Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura polska. Pokaż wszystkie posty

sobota, 6 września 2025

SAMULKA (Recenzja)

Autor: Kinga Facon
data wydania: 2 marca 2016
liczba stron: 304
wydawnictwo: Otwarte 







Na "Samulkę" natrafiłam któregoś dnia w bibliotece. Ze względu na intrygujący tytuł skusiłam się na jej lekturę. 
Książka jest debiutem literackim Kingi Falcon.

Samulki, to jedno z takich miejsc gdzie spokój przeplata się z ciszą. Trzy lata temu do tego jakże uroczego miasteczka przeprowadziła się Ewa, skryta i zamknięta w sobie trzydziestolatka. 
W wyniku pewnych dramatyczny wydarzeń z przeszłości, kobieta posiada na duszy ranę, którą z wielkim trudem próbuje zabliźnić.
Ku jej wielkiemu zdziwieniu w towarzystwie nowo poznanych osób, zaczyna coraz częściej się uśmiechać, i inaczej patrzeć na świat. Może liczyć w każdej chwili na ich pomoc. Szczególne wsparcie otrzymuje od Marcina, nie mniej tajemniczego mężczyzny jak ona sama. 

Byłam ciekawa tej książki ze względu na rozbieżność w opiniach innych recenzentów. Jedni się zachwycają, drudzy wręcz przeciwnie, i dlatego chciałam wyrobić sobie własne zdanie na jej temat. 
Osobiście mam sentyment do małych miasteczek, więc lubię sięgać po książki właśnie z takim motywem. 
Samulki, pięknie brzmi prawda? Jestem bardzo ciekawa, skąd autorka miała pomysł na taką nazwę, bo oryginalności jej nie brakuje. Bez wątpienia jest to wyjątkowe miejsce otulone aurą ciepła, troski i przytulności. W dużej mierze odpowiedzialni są za to jego mieszkańcy. Są to ludzie, którzy wspierają się nawzajem, mogą liczyć na siebie w każdej sytuacji. Tworzą kochające się rodziny.
Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych jest to mało realne. Gdzie podziały się jakieś problemy, troski? Wszyscy chodzą zadowoleni, cieszą się życiem. Po prostu bajka. Przykre jest to, że tracimy wiarę w szczęście i miłość.
Do swojego grona przyjęli również Ewę. Dziewczyna zmaga się z zespołem depresyjno-lękowym. Nasza główna bohaterka stara się odnaleźć psychiczną równowagę, ale chwilami jej zachowanie było mało odpowiedzialne. Mam tu na myśli odstawienie farmaceutyków. Zamiast tego szukała ukojenia w kawoterapii, ciastoterapii, floroterapii i w spacerach ze swoim adoptowanym przyjacielem na czterech łapach z merdającym ogonem. Coś takiego może w jakimś stopniu pomóc, jednak moim zdaniem fachowa porada powinna być tutaj na pierwszym miejscu. 
Ewa lubi rozmawiać, ale z kim skoro stroni od ludzi? Tego moi drodzy wam nie zdradzę.
W książce pojawił się pewien wątek, który nie wszystkim może przypaść do gustu. Mowa tutaj o wierze w Boga. Czy jest to temat kontrowersyjny? W dzisiejszych czasach chyba troszkę tak. Co niektórzy lubią się nią obnosić, bez wstydu chodzą do kościoła, mają bliski kontakt z kapłanami, należą do różnych grup formacyjnych. Inni wręcz przeciwnie. Czy to źle? Każdy z nas podejmuje decyzje samodzielnie, nikt nas do niczego nie zmusza. Kto wie, może z czasem zmienimy zdanie, prawda?
Modlitwa też jest formą terapii. Może pomóc, ukoić naszą duszę i uzdrowić zbłąkaną owieczkę. 
Jak dla mnie ten wątek nie był jakiś przesadzony i nie poczułam jego nadmiaru.
Ta powieść ma potencjał, ale chyba nie został przez autorkę do końca dobrze wykorzystany. Chwilami wiało nudą,  zwyczajnie nie działo się nic. Niestety próżno tu szukać jakichkolwiek zaskoczeń w fabule. W trakcie lektury kilka razy zdarzyło mi się zgubić wątek. Głównym winowajcą były wspomniane wcześniej tajemnicze rozmowy głównej bohaterki, których według mnie było za dużo, i to one wiodły tutaj prym. Plus należy się za poruszenie jakże ważnego tematu jakim jest depresja. 
Czy polecam wam tę książkę? Nie należy do tych bardzo dobrych,  ani tych bardzo złych, i dlatego decyzję odnośnie lektury pozostawiam wam.  
 
MOJA OCENA 6/10 






 
 
 

niedziela, 16 marca 2025

PIĘĆ MINUT RAISY (Recenzja)

Autor: Agata Kołakowska 
data wydania: 24 sierpnia 2017
liczba stron: 520
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 











Uwielbiam książki w których pojawia się motyw sekretów, rodzinnych tajemnic lub niedomówień. Gdy przeczytałam zarys fabuły powieści "Pięć minut Reisy" autorstwa Agaty Kołakowskiej czułam, że będzie to coś dla mnie. 

Nic nie wskazywało na to, że kolejny poranek w życiu Raisy będzie inny jak dotychczas. Niespodziewana wizyta Magdy Sajewicz, znanej dziennikarki stacji NTV niesie ze sobą pewne informacje. 
Okazuje się, że Raisa Hedwig, kobieta, mieszkająca w małym miasteczku, mająca już swoje lata została okrzyknięta przez dwie organizacje najbardziej pechową osobą na świecie. Cały ten nagły medialny szum jest dla seniorki zaskakujący, ale tak naprawdę w jej dotychczasowym życiu nie brakowało pechowych sytuacji, więc z tym tytułem można się zgodzić. 
Magdzie udaje się jako jedynej przeprowadzić wywiad, który cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Po jego opublikowaniu Raisa ma nadzieję, że w końcu odpocznie i zajmie się ukochanymi różami. 
Szybko przekonuje się w jak dużym była błędzie. Magda ponownie odwiedza Raisę, po tym co o niej usłyszała. Pragnie dowiedzieć się całej prawdy na temat osoby, która w oczach innych jest nieskazitelna. Tym bardziej, że ma ku temu swoje powody. 

Pochłonęła mnie ta książka, i to od pierwszej strony. Z  trudnością ją odkładałam, żeby zająć się innymi sprawami. Niech was nie przerazi liczba stron, bo zanim się obejrzycie będziecie już w połowie. Autorka zaszalała z pomysłem na fabułę, który bez wątpienia jest oryginalny i czytelnik szybko skupia na nim swoją uwagę.
Są różne rankingi, mniej lub bardziej poważne, ale o najbardziej pechowej osobie na świecie to ja chyba jeszcze nie słyszałam. Wyszło to trochę mało prawdopodobnie, ale jest za to intrygująco i z dużym zainteresowaniem śledziłam losy głównej bohaterki. Tym bardziej, że została wykreowana w bardzo realistyczny sposób. Ktoś taki może mieszkać gdzieś po cichu obok nas.
Bardzo dobrym posunięciem było przedstawienie historii Raisy w dwóch perspektywach czasowych. Przeszłość, która przeplata się z teraźniejszością pozwala nam bliżej poznać najbardziej pechową kobietę na świecie. Jeśli chodzi o te wszystkie wydarzenia, to powiem wam, że jest naprawdę ciekawie. O co tak dokładnie chodzi, tego nie napiszę, bo za dużo bym wam zdradziła z treści książki. 
Nasza główna bohaterka została medialną gwiazdą i miała swoje tytułowe pięć minut. Interesowali się nią wszyscy, włącznie z głową państwa. Przez krótki czas, coś takiego może być fajne, ale na dłuższą metę staje się męczące i może przysporzyć więcej problemów niż radości. Pojawia się zazdrość oraz ludzka zawiść. Na pewno będzie miała z tego finansowe korzyści, reklamy, gościnne występy w programach telewizyjnych. Najgorzej gdy ten brak życzliwości dociera do nas od bliskich nam osób, dorzućmy do tego trudne rodzinne relacje i wszystko komplikuje się jeszcze bardziej. 
Raisa gra w tej powieści pierwsze skrzypce, ale warto również zwrócić uwagę na drugi plan. 
Magda odniosła zawodowy sukces jako dziennikarka. Prywatnie jest żoną Roberta, mężczyzny z rzeźbiarską pasją. Do pełni szczęścia brakuje im tylko dziecka. Praca dla Magdy jest bardzo ważna, tylko czy warto stawiać karierę na pierwszym miejscu? 
Jacek Nowaczyk pełni urząd prezydenta. Jest to trudna i bardzo odpowiedzialna praca, i nie każdy jest w stanie podołać tak poważnemu wyzwaniu. On jednak chce wszystkim pokazać, że da radę. Może w końcu usłyszy od najbliższych słowa pochwały, za którymi od lat tęskni. 
Problematyka jaka została przez autorkę poruszona jest bardzo ciekawa, a przede wszystkim ważna. Pod maską na pozór szczęśliwego człowieka nie rzadko ukrywa się życie, w którym nie brakuje trosk i problemów. Jak się okazuje nawet najważniejsza osoba w państwie może je mieć. 

"Pięć minut Reisy" to książka, która zasługuje na uwagę. Jest to na prawdę bardzo dobrze napisana powieść obyczajowa z oryginalnie poprowadzoną fabułą. Czyta się ją z lekkością i dużą dozą przyjemności. Akcja toczy się w niej w swoim rytmie, dialogi też są fajnie poprowadzone. Jest intrygująco, chwilami zabawnie. Nie brakuje w niej momentów nad którymi warto dłużej się zatrzymać. Ja jestem zdecydowanie na tak. Gdy tylko będę miała okazję, z chęcią zapoznam się z innymi opowieściami Agaty Kołakowskiej. 

POLECAM 
MOJA OCENA 8/10






niedziela, 23 lutego 2025

PIĘĆ KILOMETRÓW DO ŚWITU

Autor: Aldona Bognar 
data wydania: 30 kwietnia 2016
liczba stron: 352
wydawnictwo: W.A.B











"Pięć kilometrów do świtu" to moje drugie spotkanie z twórczością Aldony Bognar. Pierwsze za sprawą "Stroicielki dusz" było całkiem sympatyczny, więc z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po kolejną powieść autorki. Zresztą obok tak intrygującego tytułu nie sposób przejść obojętnie. 

Natalia ma 35 lat, jest żoną starszego od siebie radcy prawnego. Na co dzień pracuje w małym wydawnictwie jako korektorka, chociaż tak na prawdę jakby chciała, mogłaby siedzieć sobie spokojnie w domu i odpoczywać na kanapie. Mąż zarabia na tyle dużo, że nie musi martwić się o finanse. Ale ona chce to robić, dostała na to zgodę, więc dlaczego ma z niej nie skorzystać. Tym bardziej, że inne pozwolenia już nie są tak łatwe do zdobycia. Natalia jest całkowicie podporządkowana Joachimowi. To mąż ma ostatnie zdanie w wielu sprawach, które dotyczą jej osoby. Jak ma się zachowywać w towarzystwie, jak się ubierać, wysławiać, jakiej muzyki słuchać, itd.
Niespodziewanie nadszedł ten moment, żeby w końcu powiedzieć dość. Jedno spotkanie staje się dla Natalii impulsem do walki o samą siebie. 

Powiem wam, że jestem mile zaskoczona. Na pierwszy rzut oka nie sadziłam, że będzie to aż tak dobre. Raczej celowałam w lekką, odprężającą opowiastkę, a otrzymałam interesującą i wciągającą od pierwszej strony historię. Została napisany w sposób mądry, z dużą dozą emocji. Nie brakuje w niej trudnych i zarazem smutnych momentów, które przeplatają się z inteligentnym humorem. 
Natalia wychowała się w domu, w którym rządziła dyscyplina i zasady, których pod żadnym pozorem nie można było złamać. Uśmiech dziecka jest najpiękniejszy na świecie, ale na buzi małej Natalki nie gościł zbyt często. Pokazywanie dziąseł jest przecież niestosowne. W ukryciu słuchała ulubionej muzyki, spotykała się ze znajomymi, potajemnie zdobywała językową wiedzę. Najlepiej czuła się w towarzystwie swoich dziadków. Babunia stała się dla niej najważniejszą osobą w życiu, to właśnie z nią odbyła wiele długich i ważnych rozmów. Rozdział poświęcony właśnie tej wyjątkowej osobie wzrusza i chwyta mocno za serce. 
Obraz jej już dorosłego życia jest niestety łudząco podobny do tego dziecięcego, z tą różnicą, że apodyktycznego ojca zastąpił Joachim. Natalia zdaje sobie sprawę z tego, że bardzo dużo mu zawdzięcza. Razem z mężem chadza po ekskluzywnych restauracjach, nosi drogie ubrania, mieszka w okazałej willi, w której już od samego progu wieje chłodem. Czy jest w tym wszystkim miejsce na miłość ? W małżeństwie Natalii i Joachima niestety jej nie ma, i tak naprawdę nigdy nie było. Są za to kolejne chore i trudne do zrozumienia zasady. 

Aldona Bognar na stronach swojej powieści pokazuje nam jak bardzo człowiek może zniszczyć drugiego człowieka zabierając mu poczucie własnej wartości. Ludzka psychika potrafi znieść bardzo dużo, ale wszystko do czasu. Przychodzi taki moment i ta twarda wewnętrzna skała rozpada się na wiele małych kawałków. Czegoś takiego doświadczyła nasza główna bohaterka. Dlaczego, więc tak długo w tym wszystkim tkwiła? Zwyczajnie ze strachu przed życiem. Na szczęście w porę zrozumiała, że tak dalej nie może egzystować. Każda z nas zasługuje na szczęście i warto o nie zawalczyć nie patrząc na metrykę. To, ile mamy lat nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia. Najważniejsze powinno być dla nas tu i teraz. 
Polecam wam tę jakże świetnie napisaną powieść. Jej lektura bez wątpienia daje dużo do myślenia i zmusza do refleksji. Jeśli jesteście ciekawi o co chodzi z tymi kilometrami do świtu, i jakie decyzje podjęła Natalia zabierajcie się do czytania bo naprawdę warto. Bardzo żałuję, że na temat tej książki jest tak cicho, ale  można to szybko zmienić. 

POLECAM 
MOJA OCENA 7/10












 

piątek, 21 lutego 2025

SŁODKIE ŻYCIE (Recenzja)

Autor: Krystyny Mirek 
data wydania: 30 sierpnia 2017
liczba stron: 360
wydawnictwo: Filia











Jak naprawdę smakuje życie? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale może powieść Krystyny Mirek "Słodkie życie" trochę mi w tym pomoże. 

Kornelia z zawodu jest nauczycielką fizyki. Ze względu na sposób bycia i wymagający styl nauczania nie jest lubiana przez swoich uczniów. 
Ma trzydzieści lat i nadal mieszka z rodzicami. Jeśli chodzi o aspekt osobisty to nie ma tutaj o czym gadać. Jest sama. Zresztą kto by chciał taką grubaskę jak ona. 
Niespodziewanie, jedno wydarzenie staje się motorem napędowym do wprowadzenia zmian w życiu. Z pewnością nie będzie to proste, ale da radę, bo jak nie teraz, to kiedy?

Nie każda z nas nosi ubrania w rozmiarze "S", nie chodzi po modowych wybiegach i nie chwali się zgrabną figurą w mediach społecznościowych. Skoro ja nie należę do takich kobiet, to oznacza, że jestem gorsza i wybrakowana? Kornelia właśnie tak myśli. Nadwaga jest jej największym kompleksem z którym zmaga się już od dzieciństwa. Najgorszy w tym wszystkim był brak wsparcia ze strony najbliższych. Nie mogłam zdzierżyć tego, jak matka mogła w tak ohydny sposób odnosić się do własnej córki. Według niej wszystko było mówione i robione dla jej dobra, bo przecież tacy jak ona nie poradzą sobie w życiu. 
Bardzo dobrze, że autorka zdecydowała się na poruszenie w swojej książce właśnie takiego tematu. Nie wygląd powinien być dla nas najważniejszy, a to, co mamy do zaoferowania. Otyłość może być skutkiem choroby, o której my nie mamy pojęcia. W przypadku naszej głównej bohaterki problem dotyka sfery psychicznej. 
Było mi tak po ludzku żal Kornelii, chociaż momentami potrafiła swoim zachowaniem dość mocno podnieść ciśnienie. Mam tutaj na myśli decyzje, jakie przyszło jej podjąć. Nie przypuszczałam, że może być tak egoistyczna w stosunku do drugiej osoby. 

Teraz trochę ponarzekam. Nie chcę za dużo zdradzać, ale raczej mało prawdopodobne jest to, żeby nauczycielka pracowała jako pomoc domowa w domu swojego ucznia. Druga sprawa dotyczy spraw szkolnych, a mianowicie chodzi tu o zdradzanie szczegółów z życia osobistego przez Kornelię na forum klasy. Chociaż w tej sytuacji wyszło z tego coś bardzo fajnego. 
Zachwytów nad książką niestety z mojej strony nie będzie. Byłam bardzo ciekawa tej historii ze względu na zawartą w niej problematykę, ale coś jednak nie zagrało tak jak powinno. Wiało trochę nudą. Duży wpływ na to miała wolno płynąca akcja i brak emocji, których powinno być tutaj mnóstwo. Kreacja głównej bohaterki też mnie nie urzekła. Kornelia wykonała kilka kroków do przodu, żeby potem zrobić kilka do tyłu i ponownie zbudować wokół siebie mur. Brak odwagi i dojrzałości też ma tutaj duże znaczenie.  Co do zakończenia, raczej innego nie można było się spodziewać.
"Słodkie życie" to książka którą czyta się w miarę szybko, ale jeszcze szybciej się o niej zapomina. Pomysł na fabułę autorka miała świetny i mogło wyjść z tego coś naprawdę interesującego. W moim odczuciu jest to opowieść, w której zabrakło ikry, jakiegoś ciekawego zwrotu akcji. Jak dla mnie jest mdła i bez polotu. Wielka szkoda. 





 

SPACER NAD RZEKĄ (Recenzja)

Autor: Monika A. Oleksa
data wydania: 14 czerwca 2017
liczba stron: 500
wydawnictwo: Filia











"Spacer nad rzeką" to moje drugie spotkanie z prozą Moniki A. Oleksy. Zachwycona nastrojowym zdjęciem na okładce książki zapragnęłam zapoznać się z jej wnętrzem. 

Zosia i Paweł tworzą udane i kochające się małżeństwo. Niebawem na świat przyjdzie ich pierwsze dziecko. Paweł jest z zawodu lekarzem, z tego też względu często nie ma go w domu. Troszczy się o swoją żonę i dlatego zanim urodzi wychodzi do niej z propozycją przeprowadzki do swojego rodzinnego domu w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Zosia początkowo nie była zbyt przychylna, ale z czasem doszła do wniosku, że podjęła słuszną decyzję odnośnie wyjazdu. Szybko zaaklimatyzowała się w nowym miejscu z dala od warszawskiego zgiełku. 
Wszystko układało się pomyślnie, ale coś, a raczej ktoś nie dawał Zosi spokoju. Mowa tutaj o Julii, o nieżyjącej już byłej żonie Pawła, na temat której tak mało jej mówił. Czyżby coś przed nią ukrywał? Trudna relacja Mikołaja i Pawła, dwóch rodzonych braci też ją zaczyna trapić. Co takiego się wydarzyło, że patrzą na siebie wrogo, chociaż kiedyś łączyła ich ze sobą mocna więź?

Jestem fanką historii w których pojawia się motyw rodzinnych tajemnic. Ich odkrywanie sprawia mi ogromną przyjemność. Strona po stronie, w napięciu oczekuję na kolejny zwrot akcji niosący ze sobą wskazówkę, która pomoże mi rozwiązać zagadkę. 
Biorąc pod uwagę opis fabuły wiedziałam, że będę miała właśnie z czymś takim do czynienia i dlatego z dużym zaciekawieniem rozpoczęłam czytanie tej książki. 
Niestety tym razem mogłam o czymś takim tylko sobie pomarzyć. Historia Zosi i Pawła jest szalenie przewidywalna. Ja już po kilku stronach wiedziałam dlaczego bracia odnoszą się do siebie w taki a nie inny sposób. Wstawki w których przeszłość dała o sobie znać też zrobiły swoje. Gdyby nie one, może to całe odkrywanie miałoby jakiś sens. Zawiodłam się, i to bardzo. 
Kolejną kwestią jaką poruszę jest kreacja bohaterów. Rybiccy tworzą wpływową i cenioną rodzinę i nikt nie bierze pod uwagę tego, że mogą mieć jakieś problemy, a tym bardziej głęboko skrywane sekrety. Wszyscy na pierwszy rzut oka są cudowni i idealni. Czarnym charakterem okazał jest Mikołaj. Jako jedyny wniósł coś ciekawego, bez niego chyba nie doczytała bym książki do końca.
Postać Zosi też mnie nie urzekła. Jest kobietą bez skazy.  Potrafi rzucać dobrymi radami jak płatkami róż i rozwiązuje wszystkie problemy jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Nikt do tej pory tego nie potrafił, dopiero jej pojawienie zmieniło wszystko. Czyżby dobre wróżki na prawdę istniały? Autorkę chyba trochę poniosło.
Za to nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że Pani Oleksa potrafi pisać. Jej zasób słów jest ogromny, a język robił się chwilami bardzo poetycki. Nie każdy posiada w sobie taką umiejętność, więc warto to docenić. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkim może coś takiego odpowiadać. 
Czy coś w tej książce zasługuje na pozytywną ocenę? Na szczęście tak. Są to opisy Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Jest to małe, urocze miasteczko cieszące się dużym zainteresowaniem wśród turystów o każdej porze roku. Ja nie miałam okazji tam być osobiście, ale dzięki lekturze odbyłam interesującą podróż siedząc sobie wygodnie w fotelu z aromatyczną herbatą w ręku. Niestety nie od Dziwisza. Może kiedyś uda mi się pospacerować śladami Zosi, i tak jak ona zakocham się w tym miejscu. 

Miałam duże nadzieje wobec tej książki, ze względu na mój ulubiony motyw tajemnic, ale jak już wiecie wyszło inaczej. Przykro mi to pisać, ale takie są moje odczucia po jej przeczytaniu. Może twoje będą inne i dlatego śmiało sięgnijcie po tę powieść. Ja wam w żadnym wypadku tego nie zabraniam. 

MOJA OCENA 6/10






 

 

niedziela, 2 lutego 2025

IGRASZKI LOSU (Recenzja)

Autor: Agata Kołakowska
data wydania: 6 września 2016
liczba stron: 448
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 











Patrząc na tak smakowite babeczki, które widnieją na okładce książki "Igraszki z losem" autorstwa Agaty Kołakowskiej nie mogłam postąpić inaczej jak po nią sięgnąć. Czy lektura miała słodki smak?

Leszek jest czterdziestoletnim kawalerem. Uczuciowa stagnacja, która trwa już dość długo, stała się dla niego nielada problemem. Chciałby coś w tej kwestii zmienić, ale jest pewien, że żadna kobieta nie zechce takiego zwykłego faceta jak on. 
Na co dzień pracuje w małym sklepiku z pieczywem i wyrobami cukierniczymi, który cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Wieczory spędza samotnie w małym mieszkaniu, nie posiada sportowego auta w garażu. Zwyczajnie nie ma czym  zaimponować. 
Ciepło oraz wrażliwość jaką emanuje Leszek dostrzegają trzy znajome kobiety, dla których stał się najlepszym  powiernikiem osobistych trosk. Doskonale wiedzą, że zostaną wysłuchane o każdej porze.
Pewnego dnia spotyka na swojej drodze... cygankę. Tego co usłyszał z jej ust nie brał na poważnie, ale z czasem zaczął odczuwać dziwny niepokój...

"Igraszki losu" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agaty Kołakowskiej. Szata graficzna przyciąga, ale dla mnie najważniejszy jest opis fabuły, który mocno mnie zaintrygował. 
Mimo tego, że książka nie jest wydawniczą nowością zawiera w sobie ostatnio modny w literaturze obyczajowej element zaczerpnięty z fantastyki. W tym przypadku mowa o tajemnej mocy dzięki, której życie innych osób poprawia się na lepsze jeśli o nich dobrze pomyślimy. Sposób w jaki autorka przedstawiła ten wątek dodał całej tej historii takiego fajnego smaczku. Nie jest nachalny, ani przesadzony. Miałam obawy, że może być przytłaczający, ale nic takiego się nie dzieje. 
Jeśli chodzi o bohaterów to mamy tutaj same ciekawe osobowości z głównym bohaterem na czele. Mam nadzieję, że w przyszłości będę częściej trafiać na powieści, w których mężczyzna będzie grał przysłowiowe pierwsze skrzypce. Leszek to normalny facet, i właśnie tą normalność traktuje jak swoją największą wadę. Sam uważa siebie za życiowego niedorajdę i nieudacznika. Ta niska samoocena niszczy go wewnętrznie. Ma problem z docenieniem samego siebie, kim tak naprawdę jest, bo właśnie to powinno być najważniejsze dla drugiej osoby. Nie jakieś tam dobra materialne. Chwilami drażniło mnie to jego użalanie, bo z drugiej strony ileż można. Z niecierpliwością czekałam na moment, aż w końcu zdobędzie się na odwagę i zawalczy o siebie, a nie o innych. 
Ada ma 30 lat i jest sama. Po cichu marzy o pięknej miłości niczym z komedii romantycznych.  Najbliżsi wywierają na nią presję, a ona żeby ich uszczęśliwić decyduje się na desperacki krok. Zamiast wsparcia od rodziny musiała wysłuchiwać drażliwych uwag na swój temat. Tak po ludzku było mi żal tej dziewczyny. 
Mirella jest jej przeciwieństwem. Ma wszystko: dobrą pracę, piękny dom, urocze dzieci i ukochanego męża u boku. Po prostu bajka, ale jak jest naprawdę wie tylko ona. 
Irena jest najstarszą z kobiet. Razem z Ryszardem tworzy małżeństwo z długoletnim stażem, w którym miłości niestety już dawno nie ma.  Gdy niespodziewanie uśmiechnął się do niej los ma nadzieję, że w końcu zazna prawdziwego szczęścia. Niestety ta radość nie trwała zbyt długo...
Trzy bohaterki, trzy zupełnie inne historie. Wszystkie szalenie interesujące, i bardzo prawdziwe.
My kobiety możemy się z nimi szybko utożsamić ze względu na problemy, z którymi przyszło im się zmierzyć.

Książkę można podzielić na dwie części. Osobiście ta druga, która toczy się pół roku później bardziej przypadła mi do gustu. Zdecydowanie więcej się w niej dzieje i akcja nabrała tempa za sprawą biegu wydarzeń. 
Całość czyta się lekko i przyjemnie. W dużej mierze przyczynił się do tego prosty język i styl. Jest to historia, która zmusza do refleksji i zastanowienia się nad własnym życiem. Autorka pokazuje nam co tak naprawdę powinno być dla nas ważne. Okazuje się, że miły gest, dobre słowo, zwykły kawałek ciasta może zdziałać cuda. Przy okazji pomagając innym nie zapominajmy o sobie, bo całego świata niestety nie damy rady zbawić. 
Polecam wam serdecznie tę książkę, bo swoją treścią zasługuje na uwagę. "Igraszki z losem" to mądra i w inteligentny sposób napisana powieść, która pokrzepi i da nadzieję na lepsze jutro. 

POLECAM 
MOJA OCENA 7/10












 

czwartek, 2 stycznia 2025

IMBIROWA MIŁOŚĆ (Recenzją)

Autor: Inka Jabłońska 
data wydania: 4 listopada 2019
liczba stron: 312
wydawnictwo: Mando











"Imbirowa miłość" to moje pierwsze spotkanie z prozą Inki Jabłońskiej. Delikatna okładka, intrygujący tytuł i ciekawy zaraz fabuły może oznaczać tylko jedo - lektura z pewnością będzie udana. Czy tak rzeczywiście było?

Lucy i Roksi są bliźniaczkami. Więzy rodzinne to jedyny element wspólny, bo obie kobiety więcej dzieli niż łączy. 
Po śmierci ciotuchny Matyldy otrzymały w spadku pałacyk w dość opłakanym stanie. Lucy, pochłonięta remontem leczy złamane serce po zdradzie. Zbyt dużo nie może w nim działać z powodu współwłaścicielstwa Roksi, która też przeżywa ciężki okres w swoim życiu. Po utraconej roli w popularnej telenoweli ma zamiar odpocząć, gdzieś z dala od plotek i blasku fleszy. Odwiedziny u siostry według niej to bardzo dobry pomysł. 
Za oknami panuje iście zimowa aura, ale w pałacu robi się coraz bardziej gorąco, ze względu na obecność dwóch atrakcyjnych mężczyzn. 

"Imbirowa miłość" to całkiem sympatyczny debiut literacki. Czy książka jest komedią romantyczną jak głosi nagłówek? Chyba nie. Ja bym ją sklasyfikowała raczej do literatury obyczajowej. 
Całość została napisana lekko i przyjemnie. Nie ma w niej szalenie pędzącej akcji, i coś takiego nie wszystkim może się spodobać. Mi osobiście wolniejsze tempo w niczym nie przeszkadzało. W towarzystwie Lucy, Roksi i pozostałych bohaterów nie ma mowy o jakiejkolwiek nudzie. Cała grupa została przedstawiona przez autorkę w sposób, który zachęca jeszcze bardziej do zapoznania się z tą historią. 
Lucy i Roksi jak już wspomniałam wcześniej są bliźniaczkami. Ich relacja z różnych względów nie jest najlepsza. Duży wpływ na to mają różnice jakie są między nimi. Począwszy od charakterów, sposobu bycia, kończąc na podejściu do życia. Nawet na temat pałacu mają odmienne zdania i trudno jest im dojść do porozumienia. Chyba, że wydarzy się bożonarodzeniowy cud. 
Muszę wspomnieć o bohaterach drugoplanowych, którzy są tutaj tak samo ważni, jak ci główni. Na szczególną uwagę zasługuje postać pani Zenki. Seniorka mimo swojego wieku posiada w sobie nieskończone pokłady energii. Zawsze służy pomocą i pokrzepiających słowem. Jeśli chodzi o relacje damsko-męskie ma w tej dziedzinie spore doświadczenie, którym chętnie dzieli się z innymi. Razem ze swoimi koleżankami tworzy niezłą mieszankę wybuchową. Na własnej skórze przekonała się o tym znajoma Roksi, która wpadła z niezapowiedzianymi odwiedzinami. 
Jeśli chodzi o panów, to tutaj też jest ciekawie. Franek, to nieśmiały, wrażliwy mężczyzna, który kocha pracować w drewnie. Aleksander posiada sieć własnych restauracji. Dzięki poświęceniu i ciężkiej pracy odniósł sukces. Są przystojni, atrakcyjni, więc mogą cieszyć się dużym powodzeniem u kobiet. Ich znajomość z Lucy i Roksi to prawdziwy emocjonalny rollercoaster.
"Imbirowa miłość" to nie tylko zabawne wątki. Autorka porusza w swojej książce również te bardziej poważne tematy. Trudne relacje rodzinne, śmierć bliskich osób, walka o przetrwanie - to kilka z nich. Chwilami robi się wzruszająco i nostalgicznie. 
Akcja rozgrywa się przed Bożym Narodzeniem, więc nie mogło tutaj zabraknąć całej tej świątecznej otoczki. Za pomocą opisów łatwiej jest nam sobie wyobrazić jak pięknie musiał wyglądać pałac przykryty śnieżnym puchem. Nie mówiąc już o cudownie przystrojonej choince. Z przeczytanych przez nas stron unosi się zapach pieczonych pierników i gotowanych potraw. W tle słychać dźwięki kolęd. Inka Jabłońska stworzyła wyjątkowy i magiczny klimat. Z ciekawością śledziłam przygotowania do wspaniałego koncertu, który zjednoczył ze sobą tylu ludzi. 

Jeśli jesteście ciekawi jak potoczyły się losy Lucy, Roksi oraz pozostałych bohaterów zachęcam was do lektury "Imbirowej miłości". Dlaczego akurat Imbirowej? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie czytając tę książkę. Uważam, że warta jest swojej uwagi i każdy znajdzie w niej coś dla siebie. 

POLECAM 
MOJA OCENA 7/10



 

niedziela, 29 grudnia 2024

PÓŁ NA PÓŁ ( Recenzja)

Autor: Izabella Frączyk 
data wydania: 5 czerwca 2018
liczba stron: 416
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 










Za sprawą książki "Pół na pół" autorstwa Izabelli Frączyk po raz drugi wpadłam w odwiedziny na Podhale. 

Stacja "Śnieżna Grań" funkcjonuje w najlepsze i przyciąga miłośników białego szaleństwa. Niebawem inwestycje, które zostały zaplanowane mają ją jeszcze bardziej unowocześnić. Oczywiście wszystko nadzoruje Edek.
Pozostali członkowie rodziny Stachowiaków pochłonięci swoimi obowiązkami nie przeczuwają, że coś złego może się wydarzyć. 
Niestety czasami podjęte przez nas decyzje nie zawsze są prawidłowe i niosą ze sobą poważne konsekwencje. 
W ich życiu prywatnym też dzieje się dużo. 

Jak wiemy z kontynuacjami książek bywa różnie. Przeważnie pierwsza część jest lepsza od dalszego ciągu. Jednak w przypadku tej powieści jest na odwrót. "Pół na pół", drugi tom cyklu "Śnieżna Grań" autorstwa Izabelli Frączyk zdecydowanie bardziej mi się podobał. W "Za stare grzechy" przez dłuższy czas wiało nudą, a tutaj w końcu coś zaczęło się dziać i akcja nabrała tempa. Mniej było też tych technicznych informacji. 
Przeczuwałam, że coś z tą umową z MagnumSnow może być nie tak. Za pięknie to wszystko wyglądało. Jak się później okazało był to początek problemów, z którymi rodzina Stachowiaków musiała się zmierzyć, a przede wszystkim Lola. 
W końcu jako tako ustabilizowała swoje prywatne życie, po tym gdy ponownie na jej drodze pojawił się Tadeusz. Dogadała się z nim w sprawie opieki nad córką, jednak o związku nie było już mowy. Była nadal sama, ale z czasem jej serce zaczęło mocniej bić na widok pewnego mężczyzny. W pracy też wszystko dobrze się układało, ale jak się okazało do czasu. Po tym co zrobił Edek, to właśnie na nią spadło ratowanie rodzinnego biznesu. 
Nie polubiłam tego zbyt pewnego siebie faceta. Zawsze najmądrzejszy, najlepszy, bez żadnej skazy. Był w dużym błędzie, że uda mu się wszystko ukryć przed najbliższymi. 
Z każdą kolejną stroną moje zainteresowanie książką rosło. Byłam bardzo ciekawa w jakim kierunki to wszystko się potoczy. Czy w końcu Stachowiakowie dojdą do porozumienia i szczerze ze sobą porozmawiają. Bo właśnie tego dialogu najbardziej tutaj brakowało. Każdy zajmował się sobą i swoimi obowiązkami. W końcu do głosu doszła przeszłość wraz ze skrywanymi tajemnicami, które wreszcie wyszły na jaw szokując wszystkich. Z pewnością nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Czy ja się czegoś domyślałam? Tym razem nie, więc należy się za to dodatkowy plus. Warto też wspomnieć, że można spokojnie czytać książkę bez znajomości pierwszej części, bo autorka zadbała o krótkie streszczenie. Stylowo i językowo jest podobnie.
Co do zakończenia, czułam, że będzie happy end. W końcu po każdej burzy wychodzi słońce. 

Jeśli jesteście ciekawi co tym razem przeskrobał Edek i o jakie tajemnice chodzi zachęcam was do lektury tej powieści. 

POLECAM 
MOJA OCENA 7,5/10

 

sobota, 28 grudnia 2024

MIKOŁAJ Z ULICY POGODNEJ (Recenzją)

Autor: Joanna Szarańska 
data wydania: 25 października 2023
liczba stron: 419
wydawnictwo: Czwarta Strona 
 







Jak do tej pory znałam tylko jednego Mikołaja, tego z Laponii, ale dzięki książce autorstwa Joanny Szarańskiej poznałam drugiego białego brodacza w czerwonym kubraku. Tym razem z ulicy Pogodnej. 

Jak co roku czytelnicy z niecierpliwością czekają na kolejną świąteczną książkę autorstwa Kornelii Starskiej. Niestety tym razem może być inaczej, ze względu na twórczy zastój z którym przyszło jej się zmierzyć. 
Na ratunek przybywa Nina, redaktorka i zarazem najlepsza przyjaciółka. To właśnie od niej Kornelia dowiaduje się o Mikołaju z ulicy Pogodnej. 

O raju, ależ to była piękna opowieść. Już sam pierwszy rozdział uświadomił mi, że będzie to coś wyjątkowego. Gdy go czytałam odbyłam podróż w czasie i stałam się małą Karolinką śmigającą razem z podwórkową ekipą na sankach z parkowej górki, brałam udział w bitwie na śnieżki, lepiłam bałwana. W oknie stała mama wołająca na obiad. Ogromnie się cieszę, że mogłam chociaż na chwilę wrócić do tych beztroskich dziecięcych lat. 
Ulica Pogodna straszy swoim wyglądem. Błoto, dziury w asfalcie, obskurne kamienice, w których czuć stęchlizną. Władze urzędowe traktują ją jak przysłowiową kulę u nogi. Co w takiej sytuacji można zrobić? Biały puch przykryje niedoskonałości, ale to nie wystarczy. 
Ta historia dowodzi temu, że dziecięca wyobraźnia nie ma żadnych granic. Mali bohaterowie wpadli na oryginalny pomysł i w jednej chwili szara ulica stała się barwna i kolorowa. Jednak tego, że rano zaraz po przebudzeniu pod drzewami znajdą tajemnicze pakunki raczej się nie spodziewali. Coś takiego dzieje się co roku przed kolejnymi świętami Bożego Narodzenia i nikomu jak do tej pory nie udało się odkryć kim jest tajemniczy darczyńca. 
Tę jakże intrygującą zagadkę ma zamiar rozwikłać Kornelia, której  przybycie staje się nielada sensacją. Nawet przez chwilę nie brała pod uwagę tego, że jej wizyta na ulicy Pogodnej będzie aż tak intensywna i bogata w różnego rodzaju wydarzenia. Przecież miała tylko skupić się na pisaniu, nie na wspólnym lepieniu pierogów, ubieraniu przy sklepowej choinki, pieczeniu pierniczków, czytaniu bajek dwóm rezolutnym urwisom. Sama tym wszystkim była zaskoczona. W obcym miejscu, wśród nieznajomych niespodziewanie poczuła się jak w domu w otoczeniu najbliższej rodziny.
Ulica Pogodna jest brzydka zewnętrznie, ale za to piękna wewnętrznie. Ogromna w tym zasługa jej mieszkańców. Są to ludzie, którzy nikomu nie odmówią pomocy mimo swoich problemów i trosk z jakimi przyszło im się zmierzyć. W każdej sytuacji mogą na siebie liczyć, są dla siebie wsparciem. Jestem zaszczycona, że było mi dane poznać Mirosławę Bochenek, właścicielkę baru Rozgwiazda, Zuzannę Leśniak - to do niej należy pasmanteria Śliczna, Pelagię Kornacką, królową słodkich wypieków z cukierni Szarlotka, Magdalenę Kornacką, właścicielkę sklepu Magdalenka i innych bohaterów którzy pełnią w tej opowieści bardzo ważne role. 
Cała grupa została wykreowana przez autorkę po mistrzowsku. Są tak wiarygodni, tak prawdziwi. Właśnie takich ludzi warto spotykać na swojej drodze. Mimo kłód rzuconych pod nogi przez los oni starają się patrzeć w przyszłość z optymizmem. Z wielkim zaciekawieniem razem z Kornelią wsłuchiwałam się w snute przez nich opowieści. 
"Mikołaj z ulicy Pogodnej" to książka, którą czyta się niebywale lekko i swobodnie. Mnie urzekło w niej wszystko. Klimat  jaki udało stworzyć się Asi Szarańskiej jest zachwycający, wręcz magiczny. W cudowny sposób pokazuje nam wyjątkowość świąt Bożego Narodzenia. W tym czasie dzieją się najprawdziwsze cuda i autorka za pomocą tej jakże pięknej opowieści chce nam to udowodnić. Te kilka stron otula czytelnika jak cieplutki kocyk, wprawia w błogi nastrój. Momentami wzrusza, rozbawia i zmusza do refleksji. A ja taki wachlarz emocji cenię w książkach najbardziej. 
Jeśli jesteście ciekawi czy udało się głównej bohaterce odkryć największą tajemnicę ulicy Pogodnej zachęcam was do lektury. Jestem pewna, że spędzicie przy niej bardzo miło czas. 

POLECAM 
MOJA OCENA 8/10


ZA STARE GRZECHY (Recenzja)

Autor: Izabella Frączyk 
data wydania: 27 luty 2018
liczba stron: 400
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 











Książkę "Za stare grzechy" autorstwa Izabelli Frączyk udało mi się wyszperać w bibliotece. Jest to pierwszy tom cyklu "Śnieżna Grań".
 
Stacja narciarska "Śnieżna Grań" i przyległe do niej mniejsze interesy od wielu lat należą do rodziny Stachowiaków. Dla Antoniego i Anieli, kochającego się małżeństwa i rodziców trójki dzieci to coś więcej, niż tylko dochodowy biznes. Dzięki poświęceniu i ciężkiej pracy odnieśli tak duży sukces. 
Niestety niespodziewana śmierć głowy rodziny niesie ze sobą spore zmiany. Od teraz główną pieczę nad interesem będzie trzymać Edward vel Edek i Leokadia zwana pieszczotliwie Lolą, dwójka dorosłych dzieci. 

Czy młodzi podołają tak poważnemu wyzwaniu? Czy problemy w życiu prywatnym nie wpłyną zbyt mocno na ich zawodowe obowiązki? Oczywiście nad wszystkim będzie czuwać Aniela. 

Zaczęło się dość ciekawie, a nawet można by rzec, że lekko kontrowersyjnie. Dotyczy to Loli, która w moim odczuciu jest tutaj główną bohaterką. W pracy idzie jej całkiem dobrze, natomiast sfera prywatna nie wygląda tak, jakby tego chciała. Jest samotną matką pięcioletniej Mani. Kochała i była kochana, ale z pewnych względów związek z Tadeuszem nie miał szans na dalszy ciąg. Od tej pory Lola stroni od mężczyzn, chociaż na powodzenie u płci przeciwnej nie może narzekać. Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że kiedyś padnie z ust jej córki to jedno krótkie pytanie: gdzie jest mój tatuś? 
Lola to mądra, inteligentna kobieta, mocno stąpająca po ziemi i może być z siebie szalenie dumna. Pogodziła pracę zawodową z samotnym macierzyństwem, ma zamiar skończyć studia. Takie osoby jak ona, zasługują na wszystko co najlepsze. Mimo tego, że los rzucił kilka kłód pod nogi dała radę, nie poddała się i zawalczyła o sobie, o swoje dziecko. 
Edward jest świetnym specjalistą w swojej dziedzinie. To on zajmuje się sprawami technicznymi i sprzętowymi. Pragnie się rozwijać i unowocześnić stację, żeby cieszyła się jeszcze większym zainteresowaniem wśród turystów. 
Jeśli chodzi o życie osobiste to podobnie jak u Loli można napisać: to skomplikowane. Jest w długoletnim związku z Agnieszką i dobrze im obojgu tak jak jest. Niespodziewanie coś jednak uległo zmianie i dziewczyna mogła w końcu pochwalić się przed najbliższymi pierścionkiem zaręczynowym. Takim nagłym obrotem spraw zaskoczeni byli wszyscy. 
Chwilami zachowuje się tak, jakby był w gorącej wodzie kompany i podejmuje decyzje w zbyt pochopny sposób. Jest takim cwaniaczkiem, którego warto zawczasu utemperować, żeby nie narobił niepotrzebnych kłopotów. 

Autorka w książce bardzo szczegółowo opisuje na czym polega prowadzenie stacji narciarskiej. Zaglądamy za kulisy takiego biznesu. Jest to bardzo odpowiedzialna, trudna i stresująca praca, która wymaga dużego zaangażowania, poświęcenia oraz śledzenia technicznych nowinek. 
Całość przeczytałam błyskawicznie, ale stało się to chyba ze względu na dość dużą czcionkę. Główna treść niestety chwilami mnie nużyła. Były takie momenty, w których nic się nie działo. Najbardziej zaintrygował mnie wątek dotyczący podpisania umowy z firmą MagnumSnow. Coś czuję, że w tej sprawie będzie się jeszcze działo i dlatego z chęcią zapoznam się z drugim tomem.  
Styl oraz język nie jest skomplikowany i nie wymaga od czytelnika większego skupienia. Przyczepię się jeszcze do tytułu, który ni w ząb nie pasował mi do treści.
Zimowa otoczka nadała tej opowieści fajnego klimatu. Jeśli tęsknicie za białym puchem i zimowym szaleństwem na nartach to sięgnijcie czym prędzej po tę książkę. 

MOJA OCENA 6/10




środa, 4 grudnia 2024

OPOWIEŚĆ BŁĘKITNEGO JEZIORA (Recenzja)

Autor: Dorota Gąsiorowska 
data wydania: 22 listopada 2023
liczba stron: 510
wydawnictwo: Znak literanova


 





Czy istnieje odpowiedni moment, żeby bez skrupułów zacząć czytać książki świąteczno-zimowe? Ja wystartowałam pod koniec listopada. W tym roku sezon właśnie na takie historie rozpoczęłam od lektury "Opowieści błękitnego jeziora" autorstwa Doroty Gąsiorowskiej. 

Sonia na co dzień mieszka w Łodzi i pracuje jako dziennikarka. Każdemu należy się urlop, i ona ma zamiar z tego przywileju skorzystać. W tym celu przyjeżdża do Bukowej Góry, małego podkrakowskiego miasteczka. Mieści się tam kawiarenka "Złote Serce" z rodzinną manufakturą czekolady, z którą ponoć wiąże się pewna legenda. Sabinę mocno to zafascynowało, i z chęcią napisałaby na ten temat artykuł.
Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, że te kilka grudniowych dni spędzonych wśród lokalnej społeczności aż tak bardzo wpłyną na jej dotychczasowe życie, a szczególnie to, co usłyszała z ust właścicieli "Złotego Serca". 

Są takie książki, z którymi my, czytelniczy nie potrafimy się rozstać. Robimy wszystko, żeby przedłużyć czas spędzony z bohaterami. W moim przypadku coś takiego miało miejsce w trakcie lektury "Opowieści błękitnego jeziora". 
Przepadłam moi drodzy, i to po przeczytaniu kilku początkowych zdań. Dorota Gąsiorowska stworzyła coś wyjątkowo pięknego i zachwycającego. Ja zostałam tą historią wręcz zahipnotyzowana. 
Akcja w książce dzieje się w dwóch ramach czasowych. Współczesność dotyczy Soni, młodej dziewczyny, która nie miała w swoim życiu lekko. Musiała szybko dorosnąć i walczyć o przetrwanie. Ciężko pracowała, ukończyła studia. Teraz gdy jest już dorosła dochodzi do wniosku jak dużo ją to kosztowało, ile poświęciła żeby znaleźć się w miejscu, w którym obecnie jest. Dokonała tego sama, bez pomocy innych osób. 
Samotność bardzo mocno poraniła jej serce. Z biegiem czasu kilka ran zostało zabliźnionych, ale ta jedna, największa nadal boli.  
Przyjazd do Bukowej Góry jak się okazało, był bardzo dobrym pomysłem. Na jej twarzy pojawił się długo niewidoczny uśmiech, powróciła utracona radość ze świąt Bożego Narodzenia. Można powiedzieć, że w towarzystwie mieszkańców Bukowej Góry odżyła. Największą sympatią obdarzyła właścicieli "Złotego Serca". Rozalia i Gabriel tworzą szczęśliwe i kochające się małżeństwo. To właśnie oni naprzemiennie snują wyjątkową opowieść, którą Sonia ma zamiar opisać. 
Dzięki legendzie przenosimy się w czasie, poznając losy Sabiny i Marcina, dwójki młodych ludzi.
Który okres czasowy bardziej przypadł mi do gustu? U mnie jest remis, bo teraźniejszość jak i przeszłość zasługują na jak najwyższą ocenę. 
Historia Sabiny i Marcina została przedstawiona w tak interesujący i pochłaniający sposób, że z niecierpliwością oczekiwałam kolejnych rozdziałów na ich temat. To samo działo się w przypadku Soni. Mój poziom zainteresowania znacznie wzrósł gdy odebrała telefon od pewnej osoby. Byłam szalenie ciekawa co będzie dalej, jakie decyzje podejmie nasza główna bohaterka. 
W "Opowieści błękitnego jeziora" nie brakuje intrygująco wykreowanych postaci. Oprócz wyżej wymienionych poznajemy Maurycego, starszego mężczyznę, który uważany jest przez miejscowych za gbura i odludka. Warto również wspomnieć o Laurze i Hani, dwóch bardzo dzielnych kobietach. Ich historie zainspirowały Sonię do napisania kolejnych artykułów. Nie mogę zapomnieć o Bartoszu, tajemniczym mężczyźnie, który nie zrobił na naszej dziennikarce pierwszego dobrego wrażenia. Jednak po bliższym poznaniu wydał się całkiem sympatyczny. Czy ta luźna znajomość będzie początkiem czegoś znacznie poważniejszego tego wam nie zdradzę. Musicie doczytać sobie sami.

"Opowieść błękitnego jeziora" to jedna z piękniejszych powieści w dorobku Doroty Gąsiorowskiej. Przyciąga i urzeka już od samego początku.  Nie  sposób w niej znaleźć nawet najmniejszego słabego punktu. Wszystko jest tutaj doskonałe i dopieszczone w każdym najmniejszym szczególe. Sama z wielką chęcią odwiedziła bym tak klimatyczne, wręcz baśniowe małe miasteczko, w którym można spotkać serdecznych i przyjacielsko nastawionych ludzi. Mimo swoich problemów starają się zawsze patrzeć w przyszłość z optymizmem. Służą pomocą, wsparciem, dobrym słowem. Przekonała się o tym Sonia mocno doświadczona przez los.
Jak wiemy, nasze życie nie zawsze jest piękne i kolorowe. Czasami musimy zmierzyć się z tą mniej barwną stroną. To, co zostało przedstawione na kartach powieści, sprawia, że cała ta historia stała się bardzo życiowa. Każdy z nas może przecież znaleźć się w takiej sytuacji jak bohaterowie wymyśleni przez autorkę.
Dorota Gąsiorowska porusza w niej wiele ciekawych, godnych uwagi tematów. Nie będę wam ich szczegółowo wymieniać, żeby nie zabierać przyjemności z lektury. Są emocje, jest wzruszająco i nostalgicznie.
"Opowieść błękitnego jeziora" to powieść, w której między kartami zostało schowane bardzo ważne przesłanie. Nie odkładajmy rozmów z najbliższymi nam osobami na później. Tym bardziej tych trudnych i zawierających bolesne wspomnienia. Wybaczanie błędów, złych decyzji posiada w sobie ogromną moc, która niesie ze sobą ukojenie i wyczekiwany spokój. 
Akcja w książce toczy się przed świętami Bożego Narodzenia i w powietrzu czuć już atmosferę tych wyjątkowych dni. Mamy śnieżne zaspy, na sklepowych witrynach migoczą kolorowe lampki. Nie ma tu przesytu jak w innych tego typu powieściach. Osobiście urzekły mnie wstawki dotyczące ozdób, którymi dawniej były strojone domy. Bardzo ciekawe były również informacje na temat ludowych tradycji. 
Z każdej strony unosi się aromat czekolady. Czytając warto przygotować sobie kubek tego jakże pysznego gęstego napoju z dodatkiem korzennych przypraw i kleksem bitej śmietany. Miłośnicy wszelkiego rodzaju czekoladowych słodkości będą w pełni usatysfakcjonowani. 
Trochę się rozpisałam, ale inaczej się nie da. "Opowieść błękitnego jeziora" to książka na temat, której można mówić i pisać bez końca. Oczywiście w samych superlatywach. Serdecznie zachęcam was do lektury tej powieści. Jestem pewna, że spędzicie z nią przyjemnie czas i pokochacie Bukową Górę tak jak Sonia. 

POLECAM 
MOJA OCENA 8/10















 

piątek, 22 listopada 2024

ZŁOTY SEN (Recenzja)

Autor: Grażyna Jeromin-Gałuszka
data wydania: 19 maja 2015
liczba stron: 440
wydawnictwo: Prószyński i S-ka 











"Złoty sen" to moje pierwsze spotkanie z prozą Grażyny Jeromin-Gałuszko. Urzeczona pięknym okładkowym zdjęciem nie mogłam przejść obojętnie obok tej książki. 

Willa, której właścicielką jest ekscentryczna Lili, była kiedyś popularnym pensjonatem wśród kuracjuszy. Józefa, pomoc domowa też miała co robić. Teraz w każdym z pokoi słychać tylko głuchą ciszę. Wszystko ulega zmianie w chwili gdy do drzwi willi zapukała Ada, która po kilku latach wróciła do miejsca, gdzie razem z mamą spędzała każde wakacje. 
Ponoć ma kochającego męża, wiedzie szczęśliwe życie, więc skąd ten nagły przyjazd? Nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie. 
Dziewczyna w trakcie swojego pobytu dostrzega, że madame w dalszym ciągu nie odzywa się do Arlety, Józefa nadal używa w kuchni tylko soli i pieprzu, a Kalina nie została wielką gwiazdą. Jej wakacyjna przyjaciółka miała ku temu predyspozycje, ale złe decyzje doprowadziły ją do życiowego upadku. Dziewczyna potrzebowała natychmiastowej pomocy. 
Lili, Ada, Kalina i Józefa - cztery fantastyczne kobiety, które zostały zdane na siebie. W pewnym momencie dochodzą do wniosku, że życie jednak nie jest takie złe. 

Jaką rolę w tym wszystkim odegrał Wiktor, który wrócił po piętnastoletniej emigracji do kraju?
 
Przeczytałam do końca książkę, ale niestety nie podbiła mojego czytelniczego serca. Pomysł na fabułę autorka miała bardzo dobry, ale wykonanie trochę nie wyszło. W moim odczuciu wkradł się w nią zbyt duży chaos. Winna temu jest dość liczna grupa bohaterów, którzy byli wprowadzani bez jakichkolwiek informacji o danej postaci. Skutkowało to tym, że nie wiedziałam kto jest kim. Dopiero z czasem pojawiało się  więcej charakterystyki, a lektura była bardziej płynna. Jednak ja wolę, gdy od razu wiem o kim czytam. 
Chwilami odczuwałam dość duże znużenie. Tak naprawdę w tej historii nic się nie dzieje, co by mnie jakoś zaciekawiło. Akcja toczy się w ślimaczym tempie, brak chociażby jednego ciekawego obrotu wydarzeń. Przygnębiający i dołujący nastrój, jaki panuje w  powieści jeszcze bardziej mnie zniechęcał. 
Chyba najciekawszą postacią w całej tej historii była Klarysa, na temat której było tak mało. Wszyscy uważali ją za wariatkę. Nikt nie brał pod uwagę, że coś takiego miało miejsce naprawdę. Do momentu gdy poznaje Wiktora. Mężczyzna nawiązał ze staruszką bardzo dobry kontakt i świetnie się ze sobą dogadywali. Ten wątek spodobał mi się najbardziej i żałuję, że nie został szerzej przedstawiony. 
Nie wiem jak to wyglądało w przypadku innych czytelników, ale ja szybko spostrzegłam się dlaczego Ada tak nagle pojawiła się w wilii. Co ją do tego skłoniło. Przewidywalność w książce to nic dobrego i niestety psuje całą przyjemność z poznawania jej treści. 

Klimatyczna szata graficzna, ciekawy zarys fabuły to troszkę za mało, żeby dana powieść mnie urzekła. Dla mnie najważniejsze jest wnętrze, a w przypadku "Złotego snu" było nijakie, mdłe i bez charakteru. Zabrakło mi tutaj takiej małej iskry, dzięki której coś jednak zacznie się dziać

POLECAM 
MOJA OCENA 


MIŁOŚĆ Z ODZYSKU (Recenzja)

Autor: Malwina Ferenz
data wydania: 23 czerwca 2021
liczba stron: 456
wydawnictwo: Filia
 









"Miłość z odzysku" to moje drugie spotkanie z prozą Malwiny Ferenz. Pierwsze było jak najbardziej udane, więc z chęcią zapoznałam się z kolejną jej powieścią.

Pan Staszek, pracownik wrocławskiego kuratorium klikając "wyślij" na komputerze nie zdawał sobie sprawy z tego, jak dużego narobi ambarasu. Przez pomyłkę urzędowe pismo trafia na biurko dyrektora nie tej podstawówki co trzeba. Anatola trochę zdziwiła jego treść, ale jak zawsze do wszystkiego podchodzi w sposób profesjonalny. Tak było i tym razem. 
Kto by przypuszczał, że zwykły papierek może w jakimś stopniu odmienić czyjeś życie. On i urocza blondynka, którą miał okazję poznać raczej nie brali czegoś takiego pod uwagę.
Okazuje się, że los jednak potrafi nas miło zaskoczyć, gdy już tracimy na to jakiekolwiek nadzieje. 

Ależ to było fajne. Wydaje mi się, że to określenie pasuje idealnie do tej historii. "Miłość z odzysku" to lekka, prosta i co najważniejsze, optymistyczna powieść. Mimo tego, że zawiera w sobie trudne i ważne tematy. 
Ze względu na ogromną dawkę humoru, lektura tej książki zapewniła mi świetną rozrywkę. Bawiłam się przy niej wybornie poznając losy bohaterów, którzy zostali wykreowani przez autorkę w bardzo ciekawy sposób. Szczególną uwagę warto zwrócić na grono pedagogiczne. Jak ja bym chciała chodzić do szkoły, w której uczą tacy nauczyciele. Razem stworzyli szalenie barwną grupę, z siostrą Anastazją na czele, która podbiła moje czytelnicze serce. 
Anatol, pełniący rolę dowódcy całej tej belferskiej ferajny to bardzo intrygująca osobowość. Daleko mu do ostrego i budzącego strach wśród uczniów pana dyrektora. Zawodowo świetnie sobie radzi. Jeśli chodzi o kwestie osobistą, jest samotnym ojcem dwunastoletniej Otylii. Oboje przeżyli trudne chwile w swoim życiu. On stracił żonę, ona mamę. Nastolatce trudno jest się z tym pogodzić. Swoje myśli przelewa na karty pamiętnika, którego strzeże jak oka w głowie. 
Barbara , to wspomniana wcześniej urocza blondynka, którą Anatol miał okazję poznać w trakcie rozpoczęcia nowego roku szkolnego. Po pierwszej rozmowie wydała mu się mądrą, inteligentną kobietą,  która mocno go zaciekawiła. Jednak z drugiej strony ma wątpliwości, czy nadszedł już ten moment, żeby móc zacząć zapisywać nową czystą kartę. 
Barbara jest po rozwodzie i podobnie jak Anatol wychowuje dwunastoletniego nastolatka. Ze względu na sytuację rodzinną, w ich życiu zaszło sporo zmian. Coś takiego musiało wpłynąć na nich oboje, a szczególnie na Kamila. Nowe miejsce, nowa szkoła.
Brak akceptacji wśród rówieśników to jeden z tych poważniejszych wątków jaki został poruszony w książce.
Internetowy hejt to kolejny problem, z którym niestety trudno jest nam walczyć. Będąc anonimowym w sieci myślimy, że wszystko nam wolno. Przy okazji nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w ten sposób kogoś ranimy, poniżamy, gnębimy. Potem słyszymy o tragediach, próbach samobójczych itp.  Nie każdy jest twardy psychicznie i to zwyczajnie zignoruje. Super, że autorka pisze o tym w swojej książce.
Jesteście ciekawi o co chodzi z tym pismem z kuratorium? Otóż, ma to związek z 100-tną Rocznicą Odzyskania Niepodległości przez Polskę i organizowanym z tej okazji biegiem. Pod koniec lektury atmosfera zrobiła się bardzo podniosła. Pomysł z tego typu wydarzeniem był świetny, tym bardziej, że wzięli w nim udział przedstawiciele różnych organizacji. 
Całość czyta się naprawdę dobrze. Duża czcionka, prosty język, rewelacyjne poczucie humoru autorki, ciekawi bohaterowie,  interesujące wątki, no i piękny jesienny Wrocław. Czy trzeba czegoś więcej? Według mnie wszystko jest tutaj spójne i zachęca do zapoznania się z tą historią. Jedynie mogę przyczepić się do szaty graficznej, która nie pasuje do treści, a ja lubię gdy te dwa elementy współgrają ze sobą. 

Jeśli szukacie lekkiej, odprężającej książki, która odgania ponure myśli i pokazuje, że warto w pewnych sytuacjach zaryzykować to "Miłość z odzysku" będzie idealną propozycją. 

POLECAM 




piątek, 25 października 2024

CÓRKA ZIEMI (Recenzja)

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 26 lipca 2023
liczba stron: 519
wydawnictwo: Znak Literanova










"Córka Ziemi" to pierwszy tom cyklu "Córki Żywiołów" autorstwa Doroty Gąsiorowskiej. Po książki tej autorki mogę sięgać w ciemno mając stuprocentową pewność, że będzie to smakowita literacka uczta. Czy tym razem też tak było?

Weronika jest cenioną rzeźbiarką. Ze zwykłego kamienia potrafi stworzyć coś wyjątkowego. Umiejętność wsłuchiwania się w odgłosy natury znacznie jej to ułatwia. 
Maks, właściciel pałacu położonego w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej wychodzi do niej z propozycją rekonstrukcji posągu Frei, nordyckiej bogini miłości i magii. 
Weronika przyjmuje zlecenie, mimo, że od pewnego czasu towarzyszy jej dziwny niepokój. Ukończone dzieło ma stanąć w przyhotelowym ogrodzie, ale niewiadomo kiedy nastąpi jego oficjalne otwarcie ze względu na ludzkie szczątki znalezione w pobliskiej studni. 

Uwielbiam twórczość Doroty Gąsiorowskiej, i dlatego z wielką przyjemnością rozpoczęłam lekturę jej kolejnej książki. Już sama delikatna okładka idealnie współgrająca z wnętrzem, przyciąga do siebie czytelnika. Nie mówiąc już o intrygującym opisie fabuły. 
Akcja w powieści rozgrywa się w dwóch ramach czasowych. Współczesność dotyczy trzydziestodwuletniej Wiktorii. Dziewczyna posiada niebywały talent, który doceniany jest na całym świecie. Na co dzień mieszka w domku po babci blisko Ojcowskiego Parku Krajobrazowego. Kocha naturę i zwierzęta. Sama niedawno została właścicielką dwóch kotów, przyjaźni się też z pustułką. Dla niektórych może się to wydawać dziwne. Jak przystało na dobrą i wrażliwą osobę nikomu nie odmawia pomocy. Przekonała się o tym nastoletnia Zuzia. 
Od pewnego już czasu nie tworzy na zamówienie, ale dla oferty Maksa zrobiła wyjątek. Duży wpływ na jej decyzję miały rozmowy z Felicją, babcią mężczyzny, i to, w jaki sposób czuła się będąc w pobliżu pałacu. Bez wątpienia, coś musiało przed laty wydarzyć się w tym miejscu. 
Za sprawą dwunastoletniej Frei przenosimy się w czasie. Dziewczynka razem ze swoją mamą mieszka w chacie w otoczeniu leśnych drzew. Gdy nie pomaga przy produkcji ziołowych naparów i lekarstw spaceruje swoimi utartymi szlakami w towarzystwie zwierzęcych przyjaciół. 
Niestety choroba zabiera najważniejszą osobę w jej życiu. Została sama i od teraz pałac staje się jej domem. Na skutek pewnych wydarzeń z eleganckiej komnaty zostaje przeniesiona do małego pokoiku w wieży. 
Która z bohaterek bardziej przypadła mi do gustu? Trudno mi jest jednoznacznie stwierdzić, bo obie wniosły coś od siebie do tej opowieści. Gdybym jednak musiała dokonać wyboru, chyba bardziej zaciekawiły mnie losy Frei. Historię dziewczynki owiewa baśniowy klimat. Unosi się nad nią niezwykła aura, która niejednokrotnie  powodowała gęsią skórkę na moim ciele. Chwilami robi się mrocznie i ze strachem śledzimy poczynania dwunastolatki.
U Weroniki jest znacznie spokojniej. Chociaż i tutaj z czasem robi się interesująco. Tajemnica goni tajemnicę, a ona nieoczekiwanie została w to wszystko wciągnięta. Jej do tej pory zwyczajne życie singielki i rzeźbiarki z dnia na dzień bardzo się zmieniło. 

Dorota Gąsiorowska bez wątpienia potrafi w efekty paranormalne. Zjawy, duchy, dziwne odgłosy, czarne kruki. Nie mówiąc już o mistrzowskich opisach przyrody dzięki którym przenosimy się do baśniowej krainy. Las w różnych odsłonach, mokradła, gęsta mgła, pałacowe zakamarki. Moja wyobraźnia wręcz wariowała. 
Autorka pokazuje nam, jak duży wpływ na nasze samopoczucie ma obcowanie z naturą.  Miłość do zwierząt to też ważna kwestia jaka została poruszona. Nasi bracia mniejsi niejednokrotnie stają się najlepszymi przyjaciółmi, powiernikami trosk i sekretów. Nie zdradzą, nie kłamią, są nam wierni do ostatnich chwil życia. Dlaczego z ludźmi nie zawsze tak jest? Warto się nad tym dłużej zastanowić.  
Akcja toczy się dość wolno, ale bieg wydarzeń nie pozwala na przerwanie lektury. A dzieje się, i to dużo. Trzymający w napięciu wątek kryminalny jest bardzo mocnym punktem powieści. Nie brakuje w niej również romantyzmu, a dotyczy to teraźniejszości jak i czasów przeszłych. 
"Córka Ziemi" działa na czytelnika jak magnez. Przyciąga i kusi swoją treścią. Metafizyczność, którą czuć aż do samego końca, nietuzinkowi i wyraziści bohaterowie. Oczarowujący nastrój, który sprawia, że szybko można zatracić się w tej opowieści. W moim odczuciu jest to jedna z lepszych książek autorstwa Doroty Gąsiorowskiej. 
Jesień sprzyja lekturze właśnie takich historii, więc jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości, to mam nadzieję, że ta opinia pomoże wam podjąć odpowiednią decyzję. 

POLECAM 
MOJA OCENA 8/10






 

niedziela, 20 października 2024

PIĘKNA MIŁOŚĆ (Recenzja)

Autor: Wioletta Sawicka 
data wydania: 5 marca 2019
liczba stron: 584
wydawnictwo: Prószyński i S-ka














Baśka i Michał tworzą zgrane i bardzo kochające się małżeństwo. Ona jest architektem, on zawodowym żołnierzem. Razem kroczą przez życie marząc o własnym domu i gromadce dzieci. W każdej sytuacji mogą liczyć na pomoc ze strony swoich przyjaciół. 
Z dnia na dzień stają się właścicielami zniszczonego siedliska w bardzo urokliwym miejscu. Stan budynków wymagał szybkiego remontu, co wiązało się z dość dużymi kosztami. Są kredyty, ale i to może nie wystarczyć.
Michał podejmuje trudną decyzję nie mówiąc wcześniej o tym swojej żonie. Wiedział, że będzie przeciwna jego wyjazdowi na misję do Afganistanu. Tak też było. Zdecydował się na taki krok nie tylko ze względów finansowych, ale przede wszystkim po to, żeby sprawdzić samego siebie. 
Po miesiącu od wyjazdu Michała, do Baśki dociera tragiczna wiadomość...

O mamuniu! Cóż to była za książka. Liczy sobie ponad 500 stron, a ja ją przeczytałam w ciągu trzech wieczorów. Taki wynik nie zdarza mi się zbyt często, więc coś o tym świadczy. 
Historia Baśki i Michała nie zaczyna się w jakiś wyjątkowy sposób. Poznajemy dwoje zakochanych w sobie ludzi, którzy są szczęśliwi i z radością witają wspólnie każdy kolejny dzień. Mają swoje plany, marzenia. Pracują, spotykają się z przyjaciółmi. 
Wioletta Sawicka na kartach swojej książki pokazuje nam jak szybko to nasze życie potrafi się zmienić.  Idylla w jednej sekundzie przeobraża się w niewyobrażalną rozpacz, ból i tęsknotę. 
Los bywa czasami wobec nas bardzo okrutny. Zadajemy sobie wtedy pytanie: dlaczego akurat JA?
To co spotkało główną bohaterkę mocno chwyciło mnie za serce. Baśki nie da się nie lubić. Zawsze tryskała energią, z jej twarzy nie schodził uśmiech. Spełniała się również zawodowo. Miała swoje kompleksy, ale Michałowi w niczym to nie przeszkadzało. Kochał ją taką, jaką jest. Była to "piękna miłość", która niestety nie zdarza się zbyt często. 
Czy po czymś takim można jeszcze normalnie żyć? Jak zaakceptować to, co się stało? Autorka uświadamia nas, że jednak coś takiego jest możliwe. Oczywiście przy pomocy najbliższych oraz terapeutów, bo samemu jest znacznie trudniej. Tym bardziej, że nie było to jedyne traumatyczne wydarzenie w życiu naszej głównej bohaterki. O co dokładnie chodzi tego wam nie zdradzę. 
Tak po ludzku było mi żal tej biednej dziewczyny. Nikomu nie zrobiła krzywdy, żeby los tak mocno ją doświadczył. 

Czytając tę książkę nie sposób się nie wzruszyć. Emocji jest tutaj ogrom, które zostają w człowieku na długo. Miłość gra w tej historii pierwsze skrzypce, ale mamy w niej również obraz pięknej przyjaźni, o którą w dzisiejszych czasach jest bardzo trudno. 
Problemy jakie zostały w niej poruszone mogą dotknąć każdego z nas, co czyni książkę jeszcze bardziej interesującą, a przede wszystkim życiową. Kilka ciekawych zwrotów akcji sprawiło, że z trudem odrywałam się od lektury. Zostałam zaintrygowana w jakim kierunku to wszystko się potoczy. Czy Baśka da radę i wstanie na nogi? Czy ponownie otworzy swoje serce na nową miłość? 
Mimo trudnej tematyki całość czyta się lekko i szybko. Warto mieć przy sobie coś do notowania, bo nie brakuje w niej cytatów i sentencji wartych zapamiętania. 
Polecam wszystkim tę jakże piękną. Mnie urzekła już od pierwszej strony. 

POLECAM 
MOJA OCENA 8/10