czwartek, 29 stycznia 2015

AZYL ( Recenzja )

Autor: Izabela Sowa
data wydania: 12 sierpnia 2013
liczba stron: 240
wydawnictwo: Znak literanova









Jestem miłośniczką książek większych gabarytowo. Wtedy przyjemność z czytania trwa dłużej...:-). Ale zdarza się również i tak, że w moje łapki wpadnie książka, którą można przeczytać w jeden wieczór lub w trakcie dłuższej podróży. Tak było w przypadku "Azylu" Izabeli Sowy. Jest to powieść otoczona chorwackim ciepłem. Za oknem zima, więc pomyślałam sobie, że właśnie taka ciepła lektura przy panującej aurze będzie w sam raz...

Gdy usłyszymy słowo Chorwacja, to jakie pierwsze skojarzenia przychodzą nam do głowy? Oczywiście wysokie temperatury, cudowne krajobrazy oraz czerwone dachy Dubrownika. Jak ja bym chciała zobaczyć to miasto na własne oczy, przejść się jego wąskimi uroczymi uliczkami...Pomarzyć fajna rzecz, prawda...:-).

Po takich uliczkach spacerowała główna bohaterka książki, Wiktoria. Niestety nie wybrała się  na wakacje, raczej chciała znaleźć tam ukojenie dla  zranionej duszy i opatrunek dla swojego złamanego serca. Znajdując przez przypadek w komputerze swojego męża pewne bardzo interesujące zdjęcie, nie zastanawiając się ani chwili spakowała walizkę i wyruszyła w podróż. Dlaczego akurat Chorwacja, bo spędzała tam ze swoimi rodzicami wakacje. Lubi to miejsce i obdarzyła je dużym sentymentem. 
Aklimatyzacja przebiega bardzo szybko. W trakcie swojego pobytu poznaje bardzo interesujących ludzi. Tak samo jak ona dźwigają na swoich ramionach swój, osobisty życiowy balast. Poznając ich historie stara się spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy. Odbywa podróż w czasie, próbując przeanalizować na nowo swoje błędy, które popełniła. A może te popełnione przez nią błędy mają jakiś szczególny sens....
Jak wygląda jej teraźniejszość można zinterpretować w tylko jeden sposób, jest ustabilizowana jak pod linijkę. Nic nowego się tam nie dzieje. Do czasu jej wyjazdu...Dopiero w innym otoczeniu dostrzega, że może coś w sobie zmienić i w życiu również. 

Autorka książki w bardzo fajny sposób połączyła ze sobą kilka wątków. Praca w schronisku dla psów, gdzie Wiktoria poznaje jej właścicielkę. Związek, a potem przyjaźń z Andrzejem ( Andrzelą ). Na tle tych wydarzeń oraz innych czytelnik będzie mógł zobaczyć kobietę, która przechodzi psychologiczną przemianę. Staje się silna i pełna wiary na lepsze jutro. Z tej historii można wywnioskować, że problemy dają takiego "życiowego kopa": CO CIĘ NIE ZABIJE, TO CIE WZMOCNI

Jest to lektura należąca do grupy tych lekkich i przyjemnych. Czyta się ją błyskawicznie, a potem tylko żal że to już koniec. Ja z chęcią dowiedziałabym się jak teraz czuje się Wiktoria, jej dalszych losów. Jaką drogą podążyła i czy znalazła swoje miejsce na ziemi....i szczęście. 

POLECAM                     
Dubrovnik - źródło internet
MOJA OCENA 8/10

poniedziałek, 26 stycznia 2015

KAMIENICA PRZY KRUCZEJ ( Recenzja )

Autor: Maria Ulatowska
data wydania: 16 października 2012
liczba stron: 400
wydawnictwo: Prószyński i S-ka














Przy ulicy Kruczej 46. Trzypiętrowa kamienica, pokryta płaskim, trochę tylko spadzistym dachem, ozdobiona była od frontu żeliwnymi balkonami, których kute balustrady wyginały się nad łukiem bramy; wejście do bramy także zdobiły żeliwne zawijasy, a strzegły go dwa przycupnięte po bokach - gnomy? krasnale? domowe skrzaty?...( str. 14 )

Ja osobiście z chęcią odwiedziłabym taką kamienicę. Uwielbiam architekturę z duszą...Stare budynki posiadają swój wyjątkowy klimat. Patrząc na okładkę książki, która przedstawia jedną z takich kamienic, aż chce się tam wstąpić. A potem usiąść wygonie na plecionym fotelu, wśród balkonowych kwiatów, które nęcą swym zapachem...i czytać...czytać...czytać...:-). To był jeden z głównych elementów, który sprawił że postanowiłam wgłębić się w treść książki Pani Marii...

Akcja książki rozgrywa się w czasach trudnych dla Polski. Początek II wojny światowej, wybuch Powstania Warszawskiego. Autorka na kartach powieści przedstawia w sposób bardzo ciekawy historyczne dzieje naszego kraju,  a szczególnie to co działo się na ulicach Warszawy. Jak w tym okresie jej mury zmieniały się w gruzy i olbrzymie kłęby kurzu i pyłu. W dalszej części książki czytelnik będzie miał możliwość zapoznania się  z latami, w których Polska została otoczona ze wszystkich stron przez komunizm. Ludność stanęła do walki z władzą, organizowano strajki i protesty. Całe to społeczne poruszenie zaowocowało obaleniem dotychczas rządzących, a co za tym idzie wszyscy mogli nareszcie cieszyć się tak długo wyczekiwaną wolnością...

Obok tego wszystkiego toczyło się normalne życie. Było ciężko, ale społeczeństwo jakoś dawało sobie radę. Oczywiście wszystkie te wydarzenia wywarły piętno na człowieku, zresztą w dalszym ciągu wywołują.
Główną bohaterką w książce Marii Ulatowskiej jest dziewczynka o bardzo pięknym imieniu - Antonina (Tosia). Na samym początku książki poznajemy ją jako jeszcze słodką maleńką istotkę w beciku. Została porzucona przez swoich rodziców. Chociaż słowo "porzucona" w tej sytuacji oznacza coś zupełnie innego. Czyniąc to, uratowali swojemu dziecku życie. Niewinna istota, która jeszcze nic nie rozumie, nie potrafi mówić, nie mogła uśmiechać się do swojej mamy. Nie mogła być brana na ręce przez swojego ojca tylko dlatego, że nosił żydowskie nazwisko. Zrobili to z miłości do własnego dziecka, bo wiedzieli że nie będą w stanie na daną chwilę sprawować nad nią opieki rodzicielskiej.
Dzięki poświęceniu rodziców dziecka, udaje się dziewczynce przeżyć wojnę. Została otoczona wspaniałymi ludźmi, którzy pokochali ją od pierwszej chwili jak własną córkę. Antonina kończy 10 lat, więc postanawiają wyjawić dziewczynce całą prawdę, odnośnie jej biologicznych rodziców. W dzisiejszych czasach nie jest trudno wyobrazić sobie w jaki sposób zareagowałoby dziecko na taką wiadomość. Na pewno nie ze spokojem. Ale w tedy było zupełnie inaczej...
Obserwując lata dziecięce dziewczynki, a potem już dorosłość, dostrzeżemy innych książkowych bohaterów, którzy również byli mieszkańcami kamienicy przy Kruczej 46.
Niestety wojenne bomby nie ominęły budynku. Z czasem zdecydowano o jej rozbiórce. Lokatorzy, którzy ją zamieszkiwali dostali w przydziale nowe mieszkania. Jest takie przysłowie, a może raczej powiedzenie: że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Pisząc recenzję książki pozwoliłam je sobie tak lekko zmodyfikować: wszystkie drogi prowadzą na Kruczą 46. Wydaje mi się, że jest to powiedzenie bardzo adekwatne do treści książki. To nic, że ci ludzie mieszkają pod innymi adresami, na innych ulicach. W ich sercach na długo pozostanie jeden jedyny adres: Krucza 46. Będą tam wracać myślami do końca swojego życia...

Losy Antoniny jak i pozostałych można porównać do poszczególnych elementów układanki. Łączą się ze sobą idealnie. Tworzą jedną, spójną historię. Historię piękną, pełną różnego rodzaju uczuć i emocji. Każda z postaci wniosła do książki coś innego. Takim głównym łącznikiem zespalającym wszystkie te elementy była pewna  ulica  i stojąca przy niej kamienica z tabliczką na ścianie z numerem 46.
Żyjemy w czasach już tych współczesnych, nie wiem czy byłoby stać kogoś z nas na takie poświęcenie dla kraju, dla ojczyzny. To co działo się w trakcie Powstania Warszawskiego jest czymś wstrząsającym nawet dla człowieka, który jest pozbawiony jakichkolwiek uczuć. A potem walka o odbudowanie miasta. Trud mieszkańców, aby przywrócić żywotność budynkom, które zostały przemienione w jedno wielkie gruzowisko. Ich determinacja, wewnętrzna siła zasługuje na jak najwspanialsze laury i ordery...Tylko czy oni robili to, żeby zostać potem odznaczonym jakimś orderem, chyba nie. Robili to dla kolejnych pokoleń Polaków...

Autorka książki w bardzo fajny sposób nakreśliła obraz społeczności sąsiedzkiej. Sama mieszkam w bloku, ale nie na jakimś wielkim miastowym osiedlu. Czasami bywają chwile, gdy sąsiad z drugiego piętra zajdzie nam za skórę. Ale zdarzają się w życiu i takie momenty, że pomoc sąsiedzka jest po prostu niezawodna. Takie mieszkanie "w kupie" ma swój specyficzny urok. Ploteczki z sąsiadkami na  ławce pod klatką. Męskie trzepanie dywanów na trzepaku...W książce mamy do czynienia z grupą dobrze znających się ludzi, mogą liczyć na wzajemną pomoc. Nikt nie boczy się na siebie, i właśnie tak powinno wyglądać osiedlowe życie, ale niestety bywa inaczej...
Powiem tak, przepadłam...Nie wiem, może po prostu brakowało mi takiej książki. Czytało mi się ją fantastycznie. Przekładałam kartka po kartce i nawet nie zauważyłam jak już połowa była za mną. Poruszonych zostało w niej wiele trudnych tematów. Może ktoś powiedzieć, że aż za dużo. Ale każdy z nich jest ważny, szczególnie dla nas. Wojna, wybuch powstania, a co za tym idzie niewyobrażalny głód i walka o przetrwanie. Troska o najbliższych, żeby nikomu niczego nie brakowało. Był to czas bardzo trudny, mimo tego starali się wszyscy żyć normalnie. Brali śluby, rodziły się dzieci. Niestety również miały miejsce pogrzeby. Ale jakoś to było...Musiało być. Oczywiście następowały dni załamania, szczególnie wśród ludności przebywających w obozach. Ale przecież kiedyś to się skończy, każdy będzie chodził uśmiechnięty, nikt nie będzie patrzył w niebo czy nie nadlatują czasami kolejne samoloty...
"Kamienica przy Kruczej" to cudowna lekcja historii. Wydarzenia nakreślone w książce zostały w sposób bardzo interesujący i wzruszający jednocześnie...Jest to fantastyczna lektura dla osób, które chcą poznać dzieje walczącej Warszawy, jak i również dla tych którzy uczestniczyli w tych wydarzeniach...A co tam, polecam tę książkę wszystkim, bez wyjątku...Bo takie książki po prostu warto czytać...

POLECAM 
MOJA OCENA 10/10

czwartek, 22 stycznia 2015

MALOWANY WELON ( Recenzja )

Autor: W. Somerset Maugham
data wydania: 2007 (data przybliżona)
liczba stron: 288
wydawnictwo: Świat Książki









Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tego pisarza. Postać samego autora książki jest bardzo ciekawa. Z wykształcenia był lekarzem, ale w zawodzie nie praktykował. Postanowił zająć się pisaniem książek. Wychodziło mu to raz lepiej, raz gorzej. Jego kariera pisarska rozwijała się stopniowo. Zdarzały się w jego życiu momenty, gdzie żył w nędzy i ubóstwie. Nie poddał się i pisał dalej. Poprawę sytuacji finansowej przyniosły mu sztuki teatralne, które stworzył. Z czasem również i świat książki otworzył przed nim swoje drzwi do kariery. Zdobył światową sławę. Ale mimo tak dużego zainteresowania jego literaturą, nie został doceniony przez krytyków literackich...
Odbył wiele podróży, m.in do Chin. I właśnie tam rozgrywa się historia z książki "Malowany welon".

Każda z nas marzy aby w dniu własnego ślubu wyglądać pięknie. Biała suknia, delikatny welon wpięty we włosy. No właśnie wpięty...Natomiast w przypadku książki, a dokładnie jej tytułu mamy do czynienia z malowanym welonem. Czyli tak naprawdę jakim....Bo przecież welon powinien być nieskazitelnie biały...

Główny wątek książki wygląda następująco:
Ona boi się staropanieństwa i jest krytykowana przez swoją matkę. On się w niej bez pamięci zakochuje.
Mimo swojej urody kobiecie w dalszym ciągu nie udaje się wyjść za mąż, mimo wielu kandydatów starających się o jej rękę. Oliwy do ognia dolewa matka kobiety.  Ze ślubem córki wiązała spore nadzieje. Żaden z przyszłych zięciów nie sprostał jej oczekiwaniom. Ale przecież to nie ona wychodzi za mąż, więc dlaczego się wtrąca w sprawy dorosłego już dziecka. A no dlatego, że senior rodziny nic w sprawie ich poprawy pozycji społecznej nie robi. Więc, może przyszły małżonek córki coś poczyni w tym kierunku...
I nagle pojawia się wcześniej wspomniany On. Mimo tego, że go nie kocha postanawia wyjść za niego za mąż. Ale on kocha ją, więc dlaczego miałaby tego nie wykorzystać. Z zawodu jest bakteriologiem, wiec i może matce przypadnie do gustu...Z drugiej strony wiszące nad nią widmo staropanieństwa również zrobiło swoje. Jak to się mówi lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu...
Wyjeżdżają razem do Chin...

Małżeńska sielanka niestety nie trwa długo, jeśli można w ogóle nazwać to małżeństwo sielanką. Po kilku miesiącach kobieta dochodzi do wniosku, że popełniła błąd wychodząc za mąż za mężczyznę, z którym więcej ją dzieli niż łączy. I nie chodzi w tym przypadku tylko o uczucia. Ona, pełna energii, lubi brylować na salonach. Nie stroni również od innych osób. On natomiast, nieśmiały. Stojący zawsze z boku, cichy. Całe godziny poświęca swojej pracy.
Kobieta dłużej tego nie wytrzymuje. W jej życiu pojawia się inny mężczyzna. Przy jego boku czuje się kochana i spełniona. Wpada w sidła zakazanej miłości, a jak wiemy to co zakazane lepiej smakuje. Kochanek spełnia jej oczekiwania pod każdym względem...
Występek kobiety wychodzi na jaw...Jak się czuje w tym momencie zdradzony małżonek można sobie tylko wyobrazić. Pod wpływem zastosowanego przez niego szantażu, jakim jest rozwód zmusza kobietę aby towarzyszyła mu w podróży do zakątku, w którym obecnie panuje ciężka epidemia cholery.
Kobieta, która obdarzyła uczuciem kochanka doznaje olbrzymiego zawodu z jego strony. Była pewna, że dla niej porzuci żonę i będą mogli się pobrać. Nic bardziej mylnego...
W takiej sytuacji będzie zmuszona odbyć podróż, tam gdzie śmierć nie zna dnia ani godziny...

Nawet przez moment nie przypuszczała, że ta podróż spowoduje w jej psychice olbrzymie zmiany. Załamana po tym w jaki sposób została potraktowana przez kochanka, dochodzi do wniosku, że skrzywdziła swojego męża. W jednej chwili utraciła to co najpiękniejsze - prawdziwą i szczerą miłość, którą została obdarzona. Dlaczego dopiero po stracie czegoś, doceniamy to co mieliśmy...
Z biegiem czasu aklimatyzuje się w nowym miejscu. Nie jest to dla niej łatwe, ale z pomocą nowo poznanych ludzi stara się odnaleźć odpowiednią drogę po której chciałaby stąpać. Stara się na nowo poznać mężczyznę, którego poślubiła. Dostrzega w nim coraz to większe pokłady cech pozytywnych, których wcześniej nie mogła, a raczej nie chciała zobaczyć. Ale jednocześnie nie wymusi w sobie tego, że nagle go pokocha. Albo iskra tego uczucia w naszym sercu się pojawi, albo nie. Czasami na siłę nie warto rozpalać ogniska, tylko po to żeby zaraz miało zgasnąć. Niech wszystko toczy się swoim, własnym torem...
Kobietę dręczą wyrzuty sumienia, wie że to co zrobiła, jest czymś niewybaczalnym. Biały ślubny welon w jednej chwili zmienił barwę na kolor zdrady. Sama do tego dopuściła. Ale z drugiej strony stara się ze wszystkich sił naprawić swój błąd, ale czy to wystarczy...Czy można coś takiego w ogóle wybaczyć...Wie, że ze strony męża nie może już liczyć na jakąkolwiek namiastkę miłości, ale walczy z całego serca o przyjaźń...
Pogorszenie się zdrowia kobiety, gdzie na samym początku podejrzewano zarażenie cholerą okazuje się jej odmiennym stanem. Spodziewa się dziecka. Niestety sprawy się komplikują bo ona sama nie wie, kto jest ojcem.

To by było na tyle z mojej strony, zachęcam do zapoznania się z dalszym ciągiem książki....:-)

"Malowany welon" to historia o miłości, ale tej bardziej skomplikowanej. Można by rzec, że jest to książka z elementami ludzkiej psychoanalizy o podłożu uczuciowym. Ona, która nie zaznała w dzieciństwie matczynej miłości. Sama ma problemy z jej okazywaniem. Egoizm jest jej główną cechą charakteru, którego nie może się wyzbyć. Do tego dochodzi sposób, w jaki potraktowała swojego męża. A on przecież na prawdę ją kochał...Cała ta podróż, którą odbyła w jego towarzystwie była dla niej taką szkołą życia, ale tego prawdziwego życia. To co tam zobaczyła, co usłyszała sprawiło, że nagle jej spojrzenie na otaczający ją świat nabrało innego koloru. Nie załamuje się faktem, że będzie zmuszona samotnie wychowywać dziecko.

Nieodwzajemniona miłość, zdrada, podróż w kierunku śmierci....Na szczęście bohaterka książki wyciąga wnioski, stara się naprawić swoje błędy, które w życiu popełniła. Nie każdy ma na to odwagę, ona miała...I to chyba w tej książce jest najważniejsze...

POLECAM
MOJA OCENA 10/10

poniedziałek, 19 stycznia 2015

ZACHCIANEK ( Recenzja )

Autor: Katarzyna Michalak
data wydania: 2 listopada 2012
liczba stron: 368
wydawnictwo: Albatros











Po skończeniu "Poczekajki" moje czytelnicze serce podzieliło się na dwie części. Z jednej strony pierwszy tom Słonecznej trylogii sprawił, że odpłynęłam w świat magii i marzeń, a z drugiej zostawił we mnie zadrę i to sporą. Chyba nie wybaczę Pani Michalak, w jaki sposób przedstawiła wieś i jej społeczność. Ale i tak postanowiłam sięgnąć po jej kontynuację.  
Jeśli miałabym porównać "Poczekajkę" z "Zachciankiem" to ta druga przy tej pierwszej wypadła w moim odczuciu  lepiej.

Z Poczekajki i żółtej chatki przenosimy się do Zaborowa pod Warszawę gdzie znajduje się Dworek Rządcy. To właśnie tam osiedliła się nasza pani weterynarz wraz ze swoim wybrankiem serca - Gabrielem No teraz nie pozostaje nic innego, jak tylko napisać: i żyli długo i szczęśliwie. Niestety życie to nie bajka. Tym bardziej jeśli mężczyzna nie wie czego tak naprawdę chce, a raczej kogo.. Namieszał w głowie Patrycji, a później nagle mu się coś odmieniło. Niby ją kocha, a chyba raczej nie kocha...Pogubił nam się troszkę chłopaczyna, wolnego związku mu się zachciewa. Andropuzę przechodzi, czy co. Wydaje mi się, że jak na swój wiek jest jeszcze za młody, żeby cierpieć na tą męską dolegliwość...Nie tak wyobrażała sobie Patrycja życie u boku swojego ukochanego. Tęskni za żółtą chatką. Ale tak to jest, gdy nagle  w związku robi się za ciasno. Pojawia się ona, szalona była żona...( aż mi się zrymowało ). Wiedziałam, że stanie się coś złego. I to właśnie ta szalona kobieta będzie maczała w tym swoje paluszki. Zresztą nie pierwszy raz...Dochodzi do dramatycznego zdarzenia...
Na ratunek kobiecie przychodzi....znienawidzony prze nią ŁUKASZ. Dobrze widzicie, ten ŁUKASZ. A gdzie był w tym czasie jej ukochany i co się wydarzyło w trakcie jego nieobecności, tego moi drodzy już wam nie zdradzę.
Mogę tylko powiedzieć tyle, że będzie się działo :-). Ponowne pojawienie się  Łukasza, spowoduje spory galimatias w życiu kobiety. Przecież tyle się przez niego wycierpiała, a teraz nagle zjawia się jakby nigdy nic pod postacią samarytanina i błaga ją o wybaczenie. Znowu coś kombinuję, czy przechodzi wewnętrzną metamorfozę? Po Łukaszku można spodziewać się wszystkiego, ale co mają do tego czarownice z kręgu...

Było cudnie...Spędziłam z tą książkę kilka fantastycznych chwil. I mogę być jednego pewna, że warto marzyć....
W pierwszej części trylogii Patrycja przedstawiona została w sposób można by rzec niewinny, jak rusałka, którą można spotkać o świcie na łące. Wiele już w swoim życiu przeszła, mimo tak młodego wieku. Ale nie zraziła się do ludzi, w dalszym ciągu darzy ich zaufaniem.
Miłość do swojego miejsca jest czymś fantastycznym i pięknym. Każdy z nas ma taki swój zakątek na ziemi do którego lubi wracać, za którym tęskni...Dla Patrycji takim miejscem jest Poczekajka. I kto by się spodziewał tego po miastowej dziewczynie.
Zgadzam się z tym, że nie wszystkim postać głównej bohaterki może przypaść do gustu. Dorosła kobieta a zajmuje się takimi bzdurami. Czarować jej się zachciewa. A niech sobie czaruje, skoro sprawia jej to przyjemność. No jest troszkę irytująca, nie powiem, ale chyba nikt z nas nie jest idealny, prawda. W drugiej części przekonamy się, że  silna z niej babka, jak już sobie coś postanowi musi to wykonać mimo tego, że po drodze do wyznaczonego celu napotyka przeszkody. Oczywiście chwile załamania również następują, są to krótkie chwile. Popłacze sobie, tak dla psychicznej ulgi. Potem wstaje z jeszcze większą wewnętrzną siłą.
Chyba o głównej bohaterce zostało już sporo powiedziane, więc warto również szepnąć słówko o innych książkowych postaciach.
Zatrzymajmy się na moment przy bohaterach płci męskiej. Gabriel i Łukasz. Obaj przystojni, dobrze zbudowani. Kobiety wzdychają na ich widok. Oj dodali smaczku Ci chłopcy do książki. Czasami warto dać człowiekowi drugą szansę, nawet w tedy gdy będzie to trudne. A tak naprawdę po bliższym poznaniu dostrzeżemy wszystkie cechy jakie skrywa dana osoba.
Hania, przyjaciółka Patrycji. W trudnych momentach zawsze wspierała Patrycję, ale w duchu zazdrościła jej. I teraz pada pytanie: czego? A no tego, że zawsze to Patrycja była tym numerem jeden. Ale na szczęście  nić przyjaźni która miedzy kobietami powstała nie została zerwana.

Pani Michalak to mistrzyni w pisaniu książek wypełnionych emocjami. Tak jak  w pierwszej części tak jak i w drugiej czytelnik będzie miał możliwość wgłębienia się w temat miłości, spełnionych marzeń. Przekona się również, że prawda ma wyjątkową moc. A do tego w sposób humorystyczny napisane dialogi. Momentów wzruszających również nie brakuje...Dla każdego coś miłego. I właśnie ta książka skierowana jest do wszystkich.
Niektórzy mogą sobie pomyśleć, gdy skończą czytać tę książkę, że to taka zwykła bajka, w której zakończenie jest również bajeczne. Ale czy czasami nie potrzebujemy właśnie takiej bajecznej odskoczni od problemów życia codziennego. Zapomnieć choć na chwilę o wkurzonym szefie w pracy, o kłótni z teściową...A może chcesz się zwyczajnie zrelaksować przy lekkiej i przyjemnej lekturze, więc usiądź sobie w fotelu...i odpłyń  w świat Patrysinych marzeń.

POLECAM
MOJA OCENA 10/10

sobota, 17 stycznia 2015

TORBA MOLA KSIĄŻKOWEGO


Kilka dni temu na blogu opublikowałam recenzję jednej z książek, w której pojawiło się pewne stwierdzenie:
"biblioteczna torba". Tak się składa, że jestem w posiadaniu takiej specjalnej torby. Nazwałam ją biblioteczną, bo odwiedzam swoją bibliotekę bardzo często. Mieszkam w małym miasteczku, gdzie z dobrą księgarnią jest ciężko. Ale, żeby nie było książki też kupuję :-). 

Wracając do głównego tematu tego wpisu...Postaram się w nim zaprezentować różnego rodzaju torby bawełniane, zwane również ekologicznymi z ciekawymi napisami o tematyce książkowej. Przy każdym ze zdjęć umieściłam link, gdzie można zakupić torebunie. :-)

Tak prezentuje się moja wspomniana wcześniej "biblioteczna torba":


czwartek, 15 stycznia 2015

POCZEKAJKA ( Recenzja )

Autor: Katarzyna Michalak
data wydania: 9 lipca 2014
liczba stron: 336
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie











Życie to nie bajka, w której nagle pojawi się dobra wróżka, i jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki wszystko dookoła nagle się odmieni...Czasami bywa tak, że magię sami zapraszamy do siebie...W internecie aż roi się od ogłoszeń wróżek i jasnowidzów. Wstydzimy się przyznać przed bliskimi, że korzystamy z tego typu przepowiedni, ale robimy to. Może nie jakoś nagminnie, ale jesteśmy ciekawi co nas czeka w przyszłości, czy poznam swoją miłość, czy dostanę awans w pracy, itp. Ja przyznam się, parę sms-ów wysłałam, ale niestety przepowiednia się nie sprawdziła....Tak się składa, że z tym magicznym tematem mamy również do czynienia w książce Katarzyny Michalak...

Patrycja, młoda pani weterynarz...Cóż by tu o tej kobiecie ciekawego powiedzieć...Może na samym początku warto by było wspomnieć o jej rodzicielce. Zastosuje w tym miejscu pewien znany zwrot: "Bo to zła kobieta była", no ale przecież w końcu to matka. A jak na matkę przystało, chce wszystkiego co najlepsze dla własnego dziecka. Tylko tak się składa, że Patrycja ma już więcej niż 18 lat i może SAMA decydować o tym co tak naprawdę jest dla niej w życiu ważne. Czasami taka ingerencja od strony rodzica może mieć odwrotny skutek od zamierzonego...Tak to już jest, gdy ważniejsze jest to, co powiedzą koleżanki od tego czego pragnie, o czym marzy własne dziecko...Nawet, w tedy gdy dziecko jest już dorosłą kobietą...
Wróćmy do głównej bohaterki książki. Jak już wspomniałam na samym początku recenzji z zawodu jest weterynarzem, a z zamiłowania...czarownicą, no może tak nie do końca. Dopiero co poznaje magiczne zaklęcia, dzięki korepetycjom Bereniki. Nawet udało jej się zagościć na jednym z sabatów. Dobrze widzicie, takie rzeczy dzieją się w naszym pięknym kraju, a dokładnie w Warszawie...No i troszkę nasze współczesne wiedźmy na tym sabaciku zaszalały, a szczególnie jedna :-).
Pobudka na drugi dzień nie należała do najprzyjemniejszych. Tym bardziej, gdy za łóżko posłużyła...parkowa ławka. Ale za to piękny sen miał nasza Patrycja, oj piękny :-). Ja też miewam sny. Śnią mi się różne rzeczy, mniej lub bardziej dziwne, ale  ich nie urzeczywistniam. Zaraz...zaraz, a może powinnam :-). Gdyby tak którejś nocy  we śnie pojawił się przystojny, niebieskooki brunet. Istny książę  z bajki, to kto wie...No właśnie Patrycji taki książę się przyśnił, na koniu na dodatek i jeszcze żółta chatka do kompletu...
Tylko gdzie tu teraz taką żółtą hacjendę znaleźć, jeśli takowa w ogóle istnieje..,nie mówiąc już nic o księciuniu. Ale jak to się mówi: kto szuka ten znajdzie...:-). Tylko coś te poszukiwania prowadzone przez Rutkowskiego w spódnicy pod postacią Patrycji, nie układają się tak jak powinny. Może troszkę przesadziła z tymi czarami. Ale nie ma tego co by na dobre nie wyszło...Nieoczekiwana sytuacja sprawia, że zmuszona jest zawitać do ...POCZEKAJKI. Na pierwszy rzut oka owa Poczekajka wygląda na przysłowiową "dziurę zabitą dechami"...,ale nic bardziej mylnego. Takie małe mieściny mają duży potencjał....i można natrafić na żółtą chatkę pośród drzew....A do tego wyśnionego księcia  na koniu można spotkać, a nawet dwóch takich księciów...:-). Kto powiedział, że na wsi jest nudno...!!

No dobrze, resztę doczytacie sami...Powiem tylko, że było i śmiesznie, i dramatycznie...ale

No właśnie, ale..Niestety tam gdzie jest miód czasami pojawia się i łyżka dziegciu. Tak było w przypadku książki Pani Michalak. Nie powiem czytało mi się ją szybko. Uśmiałam się również. Język, który zastosowała autorka należy do tych lekkich i przyjemnych. To co osobiście mi się nie spodobało to obraz wsi jaki został przedstawiony w książce. Sama pochodzę z małej miejscowości, może nie jest to wieś, ale chyba troszkę Pani Michalak przesadziła...Wieś ma swój specyficzny klimat, wszystko toczy się tam powoli, bez zbędnego miastowego pędu. Nie ma wyścigu szczurów...i niestety pracy też nie ma. Uprawa roli, zajmowanie się gospodarstwem to jedyne zajęcie, którym zajmuje się wiejska społeczność. Jeśli chodzi o wykształcenie, też jest z tym spory problem...,ale żeby zaraz pisać, że nad sklepem wisi szyld "SPORZYWCZY". Charakterystyka mieszkańców również nie przypadła mi do gustu. Kobiety w chustach, takie zwykłe wieśniaczki...Nie..Nie..Nie i jeszcze raz Nie...Płeć męska, która gustuje w beretach z antenką, walczący mężczyźni  w trakcie wiejskiej potańcówki w remizie o serce przyszłej żony...za pomocą sztachet z płotu. Przecież tak nie wygląda współczesna wieś...

"Poczekajka" nie jest dziełem wysokich lotów, więc sięgając po nią  można spodziewać się dobrego relaksu, chociaż nie każdemu może przypaść do gustu. Ja czytając bawiłam się świetnie, pomijając temat wsi. O zawodzie weterynarza nie będę się może wypowiadać, bo zwyczajnie się na tym nie znam. Może momentami  z treści książki można wywnioskować, że Patrycja nie darzy zwierząt uczuciem. Traktuje je obojętnie...ale przecież z drugiej strony troszczy się o nie, a nawet płacze...Nie osądzajmy jej w tak pochopny sposób. Każdy z nas posiada jakieś wady, nikt nie jest idealny. Szalona z niej kobieta, ale pozytywnie...

Jest to romans, a jak na romans przystało musi pojawić się rywalizacja o ukochaną. Jest ona, a adoratorów dwóch. Przypominać może to telenowele brazylijską. Czy coś złego jest w tego typu serialach, chyba nie. Pamiętam jak z wypiekami na twarzy czekałam na kolejny odcinek Zbuntowanego Anioła.

Na koniec powiem, tak...Każdy ma swój gust czytelniczy. Ja czasami potrzebuję takiej książki, przy której na mojej twarzy zagości uśmiech, przy której się zrelaksuję...tak po prostu.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10



sobota, 10 stycznia 2015

POLOWANIE NA MOTYLE ( Recenzja )

Autor: Krystyna Mirek
data wydania: 19 września 2012
liczba stron: 264
wydawnictwo: G+J Gruner&Jahr











Tym razem postanowiłam sięgnąć po twórczość rodzimej pisarki. Jest nią Krystyna Mirek. Tak się składa, że miałam przyjemność przeprowadzić z Panią Krysią wywiad w dość ciekawy sposób. Można go znaleźć w zakładce Wywiady . Jej książki opierają się przede wszystkim na kobiecej psychice. A jak wiemy nasze wnętrze jest bardzo interesujące, nie ubliżając oczywiście wnętrzu płci męskiej...
"Polowanie na motyle" wyszperałam w mojej Bibliotece Publicznej, w której jak się już za pewne zauważyliście jestem bardzo częstym gościem...:-). Co mnie zaintrygowało, że postanowiłam spakować tę książkę do mojej bibliotecznej torby? Po pierwsze okładka, i to słodkie serduszko na brzuszku. Po drugie tytuł, bo uwielbiam motyle. Ich delikatność i kolor skrzydełek, płochliwość...A jak pięknie prezentują się na zdjęciach...:-). Trzecim punktem i jak dla mnie najważniejszym jest opis książki...Czasami tak się zdarza, że miłość ta wyśniona, wymarzona nie chce przyjść do nas sama, więc trzeba wybrać się na jej poszukiwanie.

zdjęcie mojego autorstwa 
Weronika, Kasia, Klaudia. Oprócz przyjaźni łączy je jeszcze coś, a mianowicie to na co mają zamiar zapolować. O czymś takim marzy każda z nas, a dokładniej o takim fajnym uczuciu mrowienia...I właśnie to mrowienie pragną poczuć na własnej skórze...
Trzy dziewczyny, trzy inne polowania. Jak wiadomo wyprawa na łowy i to bez względu na to co chcemy upolować do najłatwiejszych nie należy. Trzeba dobrze się przygotować do takich wojaży. W trakcie takiej wyprawy przecież  może wydarzyć się wiele niespodziewanych zdarzeń, które mogą wywołać lawinę kolejnych...Ale gdy już się zdecydowaliśmy, to trzeba takim zdarzeniom stawić czoła...


zdjęcie mojego autorstwa

Mrowienie o którym mowa to tzw. "motyle w brzuchu". Jest to specyficzne uczucie, które pojawia się nagle, niespodziewanie. Przede wszystkim kojarzy się głównie z pierwszym zauroczeniem druga osobą, ale czy tylko...??


Weronika to świeżo upieczona mężatka. Ma nadzieję, że wychodząc za mąż jej życie zostało skierowane na te lepsze tory. Będzie szczęśliwa u boku ukochanego, a po ich wspólnym domu będzie biegać gromadka zdrowych, ślicznych dzieciaczków. Niestety Konrada pochłania bez reszty praca zarobkowa. Zdobyte pieniądze pragnie zainwestować w budowę nowego domu dla swojej mamy i rodzeństwa. Niestety z powodu braku odpowiednio płatnej pracy w kraju, decyduje się na powrót do Niemiec. Kobieta nie ma zamiaru rozstawać się z dopiero co poślubionym mężczyzną. Jedzie razem z nim.
Cały ten wyjazd, a raczej dotarcie na miejsce to początek tej ciekawej  historii... Ma niby pretensje do Konrada, że ją zaniedbuje, że poświęcił całego siebie dla pracy. Ale również i ona nie postępuje wobec niego  fair. Coś przed nim ukrywa...W jaki sposób zareaguje mężczyzna, gdy tajemnica skrywana przez Weronikę wyjdzie na jaw??

Klaudia natomiast, poznaje smak niespełnionej miłości. Tą miłością jest...Konrad. Tak, ten od Weroniki. Szuka lekarstwa na swoje sercowe bolączki, niestety krople nasercowe w tym przypadku nie pomogą...Pakuje walizkę i wyjeżdża do...Niemiec. Może w nowym otoczeniu jakoś łatwiej będzie jej dojść do siebie. Próbuje poczuć nienawiść do kobiety, która sprzątnęła jej z przed nosa ukochanego, ale nic z tego...Jakoś ta nienawiść nie może wykiełkować. Co ta kobieta takiego w sobie ma, że po prostu nie da się jej zwyczajnie nie lubić...Z innym osobami przychodzi to zdecydowanie łatwiej, może na to zasługują?
Można powiedzieć, że po przyjeździe do Niemiec, jej życia powoli zaczyna nabierać odpowiedniego kierunku, aż tu nagle bum!! Pewna wiadomość, powoduje w niej wybuch mieszanki składającej się z uczuć i myśli...Jaki będzie  finał tej nagłej eksplozji nie powiem. :-)

zdjęcie mojego autorstwa

Kasia pracuje jako ekspedientka w sklepie z biżuterią. Wydawałoby się, że jako jedyna z tej trójki wiedzie naprawdę spokojne życie z dala od problemów. Nic bardziej mylnego...któregoś dnia za sprawą pewnego mężczyzny o imieniu Tymon, który będzie pełnił w sklepie funkcję  nowego szefa jej życie zostaje wywrócone do góry nogami i to porządnie...Przystojny Tymon powoduje, że biedna Kasia straciła dla jego spojrzenia i uśmiechu całkowicie grunt pod stopami...Zapadła się w głęboki uczuciowy dół...Wykonuje z zapałem każde jego zawodowe polecenie. Zakochała się w nim jak nastolatka...Nie zauważa, że została przez niego osaczona, że ją zwyczajnie wykorzystuje...
Czy zdąży w porę wydostać się z tego uczuciowego dołka do którego sama, z własnej woli wpadła??




Niby jest to fikcja literacka, ale jak bardzo życiowa. My, kobiety pragniemy być kochane i to chyba nie jest nic dziwnego, prawda. Tylko, że miłość to skomplikowana sprawa. Przekonały się o tym książkowe bohaterki. Każda z nich jest inna, ale na pozór taka sama....Cała trójka miała na celu aby być szczęśliwą u boku kochającego mężczyzny, tylko żeby to było takie proste do zrealizowania...Czasami bywa tak, że trzeba z czegoś zrezygnować żeby móc osiągnąć coś. Tylko nie zawsze warto...
"Motyle w brzuchy" to książka w której oprócz miłości pojawia  się również obraz przyjaźni...Według mnie przyjaźń w dzisiejszych czasach jest cenniejsza od miłości.  Mam tutaj na myśli tą prawdziwą przyjaźń. To właśnie ona sprawia, że może wykiełkować z niej coś więcej...tylko trzeba o nią dbać i pielęgnować...
Pisząc w recenzji o Wiktorii, Klaudii i Kasi warto również wspomnieć o jeszcze jednej bohaterce, takiej cichej, stojącej z boku. Ale jak bardzo ważnej...Jest nią Wiktoria Jaworska - babcia Kasi. Polubiłam tą babulką od kiedy zaczęłam o niej czytać...Nie wiem czy słowo "babulka" jest odpowiednie...Kobieta pełna werwy mimo swojego wieku postanawia spełnić swoje marzenia. I ona również poczuła to fajne mrowienie. I tu niespodzianka, to nie były  "motyle w brzuchy" bo się zakochała, to był delikatny trzepot skrzydełek z powodu właśnie spełnionych marzeń.

zdjęcie mojego autorstwa

W książce zostały poruszone również trudne tematy, związane z trudnym dzieciństwem, brakiem troski i miłości od strony rodziców...Życie czasami pisze różne scenariusze, nie zawsze nadają się aby stworzyć z niego komedie romantyczną ze szczęśliwym zakończeniem. Ale jeśli się da, róbmy wszystko żeby tak było.
Wczytując się w historie babskiej trójcy wywnioskować możemy, że miłość to bardzo interesująca rzecz. Przybiera różne barwy, zmienia się jak kameleon...

Jest to fantastyczna książka, przy której świetnie się bawiłam. Akcja z kartki na kartkę przybierała coraz to szybsze tempo. Każdy wątek poruszony w książce był napisany tak ciekawie, tak prawdziwie, że nie mogłam się od niej oderwać....
Zaprzyjaźniłam się z tymi dziewczynami. Fajne z nich kobitki, szczególnie do gustu przypadła mi Klaudia...Może na początku troszkę mnie irytowała, ale z czasem udowodniła że dobra z niej duszyczka..
Mimo licznej grupy bohaterów, nie sposób się pogubić. Wszystko zostało połączone w sposób spójny.
Na uwagę zasługuje również element humorystyczny, którego w treści książki nie brakuje. Momentami śmiałam się sama do siebie, szczególnie gdy czytałam fragment, w którym  Klaudia i Wiktoria rozmawiały w dość specyficznym miejscu...

Polecam wszystkim tę książkę, zapewniam że nie będziecie się przy niej nudzić...A wręcz przeciwnie, będziecie prosić o więcej...:-)

POLECAM
MOJA OCENA 9/10


czwartek, 8 stycznia 2015

MIŁOŚĆ NA PACYFIKU ( Recenzja )

Autor: P.Y. Deutermann
data wydania: 22 marca 2013
liczba stron: 432
wydawnictwo: Bellona










Jest to moje drugie spotkanie z książką o tematyce wojennej. Z Hongkongu przeniosłam się na wyspy Pacyfiku. Tak naprawdę nie gustuję w tego typu literaturze, ale przecież gusta mogą się zmienić, prawda...:-)

Na samym początku recenzji warto przedstawić postać samego pisarza.
P.Y. Deuremann jest absolwentem Akademii Marynarki Wojennej. Mimo wojskowego wykształcenia nie brał czynnego udziału w walkach zbrojnych. Opisuje je natomiast w bardzo realistyczny sposób. Używa do tego zwrotów, którymi posługują się żołnierze, marynarze, piloci. Czasami dla zwykłego czytelnika mogą wydawać się niezrozumiałe. 
"Miłość na Pacyfiku" opiera się głównie na tego typu opisach, a jak wiadomo prawdziwa wojna to nie gra komputerowa. Na terenach objętych konfliktem wszystko dzieje się naprawdę, nic nie jest udawane. Jej uczestnik nie będzie mógł zdobyć dla siebie kolejnego życia...Niestety.

Akcja książki toczy się wokół trójki absolwentów Akademii Marynarki Wojennej, którzy w czasach studiów tworzyli zgraną paczkę przyjaciół. Oprócz przyjaźni, która ich połączyła jest jeszcze coś, a raczej ktoś. Mianowicie piękna kobieta o imieniu Gloria. To w niej kochają się wszyscy mężczyźni, w przypadku tej trójki nie mogło być inaczej...
Jak wiadomo, po zakończeniu studiów każdy idzie swoją drogą...,chyba, że wcześniej spotka się miłość. Tak było w przypadku Glorii i jednego z mężczyzn. Postanawiają się pobrać...

Po latach cała trójka wojskowych spotyka się ponownie. Miejscem owego spotkania są wyspy na Pacyfiku. To na nich rozgrywa się wojenne piekło w którym uczestniczą. Niestety w trakcie jednej z walk z wojskiem japońskim ginie mąż kobiety. Jak się później okazuje pracuje jako pielęgniarka w szpitalu wojskowym i była świadkiem tych wydarzeń...

I w tym momencie należy wspomnieć o tym co jest napisane na okładce książki:

AMERYKAŃSKI ROMANS WOJENNY 

Oczywiście główną postacią tego wątku jest wcześniej już wspomniana kobieta o imieniu Gloria. Jej uroda zachwyca płeć przeciwną. 
Można powiedzieć, że mamy tutaj do czynienia z dwojakim rodzajem miłości. Z uczuciem skrywanym oraz z tym, o którym tak szybko się nie zapomina...
Tak się składa, że jednym z pacjentów szpitala staje się mężczyzna, z trójki jej znajomych z czasów akademickich. Od bardzo dawna darzy ją innym uczuciem, niż tylko przyjacielskim, ale z powodu swoich kompleksów, a także jej związku z przyjacielem nie wyjawił jej co tak naprawdę do nie czuje....
W trakcie spotkania nieśmiały wojskowy postanawia w końcu wyjawić to co skrywa w swoim sercu...Jak reaguje na taką wiadomość Gloria? Przyjmuje ją z godnością, ale jednocześnie informuje mężczyznę, że nie jest jeszcze gotowa na nowy związek. W tym przypadku mamy do czynienia z tym drugim rodzajem miłości...W dalszym ciągu kobieta kocha swojego męża...
Psychika osoby, która straciła kogoś bliskiego potrzebuje unormowania. Czasami trwa to bardzo długo. Jak to się mówi: czas leczy rany. Lepiej takiego leczenia nie przyspieszać, niech wszystko toczy się tak jak powinno dla dobra osoby, która cierpi. Nic na siłę, niech sama zrobi ten pierwszy krok, gdy będzie gotowa do tego żeby go wykonać...

I to by było na tyle z mojej strony. Jak wyglądały dalsze losy nieśmiałego wojskowego i pięknej pielęgniarki ? Doczytajcie sami..., ale powiem że będzie ciekawie.


Od samego początku książka podbiła moje serce. Z każdym jej kolejnym rozdziałem moje zainteresowanie lekturą wzrastało...Jednym z powodów był sposób w jaki autor przedstawił czytelnikowi to, co działo się w trakcie bitew i jak wyglądały. Zrobił to tak prawdziwie, jakby był świadkiem tych wydarzeń. Zadbał o najdrobniejsze szczegóły. Każda z nich została opisana z ogromną starannością, począwszy od tych prowadzonych na lądzie, na morzu, po najciekawsze, które toczone były w powietrzu...
W tematykę wojenną wplotła się miłość. Jak wiadomo, wojna to nie jest romantyczna otoczka do rozkwitu takiego uczucia. Uczucie rodzące się między ludźmi gdzie obok rozgrywa się piekło nie należy do łatwych, trzeba mieć w sobie duże pokłady odwagi...i miłości, ale tej prawdziwej...Strach przed utratą bliskiej sercu osoby również powoduje, że decyzji o byciu razem nie podejmuje się od tak, trzeba ją bardzo dobrze przemyśleć.
Niczego nie można przewidzieć, tym bardziej jeśli ukochanym jest mężczyzna, który jest uczestnikiem konfliktu zbrojnego. Na froncie może wydarzyć się wszystko...Kobieta musi być przygotowana również na wszystko, na każdą wiadomość...na tą złą także. Takie czekanie na jakąkolwiek informację, jest czasem wypełnionym myślami i tęsknotą...A gdy już nadejdzie informacja, ta najgorsza?...Ja osobiście nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji, nie znam konkretnej odpowiedzi na to pytanie...Może po prostu chciałabym w takiej chwili zostać sama, przeanalizowałabym swoje dotychczasowe życie i jak będzie teraz wyglądało po stracie ukochanej osoby...Naprawdę nie wiem...

Ale na daną chwilę wiem, że mogę spokojnie polecić wam tę książkę i to nie tylko miłośnikom książek wojennych płci męskiej, ale także nam kobietom...Wiem, że czasami opisy mogą spowodować, że będziesz chciała odłożyć książkę  na bok, ale będzie to trwało chwilkę...,bo wciągnie cię bez reszty...

POLECAM
MOJA OCENA 10/10













sobota, 3 stycznia 2015

NAUCZYCIELKA MUZYKI ( Recenzja )

Autor: Janice Y.K. Lee
data wydania: 2010 (data przybliżona)
liczba stron: 416
wydawnictwo: Albatros










Za oknem szaro, buro i ponuro. Niestety zima przypomina raczej późną jesień. Najlepszym lekarstwem w takiej sytuacji jest spakowanie walizki i podróż do ciepłych krajów, ale  niestety nie każdy w danym momencie może pozwolić sobie na taki urlop. Janice Y.K. Lee i "Nauczycielka muzyki" spowodowała, że odbyłam egzotyczną podróż i to za darmo. Punktem docelowym tej podróży był Hongkong. Przewracając stronę po stronie mogłam wgłębić się w jego tajemniczość .
Jeśli chodzi o samą książkę po przeczytaniu jej opisu, można wywnioskować, że historia będzie opierać się na kilku wątkach. W takiej sytuacji warto zadać sobie pytanie czy nie wystąpi czasami syndrom przesytu formy nad treścią. Ja osobiście takiego syndromu nie dostrzegłam. 

Akcja powieści rozgrywa się w trakcie II wojny światowej jak również zahacza już o czasy powojenne ( lata 1952-1953 ). Autorka oprowadza czytelnika po zakątkach Hongkongu jak profesjonalny przewodnik wycieczek. Przedstawia ten region w sposób bardzo ciekawy i intrygujący zarazem. Jeśli chodzi o zamieszkałą tam ludność, w dużej mierze są to Chińczycy, którzy wiodą ustabilizowane już życie. Z drugiej strony możemy zobaczyć jak wygląda aklimatyzacja nowo przybyłych Anglików, którzy wybierając się w tak daleką podróż wierzyli, że ich dotychczasowe życie zmieni się na lepsze. Czasami była to dla nich ucieczka od problemów. 

Autorka pisząc powieść skupiła się na grupie ludzi, dokładnie w liczbie trzech osób. Są to główni bohaterowie całej tej historii. 
William, młody mężczyzna, który przybył do Hongkongu w poszukiwaniu pracy. Szczęście dopisało mu podwójnie bo znalazł pracę i jednocześnie miłość. Wiadomo już od wieków, że przeciwieństwa się przyciągają. Związek Willa z nowo poznaną kobietą był dość burzliwy. Powodem tego mógł być fakt, że jego ukochana należała do tzw. wyższej sfery. Smaczku dodawało również jej pochodzenie, a mianowicie nie była rodowitą Chinką. Jej matka pochodziła z Portugalii. 
Miłość między obojgiem kwitła. Niestety wybuch wojny spowodował, że ich związek musiał zostać poddany próbie przetrwania. Mężczyzna zostaje internowany do obozu.
Trudy, bo tak ma na imię jego ukochana postanawia zostać w Hongkongu. Chociaż dzięki pochodzeniu mogła być w dalszym ciągu z Willem. Dokonała innego wyboru. Przyzwyczajona do luksusu kobieta, nie chce rozstać się z przyjemnościami. W związku z czym postanawia uwieść mężczyznę, który posiada status wroga. Skutkiem tego romansu jest ciąża kobiety.
Nieoczekiwanie Trudy znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Nie wiadomo gdzie przebywa i czy w ogóle żyje.
Co tak naprawdę się stało, że kobieta dopuściła się takiego kroku, a może to był zwykły szantaż ze strony przeciwnika....

Do Hongkongu przybywa małżeństwo rodem z Anglii. Claire, to kobieta, która nie miała w życiu lekko. Jej przybycie wraz z mężem do innego miasta było ucieczką przed koszmarem, który spowodowany został przez jej matkę. Znęcała się psychicznie nad własną córką. Mężczyzna również wiąże nadzieję z lepiej płatną pracą.
Nowe miejsce sprawia, że kobieta zaczyna  patrzeć innymi kolorami na otaczający ją świat.
Pewnego dnia zatrudnia się jako nauczycielka muzyki u jednej z pływowych rodzin. Jej podopieczną zostaje mała dziewczynka. W trakcie wizyty w domu swoich pracodawców poznaje Willa. Zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia. Całe to wydarzenie powoduje, że jej pobyt nabiera dodatkowych rumieńców. Z każdy dniem, poznaje swojego kochanka i odkrywa jego tajemnice.
Mogę zaznaczyć, że  nie będą to jedyne tajemnice, które uda się jej odkryć. Zdradzę tylko tyle, że będą związane z czasami wojennymi i z osobą Trudy.

Romans Claire wychodzi na jaw. Kobieta nie jest w stanie być w dalszym ciągu ze swoim mężem. Wie, że go skrzywdziła. Niestety związek z kochankiem również jest nie możliwy..., dlaczego? O powrocie do Anglii nawet nie myśli...Nie po to uciekała, żeby teraz wracać...

Tytułową bohaterką książki jest Claire, ale to losy Willa i Trudy na dłużej zostały w mojej pamięci. Historia dwojga zakochanych w sobie ludzi, która ma miejsce w trakcie konfliktu zbrojnego staje się jej głównym wątkiem.

Autorka powieści pisząc o Hongkongu przedstawiła charakterystykę mieszkającej tam ludności. Zamożni i wpływowi Chińczycy spędzają swój wolny czas  na organizowanych balach i przyjęciach. Wiodą beztroskie życie z dala od problemów. Pojawienie się wojsk japońskich spowodowało olbrzymi zamęt. Tak naprawdę nie wiedzieli co z sobą zrobić. Czy uciekać, a może zostać i chronić swój majątek....Co niektórzy znaleźli schronienie w swoich rezydencjach znajdujących się na obrzeżach miasta.
Ci mniej zamożni obywatele starają się jak tylko mogą, aby przeżyć. Nie jest to łatwe w trakcie okupacji.

Oprócz wgłębiania się w losy głównych bohaterów, czytelnik ma możliwość poznania ludzi, którzy przebywają w japońskich obozach. Przechodzą tam niewyobrażalną gehennę. Brak jedzenia, porcje żywieniowe, którymi są karmieni są śladowe. Najgorsze jest w tym to, że składają się z produktów niezdatnych do spożycia. Skutkiem tego są zachorowania na różnego rodzaju choroby układu pokarmowego. Niestety z opieką medyczną również jest problem. Do tego dochodzi również brak wody pitnej. Gwałty, pobicia oraz morderstwa w takim miejscu zdarzają się niestety bardzo często.
Przecież Japonia to taki piękny kraj słynący z cudownych ogrodów, kwitnących wiśni. Dlaczego są traktowani w taki sposób przez ludność tego kraju? To pytanie pada również z ust internowanych....

Moim zdaniem chyba najciekawszą postacią w książce jest Trudy. Nie zawsze musi tak być, że na to miano zasługuje tytułowy bohater lub bohaterka. Trudy to bardzo ciekawa postać. Jest kobietą, o wielu twarzach. Raz staje się uwodzicielką, brata się z wrogiem. Niby robi to dla przyjemności, pragnie zapewnić sobie dostatnie życie. Wydawało by się, że jest to podejście egoistyczne, ale czy do końca...W dalszym ciągu jej myśli krążą wokół Willa...


Powieść czyta się bardzo dobrze. Nad każdym wątkiem warto zatrzymać się na dłużej. Wiadomo, że tam gdzie pojawia tematyka związana z miłością czyta się łatwiej. Ale pozostałe dodają jej tylko samych plusów. Nie są łatwe, szczególnie fragmenty w których poruszony jest temat wojny, ale warto poznawać również i takie historie.


POLECAM 
MOJA OCENA 8/10