środa, 12 sierpnia 2015

W KRAINIE BIAŁYCH OBŁOKÓW ( Recenzja )

Autor: Sarah Lark
data wydania: 19 września 2012
liczba stron: 616
wydawnictwo: Sonia Draga














Co niektórzy mogą nie pamiętać, ale przy okazji recenzowania innej książki autorstwa Sarah Lark "Złoto Maorysów" napisałam, że dopiero niedawno odkryłam twórczość Pani Lark. Postanowiłam szybciutko nadrobić zaległości, czego dowodem jest ta oto recenzja.

Z czym kojarzy nam się słowo "kraina". Z czymś tajemniczym i jeszcze nie odkrytym. Taką tajemniczość skrywa w sobie Kraina Białych Obłoków oraz jej mieszkańcy. Ale tak naprawdę ten zakątek nosi zupełnie inną nazwę:

" Gerald pokręcił głową.
- Nie, to raczej niezwykłe, że pasażerom ukazał się taki widok. I z pewnością to dobry znak...- Uśmiechnął się, wyraźnie zadowolony, że znowu widzi swój kraj. - Ponoć taki sam widok ukazał się podróżnikom w kanu, którym pierwsi ludzie przypłynęli z Polinezji na Nową Zelandię. Stąd też pochodzi maoryska nazwa Nowej Zelandii - Aotearoa, Kraina Białych Obłoków." ( cyt. s. 104)

Nowa Zelandia, to właśnie w tym kierunku zmierza "Dublin". Wśród innych pasażerów znajdujących się na statku, na szczególną uwagę zasłużyły dwie kobiety, które płyną w celu spełnienia swojej osobistej misji, którą jest zamążpójście. Obie piękne, ale łączy je jeszcze coś. Obie nic nie wiedzą o swoich przyszłych mężach. Więc, dlaczego zdecydowały się na taki krok. Helen pragnie szczęścia oraz miłości u boku kochającego mężczyzny, a przede wszystkim spokoju. Rodzina to dla niej priorytet. Jeśli chodzi o Gwyneirę, jest przeciwieństwem Helen. Po ślubie liczy na szalone i zwariowane życie, które ma nadzieję zapewni jej przyszły mąż.
Dłużąca się podróż sprawia, że kobiety zaprzyjaźniają się. Po dopłynięciu do celu postanawiają w dalszym ciągu utrzymywać ze sobą kontakt. Tylko jakie było ich zdziwienie, gdy w końcu mogły zobaczyć w jakich warunkach i z kim przyszło im żyć, a przecież wiązały z wyprawą olbrzymie nadzieje. Szczególnie Helen.
Listy, które otrzymywała od przyszłego męża zrobiły na niej olbrzymie wrażenie. Sposób w jaki zostały napisane sprawił, że jej serce biło mocniej gdy je czytała. Niestety Howard okazał się właścicielem podupadającej farmy, bez jakichkolwiek manier dżentelmena. I w tym momencie warto zadać sobie pytanie: kto był w takim razie prawdziwym autorem listów!! Natomiast ślubny Lady Gwyneiry mógł poszczycić się ogromnym majątkiem, ale o przygodach u jego boku  mogła zapomnieć.
Kobiety poczuły olbrzymi zawód, ale nie było już odwrotu z zaistniałej sytuacji. Mimo trudnych chwil wspierały się nawzajem. Z biegiem czasu na świat przyszły ich dzieci. Trzeba wspomnieć, że Helen z zawodu jest guwernantką i w trakcie podróży miała pod opieką szóstkę dziewczynek z sierocińca, więc ma już doświadczenie jeśli chodzi o wychowywanie najmłodszych.
Wgłębiając się w treść książki czytelnik ma możliwość zapoznać się z dalszym życiem dorosłych już kobiet jak i podopiecznych Helen, które musiały osiągnąć poziom dorosłości w znacznie szybszym tempie.

Coś mi się wydaje, że Sarah Lark stanie się jedną z moich ulubionych pisarek. A co tam, już ją jest. Aby się o tym przekonać wystarczyły przeczytane przez mnie jej dwie książki. Kolejna czeka w kolejce.
"W krainie białych obłoków" poleciła mi koleżanka mojej siostry. Jak to ona stwierdziła: nie można się od książki oderwać i strasznie wciąga. Nie sposób się z tym nie zgodzić, tym bardziej gdy mogłam odczuć to na własnej skórze.
Niech nikogo nie zrazi jej grubość, bo właśnie liczba stron jest jedną z zalet tej powieści. Dlaczego? Można dłużej rozkoszować się przyjemnością czytania.
Sarah Lark stworzyła coś pięknego, wypełnionego po brzegi emocjami. Wszystkie elementy składowe tworzą jedną wspólną całość, obok której żaden miłośnik dobrej literatury nie powinien przejść obojętnie.
Jednym z takich elementów są jej bohaterowie, a raczej bohaterki. Pisarka w dużej mierze skupiła swoją uwagę na przedstawieniu kobiet. Ale zrobiła to w takiej formie, aby czytelnik mógł zajrzeć w ich dusze. Co czują w danej chwili, jakie mają podejście do życia, w którym przyszło im funkcjonować. Helen i Gwyneira. Ich losy wzajemnie się uzupełniają. Każda z nich znajdzie swoich zwolenników jak i przeciwników. Dla jednych Helen może wydawać się troszkę naiwną. Gwyneira zaś rozkapryszoną młodą damą, której niczego nie brakowało. Podróż do Nowej Zelandii okazała się dla nich lekcją życia. Obie postanowiły zawalczyć o godność dla siebie i swoich dzieci.
Jeśli chodzi o męską część, to i w tej grupie bohaterów odnajdziemy ciekawe osobowości. Może nie zawsze o pozytywnym wydźwięku jak w przypadku naszych bohaterek, ale powoduje to, że książka staje się bardziej "charakterna" w swoim wydźwięku.
Akcja z rozdziału na rozdział nabiera tempa. Nawet na moment nie zwalnia. Główną tego zasługą jest język jaki został użyty do jej nakreślenia. Autorka pisze lekko, każde słowo zostało przemyślane. Bardziej spostrzegawczy czytelnik wychwyci kilka literówek, ale nie wińmy za to Pani Link. Przecież każda książka przed wydaniem przechodzi korektę.

"W Krainie Białych Obłoków" to obowiązkowa pozycja dla fanów sag rodzinnych, ale nie tylko...Ja zostałam oczarowana i jestem pewna, że każdy kto zdecyduje się na lekturę książki odpłynie w nicość, a raczej odbędzie cudowną podróż po zakątkach Nowej Zelandii w towarzystwie Helen i Lady Gwyneiry.

POLECAM
MOJA OCENA 10/10 





2 komentarze:

  1. Świetny blog! Świetny styl recenzji :) Ze względu na taką samą tematykę, zapraszam do mnie: http://rozenksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy autorka przebije Jodi Picoult i zostanie moją ulubioną autorką, ale dam jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń