niedziela, 23 października 2022

WSZYSTKIE NASZE DNI ( Recenzja )

Autor: Natalia Sońska
data wydania: 20 maja 2020
liczba stron: 328
wydawnictwo: Czwarta Strona 












Lubię twórczość Natalii Sońskiej i dlatego z dużym zainteresowaniem sięgam po jej książki. Tak też było w  przypadku powieści "Wszystkie nasz dni". Jest to pierwszy tom "Serii w ramce". 

Nina spełnia się zawodowo zarządzając własną firmą zajmującą się organizowaniem ślubów i wesel. Kocha swoją pracę i czerpie z niej ogromną satysfakcję. Kolejna zadowolona panna młoda jeszcze bardziej motywuje ją do działania. 
Czy jest pracoholiczką? Najwięcej na ten temat do powiedzenia miałby Mateusz, narzeczony Niny. Są ze sobą dość długo, zaręczyli się, więc uważa, że nadszedł już odpowiedni moment aby wykonać kolejny krok. Chciałby w końcu zobaczyć ukochaną w białej sukni i patrząc jej prosto w oczy wypowiedzieć słowa przysięgi małżeńskiej. 
Inne zdanie na ten temat ma Nina. Zorganizowanie tego typu uroczystości nie jest takie proste jakby się wydawało. Zresztą ona sama najlepiej wie jak to wygląda od tej drugiej strony. Osobiście lubi wszystkiego sama dopilnować i jak to się mówi dopiąć na ostatni guzik. Targają nią duże obawy czy ktoś inny podołał by temu wyjątkowemu wydarzeniu. 
Coś jednak nieoczekiwanie zaczyna się zmieniać w tej kwestii ze strony Niny. Kobiecy zapach perfum nie należących do niej, które wyczuła na koszuli Mateusza podziałały na nią jak płachta na byka. 
Dobrze, że może o tym porozmawiać ze swoją przyjaciółką i Sylwią, nową klientką, którą bardzo polubiła i nie ma zamiaru jej zawieść pomimo problemów, jakie niespodziewanie wkradły się w jej życiu prywatne.  


"Wszystkie nasze dni" to kolejna opowieść z tych lekkich i przyjemnych. Książkę czyta się błyskawicznie. 
Nie wiem jak to jest ze statystykami, ale chyba każda z nas marzy o Tym dniu, w którym będzie mogła założyć białą suknię, a do włosów przypiąć welon. Ninie, naszej głównej bohaterce raczej nie śpieszno do zamążpójścia. Razem z Mateuszem tworzy bardzo udany związek i uważa, że żaden papierek na ten moment do szczęścia nie jest im potrzebny. Jednak z drugiej strony powinna wziąć pod uwagę co na ten temat sądzi Mateusz. Jakby nie było zachowała się wobec niego samolubnie i nie dziwię się, że powoli tracił do Niny cierpliwość. Widać było, że zależy mu na niej, że ją kocha i pragnie spędzić z nią resztę swojego życia. Niejedna z nas mogłaby pozazdrościć takiego faceta. Jej praca też była winna temu, że powoli zaczęli oddalać się od siebie. Nina z powodu natłoku obowiązków zaczęła zaniedbywać swojego ukochanego i tym oto sposobem wkradła się w ich związek rutyna i nuda. Ale za to na spotkania z byłym chłopakiem, który nagle postanowił wrócić na stare śmieci. Oczywiście pojawiły się wyrzuty sumienia. Naprawdę żal mi się zrobiło Mateusza, a Nina zaczęła działać mi na nerwy. Momentami zachowywała się jak mała rozkapryszona dziewczynka, która sama nie wie co chce. 

Lubicie chodzić na śluby, a potem bawić się na weselach? Ja szczerze mówiąc nie przepadam. Organizowane są w różnych stylach i klimatach. Co niektóre pary młode uciekają od wstydliwych weselnych zabaw i starają się aby wszystko odbyło się z klasą. No i ten alkohol. Jak dla mnie jest go za dużo. Podchmieleni wujkowie mogą czasami przysporzyć problemów. Uważam, że zatrudnienie osoby, która zajmuje się profesjonalnie organizacją tego typu uroczystości to bardzo dobry pomysł. 

Czy książka "Wszystkie nasze dni" jest rzeczywiście tak mocno przewidywalna jak to stwierdzili inni recenzenci w swoich opiniach? Niestety trochę muszę się z tym zgodzić. Nie wszystkie moje domysły pokryły się z wizją autorki, ale po części w trakcie lektury pojawiły się przeczucia, które później okazały się trafne. Reasumując historia Niny i Mateusza nie jest skomplikowana i wszystkie jej elementy czytelnik szybko ułoży w jedną całość. Nie ma tutaj emocjonujących zwrotów akcji i bohaterów o czarnych charakterach. Jest za to miłość, przyjaźń, tęsknota za tą drugą osobą. Pojawia się też temat dotyczący zaufania, a raczej jego braku. Jak się okazuje nie zawsze to co czarne musi mieć taką barwę. 

Całość oceniam jak najbardziej na plus. "Wszystkie nasze dni" to książka, która idealnie sprawdzi się gdy chcemy odpocząć i zrelaksować się po ciężkim dniu w pracy. Dzieci na weekend zabierze babcia, a mąż przebywa na delegacji. Za to my możemy w spokoju skupić się na lekturze i powspominać własny ślub. Mam nadzieję, że będą to tylko miłe wspomnienia.

POLECAM
MOJA OCENA 7/10


 

środa, 12 października 2022

WY(SZ)CZEKANA MIŁOŚĆ ( Recenzja )

Autor: Joanna Szarańska
data wydania: 20 maja 2020
liczba stron: 328
wydawnictwo: Czwarta Strona












Czasami miewamy takie dni, że nic nam się nie chce i na nic nie mamy ochoty. Nawet ulubiony deser i filiżanka aromatycznej kawy nie jest w stanie poprawić nam humoru. Kupno nowych butów lub sukienki też nie polepszy naszego samopoczucia. Dopada nas chandra najwyższego stopnia i czujemy się po prostu fatalnie i nie do życia. Jednak ja mam coś takiego, co sprawi, że wszyscy od razu poczujemy się lepiej. Jest to książka, ale nie taka byle jaka. Mowa tutaj o "Wy(sz)czekanej miłości autorstwa Joanny Szarańskiej.  

Paweł vel Pedro to taki krakowski Casanova. Skacze z jednego kwiatka na drugi. Biedaczysko nie potrafi oprzeć się kobiecemu pięknu. Zwolniono go z agencji reklamowej, stracił też mieszkanie. Jednak teraz za sprawą klientki ze sklepu z oknami w którym przyszło mu pracować jego sytuacja wygląda naprawdę dramatycznie. 
Któregoś dnia kochana ciocia, u której na pewien czas musiał zamieszkać ogłasza, że wyjeżdża do sanatorium i powierza mu pod opiekę swoją najukochańszą Terpentynę, rudą suczkę. Opieka nad psem raczej do skomplikowanych nie należy. Trzeba dać jeść, pić i wyprowadzać na spacer. Oczywiście pieszczoty i głaskanie też są wliczane. Wszystko szło gładko, ale niestety do czasu...
Pies znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a Piotr rozpoczyna poszukiwania, które nie przynoszą oczekiwanego rezultatu. Terpentyna zaginęła. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ciocia postanowiła skrócić swój pobyt w sanatorium.

Czy Pawłowi udało się odnaleźć psa? Co z tym wszystkim wspólnego miała Alicja, piękna właścicielka fiacika? 
Odpowiedzi na te i inne pytania zostały skrzętnie ukryte w książce i ja będę na ich temat milczeć. 

Nie bez powodu mówi się, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Sama jestem właścicielką Lola, psa adoptowanego ze schroniska. Zwierzęta, które przebywały w takim miejscu potrzebują większej troski, zainteresowania, ale za to potem są bardzo wdzięczne i dziękują za pomoc merdając ogonem. Nie rozumiem ludzi, którzy patrzą na naszych braci mniejszych z pogardą. Nie ważne czy to pies, czy kot. Gatunek nie ma tutaj żadnego znaczenia. Gdy słyszę w mediach o kolejnym przypadku znęcania się nad zwierzętami cisną się na usta najgorsze wulgaryzmy. Co trzeba mieć w sobie, żeby dopuścić się tak bulwersującego czynu. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby potem to jeszcze filmować i wrzucać do internetu. Nie zapominajmy o tym, że taki wiejski burek przywiązany na łańcuchu do budy też czuje.
Zwierzęta szybko potrafią poznać się na człowieku. Wiedzą komu mogą zaufać, a komu wręcz przeciwnie. Co niektórym może wydawać się to dziwne, ale taka jest ich natura. 

Czy książki mogą powodować jakieś skutki uboczne? W trakcie lektury co niektórych może pojawić się ból brzucha, z oczu lecą łzy, a koło ust mogą pojawić się lekkie zmarszczki. Winny temu jest śmiech, który trudno opanować. Na te wszystkie "dolegliwości" czytelnik musi być przygotowany biorąc do ręki "Wy(sz)czekaną miłość" autorstwa Joanny Szarańskiej. Pisarka jest niekwestionowaną mistrzynią jeśli chodzi o komedie romantyczne. Robi to w tak genialny sposób, że jej powieści powinny być przepisywane przez terapeutów. Na chandrę, jesienną depresję czy dołek psychiczny historia Piotra, Alicji i przede wszystkim Terpentyny vel Lady będzie najlepszym lekarstwem. Ruda suczka podobna do lisa odegrała tutaj pierwszoplanową rolę godną Oscara. Od razu dało się odczuć, że autorka kocha zwierzęta. Przedstawiła psiaka z taką czułością i ogromną dozą miłości. Ze szczegółami opisała jej każdy gest i zachowanie. Do granic możliwości rozczuliły mnie fragmenty gdy Terpentyna z tęsknotą oczekiwała na Piotra. Miała nadzieję, że stanie w drzwiach i zabierze ją do swojej pani. Chociaż w nowym domu też miała dobrze. Babcia Trudzia z troską się nią opiekowała, ale tęsknota wzięła górę. 
Piotr robił wszystko co mógł żeby Terpentyna wróciła do domu. Przy okazji zdał sobie sprawę z tego jaki był głupi i naiwny. Popełnił błąd i ponosi teraz jego konsekwencje. Tylko dlaczego musiał na tym ucierpieć niewinny pies. Mężczyzna posiada wyjątkowy dar do komplikowania sobie życia, które jest już dość pogmatwane. Niestety do jako takiej stabilizacji jeszcze daleko droga. Początki jego znajomości z Alicją raczej do udanych nie należały. Zgryźliwych komentarzy ze strony Piotra dziewczyna po prostu nie mogła zaakceptować. Jednak po bliższym poznaniu wydał się jej sympatycznym i dowcipnym facetem w towarzystwie którego miło spędzała czas. Wpadł w oko też jej babci. 
Niespodziewanie między Alicją i Piotrem zaczęło iskrzyć. Pojawiły się czułe gesty i pocałunki. Z tego obrotu spraw z pewnością mogła być dumna przyjaciółka Alicji, która aranżowała jej randki w ciemno.
Piotr gdy zobaczył Alicję po raz pierwszy wydała mu się atrakcyjną kobietą, ale nie miał zamiaru się w niej zakochiwać. Chciał po prostu odzyskać psa swojej cioci, a tak się złożyło, że suczka znajdowała się obecnie pod opieką jej babci, więc postanowił lekko zbliżyć się do dziewczyny. Nie wiedział, że tym posunięciem jeszcze bardziej skomplikuje sobie sytuację, w której przez własną głupotę się znalazł. 

Początkowo miałam sporo wątpliwości co do Piotra. Musiało minąć trochę czasu abym mogła obdarzyć go sympatią. Jest dorosły, a momentami zachowywał się jak rozkapryszony dzieciak. Jego popisy przed kolegami też raczej do tych inteligentnych nie należały. Nie ma co się oszukiwać, ale działał mi na nerwy. Za to Alicję polubiłam od razu. Może dlatego, że mamy podobne charaktery. Też lubię spędzać czas w domowym zaciszu i kocham wszystkie stare przedmioty posiadające duszę i ślady przeszłości. Jej zachowanie względem Terpentyny oceniam jak najbardziej na plus. Tak jak i mnie, nie jest jej obojętny los porzuconych i bezdomnych zwierząt. 
Alicja i Piotr to dwie postaci, które wniosły do całej tej historii dużo dobrego. Jestem pewna, że ich słowne utarczki rozbawią niejednego ponuraka. Ale chyba nikt nie przebije dwóch uroczych staruszek, prababci Trudzi i wspomnianej wcześniej cioci. Takiej energii może im pozazdrościć nie jedna młoda osoba. Cudowne kobiety w sile wieku przy których nie ma mowy o nudzie. 
Joanna Szarańska w piękny i wzruszający sposób ukazała relacje między prababcią a prawnuczką. Trudzia Troszczy się o Alicję i zawsze stanie po jej stronie. Jak przystało na starszą osobę z pewnością wie więcej o życiu i dlatego to, co ma do przekazania warto wziąć sobie głęboko do serca.

Przeważnie wszystkie filmowe komedie romantyczne mają szczęśliwe zakończenia. Jak się okazuje z  książkowymi jest podobnie. W przypadku "Wy(sz)czekanej miłości właśnie z takim mamy do czynienia. Inne nie wchodziło w grę. 

"Wy(sz)czekana miłość" to książka, która powinna znaleźć się w waszych prywatnych biblioteczkach lub na liście "do przeczytania". Z pewnością sięgną po nią fani lekkich i przyjemnych historii przy których można fajnie się zrelaksować i zapomnieć o problemach. Ja polecam ją wszystkim bez wyjątku. Nawet fan kryminałów lub thrillerów znajdzie w tej historii coś dla siebie. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

piątek, 7 października 2022

NIECH CI SIĘ SPEŁNIĄ MARZENIA ( Recenzja )

Autor: Barbara O'Neal
data wydania: 15 stycznia 2015
liczba stron: 426
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie 
 











"Niech ci się spełnią marzenia" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Barbary O'Neal. Urocza okładka mnie urzekła, a opis szalenie zaciekawił. Do tego trzeba dorzucić jeszcze wiele pozytywnych opinii i miałam już pewność, że lektura książki stanie się dla mnie ogromną przyjemnością. 

Lavender niebawem będzie obchodzić swoje 85 urodziny. Mimo swojego wieku w dalszym ciągu tryska energią, ale z drugiej strony zdaje sobie sprawę z tego, że wkrótce może nastąpić kres jej ziemskiej wędrówki. Martwi się o swoją plantację lawendy i ekologiczne gospodarstwo. Po jej śmierci, co niektórzy z chęcią wszystko by sprzedali, i tego właśnie obawia się najbardziej. Pragnie przekazać wszystko osobie, która nie zniszczy jej długoletniej pracy i pokocha to jakże wyjątkowe miejsce tak jak ona. 
Lavender prowadzi również kulinarno-poradnikowego bloga. W dużej mierze to właśnie dzięki niemu poznaje Ginny, Ruby i Valerie. Z biegiem czasu "Cztery smakoszki" bo tak postanowiły się nazwać stają się sobie bardzo bliskie. 

Jak do tej pory nie doszło między nimi do spotkania twarzą w twarz, ale zbliżające się urodziny seniorki mogą być świetną okazją żeby to zmienić. Lavender postanawia zaprosić swoje internetowe przyjaciółki na swoją farmę. 

Właśnie takiej książki było mi teraz trzeba. Lekkiej, przyjemnej i otulającej jak ciepły koc. W końcu za oknem mamy jesień, więc takie historie będą wprost idealne. 

Najmocniejszym jej punktem są  bohaterowie, a raczej bohaterki bo dominują w niej kobiece postaci. 
Lavender tak jak już wcześnie wspomniałam jest kobietą w sile wieku. Jak na razie czuje się dobrze, chociaż szybko można było zauważyć, że nie mówi całej prawdy o swoim samopoczuciu. Zwyczajnie nie chce martwić najbliższych, woli czerpać radość ze zbliżających się urodzin. Tym bardziej, że będzie to dla niej wyjątkowy czas w towarzystwie osób poznanych przez internet. Po raz pierwszy zobaczy na żywo dziewczyny, które tak jak ona prowadzą swoje blogi. Połączyła je ze sobą pasja do gotowania i wszystko, co związane jest z kulinariami. 
Pierwsza na farmie pojawia się Ruby. Dziewczyna niebawem zostanie mamą. Macierzyństwo jest dla niej wielką niespodzianką. W dzieciństwie zmagała się z białaczką i była pewna, że choroba nie pozwoli jej w przyszłości zajść w ciążę. Tą jakże radosną nowiną nie zdążyła podzielić się z przyszłym ojcem. Po sześciu latach rozstała się z chłopakiem. Nieoczekiwanie docierają do niej informacje, że niebawem mężczyzna ma poślubić inną kobietę.
W tym trudnym dla niej momencie może liczyć na wsparcie ze strony ojca. Z matką niestety nie ma dobrego kontaktu.  
Przyjazd na farmę okazał się bardzo dobrym pomysłem. W trakcie pobytu na spokojnie Ruby wszystko sobie przemyślała i doszła do wniosku, że powinna odbyć poważną rozmowę z Liamem. W międzyczasie poznaje Noaha, miejscowego weterynarza. Nowy znajomy robi na dziewczynie piorunujące wrażenie. 
Valerie przeżyła w swoim życiu ogromną tragedię. Straciła w wypadku męża oraz dwójkę dzieci. Pomimo czasu w dalszym ciągu nie potrafi się z tym pogodzić. Jej nastoletnia córka przeżywa to wszystko na swój sposób. Dziewczyna wkroczyła w okres buntu i dojrzewania, ale niestety pogrążona w żałobie Valerie tego nie dostrzega. Zawiesiła też prowadzenie swojego bloga. 
Ginnie jest żoną i matką. Jej blog cieszy się ogromną popularnością. Niestety sukces, jaki odniosła co niektórym zwyczajnie się nie spodobał. Dobrze, że chociaż córka we wszystkim ją wspiera i dodaje otuchy bo na męża nie ma co liczyć. Od 12  lat nie współżyją ze sobą. Kobieta nie może już dłużej wytrzymać braku zainteresowania ze strony mężczyzny i decyduje się na dość ryzykowny krok. Kupuje przyczepę kempingową i wyrusza w podróż życia. Po drodze poznaje Jacka, tajemniczego i bardzo przystojnego kierowcę ciężarówki. 

Ja czytając "Niech ci się spełnią marzenia" świetnie się bawiłam. Jest to literatura obyczajowa, a jak wiemy tego typu historii jest mnóstwo. Jednak w tej książce jest coś takiego, co wyróżnia ją od innych tego typu opowieści. Całość została napisana w piękny sposób, bez udziwnień językowym. Prosto i z inteligentnym przekazem. Nie ma tutaj infantylności, naiwnych, głupiutkich bohaterek. Tematy w niej poruszone zostały przedstawione mądrze i interesująco. Szczególnie ten dotyczący blogowania. Jak się okazuje internet potrafi łączyć ludzi, którzy mają podobne zainteresowania, pasje i chcą się nimi dzielić z innymi. Coś mi się wydaje, że nie jedna osoba, która ma jakiekolwiek wątpliwości po przeczytaniu książki zdecyduje się na założenie własnego bloga. Autorka znalazła też miejsce na humor. No i te cudowne aromaty wydobywające się z każdej strony. Już na samym początku powinno znaleźć się ostrzeżenie dla czytelników, żeby na głodnego nie rozpoczynać lektury :-)
Książka z pewnością do cienkich nie należy, ale po przeczytaniu kilku pierwszych stron trudno jest się od niej oderwać. Czyta się ją jednym tchem, a grubość w tym przypadku jest kolejną jej zaletą bo dzięki temu przyjemność z lektury trwa dłużej.

"Niech ci się spełnią marzenia" to jedna z tych książek, którą mogę wam z czystym sumieniem polecić. Ja z pewnością sięgnę po inne powieści autorstwa Barbary O'Neil. Uwielbiam takie historie przy których można się zrelaksować i spędzić miło czas. O których szybko się nie zapomina i z chęcią się do nich wraca. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10






czwartek, 1 września 2022

TYLKO SZEPTEM ( Recenzja )

Autor: Lidia Liszewska, Robert Kornacki
data wydania: 12 sierpnia 2020
liczba stron: 343
wydawnictwo: Czwarta Strona











Ostatnio mam szczęście do książek, których akcja rozgrywa się nad naszym pięknym Bałtykiem. Po świetnie napisanym cyklu "Dziwnowo" autorstwa Doroty Milli przyszedł czas na książkę "Tylko szeptem" spod pióra Lidii Liszewskiej i Roberta Kórnickiego. Jest to pierwszy tom cyklu " Bursztynowa miłość"

Edyta postanawia na pewien czas wyjechać z Warszawy. Pakuje najpotrzebniejsze rzeczy i wyrusza w podróż do nadbałtyckich Mechelinek. Po dotarciu na miejsce zatrzymuje się w swoim apartamencie żeby móc w ciszy i spokoju skupić się na pracy nad nową książką. Chce tym razem zaskoczyć swoich czytelników czymś zupełnie innym. Pragnie utkać ze słów miłosną opowieść, która chwyci wszystkich za serce.
W trakcie spaceru po plaży poznaje Jacka Brzostowskiego, miejscowego rybaka. Żadne z nich w danym momencie nie przypuszczało, że ta przypadkowa znajomość, aż w tak dużym stopniu wpłynie na ich dotychczasowe życie. 

Mam w swojej biblioteczce takie książki, po które do tej pory jakoś nie miałam ochoty sięgnąć. Po drodze czytałam coś innego i tak rośnie sobie tzw. stosik hańby. Każdy mól książkowy wie o czym mowa. W końcu jednak przyszedł ten dzień i w moich dłoniach znalazła się książka "Tylko szeptem" spod pióra Lidii Liszewskiej i Roberta Kórnickiego. Już sam fakt, że została napisana przez duet, i do tego damsko-męski sprawia, że historia w niej opisana staje się jeszcze bardziej intrygująca. Jest to bardzo ciekawe posunięcie, które ma na celu przedstawić czytelnikowi świat ludzkich emocji z dwóch perspektyw. Widziany oczami kobiety i mężczyzny. Potem można wszystko że sobą połączyć i poddać dogłębnej analizie. 

Edyta jest z zawodu pisarką. Specjalizuje się głównie w książkach biograficznych, ale nie boi się też nowych wyzwań. Czuje się bardzo dobrze w tym co robi i sprawia jej to ogromną radość. Mimo swojego wieku na szczęście nie narzeka na zdrowie i tryska energią. Niebawem zostanie babcią. Po śmierci ukochanego męża nie zdecydowała się na kolejny poważny związek z innym mężczyzną. Tęskni jednak za czułym dotykiem i bliskością drugiej osoby. Gdy na jej drodze pojawił się Jacek Brzostowski nie zdawała sobie sprawy z tego, że ten obcy mężczyzna niebawem stanie się dla niej tak bardzo ważny. Biorąc pod uwagę jego wiek mógłby być jej synem, a ona tak po prostu zakochała się w nim jak nastolatka. Dla Jacka ta znajomość również stała się czymś znacznie poważniejszym niż tylko niezobowiązującym flirtem z dużo od siebie starszą kobietą. Dla obojga była to dość nietypowa sytuacja, ale mimo dzielącej ich różnicy wieku nie mają zamiaru zrezygnować z uczucia, które nimi zawładnęło. Wiadome było, że ich związek co niektórym lekko mówiąc nie przypadnie do gustu i mogą liczyć się również z nieprzychylnymi komentarzami na swój temat.

Miłość to coś wyjątkowego i pięknego. Żeby trwała wiecznie trzeba ją pielęgnować jak najpiękniejszy kwiat. Nie ważne kto ile ma lat, jaki kolor skóry lub jakiej jest płci. W tym momencie to jest najmniej ważne, liczy się tu i teraz. Bez tej drugiej osoby u boku jest czasami bardzo ciężko. Doskwiera wtedy samotność i niewyobrażalna pustka. 
Przeczytałam w swoim życiu już dużo historii w których dominującym tematem była miłość, ale chyba po raz pierwszy mam styczność z problematyką związku homoseksualnego. Coś takiego w dalszym ciągu budzi kontrowersje i trudno jest nam to zaakceptować. "Inność" niestety wytykana jest palcami, ale miejmy nadzieję, że w przyszłości ulegnie to zmianie.

"Tylko szeptem" to cudowna i wypełniona po brzegi emocjami książka. Została napisana przepiękną polszczyzną, która zachwyci każdego. Czyta się ją lekko i płynnie i nie sposób się od niej oderwać. Historia Edyty i Jacka wciąga już od pierwszej strony. "Tylko szeptem" to jedna z tych powieści, która z pewnością na długo zostanie w pamięci. 
Oczywiście nie mogło w niej zabraknąć morskiej bryzy i szumu fal. Bardzo ciekawie został przedstawiony zawód rybaka. Czytelnik może również dowiedzieć się czegoś nowego na temat bursztynów. 

Jeśli szukacie książek na zbliżające się długie jesienne wieczory to "Tylko szeptem" będzie z pewnością idealną propzycją. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

 

środa, 31 sierpnia 2022

SEKRET WYSPY ( Recenzja )

Autor: Dorota Milli 
data wydania: 8 maja 2020
liczba stron: 440
wydawnictwo: Filia











"Sekret wyspy" to trzeci i jednocześnie ostatni tom cyklu "Dziwnowo" autorstwa Doroty Milli.
Szalenie byłam ciekawa finału tej jakże interesującej historii przedstawiającej losy trzech kobiet, które postanowiły stanąć do walki z demonami przeszłości.

Weronika jako jedyna z kobiet zdecydowała się na stałe zamieszkanie w Dziwnowie. Na co dzień pracuje we własnej restauracji, która cieszy się sporym zainteresowaniem wśród turystów i nie tylko. Częstym gościem w lokalu jest Edwin Gajda, miejscowy policjant. Lato, wakacje to czas urlopów w trakcie, których chcemy odpocząć. Czasami ten odpoczynek może wymknąć się z pod kontroli i potrzebna jest wtedy interwencja odpowiednich służb. Niestety Wiktoria ma na swoim koncie pokaźną ilość upomnień i mandatów. Głównie z powodu zakłócania ciszy nocnej.
Chociaż na początku sceptycznie była nastawiona do ich prywatnego śledztwa, ale w końcu i ona postanowiła wziąć czynny w nim udział.
Dziewczyna miała swoje typy co do osób, które mogły zabić proboszcza.

Ostatnio mam troszkę mniej czasu na czytanie książek, ale musiałam znaleźć chwilę żeby móc rozkoszować się lekturą ostatniej część cyklu "Dziwnowo". "Sekret wyspy" to moim zdaniem najbardziej wciągający tom. 
W dużej mierze przyczyniła się do tego postać Weroniki. Jest szaloną i krnąbrną dziewczyną, którą trudno jest okiełznać. Pod  zbudowanym przez siebie twardym pancerzem ukrywa swoją prawdziwą twarz ciepłej i wrażliwej kobiety. Tak jak jej "siostry", ona również zmaga się z trudną przeszłością. Kreuje się na silną i wytrzymałą, a tak naprawdę w dalszym ciągu nie może pogodzić się z tym, że los tak bardzo ją skrzywdził. 
Wiktoria kocha Dziwnowo całym sercem. To jakże urocze nadmorskie miasteczko na zawsze odmieniło jej dotychczasowe życie. Spełnia się zawodowo prowadząc świetnie prosperującą restaurację. "Kotwica" to miejsce wyjątkowe tak jak jego właścicielka. Oryginalny wystrój oraz rewelacyjna kuchnia to dwa elementy, dzięki którym lokal cieszy się tak dużym zainteresowaniem. Można powiedzieć, że Wiktoria odnalazła swoje miejsce na ziemi. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko jednego. Jej marzeniem było, żeby mieć blisko siebie swoje dwie "siostry". Postanowiła zrobić wszystko by ta chwila nastąpiła jak najszybciej. Oczywiście nie było to takie proste, bo przecież Lilianna i Alwina wiodły już w miarę ustabilizowane życia. Chociaż w przypadku Alwiny nie byłabym tego taka pewna. Na szczęście los postanowił Wiktorii w tej szczególnej sprawie lekko pomóc. Okazuje się, że miłość naprawdę potrafi zdziałać cuda i posiada magiczną moc. 
No właśnie, jeśli chodzi o sferę uczuciową to w przypadku naszej kochanej Wiktorii nie wygląda to zbyt dobrze. Całą siebie poświęciła pracy i zwyczajnie na nic innego nie ma czasu. Charakterna z niej dziewczyna co też może skutecznie odstraszać potencjalnych adoratorów. Na własnej skórze przekonał się o tym wspomniany wcześniej Edwin Gajda. Odwiedza "Kotwicę" przede wszystkim w celach służbowych. Zmuszają go do tego liczne skargi okolicznych mieszkańców. Oczywiście Wiktoria niczym się nie przejmuje, a wręcz przeciwnie. W końcu zadowoleni i świetnie bawiący się klienci to większy zarobek. 
Powiedzenie kto się czubi ten się lubi w przypadku Wiktorii i Edwina pasuje idealnie. Oboje stworzyli przezabawny duet, a ich słowne utarczki potrafią rozbawić do łez. 
Oczywiście dziewczyna za żadne skarby nie brała pod uwagę tego, że może zakochać się w swoim największym "wrogu". Nigdy jej to przez myśl nie przeszło, że kiedykolwiek ona i Gajda będą razem. A tu proszę, takie miłe zaskoczenie. Chociaż zależy dla kogo. Ja tam od razu wyczułam, że coś między nimi się wydarzy. Rodzące się uczucie po między buntowniczką o dobrym sercu, a przystojnym policjantem to bardzo mocny punkt całej tej historii. Można by rzec, że sprawa morderstwa w ostatniej części cyklu zeszła trochę na drugi plan. 
No właśnie, ta jakże skomplikowana sprawa, w końcu dobiegnie końca. Oczywiście nie mogę wam napisać kto zabił i jaki miał motyw. Zdradzę wam tylko, że będzie  emocjonująco. Na jaw wyjdą rodzinne tajemnice i sekrety. 

Tak jak w poprzednich tomach, tak i w "Sekrecie wyspy" nie brakuje nadmorskiego klimatu. Chociaż tym razem czytelnik wyraźnie odczuje zbliżający się koniec lata. O każdej porze roku nad morzem jest pięknie i autorka świetnie to przedstawiła w swoich opisach. Użyła do tego pięknego i plastycznego słownictwa ukazując piękno Bałtyku i piaszczystych plaż. 

"Sekret wyspy" to kolejna świetna książka napisana przez Dorotę Milli. Śmiało mogą polecić całą serię wielbicielom polskiej literatury obyczajowej. Jestem pewna, że przypadnie wam do gustu i każdy z was znajdź w nich coś dla siebie. Jest wzruszająco, emocjonująco i tajemniczo. Humoru też w nich nie brakuje. Nie pozostaje nic innego jak tylko sięgnąć po książki i cieszyć się ich lekturą. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10




niedziela, 7 sierpnia 2022

DOM NA WYSPIE ( Recenzja )

Autor: Dorota Milli
data wydania: 11 września 2019
liczba stron: 480
wydawnictwo: Filia










"Dom na wyspie" to drugi tom cyklu "Dziwnowo". Pierwszą część bardzo przyjemnie mi się czytało, więc nie mogłam sobie odmówić sięgnięcia po dalszy ciąg opowieści o trzech dziewczynach z domu dziecka. 

Alwina to młoda i piękna kobieta. Jej znakiem rozpoznawczym jest aparat fotograficzny z którym nigdy się nie rozstaje. Posiada ogromny talent obok którego nie można przejść obojętnie. To właśnie ona została poproszona przez Liliannę żeby za pomocą zdjęć udokumentowała remont domu na wydmie. 
Pojawiła się w Dziwnowie z lekkim opóźnieniem, ale przyjaciółki szybko poinformowały ją o prywatnym śledztwie dotyczącym zabójstwa proboszcza, w którym i ona postanowiła wziąć czynny udział.

Cieszę się bardzo, że poraz drugi mogłam odbyć literacką podróż do Dziwnowa. Czytając książkę mogłam poczuć się tak, jakbym była na urlopie. Gorący piasek, szum fal i morska bryza. Do tego trzeba dorzucić oczywiście turystyczny gwar. 
"Dom na wyspie" to kontynuacja historii opowiadającej o losach trzech dziewczyn, które poznały się w domu dziecka. Po 10 latach zgodnie ze złożoną sobie obietnicą,  ponownie spotykają się w miejscu, które stało się dla nich tak bardzo ważne. 
W pierwszej części czytelnik mógł zapoznać się z bardziej szczegółową historią Lilianny. Tym razem autorka postanowiła skupić swoją uwagę na Alwinie. Tak na marginesie jestem bardzo ciekawa czy Dorota Milli sama wymyśliła takie oryginalne imię dla swojej bohaterki, czy ktoś jej w tym pomógł. 
Straszna gaduła z tej naszej Alwinki. Czasami wpadała w niezły słowotok, ale dodawało jej to jeszcze większego uroku. Ja zbyt rozgadana nie jestem, jednak jest coś, co nas łączy. Podobnie jak Alwina uwielbiam robić zdjęcia. Pasja do fotografowania pojawiła się w moim życiu dość niespodziewanie i gdy tylko czas na to pozwala sięgam do torby po sprzęt. Na początku mojej fotograficznej "kariery" robiłam zdjęcia, przyrodnicze, krajobrazowe. Od czasu gdy zaczęłam swoją przygodę z blogowaniem i recenzowaniem moimi fotomodelkami stały się książki. Tyle o mnie. Wróćmy do naszej głównej bohaterki. 
Alwiny nie da się nie lubić. Ma w sobie dar, który pozwala jej szybko nawiązywać kontakty z drugim człowiekiem. Idealnym tego przykładem jest nowa znajomość z robotnikiem, który zajmuje się remontem domu Lilianny i Natana.
Tak jak jej dwie pozostałe przyjaciółki ona również pragnie zamknąć na zawsze drzwi do przeszłości. Fotografia to nie jedyna pasja Alwiny. Dziewczyna kocha podróże, ale nigdy nie zatrzymuje się w danym miejscu na dłużej. Po jakimś czasie wybiera kolejny kierunek. Przyjaciółki pragnęły żeby została z nimi w Dziwnowie na stałe, ale ona ma swoje zasady, z których nie ma zamiaru zrezygnować. Wszystkie te wyjazdy traktuje jak terapię, która ma na celu pomóc w  zapomnieniu o wszystkim co przeszła. 
Jeśli chodzi o jej pobyt nad morzem coś zaczyna się jednak zmieniać. W dużej mierze przyczynił się do tego pewien tajemniczy i przystojny mężczyzna o imieniu Miron. Początki tej jakże niespodziewanej znajomości były troszkę nietypowe. Ona rozgadana, on milczący. Jak się okazuje prawdą jest to, że przeciwieństwa się przyciągają. Miron jest bardzo dobrym fachowcem jeśli chodzi o wszelakiego rodzaju remonty. Widać, że praca, którą wykonuje sprawia mu radość. Pochodzi z niezbyt zamożnej rodziny. Po śmierci ojca to on musiał zadbać o mamę i rodzeństwo. Zdecydował się na udział w śledztwie bo ma ku temu swoje powody. W dużej mierze dotyczą one jego nieżyjącego już ojca. Mógł mieć coś wspólnego z dramatycznymi wydarzeniami. 
Cała grupa spotyka się i dyskutuje na temat morderstwa proboszcza. Odnalezienie sprawcy będzie nie lada wyczynem. Dziewczyny w dalszym ciągu milczą, chociaż targają nimi wątpliwości czy nie lepiej by było o wszystkim opowiedzieć. Gdy myśleli, że już nic nie da się w tej kwestii zrobić nagle zostaje znaleziona pewna rzecz, która rzuca nowe światło na ich śledztwo. Nowy dowód sprawia, że z prywatnego i cichego staje się oficjalne. Może jednak coś w sprawie w końcu ruszy i winny tej okropnej zbrodni zostanie po tylu latach złapany i sprawiedliwie osądzony.

"Dom na wyspie" autorstwa Doroty Milli to świetna książkowa propozycja na letni wypoczynek. Nie tylko nad morzem. Z pewnością miło spędzicie czas wgłębiając się w jej treść. Gdy już ją przeczytacie jestem pewna, że od razu będziecie chcieli sięgnąć po trzecią i zarazem ostatnią część cyklu. Ja jestem już po lekturze, więc niebawem możecie spodziewać się recenzji na blogu. 
Co do stylu w jakim książka została napisana nie różni się zbytnio od pierwszej części. Jest lekko i przyjemnie. W drugiej części pojawiło się więcej emocjonujących momentów, które oceniam jak najbardziej na plus. Historia napisana przez Dorotę Milli stała się w ten sposób jeszcze bardziej interesująca i trudniej było się od niej oderwać. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

 

sobota, 23 lipca 2022

WYSPA WSPOMNIEŃ ( Recenzja )

Autor: Dorota Milli
data wydania: 15 maj 2019
liczba stron: 450
wydawnictwo: Filia










"Wyspa wspomnień" autorstwa Doroty Milli to pierwszy tom cyklu "Dziwnowo". Jest to także mój początek przygody z twórczością tej pisarki.

Lilianna nie miała szczęśliwego dzieciństwa. Przez trzy lata mieszkała w domu dziecka w Dziwnowie, i właśnie tam poznała Wiki i Alwinę. Zanim wyruszyły w dorosły już świat przyrzekły sobie, że po 10 latach ponownie się spotkają. 
Gdy nadszedł ten wyjątkowych dla nich dzień Lilianna pojawia się nad morzem i odnawia znajomość z Wiki. Przyjaciółka przekazuje jej pewne informacje na temat dramatycznych wydarzeń z przeszłości. Jest w szoku po tym co usłyszała. Nie przypuszczała, że po tylu latach osoba, która zamordowała miejscowego proboszcza w dalszym ciągu jest na wolności. 
Liliannę zaniepokoił ten fakt, tym bardziej, że od dłuższego czasu walczy z sennym koszmarem, w którym widzi sceny z miejsca zbrodni. 
Chce się od niego jak najszybciej uwolnić i uważa, że ponowne rozpoczęcie śledztwa może jej w tym pomóc. 

W takiej sytuacji wizyta na komisariacie była nieunikniona. Razem z Natanem (synem zmarłego prokuratora ), Edwinem ( synem zmarłego prokuratora) decydują się na powrót do sprawy. W międzyczasie dołącza do nich Alwina, trzecia z przyjaciółek.  

Nie sięgam zbyt często po książki, które stanowią dany cykl. Preferuję raczej historie jednotomowe, ale tak się złożyło, że w mojej domowej biblioteczce mam wszystkie trzy części cyklu "Dziwnówek", więc postanowiłam dać im szansę. 
Morza szum, ptaków śpiew, dzika plaża pośród drzew, nierozwiązana zagadka kryminalna oraz ciekawie wykreowane postacie. Z tych kilku elementów powstała lekka i przyjemna historia. "Wyspa wspomnień" to książka, która z pewnością umili wam wakacyjny urlop, więc warto mieć ją na uwadze pakując walizki. 

Autorka w pierwszej części cyklu postanowiła szerzej przedstawić losy Lilianny, jednej z trzech dziewczyn. Różnice charakterów oraz inne poglądy w żaden sposób nie przeszkodziły im w stworzeniu miedzy sobą wyjątkowej relacji. Nazywają siebie siostrami i wzajemnie się wspierają. Pobyt w domu dziecka musiał w jakimś stopniu odbić się na ich psychice, ale dziewczyny dały radę i z nastolatek przeobraziły się w dorosłe, piękne, inteligentne kobiety.

Lilianna spełnia się zawodowo jako copywriter. Układanie haseł reklamowych na pozór może wydawać się łatwe, ale wcale takie nie jest. Trzeba mieć do tego dryg i talent. Dziewczyna może pochwalić się w tej kwestii wieloma sukcesami. 
Przyjazd do Dziwnowa był dla niej odpoczynkiem od pracy, ale przede wszystkim miał związek z powrotem do trudnej przeszłości, w której na szczęście nie brakowało szczęśliwych chwil. Oczywiście ogromna w tym zasługa jej "sióstr". 
Liliana chce raz na zawsze wymazać ze swojego życia momenty, które powodowały ból, niewyobrażalną rozpacz i tęsknotę za kochającą rodziną. 
W książce nie brakuje wzruszających fragmentów, więc warto mieć przy sobie kilka paczek chusteczek higienicznych. Tematyka w niej poruszona jest trudna i zarazem bardzo ważna. Pobyt w domu dziecka dla każdej małej istotki wiąże się z niewyobrażalną traumą. Nie ważne, że trwał tylko kilka dni. Najgorsze są sytuacje gdy te kilka dni zmieniają się w miesiące, a potem w lata. Czekają aż w końcu w drzwiach pojawi się jakaś osoba, która pokoloruje i rozweseli ich dotychczasowy smutny i bezbarwny świat. Serce rozpada się na drobne kawałki gdy ktoś taki pojawia się i spełnia marzenie tylko jednej osobie, a inne dzieci w dalszym ciągu muszą z nadzieją czekać na swój szczęśliwy dzień. 
Zdaję sobie sprawę z tego, że w naszym życiu może wydarzyć się wszystko. Są takie sytuacje, tzw. bez innego wyjścia i dziecko musi trafić do domu dziecka. Jednak dzieje się też tak, że winni są tego najbliżsi, którzy nie spełnili się w zaszczytnej roli rodzica lub opiekuna. Alkoholizm, przemoc, narkotyki to tylko kilka przykładów. Bardzo dobrze, że autorka poruszyła w swojej książce właśnie taki temat.

Liliana jest cichą i spokojną osobą. To zawsze ona ratowała z opresji swoje przyjaciółki. Chciałam bardzo żeby w końcu stała się w pełni szczęśliwą kobietą u boku mężczyzny, który pokocha ją piękną, prawdziwą miłością. Gdy na jej drodze niespodziewanie pojawił się Natan wiedziałam, że ta znajomość z czasem przerodzi się w coś znacznie poważniejszego. Oboje nie mieli w życiu łatwo i chyba podobne problemy sprawiły, że szybko nawiązali ze sobą taki dobry kontakt. Razem stworzyli uroczą parę i trzymałam mocno za nich kciuki. 

Zatrzymajmy się na moment przy wątku dotyczącym wspomnianej zbrodni. Do morderstwa proboszcza doszło gdy nasza kobieca trójka mieszkała w domu dziecka. Swój wolny czas dziewczyny spędzały w różnie. Jak przystało na nastolatki czasami coś przeskrobały lub zachowywały się w nieodpowiedni sposób. Ucieczki przez okno w ciemną noc zdarzały im się dość często. Jedna z takich wypraw zakończyła się szybkim powrotem do domu dziecka. To one widziały żywego proboszcza poraz ostatni, to one mogły najwięcej powiedzieć co tak naprawdę się wydarzyło na ich wyspie. Może kogoś widziały, lub słyszały. Postanowiły jednak milczeć i wszystko trzymać w tajemnicy. Trwało to aż 10 lat. 
Autorka w bardzo ciekawy sposób pokierowała tym wątkiem. Ja czytając pierwszą część nie mogłam w żaden sposób natrafić na jakikolwiek trop lub wskazówkę co do osoby, która dopuściła się tak okrutnego czynu. Proboszcz był nielubiany i miał swoich wrogów, ale to nie są powody do tego żeby pozbywać człowieka życia. 
Co niektórzy mieszkańcy zachowywali się dość dziwnie gdy doszła do nich informacja o wznowieniu śledztwa. Tak jakby nie chcieli, żeby ponownie do niego wracano.

Jak to się mówi: najciemniej pod latarnią, więc może osoba, która w dalszym ciągu przebywa na wolności jest gdzieś blisko? Siedzi sobie spokojnie w ukryciu i śmieje się z nieudolności śledczych. 
W pierwszej części do wyjaśnienia nie dojdzie. Dzięki temu cała ta historia robi się jeszcze bardziej interesująca i czytelnik czym prędzej pragnie zapoznać się z kolejną częścią cyklu.

"Wyspa wspomnień" to książka, którą oceniam jak najbardziej na plus. Cieszę się bardzo, że mogłam ją przeczytać właśnie teraz. Wakacyjna pora, którą obecnie mamy sprawiła, że mogłam się lepiej wczuć czytając książkę. Oczywiście nie brakuje w niej całej tej nadmorskiej, wakacyjnej otoczki. Są kramiki z pamiątkami, ogromne rzesze turystów i kolorowe parawany wbite w piasek. Co do pogody, to dominuje raczej ta słoneczna.

Szczerze polecam wam "Wyspę wspomnień" bo jest to idealna lektura na lato. Jeśli mieliście jeszcze wątpliwości czy warto ją zapakować do urlopowej walizki to mam nadzieję, że dzięki tej recenzji szybko zostały rozwiane.
Dorota Milli napisała lekką i przyjemną książkę przy której z pewnością miło spędzicie czas. Zachęcam was również do sięgnięcia po kolejne części cyklu. 











sobota, 11 czerwca 2022

"MIŁOŚĆ AŻ PO ROZWÓD" ( Recenzja )

Autor: Kinga Gąska
data wydania: 11 marca 2020
liczba stron: 384
wydawnictwo: Wydawnictwo Filia










"Miłość aż po rozwód" to debiut literacki Kingi Gąski. Jest to także mój "pierwszy raz" jeśli chodzi o twórczość tej pisarki. Zaintrygował mnie bardzo oryginalny tytuł książki i ciekawie napisany blurby.

Joanna jest właścicielką świetnie prosperującej firmy. Wie czego chce i zrobi wszystko żeby osiągnąć dany cel. Poświęciła pracy większość swojego życia i niestety odbiło się to trochę na sprawach prywatnych. 
W trakcie jednej z urlopowych podróży do Włoch poznaje Pawła. Mężczyzna od razu zrobił na niej bardzo dobre wrażenie. Gdy po powrocie do Polski spotkała go ponownie czuła, że ta znajomość stanie się czymś bardziej poważniejszym, niż tylko wakacyjnym flirtem. W momencie gdy poprosił ją o rękę była już pewna swojej odpowiedzi. Kogo tak naprawdę poślubiła dowiedziała się trochę za późno...
Jadwiga jest żoną i matką. Wspomniany Paweł i Ewelina to jej dzieci z pierwszego małżeństwa. Chciała mieć szczęśliwą rodzinę, ale dwukrotnej zdrady nie jest wstanie wybaczyć żadna kobieta. Co na ten temat sądzili inni było dla niej najmniej ważne.
Rozwód, potem śmierć rodziców, a na koniec problemy z dziećmi. Jadwiga nie ma łatwego życia, ale stara się jak tylko może. Gdy poznała Janka nie przypuszczała, że jeszcze będzie jej dane zaznać szczęścia. Tylko los czasami potrafi być niestety okrutny...
Ewelina za żadne skarby nie chce wieść takiego życia jak jej matka. Praca, dom i nic więcej. Poznała Sebastiana gdy była jeszcze w gimnazjum. Chłopak zaimponował jej i to, że był w związku z inną dziewczyną w niczym jej nie przeszkadzało. Pragnęła z nim być i dopięła swego. Zaszła w ciążę gdy była w trzeciej klasie. Udało jej się jednak zdobyć dyplom czeladnika. Ślub z Sebastianem miał być dla Eweliny początkiem nowego, lepszego życia. Na początku tak było, ale z biegiem czasu...

Trzy kobiety i trzy zupełnie inne historie, które mają coś ze sobą wspólnego. Joanna, Jadwiga oraz Ewelina nie chciały dużo. Marzyły tylko o szczęściu u boku ukochanego mężczyzny. 

Biorąc do ręki "Miłość aż po rozwód" nie miałam pojęcia z czym tak naprawdę będę miała do czynienia. Czy będzie to lekka obyczajówka z humorem, czy jednak coś bardziej ambitniejszego. Teraz gdy jestem po lekturze mogę stwierdzić, że autorka napisała książkę obyczajową, ale z pewnością nie jest to tzw. kolejne babskie czytadło o wszystkim i o niczym. "Miłość aż po rozwód" to opowieść o kobietach, które zostały stworzone na potrzeby książki, ale w realnym życiu też możemy takie spotkać. Na ulicy, w pracy, w sklepie. Chyba wszystkie pragniemy być szczęśliwe, marzymy o kochającym mężu i gromadce dzieci. Los potem te nasze małe i wielkie pragnienia weryfikuje i niestety nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli.  Z pewnością świetnym tego przykładem są trzy historie opisane przez Kingę Gąskę. 
Joanna odniosła w sferze zawodowej ogromny sukces. Czy jest pracoholiczką? Można powiedzieć, że tak. Jest także osobą mocno stąpającą po ziemi, inteligentną, wykształconą. Nie grzeszy też urodą. Takie kobiety mogą cieszyć się dużym zainteresowaniem u płci przeciwnej. Jednak nasza bohaterka jeśli chodzi o te sprawy nie ma się czym chwalić. Do czasu gdy poznaje Pawła. Przystojnego mężczyznę z talentem kulinarnym. Przez żołądek do serca pasuje w tym przypadku idealnie. Joanna zakochała się i spędzała w towarzystwie ukochanego cudowne chwile. Jednak coś niespodziewanie zaczęło się między nimi psuć. Ona poświęcała się jak zwykle pracy, on bez żadnych tłumaczeń gdzieś znikał. Zwyczajnie się mijali. 
Jeśli chodzi o Pawła, to od początku wydawał mi się jakiś dziwny. Joanna wierzyła mu i ufała. Chyba za bardzo jak się później okazało. Tak naprawdę wyszła za mąż za człowieka o którym nic nie wiedziała. Szeptał jej do ucha czułe słówka i opowiadał wymyślone historyjki na swój temat. Miał do tego wyjątkowy talent, który objawił się gdy był jeszcze dzieckiem. 
Wydawało mi się, że Joanna szybciej zauważy, że mąż ją okłamuje. Te jego przeprosiny i błagania o przebaczenie były tak żałosne, że już bardziej chyba nie mogły. Zawiodłam się trochę na Joannie bo w końcu charakterna z niej babka, a cackała się z Pawełkiem zamiest go przebędzić na cztery wiatry. Wiem, że go kochała, ale trzeba też mieć swój honor. Nie takiego zachowanie się po niej spodziewałam. 
Podobnie wyglądało to u Jadwigi. Tylko tutaj pojawiła się różnica charakterów. Jadwiga jest cicha, spokojna. Na co dzień pracuje w bibliotece. Lubi swoją pracę i każdą wolną chwilę wykorzystuje na czytanie. 
Życie Jadwigi z pewnością nie było usłane różami. Po tym co przeszła nie jednej osobie byłoby trudno się podnieść i normalnie funkcjonować. Ona jednak dała radę i byłam z niej szalenie dumna. Gdy na jej drodze stanął Janek miałam nadzieję, że w końcu i dla niej zaświeci słońce. Poznała go w dość nietypowych okolicznościach i jak przystało na kobietę o gołębim sercu pomogła mu mimo tego, w jakim stanie się znajdował. Był pod wpływem alkoholu. 
Alkoholizm to choroba, którą jest bardzo ciężko pokonać. Trzeba mieć w sobie duże pokłady siły i samozaparcia. Przyda się też nieocenione wsparcie najbliższych. Chociaż w wielu przypadkach to właśnie najbliższe nam osoby cierpią najbardziej. 
Jadwiga to wyjątkowa kobieta, która zasługuje na wszystko co najlepsze i tak jak każda matka kocha swoje dzieci. 
Paweł jak to Paweł żył w świecie swoich wymyślonych historyjek, natomiast Ewelina jak przystało na nastolatkę zaczęła się buntować. Pojawiły się pierwsze zauroczenia, niezbyt trafione przyjaźnie i zmiany w wyglądzie. Ostrzejszy makijaż, bardziej wyzywający strój żeby tylko przypodobać się chłopakom. Szczególnie jednemu. Sebastian był dla niej ideałem. Starszy, dobrze zbudowany, no i bogaty. Ona wie jak pokierować swoim życiem, nie to co jej matka. 
Nie będzie to żadną przesadą jeśli napiszę, że zaszła z nim w ciążę z premedytacją. Dobrze wiedziała jak to może się skończyć. Cudem można nazwać to, że Sebastian jej nie rzucił gdy dowiedział się o dziecku. 
Dziewczyna lubi nagrywać filmiki, które później publikuje w mediach społecznościowych. Ma trochę pstro w głowie, ale do opieki nad dzieckiem podeszła odpowiedzialnie. Została mamą w bardzo młodym wieku, więc z pewnością nie było to dla niej łatwe, ale dała radę. 
Tak jak poprzednie bohaterki ona również pragnęła miłości i szczęścia u boku mężczyzny, którego pokochała. Niestety w jej przypadku też coś ku temu stanęło na przeszkodzie. 

"Miłość aż po rozwód" to bardzo udany debiut literacki. W książce zostało poruszonych wiele trudnych tematów, które zostały przedstawione w ciekawy sposób. Dominującym są z pewnością relacje międzyludzkie. Jak się okazuje miłość nie zawsze trwa do grobowej deski. Czasami lepiej się rozstać niż męczyć się w związku bez jakichkolwiek perspektyw na przyszłość. Rozwód staje się wtedy najlepszym wyjściem. 
"Miłość aż po rozwód" to jedna z tych książek na temat których warto podyskutować i coś czuje, że byłyby to rozmowy wypełnione po brzegi emocjami. 
Całość czytało mi się naprawdę dobrze. Momentami denerwowały mnie bohaterki, ale starałam się je zrozumieć. Nigdy nie byłam w takim położeniu jak one więc nie mam prawa ich osądzać. 
Książkę oceniam jak najbardziej na plus. Mam w swojej biblioteczce jeszcze jedną powieść autorstwa Kingi Gąski z którą w niedalekiej przyszłości z pewnością się zapoznam. 

POLECAM
MOJA OCENA 7/10



 

poniedziałek, 30 maja 2022

W CIENIU WIERZB ( Recenzja )

Autor: Sylwia Kubik
data wydania: 3 marca 2022
liczba stron: 376
wydawnictwo: Otwarte











"W cieniu wierzb" to trzeci i jednocześnie ostatni tom cudownej serii autorstwa Sylwii Kubik. Ogromnie się cieszę, że po raz kolejny mogłam odbyć swoją literacką podróż na Żuławy. Po tym w jaki sposób skończyła się druga część obowiązkowo musiałam sięgnąć po kontynuację historii Kamila, Ewy oraz pozostałych bohaterów. 

Kamil dochodzi do zdrowia po ciężkim wypadku samochodowym. Stan w jakim się znajduje nie pozwala mu osobiście zarządzać gospodą. Pomagają mu w tym najbliżsi i ku zaskoczeniu wszystkich także jego siostra, Anastazja. Na pewien czas z pracy zrezygnowała Ewa, która musi na spokojnie wszystko sobie przemyśleć. Zdaje sobie sprawę z tego, że popełniła wielki błąd. Powinna już dawno opowiedzieć Kamilowi całą prawdę o sobie. 
Po tym co się wydarzyło ma zamiar stanąć twarzą w twarz z przeszłością i raz na zawsze zamknąć ten etap. Musi za wszelką cenę tego dokonać, żeby móc w spokoju rozpocząć nowe życie.

Tylko czy Kamil będzie chciał z nią rozmawiać po tym czego dowiedział się na jej temat? Może mieć do niej pretensje, że mu nie zaufała i tego Ewa najbardziej się bała.

Kocham, kocham, kocham jak to mówiła nie żyjąca już Kora Jackowska. "W cieniu wierzb" jak i poprzednie części serii  Żuławskiej zasługują na jak najwyższe noty. 
Sylwia Kubik z pewnością umie w emocje. Jest ich tutaj cała masa i to różnego kalibru. Wzruszeń w tej książce z pewnością nie brakuje oraz fragmentów, które wprowadzą czytelnika w refleksyjny nastrój. Oczywiście o wątku humorystycznym autorka też nie zapomniała. Jest tu wszystko co powinno znaleźć się w dobrze napisanej książce. 
Bohaterowie wykreowani przez pisarkę to też górna półka. Wszyscy są cudowni i tak prawdziwi, że chyba bardziej już się nie da. Ewa, główna bohaterka przeszła w swoim życiu prawdziwy koszmar. Została porzucona przez matkę i jakby nie było przez ojca alkoholika również. Miała nadzieję, że odnajdzie chociaż małą namiastkę szczęścia w dorosłym życiu. Związek z był dla Ewy spełnieniem marzeń, ale z czasem przekonała się na własnej skórze jak bardzo się myliła. Na szczęście zdołała się z tego koszmaru uwolnić. Została osobą bezdomną, ale jednocześnie nie poddała się. Odnalazła w sobie ostatnie pokłady siły i determinacji dzięki którym mogła wyruszyć w drogę po lepsze jutro. Ścieżki po których było jej dane iść pokierowały ją na Żuławy. To tutaj gdzie mieszkała jej babcia znalazła swój dom, pracę, a przede wszystkim poznała ludzi, którzy pomogli bezinteresownie obcej dziewczynie. 
Z czasem pojawiło się też uczucie do mężczyzny, przy którym mogła czuć się bezpiecznie. 
Kamil zakochał się w Ewie, której tak naprawdę nie znał. Pokochał ją szczerą i piękną miłością i pragnął spędzić u jej boku kolejne lata swojego życia. Tworzyli razem piękną parę. Co niektórym taki obrót spraw nie przypadł do gustu. Mowa tutaj o matce Kamila, która lekko mówiąc nie obdarzyła Ewy sympatią. Gdy tylko nadarzyła się okazja wypominała jej pochodzenie, brak wykształcenia. Nie takiej żony pragnęła dla swojego ukochanego syna. Małgorzata to typowy obraz nielubianej teściowej z dowcipów. Jednak z biegiem czasu jej nastawienie wobec Ewy zaczęło się powoli zmieniać. Wiejskie powietrze miało na nią zbawienny wpływ. Żuławy też zaczęły jej się podobać, ale życia w mieście nie porzuci za żadne skarby. Za to ojciec Kamila czuł się bardzo dobrze w otoczeniu sielskich krajobrazów i z chęcią zamieszkałby w Krasnymstawie na stałe. 
Kolejną postacią, która przeszła wewnętrzną metamorfozę była Anastazja, siostra Kamila. Przyjechała na Żuławy z powodów osobistych na temat których nie chciała z nikim rozmawiać. Początkowo nie była zbyt pozytywnie nastawiona do nowego miejsca i ludzi. W końcu przyzwyczajona jest do gwarnego miasta, a tu tylko pola i ta dołująca cisza. Zgrywała niedostępną i rozkapryszoną panienkę, która miała wszystko i nie musiała się o nic martwić. Do takich osób trzeba mieć podejście, zachęcić do rozmowy. A nóż znajdzie się jakiś wspólny temat. W przypadku Anastazji tak się stało i duża w tym zasługa jej babci. 
Wypadek brata też miał na nią znaczny wpływ. Praca w gospodzie sprawiała jej dużą satysfakcję. Czerpała z zarządzania dużą przyjemność i nawet nieźle dawała sobie ze wszystkim radę. Na początku pojawiło się parę problemów, ale wspólnymi siłami udało jej się z nich wybrnąć. Po raz pierwszy była z siebie dumna. 
Jej zmiany w zachowaniu dostrzegł Antek, który zwrócił już wcześniej na dziewczynę swoją uwagę. Początki znajomości tych dwojga nie należały do najprzyjemniejszych. Tak to już jest gdy ocenia się kogoś po pozorach. Czułam, że między nimi coś się wydarzy bo naprawdę pasowali do siebie. Te ich wzajemne przekomarzania się były urocze. W końcu kto się czubi, ten się lubi. 

Wszyscy bohaterowie z książki zasługują na uwagę, ale na tą szczególną trzeba sobie zwyczajnie zasłużyć. Rozalia, Matylda i pan Bronek, to wyjątkowi bohaterowie, którzy tworzą grupę osób w podeszłym wieku, ale ciągle młodych duchem.
Pani Rozalia, pracuje w kuchni i czaruje. Czytając książkę od razu człowiek czuje się głodny, a opisy regionalnych potraw łaskoczą wszystkie kubki smakowe. Jest kobietą mądrą i inteligentną posiadającą szczególny dar. Szybko potrafi poznać się na człowieku i gdy nadejdzie taka potrzeba ostrzec przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. 
Matylda, babcia Kamila i Anastazji to kobieta skarb. Doradzi i wysłucha. Dla każdego znajdzie czas. Sama w przeszłości doznała wielu krzywd, ale na szczęście wszystko jakoś się ułożyło. Dopóki zdrowie dopisuje może cieszyć się szczęściem najbliższych. 
Pan Bruno, uroczy starszy pan, który jako pierwszy pomógł Ewie. To on opowiedział dziewczynie historię życia jej babci. Mieszka sam, ale gdy w Krasnymstawie pojawiła się Matylda zaczęli spędzać ze sobą miło czas. 
Podobno miłość nie patrzy na wiek, a ta dwójka z pewnością zasługiwała na wszystko co najlepsze. 

Pisząc krótką charakterystykę na temat Ewy wspomniałam o jej matce, która porzuciła ją gdy ta była jeszcze małą dziewczynką. Po prostu któregoś dnia wyszła do pracy i od tego czasu słuch po niej zaginął. Ojciec Ewy miał zgłosić zaginięcie na policji, ale jak się okazało nigdy tego nie zrobił. 
Kamil postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zaangażował się w poszukiwanie kobiety. Oczywiście za zgodą Ewy. Razem wpadli na ważny trop...

Nawet nie wiecie jak trudno mi było rozstać się z bohaterami "W cieniu wierzb". Polubiłam wszystkich bez wyjątku. Zresztą cała seria wywarła na mnie ogromne wrażenie i czytanie jej sprawiło mi ogromną przyjemność. Wszystkie trzy tomy można śmiało zapakować do walizki, którą mamy zamiar zabrać ze sobą na urlop. 
Ja w trakcie lektury bardzo miło spędziłam czas. Odpoczęłam, zrelaksowałam się, a przy okazji poznałam kolejny piękny zakątek naszego kraju. 
"W cieniu wierzb" to książka dla osób, które lubią szczęśliwe zakończenia.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10









niedziela, 29 maja 2022

WIELKIE KŁAMSTEWKA ( Recenzja )

Autor: Liane Moriarty
data wydania: 22 września 2015
liczba stron: 496
wydawnictwo: Prószyński i S-ka










Każda osoba czytająca książki ma swoj tzw. stos hańby. Znaleźć na nim można historie, które cierpliwie czekają na swoją kolej. Ja też taki mam i systematycznie staram się go zmniejszać. 
Tym razem sięgnęłam po "Wielkie kłamstewka". Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Liane Moriarty.

Czterdziestoletnia Madeline wspólnie ze swoim partnerem wychowują trójkę dzieci. Niestety jedno z nich od pewnego czasu sprawia dość poważne problemy. 
Nastoletnia Abigail co raz bardziej jest zafascynowana nową partnerką swojego ojca i Madeline nie jest tym faktem zachwycona. Od rozwodu minęło już trochę czasu, a ona w dalszym ciągu nie potrafi się z tym pogodzić. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w każdej chwili może spotkać na ulicy swojego byłego męża w towarzystwie kobiety, której nie darzy sympatią. 
Jane sama wychowuje swojego synka. Przyjeżdża do Pirriwee Beach żeby rozpocząć nowe życie z dala od problemów. Niestety szybko dają o sobie znać. Sytuacja w której oboje się znaleźli nie była dla nich łatwa. Widać też, że kobieta skrywa w sobie jakiś sekret. Nie chce też z nikim rozmawiać na temat ojca swojego dziecka.
Celeste uznawana jest za miejscową piękność. Gdy tylko gdzieś się pojawi wzbudza zachwyt nie tylko u mężczyzn. Mieszka w luksusowej wilii z przystojnym i bardzo bogatym mężem oraz z dwójką dzieci. Wszyscy zazdroszczą jej takiego życia. Jak jest naprawdę wie tylko ona...i ktoś jeszcze. 

Trzy zupełnie inne historie, które spaja ze sobą pewien szczególny element. Wszystko zaczęło się w dniu w którym Madeline, Jane i Celeste zaprowadziły swoje dzieci do szkoły. Kobiety szybko nawiązały ze sobą świetny kontakt i bardzo dobrze czują się w swoim towarzystwie. Różnice charakterów w niczym im nie przeszkadzały. 
Na spotkaniu integracyjnym też spędzały wspólnie miło czas. Zresztą wszystkim udzielił się imprezowy klimat. Niestety  przeraźliwy krzyk przerwał zabawę. Doszło do morderstwa. Nikt nie wie kto zginął i kim jest osoba, która dopuściła się takiego czynu. 
Gdy na miejscu zbrodni pojawiła się policja wokół zapanowała zmowa milczenia...

Kłamstwo ma krótkie nogi, kłamiesz jak najęty, kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw. To tylko kilka przykładów przysłów lub powiedzonek ze słowem "kłamstwo". Nie wiem czy jest wśród nas osoba, która w swoim dotychczasowym życiu ani razu nie powiedziała nie prawdy? Z pewnością ciężko będzie nam kogoś takiego znaleźć. Kłamiemy w różnych sytuacjach i z różnych powodów. Jest też coś takiego jak kłamstwo w dobrej wierze. Prawda może ranić i sprawić ból drugiemu człowiekowi. Niejednokrotnie jest w stanie zniszczyć życie. 

"Wielkie kłamstewka" to nic innego jak świetnie napisana książka obyczajowo-psychologiczna. W dużej mierze autorka skupiła w niej swoją uwagę na przedstawieniu kobiecych bohaterek. Opisała ich problemy, troski i życiowe rozterki. Zrobiła to w sposób bardzo realny i warto się nad tym wszystkim dłużej zatrzymać. Tym bardziej, że tematy, które poruszyła są naprawdę ciekawe i  ważne. 
Weźmy na pierwszy ogień Madeline. Kobieta po przejściach ale z przyszłością. Rozwód dla nikogo nie jest miłym przeżyciem. Troszkę jest łatwiej gdy obie strony potrafią się dogadać, ale głównie kojarzy nam się z przepychanką miedzy dwiema osobami, które kiedyś się kochały i przyrzekały sobie miłość aż po grób. Oczywiście najbardziej cierpią na tym dzieci, które pragną mieszkać razem z mamą i tatą. Starszemu można to w jakiś sposób wytłumaczyć, chociaż i w tym przypadku taka rozmowa do łatwych nie należy. Coś na ten temat z pewnością może powiedzieć Madeline. Gdy jej były już mąż odszedł do innej wychowywała swoją córkę sama. Teraz nie jest wstanie w żaden sposób zaakceptować faktu, że jej ukochana Abigail chce przeprowadzić się do ojca. No i to uwielbienie skierowane do jego nowej partnerki, która sama zachowuje się jak duże dziecko. 
Dziewczyna pod jej wpływem zorganizowała w internecie akcję charytatywną, która wymknęła się spod kontroli. 
W dobie nowoczesności i nowinek internetowych młodzież trudno oderwać od ekranów telefonów i komputerów. Mogą buszować po sieci godzinami, a rodzice nie mają pojęcia na jakie strony wchodzą i co oglądają. Uzależnienie od internetu to choroba cywilizacyjna, z którą zmaga się coraz więcej osób bez względu na wiek. Wiadomo, że wszystko jest dla ludzi, ale trzeba znać też umiar. 
Kolejną postacią na którą osobiście zwróciłam swoją szczególną uwagę była Jane. Początkowo nic nie wskazywało na to, że kobieta ma jakieś problemy, a tym bardziej sekrety. Przyjechała do Pirriwee Beach razem z dzieckiem. To, że nie towarzyszył jej żaden mężczyzna było trochę zastanawiające, ale z drugiej strony nikogo nie powinno coś takiego obchodzić. Z czasem jednak coś dziwnego w jej zachowaniu zauważa Madeline. Dziewczyna nagminnie żuła gumę. Wyglądało to tak, jakby była od niej uzależniona. Gdy obie kobiety zaczynają bardziej sobie ufać Jane zdobywa się na odwagę i opowiada nowej znajomej całą historię swojego życia. Niestety nie brakuje w niej dramatycznych i wstrząsających przeżyć. 
W dzisiejszych czasach na młode i bezbronne dziewczyny czyha wiele niebezpieczeństw. Zwykły wypad ze znajomymi do klubu może zakończyć się dramatem o którym nie jest się w stanie zapomnieć. Jedynym wyjściem jest ostrożność i nie warto wierzyć w każde słowo. Komplementy potrafią zwabić i tracimy szybko nad wszystkim kontrolę. Gdy jeszcze dodamy do tego środki odurzające może  dojść do ogromnej tragedii. 
Celeste żyje jak w bajce. Luksusowy dom, kochający mąż i dwójka uroczych bliźniąt. Wszyscy jej tego zazdroszczą. Znamy takie rodziny prawda? Na pozór wszystko wygląda pięknie i kolorowo, a jak jest naprawdę tego nie wie nikt. Jedynie osoba, która jest tego naocznym świadkiem lub ofiarą. Nagle mężczyzna, który dla innych jest ideałem przemienia się w potwora i damskiego boksera. Po każdym takim "incydencie" przeprasza i kupuje kwiaty, kolejną drogą błyskotkę. Przy okazji obiecuje, że nigdy więcej tego nie zrobi. Oczywiście do następnego razu, gdy znowu wpadnie w szał z byle powodu. 
Współczułam bardzo Celeste bo temat przemocy domowej niestety nie jest mi obcy. Sama przez to w przeszłości przechodziłam i zapomnieć o czymś takim jest strasznie trudno. Wybaczyć tym bardziej. 
Na szczęście form pomocy takim osobom na ten moment jest znacznie więcej. Oprócz policji są też fundację, terapeuci. Trzeba tylko chcieć sobie pomóc i w końcu porozmawiać o tym z drugą osobą. Tym bardziej gdy w domu są dzieci i wszystko widzą i słyszą. Takie przeżycia mogą mieć znaczny wpływ na ich dalsze życie. 

Rozpisałam się trochę jeśli chodzi o problematykę poruszoną w książce. Są to tematy o których warto, a nawet trzeba rozmawiać. 
Cała książka została bardzo dobrze napisana. Już na samym początku czytelnik dowiaduje się, że doszło do strasznej zbrodni. Nie wie tylko kto zginął i kto zabił. Akcja z każdym kolejnym rozdziałem nabiera tempa. Czytelnik może poczuć się tak, jakby sam brał udział w śledztwie i tropił mordercę. Autorka zafundowała nam wszystkim bardzo emocjonującą rekonstrukcję zdarzeń. Z rozdziału na rozdział moje zainteresowanie książką coraz bardziej rosło i byłam szalenie jej ciekawa.
Jak wyglądają imprezy integracyjne każdy z pewnością wie. Alkohol, głośna muzyka i brak oficjalnego sznytu. W łatwy sposób można się zapomnieć. Ale takiego obrotu spraw raczej nikt się nie spodziewał. Ja osobiście też nie. Przyznam się, że byłam w niemałym szoku po przeczytaniu ostatniej strony. 

"Wielkie kłamstewka" to książka, która z pewnością trzyma w napięciu. Jest w niej też szczypta humoru, ale w większości historia w niej opisana opiera się na ludzkich emocjach. Liane Moriarty w bardzo ciekawy sposób scharakteryzowała szkolną społeczność. Rodzice naszych kochanych dzieci grają tutaj pierwsze skrzypce. Gdybym miała wybrać z grona matek lub ojców tylko jedną osobę, która podbiła moje serce byłaby to Madeline. Od razu polubiłam tą jakże mądrą i inteligentną kobietę, która nie miała w życiu łatwo. Jest taką przysłowiową królową, która podniosła swoją koronę i poszła dalej. Stanęła murem za Jane i starała się jej za wszelką cenę pomóc. Pomysł z wyjazdem dzieci na przedstawienie był po prostu boski. 

"Wielkie kłamstewka" to z pewnością jedna z ciekawszych książek z jakimi do tej pory miałam do czynienia. Wiem, że powstał na jej podstawie mini serial, którego nie oglądałam. Mam swoją zasadę, że najpierw książka, a potem film, więc w niedalekiej przyszłości z pewnością zafunduję sobie mały seans. 
Na ten moment mogę wam śmiało polecić "Wielkie kłamstewka" jeśli w dalszym ciągu zastanawiacie się czy lektura ma jakikolwiek sens. Ma i to duży. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10






 

poniedziałek, 9 maja 2022

DZIEWCZYNA ZE SKLEPU Z KAPELUSZAMI ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowka
data wydania: 2 kwietnia 2018
liczba stron: 528
wydawnictwo: Znak Literanova










Z twórczością Doroty Gąsiorowskiej poraz pierwszy miałam styczność czytając jej debiutancką powieść "Obietnica Łucji". Pamiętam dobrze, że byłam nią zachwycona i nie mogłam się od niej oderwać. 
Od tego czasu na rynku ukazało się już wiele innych książek autorstwa Doroty Gąsiorowskiej, które błyskawicznie uzyskały miano bestsellerów. Tak się składa, że miałam to szczęście i mogłam się z nimi zapoznać. 
"Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" to moje kolejne spotkanie z prozą pisarki, którą zaliczam do grona moich ulubionych. 

Daniela kocha podróże i w związku z tym nie mogła w odpowiedni sposób zająć się córką, więc powierzyła Kamelię swojej matce. Lidia robiła wszystko żeby dziewczynka wyrosła na mądrą i dobrą kobietę. 
Razem prowadzą w Krakowie pracownię i sklep z kapeluszami. Niebawem będą obchodzić 100-lecie swojej działalności i z tej okazji zaprosiły do siebie dziennikarza żeby napisał na ich temat artykuł do gazety. Pytania, które padają w trakcie wywiadu niespodziewanie zaczynają dotykać czasów, do których Lidia wolałaby nie wracać. Odbija się to na jej zachowaniu i samopoczuciu. Zauważa to Kamelia, którą zaczyna niepokoić stan babci. Mimo swojego wieku tryskała energią, a teraz chodzi zamyślona i widać, że coś ją gnębi. Do tego ten dziwny list, który podarła. 
Dziewczyna chce w jakiś sposób dotrzeć do babci i czegoś się dowiedzieć, ale niewidzialny mur który przed sobą zbudowała skutecznie to uniemożliwia. Zawsze miały ze sobą świetny kontakt  mimo różnicy wieku, a teraz z niewiadomych przyczyn nagle wszystko uległo zmianie. 
Gdy dziewczyna otrzymała od babci urodzinowy prezent w postaci broszki z tajemniczym grawerem nie miała pojęcia, że będzie to początek podróży do przeszłości o której nigdy jej nie opowiadała. 

Gdyby tego wszystkiego było mało Kamelia zaczyna mieć też swoje problemy. Otóż Artur, przystojny dziennikarz zainteresował się nie tylko sklepem, ale także nią. Sprawy jeszcze bardziej się komplikują gdy poznaje Marka, najlepszego przyjaciela Artura. Na dokładkę Magda, z którą zna się od lat i traktuje ją jak przyrodnią siostrę zaczyna jej unikać i dziwnie się zachowywć. 

Książki Doroty Gąsiorowskiej mają w sobie tajemniczą moc. Czytasz i nie możesz przestać. Nic innego się w tym czasie dla ciebie nie liczy. Chcesz jak najszybciej się dowiedzieć co będzie dalej. Zauważyłam, że Dorota Gąsiorowka lubi serwować swoim czytelnikom historie dość pokaźnych rozmiarów. Jej książki liczą sobie więcej niż standardowe ponad 300 stron. Każdy fan takich "grubasków" będzie z pewnością zachwycony, ale innym może to przeszkadzać. Po co tyle stron, przecież niektóre wątki są niepotrzebne albo zostały w zbyt rozwlekły sposób napisane. Niestety bywa i tak. 
Akcja w książce "Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" rozwija się powoli tylko po to żeby później mogła nagle przyśpieszyć. Wydaje mi się, że autorka chciała w ten sposób zachęcić czytelnika do dalszej lektury. W końcu apetyt rośnie w miarę jedzenia. Początek pełni tutaj funkcję przystawki do głównego dania. Dowiadujemy się dlaczego Kamelia wychowywana była przez babcię. Czym zajmuje się jej matka, co się stało z jej ojcem. W większości poświęcony jest młodej dziewczynie, która tworzy własnoręcznie piękne nakrycia głowy w stylu vintage. Jest cichą, skromną osobą, która ma swoje ulubione miejsca gdzie spędza wolny czas w towarzystwie Magdy, najlepszej przyjaciółki, a zarazem właścicielki butiku z odzieżą. Dziewczyny planują zorganizować pokaz mody, który ma być niespodzianką dla Lidii.
Polubiłam Kamelię, ale z czasem zaczęło mnie drażnić jej zachowanie. Głównie mam tutaj na uwadze to, w jaki sposób próbowała rozwiązać sprawę z dwoma mężczyznami, którzy w tym samym czasie zaczęli rywalizować o jej względy. Co do Artura, też mnie irytował. Niby chciał bliżej poznać Kamelię, ale później nie pojawił się na spotkaniu. Marek chciał być lojalny wobec przyjaciela co się chwali, ale z drugiej strony mógł przez jego niezdecydowanie stracić miłość swojego życia. Kamelia zamiast szczerze z nimi porozmawiać brnęła dalej w tą dziwną relację. 
Kamelia jest taką osobą, która troszczy się o innych. Pragnie za wszelką cenę pomóc i rozwiązać dany problem jeśli tylko się da. Według niej pierwszym krokiem do tego jest rozmowa. Chciała, żeby babcia się przed nią w końcu otworzyła bo męczyła ją cała ta sytuacja. Widziała, że działo się z nią coś złego, a ona nie potrafiła jej pomóc. Z Magdą było niestety podobnie. 
Lidia jest tutaj drugą bardzo ważną postacią wykreowaną przez pisarkę. Kamelia znała kilka szczegółów z życia ukochanej babci. Próbowała się od niej czegoś więcej dowiedzieć, ale zawsze była zbywana. Nie przypuszczała, że może coś przed nią cokolwiek ukrywać. Wszystko uległo zmianie po wywiadzie, a broszka tylko dolała przysłowiowej oliwy do ognia. 
Postępowanie seniorki było zwykłą ucieczką przed szczerą rozmową. Wolała dusić wszystko w sobie przepłacając to zdrowiem. Nie brała pod uwagę jak bardzo Kamelia się o nią martwiła. Zresztą nie tylko ona. Melanii, uroczej starszej pani, która była ich sąsiadką również nie był obojętny jej stan. Czy można nazwać ją egoistką? Uważam, że tak. 
Nie mogę nie wspomnieć o tym, w jaki sposób traktowała swoją już DOROSŁĄ wnuczkę. Nie bez powodu napisałam słowo "dorosłą" z dużych liter. Ja wiem, że ją wychowywała i ma prawo zwrócić jej uwagę, ale wypytywać gdzie była i o której to godzinie się wraca było już lekką przesadą według mnie. Szkoda, że nie wybrała jej jeszcze odpowiedniego kandydata na męża. 
Z Lidią raczej się nie polubiłyśmy mimo tego, co wydarzyło się w jej życiu. 

To nic, że będę to pisać któryś już raz. Dorota Gąsiorowska jest mistrzynią jeśli chodzi o opisy. Czy to przyrody, rzeczy, czynności. Robi to w cudowny, wręcz malarski sposób. Używa do tego pięknej, czystej polszczyzny i dba o każdy najmniejszy szczegół. Ja wiem, że opisy bywają nudne i często są omijane przez czytelników, ale w tym przypadku chce się ich więcej i więcej. Po prostu jest to coś nieprawdopodobnego. Sposób w jaki Dorota przedstawiła pracę Kamelii nad danym kapeluszem to arcydzieło w najpiękniejszej formie.  
Kraków to jedno z najcudowniejszych polskich miast, które odwiedzane jest przez miliony turystów.  Nie było mi dane tam pojechać, ale dzięki autorce mogłam poczuć ten wyjątkowy klimat i czar. 
No właśnie, Dorota Gąsiorowska czaruje słowem. Jest taką wróżką, która pisze historie wyjątkowe i piękne pod wieloma względami. "Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" jest troszkę inna od poprzednich książek z którymi miałam okazję się zapoznać. Tamte były lżejsze, a tutaj poruszyła tematy trudne, które wzbudzają wiele emocji. Rozpacz, tęsknota, strata, ból. Wszystko to dotyczy nas, ludzi. Do tego dorzućmy jeszcze przeszłość, którą nie zawsze chcemy z różnych powodów wspominać. 

"W dziewczynie ze sklepu z kapeluszami" został wpleciony w główną treść wątek kryminalny i mam wątpliwości czy to był dobry pomysł. Troszkę mi on tutaj nie pasuje. Kapelusze, tajemnice, stare stroje, pamiątki rodzinne, a tu nagle wyskakuje jakiś szemrany typ i coś chce od biednej Magdy. To tylko jeden mały niuans do którego się przyczepiłam bo całą resztę oceniam jak najbardziej pozytywnie. 

Tak jak główna bohaterka kocham styl vintage. Też jak Kamelia kocham rękodzieło. W przerwie między czytaniem  książek lubię sobie szydełkować. Nie jest to łatwe, ale jakoś daję radę. Stare rzeczy, ubrania mają swój urok. Powróciła na nie moda i warto poszperać w domowych piwnicach, strychach. A nóż uda nam się znaleźć prawdziwe skarby z minionych epok. Kamelia miała szczęście zaglądając do starej szafy. 

Troszkę się rozpisałam, ale na temat książek Doroty Gąsiorowskiej można pisać i mówić długo. Są to takie książki, które działają na miłośnika literatury obyczajowej jak magnez. Zrobisz wszystko żeby móc je przeczytać i czekasz z niecierpliwością na kolejną. Dorota Gąsiorowska ma wspaniały talent i możemy jej tylko podziękować za to, że podzieliła się nim z innymi pisząc tak wspaniałe historie po które sięgają ogromne rzesze czytelników. 
"Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" to idealna powieść dla fanów wszelkiego rodzaju tajemnic i sekretów, które po długim czasy wychodzą na jaw. Jeśli jesteście ciekawi co takiego skrywała Lidia i którego amanta wybrała Kamelia zachęcam was do przeczytania tej jakże wciągającej książki. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10