Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dorota Gąsiorowska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dorota Gąsiorowska. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 grudnia 2024

OPOWIEŚĆ BŁĘKITNEGO JEZIORA (Recenzja)

Autor: Dorota Gąsiorowska 
data wydania: 22 listopada 2023
liczba stron: 510
wydawnictwo: Znak literanova


 





Czy istnieje odpowiedni moment, żeby bez skrupułów zacząć czytać książki świąteczno-zimowe? Ja wystartowałam pod koniec listopada. W tym roku sezon właśnie na takie historie rozpoczęłam od lektury "Opowieści błękitnego jeziora" autorstwa Doroty Gąsiorowskiej. 

Sonia na co dzień mieszka w Łodzi i pracuje jako dziennikarka. Każdemu należy się urlop, i ona ma zamiar z tego przywileju skorzystać. W tym celu przyjeżdża do Bukowej Góry, małego podkrakowskiego miasteczka. Mieści się tam kawiarenka "Złote Serce" z rodzinną manufakturą czekolady, z którą ponoć wiąże się pewna legenda. Sabinę mocno to zafascynowało, i z chęcią napisałaby na ten temat artykuł.
Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, że te kilka grudniowych dni spędzonych wśród lokalnej społeczności aż tak bardzo wpłyną na jej dotychczasowe życie, a szczególnie to, co usłyszała z ust właścicieli "Złotego Serca". 

Są takie książki, z którymi my, czytelniczy nie potrafimy się rozstać. Robimy wszystko, żeby przedłużyć czas spędzony z bohaterami. W moim przypadku coś takiego miało miejsce w trakcie lektury "Opowieści błękitnego jeziora". 
Przepadłam moi drodzy, i to po przeczytaniu kilku początkowych zdań. Dorota Gąsiorowska stworzyła coś wyjątkowo pięknego i zachwycającego. Ja zostałam tą historią wręcz zahipnotyzowana. 
Akcja w książce dzieje się w dwóch ramach czasowych. Współczesność dotyczy Soni, młodej dziewczyny, która nie miała w swoim życiu lekko. Musiała szybko dorosnąć i walczyć o przetrwanie. Ciężko pracowała, ukończyła studia. Teraz gdy jest już dorosła dochodzi do wniosku jak dużo ją to kosztowało, ile poświęciła żeby znaleźć się w miejscu, w którym obecnie jest. Dokonała tego sama, bez pomocy innych osób. 
Samotność bardzo mocno poraniła jej serce. Z biegiem czasu kilka ran zostało zabliźnionych, ale ta jedna, największa nadal boli.  
Przyjazd do Bukowej Góry jak się okazało, był bardzo dobrym pomysłem. Na jej twarzy pojawił się długo niewidoczny uśmiech, powróciła utracona radość ze świąt Bożego Narodzenia. Można powiedzieć, że w towarzystwie mieszkańców Bukowej Góry odżyła. Największą sympatią obdarzyła właścicieli "Złotego Serca". Rozalia i Gabriel tworzą szczęśliwe i kochające się małżeństwo. To właśnie oni naprzemiennie snują wyjątkową opowieść, którą Sonia ma zamiar opisać. 
Dzięki legendzie przenosimy się w czasie, poznając losy Sabiny i Marcina, dwójki młodych ludzi.
Który okres czasowy bardziej przypadł mi do gustu? U mnie jest remis, bo teraźniejszość jak i przeszłość zasługują na jak najwyższą ocenę. 
Historia Sabiny i Marcina została przedstawiona w tak interesujący i pochłaniający sposób, że z niecierpliwością oczekiwałam kolejnych rozdziałów na ich temat. To samo działo się w przypadku Soni. Mój poziom zainteresowania znacznie wzrósł gdy odebrała telefon od pewnej osoby. Byłam szalenie ciekawa co będzie dalej, jakie decyzje podejmie nasza główna bohaterka. 
W "Opowieści błękitnego jeziora" nie brakuje intrygująco wykreowanych postaci. Oprócz wyżej wymienionych poznajemy Maurycego, starszego mężczyznę, który uważany jest przez miejscowych za gbura i odludka. Warto również wspomnieć o Laurze i Hani, dwóch bardzo dzielnych kobietach. Ich historie zainspirowały Sonię do napisania kolejnych artykułów. Nie mogę zapomnieć o Bartoszu, tajemniczym mężczyźnie, który nie zrobił na naszej dziennikarce pierwszego dobrego wrażenia. Jednak po bliższym poznaniu wydał się całkiem sympatyczny. Czy ta luźna znajomość będzie początkiem czegoś znacznie poważniejszego tego wam nie zdradzę. Musicie doczytać sobie sami.

"Opowieść błękitnego jeziora" to jedna z piękniejszych powieści w dorobku Doroty Gąsiorowskiej. Przyciąga i urzeka już od samego początku.  Nie  sposób w niej znaleźć nawet najmniejszego słabego punktu. Wszystko jest tutaj doskonałe i dopieszczone w każdym najmniejszym szczególe. Sama z wielką chęcią odwiedziła bym tak klimatyczne, wręcz baśniowe małe miasteczko, w którym można spotkać serdecznych i przyjacielsko nastawionych ludzi. Mimo swoich problemów starają się zawsze patrzeć w przyszłość z optymizmem. Służą pomocą, wsparciem, dobrym słowem. Przekonała się o tym Sonia mocno doświadczona przez los.
Jak wiemy, nasze życie nie zawsze jest piękne i kolorowe. Czasami musimy zmierzyć się z tą mniej barwną stroną. To, co zostało przedstawione na kartach powieści, sprawia, że cała ta historia stała się bardzo życiowa. Każdy z nas może przecież znaleźć się w takiej sytuacji jak bohaterowie wymyśleni przez autorkę.
Dorota Gąsiorowska porusza w niej wiele ciekawych, godnych uwagi tematów. Nie będę wam ich szczegółowo wymieniać, żeby nie zabierać przyjemności z lektury. Są emocje, jest wzruszająco i nostalgicznie.
"Opowieść błękitnego jeziora" to powieść, w której między kartami zostało schowane bardzo ważne przesłanie. Nie odkładajmy rozmów z najbliższymi nam osobami na później. Tym bardziej tych trudnych i zawierających bolesne wspomnienia. Wybaczanie błędów, złych decyzji posiada w sobie ogromną moc, która niesie ze sobą ukojenie i wyczekiwany spokój. 
Akcja w książce toczy się przed świętami Bożego Narodzenia i w powietrzu czuć już atmosferę tych wyjątkowych dni. Mamy śnieżne zaspy, na sklepowych witrynach migoczą kolorowe lampki. Nie ma tu przesytu jak w innych tego typu powieściach. Osobiście urzekły mnie wstawki dotyczące ozdób, którymi dawniej były strojone domy. Bardzo ciekawe były również informacje na temat ludowych tradycji. 
Z każdej strony unosi się aromat czekolady. Czytając warto przygotować sobie kubek tego jakże pysznego gęstego napoju z dodatkiem korzennych przypraw i kleksem bitej śmietany. Miłośnicy wszelkiego rodzaju czekoladowych słodkości będą w pełni usatysfakcjonowani. 
Trochę się rozpisałam, ale inaczej się nie da. "Opowieść błękitnego jeziora" to książka na temat, której można mówić i pisać bez końca. Oczywiście w samych superlatywach. Serdecznie zachęcam was do lektury tej powieści. Jestem pewna, że spędzicie z nią przyjemnie czas i pokochacie Bukową Górę tak jak Sonia. 

POLECAM 
MOJA OCENA 8/10















 

piątek, 22 września 2023

ZIELONE OCZY DRIADY (Recenzja)

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 27 kwietnia 2022
liczba stron: 624
wydawnictwo: Znak Literanova








Dorota Gąsiorowska już od dłuższego czasu jest jedną z moich ulubioną pisarek jeśli chodzi o literaturę obyczajową. Posiadam znaczną kolekcję jej powieści, i gdy tylko pojawia się wzmianka na temat nowej historii jestem pewna, że prędzej czy później trafi w moje ręce. 
"Zielone oczy driady" to moje kolejne spotkanie z twórczością tej pisarki. 

Dublin i życie w tym mieście to dla Livii zamknięty rozdział. W dniu w którym po raz pierwszy przekroczyła próg drewnianej chaty na klifie, wierzyła mocno w to, że po tym wszystkim co ją spotkało, irlandzkie  odludzie i szum oceanu pomogą jej odnaleźć spokój, którego tak długo szukała.  
Niestety bolesna przeszłość postanawia okrutnie o sobie przypomnieć. Na szczęście nie na długo, bo po lekkim zawahaniu przyjmuje niespodziewaną propozycję od koleżanki. Wyjazd na Podlasie i konserwacja kościelnych fresków na pewno dobrze jej zrobi.
Jednak już w pierwszym dniu pracy nad malowidłem tajemniczej Noelle coś dziwnego zaczyna się z nią dziać. Oprócz tego, mężczyzna, który od czasu do czasu pojawia się w kościele nie daje jej spokoju. Jego twarz wydaje się Livii nie do końca obca, i to ją jeszcze bardziej wytrąca z równowagi. 

Książki Doroty Gąsiorowskiej cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Gdy sięgnęłam po jej debiutancką powieść "Obietnice Łucji" wiedziałam, że moja przygoda z piórem tej pisarki nie zakończy się tylko na tej książce. Ona trwa nadal i końca nie widać.
Z ogromną dozą zainteresowania sięgnęłam po "Zielone oczy driady". Ponad 600 stron udało mi się przeczytać w kilka dni, i teraz gdy jestem świeżo po lekturze piszę to z wielkim bólem serca, ale tym razem książka  nie do końca trafiła w mój gust.
Początek wydał mi się interesujący, ale im dalej w las robiło się ku mojemu rozczarowaniu zbyt baśniowo. Rzeczywiste problemy głównej bohaterki zostały zepchnięte przez autorkę na drugi plan. Całą swoją uwagę skupiła na przedstawieniu historii tajemniczego fresku, z którym wiąże się pewna legenda. Oczywiście nasza Livia zapragnęła zebrać jak najwięcej informacji na jej temat. Momentami drażniło mnie zachowanie głównej bohaterki. Kolokwialnie można stwierdzić, że wciskała swój nos w nie swoje sprawy. Podsłuchiwała, a potem tłumaczyła się, że był to przypadek. Nie fajnie to wyglądało, tym bardziej, że niektóre rozmowy były mocno intymne i dotyczyły wydarzeń, które miały miejsce kilka lat temu. Niosły ze sobą smutne i bolesne wspomnienia. Jakby nie patrzeć Livia weszła z buciorami w życie Ludwika. Starszy mężczyzna użyczył jej dachu nad głową w trakcie pobytu na Podlasiu, traktował ją jak wnuczkę, a ona tak go zawiodła. Livia znalazła coś, czego nie miała prawa otwierać, a tym bardziej czytać. Ciekawość jednak wzięła górę. 
Miałam deja vu gdy dotarłam do momentu w którym poznałam Nelę, starszą dystyngowaną kobietę. Na jej drodze niespodziewanie pojawia się Livia. Tych spotkań było kilka, aż w końcu dziewczyna trafia pod jej dach. No i mamy powtórkę z rozrywki, która ma związek z teczką i z jej zawartością. 
Znaczna ilość dziwnych jak dla mnie zbiegów okoliczności, przypadkowych zdarzeń, tajemnic i sekretów trochę mnie przytłoczyła. To samo tyczy się bohaterów, bo jest ich dość liczna grupa. Dobrze, że w trakcie lektury robiłam sobie notatki, bo można szybko w tym wszystkim się pogubić. Co chwila dochodzi do niespodziewanych odkryć i zwrotów akcji. 
Dorota Gąsiorowska przyzwyczaiła nas do lekkich i przyjemnych w odbiorze historii. Pisząc "Zielone oczy driady" postanowiła zaskoczyć swoich czytelników bardziej mroczną odsłoną. Stary cmentarz, samotny metalowy krzyż, grobowiec pewnej hrabiny, ruiny irlandzkiego zamczyska. Wszystko to otulały gęste jesienne mgły. W temacie opisów nic się nie zmieniło, bo Dorota w dalszym ciągu robi to świetnie. Bez względu na to, czy dotyczą one łąki pełnej kwiatów, czy ciemnego i ponurego lasu. 
"Zielone oczy driady" to książka, która posiada w sobie dużo elementów zaczerpniętych z fantastyki. Dziwne zachowanie Livii od razu rzuciło mi się w oczy. Potrafi dostrzec coś, czego inni nie widzą. Słyszy różne dźwięki i głosy. Według niej drzewa zamieszkiwane są przez wróżki. Z tego też względu pseudonim "Fairy" idealnie do niej pasuje.
Nie czytam takiej literatury i może dlatego miałam tak duży problem, żeby wczuć się w tę książkę. Za to jestem pewna, że każdemu miłośnikowi takich historii, zjawisk nadprzyrodzonych przypadnie do gustu. 

POLECAM
MOJA OCENA 7/10









 

poniedziałek, 9 maja 2022

DZIEWCZYNA ZE SKLEPU Z KAPELUSZAMI ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowka
data wydania: 2 kwietnia 2018
liczba stron: 528
wydawnictwo: Znak Literanova










Z twórczością Doroty Gąsiorowskiej poraz pierwszy miałam styczność czytając jej debiutancką powieść "Obietnica Łucji". Pamiętam dobrze, że byłam nią zachwycona i nie mogłam się od niej oderwać. 
Od tego czasu na rynku ukazało się już wiele innych książek autorstwa Doroty Gąsiorowskiej, które błyskawicznie uzyskały miano bestsellerów. Tak się składa, że miałam to szczęście i mogłam się z nimi zapoznać. 
"Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" to moje kolejne spotkanie z prozą pisarki, którą zaliczam do grona moich ulubionych. 

Daniela kocha podróże i w związku z tym nie mogła w odpowiedni sposób zająć się córką, więc powierzyła Kamelię swojej matce. Lidia robiła wszystko żeby dziewczynka wyrosła na mądrą i dobrą kobietę. 
Razem prowadzą w Krakowie pracownię i sklep z kapeluszami. Niebawem będą obchodzić 100-lecie swojej działalności i z tej okazji zaprosiły do siebie dziennikarza żeby napisał na ich temat artykuł do gazety. Pytania, które padają w trakcie wywiadu niespodziewanie zaczynają dotykać czasów, do których Lidia wolałaby nie wracać. Odbija się to na jej zachowaniu i samopoczuciu. Zauważa to Kamelia, którą zaczyna niepokoić stan babci. Mimo swojego wieku tryskała energią, a teraz chodzi zamyślona i widać, że coś ją gnębi. Do tego ten dziwny list, który podarła. 
Dziewczyna chce w jakiś sposób dotrzeć do babci i czegoś się dowiedzieć, ale niewidzialny mur który przed sobą zbudowała skutecznie to uniemożliwia. Zawsze miały ze sobą świetny kontakt  mimo różnicy wieku, a teraz z niewiadomych przyczyn nagle wszystko uległo zmianie. 
Gdy dziewczyna otrzymała od babci urodzinowy prezent w postaci broszki z tajemniczym grawerem nie miała pojęcia, że będzie to początek podróży do przeszłości o której nigdy jej nie opowiadała. 

Gdyby tego wszystkiego było mało Kamelia zaczyna mieć też swoje problemy. Otóż Artur, przystojny dziennikarz zainteresował się nie tylko sklepem, ale także nią. Sprawy jeszcze bardziej się komplikują gdy poznaje Marka, najlepszego przyjaciela Artura. Na dokładkę Magda, z którą zna się od lat i traktuje ją jak przyrodnią siostrę zaczyna jej unikać i dziwnie się zachowywć. 

Książki Doroty Gąsiorowskiej mają w sobie tajemniczą moc. Czytasz i nie możesz przestać. Nic innego się w tym czasie dla ciebie nie liczy. Chcesz jak najszybciej się dowiedzieć co będzie dalej. Zauważyłam, że Dorota Gąsiorowka lubi serwować swoim czytelnikom historie dość pokaźnych rozmiarów. Jej książki liczą sobie więcej niż standardowe ponad 300 stron. Każdy fan takich "grubasków" będzie z pewnością zachwycony, ale innym może to przeszkadzać. Po co tyle stron, przecież niektóre wątki są niepotrzebne albo zostały w zbyt rozwlekły sposób napisane. Niestety bywa i tak. 
Akcja w książce "Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" rozwija się powoli tylko po to żeby później mogła nagle przyśpieszyć. Wydaje mi się, że autorka chciała w ten sposób zachęcić czytelnika do dalszej lektury. W końcu apetyt rośnie w miarę jedzenia. Początek pełni tutaj funkcję przystawki do głównego dania. Dowiadujemy się dlaczego Kamelia wychowywana była przez babcię. Czym zajmuje się jej matka, co się stało z jej ojcem. W większości poświęcony jest młodej dziewczynie, która tworzy własnoręcznie piękne nakrycia głowy w stylu vintage. Jest cichą, skromną osobą, która ma swoje ulubione miejsca gdzie spędza wolny czas w towarzystwie Magdy, najlepszej przyjaciółki, a zarazem właścicielki butiku z odzieżą. Dziewczyny planują zorganizować pokaz mody, który ma być niespodzianką dla Lidii.
Polubiłam Kamelię, ale z czasem zaczęło mnie drażnić jej zachowanie. Głównie mam tutaj na uwadze to, w jaki sposób próbowała rozwiązać sprawę z dwoma mężczyznami, którzy w tym samym czasie zaczęli rywalizować o jej względy. Co do Artura, też mnie irytował. Niby chciał bliżej poznać Kamelię, ale później nie pojawił się na spotkaniu. Marek chciał być lojalny wobec przyjaciela co się chwali, ale z drugiej strony mógł przez jego niezdecydowanie stracić miłość swojego życia. Kamelia zamiast szczerze z nimi porozmawiać brnęła dalej w tą dziwną relację. 
Kamelia jest taką osobą, która troszczy się o innych. Pragnie za wszelką cenę pomóc i rozwiązać dany problem jeśli tylko się da. Według niej pierwszym krokiem do tego jest rozmowa. Chciała, żeby babcia się przed nią w końcu otworzyła bo męczyła ją cała ta sytuacja. Widziała, że działo się z nią coś złego, a ona nie potrafiła jej pomóc. Z Magdą było niestety podobnie. 
Lidia jest tutaj drugą bardzo ważną postacią wykreowaną przez pisarkę. Kamelia znała kilka szczegółów z życia ukochanej babci. Próbowała się od niej czegoś więcej dowiedzieć, ale zawsze była zbywana. Nie przypuszczała, że może coś przed nią cokolwiek ukrywać. Wszystko uległo zmianie po wywiadzie, a broszka tylko dolała przysłowiowej oliwy do ognia. 
Postępowanie seniorki było zwykłą ucieczką przed szczerą rozmową. Wolała dusić wszystko w sobie przepłacając to zdrowiem. Nie brała pod uwagę jak bardzo Kamelia się o nią martwiła. Zresztą nie tylko ona. Melanii, uroczej starszej pani, która była ich sąsiadką również nie był obojętny jej stan. Czy można nazwać ją egoistką? Uważam, że tak. 
Nie mogę nie wspomnieć o tym, w jaki sposób traktowała swoją już DOROSŁĄ wnuczkę. Nie bez powodu napisałam słowo "dorosłą" z dużych liter. Ja wiem, że ją wychowywała i ma prawo zwrócić jej uwagę, ale wypytywać gdzie była i o której to godzinie się wraca było już lekką przesadą według mnie. Szkoda, że nie wybrała jej jeszcze odpowiedniego kandydata na męża. 
Z Lidią raczej się nie polubiłyśmy mimo tego, co wydarzyło się w jej życiu. 

To nic, że będę to pisać któryś już raz. Dorota Gąsiorowska jest mistrzynią jeśli chodzi o opisy. Czy to przyrody, rzeczy, czynności. Robi to w cudowny, wręcz malarski sposób. Używa do tego pięknej, czystej polszczyzny i dba o każdy najmniejszy szczegół. Ja wiem, że opisy bywają nudne i często są omijane przez czytelników, ale w tym przypadku chce się ich więcej i więcej. Po prostu jest to coś nieprawdopodobnego. Sposób w jaki Dorota przedstawiła pracę Kamelii nad danym kapeluszem to arcydzieło w najpiękniejszej formie.  
Kraków to jedno z najcudowniejszych polskich miast, które odwiedzane jest przez miliony turystów.  Nie było mi dane tam pojechać, ale dzięki autorce mogłam poczuć ten wyjątkowy klimat i czar. 
No właśnie, Dorota Gąsiorowska czaruje słowem. Jest taką wróżką, która pisze historie wyjątkowe i piękne pod wieloma względami. "Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" jest troszkę inna od poprzednich książek z którymi miałam okazję się zapoznać. Tamte były lżejsze, a tutaj poruszyła tematy trudne, które wzbudzają wiele emocji. Rozpacz, tęsknota, strata, ból. Wszystko to dotyczy nas, ludzi. Do tego dorzućmy jeszcze przeszłość, którą nie zawsze chcemy z różnych powodów wspominać. 

"W dziewczynie ze sklepu z kapeluszami" został wpleciony w główną treść wątek kryminalny i mam wątpliwości czy to był dobry pomysł. Troszkę mi on tutaj nie pasuje. Kapelusze, tajemnice, stare stroje, pamiątki rodzinne, a tu nagle wyskakuje jakiś szemrany typ i coś chce od biednej Magdy. To tylko jeden mały niuans do którego się przyczepiłam bo całą resztę oceniam jak najbardziej pozytywnie. 

Tak jak główna bohaterka kocham styl vintage. Też jak Kamelia kocham rękodzieło. W przerwie między czytaniem  książek lubię sobie szydełkować. Nie jest to łatwe, ale jakoś daję radę. Stare rzeczy, ubrania mają swój urok. Powróciła na nie moda i warto poszperać w domowych piwnicach, strychach. A nóż uda nam się znaleźć prawdziwe skarby z minionych epok. Kamelia miała szczęście zaglądając do starej szafy. 

Troszkę się rozpisałam, ale na temat książek Doroty Gąsiorowskiej można pisać i mówić długo. Są to takie książki, które działają na miłośnika literatury obyczajowej jak magnez. Zrobisz wszystko żeby móc je przeczytać i czekasz z niecierpliwością na kolejną. Dorota Gąsiorowska ma wspaniały talent i możemy jej tylko podziękować za to, że podzieliła się nim z innymi pisząc tak wspaniałe historie po które sięgają ogromne rzesze czytelników. 
"Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" to idealna powieść dla fanów wszelkiego rodzaju tajemnic i sekretów, które po długim czasy wychodzą na jaw. Jeśli jesteście ciekawi co takiego skrywała Lidia i którego amanta wybrała Kamelia zachęcam was do przeczytania tej jakże wciągającej książki. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10






 

niedziela, 23 sierpnia 2020

PAMIĘTNIK SZEPTUCHY ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 17 czerwca 2020
liczba stron: 520
wydawnictwo: Znak Literanova










Dorota Gąsiorowska to bezapelacyjnie jedna z popularniejszych polskich pisarek. Specjalizuje się głownie w literaturze obyczajowej. Zadebiutowała w 2015 roku książką "Obietnica Łucji". Na ten moment może pochwalić się już sporym dorobkiem twórczym. Każda jej kolejna powieść to zupełnie inna historia, ale tak samo piękna.
Tym razem miałam przyjemność zapoznać się z jej najnowszą książką pod jakże interesującym tytułem "Pamiętnik szeptuchy". Jest to pierwszy tom nowego cyklu "Dni mocy". 

Natasza już od małego zachwycała wszystkich swoją urodą. Z uroczej dziewczynki stała się piękną kobietą. Dlatego też zawód, jaki obecnie wykonuje był jej po prostu pisany. Dzięki swojej matce stała się gwiazdą modelingu. To ona zadbała o karierę córki. Załatwiała intratne kontrakty, sesje u najlepszych fotografów oraz zagraniczne wyjazdy. Te urlopowe również. 
Z czasem dziewczyna czuje się już tym wszystkim zmęczona. Najchętniej zaszyłaby się w jakiejś głuszy aby móc w ciszy i spokoju odpocząć.
Gdy Natasza nie pojawia się na ważnym spotkaniu jej matka wpada w szał. Ona natomiast nie informując nikogo wyrusza w podróż do swojej przyjaciółki mieszkającej na Podlasiu. Pech chciał, że w trakcie jazdy pomyliła kierunki. Na szczęście nie została bez pomocy. Schronienia udziela jej Salma, miejscowa szeptucha.

Obok książek autorstwa Doroty Gąsiorowskiej nie sposób przejść obojętnie. Co pierwsze rzuca się w oczy to przepiękna szata graficzna. Wnętrze też jest atrakcyjne i to bardzo. Ja jestem fanką twórczości tej jakże przesympatycznej pisarki już od dawna i z niecierpliwością oczekuję kolejnych opowieści.
Tak jak wspomniałam we wstępie każda z nich jest inna i to jest w tym wszystkim najbardziej interesujące. Dorota Gąsiorowska dba o to, żeby czytelnicy nie poczuli się znużeni i zaskakuje ich coraz to ciekawszymi pomysłami.
Wątek słowiański z którym mamy do czynienia w "Pamiętniku szeptuchy" jest jednym z nich. Dzięki niemu książka  zyskała na atrakcyjności i ma niepowtarzalny klimat i urok.
Czytając przeniosłam się do czasów gdy wszelkiego rodzaju dolegliwości leczono jedynie za pomocą ziół. Ludzie kultywowali tradycję i żyli zgodnie z przyrodą i cyklami. Odnosili się do siebie z szacunkiem i obce im było pojęcie władzy.
Cała ta słowiańska otoczka nieoczekiwanie zaczęła fascynować Nataszę do tego stopnia, że przypadkowy nocleg w maleńkiej chacie w środku lasu przeobraził się w tygodniowy pobyt.
Bardzo dobrze czuła się w towarzystwie Salmy. Piła wodę prosto ze studni, spała na sienniku ze słomy. Najważniejsze jednak było to, że mogła w końcu poczuć się wolna, a brak zasięgu w telefonie był dla niej zbawienny. Prace domowe, których do tej pory nie wykonywała sprawiły jej ogromną radość. To nic, że na drugi dzień bolały ją wszystkie mięśnie. Na początku nie wiedział co i jak, ale jest pojętną uczennicą, więc dała sobie ze wszystkim radę. Temat dotyczący ziołolecznictwa również ją mocna zaciekawił. Spacerując leśnymi ścieżkami zaczęła inaczej patrzeć na to co ją otacza. Żałowała, że do tej pory przyroda i natura była dla niej obojętna.
W trakcie jednej z wędrówek natrafiła na studnię. Krąży na jej temat pewna legenda, którą Natasza chciałby poznać.
Wszystko co dobre szybko się kończy. Czas wrócić do rzeczywistości. Na pożegnanie Salma wręcza dziewczynie pamiętnik z symbolem jaskółek na okładce. Autorką zapisków jest niejaka Milda. Staruszka dziwnie się przy tym zachowywała. Zastanawiające jest też to, dlaczego taki prezent otrzymała właśnie ona.
Natasza chciałaby jeszcze wrócić do miejsca, które tak bardzo ją odmieniło. Ma ku temu kilka ważnych powodów. Tylko czy będzie jej to dane?
Na co dzień mieszka w Warszawie, ale ze względu na liczne podróże mało przebywa we własnym mieszkaniu. Żyje na walizka i w ciągłym stresie. W dużej mierze to Elżbieta, jej matka przyczyniła się do tego, że została modelką. Zaprowadziła małą Nataszkę na pierwszy casting. Potem były kolejne i tak to się zaczęło. Teraz kontroluje ją na każdym kroku. Jest apodyktyczną i bezkompromisową osobą, której się nie odmawia. Nie dostrzega, że jej córka nie jest szczęśliwa. Zresztą nigdy nie była. Nie ma wspomnień ze szkolnych lat, koleżanek też w tym czasie nie miała. O podwórkowych zabawach nawet nie było mowy. Zwyczajnie matka okradła Nataszę z dzieciństwa i zrobiła jej tym ogromną krzywdę. Niby chciała dla niej jak najlepiej, ale jakim kosztem to uczyniła. Widać też, że Elżbieta coś przed nią ukrywa.
Dorota Gąsiorowska bardzo dokładnie przedstawiła kulisy zawodu modelki. Okazuje się, że nie jest to lekka i przyjemna praca. Trzeba wiele poświęcić i z wielu rzeczy zrezygnować żeby osiągnąć sukces w tej branży. Młode, zagubione dziewczyny mogą szybko wpaść w pułapkę. Stają się w tedy pionkami w tej nieczystej grze. Są wykorzystywane na różne sposoby co może niejednokrotnie doprowadzić do tragedii. Modeling to nie tylko blask fleszy i modne ubrania. To także różnego rodzaju niebezpieczeństwa przed którymi trudno jest się obronić gdy lada moment marzenie o wielkiej karierze może się spełnić.
Bardzo dobrze, że taka problematyka została poruszona w książce.

W "Pamiętniku szeptuchy" stykają się ze sobą dwa światy: teraźniejszy i przeszły. Zachwyciły mnie fragmenty z pamiętnika Mildy. Szczególną uwagę zwróciłam na słownictwo. Zostały napisane cudowną, staropolską polszczyzną. Przedstawiona w nich została historia miłosna dwojga zakochanych w sobie ludzi. Piękna i wzruszająca.
Nie dziwię się, że Natasza zapragnęła bardziej się w nią wgłębić. W tym celu wyjechała do Wilna. Razem z nią mogłam pospacerować starymi uliczkami tego jakże pięknego miasta. Jak już zapewne wiecie uwielbiam miejsca z duszą.

Oprócz Nataszy i jej matki w książce pojawiają się inne postaci. Nie mniej ciekawe. Bardzo interesującą osobą jest Joachim, malarz mieszkający na uboczu. On też skrywa w sobie jakieś tajemnice. Kolejnym męskim bohaterem jest Aleks, fotograf z ogromnym talentem. Spieszę z informacją, że pisarka nie zapomniała o wątku miłosnym.
Jest też Olga, bratanica Joachima. Natasza poznała ją w trakcie jednego ze spacerów. Od razu znalazły wspólne tematy do rozmów  i bardzo się polubiły.

"Pamiętnik szeptuchy" to jedna z ciekawszych książek Doroty Gąsiorowskiej. W trakcie lektury delektowałam się każdą jej stroną. Nie jest cienka, więc czytanie może trwać troszkę dłużej. Ja potraktowałam to jako dodatkową zaletę. Jest to cudownie napisana opowieść o losach Nataszy, która tak na prawdę nie miała w życiu lekko. Niby ma wszystko, a brakuje jej tej jednej najważniejszej rzeczy. Miłości. Relacje z matką nie należą do łatwych, do tego dorzucić trzeba rodzinne tajemnice, które wychodzą na jaw. Oczywiście nie brakuje w niej również pięknych i wzruszających momentów. W końcu pisarska jest w tym mistrzynią. No i te opisy przyrody, które zasługują na ocenę celującą.
Zwykły pech sprawił, że  Natasza trafiła do chaty Salmy, ale ja uważam, że było to przeznaczenie.
Jestem strasznie ciekawa jak potoczą się dalsze losy dziewczyny, która w końcu zdecydowała się zawalczyć o sobie i swoje marzenia. Mogę być pewna, że wy też będziecie gdy przeczytacie "Pamiętnik szeptuchy" do czego gorąco was zachęcam.

POLECAM:
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



niedziela, 1 grudnia 2019

NIEDOKOŃCZONA BAŚN ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 14 października 2019
liczba stron: 520
wydawnictwo: Między Słowami











Nie będzie to żadną przesadą jeśli napiszę, że po książki autorstwa Doroty Gąsiorowskiej mogę sięgać w ciemno. Podoba mi się styl pisarki, w każdej kolejnej historii nie brakuje cudownych opisów. Ma także świetne pomysły jeśli chodzi o wybór miejsca akcji.

Los czasami bywa dla nas okrutny. Jedno wydarzenie może sprawić, że nasze życie już nigdy nie będzie takie samo. Coś na ten temat z pewnością może powiedzieć Julia. Aby móc uwolnić się od tragicznych wspomnień wraz ze swoją córeczką przeprowadza się z Krakowa do Poznania. W nowym miejscu najważniejszą  rzeczą  było dla niej znalezienie pracy. Ku jej ogromnej radości zostaje zatrudniona w charakterze osobistej asystentki i tłumaczki przez samą Suzanne Benoit, światowej sławy pisarkę francusko-polskiego pochodzenia. Cieszy się, że w końcu będzie mogła spełnić swoje marzenie.
Jednak pierwsze dni w pracy nie wróżą niestety nic dobrego. Julia zupełnie inaczej wyobrażała sobie współpracę z osobą, którą od tak dawna podziwiała. Obraz sympatycznej starszej pani, jaki stworzyła w swojej wyobraźni rozmazał się w jednej sekundzie.
Niespodziewanie pisarka musi odbyć pilną podróż do Francji. Chce aby towarzyszyła jej Julia. Dla samotnej matki coś takiego to nie lada wyzwanie. Jednak po dłuższym zastanowieniu się i przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw zgadza się, ale stawia jeden warunek. Bez Basi, swojej córeczki nigdzie się nie rusza.
Będąc już na miejscu Julia przekonuje się coraz bardziej do osoby Suzanne Benoit. Ona sama po raz kolejny będzie musiała dokonać wyboru, a przy okazji weźmie udział w rozwikłaniu pewnej zagadki. Dotyczyć ona będzie starego rękopisu.

Ależ to było piękne. Dorota Gąsiorowska po raz kolejny zachwyca. Tym razem wraz z bohaterami "Niedokończonej baśni" wyruszyłam w podróż do Francji, która kojarzy nam się głównie z Paryżem. Jednak w tym przypadku miejscem docelowym była Akwitania ze swoim jakże wyjątkowym klimatem. Stare zamki, kręte wąskie uliczki. No i ten francuski krajobraz słynący z licznych winnic. Jak dla mnie Dorota Gąsiorowska jest niekwestionowaną mistrzynią jeśli chodzi o opisy. Obojętnie czy jest to krajobraz czy stary rozsypujący się budynek. Robi to w sposób genialny dbając o najmniejszy szczególik.
Na uznanie zasługuje również sposób  w jaki pisarka kreuje swoich bohaterów. W każdej kolejnej książce nie brakuje ciekawych osobowości. Główną bohaterką w "Niedokończonej baśni" jest Julia. Młoda matka, która przeżyła w swoim życiu niewyobrażalny dramat. Kocha swoją córeczkę miłością bezgraniczną i zrobiłaby dla niej wszystko. Sama niestety nie może pochwalić się szczęśliwym dzieciństwem. Na każdym kroku była krytykowana przez swoją matkę. Zresztą teraz gdy już jest dorosła nic się w tej sprawie nie zmieniło. Jest może zbyt opiekuńcza, ale trudno się temu dziwić.
Na szczególną uwagę zasługuje także Suzanne Benoit. Jej książki cieszą się ogromną popularnością wśród czytelników. Do tego grona należy również Julia. Suzanne jest kobietą w podeszłym wieku. Jak wiemy u osób starszych mogą pojawiać się częste wahania nastroju. Patrząc na zachowanie pisarki widać, ze coś ją trapi, albo ma jakieś problemy o których nikomu nie mówi.
O tej bohaterce nie mogę zapomnieć. Mam tutaj na myśli Basię, córeczkę Julii. Mała dziewczynka, która swoim pięknym uśmiechem roztopi nawet najbardziej zlodowaciałe serce. Jest bardzo inteligentna i rozgadana jak na swój wiek. Jej urokowi nie potrafiła się oprzeć nawet Suzanne Benoit, która  stała się dla dziewczynki przyszywaną babcią. Ogromne brawa należą się za ukazanie przyjaźni między Basią a chorym kolegą z przedszkola. To było coś fantastycznego i ogromnie wzruszającego. Oczywiście w tym wszystkim nie mogło zabraknąć dziecięcych pytań.
W książce pojawiają się również panowie. Jednym z nich jest Maciej. Żeby było ciekawiej łączą go z pisarką więzi rodzinne. Jest właścicielem pracowni architektonicznej. Z kolei Thibaulta Julia poznała zaraz po przylocie do Francji. Nie trudno było nie zauważyć, że nowa znajoma wpadła mu w oko. Jednak dziewczyna jest obojętna na jego dość nachalne zaloty. Po prostu nie jest jeszcze gotowa na nowy związek, a może powinna wreszcie coś w tej kwestii zmienić? Którego z panów wybierze Julia o tym cicho sza. Zresztą pisarka poprowadziła ten wątek w taki sposób, że do samego końca trzyma czytelnika w niepewność. Bardzo mi się to spodobało. Ciekawych tematów w książce nie brakuje. Uporanie się z bólem oraz z tęsknotą po stracie ukochanej osoby nie jest łatwe. Relacje międzyludzkie również czasami bywają skomplikowane. Brak porozumienia w małżeństwie to w dzisiejszych czasach dość często pojawiający się problem.
Prawdziwe życie przeplata się w książce z tym baśniowym. W końcu tytuł musi być zgrany z treścią. Wspomniany wcześniej stary rękopis opisuje przepiękną historię miłosną. Brakuje jej jednak zakończenia. Jeśli jesteście ciekawi czy uda się go odnaleźć zapraszam was do lektury.
Razem z Julią odbędziecie fascynującą podróż. Jestem pewna, że nabierzecie ochoty żeby w przyszłości samemu odwiedzić Akwitanię. W końcu Francja to nie tylko Paryż, ekskluzywne butki i wieża Eiffla.
Z całego serca polecam wam "Niedokończoną baśń". Nie chcę nic mówić, ale niedługo Mikołajki i ta właśnie książka może stać się świetnym pomysłem na prezent.

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 




POLECAM
MOJA OCENA 9/10




wtorek, 2 października 2018

KARMINOWE SERCE ( Recenzja przedpremierowa )

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 3 października 2018
liczba stron: 441
wydawnictwo: Między Słowami











"Karminowe serce" to najnowsza książka autorstwa Doroty Gąsiorowskiej. Trzymając ją w dłoniach zadałam sobie kilka pytań. Czy ta pani ma czas na sen? Przecież to już jej siódma powieść! Jak ona to robi, że ma tyle pomysłów i potrafi dalej zaskoczyć czytelnika?

Laura zamknęła na klucz swoje warszawskie mieszkanie i wyruszyła w 400-kilometrową podróż po nowe życie.  Kilka dni wcześniej dokonała zakupu starej chaty w Bukowej Górze, która po remoncie czekała już na swoją właścicielkę. Czy można taki wyjazd nazwać ucieczką? W przypadku Laury tak właśnie jest. Pragnęła uciec jak najdalej przed osobistym dramatem z przeszłości, który ciągle daje o sobie znać. Pewnego dnia poznaje miejscową rodzinę a jednocześnie właścicieli wyjątkowego miejsca w którym unosi się cudowny aromat czekolady i różnorakich przypraw. 
Czy nowi znajomi oraz miejsce uleczą poranioną duszę kobiety o pięknych rudych włosach?

Są takie książki, które mają w sobie przyciągającą moc. W dużej mierze tymi przyciągającymi czynnikami jest ciekawie napisany krótki opis, szata graficzna oraz imię i nazwisko autora. Wszystkie te elementy składowe ma "Karminowe serce" Doroty Gąsiorowskiej. Okładka wręcz powala swoim urokiem i prostotą. Ja lubię takie najbardziej,a w tym przypadku idealnie pasuje do treści co jest dużym plusem. Opis sprawia, że jak najszybciej chce się rozpocząć lekturę. Jeśli chodzi o autora to  można pisać o pani Dorocie w samych superlatywach. Ja uwielbiam jej książki i kolejna musi mieć swoje miejsce w mojej biblioteczce. Tak też było i tym razem. 
Gdy tylko wystartowałam z czytaniem wiedziałam, że po raz kolejny przepadnę. Uwielbiam historie, które wyróżnia od innych wyjątkowy klimat i nastrój. Ja jestem wręcz zachwycona opisami krajobrazów Bukowej Góry. Cudowne wrzosowiska, tajemnicze wody jeziora, polne drogi oraz niebieska kapliczka. Za coś takiego należą się ukłony do samej ziemi. Nie mogę zapomnieć o widoku z kuchennego okna jaki mogła ujrzeć Laura. Kocham...Kocham...Kocham jak to mówiła ŚP. Kora. Taką wisienką na torcie jest przeurocza kawiarenka "Złote Serce". Autorka stworzyła wyjątkowe miejsce o którym nie wypada nie wspomnieć. To tam można napić się przepysznej i rozgrzewającej czekolady oraz zjeść coś słodkiego. Wszystko przygotowywane jest z sercem i olbrzymią dbałością o najmniejszy szczegół. Tak samo jest z wystrojem wnętrza. W dużej mierze jest to zasługa właścicieli, Rozalii i Gustawa oraz ich córki Hani. Cudowna rodzina, która znacznie wpłynęła na dalsze losy Laury. Kobieta mogła liczyć na wsparcie z ich strony oraz dobre słowo. Zresztą i ona odwdzięczyła się pomocą. 
Laura to dobra dziewczyna, która została okrutnie skrzywdzona przez najbliższą osobę. Uwierzyła w miłość, która z czasem okazała się obłudą i zwykłym kłamstwem. Była zastraszana oraz stosowano wobec niej przemoc fizyczną. Była ranna nie tylko fizycznie ale i duchowo. Po czymś takim nie jest łatwo się podnieść. Na szczęście mogła liczyć na pomoc swojej matki oraz przyjaciółki, a przeprowadzka do Bukowej Góry miała być dodatkową pomocą w zapomnieniu tych strasznych chwil. 
Nie dziwi więc fakt, że Laura bała się na nowo zakochać i zaufać komuś innemu. Jest piękną kobietą, za którą wodzą oczami mężczyźni, ale ona na chwilę obecną zamknęła swe serce na kłódkę. Nie spodziewa się jednak, że jest ktoś blisko i ma do niej klucz.
W trakcie lektury nie ma mowy o nudzie. Oprócz głównej bohaterki czytelnik będzie mógł poznać sporą grupkę innych również ciekawych postaci. Z pewnością do tej grupy zaliczyć można właścicieli Złotego Serca. Cudowne  i kochające się starsze małżeństwo. Z olbrzymim zainteresowaniem wczytywałam się w fragmenty dotyczące ich rodzinnej historii. Za to należy się drugi ukłon dla Pani Doroty. Osobiście mogłabym się tak kłaniać wiele razy. Zasługuje na to również wątek Hani i jej synka. Mały chłopczyk z niepełnosprawnością podbił moje serce. Trzymałam również mocno kciuki za Agnieszkę. Pogubiła się w życiu i  chciałam bardzo aby wreszcie odnalazła właściwy kierunek.

"Karminowe serce" będzie z pewnością idealną książkową propozycją na długie jesienne wieczory. Jak ja zazdrościłam Laurze tego kominka i fotela. Marzę o takim czytelniczym kąciku. Tak jak wspomniałam wcześniej po prostu kolejny raz przepadłam. Ja nie wiem jak Pani Dorota to robi, że w dalszym ciągu tworzy takie cuda. Z czymś takim trzeba się po prostu urodzić. Została obdarowana cudownym darem jakim jest talent do pisania bo inaczej nie można tego nazwać. Styl po prostu mnie uwiódł, język również. Wszystkie jej książki przeczytałam z czystą przyjemnością jednak "Karminowe serce" będzie dla mnie wyjątkową historią pod jednym względem. Otóż tak się składa, że mieszkam w małym miasteczku obok którego znajduje się rezerwat leśny "Bukowa Góra". Dokładnie w województwie świętokrzyskim, w gminie Kluczewsko. Na jego terenie znajduje się wzniesienie o tej samej nazwie, które zachwyca swoim pięknem i bukowym drzewostanem. Najpiękniej wygląda w porze jesiennej. Oczywiście zachęcam wszystkich do odwiedzania tego miejsca o każdej porze roku oraz do sięgnięcia po kolejną fantastyczną książkę autorstwa Doroty Gąsiorowskiej.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 




piątek, 27 lipca 2018

MELODIA ZAPOMNIANYCH MIŁOŚCI ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 17 lipca 2017
liczba stron: 628
wydawnictwo: Znak Literanova













Osobiście nie przepadam za muzyką klasyczną, ale jest jeden instrument, który obdarzyłam sporym sentymentem. Są to skrzypce. W dużej mierze przyczynił się do tego ich wyjątkowy dźwięk, a osoba na nich grająca potrafi zahipnotyzować. Dlatego z jeszcze większym zainteresowaniem sięgnęłam po książkę Doroty Gąsiorowskiego pod jakże pięknym tytułem "Melodia zapomnianych miłości" w której pisarka poświęciła dużą uwagę właśnie temu instrumentowi. No i ten urokliwy Kazimierz Dolny.

Główną bohaterką jest Bianka, która przeżywa trudne chwile w swoim życiu. Śmierć matki po ciężkiej chorobie oraz problemy finansowe. Na szczęście nie została z tym wszystkim sama. Może liczyć na wsparcie ze strony swojego ojca. Niestety brak pieniędzy sprawił, że musieli opuścić  swoje mieszkanie i poszukać czegoś mniejszego. Niby oboje pracują, ale pensja nauczycielki muzyki oraz członka orkiestry to kropla w morzu potrzeb. Tym bardziej gdy poniosło się olbrzymie wydatki na leczenie. Niespodziewanie pewnego dnia w akademii muzycznej w której wykłada Bianka pojawia się starsza i tajemnicza kobieta o imieniu Klara. Jak się później okazało z dość nietypową propozycją bardzo dobrze płatnej pracy, którą proponuje nauczycielce. Taka kwota pieniędzy znacznie poprawiłaby sytuację finansową w której obecnie się znajduje wraz z ojcem. Mężczyzna podchodzi dość sceptycznie do całej tej sytuacji. Mimo przeciwnego zdania  Bianka decyduje się podpisać umowę w związku z czym na dwa miesiące musi przeprowadzić się do Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Zabiera ze sobą futerał ze skrzypcami, w którym znalazła starą fotografię jednego z członków rodziny.
Po przybyciu na miejsce ma wątpliwości czy słusznie postąpiła...

Twórczość pani Doroty jest mi bardzo dobrze znana. Miałam przyjemność czytać już kilka jej książek i wszystkie oceniam pozytywnie. Ciekawi jesteście jak było tym razem? Z pewnością na plus należy ocenić szatę graficzną oraz miejsce w którym rozgrywa się akcja książki. Byłam zachwycona Różanym Gajem z opowieści o Łucji. Ale tym razem pisarka przeszła samą siebie. Wybór Kazimierza Dolnego był strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Lubię gdy wydarzenia toczą się na wsi lub w małych miasteczkach. Nigdy w Kazimierzu nie byłam, ale dzięki pani Dorocie było mi dane troszkę poznać to jakże wyjątkowe miejsce . Jest jeszcze jeden zakątek wart uwagi. To tam mieszkała jedna z postaci wykreowanych przez pisarkę. Mam tutaj na myśli babkę Serafinę. Jak ja uwielbiam tego typu chatki, w których czas stanął w miejscu. Właścicielka owego miejsca także podbiła moje czytelnicze serce. Cudowna starsza kobieta, która troszczy się o swojego dorosłego już syna. Ma ku temu powody bo niestety za kołnierz sobie nie wylewa. Bianka miała okazję go poznać zaraz po przybyciu do Kazimierza. Nie jedna osoba przeszła by obok takiego człowieka, ale nie ona. Wracając na moment do babki Serafiny mogę tylko zdradzić, że jej wątek jest bardzo interesująco napisany. Z chęcią sama chciałabym się z nią spotkać i porozmawiać. Osoby w takim wieku znają wiele ciekawych historii. Były także świadkami licznych wydarzeń z przeszłości.
Porównując inne książki pani Doroty, które już przeczytałam z "Melodią zapomnianych miłości" mogę stwierdzić, że to jak na razie najbardziej tajemnicza historia. Futerał na skrzypce, który jak się później okazało posiadał w sobie coś więcej. Tajemnicze fotografie, rodzinne sekrety oraz jedno kłamstwo. Z tym wszystkim będzie miał do czynienia czytelnik, który zdecyduje się  na lekturę tejże książki. A z pewnością warto, nawet dla samego Kazimierza Dolnego.
Czy w tym wszystkim znalazło się miejsce na miłość? Owszem pojawia się i ten aspekt, ale moim zdaniem było go ciut za mało. Pisarka skupiła się nad szukaniem odpowiedzi na wiele pytań, a rodzące się uczucie między Bianką a pewnym mężczyzną stało się ubocznym tematem. Troszkę szkoda. Ale chcę jednocześnie zaznaczyć, że miłość ukazana została przez panią Dorotę w różny sposób. Nie tylko ten piękny i romantyczny.
W książce pojawia się dość spora grupka bohaterów. Bianka pełni tutaj główną rolę. Trudno jest mi jednoznacznie ocenić tę postać. Niby pieniądze nie są dla niej ważne, ale sytuacja w której się znalazła wręcz zmusiła ją do podjęcia takiej a nie innej decyzji. Taka okazja może się przecież już więcej nie powtórzyć. Cóż można powiedzieć o Klarze? Z pewnością ma ciekawą i mroczną osobowość. A może to tylko taki kamuflaż i w głębi serca to ciepła osoba, która została doświadczona przez los? Poznajemy także Martę, gosposią w posiadłości Klary. To kolejna ciekawa postać warta uwagi. Jest jeszcze Małgorzata, córka Marty. Oprócz kobiet pojawiają się w książce także panowie. Tajemniczy i milczący kamerdyner, dwaj przystojni mężczyźni Olaf i Samuel. Nie mogę pominąć uroczego, starszego pana o imieniu Anatol. Jak ja bym chciała spróbować jego antonówek zerwanych prosto z drzewa...Kończąc recenzję troszkę się rozmarzyłam.

Tajemnice, rodzinne sekrety, a między nimi rozkwita miłość. Wszystkie te elementy stworzyły jedną spójną całość. Jeśli lubisz tego typu historie to z pewnością przypadnie ci do gustu "Melodia zapomnianych miłości". Tak naprawdę to każdy znajdzie w niej coś dla siebie. A może dzięki tej książce wyruszysz do Kazimierza Dolnego i pospacerujesz śladami Bianki? Ja z chęcią bym tak zrobiła.



POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



niedziela, 23 lipca 2017

ANTYKWARIAT SPEŁNIONYCH MARZEŃ ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 10 kwietnia 2017
liczba stron: 416
wydawnictwo: Znak Literanova












Twórczość Pani Doroty Gąsiorowskiej jest mi bardzo dobrze znana za sprawą jej wcześniejszych książek. Przeczytałam wszystkie jakie do tej pory napisała. Byłam w Różanym Gaju, spacerowałam po urokliwym Lwowie. Teraz przyszedł czas na romantyczny Kraków i historię nie mniej romantycznej Emilii. 

Taka właśnie jest główna bohaterka powieści. Na co dzień pracuje w bardzo klimatycznym miejscu jakim jest antykwariat. Każda osoba kochająca książki marzy o takiej pracy. Zapach starych woluminów, przeglądanie półek. A gdy do tego dorzucimy aromat korzennej kawy, możemy poczuć się jak w raju. Niestety rajem nie można nazwać jej życia. Kobieta wychowana została przez swoją nianię, a zarazem żonę Pana Franciszka - właściciela antykwariatu. Gdzie była wtedy jej matka? No cóż, relacje jakie  łączą obie kobiety nie są łatwe. Emilia należy do osób z innej epoki. Jest cichą i nieśmiałą kobietą.  Poświęciła swoje życie dla literatury i dobrze jej z tym. W końcu spędziła całe dzieciństwo w ich towarzystwie. Studiowała również polonistykę. Z biegiem czasu zaczyna sama pisać do szuflady. Kto wie, może i do niej kiedyś uśmiechnie się szczęście i zobaczy swoje nazwisko na okładce? 
Któregoś dnia pakuje walizki i wyrusza w drogę do Gdańska. Ma zamiar odwiedzić swojego ojca, który zmaga się z problemami zdrowotnymi. Przed podróżą Franciszek wręcza jej tajemniczy pakunek. Tych tajemnic w książce jest znacznie więcej...Zapytacie się, gdzie w tym wszystkim schowała się miłość? Nie martwcie się bo pojawi się i to z podwójną siłą. 

|"Żegluj z radością i bez strachu. Nigdy nie wiesz, 
co dobrego może cię spotkać na szerokich wodach."

Nie będzie przesadą jeśli napiszę, że Pani Dorota Gąsiorowska stała się jedną z moich ulubionych polskich pisarek. Uwielbiam sposób w jaki pisze. Od razu zauważyłam, że wkłada w swoją pracę całe serducho. Poprzednie jej książki przeczytałam jednym tchem. Podobnie było w przypadku "Antykwariatu spełnionych marzeń". Jestem wręcz zauroczona tym, jak potrafi przenieść czytelnika w inny świat. W dużej mierze przyczyniają się do tego genialne opisy. Różnie to w życiu bywa, ale jak do tej pory nie miałam przyjemności pospacerować krakowskimi uliczkami, ani posłuchać szumu bałtyckich fal. Dlatego w tym miejscu chciałabym podziękować Pani Dorocie za to, że wgłębiając się w historię Emilii po prostu odpłynęłam. Poznałam miasto smoka, a także zwiedziłam latarnię morską i poczułam morską bryzę. 
Piegowata dziewczyna z rudymi włosami na okładkowym zdjęciu idealnie odwzorowuje postać głównej postaci. Bije od niej delikatność i nieśmiałość. Od razu obdarzyłam ją sympatią i troszkę pozazdrościłam jej miejsca gdzie pracuje. Bo ja też bym tak chciała. Zaraz po wejściu można było poczuć wyjątkowość tytułowego antykwariatu. Atmosfera jaka tam panowała wyróżniała je od innych tego typu sklepów, gdzie można zakupić arcydzieła literature, które zostały oznaczone przez czas. 
Warto również wspomnieć o innych postaciach wykreowanych przez pisarkę. Z pewnością na uwagę zasługuje Franciszek. Przesympatyczny starszy pan, którego nie sposób nie lubić. Podbił moje serce w jednej sekundzie. Troszczył się o Emilię i był dla niej ostoją w najtrudniejszych momentach jej życia. Wiedział, że pisze i pragnął aby w końcu coś z tym zrobiła. Miał nadzieję że książka, którą jej podarował stanie się dla kobiety impulsem do działania. 
Róża, macocha Emilii. Z zawodu lekarz. Nagła zmiana w zachowaniu kobiety wprawia w zdumienie wszystkich domowników. Przecież nigdy w taki sposób się nie zachowywała. 
Iga, przyjaciółka głównej bohaterki, Sara, starsza pani, która pojawia się w Modrzewiowej. Grzegorz i Szymon. Bardzo przystojni młodzi mężczyźni, którzy nagle pojawiają się w życiu Emilii. Spora grupka intrygujących postaci stworzyła nie mniej intrygującą całość. Tajemnice krążą między nimi z zawrotną prędkością. Jesteście ciekawi co się stanie gdy wyjdą na jaw? Zapraszam wszystkich na wycieczkę do Krakowa i równie pięknego Gdańska. Ja nie żałuję, że zdecydowałam się na tą jak miło spędzoną podróż. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję  wydawnictwu: 


środa, 27 stycznia 2016

PRIMABALERINA ( Recenzja przedpremierowa )

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 17 lutego 2016
liczba stron: 544
wydawnictwo: Znak Literanova













"Primabalerina" to trzecia już powieść w dorobku Doroty Gąsiorowskiej. Pisarka w ubiegłym roku zadebiutowała na polskim rynku literackim książką "Obietnica Łucji". Ukazała się również jej kontynuacja. Obie części cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Zresztą w dalszym ciągu znikają w zawrotnym tempie z księgarnianych i bibliotecznych półek. Tak się składa, że ja również miałam przyjemność poznać losy tytułowej Łucji. Tym razem Pani Dorota postanowiła podarować nam coś zupełnie innego. Z Różanego Gaju przenosimy się do Krakowa...

Nina to cicha i skryta trzydziestodwuletnia kobieta. Wychowała się w sierocińcu prowadzonym przez siostry zakonne. Z zawodu ekonomistka. Od kilku już lat pracuje jako księgowa w ośrodku dla starszych osób o urokliwej nazwie "Kalinowe Zacisze". Zdobyte wykształcenie nie przeszkadza jej w wykonywaniu innych zadań. Od 4 lat z troską opiekuje się osiemdziesięciosześcioletnią pensjonariuszką. Irma, to o niej mowa obdarzyła swoją młodą opiekunkę wyjątkowym zaufaniem. Mimo różnicy wieku obie kobiety stały się dla siebie przyjaciółkami. Gdy któregoś dnia Nina po przyjściu do pracy widzi, że łóżko na którym spała Irma jest puste zdaje sobie sprawę z tego, że stało się to o czym bała się myśleć...
Nie przypuszczała, że śmierć przyjaciółki stanie się dla niej początkiem zmian w jej życiu. W dużej mierze przyczyniła się do tego treść testamentu jaki zostawiła po sobie staruszka. Jak się okazało, Nina została jedyną właścicielką kamienicy, która znajduje się we...Lwowie. Z biegiem czasu dochodzi do wniosku, że tak naprawdę nic nie wie o zmarłej kobiecie, chociaż spędzały ze sobą bardzo dużo czasu. Po rozmowie z adwokatem, który zasugerował wyjazd do Lwowa kobieta ma mętlik w głowie. Na szczęście może liczyć na pomoc Igora, który również był bliską osobą dla Irmy. To dzięki jego namowom decyduje się wyruszyć w podróż śladami tajemniczej starszej pani...

Gdy tylko wpadła mi w oko informacja, że Pani Dorota napisała kolejną książkę byłam jej niezmiernie ciekawa. Losy Łucji bardzo przypadły mi do gustu czego dowody można odnaleźć w recenzjach: Obietnica ŁucjiMarzenie Łucji
Najnowsza powieść autorstwa Pani Doroty przyciąga wzrok swoją oprawą graficzną. Rudowłosa dziewczyna na okładkowym zdjęciu wręcz magnetyzuje spojrzeniem. Przymiotniki "przyciągająca" i "magnetyczna" idealnie charakteryzują książkę. Nie mogłam się od niej oderwać i zostałam wprost urzeczona historią w niej zawartą. Jak tylko mogłam robiłam sobie krótkie przerwy, żeby móc się do woli delektować lekturą. Niech przyjemność z czytania trwa jak najdłużej.
Ninę, główną bohaterkę polubiłam od pierwszych stron. Jej serdeczność i troska z jaką odnosiła się do starszych osób, a szczególnie do Irmy zasługuje na uznanie. Praca w tego typu ośrodkach nie należy do lekkich i przyjemnych. Jeśli chodzi o sprawy uczuciowe, kobieta boi się kochać. Czuje strach przed uczuciem. Niby ma na swoim koncie kilka związków, ale nie były to związki, które mogły zapewnić jej uczuciową stabilizację. Na chwilę obecną nie jest emocjonalnie gotowa na zakochanie. Może kiedyś. Niespodziewanie w jej życiu pojawia się wspomniany wcześniej Igor. W tym przypadku, nie ma co liczyć na rodzące się uczucie między kobietą i mężczyzną z jednego bardzo ważnego powodu. Igor jest gejem. Z początku Nina przypuszczała, że ją podrywa, ale gdy się wszystko wyjaśniło poczuła...ulgę. Czy przyjaźń między mężczyzną, a kobietą istnieje? Oczywiście, że tak i okazuje się, że gej najlepiej zrozumie płeć piękną czego dowodem jest rodząca się przyjaźń między Igorem, a Niną. W dzisiejszych czasach co niektórzy nie potrafią, a raczej nie chcą zaakceptować ludzi z odmienną orientacją seksualną. Nasza bohaterka nie miała z tym żadnych problemów. Co się chwali.
Należą się brawa dla pisarki, że poruszyła taki wątek w swojej książce. Homoseksualizm jest tematem tabu, ale warto uświadamiać innym, że tacy ludzie są normalni i nie gryzą. Każdy ma przecież prawo do miłości.
Ale żeby nie było, że nie pojawi się żaden inny kandydat do serca naszej sympatycznej Niny. Owszem pojawi się w osobie Michaiła, przystojnego Ukraińca...

W książce dzieje się i to sporo. Nina z całego serca pragnie dowiedzieć się czegoś więcej na temat zmarłej przyjaciółki i odnaleźć odpowiedzi na pytania, które zakotwiczyły w jej głowie. Gdyby ściany lwowskiej kamienicy potrafiły mówić byłoby to o wiele prostsze.
Wgłębiając się w treść Primabaleriny czytelnik będzie świadkiem niespodziewanych wydarzeń. Jeden zbieg okoliczności ciągnie za sobą kolejny. Może dla niektórych mogą wydawać się nieco naciągane lub mało prawdopodobne. Ale jak wiemy nasze życie pełne jest tego typu wydarzeń. Musi tylko nastąpić odpowiedni moment, aby taka niespodzianka od losu mogła nas zaskoczyć...

Po przeczytaniu najnowszej książki autorstwa Pani Doroty oraz dwóch poprzednich mogę wysnuć kilka wniosków. Z pewnością pisarka potrafi oddać klimat danej historii. Bohaterowie są postaciami z krwi i kości. Skrupulatnie dobiera miejsca, gdzie toczy się akcja. I właśnie na tym trzecim wniosku postanowiłam się troszkę zatrzymać. W "Primabalerinie" mamy do czynienia z dwoma miastami. Kraków i Lwów. Oba piękne i oba kuszą wieloma atrakcjami. Autorka większą uwagę skupiła na jednym z nich.
Wraz z Niną czytelnik poznaje najpiękniejsze zakątki, które odzwierciedlają wyjątkowość Lwowa. Opisy architektury wręcz zapraszają do tego, aby odwiedzić to miasto i zanurzyć stopy w fontannie Amfitryty. Czytając wyobraziłam sobie, że tam jestem, że czuję to miasto całą sobą. Z pewnością melodia "Le cygne" zostanie ze mną na długo. Lwów to nie tylko zachwycająca kultura i zabytki. Warto również wspomnieć o aspekcie kulinarnym, który również został w książce poruszony.
Szkoda tylko, że tak niezwykłe miejsce nie cieszy się dużym zainteresowaniem wśród miłośników wycieczek turystycznych.

Podsumowując "Primabalerina" to kolejna książka autorstwa Doroty Gąsiorowskiej, którą jestem zachwycona. Nie wiem, kiedy ukażą się inne powieści tej pisarki, ale ja mogę powiedzieć jedno, że już ustawiam się po nie w kolejce.

POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



środa, 7 października 2015

MARZENIE ŁUCJI ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 24 sierpnia 2015
liczba stron: 432
wydawnictwo: Między Stronami













Postać Pani Doroty Gąsiorowskiej jest już bardzo znana na naszym rodzimym rynku literackim. W dużej mierze przyczyniła się do tego jej debiutancka powieść "Obietnica Łucji", która cieszyła się ogromnym zainteresowaniem wśród czytelników, a raczej czytelniczek. W pełni zasłużyła na miano książkowego bestsellera. Tak się składa, że miałam przyjemność poznać historię kobiety, która została obdarzona pewną obietnicą ( link do recenzji ). Książka uwiodła również i moje serducho, a historia w niej opisana trafiła w mój czytelniczy gust w 100%. Z bólem serca rozstawałam się z Różanym Gajem, więc wiadomość o kontynuacji sprawiła, że z wypiekami na twarzy wyczekiwałam premiery drugiego tomu. Odliczałam dzień po dniu, aż będę mogła ponownie odwiedzić krainę okoloną różanym aromatem. I nieskromnie powiem, opłacało się czekać...

Łucja Wróblewska przybyła do Różanego Gaju za pracą w charakterze nauczycielki, ale chyba głównym powodem całej tej wyprawy było zagubienie, z którym ma na chwilę obecną do czynienia. Pragnie odnaleźć siebie na nowo. Postanawia spalić za sobą wszystkie mosty i wyrusza w nieznane. Nie przypuszczała, że w miejscu otoczonym przez łąki i lasy odnajdzie to, czego tak bardzo szukała. Szczęście i miłość u boku mężczyzny, który spowodował, że stała się inną kobietą. Wreszcie mogła ogrzać się w prawdziwym cieple domowego ogniska, którym została obdarzona przez Tomasza i Anię. Dziewczynka w osobie Łucji odnalazła ukojenie po śmierci mamy. Stały się sobie bardzo bliskie.
Do dnia, w którym  Łucja i Tomasz wypowiedzą słowa przysięgi małżeńskiej zostały niespełna trzy miesiące. Niestety nad Różany Gaj nadciągają czarne chmury, które zamiast deszczu zapowiadają wiele komplikacji w związku sławnego muzyka i nauczycielki.
Kariera muzyczna wiąże się z częstymi wyjazdami i koncertami. Do takiego wyjazdu szykuje się Tomasz. Kobieta nie wiadomo dlaczego odczuwa jakiś dziwny niepokój. Kobieca intuicja ma to do siebie, że przybiera formę przepowiedni, która w wielu przypadkach się sprawdza. Trudno jest to w jakiś logiczny sposób wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje. Po prostu taka już jest nasza kobieca natura.
Łucja nie musiała długo czekać, aby jej domniemania zostały udowodnione. Telefon dzwonił coraz rzadziej, a gdy już go odebrała rozmowa z narzeczonym zwyczajnie się nie kleiła. To nie był ten sam Tomasz, w którym się zakochała. Ona jeszcze jakoś mogła znieść brak zainteresowania jej osobą, chociaż nie było to dla niej łatwe, ale co miała powiedzieć Ani. Jak wytłumaczyć dziecku, dlaczego tatuś nie dzwoni.
Kobieta wraz z Anią odliczają dni do powrotu Tomasza. Miesiąc rozłąki wydłużał się niemiłosiernie. Informacja jaką miał im do przekazania mężczyzna nie napawa jednak optymizmem. Niestety jego występy w gorącej Italii przedłużą się jeszcze o trzy tygodnie. Kobiecy głos usłyszany przez przypadek w słuchawce potęguje tylko strach przed utratą ukochanego. Stara się ze wszystkich sił pokazać przed innymi, że nic złego się nie dzieje. Robi dobrą minę do złej gry. Tylko czy na dłuższą metę tak się da?
W czasie nieobecności Tomasza do pałacyku przybywa Luca, włoski malarz, który stracił natchnienie. Ma nadzieję, że pobyt w nowym miejscu pozwoli mu znowu tworzyć. Osoba gospodyni zrobi na mężczyźnie olbrzymie wrażenie. Proponuje Łucji pozowanie do obrazu. Kobieta zgadza się zostać jego muzą. Przecież w końcu to tylko przysługa i pomoc. Nic złego nie robi. Przystojny Włoch nie może oprzeć się urokowi Łucji. Jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, że jest narzeczoną jego przyjaciela...Zauważa jednak, że coś ją trapi...
Czy to właśnie Luca jest tym mężczyzną, który pisany jest sercu Łucji?? Jak zareaguje Tomasz na całą tą sytuację gdy wróci do domu?? Jeśli w ogóle wróci...Temat obrazu również jest bardzo intrygujący. W końcu nie każda kobieta zgadza się pozować mężczyźnie, którego tak naprawdę nie zna. Nawet gdy jest to niewinne pozowanie. Ale czy mogła spodziewać się jakiejś intrygi od strony sympatycznego Luci? Raczej nie...

Miłość to temat długi jak rzeka. Płynąc z jej nurtem natrafimy na zakręty, czasami bardzo ostre. Z takimi przeszkodami mamy również do czynienia w miłości. Trzeba mieć w sobie siłę, żeby je pokonać. Tylko co wtedy, gdy ten zakręt powstał z winy osoby, którą kochamy. Uczucie między Łucją i Tomaszem rozkwitało jak pąki róż. Gdy przybrało już formę pięknego kwiecia, zaczęło niestety więdnąć. Aby związek dwojga ludzi mógł przetrwać w czasie rozłąki, potrzebne jest zaufanie. I to z obu stron. Bez niego nie da się normalnie kochać. Z drugiej strony trzeba sobie na nie zasłużyć. Jak się okazuje mężczyzną po raz kolejny zawładnęła muzyka...
To nie jedyny obraz miłość wykreowany przez pisarkę. Oprócz rodzącego się uczucia między dorosłymi, mamy również do czynienia z jego bardziej delikatną odmianą. Mam tutaj na myśli relację, która połączyła Łucję z Anią, córką Tomasza. Dziewczynka zmaga się z bólem i tęsknotą po śmierci własnej matki. Nie jest to dla niej łatwy czas. Pojawienie się nowej nauczycielki sprawia, że powoli nabiera wewnętrznej odwagi. Otwiera się przed ludźmi.
Czytając fragmenty, które dotyczą Łucji i Ani można dojść do bardzo ważnego wniosku. Prawdziwa rodzicielska miłość nie potrzebuje żadnych więzów krwi, ani zgodności kodów genetycznych.

"Marzenie Łucji" to istny emocjonalny skarbiec. Każdy entuzjasta historii, które aż kipią od ich nadmiaru będzie w pełni usatysfakcjonowany. Dorota Gąsiorowska nie skupiła się tylko na przedstawieniu miłości w sposób piękny i kolorowy. Przychodzi taki czas w życiu, kiedy niczego nie można być pewnym. Z takim zwątpieniem musi stanąć twarzą w twarz Łucja. Zakochując się w Tomaszu, nie przypuszczała, że owe zwątpienie w ogóle się pojawi. Była pewna, że spędzi resztę swojego życia u boku mężczyzny, którego pokochała całym sercem. A on odwzajemnia to uczucie, przecież w końcu podarował jej pierścionek zaręczynowy. Jeden wyjazd, jeden obraz sprawia, że ich związek wisi na przysłowiowym włosku. Pojawia się podejrzenie zdrady, połączone z kłamstwem. Kobieta powoli traci nadzieję na szczęśliwe życie, za którym tak bardzo tęskniła i którego tak bardzo pragnęła. Na szczęście prawdziwa miłość ma w sobie tajemną moc, za sprawą której wszelkie zło i niedomówienia znikają...

A propos tajemnych mocy i czarów. Dorota Gąsiorowska pokusiła się o dodanie książce odrobinki magii. Tą odrobinką okazał się wątek dotyczący wisiorka. Łucja stała się jego właścicielką po śmierci Ewy, mamy Ani. Nosiła go z dumą i z szacunkiem. Był dla niej wyjątkowym podarunkiem. Z czasem okazuje się, że skrywa w sobie wiele tajemnic...

"Marzenie Łucji" to książka wyjątkowa. Króluje w niej dobro i miłość. Spędziłam w towarzystwie głównej bohaterki wiele pięknych i wzruszających chwil. Chociaż na uwagę zasługuje cała społeczność, która zamieszkuje Różany Gaj. Miałam przyjemność ich już poznać czytając pierwszą część. Wspierali w cudowny sposób Łucję, której przyszło się zmagać z problemami. Nie została pozostawiona sama sobie. I to jest właśnie w tej powieści najpiękniejsze. Akcja w książce ani przez moment nie zwalnia, a wręcz przeciwnie. Z każdą stroną nabiera tempa. Niby jest to fikcja literacka, ma coś w sobie baśniowego, ale z drugiej strony treść książki ukazuje życie i problemy prawdziwych ludzi. Z krwi i kości. Mogłabym tak jeszcze długo komplementować "Marzenie Łucji" bo zwyczajnie na to zasługuje. Nie jest łatwo natrafić na tego typu książki, które powodują, że człowiek zwyczajnie odpływa w czytelniczą nicość. We wstępie napisałam, że z trudem rozstawałam się z Różanym Gajem po przeczytaniu pierwszej części, więc co ja mam teraz powiedzieć...

Na koniec powiem tylko tyle: ja się tak nie bawię i składam zażalenie!! Jak można pisać takie książki, które powodują utratę kontaktu z rzeczywistością. Toż to przecież skandal nad skandale. Nie ma mowy o gotowaniu, praniu czy sprzątaniu, gdy książka wręcz woła aby po nią sięgnąć. A Ty jak zahipnotyzowana idziesz w kierunku tego nawoływania. Do takich hipnotyzujących książek należy w całej pewności "Marzenie Łucji" autorstwa Doroty Gąsiorowskiej.
Przepadłam na całe godziny. Przyczyniła się do tego nie tylko postać Łucji, ale także miejsce w jakim została osadzona fabuła książki. Osobiście uwielbiam takie zakątki. Sama chciałabym mieć własny domek w stylu dworkowym w takiej okolicy. Co tu dużo mówić: cisza, spokój. W takich okolicznościach przyrody odpocznie nie tylko ciało, ale i dusza. Mogłam tylko pozazdrościć głównej bohaterce takiej, własnej samotni w postaci "jaśminowej ławeczki". 

I Niech nikogo nie zrazi fakt, że nie dane było Wam przeczytać "Obietnicy Łucji". Z całej pewnością możecie spokojnie sięgnąć po drugą część bez znajomości tej pierwszej. 


POLECAM
MOJA OCENA 10/10

Za egzemplarz książki dziękuję księgarni: 






wtorek, 10 marca 2015

OBIETNICA ŁUCJI ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 5 marca 2015
liczba stron: 430
wydawnictwo: Między Słowami










Mam cudowną wiadomość dla wszystkich miłośniczek literatury obyczajowej. Z wielką przyjemnością przedstawiam wam Panią Dorotę Gąsiorowską, nową postać na naszym rodzimym rynku literackim. Jak sama mówi: pisze od zawsze. Z chęcią zadałabym Pani Dorocie pytanie: dlaczego musiałyśmy tak długo czekać na jej pierwszą książkę? Ale na szczęście nasze czekanie zostało wynagrodzone...:-)

"Łucja była jednak nieugięta. Podjęła decyzję, dlatego piętnaście minut później długie pasma jej hebanowych gęstych włosów pokrywały posadzkę salonu fryzjerskiego. Pochyliła głowę, patrząc na nie nieruchomo. Wstała i wyprostowała plecy, jednocześnie spoglądając w lustro.  Teraz była inna. Długie włosy przeobraziły się w parocentymetrową, zgrabną fryzurkę. Znowu popatrzyła na odbicie, tym razem uważniej.
- Tak, teraz jestem naprawdę inna. Mogę zacząć nowe życie - Wyjęła z portfela banknot o dużym nominale. - Dziękuję, reszty nie trzeba. - Położyła pieniądze na stoliku." ( cyt. s. 5 ).


Co spowodowało, że Łucja ( główna bohaterka książki ) dopuściła się tak "drastycznej" metamorfozy? Właśnie w ten sposób postanawia pozbyć się bardzo ciężkiego worka z problemową zawartością, który zapełniał się przez 16 lat trwania jej małżeństwa z Karolem. Pragnie w końcu poczuć smak szczęścia bo mimo tego, że jej metryka wskazuje wynik dwucyfrowy z czwórką z przodu, nie miała okazji zapoznać się z tym wyjątkowym smakiem....Zamyka na zawsze drzwi do swojego biura podróży i wyrusza w podróż...W podróż do Różanego Gaju ( pięknie brzmi, prawda ). Ma nadzieję, że właśnie tam, odnajdzie to czego szuka...Jedne drzwi zostały zamknięte, ale otworzyły się drugie...Należące do budynku wiejskiej, ale za to bardzo przytulnej szkoły. Łucja jest z zawodu historykiem i właśnie została nauczycielką historii w tejże szkole...Po dotarciu na miejsce, zostaje przywitana i ugoszczona przez Matyldę, starszą kobietę od której bije niewyobrażalne ciepło i miłość.
W trakcie lekcji szczególną uwagę skupiła na jednej z uczennic...Była to drobna dziewczynka, a z jej oczu można było wyczytać tylko smutek i cierpienie. I właśnie to spowodowało, że kobieta postanawia bardziej wgłębić się w jej dziecięce życie.. Po powrocie ze szkoły, przechodzi przemianę, w jednej sekundzie staje się dorosłą już kobietę. Powodem tego jest nieuleczalna choroba, na którą cierpi jej mama. Ania, po bliższym poznaniu Łucji obdarzyła ją zaufaniem, a ich kontakty stają się bardzo przyjacielskie. Skutkowało to wizytą nauczycielki w ich domu, gdzie poznała Ewę - mamę dziewczynki. Obie kobiety również poczuły do siebie nić sympatii. Do tego stopnia, że umierająca kobieta powierzyła nauczycielce do spełnienia pewną dość nietypową prośbę, a mianowicie chce aby odnalazła ojca Ani....

W książce czytelnik będzie miał przyjemność poznać jeszcze innych bardzo interesujących bohaterów, ale o tej grupce postanowiłam milczeć, aby przypadkiem za dużo nie zdradzić...:-). Bo uważam, że takie czytelnicze odkrywanie jest fascynujące...:-)
Jak już kiedyś wspomniałam w którejś z recenzji, że uwielbiam klimat starych budynków. W książce Pani Doroty odwiedzimy pałacyk Kreiwetsów, który posiada swoją własną tajemnicę...Oraz posłuchamy fantastycznej muzyki wydobywającej się z pod klawiszy pianina...

Gdy trzymałam w swoich dłoniach książkę (oczywiście z zamiarem jej przeczytania), mogłam nasycić swoje oczy jej piękną okładką. Ale było jeszcze coś, co zwróciło moją szczególną uwagę zanim wgłębiłam się w jej treść, a mianowicie tym szczególikiem był biały pasek papieru, z dość intrygującym napisem: OBIECUJEMY, ŻE TA KSIĄŻKA CIE ZACHWYCI. JEŚLI UZNASZ INACZEJ - MOŻESZ WYMIENIĆ JĄ NA INNĄ. Czy jest to zaplanowany chwyt marketingowy, tego nie wiem. Ale wiem, że ja nie mam zamiaru wymieniać książki na żadną inną. Wywnioskować z tego można, że mnie zachwyciła. To prawda, i to od pierwszej przeczytanej przeze mnie kartki. Pani Beata Tyszkiewicz, kobieta inteligentna, dystyngowana również została tą lekturą zauroczona, czego dowodem jest krótka notka umieszczona na okładce...Więc, uważam że jest to pozycja godna czytelniczej uwagi...
Główną jej zaletą jest postać Łucji, kobiety po przejściach, ale z przyszłością. Ale czy czasami nie uciekła od tej przeszłości w sposób gwałtowny, bez wcześniejszego zastanowienia się czy dobrze robi? Może postąpiła zbyt pochopnie, ale przecież jest dorosłą już kobietą, więc chyba wie co robi...Jest dość tajemnicza, albo po prostu nie ma się czym chwalić jeśli chodzi o jej dotychczasowe życie...Brak matczynej i ojcowskiej miłości zrobił swoje. Ale na pierwszy rzut oka wydaje się kobietą sympatyczną i miłą. Wokół niej można dostrzec aurę przyjaźni i dobroci. I właśnie taką aurę dostrzega Ania....i nie tylko ona.
Tak jak napisałam kilka zdań wyżej, w książce spotkamy sporą grupkę innych, ale również bardzo interesujących osób o ciekawych osobowościach. Jaki wpływ będą mieli na losy Łucji? Różny, że tak powiem...Ale przede wszystkim poczuje się wśród nich dobrze, może czasami początki znajomości nie będą łatwe, i nie zawsze będzie to znajomość, którą warto zawrzeć...Czytelnik będzie również świadkiem wewnętrznej metamorfozy jednego z bohaterów, a raczej...bohaterki...

Klimat oraz cała ta otoczka Różanego Gaju tworzy wspaniały obraz. Obraz wypełniony miłością oraz szczęściem. Krajobrazowe opisy sprawiły, że czytało mi się lekko i przyjemnie. "Obietnica Łucji" to debiutancka książka, którą można porównać do podmuchu świeżego powietrza, który zaserwowała nam Pani Dorota Gąsiorowska. Powietrza zawierającego nie tylko tlen, ale także  pasję i wrażliwość...

"Obietnica Łucji" to karuzela uczuć i emocji. Z każdą stroną, z każdym rozdziałem ta karuzela kreci się na coraz to większych obrotach...


Na koniec pragnę życzyć Pani Dorocie powodzenia w dalszym tworzeniu tak pięknych książek...i już teraz ustawiam się w kolejce po następną :-).

"Pierwszy raz od bardzo długiego czasu czuła, że nie musi uciekać. Była pewna, ze jeżeli kiedyś wyjedzie z Różnego Gaju, to tylko dlatego, że będzie miała na to ochotę. Już nigdy nie będzie uchodźcą, gdziekolwiek zdecyduje się żyć, będzie żyła prawdziwie, bez ukrywania się przed samą sobą." ( czyt. s. 395 ). 

POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: