poniedziałek, 29 grudnia 2014

NIEWOLNICE ( Recenzja )

Autor: Dolen Perkins-Valdez
data wydania: 16 stycznia 2013
liczba stron: 352
wydawnictwo: Nasza Księgarnia










"Niewolnice" to debiut literacki Dolen Perkins-Valdez. Nie powiem, ale sporym zaskoczeniem dla mnie było to, że pisarka wybrała akurat taką tematykę dla swojej pierwszej książki. Widocznie postanowiła zaryzykować i teraz pada pytanie...Czy to ryzyko się opłaciło?

Lizzie, Rennie, Słodka i Mawu to cztery niewolnice, które co roku spotykają się w kurorcie Tawawa w towarzystwie swoich panów. Mężczyźni w trakcie takiego pobytu spędzają swój wolny czas na polowaniach, korzystają z kąpieli w siarkowych źródłach. Natomiast wieczorami odwiedzają swoje niewolnice, które na ten czas   przemieniają się w atrakcyjne kochanki. Nie jest to łatwe z powodu dziennej pracy, którą muszą wykonywać.
Każda z nich inaczej traktuje swojego "właściciela". Lizzie obdarzyła swojego pana głębszym uczuciem, jak i również dwojgiem dzieci. W związku z czym jest przez niego inaczej traktowana. Ma więcej przywilejów niż pozostałe kobiety. Rennie, jest najstarszą niewolnicą z całej czwórki. Właściciel traktuje ją  w sposób skandaliczny, a najgorsze jest w tym to, że dzieli się nią z innymi mężczyznami. Można tylko sobie wyobrazić co może  czuć ta kobieta. Mawu, to jedyna niewolnica, która pragnie uwolnić siebie jak i pozostałą trójkę. Planuje ucieczkę, która niestety kończy się dla niej tragicznie...Natomiast stosunki Słodkiej z jej panem były na początku dość dobre, ale gdy zaszła w kolejną ciążę  zmieniły się diametralnie. Brak wsparcia od strony mężczyzny oraz jakiejkolwiek przerwy w pracy  dla kobiety, która spodziewa się dziecka jest czymś niewyobrażalnym. Niestety Słodka tego doświadczy.
Najwięcej uwagi autorka książki poświęciła Lizzie. Tylko ona  obdarzyła swojego pana uczuciem. Trudne jest to do wytłumaczenia, gdy kobieta, która wykonuje ciężką pracę, wykorzystywana jest seksualnie przez mężczyznę jest w stanie  go pokochać. Ich stosunek do siebie należy do grupy tych pozytywnych. Kobieta postanawia to wykorzystać, ma nadzieję że uda jej się sprawić, że jej dzieci będą mogły cieszyć się wolnością. Walczy również o godne życie. Czytelnik będzie miał możliwość poznania Lizzie od czasów jej dzieciństwa po wczesną młodość. W jaki sposób zaskarbiła sobie zaufanie u swego pana, a także jak zareagowała na jej istnienie jego żona.

Jest to książka wypełniona po brzegi emocjami. Z każdej strony wypływają falami. Są to fale burzliwe i zawierają w sobie dość duże pokłady dramaturgii. Czytając zdanie po zdaniu warto zatrzymać się na chwilę i poddać je odrębnej analizie. Jak można traktować w taki sposób kobiety. Ciężka praca, którą musiały wykonywać przy piekącym słońcu, wieczorne spotkania z mężczyznami. Do tego brak kontaktu z najbliższymi, a najgorsze brak informacji na temat swoich dzieci. Czy żyją, czy nic im nie dolega. Życie w takiej ciągłej niepewności musiało być dla nich koszmarem, który trudno jest sobie wyobrazić. A do tego informacja, jaką mogły usłyszeć dotycząca sprzedaży swoich pociech jako przyszłych niewolników...
Chwile słabości zdarzały się bardzo często, w tedy myślały o ucieczce. Miały nawet wiele okazji żeby tego dokonać, ale nie zrobiły tego. Może się bały, albo nie potrafiły tego zrobić...Wiedziały, że przy boku swoich "właścicieli" będą miały co jeść, dach nad głową...,a może powodem tego było zwykłe przyzwyczajenie do takiego życia....Strach przed karą  też robił swoje.

"Niewolnice" to książka, którą czyta się w towarzystwie paczki chusteczek. Wzrusza i porusza do głębi. Ryzyko, którego  podjęła się autorka opłaciło się i to z nawiązką.

POLECAM
MOJA OCENA 9/10

sobota, 20 grudnia 2014

W ŚWIĄTECZNYM KLIMACIE ....:-)


Święta Bożego Narodzenia już tuż-tuż. W galeriach handlowych tłumy ludzi, z każdego sklepu wydobywają się dźwięki kolęd lub piosenek świątecznych. Miasta już udekorowane światełkami....Chyba przyszedł czas na zastanowienie się jak ubrać w tym roku choinkę. Może w barwach złota, a może tym razem postawić na delikatność i wystroić drzewko w samą biel...Każdy ma swoją koncepcję. Ja za pomocą zdjęć chciałabym zaprezentować Wam choinki mola książkowego...:-)


 

 


zdjęcia: internet

środa, 17 grudnia 2014

PRZEMINĘŁO Z WIATREM ( Recenzja )

Autor: Margaret Mitchell
data wydania: 2008 (data przybliżona)
liczba stron: 880
wydawnictwo: Albatros










"Przeminęło z wiatrem", o tej książce powiedziane i napisane zostało chyba już wszystko. Ale i tak dziwnym trafem pojawiają się nowe recenzje, toczone są na jej temat rozmowy. Może dlatego, że jest to powieść jedyna w swoim rodzaju i mamy potrzebę żeby po nią sięgnąć i o niej mówić. Rozpala w człowieku emocjonalny ogień, który z każdą kartką wybucha swoim żarem. Nasze myśli rozgrzewają się do czerwoności. Margaret Mitchell stworzyła literackie arcydzieło, wyjątkowe w swej wyjątkowości. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał tej książki lub zastanawia się nad jej przeczytaniem (w końcu ma sporo stron), proponuję zrobić to natychmiast !!

Główną bohaterką w książce jest Scarlett O'Hara. Pochodzi z dobrego domu, jest córką jednego z najbardziej zamożnych plantatorów bawełny. Poznajemy ją w czasie gdy ma zaledwie 16 lat. Zachwyca wszystkich mężczyzn swą urodą.  Pragnie mieć koło siebie coraz  większy wianuszek wielbicieli, a głównym jej problem jest dobór odpowiedniej sukni na dane przyjęcie.
Autorka ukazała ją jako osobę, dla której  liczą się tylko dobra materialne. Zaszczepionych zostało w niej wiele negatywnych cech charakteru. Począwszy od zakochania się w samej sobie, próżność oraz brak powściągliwości jeśli chodzi o kontakty z mężczyznami. Uważana jest za flirciarę, która nie zna umiaru.
Jest postacią bardzo wyrazistą,  należy do najbardziej znanych bohaterek w świecie literackim. Ma w sobie coś, co przyciąga jak magnez. Nie jest sztampowa i może właśnie to ją wyróżnia pośród pozostałych kobiet, z którymi  mamy do czynienia czytając książki.

Tak, zgadza się jest flirciarą, ale jednocześnie wyjątkową miłością obdarzyła jednego mężczyznę. Jest nim Ashley. Gdy tylko dowiedziała się o jego zaręczynach z inną kobietą wpadła w głęboką rozpacz. Cała została wypełniona nienawiścią do przyszłej żony Ashleya - Melanii. Pozbywa się swoich złych emocji w sposób dość niekonwencjonalny. Świadkiem tejże sceny staje się - Ret Butler. Bardzo przystojny i intrygujący mężczyzna. Niestety jego przeszłość nie należy do najlepszych. Jest przysłowiową "czarną owcą" w swojej rodzinie. Nawet przez chwilę nie pomyślała, że owa postać spowoduje w jej życiu sporo zamętu.
Pragnie zrobić wszystko co tylko możliwe, aby zapobiec ślubowi. Niestety wszystkie jej starania nie powodują zmiany w podjętej już decyzji przez Ashleya. W związku z tym, planuje zemstę. Pod wpływem impulsu poślubia brata Melanii - Karola.

Wybucha wojna secesyjna. Przy odgłosach wystrzeliwanych armat oraz akompaniamencie końskich kopyt poznajemy dlasze losy zamożnych południowców, którzy z niecierpliwością wyczekiwali, aż w końcu konflikt zbrojny dojdzie do skutku. Głęboko wierzą, że swój pozytywny  finał będzie mieć po stronie Południa. Niestety stało się zupełnie inaczej...?
Scarlett  żyje w głębokim przekonaniu,  że ta wojna nie będzie jej dotyczyć, ani jej bliskich. Niestety bardzo się myliła...Jej dotychczasowe życie legnie w gruzach tak, jak i całe Południe...

Czytając książkę poznamy historię Stanów Zjednoczonych, oraz zwyczajowość wyższych sfer. Zostaniemy zaproszeni na wystawne bale i przyjęcia. Niestety wojna sprawiła, że wszystko to...przeminęło. Przedstawiony został również w sposób bardzo ciekawy i na szczęście nie aż tak drastyczny, obraz niewolnictwa.
W powieści natrafimy na wiele interesujących postaci. Ich cechy wewnętrzne jak i te zewnętrzne zostały nakreślone w sposób bardzo klarowny. Psychologiczne opisy każdej z tych osób sprawiły, że książka nabiera jeszcze większej wartości. Na specjalne wyróżnienie zasługuje bezapelacyjnie postać głównej bohaterki. Z upływem czasu przechodzi wewnętrzną metamorfozę. Z podlotka przemienia się w kobietę dorosłą, odważną, ale niestety w dalszym ciągu nie wiedzącą czego tak naprawdę pragnie. Jest jedna rzecz dla której zrobiłaby wszystko, nawet w stanie jest poświęcić siebie dla tej sprawy. Jest nią Tara - ukochana ziemia. To ona trzymała ją przy życiu w tym trudnym dla niej i całej południowej społeczności okresie.
Jej dłonie, które przyzwyczajone były do luksusów zmieniają się razem z nią...Ciężka praca, walka o byt powoduje w niej zmiany również te zewnętrzne.
Jak się okazuje miała w sobie pokłady cech charakteru o wydźwięku pozytywnym. Kto by się tego  po niej spodziewał, prawda?

Ret Butler, co można powiedzieć o tym bohaterze? Warto wspomnieć, że jest to postać o bardzo ciekawej osobowości. Pewny siebie, mocno stąpający po ziemi...i zakochany.

Pisząc recenzję zatrzymałam się na moment przy samym tytule książki. Uważam, że został do niej dobrany idealnie. Wybuch wojny sprawił, że dotychczasowe sielskie życie mieszkańców Południa przeminęło wraz z pierwszym świstem i uderzeniem o ziemię kuli armatniej. Bogaci plantatorzy stracili swoje majątki, piękne domy obróciły się w pył, tak jakby uderzył w nie huraganowy wiatr.
Z drugiej strony w jaki sposób został przedstawiony wątek miłosny po między Scarlett a Retem...Nie wiem, jak ja bym postąpiła w takiej sytuacji, ale może dałabym temu mężczyźnie szansę. A tak to, miłość również przeminęła...,chociaż może nie do końca...Warto nad tym się zastanowić przez dłuższą chwilkę i poddać ten wątek własnej interpretacji...

Książka do cieniutkich nie należy, to fakt. Osobiście jak dla mnie, było to jej ogromną zaletą. Mogłam na dłużej przenieść się w świat arystokracji, pięknych dam oraz przystojnych, dobrze wychowanych dżentelmenów. Czytając, nuda nie była mi straszna.

Powieść doczekała się ekranizacji filmowej, która również podbiła wiele ludzkich serc i w dalszym ciągu to czyni.  W takim razie gdy książka została przez mnie przeczytana teraz nie sposób przejść obojętnie obok jej kinowej wersji..,tak dla porównania :-)

Na koniec zaproponuję jedną z piosenek fantastycznego zespołu jakim jest Lemon...o dość wymownym tytule :-)



POLECAM 
MOJA OCENA 10/10








środa, 10 grudnia 2014

FOTOGRAFUJĄC KSIĄŻKI cz. III


Niby jesień jeszcze trwa, ale za oknami robi się coraz zimniej. Rtęć w termometrach pokazuje temperaturę poniżej zera. Ale jak na razie lekki mrozik nie jest taki zły. Każda pora roku ma swoje uroki. Nie mogłam w dniu dzisiejszym przejść obojętnie obok tak pięknych mroźnych krajobrazów. Szadź stworzyła cudowne malowidła. Mam nadzieję, że moja książkowa modelka ani Ja nie dostaniemy po dzisiejszym plenerze kataru :-).
Moje miasteczko :-)


 





 



poniedziałek, 8 grudnia 2014

WYWIAD Z PISARZEM :-)


archiwum pisarki

Nie jestem nawet w stanie tego opisać, jak wielka radość we mnie wstąpiła. Przeprowadzając pierwszy półkowo-książkowy wywiad pomyślałam sobie: matko jedyna, ja taka amatorka biorę się za takie rzeczy. Teraz mogę stwierdzić, że świetnie się bawię...:-).
Zachęcam do przeczytania kolejnego wywiadu z pisarzem, a raczej z pisarką :-). Jest nią Pani Karolina Wilczyńska
Kobieta posiadająca wiele talentów, swoje serce ma przepełnione dobrocią i miłością. Jej książki cieszą się niesłabnącą popularnością, a najnowsza pozycja "Jeszcze raz, Nataszo" sięga już najwyższych miejsc rankingowych. 






Półka z książką: Na samym początku chciałabym bardzo podziękować za poświęcony czas dla Półki z książką oraz jej czytelników. Jest Pani pisarką, ale pisać można nie tylko książki. Przypuśćmy, że odbiera Pani telefon od osoby, która zajmuje się produkcją seriali oraz filmów z propozycją, żeby to właśnie Pani napisała scenariusz do nowego serialu. Jak reaguje na taki telefon Karolina Wilczyńska?

Karolina Wilczyńska: Uwielbiam wyzwania, więc na pewno ucieszyłabym się z takiej propozycji. Jednak, gdy już opadłyby pierwsze emocje, na pewno poświęciłabym sporo czasu na naukę, bo zawsze staram się podchodzić do wszystkiego profesjonalnie. Nigdy nie pisałam scenariusza, więc czekałoby mnie sporo pracy. A gdy scenariusz byłby gotowy - z niecierpliwością obgryzłabym paznokcie, czekając na opinie widzów.


PzK: Obecnie książki piszą już chyba wszyscy. Można zauważyć taki "bum" na pisanie książek wśród osób znanych. Piszą nie tylko swoje biografie. W sklepach można natrafić na różnego rodzaju poradniki jak i również bajki dla dzieci. Jednym wychodzi to lepiej, drugim troszkę mniej. Jakie cechy powinien posiadać dobry pisarz, a może z takim darem  po prostu trzeba się urodzić?

KW: Prawdę mówiąc nie znam odpowiedzi na to pytanie. Wydaje mi się, że potrzebne jest "to coś", ale równie ważna jest praca nad warsztatem. A do tego jeszcze odrobina szczęścia. Rzeczywiście, ja również obserwuję zjawisko, które Pani opisuje, ale taką twórczość traktuję bardziej jako towar, dodatkowy "bonus do nazwiska" dla osób znanych. Ani mnie to ziębi, ani grzeje. 

PzK: W mediach rozgorzała dyskusja na temat odświeżenia kanonu lektur szkolnych. Przyznam się, że ja również miałam problem z ich czytaniem, ale teraz staram się nadrabiać swoje czytelnicze braki. Może nie za pomocą tego typu książek, ale robię wszystko co w mojej mocy. W każdej dziedzinie staramy się iść z biegiem czasu, tylko jakoś z lekturami jest mały problem. Wiem, że warto, a nawet raczej trzeba sięgać po klasykę literatury. Co sądzi Pani na ten temat?

KW: W tym wypadku mam chyba tradycyjne poglądy. Stanowczo uważam, że poznanie klasyki, szczególnie rodzimej literatury to niezbędny element, tzw. ogólnego wykształcenia. Zdaję sobie sprawę, że czasami może to być nie łatwa lektura, ale dobry nauczyciel powinien potrafić pokazać jej ponadczasowość. I tu chyba jest kłopot - zbyt mało mamy nauczycieli-pasjonatów. Ja miałam szczęście, bo trafiłam w szkole podstawowej na cudowną polonistkę, za co dziękuję losowi. Oczywiście nie mam nic przeciwko wprowadzeniu do kanonu lektur szkolnych pozycji współczesnych, ale całkowite pozbywanie się klasyki uważam za działanie szkodliwe. Powinniśmy znać swoje korzenie, te literackie też.

PzK: W dobie internetu ciężko jest zachęcić młodego czytelnika aby sięgnął po książkę. Może Pani jako pisarz, ma na to jakiś swój magiczny sposób? 

KW: Sądzę, że w obiegowych opiniach posługujemy się stereotypami. Wiem, że  młodzi ludzie jednak czytają. Warto też zauważyć, że internet nie jest uosobieniem zła, a jedynie nową formą, z której i pisarze, i wydawcy powinni korzystać. Skoro młodzi ludzie wolą ekran monitora czy telefonu od papierowej książki, to należy dać im możliwość wyboru. Przecież ebooki cieszą się coraz większym powodzeniem. To tak jakby po wynalezieniu druku ktoś upierał się, że prawdziwy czytelnik to wyłącznie ten, który sięga po ręcznie przepisywane książki, prawda? Nie ma sensu ucieczka przed postępem, nowymi technologiami. Trzeba z nich korzystać.

PzK: Zaintrygował mnie bardzo tytuł Pani najnowszej książki "Jeszcze raz, Nataszo". No właśnie: jeszcze raz. Tylko ile takich "jeszcze razów" może być w naszym życiu. Warto próbować do skutku?

KW: Oczywiście, że warto próbować. I takich razów w naszym życiu może być nieskończenie wiele. Bo żyjemy tylko raz, więc warto podejmować próby, walczyć o swoje szczęście, swoją wizję. Często jest trudno, popełniamy błędy, musimy przyjąć porażki, ale warto traktować je jako naukę, czasami weryfikować sposoby realizacji marzeń i...próbować jeszcze raz. 

PzK: Czy tytułowa Natasza może być dobrym wzorcem dla współczesnych kobiet?

KW: Sama nie lubię, gdy ktoś tworzy "wzorce" czy "ideały" i próbuje mi wmówić, że powinnam do nich dążyć, więc nie miałam zamiaru tworzyć tego rodzaju postaci. Moim zamiarem było pokazanie jednej z dróg, losów kobiety, jej wyborów i sposobu na poradzenie sobie w trudnych chwilach. Jeżeli czytelnicy odnajdą w tej powieści coś dla siebie, pomoc czy wskazówkę - będę bardzo szczęśliwa. 

PzK: W Pani twórczości pojawiają się dwa gatunki literackie: obyczajowy oraz mroczny. Może teraz przyszedł czas na coś z fantastyki :-) ?

KW: Fantastyka to nie moja bajka. Zresztą uważam, że życie i ludzkie losy są wystarczająco niesamowite i nieprzewidywalne, więc nie czuję potrzeby wymyślania alternatywnej rzeczywistości. Fascynuje mnie to, co widzę i obserwuję wokół siebie, a szczególnie ludzkie emocje. To światy jakich nie wymyśli żaden autor powieści fantastycznych. 

PzK: Teraz powinno paść pytanie co lubi Pani czytać, ale ja zapytam czego lubi słuchać Karolina Wilczyńska. Ma Pani swój ulubiony rodzaj muzyki ?

KW: Zawsze bardziej przemawiały do mnie słowa, więc teksty utworów są dla mnie  ważne. Nie mam ulubionego gatunku. Gdybym miała coś wybrać, to najlepiej czuję się w klimatach bluesowych, ale lubię też mocny rock. Muzyka, której słucham musi współgrać z moim aktualnym nastrojem, muszę ją czuć, musi wzbudzać emocje...

PzK: Mamy już grudzień. Święta Bożego Narodzenia już zapasem. Podzieli się Pani z nami swoimi wspomnieniami związanymi z tymi magicznymi świętami. Mogą być związane z kulinariami :-).

KW: W Świętach Bożego Narodzenia najbardziej cenię możliwość spotkania z rodziną, spokojnej rozmowy, pobycia ze sobą bez codziennego pośpiechu. Święta zawsze spędzam u Mamy - nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. I nie ma na świecie nic pyszniejszego niż jej zupa grzybowa i pasztet. O, przepraszam, i jeszcze kajmak z bakaliami  - niebo w gębie!
Za to bardzo irytuje mnie przedświąteczny pęd, miliony tandetnych ozdób, atakująca mnie kakofoniczna mieszanka różnych kolęd. Uciekam przed komercjalizacją świąt. Od tłoku w galerii handlowej wolę moje mieszkanie, własnoręcznie zrobione ozdoby i herbatę z imbirem w towarzystwie rodziny i psa. 

PzK: Na koniec zadam Pani przewrotne pytanie, również związane z tematyką świąteczną: choinka sztuczna czy prosto z lasu?

KW: Sztuczna. Mam jedną od kilku lat i będę ją miała pewnie wiele następnych. Łza mi się w oku kręci na widok tych wycinanych młodych drzewek, które po dwóch tygodniach lądują w śmietnikach. Po co? Nie lepiej, żeby rosły spokojnie. Uff, zdenerwowałam się. Dobrze, że nie spytała Pani o karpie, bo to sprawa, która jeszcze bardzie mnie złości...Tak czy inaczej : życzę wszystkim spokojnych i rodzinny Świąt. 

Jeszcze raz Pani Karolinie dziękuję, że zgodziła się odpowiedzieć na pytania w tak ciekawy sposób. 
W związku ze zbliżającymi się Świętami Bożego Narodzenia również i ja składam Pani życzenia:

Gdy pierwsza gwiazdka na niebie zabłyśnie...
Wiec o tym, że o Tobie w net pomyślę...
Niech w Twym sercu niegasnący ogień miłości się tli...
Niech szczęście w twych oczach lśni...
Uśmiech nigdy z ust nie znika...
Zdrowie niech twoim najlepszym przyjacielem będzie...zawsze i wszędzie :-) 




Zapraszam wszystkich do odwiedzenia strony internetowej Pani Karoliny (kliknij tutaj) oraz jej strony na facebooku: https://www.facebook.com/WilczynskaK :-)



OPOWIADANIA:


 









POWIEŚCI:

 


UWAGA:

W związku z wywiadem niebawem pojawi się konkurs, w którym do wygrania będzie książka "Jeszcze raz, Nataszo". Fundatorem nagrody jest Wydawnictwo Czwarta Strona :-)









niedziela, 7 grudnia 2014

KLIENT ( Recenzja )

Autor: John Grisham
data wydania: 1998 (data przybliżona)
liczba stron: 320
wydawnictwo: AMBER








Grisham - jest to nazwisko, które ma już swoją renomę na rynku literackim. Wstyd się przyznać, że "Klient" to moje pierwsze spotkanie z twórczością tak popularnego pisarza. Książka posiada również swoją wersję filmową, w której w rolach głównych zagrali Susan Sarandon i Tommy Lee Jones. Powieść uznawana jest za najlepszą  w całym dotychczasowym dorobku pisarza. 

Mark i Ricky, dwójka małych chłopców których łączy braterska nić. Ich dzieciństwo niestety nie należy do kolorowych. Mieszkają tylko z mamą w jednej z przyczep kempingowych na obrzeżach miasta. Tak naprawdę słodkie z nich urwisy. Któregoś dnia starszy z braci wybiera się do lasu, na przysłowiowego dymka. Na uwagę zasługuje fakt, że ma dopiero jedenaście lat...Wypływają braki wychowawcze, brak ojca powoduje przyspieszone tempo dojrzewania u chłopca. Pełen ciekawości Ricky chce iść razem z nim.
Dzień jak co dzień. Niespodziewanie w trakcie leśnych wojaży dochodzi do makabrycznej sceny, której chłopcy stają się jedynymi świadkami. Starszy mężczyzna ze wszystkich sił pragnie pożegnać się z ziemskim życiem. W pewnej chwili samobójca zauważa Marka i zdradza mu pewną tajemnicę, a mianowicie miejsce ukrycia zwłok wysokiego rangą polityka. Całe to wydarzenie, zmienia diametralnie ich życie.
Organy ścigania za wszelką cenę chcą odnaleźć chłopca i zmusić go do wyjawienia tego co widział, a przede wszystkim togo co usłyszał. Czytając książkę zauważymy, że policja oraz inne instytucje stoją po przeciwnej stronie. Biedny i wystraszony chłopiec, w końcu przecież to jeszcze dziecko potrzebuje prawniczej pomocy. Właśnie z taką pomocą wychodzi mu na przeciw pewna pani prawnik - Reggie Love. Jest to kobieta, która potrafi walczyć do końca. Tym bardziej jeśli jej klientem staje się dziecko.

Powiem tak - zostałam kupiona. Książka od pierwszych stron mnie tak wciągnęła, że z wypiekami na twarzy wgłębiałam się w jej treść. Byłam tak ciekawa całej tej historii, że chociaż kilka stron musiało zostać przez mnie przeczytanych, a ostatnio czasu było troszkę mniej. Cała ta historia rozgrywa się w bardzo szybkim tempie. Z każdą stroną czytelnik wpada w wir wydarzeń, które zmieniają się z godziny na godzinę. W pewnym momencie, można zauważyć, że to już koniec. Przecież ten biedny chłopak wpadł w takie tarapaty, że żaden dorosły nie wyszedł by z takiej sytuacji bez szwanku.
Bohaterowie ukazani zostali w sposób fantastyczny. Jeśli miałabym przyznać specjalne wyróżnienie, podarowałbym je Markowi. Jest bardzo sprytnym dzieciakiem, a zarazem tak dojrzałym. Jego sytuacja rodzinna powoduje wzruszenie, ale jednocześnie jego matka może być z niego bardzo dumna.
Wyjątkową postacią jest również Reggie. Młoda pani prawnik, której życie również jest troszkę skomplikowane. Charakterna z niej kobieta.

"Klient" - jedno słowo, a wzbudziło we mnie tyle emocji. Jestem zachwycona tą książką. Może nie zaczytuje się w tego typu literaturze, ale wiem, że jeszcze nie raz sięgnę po książki Johna Grisham oraz innych autorów.
Świat polityki oraz mafijnych porachunków zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Natomiast dłużej zastanowiłam się nad postępowaniem organów ścigania. W pewnym momencie przyszła mi do głowy pewna myśl, czy czasami policja nie została skuszona grubą kopertą.
Jeśli chodzi o zakończenie, jak dla mnie było skonstruowane w sposób bardzo konkretny. Bez zbędnego rozpisywania się.

POLECAM
MOJA OCENA 10/10


czwartek, 4 grudnia 2014

GRUDNIOWY STOSIK :-)


Święta Bożego Narodzenia już zapasem.  W sklepach pojawiają się już świąteczne dekoracje, ulice powoli stroją się w  kolorowe światełka...Zaczynamy myśleć nad treścią listu do Świętego Mikołaja. Uwielbiam ten świąteczny rozgardiasz...i gdzie tu teraz znaleźć czas na czytanie. :-) Nie będzie to łatwe, ale damy radę. Chociaż tych kilka stron przed snem...:-)



środa, 3 grudnia 2014

KUBEK KSIĄŻKOHOLIKA :-)


Była już mowa o książkowych zakładkach, więc przyszedł czas na kolejny gadżecik, bez którego My mole książkowe nie możemy się obejść. Oczywiście mowa jest o KUBKU. Odwiedzając sklepy można natrafić na kubki z różnego rodzaju napisami... Jak wiadomo uwielbiamy czytać trzymając w dłoni swój ulubiony kubeczek z naszym ulubionym napojem. Najczęściej jest to herbata lub kawa choć nie zawsze...:-). Z chęcią zaprezentuję kilka modeli kubków stricto książkowych :-)

 





zdj: internet