poniedziałek, 24 sierpnia 2015

DO USŁUG SZANOWNEJ PANI ( Recenzja )

Autor: Gilles Legardinier
data wydania: 3 czerwca 2015
liczba stron: 324
wydawnictwo: Sonia Draga













| " (...)
 - Czyli to prawda?
 - Co jest prawdą, Yanisie?
 - Że ludzie robią coś dla innych, nie spodziewając się niczego w zamian?
 - Istotnie, to się zdarza." ( cyt. s. 238 )

Andrew Blake to 63-letni właściciel dobrze prosperującej firmy produkującej metalowe pudełka. Stał się jej posiadaczem, dziedzicząc ją po śmierci ojca. Interesem zajmuje się wspólnie z Richardem, swoim długoletnim przyjacielem. Jeśli chodzi o życie rodzinne, ma dorosłą już córkę, a od 7 lat jest wdowcem po śmierci Diane. Mężczyzna pogrążony jest w rozpaczy po stracie ukochanej kobiety. Stan w jakim obecnie się znajduje sprawia, że jego relacje na linii ojciec-córka zostają nadszarpnięte.
W najmniej oczekiwanym momencie dopada człowieka zmęczenie. Fizyczne jak i psychiczne. Te dolegliwości dopadły również Andrew. Swoje samopoczucie może w pewnej części zrzucić na swój wiek, pozostała część ma związek z przeszłością.
Pewnego dnia decyduje się powierzyć firmę pod opiekę sekretarki i Richarda. A on wyrusza w samotną podróż do Francji. Obrany kierunek nie jest przypadkowy.

| "- Zabawne - stwierdził kierowca taksówki. - Od dziesięciu lat jeżdżę po okolicy, ale w tym miejscu jestem po raz pierwszy. Nie wiedziałem nawet, że ta droga dokądś prowadzi. Mimo, że miasto jest położone niedaleko, czuję się zagubiony w lesie." ( cyt. s. 26 )

Posiadłość Domaine de Beauviller, to tajemnicze miejsce z jeszcze bardziej tajemniczą i intrygującą właścicielką. Właśnie tu postanowił zakotwiczyć Andrew na czas swojego pobytu na francuskiej ziemi. Ale nie jako turysta. Będzie pełnił rolę...majordoma.

"- Czego wymaga się ode mnie?
   - Zajmie się pan obowiązkami sekretarza pani, czyli jej korespondencją i tego typu sprawami. Będzie pan ponadto usługiwał zaproszonym gościom i prasował pani gazetę." ( cyt. s 34 )

Czym tak naprawdę zajmuje się osoba pełniąca rolę majordoma? Zacznę może od wyjaśnienia samego pojęcia "majordom". W tym celu wgłębię się w czeluść internetu. Majordom ( łac. maiordomus, staropol, domorad, czyli starszy domu ). W średniowiecznej Europie urzędnik zarządzający dworem możnowładcy, marszałek dworu. Do jego obowiązków należało ściąganie podatków, dowodzenie wojskiem królewskim i przewodnictwo sądowi pałacowemu*. W dzisiejszych czasach funkcja ta postrzegana jest troszkę inaczej. Pierwsze skojarzenie: otwieranie drzwi nowo przybyłym gościom i trzymanie pieczy nad resztą służby.

Wróćmy do książki...Ile razy w swoim życiu wypowiadamy te słowa: mam już dość; najchętniej to rzucił/a bym to wszystko. Gdyby to tylko było takie proste w wykonaniu. Dla Andrew było. Rzucił wszystko i wyruszył w podróż. Co niektórzy mogą pomyśleć, że była to zwykła ucieczka od problemów, albo początki depresji. Nic bardziej mylnego. Wyjazd do Francji okazał się czymś wyjątkowym. Tą wyjątkowość w dużej mierze zawdzięcza miejscu w którym się znalazł. Budynek zrobił na mężczyźnie ogromne wrażenie. Przypominał zamek otulony z każdej strony lasem i murem. Stojąc przy drzwiach, nagle na ciele pojawia się "gęsia skórka", zachwyca monumentalnością. Posiadłość może poszczycić się specyficznym klimatem, który da się odczuć, już od momentu przekroczenia jej progu. I nie przyczynił się do tego tylko aspekt architektoniczny. Ma w tym swój udział także czynnik ludzki, a dokładniej osoby, które ją zamieszkują.
Cała gromadka stworzyła coś pięknego. Coś co spowodowało, że nie mogłam oderwać się od książki. Właścicielka ogromnej posiadłości, a zarazem skryta, starsza Pani pełna wdzięku i specyficznego uroku, która zmagała się w zaciszu swojego pokoju z dość poważnymi problemami. Odile, kucharka dla której kuchnia była miejscem gdzie czuła się jak królowa. Manon, młoda pokojówka, przeżywająca swoją pierwszą nastoletnią miłość, Phillippe Magnier, zarządca o ciekawym usposobieniu. Nie mogę nie wspomnieć o jeszcze jednym książkowym bohaterze. Pięknym i bardzo inteligentnym kocie Mefisto.
Nie wiem dlaczego, ale książki w których pojawia się koci lub psi bohater traktuję jakoś inaczej. Może dlatego, że jestem miłośniczką zwierząt, a szczególnie psów.
Nagłe pojawienie się nowego lokatora powoduje lekkie zamieszanie wśród pozostałych mieszkańców. No właśnie co można powiedzieć, o głównym bohaterze. Na pewno to, że ma w sobie olbrzymie pokłady serdeczności, a swoją wrodzoną ciekawość wykorzystuje do spełniania dobrych uczynków. Swoimi radami potrafi pocieszyć najbardziej strapionego tylko jakoś sam sobie nie potrafi pomóc. Czy nowe otoczenie, nowi ludzie pomogą mu odnaleźć sens życia? Czy zdobędzie się na odwagę stanąć twarzą w twarz z przeszłością.

Gilles Legardinier to pisarz o wielu twarzach. Jego twórczość nie ogranicza się tylko do jednego gatunku literackiego. Ma na swoim koncie książki z wątkiem komediowo-obyczajowym, z dreszczykiem, a także książeczki skierowane do młodego czytelnika. "Do usług szanownej Pani" można sklasyfikować do pierwszej grupy. Książka została napisana w sposób, który skłania do refleksji, jednocześnie w trakcie jej czytania na naszej twarzy pojawia się uśmiech. Poważna tematyka przeplata się z wątkiem humorystycznym, który dawkowany jest w odpowiednich ilościach.

"Do usług szanownej Pani" to lektura ku pokrzepieniu serc. Jeśli zastanawiasz się czy bezinteresowne pomaganie ma w ogóle sens, po przeczytaniu książki twoje wątpliwości zostaną w jednej sekundzie rozwiane. Dobre słowo, czy zwykły gest może zdziałać cuda. Jest taka piękna myśl, którą warto sobie wziąć głęboko do serca:

"Kiedy pomagamy innym, pomagamy sobie, ponieważ wszelkie dobro, które dajemy, zatacza koło i wraca do nas." Flora Edwards 

POLECAM
MOJA OCENA 10/10

* źródło: Wikipedia

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 




2 komentarze: