piątek, 26 czerwca 2015

PRZECIEŻ WIESZ ( Recenzja )

Autor: Aleksandra Grzymkowska
data wydania: 2015 ( data przybliżona)
liczba stron: 342
wydawnictwo: Ale.Media











Są takie książki po przeczytaniu których, warto o nich rozmawiać. I właśnie do takiej grupy książek należy debiutancka powieść "Przecież wiesz" autorstwa Aleksandry Grzymkowskiej. Pani Ola jest takim podmuchem świeżości na rodzimym rynku literackim...Bo książek o miłości jest wiele, ale o jej innym wydaniu już troszkę mniej....

Co się kryje za tym "innym wydaniem"? Cudna przyjaźń, która połączyła trzy kobiety. Stefania, Matylda i Grażyna to o nich mowa. Cała trójka tworzy razem zgrany babski kolektyw. Znają się jak "ślepe konie"...

Stefi, Stefania, Czarnooka to postać, która owiana jest tajemniczością. Poznajemy ją gdy towarzyszy swojej przyjaciółce, która lada chwila stanie się ponownie wolną kobietą...Rozwód dla każdej kobiety, nie jest sprawą łatwą, więc wsparcie bliskiej osoby jest jak najbardziej wskazane. Stefania to kobieta, która stara się żyć i funkcjonować "pod linijkę". Wszystko musi być uporządkowane, bez jakiejkolwiek skazy. Tylko tak się składa, że na chwilę obecną ma problem z uporządkowaniem własnego życia,  ale na szczęście i ona może liczyć na pomoc pozostałej dwójki. Jak to się mówi: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Przed szereg postanawia wyjść Matylda proponując Stefanii urlop w Maladze...Inne otoczenie pozwoli jej odpocząć, a także spojrzy na swoje życie  z zupełnie innej perspektywy...

No właśnie Matylda vel Rudowłosa, zawsze pełna werwy i energii...Stara się, aby wskaźniki wypełnione współczynnikiem dobrego humory, które ma w sobie nigdy nie osiągnęły poziomu zero. Od kilku lat mieszka w Hiszpanii, to tam odnalazła sens swojego życia. Piękne krajobrazy, cudowna kuchnia, do tego przystojni Hiszpanie. Czy trzeba czegoś więcej...Tylko tak się składa, że charakter kobiety plus hiszpański klimat to mieszanka wybuchowa....Przekonał się o tym bardzo miły i przystojny Fernando...W dobie nowoczesności, cały czas ma możliwość utrzymywać kontakt ze swoimi przyjaciółkami, ale czasami tęsknota bierze górę...

Grażyna to kobieta po przejściach...Zakochała się bez pamięci w Robercie. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, która już na samym początku nie wróżyła nic dobrego...Gdy dowiaduje się, że jest w ciąży ukochany nagle odchodzi. Na świat przychodzi Zosia. Z biegiem lat stała się słodką i cudowną dziewczynką i oczkiem w głowie nie tylko mamusi...

Aleksandra Grzymkowska wie, w jaki sposób przelać życie na papier. Dowodem tego jest ta oto książka. "Przecież wiesz" to powieść, która opisuje kobiece problemy, z którymi możemy się my kobiety w bardzo łatwy i szybki sposób utożsamić. Jednocześnie ukazuje temat związany z przyjaźnią...Tak jak z miłością, tak i z przyjaźnią bywa różnie...Przykre wydarzenie może sprawić, że z przyjaźni pozostaną tylko zgliszcza, więc starajmy się postępować tak, aby trwała wiecznie. Pielęgnujmy ją i dbajmy o nią...Warto w pewnych sytuacjach zapomnieć o przeszłości, gdy tylko nadarzy się taka możliwość, bo nigdy nie wiadomo co przyniesie nam przyszłość...

Akcja książka osadzona jest w latach współczesnych. Całość podzielana jest na kilka rozdziałów. Każdy rozdział jest opisem danego wydarzenia, które ma akurat miejsce. Głównym wątkiem w książce jest temat przyjaźni między kobietami, ale autorka nie pominęła tematu związanego z miłością. Poruszyła także bardzo ciekawą kwestię, a mianowicie relacje między kobietą a mężczyzną na stopie tylko koleżeńskiej i teraz nasuwa się jedno pytanie. Czy tak w ogóle się da...Na to pytanie jest krótka odpowiedź: da się. Jest tylko taki stereotyp, gdy kobieta ma przyjaciela, to na pewno ten mężczyzna jest innej orientacji seksualnej...Ale na szczęście jest to tylko stereotyp i na tym się zatrzymajmy...

"Przecież wiesz" to nie tylko zwykła książka, to skarbnica ludzkich emocji. Po jej przeczytaniu warto się zastanowić nad własnym życiem, czy dobrze robię. A może powinnam/nienem zrobić to lepiej. Powieść czyta się bardzo szybko, i właśnie to jest jej jedyny mankament. Ale poszperałam troszkę w internecie i podobno ma powstać dalszy ciąg tej cudnej książki...:-)


POLECAM
MOJA OCENA 10/10

wtorek, 23 czerwca 2015

DOM SŁUŻĄCYCH ( Recenzja )

Autor: Kathleen Grissom
data wydania: 27 listopada 2013
liczba stron: 440
wydawnictwo: Papierowy Księżyc











Czy to filmy, czy książki, które oparte są na faktach przyciągają przyszłych odbiorców jak magnez...Dlaczego tak się dzieje, bo zwyczajnie lubimy historie z życia wzięte...I właśnie taką historię postanowiła w swojej debiutanckiej książce opisać Kathleen Grissom. Takim impulsem do napisania "Domu służących" stał się pewien odnaleziony dokument...

Za otoczkę dla całej książkowej historii posłużyła Wirginia oraz jedna z plantacji tytoniu, której właścicielami są Państwo Pyke. Po długim rejsie do swojego domu powrócił kapitan James Pyke. Ku zdziwieniu swojej małżonki nie powrócił sam. Towarzyszyła mu mała, białoskóra dziewczynka. Lavinia w wieku ośmiu lat została sierotą. Jej rodzice zmarli na statku. Był to dla niej olbrzymi wstrząs psychiczny, czego skutkiem jest amnezja z którą się zmaga. Do tego dochodzi również niewiedza co stało się z jej bratem. W tym momencie nasuwa się pytanie, dlaczego zostali rozdzieleni...Pewne sprawy, które wykreowały się między jej rodzicami, a kapitanem sprawiły, że znalazła się w miejscu zwanym "Wysokimi Dębami". Zmęczona oraz wystraszona dziewczynka odnajduje pocieszenie i otuchę w ramionach czarnoskórej służącej o imieniu Bell. Z czasem murzynka zostaje opiekunką Lavinii. Jednocześnie dom, w którym mieszka służba staje się jej nowym domem. To w nim ma okazję zasmakować szczęśliwego rodzinnego życia wypełnionego miłością...Cała czarnoskóra społeczność została zauroczona przybyłym gościem... Niestety dziewczynka nie zdawała sobie sprawy z tego, że dzieli ją od nowych przyjaciół jeden bardzo ważny szczegół. Kolor skóry...I właśnie ta różnica w wyglądzie przysporzy Lavinii oraz służącym olbrzymich problemów...

Pani Grissom zafundowała swoim czytelnikom emocjonalny wstrząs po którym dojście do siebie nie będzie takie łatwe i szybkie. Temat niewolnictwa, który został poruszony przez autorkę, jest tematem trudnym, a zarazem wartym tego, żeby o nim pisać. W dzisiejszych czasach nie dopuszczamy do siebie myśli, że coś takiego miało w ogóle miejsce. I przyczynił się do tego człowiek. Chociaż i teraz można usłyszeć o nielegalnych obozach pracy. O ludziach przetrzymywanych w barakach i traktowanych w sposób, który uderza w ludzką godność...Nie mogę, a raczej nie potrafię tego zrozumieć, że człowiek może zrobić krzywdę drugiej osobie. Co trzeba mieć w sobie, żeby dopuścić się takiego czynu. Tym bardziej, gdy głównym powodem napaści jest kolor skóry. Czy czyni to kogoś gorszym od reszty społeczności...
Z tym problemem zapoznała się Lavinia będąc jeszcze małą dziewczynką. A wiadomo, że małe dziecko nie do końca rozumie na czym polega życie dorosłych, którzy mają swoich "właścicieli".
I właśnie postać Lavinii jest jednym z narratorów w książce. Pisarka postanowiła ukazać w książce obraz niewolnictwa widziany oczami dziecka. Dziecięce spostrzeżenia wzruszają i dają wiele do myślenia. Niejednokrotnie można mieć wrażenie, że przemyślenia dziewczynki są bardzo dojrzałe jak na jej wiek...Z biegiem lat dziewczynka przemienia się w piękną i inteligentną kobietę, która nie zapomina o miejscu w którym się wychowała, oraz o ludziach którzy zdobyli jej serce i którym wiele zawdzięcza...
Jedną z takich osób jest Bell, która pełni w książce rolę drugiego narratora...Jest dorosłą czarnoskórą niewolnicą, która zaraz po przybyciu Lavinii stała się jej opiekunką. To ona zapoznała ją ze światem, w którym przyszło jej żyć. Na początku wszystko było takie piękne i kolorowe...Niestety do czasu...

Dzięki takiemu narratorskiemu posunięciu czytelnik będzie miał możliwość zapoznać się z obrazem niewolnictwa widzianym z dwóch perspektyw. Małego dziecka oraz dorosłej kobiety...

Niejednokrotnie czytając książkę, na mojej skórze pojawiała się gęsia skórka...Za sprawą opisów, w jaki sposób traktowano w tych czasach czarnoskórych mieszkańców. Autorka zrobiła to w sposób bardzo realistyczny. A co najgorsze, obserwatorem dramatycznych scen było również dziecko.

Lavinia i Bell to tylko namiastka książkowych bohaterów. Skoro tytuł książki brzmi "Dom służących" to musi mieszkać w nim ktoś jeszcze. Ktoś musi przecież trzymać nad wszystkim pieczę. Tą osobą jest Mama Mae. Czarnoskóra kobieta, która swoim postępowaniem oraz dobrym sercem wpuszcza do domu słoneczne światło...A takim słonecznym promieniem staje się Papa George.
Obok, w dużym domu pomieszkują właściciele plantacji oraz ich dzieci. Słodka i urocza Sally wraz ze swoim bratem Marshallem.

Podsumowując "Dom służących" nie jest lekturą łatwą. Kathleen Grisson pisząc książkę zadbała o każdy, nawet o ten  najmniejszy szczególik. Tak jak wspomniałam na początku recenzji, główną inspiracją do powstania "Domu służących" stał się pewien stary dokument odnaleziony przez autorkę. Chociaż bohaterowie są fikcyjni, to wydarzenia, które zostały opisane są niestety prawdziwe...Czasy, w których szerzyło się niewolnictwo zapisały się w historii Stanów Zjednoczonych. Miejmy tylko nadzieję, że te lata pozostaną nadal tylko historią...

POLECAM
MOJA OCENA 10/10





piątek, 19 czerwca 2015

LAWENDOWY POKÓJ ( Recenzja )

Autor: Nina George 
data wydania: 30 lipca 2014
liczba stron: 344
wydawnictwo: Otwarte 










O tej książce ostatnimi czasy można było wiele usłyszeć. W sieci pojawiała się recenzja za recenzją...Istny literacki fenomen. Miano bestsellera uzyskała już kilka dni po swojej oficjalnej premierze, a kolor lawendowy stał się najmodniejszym kolorem sezonu. Tak się złożyło, że owa książka znalazła też swoje miejsce w mojej domowej biblioteczce...Ale czekała dłuższy czas na swoją kolej. Dlaczego? Postanowiłam odczekać, aż ten lawendowy boom troszkę ucichnie...

Wyobraź sobie, że kilka ulic dalej od twojego domu ma powstać dość nietypowa apteka. A co takiego nietypowego może być w aptece? Jej asortyment. Syropy na gardło, tabletki na ból głowy zostaną zastąpione...książkami. Każda książka będzie przeznaczona na inną duchową dolegliwość, bo człowiek cierpi nie tylko na cielesne bolączki, na te duchowe również...
Jean Perdu to pięćdziesięcioletni właściciel, a jednocześnie farmaceuta w takiej Literackiej Aptece. Cały zbiór woluminów został przez niego umieszczony na pływającej barce. Każdego klienta poddaje dogłębnej duchowej analizie. Po krótkiej rozmowie potrafi "przepisać" odpowiednią książkę. My mole książkowe, wiemy jaką moc posiadają książki oraz ich czytanie...

"Czytanie - niekończąca się podróż. Długa, ba, wieczna podróż, w trakcie której stajemy się łagodniejsi, czulsi i bardziej ludzcy." ( cyt. s. 132 )

Mężczyzna za pomocą książek pomaga innym. Ale pomocy potrzebuje również on sam...Tylko, czy istnieje taka książka, która pomogłaby mu zwalczyć osobiste udręczki...
Działo to się dwadzieścia lat temu. Ona i On. Manon i Jean obdarzyli się wspaniałym uczuciem...Niestety ich związek uległ rozpadowi. Zadecydowała o tym ukochana Jeana Perdu...Zabliźniona rana na sercu mężczyzny ponownie zaczyna krwawić, gdy w jego ręce trafia przypadkowo znaleziony list, którego nadawcą była Manon.

Co można powiedzieć o książce Niny George "Lawendowy pokój"...Jest to pozycja, która wprowadza czytelnika w magiczny świat książek. Literacka Apteka - to wprost wymarzone miejsce dla każdego miłośnika literatury. Do tego ten tajemniczy i iście baśniowy klimat, który sprawia, że czytając książkę można się fantastycznie zrelaksować oraz odpocząć od spraw codziennych...
Ale mamy tutaj do czynienia również z prawdziwymi realiami ludzkiego życia. Ból i cierpienie po stracie ukochanej osoby.
Historia Jeana Perdu, która została nakreślona na kartach powieści wywarła na mnie olbrzymie wrażenie. Cichy i nieśmiały właściciel Apteki Literackiej obdarzył uczuciem kobietę, która to uczucie odwzajemniła...Więc dlaczego postanowiła odejść, co stanęło na przeszkodzie...Sposób w jaki autorka przedstawiła głównego bohatera sprawił, że gdybym tylko miała taką możliwość poznać w realnym życiu kogoś takiego byłby to dla mnie zaszczyt....
Oprócz Pana Perdu czytelnik będzie miał możliwość poznać innych, ale również bardzo interesujących bohaterów....

"Lawendowy pokój" to książka pełna emocji. Wypełniona cudownym cytatami, które warto sobie gdzieś zanotować, a najlepiej zapisać je w pamięci...Jest takim drogowskazem ku szczęściu oraz miłości...Z drugiej strony ukazany został w niej obraz jak bardzo różniący się od tego szczęśliwego wypełnionego miłością. Odejście albo śmierć osoby dla nas bardzo ważnej jest czymś trudnym do zrozumienia i zaakceptowania...Ale przecież trzeba jakoś dalej żyć, na dłuższą metę przecież nie da się tak funkcjonować...Tylko, żeby to było takie łatwe i proste do wykonania...
"Lawendowy pokój" Niny George jest idealną terapią w chwilach dla nas trudnych...W związku z tym nie pozostaje mi nic innego jak tylko zachęcić was do sięgnięcia po tę  książkę...

POLECAM
MOJA OCENA 10/10

piątek, 12 czerwca 2015

RODZINNY PARK ATRAKCJI ( Recenzja )

Autor: Izabela Pietrzyk 
data wydania: 3 marca 2015
liczba stron: 504
wydawnictwo: Prószyński i S-ka











Podobno z rodziną najlepiej wychodzi się tylko na zdjęciu...Ale jak bardzo ważny jest dobry kontakt z poszczególnymi członkami rodziny, chyba każdy wie...Kto nas lepiej wesprze w trudnych chwilach jak nie najbliżsi...Tylko niestety z rodzinnymi relacjami bywa różnie. I właśnie na tego typu relacjach skupiła się Izabela Pietrzyk pisząc "Rodzinny Park Atrakcji"...

Na wstępie warto zaznaczyć, że "Rodzinny Park Atrakcji" to kontynuacja "Historii Rodzinnych". Niestety pierwszej części nie czytałam, ale gdy tylko nadarzy się okazja zaraz tą zaległość nadrobię...Czytając fragment jednej z recenzji, recenzentka uspokaja przyszłych czytelników. Można spokojnie sięgnąć po "Rodzinny Park Atrakcji" bez znajomości pierwszej części...Więc migiem zabrałam się za lekturę...

"Już mi niosą suknię z welonem"...Ja to chyba nie doczekam takiego dnia, gdy będę mogła zanucić te słowa patrząc na swoje odbicie w lustrze odziana w białą suknię...Ślubną oczywiście, bo u Pierwszej Komunii już byłam...I właśnie takie słowa mogłaby wypowiedzieć Wiktoria...Prawie czterdziecha na karku, a pod oknem nie wystaje żaden przyszły kandydat na męża...Może tak już musi być...Niestety z tym "musi być" nie może się pogodzić Janina - matka kobiety...Przecież to skandal nad skandale, żeby w takim wieku kobieta jeszcze nie dołączyła do elitarnego klubu mężatek...Ale na szczęście, Amelia siostra Wiktorii może się szczycić przed matką członkostwem w owym klubie już od kilku lat. Sławek, mąż Amelii w oczach teściowej to chodzący ideał. Kochający i troskliwy...Jej córka poślubiła prawdziwy skarb...Jest tak podekscytowana swoim zięciem, że nie zauważa, że mężczyzna posiada dwie twarze...
Siostry niespodziewanie tracą ze sobą kontakt, a przecież w każdej sytuacji mogły na sobie polegać...Jedna za drugą wpadła by w ogień. Oliwy do ognia dolał konflikt rodzice kontra dzieci...Amelia jest matką Emilii i Mirka...Wiadomo, że wychowywanie dzieci jest odpowiedzialnym i trudnym zajęciem. Tym bardziej, gdy  w dużej mierze wychowuje je tylko jedna osoba, bo drugiego rodzica cały czas nie ma w domu, ale gdy już się pojawi wprowadza swoje zasady. Nie zawsze są to przemyślane decyzje. I właśnie zachowanie Sławka spowodowało, że ten konflikt w ogóle się pojawił...Jego negatywny wpływ na Amelię sprawił, że dzieci oddaliły się od własnej matki...

Czy tę rodzinę jeszcze uda się skleić? Czy w życiu Wiktorii pojawi się przyszły kandydat na męża? Aby uzyskać odpowiedzi na te dwa pytania, po prostu sięgnijcie po książkę Izabeli Pietrzyk...

A propos Pani Izabeli, należą się jej ogromne brawa, a nawet grad braw za to w jaki sposób przedstawiła realia życia rodzinnego. A zrobiła to w sposób fantastyczny z olbrzymią dawką humoru...Nawet przez moment nie przypuszczałam, że można to zrobić w takiej formie..Wyszło genialnie i tylko cud mnie uratował od posiusiania się w majciochy ze śmiechu. W paru momentach mało brakowało...Fragment z kupnem pewnego łazienkowego gadżetu rozbawił mnie do łez...
"W Rodzinnym Parku Atrakcji" mamy styczność z pewną polską rodziną. Jest mama i tata, są dzieci. Jest także siostra mamy oraz dziadkowie. Na pozór, razem tworzą piękny obrazek, ale jak się spojrzy z innej perspektywy to już troszeczkę traci na swoim kolorycie...
Wiktoria jest nauczycielką w szkole podstawowej. Naucza dzieci z klas 1-3. I właśnie gromadka tych niesfornych szkrabów dodała cudownego klimatu. W dzisiejszych czasach dzieci lepiej rozumieją świat dorosłych, niż ich rodzice...
Izabela Pietrzyk poruszyła w swojej książce wiele dorosłych problemów. Przedstawiła je wyjątkowo i z ogromną delikatnością. W książce została opisana historia z życia...Przepełniona realizmem i prawdą...
Jeśli chodzi o bohaterów, to wszyscy razem i każdy z osobna wzniósł do książki coś innego...Matka Wiktorii i Amelii...Oj musi mieć mąż do niej anielską cierpliwość, i na szczęście ma...No ale, przecież jest matką, i jak każda matka martwi się o swoje dzieci...Tylko tak się składa, że jej dzieci są już dorosłymi kobietami  i mogę decydować o tym co jest dla nich najlepsze...Chociaż w życiu Amelii nastąpił sporych rozmiarów kryzys, którego ona sama nie może lub nie chce dostrzec...
Postać Emilki, to taka przysłowiowa wisienka na torcie...Zbuntowana nastolatka, posługująca się dość nietypową polszczyzną, tzw. "polgielskim". Fantastyczna dziewczyna, mająca swoje zdanie na każdy temat...Razem z Mirkiem tworzą bardzo interesujące rodzeństwo pod każdym względem i nie sposób ich nie lubić...

"Rodzinny Park Atrakcji" Izabeli Pietrzyk to taki literacki eliksir na poprawę humoru, który można dawkować do woli bez obaw, że nastąpi przedawkowanie...

POLECAM
MOJA OCENA 10/10


czwartek, 11 czerwca 2015

TA CHWILA ( Recenzja )

Autor: Douglas Kennedy 
data wydania: 28 maja 2014
liczba stron: 584
wydawnictwo: Świat Książki











"W życiu piękne są tylko chwile"...Są to słowa refrenu zaczerpnięte z piosenki zespołu Dżem. I teraz warto się zastanowić, czy rzeczywiście wszystkie chwile są piękne, i ile to jest tak naprawdę "chwila"...Gdy kogoś o coś poprosimy, często w odpowiedzi możemy usłyszeć: zaraz, za chwilkę...A okazuje się, że może to trwać nawet kilka godzin, i nie ma nic wspólnego z wspomnianą chwilą. Ale parafrazując wydaje mi się, że kilka sekund, do kilku minut to idealny przedział czasowy jeśli chodzi o jej trwanie. Niby jest to krótkie słowo, ale jak duży ma wpływ na nasze życie. W tym czasie przecież może wydarzyć się wszystko. Tylko, to "wszystko" nie zawsze przybiera kolorowe barwy...

Thomas Nesbitt to pięćdziesięcioletni pisarz, świeżo rozwiedziony z żoną. Za sprawą otrzymanej przesyłki z Niemiec odbywa podróż w czasie. Dzięki wspomnieniom przenosi się do roku 1984. W wieku 26 lat przybył do Berlina, którego głównym punktem był w tym czasie dzielący te miasto mur. I właśnie o tym mieście miała powstać jego kolejna książka. Szukając dachu nad głową trafił na interesujące go ogłoszenie. Jak się później okazało właścicielem mieszkania jest pewien malarz o brytyjskim pochodzeniu posiadający dość ciekawą osobowość. Nie ukrywa również swojego zamiłowani do...heroiny. Pomimo niezbyt sprzyjającym okolicznościom, szczęście Thomasa nie opuszcza. Udało mu się znaleźć pracę w amerykańskiej stacji radiowej, która ma swoją siedzibę w zachodniej części Berlina. To właśnie tam dochodzi do nieoczekiwanego spotkania z pewną kobietą, która swoim spojrzeniem spowodowała u mężczyzny uczuciowy wstrząs. Miłość, która połączyła Thomasa i Petrę pojawiła się jak grom z jasnego nieba...Szczęśliwa passa, niestety nie trwa wiecznie...

To krótkie streszczenie książkowej fabuły, to dopiero wstęp do całej historii. Może na początku książka momentami nuży, ale później wszystko toczy się w zawrotnym tempie. Dzieje się wiele...
Narratorem powieści jest Thomas Nesbitt - główny bohater książki. Czytając, można mieć wrażenie, że Thomasem jest sam autor książki. Całość napisana jest w taki sposób, jakby to właśnie Douglas opisywał swoją własną historię...
Genialna charakterystyka Berlina podzielonego murem dodała specyficznego smaczku całej książce. Czytelnik będzie miał możliwość wgłębić się w myśli zamieszkałych w tym mieście ludzi. Poznać ich uczucia, zapoznać się z ich problemami i troskami życia.
"Ta chwila" to powieść nie tylko o miłość. Zawiera w sobie również pokłady innych ludzkich odczuć, nie zawsze tych pozytywnych. Akcja książki rozgrywa się w czasach nie łatwych. W czasach, w których rządziło szpiegostwo i zakłamanie. Społeczeństwo zostało pochłonięte przez donosicielstwo, nie zważając na jego skutki. W tych realiach rodziło się uczucie...Uczucie piękne, a zarazem zawierające w sobie zatruty element.
Obraz miłości przedstawiony w książce zachwyca...W jednej chwili, nie znający się wcześniej ludzie zakochują się w sobie bez pamięci. Petra Dussman, to kobieta, która zawładnęła sercem Thomasa. To co przeszła w swoim życiu jest trudne do opisania. Gdy poznaje Thomasa ma nadzieję, że w końcu i dla niej zaświeciło słońce. Ale jest coś co zaprząta myśli kobiety...Mieszkając jeszcze po drugiej stronie muru berlińskiego odebrano jej własne dziecko...Petra postanawia opowiedzieć swojemu ukochanemu całą historię...Nie zastanawiając się ani minuty mężczyzna postanawia jej pomóc...
Również jedna chwila powoduje diametralne zmiany, jeśli chodzi o relacje z Petrą. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw...Tym bardziej, że te zmiany spowodowała osoba, której zaufał i którą pokochał...

Co się wydarzyło, że nagle związek Petry i Thomasa przestał istnieć? Co zawiera tajemnicza przesyłka, za pomocą której główny bohater książki odbył sentymentalną podróż w czasie...

PS. My kobiety uwielbiamy tego typu książkowe historie, więc proponuję każdej z Was zanotowanie  na karteczce imienia i nazwiska autora i noście ją w portfelu...Przy każdej wizycie w księgarni lub bibliotece będzie jak znalazł.

POLECAM
MOJA OCENA 10/10









środa, 10 czerwca 2015

ZADBAM O TO, ŻEBY CIĘ NIE STRACIĆ ( Recenzja )

Autor: Diego Galdino
data wydania: 2 czerwca 2015
liczba stron: 272
wydawnictwo: Rebis











Świat marzeń kontra rodzinne koneksje. Co może wyniknąć z takiego pojedynku? Wszystko. Marzenia są w naszym życiu tak samo ważne jak relacje z najbliższymi. Ale gdy najbliżsi mają wobec nas inne plany, a nasze marzenie traktują jak zwyczajny kaprys? W tym przypadku nie pozostaje nic innego, jak tylko posłuchać głosu własnego serca.

Lucia to młoda, atrakcyjna kobieta. Na chwilę obecną jej życie troszkę się skomplikowało, z jednego bardzo ważnego powodu. Jak wiemy rodzice dla własnego dziecko zrobią wszystko, żeby było szczęśliwe. I tak jest również w przypadku rodziców Luci. Tylko jest jeden problem, tak naprawdę nie robią tego dla własnego dziecka, tylko dla siebie. Nie chcą dopuścić do siebie myśli, że ich dorosła już córka ma swoje marzenia, które chce zrealizować. Tym bardziej gdy nadarzyła się ku temu okazja. Pomimo wątpliwości, które się pojawiły, kobieta pakuje walizkę, zostawia rodzinę oraz...chłopaka i wyjeżdża ze swojego rodzinnego miasteczka do Rzymu. To właśnie tam ma odbyć 3-miesięczny staż jako dziennikarka w Eco di Roma, renomowanej włoskiej redakcji. 
Jak wiadomo klimat Włoch, sprzyja zakochaniu się. Strzała amora dosięgła również naszą główną bohaterkę. W postać kupidyna wcielił się Clark Kent - redakcyjny kolega. Bardzo przystojny kolega. Mówi się, że przyjaźń to początek miłość...Patrząc na rodzące się uczucie między Lucią i Clarkiem, nie mogę się z tym nie zgodzić.
Któregoś dnia kobieta uświadamia sobie, że będzie musiała w końcu zakończyć związek ze swoim chłopakiem, którego tak naprawdę nie kocha. Postanawia wrócić do domu i odbyć z nim poważną rozmowę, ale wie, że nie będzie to łatwe. W trakcie podróży wydarzy się coś, co spowoduje, że nastąpi diametralna zmiana biegu wydarzeń...

Jeśli szukasz  książki na wakacje, to książka Diego Galdino "Zadbam o to, żeby cię nie tracić" będzie wprost idealna. Do tego ten wspaniały włoski klimat, który można poczuć z każdej strony książki. Cudowne opisy sprawiają, że gdy zamkniesz na moment oczy przeniesiesz się do tej pięknej europejskiej krainy.
Niestety nie mogę dokonać porównania tej pozycji z inną książką autorstwa Pana Diego, a mianowicie "Z pierwszą kawą o poranku" bo niestety nie miałam przyjemności jej czytać. Ale mogę powiedzieć jedno, są to lektury z działu literatury obyczajowej, po które sięgają głównie kobiety. Nie każdy mężczyzna potrafi mówić pięknie o uczuciach, a tym bardziej przelewać na papier historie ze szczyptą romantyzmu tworząc smakowite literackie kąski. Po przeczytaniu "Zadbam o to, żeby cię nie stracić" Diego Galdino mogę stwierdzić, że robi to w sposób cudowny. Książkę przeczytałam w ciągu jednego dnia. Oczy mnie już piekły, ale po prostu nie mogłam się od niej zwyczajnie oderwać...A nie zdarza mi się to zbyt często, żeby w tak szybkim czasie książka została przeze mnie przeczytana, więc coś o tym świadczy...

Cała ta książkowa historia, toczy się wokół cudownych zwierzątek, jakimi są żółwie. Wgłębiając się w treść, czytelnik będzie miał przyjemność zapoznać się z cyklem wylęgu małych żółwików. 

POLECAM
MOJA OCENA 9/10 

Za egzemplarz książki dziękuję portalowi: 









piątek, 5 czerwca 2015

FOTOGRAFUJĄC KSIĄŻKI cz. VIII

SIAŁA BABA MAK, NIE WIEDZIAŁA JAK, A DZIAD WIEDZIAŁ, NIE POWIEDZIAŁ, A TO BYŁO TAK !!...Chyba każdy zna tę rymowankę z lat dziecięcych...I właśnie czerwony mak stał się moją inspiracją dla kolejnego pleneru fotograficznego, a tak się składa, że nie daleko mnie jest pole, które zostało pięknie udekorowane tym iście letnim kwieciem. Tym razem w roli książkowej modelki wystąpiła książka autorstwa Lisy Scottoline "Wracajmy do domu". Uważam, że połączenie okładkowej bieli z czerwienią makowych płatków stworzyło ciekawe fotografie...


 
 


wtorek, 2 czerwca 2015

ZA MILION DOLARÓW ( Recenzja )

Autor: Susan Mallery 
data wydania: 4 listopada 2014
liczba stron: 444
wydawnictwo: Harlequin










Ile kosztuje miłość? Wydaje mi się, że na to pytanie jest tylko jedna odpowiedź. Miłość jest bezcenna, nie posiada przypiętej karteczki z ceną...Ale w książce Susan Mallery "Za milion dolarów", ktoś miał odmienne zdanie na ten temat...

Każdy z nas pragnie miłości, chcemy poczuć takie przyjemne mrowienie zwane "motylami w brzuchu". Ale czasami bywa tak, że z tym zakochaniem po prostu nam nie wychodzi. Rodzina chciałaby już dostać zaproszenie na ślub. Z czasem okazuje się, że w gronie najbliższych jest taki ktoś, kto zwyczajnie będzie chciał nam w tym pomóc...Takie zachowanie ma swoją nazwę. Swatanie, to o nim mowa...I właśnie ofiarami owego swatania zostały Julie, Willow i Marina. Trzy siostry Nelson.

Przypuszczam, że teraźniejsza młodzież może nie kojarzyć tego programu rozrywkowego emitowanego w TVP 1, ale ta troszkę starsza owszem. Ja pamiętam go bardzo dobrze...Randka w ciemno z prowadzącym Jackiem Kawalcem, a z biegiem czasu wystąpił w tej roli Tomasz Kammel. I właśnie jedna z głównych bohaterek wybrała się na tego typu randkę. Nie odbyła się ona w studiu telewizyjnym, a w eleganckiej restauracji...
Julie została wręcz zmuszona przez swoje kochane siostry, żeby uczestniczyć w takim spotkaniu. Głównym tego powodem była przegrana w zabawie "papier-kamień-nożyce". Z drugiej strony chciała zrobić przyjemność swojej babci...No właśnie, babcia maczała swoje paluszki w całym tym przedsięwzięciu. Starsza Pani proponuje swoim wnuczkom, pewien bardzo intratny interes. Cała trójka dostanie tytułowy milion dolarów. Kto nie chciałby zostać posiadaczem takiej sumki...Tylko czasami bywa tak, że taka kwota pieniędzy może przysporzyć więcej problemów niż radości. I właśnie pojawia się problem, aby konta sióstr nagle zostały wzbogacone, jedna z nich musi poślubić Todda Astona III.
Dorosły facet, do tego milioner...Więc co jest z nim nie tak, że potrzebuje swatki...
No dobrze, jak przegrywać to z honorem. Najstarsza z sióstr spędza ( jak się okazało, bardzo miły ) wieczór w towarzystwie Todda. Urok osobisty Julie sprawia, że mężczyzna zmienia zdanie na jej temat. Uważał, że niczym nie wyróżnia się od reszty kobiet, które widzą tylko jego pieniądze. Randka Julli i Todda ma swój finał...w sypialni. Mężczyznę zaczynają targać wyrzuty sumienia z jednego bardzo poważnego powodu...nie jest Toddem Astonem III, a Ryanem - kuzynem Toda. Postanawia powiedzieć kobiecie prawdę...
Chyba nie jest trudno wyobrazić sobie co poczuła Jullie..Mężczyzna, który stał się dla niej kimś ważnym zwyczajnie sobie z niej zakpił...
Całe to zajście to dopiero wierzchołek góry lodowej i całej książkowej historii...Na tym etapie zakończę streszczać fabułę, bo jeszcze przez przypadek zdradzę za dużo...

"Za milion dolarów" to książka z grupy tych lekkich i przyjemnych...Idealna na "leżing na trawingu", na relaks w hamaku...Wiem, że są takie osoby, które uważają, że takie książki nic nie wniosą do naszego życia. Przeczytasz i zapominasz...Ja przeczytałam w swoim życiu kilka takich "lekkich" książek i mogę z ręką na sercu stwierdzić, że było to jedno z lepszych spotkań z tego typu lekturą, o której na pewno będę pamiętać.
Książka podzielona jest na trzy rozdziały...Każdy poświęcony jest jednej z sióstr.

Pierwszy opisuje postać Julie, a także wprowadza czytelnika w całą historię. Julie to kobieta po przejściach. Leczy złamane serce po zawodzie miłosnym. Najlepszą dla niej terapią w tym trudnym okresie jest praca. Poświęciła się dla niej bez reszty. Propozycja babki wprawiła całą siostrzaną trójkę w osłupienie. Nie spodziewały się czegoś takiego po osobie, której tak naprawdę nie znały. Pojawiła się w ich już dorosłym życiu czyniąc w nim zamęt. W jaki sposób zareagowała Julie? Milion dolarów kusi, ale jest też druga strona medalu...Kobieta ma swój honor i dumę...Jej odpowiedzią jest kategoryczna odmowa. Ale na randkę jednak się wybrała...
Julie to postać bardzo ciekawa...Część poświęconą jej osobie czytało mi się bardzo przyjemnie, niejednokrotnie na mojej twarzy pojawiał się uśmiech...Chciałabym mieć takie poczucie humoru...Lekko mówić, nie daje sobie w kasze dmuchać...

Willow, co by tu powiedzieć o tej kobiecie. Marzy o prawdziwej miłości, o księciu na białym koniu...Tylko tak się składa, że gdy pojawia się potencjalny kandydat na męża, traktuje kobietę raczej jak kumpla w spódnicy. Nie jako przyszłą żonę i matkę ich wspólnych dzieci. I z tym problemem zmaga się Willow..Jest dla mężczyzn najlepszych psychologiem, powiernikiem problemów...A przecież należy do kobiet atrakcyjnych, no może nie jest tak bardzo atrakcyjna jak jej dwie pozostałe siostry, ale w końcu każdy zasługuje na miłość, tą prawdziwą i do grobowej deski. Jeśli chodzi o jej osobowość,  należy do grupy tych oryginalnych...Obdarzyła uczuciem rośliny oraz kwiaty. Chciałaby w końcu poczuć w sobie miłość do mężczyzny, a przede wszystkim  zasmakować w tej odwzajemnionej.

Ostatni rozdział poświęcony został najmłodszej z sióstr. To ona zszokowała cały naukowy świat...W wieku 15 lat poszła na studia...Okrzyknięta została małym geniuszem...Ale żeby nie było, że całe dnie spędzała nad książkami, umawiała się też na randki. Tylko niestety z chłopakami, którzy raczej nie podbili jej serca. Ucieka przed prawdziwym uczuciem. Życie rodzinne chyba troszkę na tym zaważyło...Nie chce popełnić takiego samego błędu jak jej matka., która związała się z uczuciowym manipulantem...

To by było na tyle jeśli chodzi o kobiece bohaterki z książki. Teraz kilka słów o panach...Todd vel Ryan. Oj namieszali ci dwaj panowie w życiu siostrzanej trójcy...Obaj przystojni i do tego bardzo bogaci...Kobiety lgną do takich mężczyzn i właśnie to jest ich głównym problemem...Wiele razy zostali skrzywdzeni przez płeć piękną...Gdy usłyszeli o propozycji babci, postanowili zwyczajnie się zemścić na biednych siostrach Nelson. Ale troszkę ta zemsta im nie wyszła....
Jest jeszcze Kane - ochroniarz. Bardzo interesująca postać, nie tylko ze względu na to, jaką posiada posturę. W dużym ciele, pomieszkuje duszyczka o dobrym serduszku...

Biorąc do ręki książkę, na pewno nie będziesz się nudzić. Sporą tego zasługą są jej bohaterowie, a jest ich liczna grupka. Każdy wniósł od siebie coś innego i to czyni powieść jeszcze bardziej interesującą.
Bardzo ciekawym wątkiem poruszonym przez autorkę było zobrazowanie dwóch światów. Jak bardzo od siebie różniących. Mam tutaj na myśli ludzi zamożnych oraz świat luksusu obok którego toczy się życie od pierwszego do pierwszego. Podobno pieniądze szczęścia nie dają. Dużo na ten temat mogą powiedzieć Julie, Willow i Marina...One same żyły w warunkach daleko odbiegający od tych luksusowych, a i tak były szczęśliwe, w przeciwieństwie do kuzynów.

Język jaki w książce zastosowała autorka przypadł mi do gustu...Nie jest  skomplikowany,  zawiera w sobie to coś, co sprawia, że fajnie się czyta. Do tego dochodzą dialogi przepełnione humorem...

"Za milion dolarów" to idealna pozycja dla kobiet, które lubią lekkie i dobrze się kończące historie...

POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:





poniedziałek, 1 czerwca 2015

PODSUMOWANIE MAJA

internet
Dopadła mnie !! Ta wstrętna niemoc czytelnicza. Pech chciał, że akurat stało się to w maju. Najpiękniejszym miesiącu w roku, ale już teraz obiecuję poprawę...Jestem właśnie w trakcie pisania recenzji, która zostanie niebawem opublikowana, a kolejna książka już się czyta...Wracając do maja...Liczba przeczytanych przez mnie książek wynosi: 4. Jeśli chodzi o ilość stron było ich w sumie 1490. Kiepsko to wygląda i zdaję sobie z tego sprawę...Na szczęście z całej tej czwórki, żadna lektura nie spowodowała, że w trakcie czytania chciałam ją rzucić w kąt...Nie wszystkie dostały najwyższą notę, ale były to tylko małe mankamenty o których nie będę pisać...No dobrze, tą najlepszą, najcudowniejszą, najwspanialszą książką była "Tam, gdzie nie sięga już cień" Hanny Kowalewskiej...Zostałam zauroczona historią, która została opisana na kartach książki...Tajemniczość, oraz szczypta magii tylko podkreśliła jej urok...Zaraz po niej na drugim miejscu znalazła się powieść autorstwa Abbie Taylor "Dziecko Emmy". Cudna pod każdym względem. Napisana została w sposób bardzo życiowy i realistyczny...Ostatnie miejsce na podium zajęła Jill Mansell ze swoją "Zdradą na trzy głosy". Bardzo ciekawe podejście do tematu...

I tak oto prezentuje się moje czytelnicze podsumowanie maja :-). Wszystkim molikom książkowym, życzę aby niemoc czytelnicza omijała Was szerokim łukiem...:-)