środa, 30 marca 2016

ZAWIERUCHA W WIELKIM MIEŚCIE ( Recenzja )

Autor: Krystyna Bartłomiejczyk 
data wydania: 23 lutego 2016
liczba stron: 379
wydawnictwo: Prozami 













Osobiście uważam, że warto czytać książki naszych rodzimych pisarzy. Jak to się mówi: cudze chwalicie, a swego nie znacie. Dlatego też zdecydowałam się na lekturę "Zawieruchy w wielkim mieście". Tytuł ciekawy, okładka również, więc może być fajnie. Czy tak rzeczywiście było?

"(...) Droga do szczęścia nie jest autostradą do nieba. Trzeba zaliczyć trochę potknięć, upadków, prób buntu, zwątpień, zanim dojdzie się do ładu ze swoim życiem, z samym sobą" ( cyt. s. 72 )

Olga Zawierucha to dwudziestosiedmioletnia kobieta, z zawodu architekt krajobrazu. Mieszka w małej miejscowości o uroczej nazwie Gorejki. Na chwilę obecną znajduje się na tzw. życiowym zakręcie. Niestety dość ostrym.
Z dnia na dzień staje się osobą bezrobotną. Żeby tego było mało, również kobieta zdradzoną przez mężczyznę, którego kochała. W końcu nieszczęścia chodzą parami, a za nią na pewno. Nie pozostaje nic innego, jak tylko usiąść i użalać się nad sobą. Nie ma się czemu dziwić, że  rodzice zaczynają martwić się stanem swojej dorosłej już córki. Wychodzą z propozycją wizyty u specjalisty. Jednak z ust Olgi pada odpowiedź odmowna. Ale jak tu nie wierzyć w przypadki, gdy właśnie taka przypadkowa rozmowa ze znajomym psychologiem sprawia, że nasza bohaterka zaczyna inaczej patrzeć na swoje życie. Pakuje walizki i wyjeżdża do Kanady, a dokładniej do siostry Reny. W końcu nie widziały się już tyle lat. 

Co ja tutaj robię? Takie pytanie zadaje sobie osoba, która źle czuje się w danym miejscu. Do takich właśnie osób zalicza się Olga. Chyba zbyt pochopnie podjęła decyzję o wyjeździe. Tylko czy kupno powrotnego biletu nie będzie zwykłym tchórzostwem? Postanawia zaryzykować. Pierwsze dni jej pobytu u siostry nie zwiastowały niczego specjalnego. Aż do momentu, gdy w jej dłoniach znalazła się tajemnicza koperta. Oczywiście nie zdradzę ci było w środku :-) Poznaje również liczną grupkę znajomych Reny. 
Olga miała nadzieję, że w innym otoczeniu osiągnie psychiczną równowagę. Nic bardziej mylnego. Zawierucha, która pustoszy jej życie zamiast tracić na sile, nabiera znacznej prędkości. Tak to już jest jak się wpada z deszczu pod rynnę, a raczej z lodami na nieznajomego mężczyznę.

Lubimy, gdy okładka książki jest  ciekawie zaprojektowana. Przeważnie oprawa graficzna współgra z treścią, ale co wtedy gdy okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Najnowsza powieść Krystyny Bartłomiejczyk jest tego świetnym przykładem. Co niektórzy mogą potraktować to jako wadę, inni jako pozytyw. Patrząc na okładkowe zdjęcie widzimy super zgrabną kobietę z pięknymi i zadbanymi włosami o iście ognistym kolorze. Z pewnością może szczycić się powodzeniem u płci przeciwnej. Niezależna i pewna siebie. A jak jest nasza główna bohaterka? Jeśli chodzi o podobieństwa to chyba tylko kolor włosów, bo co do reszty, już jest troszkę gorzej. Sposób w jaki została wykreowana przez pisarkę jest intrygujący, a zarazem...denerwujący. Dziewczyna ma pecha, to trzeba przyznać. Jednak sama jest sobie winna. za szybko obdarza zaufaniem ludzi, których napotyka na swojej drodze. Zdaję sobie sprawę, że trudno jest na pierwszy rzut oka ocenić czy ktoś postępuje ze mną fair, czy wręcz przeciwnie. Nikt z nas nie posiada aparatu rentgenowskiego w oczach, ale jest coś takiego jak intuicja. Ta kobieca jest szczególnie wyostrzona. Tylko w przypadku Olgi są z nią małe problemy. Pogubiła się bidulka i nie wie czego taj naprawdę chce. Jednak trzeba przyznać, że charakterek to ona ma.

"Zawierucha w wielkim mieście" należy do grupy książek, przy których można miło spędzić czas. Historia w niej opisana nie jest jakoś skomplikowana. Gdy mamy do czynienia z liczną grupą bohaterów może nastąpić pogubienie się w fabule, ale spokojnie, nic takiego nie miało miejsca. 

Jeśli moja ocena ma być konstruktywna to muszę wspomnieć o kwestiach, które zaważyły na mojej ocenie. Mam tutaj na myśli dialogi. Jak dla mnie miały zbyt sztuczną formę. Niestety akcja rozwija się zbyt wolno, co może spowodować lekkie znużenie lekturą. 

Podsumowując: podobało mi się, chociaż wielkiego WOW nie było. A szkoda. 



POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję akcji: 















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz