data wydania: 17 lutego 2016
liczba stron: 432
wydawnictwo: HarperCollins
| "Kiedy człowiek wie, że innym też się nie wiedzie, od razu lżej mu na duszy. Bo nie on jeden, jak to się ładnie mówi, z trudem wykuwa swój los." ( cyt. s. 231 )
Jak wskazuje tytuł najnowszej książki autorstwa Susan Mallery, czytelnik będzie miał do czynienia z trzema siostrami, ale w tym przypadku słowo "siostra'" ma zupełnie inne znaczenie. "Trzy siostry" to nic innego jak trzy wspaniałe domy zlokalizowane na wyspie Blackberry Island. Żeby było jeszcze ciekawiej stoją obok siebie na najwyższym szczycie wyspy. Każdy z nich ma swoich lokatorów, chociaż środkowy został kupiony dopiero jakiś czas temu. Właścicielką nieruchomości stała się Andi Gordon. Kilka dni temu została porzucona przed ołtarzem przez ukochanego po dziesięciu latach związku. Na oczach rodziców oraz gości w liczbie trzystu. Z zawodu jest lekarzem - pediatrą. I właśnie z jej zawodem, a raczej ze specjalizacją nie mogą pogodzić się rodzice Andi, którzy również ukończyli studia medyczne i mogą szczycić się sławą. Uważają, że stać ich córkę na więcej. Z tej też przyczyny relacje na linii rodzice-córka nie należą do najlepszych.
Od kilku już lat w jednym z domów mieszka Deanna Philips, żona oraz matka piątki cudownych dziewczynek. Można by rzec, że jest perfekcyjną panią domu. Jeśli chodzi o sposób wychowywania dzieci, tutaj też ma swoje zasady. Ta "idealność" doprowadza do ogromnego kryzysu w jej małżeństwie. W zastraszającym tempie zacierają się również więzi łączące matkę z córkami.
Ich sąsiadką jest Boston King. Kobieta z duszą artystki o bardzo pozytywnej osobowości. Obecnie przechodzi najgorsze chwile w swoim życiu. Śmierć własnego dziecka dla każdej matki jest osobistą tragedią. Boston przeżywa ją na swój sposób, którego nie potrafi zaakceptować Zake, jej mąż. Sam coraz częściej zagląda do kieliszka.
Trzy domu, trzy kobiety i trzy zupełnie inne historie. Ale jest coś co je ze sobą łączy. Mamy w nich do czynienia z problemami, z którymi zmagają się książkowe bohaterki. Żadna nie może powiedzieć, że wiedzie szczęśliwe życie z dala od trosk i zmartwień. I właśnie te problemy zbliżają do siebie Andi, Boston i Deanne. Może na początku ich relacje nie należały do przyjacielskich, ale z czasem doszły do wniosku, że świetnie czują się w swoim towarzystwie. Kto lepiej zrozumie kobietę, jak nie druga kobieta.
W książce mamy styczność z przeciwnościami losu różnego kalibru. Począwszy od porzucenia przez ukochaną osobę, śmierć dziecka po trudne dzieciństwo, które miało ogromny wpływ na dorosłe już życie. No właśnie, życie pisze różne scenariusze. Potem każdy z nas musi się z nim zapoznać. Tylko co wtedy, gdy chcemy wnieść do niego poprawki, a jest to bardzo trudne, albo wręcz niewykonalne? Pisarka jednak udowadnia, że można to zrobić. Zwykła rozmowa z drugą osobą jest jednym ze sposobów. Rodząca się przyjaźń między kobietami dodała im odwagi, aby dokonać zmian, które sprawiły, że ich doczesność odmieniła się na lepsze.
Jeśli chodzi o kreację bohaterek, pisarka zrobiła to w sposób fantastyczny. Każda wniosła do książki coś innego. Andi, inteligentna i bardzo sympatyczna pani doktor. Jej podejściem do dzieci zostałam oczarowana. Oby jak najwięcej było takich lekarzy. Boston, to szalona artystka z mnóstwem pomysłów. Walczy z bólem i tęsknotą. Wierzyłam bardzo, że i do niej uśmiechnie się w końcu szczęście. Deanna, zawsze elegancko ubrana, z nienagannym makijażem. Moje pierwsze wrażenie nie było pozytywne, ale po głębszym poznaniu fajna z niej kobitka. Tak w skrócie można je scharakteryzować. Ale żeby nie było, w książce mamy do czynienia również z bohaterami płci męskiej. I nie mam tutaj na myśli tylko mężów Boston i Deanny. Pojawi się ktoś jeszcze...z pewną bardzo seksowną częścią ciała :-)
Jestem miłośniczką książek, w których napotykamy różną gamę emocji. W trakcie lektury Trzech sióstr natrafić można na sytuacje, które rozbawią. Inne z kolei wzruszą i zasmucą. Pojawią się również i takie momenty, które nami wstrząsną i zmuszą do refleksji. Całość czyta się lekko, a akcja toczy się miarowo. Pisarka przedstawiła w sposób konkretny i spójny losy trzech kobiet, które pragną szczęścia i miłości.
I niech nikogo nie odstrasza fakt, że jest to kolejna przyjemna obyczajówka, która nic nowego nie wniesie do mojego życia. Z każdej książki można wysnuć wnioski, które w przyszłości mogą być dla nas wskazówkami.
POLECAM
MOJA OCENA 8/10
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Ich sąsiadką jest Boston King. Kobieta z duszą artystki o bardzo pozytywnej osobowości. Obecnie przechodzi najgorsze chwile w swoim życiu. Śmierć własnego dziecka dla każdej matki jest osobistą tragedią. Boston przeżywa ją na swój sposób, którego nie potrafi zaakceptować Zake, jej mąż. Sam coraz częściej zagląda do kieliszka.
Trzy domu, trzy kobiety i trzy zupełnie inne historie. Ale jest coś co je ze sobą łączy. Mamy w nich do czynienia z problemami, z którymi zmagają się książkowe bohaterki. Żadna nie może powiedzieć, że wiedzie szczęśliwe życie z dala od trosk i zmartwień. I właśnie te problemy zbliżają do siebie Andi, Boston i Deanne. Może na początku ich relacje nie należały do przyjacielskich, ale z czasem doszły do wniosku, że świetnie czują się w swoim towarzystwie. Kto lepiej zrozumie kobietę, jak nie druga kobieta.
W książce mamy styczność z przeciwnościami losu różnego kalibru. Począwszy od porzucenia przez ukochaną osobę, śmierć dziecka po trudne dzieciństwo, które miało ogromny wpływ na dorosłe już życie. No właśnie, życie pisze różne scenariusze. Potem każdy z nas musi się z nim zapoznać. Tylko co wtedy, gdy chcemy wnieść do niego poprawki, a jest to bardzo trudne, albo wręcz niewykonalne? Pisarka jednak udowadnia, że można to zrobić. Zwykła rozmowa z drugą osobą jest jednym ze sposobów. Rodząca się przyjaźń między kobietami dodała im odwagi, aby dokonać zmian, które sprawiły, że ich doczesność odmieniła się na lepsze.
Jeśli chodzi o kreację bohaterek, pisarka zrobiła to w sposób fantastyczny. Każda wniosła do książki coś innego. Andi, inteligentna i bardzo sympatyczna pani doktor. Jej podejściem do dzieci zostałam oczarowana. Oby jak najwięcej było takich lekarzy. Boston, to szalona artystka z mnóstwem pomysłów. Walczy z bólem i tęsknotą. Wierzyłam bardzo, że i do niej uśmiechnie się w końcu szczęście. Deanna, zawsze elegancko ubrana, z nienagannym makijażem. Moje pierwsze wrażenie nie było pozytywne, ale po głębszym poznaniu fajna z niej kobitka. Tak w skrócie można je scharakteryzować. Ale żeby nie było, w książce mamy do czynienia również z bohaterami płci męskiej. I nie mam tutaj na myśli tylko mężów Boston i Deanny. Pojawi się ktoś jeszcze...z pewną bardzo seksowną częścią ciała :-)
Jestem miłośniczką książek, w których napotykamy różną gamę emocji. W trakcie lektury Trzech sióstr natrafić można na sytuacje, które rozbawią. Inne z kolei wzruszą i zasmucą. Pojawią się również i takie momenty, które nami wstrząsną i zmuszą do refleksji. Całość czyta się lekko, a akcja toczy się miarowo. Pisarka przedstawiła w sposób konkretny i spójny losy trzech kobiet, które pragną szczęścia i miłości.
I niech nikogo nie odstrasza fakt, że jest to kolejna przyjemna obyczajówka, która nic nowego nie wniesie do mojego życia. Z każdej książki można wysnuć wnioski, które w przyszłości mogą być dla nas wskazówkami.
POLECAM
MOJA OCENA 8/10
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz