Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Znak Literanova. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Znak Literanova. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 grudnia 2024

OPOWIEŚĆ BŁĘKITNEGO JEZIORA (Recenzja)

Autor: Dorota Gąsiorowska 
data wydania: 22 listopada 2023
liczba stron: 510
wydawnictwo: Znak literanova


 





Czy istnieje odpowiedni moment, żeby bez skrupułów zacząć czytać książki świąteczno-zimowe? Ja wystartowałam pod koniec listopada. W tym roku sezon właśnie na takie historie rozpoczęłam od lektury "Opowieści błękitnego jeziora" autorstwa Doroty Gąsiorowskiej. 

Sonia na co dzień mieszka w Łodzi i pracuje jako dziennikarka. Każdemu należy się urlop, i ona ma zamiar z tego przywileju skorzystać. W tym celu przyjeżdża do Bukowej Góry, małego podkrakowskiego miasteczka. Mieści się tam kawiarenka "Złote Serce" z rodzinną manufakturą czekolady, z którą ponoć wiąże się pewna legenda. Sabinę mocno to zafascynowało, i z chęcią napisałaby na ten temat artykuł.
Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, że te kilka grudniowych dni spędzonych wśród lokalnej społeczności aż tak bardzo wpłyną na jej dotychczasowe życie, a szczególnie to, co usłyszała z ust właścicieli "Złotego Serca". 

Są takie książki, z którymi my, czytelniczy nie potrafimy się rozstać. Robimy wszystko, żeby przedłużyć czas spędzony z bohaterami. W moim przypadku coś takiego miało miejsce w trakcie lektury "Opowieści błękitnego jeziora". 
Przepadłam moi drodzy, i to po przeczytaniu kilku początkowych zdań. Dorota Gąsiorowska stworzyła coś wyjątkowo pięknego i zachwycającego. Ja zostałam tą historią wręcz zahipnotyzowana. 
Akcja w książce dzieje się w dwóch ramach czasowych. Współczesność dotyczy Soni, młodej dziewczyny, która nie miała w swoim życiu lekko. Musiała szybko dorosnąć i walczyć o przetrwanie. Ciężko pracowała, ukończyła studia. Teraz gdy jest już dorosła dochodzi do wniosku jak dużo ją to kosztowało, ile poświęciła żeby znaleźć się w miejscu, w którym obecnie jest. Dokonała tego sama, bez pomocy innych osób. 
Samotność bardzo mocno poraniła jej serce. Z biegiem czasu kilka ran zostało zabliźnionych, ale ta jedna, największa nadal boli.  
Przyjazd do Bukowej Góry jak się okazało, był bardzo dobrym pomysłem. Na jej twarzy pojawił się długo niewidoczny uśmiech, powróciła utracona radość ze świąt Bożego Narodzenia. Można powiedzieć, że w towarzystwie mieszkańców Bukowej Góry odżyła. Największą sympatią obdarzyła właścicieli "Złotego Serca". Rozalia i Gabriel tworzą szczęśliwe i kochające się małżeństwo. To właśnie oni naprzemiennie snują wyjątkową opowieść, którą Sonia ma zamiar opisać. 
Dzięki legendzie przenosimy się w czasie, poznając losy Sabiny i Marcina, dwójki młodych ludzi.
Który okres czasowy bardziej przypadł mi do gustu? U mnie jest remis, bo teraźniejszość jak i przeszłość zasługują na jak najwyższą ocenę. 
Historia Sabiny i Marcina została przedstawiona w tak interesujący i pochłaniający sposób, że z niecierpliwością oczekiwałam kolejnych rozdziałów na ich temat. To samo działo się w przypadku Soni. Mój poziom zainteresowania znacznie wzrósł gdy odebrała telefon od pewnej osoby. Byłam szalenie ciekawa co będzie dalej, jakie decyzje podejmie nasza główna bohaterka. 
W "Opowieści błękitnego jeziora" nie brakuje intrygująco wykreowanych postaci. Oprócz wyżej wymienionych poznajemy Maurycego, starszego mężczyznę, który uważany jest przez miejscowych za gbura i odludka. Warto również wspomnieć o Laurze i Hani, dwóch bardzo dzielnych kobietach. Ich historie zainspirowały Sonię do napisania kolejnych artykułów. Nie mogę zapomnieć o Bartoszu, tajemniczym mężczyźnie, który nie zrobił na naszej dziennikarce pierwszego dobrego wrażenia. Jednak po bliższym poznaniu wydał się całkiem sympatyczny. Czy ta luźna znajomość będzie początkiem czegoś znacznie poważniejszego tego wam nie zdradzę. Musicie doczytać sobie sami.

"Opowieść błękitnego jeziora" to jedna z piękniejszych powieści w dorobku Doroty Gąsiorowskiej. Przyciąga i urzeka już od samego początku.  Nie  sposób w niej znaleźć nawet najmniejszego słabego punktu. Wszystko jest tutaj doskonałe i dopieszczone w każdym najmniejszym szczególe. Sama z wielką chęcią odwiedziła bym tak klimatyczne, wręcz baśniowe małe miasteczko, w którym można spotkać serdecznych i przyjacielsko nastawionych ludzi. Mimo swoich problemów starają się zawsze patrzeć w przyszłość z optymizmem. Służą pomocą, wsparciem, dobrym słowem. Przekonała się o tym Sonia mocno doświadczona przez los.
Jak wiemy, nasze życie nie zawsze jest piękne i kolorowe. Czasami musimy zmierzyć się z tą mniej barwną stroną. To, co zostało przedstawione na kartach powieści, sprawia, że cała ta historia stała się bardzo życiowa. Każdy z nas może przecież znaleźć się w takiej sytuacji jak bohaterowie wymyśleni przez autorkę.
Dorota Gąsiorowska porusza w niej wiele ciekawych, godnych uwagi tematów. Nie będę wam ich szczegółowo wymieniać, żeby nie zabierać przyjemności z lektury. Są emocje, jest wzruszająco i nostalgicznie.
"Opowieść błękitnego jeziora" to powieść, w której między kartami zostało schowane bardzo ważne przesłanie. Nie odkładajmy rozmów z najbliższymi nam osobami na później. Tym bardziej tych trudnych i zawierających bolesne wspomnienia. Wybaczanie błędów, złych decyzji posiada w sobie ogromną moc, która niesie ze sobą ukojenie i wyczekiwany spokój. 
Akcja w książce toczy się przed świętami Bożego Narodzenia i w powietrzu czuć już atmosferę tych wyjątkowych dni. Mamy śnieżne zaspy, na sklepowych witrynach migoczą kolorowe lampki. Nie ma tu przesytu jak w innych tego typu powieściach. Osobiście urzekły mnie wstawki dotyczące ozdób, którymi dawniej były strojone domy. Bardzo ciekawe były również informacje na temat ludowych tradycji. 
Z każdej strony unosi się aromat czekolady. Czytając warto przygotować sobie kubek tego jakże pysznego gęstego napoju z dodatkiem korzennych przypraw i kleksem bitej śmietany. Miłośnicy wszelkiego rodzaju czekoladowych słodkości będą w pełni usatysfakcjonowani. 
Trochę się rozpisałam, ale inaczej się nie da. "Opowieść błękitnego jeziora" to książka na temat, której można mówić i pisać bez końca. Oczywiście w samych superlatywach. Serdecznie zachęcam was do lektury tej powieści. Jestem pewna, że spędzicie z nią przyjemnie czas i pokochacie Bukową Górę tak jak Sonia. 

POLECAM 
MOJA OCENA 8/10















 

wtorek, 19 grudnia 2023

TRZY ŻYCZENIA (Recenzja)

Autor: Katarzyna Michalak
data wydania: 12 listopada 2018
liczba stron: 352
wydawnictwo: Znak Literanova








Któregoś dnia będąc w bibliotece znalazłam na półce książkę "Trzy życzenia" Katarzyny Michalak. Później doczytałam, że jest to czwarta część serii Mazurskiej, a ja przecież nie znam poprzednich. Co począć w takiej sytuacji? Dać sobie spokój, a może zaryzykować. Po dłuższym zastanowieniu wybrałam drugą opcję. 

Natalia zapragnęła uciec jak najdalej od swojego dotychczasowego życia. W tym celu wsiadła do pierwszego lepszego autobusu i wyruszyła w drogę. Przez przypadek trafia do dworu Marcinki na Mazurach, którego właścicielką jest Jadwiga. Starsza kobieta bez żadnego zawahania otwiera przed nieznajomą drzwi i swoje serce.  Ona już tak ma, nikogo nie zostawi bez pomocy.
Dużo na ten temat może powiedzieć Damian, który niespodziewanie pojawia się we dworze, w towarzystwie małej dziewczynki. 
Dla obojga cała ta sytuacja nie jest komfortowa. W końcu liczyli na ciszę i spokój. 

Dwie obce sobie osoby skrzywdzone przez los. Czy ta znajomość ma jakikolwiek sens? A może trudna przeszłość połączy ich ze sobą?

Twórczość Katarzyny Michalak budzi wśród czytelników wiele skrajnych emocji. Jedni zachwycają się książkami tej autorki, drudzy nie szczędzą gorzkich słów w swoich opiniach. Ja jakąś wielką fanką prozy Katarzyny Michalak nie jestem, ale mam na swoim koncie kilka przeczytanych powieści.
Biorąc do ręki "Trzy życzenia" miałam nadzieję, że spędzę miło czas czytając kolejną  w tym roku historię z Bożym Narodzeniem w tle. Niestety ta książka, to idealny przykład, jak bardzo szata graficzna i opis mogą zmylić czytelnika. Bożego Narodzenia jest tutaj ociupinkę. Jak dla mnie, dwa rozdziały to zdecydowanie za mało. W moim odczuciu wyszło to tak, jakby autorka zapomniała o świętach, i gdy miała już wszystko zakończyć nagle sobie o nich przypomniała. Na pocieszenie autorka podarowała nam w prezencie dwanaście przepisów na wigilijne potrawy. 
Literatura obyczajowa to mój ulubiony gatunek. Gdy czytam lubię się pośmiać, wzruszyć. Wiele powieści zawiera w sobie tematy oraz wątki ważne i zarazem bardzo trudne. "Trzy życzenia" to książka w której po raz pierwszy spotykam się z tak dużą ilością ludzkich dramatów. Młoda dziewczyna ze skoliozą, mężczyzna z krótszą ręką, ktoś inny ma problemy z chodzeniem. Dziecko z nerwicą, ślepota, walka o donoszenie ciąży i szczęśliwy poród. Jak na jedną książkę jest tego nieszczęścia zdecydowanie za dużo. 
Oczywiście wszystko w bardzo szybkim tempie zaczyna nabierać kolorowych barw. Wyszło to słabo i mało realistycznie. 
Akcja powieści została osadzona na Mazurach. Jest to piękny zakątek naszego kraju. Brakowało mi bardzo krajobrazowych opisów dzięki, którym chociaż trochę przyjemniej by mi się czytało tę książkę. 
Przeczytałam ją  do końca, ale tylko dlatego, że zawsze staram się to robić z szacunku do autora. Od samego początku między mną, a tą historią nie było chemii. Może nie trafiłam w odpowiedni moment, albo okładkowe rozczarowanie miało na to wpływ.
Mnie "Trzy życzenia" nie zachwyciły, ale może wam przypadną do gustu. 

MOJA OCENA 5/10













 

piątek, 22 września 2023

ZIELONE OCZY DRIADY (Recenzja)

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 27 kwietnia 2022
liczba stron: 624
wydawnictwo: Znak Literanova








Dorota Gąsiorowska już od dłuższego czasu jest jedną z moich ulubioną pisarek jeśli chodzi o literaturę obyczajową. Posiadam znaczną kolekcję jej powieści, i gdy tylko pojawia się wzmianka na temat nowej historii jestem pewna, że prędzej czy później trafi w moje ręce. 
"Zielone oczy driady" to moje kolejne spotkanie z twórczością tej pisarki. 

Dublin i życie w tym mieście to dla Livii zamknięty rozdział. W dniu w którym po raz pierwszy przekroczyła próg drewnianej chaty na klifie, wierzyła mocno w to, że po tym wszystkim co ją spotkało, irlandzkie  odludzie i szum oceanu pomogą jej odnaleźć spokój, którego tak długo szukała.  
Niestety bolesna przeszłość postanawia okrutnie o sobie przypomnieć. Na szczęście nie na długo, bo po lekkim zawahaniu przyjmuje niespodziewaną propozycję od koleżanki. Wyjazd na Podlasie i konserwacja kościelnych fresków na pewno dobrze jej zrobi.
Jednak już w pierwszym dniu pracy nad malowidłem tajemniczej Noelle coś dziwnego zaczyna się z nią dziać. Oprócz tego, mężczyzna, który od czasu do czasu pojawia się w kościele nie daje jej spokoju. Jego twarz wydaje się Livii nie do końca obca, i to ją jeszcze bardziej wytrąca z równowagi. 

Książki Doroty Gąsiorowskiej cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Gdy sięgnęłam po jej debiutancką powieść "Obietnice Łucji" wiedziałam, że moja przygoda z piórem tej pisarki nie zakończy się tylko na tej książce. Ona trwa nadal i końca nie widać.
Z ogromną dozą zainteresowania sięgnęłam po "Zielone oczy driady". Ponad 600 stron udało mi się przeczytać w kilka dni, i teraz gdy jestem świeżo po lekturze piszę to z wielkim bólem serca, ale tym razem książka  nie do końca trafiła w mój gust.
Początek wydał mi się interesujący, ale im dalej w las robiło się ku mojemu rozczarowaniu zbyt baśniowo. Rzeczywiste problemy głównej bohaterki zostały zepchnięte przez autorkę na drugi plan. Całą swoją uwagę skupiła na przedstawieniu historii tajemniczego fresku, z którym wiąże się pewna legenda. Oczywiście nasza Livia zapragnęła zebrać jak najwięcej informacji na jej temat. Momentami drażniło mnie zachowanie głównej bohaterki. Kolokwialnie można stwierdzić, że wciskała swój nos w nie swoje sprawy. Podsłuchiwała, a potem tłumaczyła się, że był to przypadek. Nie fajnie to wyglądało, tym bardziej, że niektóre rozmowy były mocno intymne i dotyczyły wydarzeń, które miały miejsce kilka lat temu. Niosły ze sobą smutne i bolesne wspomnienia. Jakby nie patrzeć Livia weszła z buciorami w życie Ludwika. Starszy mężczyzna użyczył jej dachu nad głową w trakcie pobytu na Podlasiu, traktował ją jak wnuczkę, a ona tak go zawiodła. Livia znalazła coś, czego nie miała prawa otwierać, a tym bardziej czytać. Ciekawość jednak wzięła górę. 
Miałam deja vu gdy dotarłam do momentu w którym poznałam Nelę, starszą dystyngowaną kobietę. Na jej drodze niespodziewanie pojawia się Livia. Tych spotkań było kilka, aż w końcu dziewczyna trafia pod jej dach. No i mamy powtórkę z rozrywki, która ma związek z teczką i z jej zawartością. 
Znaczna ilość dziwnych jak dla mnie zbiegów okoliczności, przypadkowych zdarzeń, tajemnic i sekretów trochę mnie przytłoczyła. To samo tyczy się bohaterów, bo jest ich dość liczna grupa. Dobrze, że w trakcie lektury robiłam sobie notatki, bo można szybko w tym wszystkim się pogubić. Co chwila dochodzi do niespodziewanych odkryć i zwrotów akcji. 
Dorota Gąsiorowska przyzwyczaiła nas do lekkich i przyjemnych w odbiorze historii. Pisząc "Zielone oczy driady" postanowiła zaskoczyć swoich czytelników bardziej mroczną odsłoną. Stary cmentarz, samotny metalowy krzyż, grobowiec pewnej hrabiny, ruiny irlandzkiego zamczyska. Wszystko to otulały gęste jesienne mgły. W temacie opisów nic się nie zmieniło, bo Dorota w dalszym ciągu robi to świetnie. Bez względu na to, czy dotyczą one łąki pełnej kwiatów, czy ciemnego i ponurego lasu. 
"Zielone oczy driady" to książka, która posiada w sobie dużo elementów zaczerpniętych z fantastyki. Dziwne zachowanie Livii od razu rzuciło mi się w oczy. Potrafi dostrzec coś, czego inni nie widzą. Słyszy różne dźwięki i głosy. Według niej drzewa zamieszkiwane są przez wróżki. Z tego też względu pseudonim "Fairy" idealnie do niej pasuje.
Nie czytam takiej literatury i może dlatego miałam tak duży problem, żeby wczuć się w tę książkę. Za to jestem pewna, że każdemu miłośnikowi takich historii, zjawisk nadprzyrodzonych przypadnie do gustu. 

POLECAM
MOJA OCENA 7/10









 

poniedziałek, 9 maja 2022

DZIEWCZYNA ZE SKLEPU Z KAPELUSZAMI ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowka
data wydania: 2 kwietnia 2018
liczba stron: 528
wydawnictwo: Znak Literanova










Z twórczością Doroty Gąsiorowskiej poraz pierwszy miałam styczność czytając jej debiutancką powieść "Obietnica Łucji". Pamiętam dobrze, że byłam nią zachwycona i nie mogłam się od niej oderwać. 
Od tego czasu na rynku ukazało się już wiele innych książek autorstwa Doroty Gąsiorowskiej, które błyskawicznie uzyskały miano bestsellerów. Tak się składa, że miałam to szczęście i mogłam się z nimi zapoznać. 
"Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" to moje kolejne spotkanie z prozą pisarki, którą zaliczam do grona moich ulubionych. 

Daniela kocha podróże i w związku z tym nie mogła w odpowiedni sposób zająć się córką, więc powierzyła Kamelię swojej matce. Lidia robiła wszystko żeby dziewczynka wyrosła na mądrą i dobrą kobietę. 
Razem prowadzą w Krakowie pracownię i sklep z kapeluszami. Niebawem będą obchodzić 100-lecie swojej działalności i z tej okazji zaprosiły do siebie dziennikarza żeby napisał na ich temat artykuł do gazety. Pytania, które padają w trakcie wywiadu niespodziewanie zaczynają dotykać czasów, do których Lidia wolałaby nie wracać. Odbija się to na jej zachowaniu i samopoczuciu. Zauważa to Kamelia, którą zaczyna niepokoić stan babci. Mimo swojego wieku tryskała energią, a teraz chodzi zamyślona i widać, że coś ją gnębi. Do tego ten dziwny list, który podarła. 
Dziewczyna chce w jakiś sposób dotrzeć do babci i czegoś się dowiedzieć, ale niewidzialny mur który przed sobą zbudowała skutecznie to uniemożliwia. Zawsze miały ze sobą świetny kontakt  mimo różnicy wieku, a teraz z niewiadomych przyczyn nagle wszystko uległo zmianie. 
Gdy dziewczyna otrzymała od babci urodzinowy prezent w postaci broszki z tajemniczym grawerem nie miała pojęcia, że będzie to początek podróży do przeszłości o której nigdy jej nie opowiadała. 

Gdyby tego wszystkiego było mało Kamelia zaczyna mieć też swoje problemy. Otóż Artur, przystojny dziennikarz zainteresował się nie tylko sklepem, ale także nią. Sprawy jeszcze bardziej się komplikują gdy poznaje Marka, najlepszego przyjaciela Artura. Na dokładkę Magda, z którą zna się od lat i traktuje ją jak przyrodnią siostrę zaczyna jej unikać i dziwnie się zachowywć. 

