak wiemy, tych prawdziwych poznaje się w biedzie...
No, ale kim jest tytułowa Paulette??

Pisarka stworzyła piękną książkę pod wieloma względami. Jedynie do czego można się przyczepić, to do tytułów poszczególnych rozdziałów. Jak dla mnie zdradzały za dużo. Zanim zapoznałam się z kolejnym rozdziałem wiedziałam już z czym będę miała do czynienia. Wydaje mi się, że ciekawiej by było gdyby jako wprowadzenie pojawił się ciekawy cytat lub sentencja. Książka nabrałaby większej tajemniczości. Chociaż tę tajemniczość można wyczuć między kartami powieści. Przyczyniła się do tego postać sąsiadki. Kobieta skrywa w sobie pewne sekrety, które z czasem postanawia wyjawić.
"I jeszcze Paulette" wciąga od pierwszej strony. Zatracasz się w historii opisanej przez Barbarę Constantine. Nawet przez chwilę nie odczujesz jakiegokolwiek znużenia. Akcja nabiera rozpędu wraz z pojawieniem się kolejnego bohatera.
Każde wykorzystane słowo powoduje, że odpływasz, każde zdanie jest dopracowane. Język jakim posłużyła się autorka sprawia, że książkę czyta się płynnie i lekko. Dodatkowym plusem jest rozmiar czcionki.
Na koniec nie wypada nie wspomnieć o szczególnych bohaterach. Są nimi nasi bracia mniejsi. Oni również znaleźli swoje miejsce w powieści. Na szczególną uwagę zasługuje pies Marceline, oraz kot Ferdinanda. Uroczy osiołek również zasłużył na uznanie i porcję dorodnej marchewki.

"I jeszcze Paulette" to książka pełna ciepła i miłości do drugiego człowieka. Otuli każdego olbrzymią dawką optymizmu i wiarą, że gdzieś istnieją jeszcze tacy ludzie jak Ferdinand.


POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 





1 komentarz:

  1. Jakoś szczególnie nie inspiruje, ale kto wie..


    Pozdrawiam,
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń