niedziela, 17 października 2021

KROK DO MIŁOŚCI ( Recenzja )

Autor: Sylwia Kubik
data wydania: 5 lipca 2021
liczba stron: 416
wydawnictwo: Otwarte











Twórczość Sylwii Kubik nie była mi do tej pory znana. Zmieniło się to dzięki książce "Krok do miłości", która stanowi początek nowego cyklu. Pisarka tym razem zaprasza swoich czytelników na Żuławy. 

Ewa nie miała w życiu lekko. Dobrych wspomnień z dzieciństwa nie ma, a o studiach mogła tylko pomarzyć. 
W trakcie pracy w jednym z salonów fryzjerskich poznaje Michała. Jest w niemałym szoku, że taki mężczyzna zwrócił uwagę właśnie na nią. Zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia. Przeprowadzka do jego mieszkania sprawiła, że stała się najszczęśliwszą kobietą na świecie. W końcu po tylu latach i do niej uśmiechnął się los. Jak w dużym była błędzie przekonała się w dniu, w którym poraz pierwszy podniósł na nią rękę. Był to dla Ewy początek niewyobrażalnego dramatu, który mógł zakończyć się dla niej tragicznie.
Po ciężkim pobiciu obolała i posiniaczona trafia do szpitala. Leżąc na łóżku uświadamia sobie, że jest osobą bezdomną. Kilka złotych, plecak i reklamówka z ubraniami to jej cały dobytek. Rachunek za leczenie całkowicie Ewę załamuje. Gdy tak rozmyśla i szuka jakiegoś sensownego wyjścia z sytuacji w jakiej obecnie się znalazła przypomina sobie o Żuławach i domu, który odziedziczyła po zmarłej babci. Nie wie w jakim teraz może być stanie, i czy w ogóle stoi, ale nic innego nie wymyśli. Za ostatni grosz kupuje bilet i wyrusza w podróż po nowe jutro...
Kamil w przeciwieństwie do Ewy ma wszystko, co pozwala mu żyć z dala od problemów. Mieszka razem z rodzicami w ekskluzywnej willi, pracuje w firmie ojca, nosi markowe ubrania. Powinien być szczęśliwy, a jest zupełnie inaczej. Dom stał się dla niego złotą klatką, z której pragnie się uwolnić. Ciągłe kłótnie z matką też są tutaj nie bez znaczenia. Kupno działki na Żuławach ma mu pomóc w odnalezieniu prawdziwego szczęścia. Nie interesuje go co na ten temat myślą jego najbliżsi. Najważniejsze jest to, że w końcu coś będzie mógł zrobić sam. 

Nieoczekiwanie drogi Ewy i Kamila łączą się ze sobą...

Takie książki to ja mogę czytać na okrągło. Sylwia Kubik napisała świetną obyczajówkę o której nie sposób szybko zapomnieć. Jednym z powodów jest sam jej początek. Normalnie włos się jeży gdy czyta się coś takiego. Ja nie wiem jakim trzeba być człowiekiem żeby w tak okrutny sposób traktować kobietę, którą niby się kocha. Szanuję bardzo autorkę za to, że poruszyła w książce temat dotyczący przemocy domowej. Jak wiemy takich kobiet jak Ewa jest niestety tysiące. Siedzą cicho i ukrywają pod grubą warstwą makijażu kolejne siniaki. Sama byłam jej naocznym świadkiem więc wiem jak trudno prosić o jakąkolwiek pomoc. Strach to główny powód. Wstyd również. Zresztą oprawca potrafi się świetnie kamuflować, więc co niektórzy mogą nam zwyczajnie nie uwierzyć. Standardem jest pytanie: Co ty chcesz od swojego męża? Przecież jest taki miły i sympatyczny. A może czymś go zdenerwowałaś? No tak, pewnie znowu zupa była za słona. 
Ewa pragnęła tylko jednego, miłości. Przecież to nic nadzwyczajnego. Zakochała się i miała pewność, że jest to uczucie odwzajemnione. Nic nie wskazywało na to, że jej ukochany jest  potworem w ludzkiej skórze. Mimo krzywd, które jej wyrządzał w dalszym ciągu spełniała wszystkie zachcianki Michała. Z czasem trochę zaczynało mnie to irytować, bo w końcu ile można znosić  obelgi, poniżanie przed innymi. Wykorzystywał ją również seksualnie. Czekałam w napięciu na to, czy Ewa w końcu podejmie tą jakże ważna decyzję, która może uratować jej życie. 
Po tym co przeszła, cudem można nazwać to, że udało jej się w miarę szybko pozbierać. Znalazła też w sobie siłę żeby odbić się od dna i zacząć wszystko od nowa. Byłam z niej szalenie dumna. 
Wyjazd na Żuławy był ryzykowny, ale z czasem doszła do wniosku, że postąpiła słusznie. Na jej drodze stanął przemiły pan Bronek, który z ogromną troską zaopiekował się nową mieszkanką. Zrobił dla nie co mógł, chociaż sam nie jest już pierwszej młodości. 
Dom po babci nie przypominał swoim wyglądem willi, ale Ewa nie miała zamiaru się poddać. Nawet strach przed myszami też nagle gdzieś się ulotnił. Dach nad głową jako taki już ma, więc teraz jedynym problemem było znalezienie pracy. Przecież szpitalny rachunek sam się nie zapłaci. 
Tutaj z pomocą przychodzi nikt inny jak Kamil, właściciel restauracji z regionalnymi przysmakami. Już teraz ostrzegam wszystkich czytających, że ślinotok jest gwarantowany na samą myśl o tych wszystkich przysmakach. Radzę nie czytać książki na głodnego. 
Tak jak wspomniałam już wcześniej Kamil miał wszystko, ale i tak zapragnął zmienić coś w swoim życiu. Nigdy nie czuł się dobrze w mieście, ale za to wieś była dla niego rajem na ziemi. Dlatego gdy zobaczył działkę położoną w tak pięknym miejscu nie mógł przejść obok niej obojętnie. To nic, że jego najbliżsi nie zaakceptowali jego decyzji. Za to może liczyć na wsparcie ze strony swojej najukochańszej babci. 
Sylwia Kubik ma olbrzymi talent do tworzenia postaci, które mają w sobie młodzieńczą energię, ale metryka pokazuje coś zupełnie innego. Uśmiałam się nie raz w trakcie czytania fragmentów dotyczących babci Kamila. Ma kobitka charakterek i zasługuje bezapelacyjnie na tytuł super babci. Cudowna, mądra kobieta, której życie też nie było usłane różami. Jest jeszcze pani Rozalia, restauracyjna kucharka, która początkowo nie ukrywała niechęci do nowej pracownicy. Jednak i ona ma dobre serce tylko okazuje to na swój sposób. 

Ewa jest piękną i atrakcyjną kobietą, która została skrzywdzona przez ukochanego mężczyznę. Rany na ciele szybko się zagoją, ale  z tymi na duszy będzie gorzej. Czas oraz nowo poznane przez nią osoby może pomogą jej o tym wszystkim szybciej zapomnieć. Zresztą coś mi się wydaje, że znajomość z właścicielem restauracji już przemienia się w coś bardziej poważnego. A może pojawi się ktoś jeszcze...Jestem bardzo ciekawa jak potoczy się ten watek.

"Krok do miłości" to jedna z lepszych książek z jakimi było mi dane w tym roku się zapoznać. Emocji z pewnością w niej nie brakowało. Ból i rozpacz przeplata się z radością i nadzieją. Jest ciepło, rodzinnie oraz nostalgicznie. Sylwia Kubik napisała powieść, która zasługuje na ogromne słowa uznania. Dramat Ewy opisała w sposób wyważony z ogromną dawką empatii. Mogę tylko sobie wyobrazić, że nie było to dla niej łatwe pisać o tak strasznych rzeczach. Nie użyła drastycznego słownictwa, a osoba czytająca i tak była wstrząśnięta tym przez co przeszła główna bohaterka. 
Książka podzielona jest na rozdziały, ale ja podzieliła bym ją na dwie części. Druga jest znacznie przyjemniejsza.
Akcja toczy się na Żuławskiej prowincji. Cisza, spokój, piękne krajobrazy. Pisarce udało się świetnie oddać klimat tego jakże wyjątkowego miejsca. 
Całość oceniam jak najbardziej na plus. Wszystkie elementy z których powinna składać się dobrze napisana książka są w niej zawarte. Mimo trudnej tematyki czyta się ją lekko i przyjemnie. Ja nie mogła się od niej oderwać. Kartki przelatują przez palce błyskawicznie. Książka ma coś w sobie magnetycznego bo ciężko ją odłożyć choćby na chwilę. 
Cieszę się bardzo, że mam w swoich domowych zbiorach drugą część, której jestem szalenie ciekawa. 

Polecam wam serdecznie książkę "Krok do miłości" autorstwa Sylwii Kubik. Jestem pewna, że was również zachwyci tak jak mnie.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: