wtorek, 28 września 2021

STO LAT LENNI I MARGOT (Recenzja)


Autor: Marianne Cronin
data wydania: 7 lipca 2021
liczba stron: 400
wydawnictwo: HarperCollins Polska










"Sto lat Lenni i Margot" to debiut literacki Marianne Cronin. Napisanie tej jakże fascynującej książki zajęło pisarce ponad sześć lat.

Siedemnastoletnia Lenni zmaga się z chorobą, która w każdej chwili może zakończyć jej ziemską podróż. Szpital i tzw. oddział May stał się dla dziewczyny domem.
Któregoś dnia w trakcie warsztatów plastycznych zorganizowanych dla chorych poznaje Margot, osiemdziesięciotrzyletnią kobietę. Tak naprawdę widziała ją już wcześniej na jednym ze szpitalnych korytarzy w dość krępującej sytuacji. Mimo sporej różnicy wieku czują się bardzo dobrze w swoim towarzystwie i mają ze sobą świetny kontakt. Podczas jednej z rozmów nastolatka dochodzi do pewnego wniosku. Otóż razem mają sto lat. Ten fakt ma zamiar wykorzystać. Wpada na pomysł żeby wspólnie namalować taką samą liczbę obrazów, ale nie takich zwyczajnych. Dzieła mają przedstawiać historie z ich dotychczasowego życia. Jedną na dany rok. 

Po przeczytaniu krótkiego opisu książki wiedziałam, że będę miała do czynienia ze wzruszającą historią, ale nie sądziłam, że aż tak. Przy lekturze "Sto lat Lenni i Margot" po prostu nie da się nie płakać. Umieranie i śmierć to tematy przewodnie, ale na szczęście całość okraszona została także sporą dawką humoru. I to jest w niej najpiękniejsze. Przecież śmierć raczej do zabawnych tematów nie należy. Tutaj została przedstawiona z zupełnie innej perspektywy. Totalnie rozbroiły mnie dialogi Lenni z księdzem Arturem pracującym w szpitalnej kaplicy. Osoba, która może lada dzień umrzeć potrafi jeszcze w tak cudowny sposób żartować. Czytelnik poznaje Lenni gdy jest już w szpitalu. Nie trudno nie zauważyć, że nikt z najbliższych jej nie odwiedza. Nie mówiąc już o rówieśnikach. Została ze swoją chorobą sama. Oczywiście może liczyć na wsparcie i dobre słowo ze strony wspomnianego księdza oraz personelu medycznego. Jednak rodziny nikt nie jest wstanie zastąpić. Zrobiło mi się żal tej mądrej, wrażliwej, inteligentnej dziewczyny. Powinna snuć plany na przyszłość i cieszyć się życiem, a nie leżeć na szpitalnym łóżku. Niestety los zdecydował inaczej. 
Jak dobrze, że na jej drodze pojawiła się Margot, fanka wszystkiego co ma fioletowy kolor. Osiemdziesięciotrzyletnia kobieta była wstanie odmienić siedemnastoletnią dziewczynę. W osobie rezolutnej i trochę buntowniczej Margot Lenni odnalazła swoją bratnią duszę. Widać jak bardzo pragnie bliskości drugiego człowieka. Spędzają ze sobą wiele godzin tworząc coraz to piękniejsze i ciekawsze obrazy na których dostrzec można paletę różnorakich emocji. Przy okazji poznają siebie nawzajem. Obie kobiety odbywają podróż w czasie. Wracają do bolesnych wspomnień, jak i do momentów gdy były szczęśliwe. Pisarka genialnie wykreowała postać Margot. Jest to starsza osoba, też schorowana, ale z drugiej strony pełna życia. Jest taką babcią z marzeń. Przytuli, pocieszy ale również postawi do pionu. 

"Sto lat Lenni i Margot" to wyjątkowa książka pod każdym względem. Nawet sam tytuł jest już na swój sposób intrygujący. Zostały w niej poruszone trudne, a zarazem ważne tematy. Takie jak ból, strach przed śmiercią, tęsknota za rodziną. Znaleźń w niej można także radość, miłość, a przede wszystkim przyjaźń, która gra tu pierwsze skrzypce. Ta  prawdziwa nie patrzy na wiek. Jest to na pewno jedna z lepszych książek, z jakimi mi było dane w tym roku się zapoznać. Nawet bym powiedziała, że najlepsza. Cudownie opisane losy dwóch kobiet, które spotykają się w szpitalu. Niewiadomo jakby ta znajomość się potoczyła gdyby trafiły na siebie w innych okolicznościach. 
Marianne Cronin może być dumna ze swojego debiutu. "Sto lat Lenni i Margot" to historia, którą mogę polecić każdemu, a szczególnie osobom młodym. Przy okazji proszę was o coś. Ukochajcie swoich dziadków i babcie. Są to osoby, które potrzebują waszego zainteresowania i troski. 

Na samym końcu książki znajdziecie wywiad z pisarką. Można się dowiedzieć wiele ciekawych rzeczy z życia zawodowego jak i prywatnego Marianne Cronin. Jest też informacja na temat ekranizacji. Ja już niecierpliwie przeplatam nogami, ale zanim się pojawi przeczytajcie książkę bo naprawdę warto. 

POLECAM
MOJA OCENA 10/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 

















środa, 1 września 2021

WŁOSKIE LOVE STORY (Recenzja)

Autor: Natalia Sońska
data wydania: 16 czerwca 2021
liczba stron: 384
wydawnictwo: Czwarta Strona











Wakacje 2021 dobiegły końca. Te jakże długo wyczekiwane dwa miesiące minęły zdecydowanie za szybko. Na szczęście jest coś, co pozwoli nam ten letni czas przedłużyć. Książka autorstwa Natalii Sońskiej "Włoskie LOVE story" będzie strzałem w dziesiątkę.

Ola jest rezydentką w biurze podróży i lada chwila wylatuje do Rimini. Dziewczyna kocha Włochy do tego stopnia, że chętnie przeprowadziłaby się tam na stałe. Jak na razie jest to marzenie. W Polsce czeka na nią chłopak. Kocha Krzyśka i chciałaby w końcu ustabilizować swoje życie. Na początek ma zamiar skończyć z ciągłymi wyjazdami. Liczy także na ruch ze strony mężczyzny. Może w końcu zdobędzie się na odwagę i poprosi ją o rękę.

Niespodziewanie wszystko zaczyna się komplikować. Po pierwsze przyczynił się do tego tajemniczy pasażer z samolotu, którym leciała Ola. Po drugie dziewczyna ma jakieś dziwne przeczucia odnośnie Krzyśka.

Natalia Sońska posiada ogromny talent do tworzenia historii od których nie sposób się oderwać. Obojętnie w jakim klimacie została napisana.
Biorąc do ręki "Włoskie love story" wiedziałam, że czas poświęcony na lekturę nie będzie czasem straconym. 
Główna bohaterka to bardzo ambitna dziewczyna. Studiuje dwa kierunki jednocześnie i biegle mówi w kilku językach. Do tego trzeba dorzucić pracę, która wymaga dużo poświęceń. Od trzech lat jest w związku. Ola zdaje sobie sprawę z tego, że zaniedbuje swojego chłopaka. Związki na odległość bywają trudne, ale jak ktoś naprawdę kocha jest w stanie pokonać wszystkie przeszkody. Potrzebne jest też zaufanie do drugiej osoby. 
Krzysiek coraz mniej dzwoni i stosuje jakieś dziwne wymówki. Ola nie sądziła, że kiedykolwiek będzie się zastanawiać czy jej chłopak jest wobec niej szczery. W końcu planowała spędzić z nim resztę swojego życia. 
Jak się okazuje z tymi naszymi planami na przyszłość bywa różnie. Czasami lepiej ich nie mieć bo potem mniej boli jak coś z nich nie wyjdzie. 

Zupełnie inne podejście do tzw. stabilizacji ma Marcin, wspomniany wcześniej tajemniczy pasażer z samolotu. Dla niego te wszystkie zamierzenia, cele, postanowienia nie mają sensu. Jak na razie nie myśli o założeniu rodziny. Po prostu żyje chwilą i nie chce się nikomu podporządkowywać. 
Ta jakże zaskakująca znajomość Oli z nieziemsko przystojnym mężczyzną o polsko-włoskich korzeniach została przedstawiona przez Natalię w bardzo ciekawy sposób. 
Na początku dziewczyna mocno się przed nią broniła. Chciała być w porządku wobec swojego chłopaka. W sumie nic w tym dziwnego. Tylko czy Krzysiek też był taki wobec niej? Z czasem Marcin zaczął Olę fascynować. Pod jego wpływem przechodziła wewnętrzną metamorfozę. Nawet Sara, jej szalona przyjaciółka przecierała oczy ze zdumienia. Taka nagła przemiana zwyczajnie do niej nie pasowała.
Nie chcę wam za dużo zdradzać i zabierać przyjemność z lektury. Mogę napisać jedno: nudy w tej książce nie ma. Jest za to radość, która przeplata się że smutkiem, rozpaczą i tęsknotą jednocześnie. No i te tytułowe Włochy. Natalia w cudowny sposób scharakteryzowała ten jakże fantastyczny europejski kraj. Gorącą Italię w ciągu roku odwiedza ogromna rzesza turystów z całego świata. Wyjątkowa architektura i zabytki zachwycają wszystkich. Można na nie patrzeć i podziwiać godzinami. Niesamowite krajobrazy, winnice też cieszą oczy. Nie można zapomnieć o włoskiej kuchni. Na samą myśl o gorącej pizzy ślinka cieknie. 
Czytając "Włoskie love story" aż chce się wyskoczyć z fotela i w jednej sekundzie spakować do walizki najpotrzebniejsze rzeczy.
Taka spontaniczna wyprawa może nagłe przeobrazić się w podróż życia. Wspomnienia z takiego wyjazdu będą cenniejsze niż złoto. 

Jeśli macie jakieś wątpliwości czy sięgnąć po książkę to mam nadzieję, że ta opinia je rozwiała :-)


POLECAM
MOJA OCENA 8/10