czwartek, 6 sierpnia 2015

KSIĄŻKA KONTRA FILM

I ten odwieczny spór co powinno być pierwsze. Książki tak jak i filmy na ich podstawie mają swoich odbiorców. W tym miejscu trzeba wspomnieć o...reklamie i promocji. Jak wiadomo reklama jest dźwignią handlu. Kina zapraszają do siebie miłośników filmu za pomocą plakatów i nazwisk słynnych gwiazd. Wydawnictwa w tym przypadku nie są gorsze. Również reklamują się na swój sposób. Tylko jak to jest z tą kolejnością. Najlepszym wyjściem z tej sytuacji byłby rzut monetą, albo dziecięca wyliczanka, żeby nikt nie poczuł się obrażony, a tym bardziej pominięty. Ale co w tedy gdy takie sposoby nie pomogą i dalej mamy problem z wyborem. 
Tak naprawdę, to chyba każdy z nas powinien sam podjąć decyzję w tej kwestii. W moim przypadku podjęcie takiej decyzji nie trwało długo. U mnie pierwsze miejsce otrzymuje książka. Dlaczego?
Bo bez książek przestałabym oddychać. Są dla mnie jak tlen. Są podmuchem wiosennego słońca, a latem chłodną bryzą. Jesienią i zimą spędzam w ich towarzystwie długie wieczory. Nie będzie przesadą, gdy napiszę, że traktuję je jak swoich przyjaciół. Wyjątkowych przyjaciół.
Wiem, że niektórzy mogą stwierdzić, że przesadzam. Książka jest cudownym lekiem na duchowe bolączki. I jest to potwierdzone naukowo. Pocieszy, rozbawi, da również kopa, za pomocą którego możemy wydostać się z psychicznego dołka do którego wpadliśmy przez przypadek. To nie jedyne zalety przyjaźni z literaturą. Możesz być pewna/y, że wszystko zostanie między tobą, a książką. W każdej chwili zwątpienia otworzysz ją na nowo i będziesz rozkoszować się jej wnętrzem.
No właśnie, w każdej chwili i w każdym...miejscu. No może są wyjątki, ale o nich nie będę pisać. Zabranie telewizora do parku na ławkę będzie proste, ale przecież gdzieś go potem trzeba podłączyć, antenę również. Laptop też może się rozładować. Z książką nie ma takich problemów, chyba, że czytnik też nagle przestanie działać. I dlatego ja preferuję papier. Uwielbiam ten kartkowy szelest i zapach. Trochę się wstydzę o tym pisać, ale co tam. Ja je wącham, szczególne te nowe :-). Pachną cudownie.
Kto czyta książki zapewne o tym wie, że rozwijają wyobraźnię. W trakcie czytania odbywa się fantastyczne podróże, które nie wpływają jakoś znacząco na nasz budżet. Chyba, że jest się nałogowym podróżnikiem. Ja powoli się takim staję i jestem dumna z tego powodu. Taka mała cząstka mnie wpływa na licznik czytających osób w Polsce. Nasze słownictwo ulega diametralnej metamorfozie, a co za tym idzie nasze rozmowy stają się inteligentniejsze.
Oglądając film patrzymy na ekran i co widzimy. Aktorów, którzy wcielili się w książkowych bohaterów, to co dzieje się wokół. Słyszymy ich rozmowy. Niestety nie możemy zobaczyć ich myśli, co czują w danej chwili. 
Film to taka skrócona wersja książki. Przyczynił się do tego czas. Pisarz nie jest obarczony żadnym limitem. Ani czasowym, ani jeśli chodzi o liczbę znaków. W przeciwieństwie do reżysera. To on musi zmieścić się w czasie minimum 2 godz. I jak tu teraz przelać historię książki na ekran aby uchwycić z niej wszystko co najlepsze. 
Czytanie jak i oglądanie powinno być przyjemnością. Tylko co w tedy gdy oglądając chciałaby się wrócić do danego fragmentu lub zachwycającego krajobrazu. Z książką nie ma takiego problemu.

Ale żeby nie było, że jestem kategoryczną antyfanką filmów, które powstały na podstawie książek. Mam na swoim kącie kilka obejrzanych tego typu ekranizacji. Osobiście traktuje je jako formę porównawczą...A jak jest w waszym przypadku?? 


1 komentarz:

  1. też wącham książki. w ogóle uwielbiam zapach biblioteki <3

    OdpowiedzUsuń