Książki Doroty Gąsiorowskiej mają w sobie tajemniczą moc. Czytasz i nie możesz przestać. Nic innego się w tym czasie dla ciebie nie liczy. Chcesz jak najszybciej się dowiedzieć co będzie dalej. Zauważyłam, że Dorota Gąsiorowka lubi serwować swoim czytelnikom historie dość pokaźnych rozmiarów. Jej książki liczą sobie więcej niż standardowe ponad 300 stron. Każdy fan takich "grubasków" będzie z pewnością zachwycony, ale innym może to przeszkadzać. Po co tyle stron, przecież niektóre wątki są niepotrzebne albo zostały w zbyt rozwlekły sposób napisane. Niestety bywa i tak. 
Akcja w książce "Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" rozwija się powoli tylko po to żeby później mogła nagle przyśpieszyć. Wydaje mi się, że autorka chciała w ten sposób zachęcić czytelnika do dalszej lektury. W końcu apetyt rośnie w miarę jedzenia. Początek pełni tutaj funkcję przystawki do głównego dania. Dowiadujemy się dlaczego Kamelia wychowywana była przez babcię. Czym zajmuje się jej matka, co się stało z jej ojcem. W większości poświęcony jest młodej dziewczynie, która tworzy własnoręcznie piękne nakrycia głowy w stylu vintage. Jest cichą, skromną osobą, która ma swoje ulubione miejsca gdzie spędza wolny czas w towarzystwie Magdy, najlepszej przyjaciółki, a zarazem właścicielki butiku z odzieżą. Dziewczyny planują zorganizować pokaz mody, który ma być niespodzianką dla Lidii.
Polubiłam Kamelię, ale z czasem zaczęło mnie drażnić jej zachowanie. Głównie mam tutaj na uwadze to, w jaki sposób próbowała rozwiązać sprawę z dwoma mężczyznami, którzy w tym samym czasie zaczęli rywalizować o jej względy. Co do Artura, też mnie irytował. Niby chciał bliżej poznać Kamelię, ale później nie pojawił się na spotkaniu. Marek chciał być lojalny wobec przyjaciela co się chwali, ale z drugiej strony mógł przez jego niezdecydowanie stracić miłość swojego życia. Kamelia zamiast szczerze z nimi porozmawiać brnęła dalej w tą dziwną relację. 
Kamelia jest taką osobą, która troszczy się o innych. Pragnie za wszelką cenę pomóc i rozwiązać dany problem jeśli tylko się da. Według niej pierwszym krokiem do tego jest rozmowa. Chciała, żeby babcia się przed nią w końcu otworzyła bo męczyła ją cała ta sytuacja. Widziała, że działo się z nią coś złego, a ona nie potrafiła jej pomóc. Z Magdą było niestety podobnie. 
Lidia jest tutaj drugą bardzo ważną postacią wykreowaną przez pisarkę. Kamelia znała kilka szczegółów z życia ukochanej babci. Próbowała się od niej czegoś więcej dowiedzieć, ale zawsze była zbywana. Nie przypuszczała, że może coś przed nią cokolwiek ukrywać. Wszystko uległo zmianie po wywiadzie, a broszka tylko dolała przysłowiowej oliwy do ognia. 
Postępowanie seniorki było zwykłą ucieczką przed szczerą rozmową. Wolała dusić wszystko w sobie przepłacając to zdrowiem. Nie brała pod uwagę jak bardzo Kamelia się o nią martwiła. Zresztą nie tylko ona. Melanii, uroczej starszej pani, która była ich sąsiadką również nie był obojętny jej stan. Czy można nazwać ją egoistką? Uważam, że tak. 
Nie mogę nie wspomnieć o tym, w jaki sposób traktowała swoją już DOROSŁĄ wnuczkę. Nie bez powodu napisałam słowo "dorosłą" z dużych liter. Ja wiem, że ją wychowywała i ma prawo zwrócić jej uwagę, ale wypytywać gdzie była i o której to godzinie się wraca było już lekką przesadą według mnie. Szkoda, że nie wybrała jej jeszcze odpowiedniego kandydata na męża. 
Z Lidią raczej się nie polubiłyśmy mimo tego, co wydarzyło się w jej życiu. 

To nic, że będę to pisać któryś już raz. Dorota Gąsiorowska jest mistrzynią jeśli chodzi o opisy. Czy to przyrody, rzeczy, czynności. Robi to w cudowny, wręcz malarski sposób. Używa do tego pięknej, czystej polszczyzny i dba o każdy najmniejszy szczegół. Ja wiem, że opisy bywają nudne i często są omijane przez czytelników, ale w tym przypadku chce się ich więcej i więcej. Po prostu jest to coś nieprawdopodobnego. Sposób w jaki Dorota przedstawiła pracę Kamelii nad danym kapeluszem to arcydzieło w najpiękniejszej formie.  
Kraków to jedno z najcudowniejszych polskich miast, które odwiedzane jest przez miliony turystów.  Nie było mi dane tam pojechać, ale dzięki autorce mogłam poczuć ten wyjątkowy klimat i czar. 
No właśnie, Dorota Gąsiorowska czaruje słowem. Jest taką wróżką, która pisze historie wyjątkowe i piękne pod wieloma względami. "Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" jest troszkę inna od poprzednich książek z którymi miałam okazję się zapoznać. Tamte były lżejsze, a tutaj poruszyła tematy trudne, które wzbudzają wiele emocji. Rozpacz, tęsknota, strata, ból. Wszystko to dotyczy nas, ludzi. Do tego dorzućmy jeszcze przeszłość, którą nie zawsze chcemy z różnych powodów wspominać. 

"W dziewczynie ze sklepu z kapeluszami" został wpleciony w główną treść wątek kryminalny i mam wątpliwości czy to był dobry pomysł. Troszkę mi on tutaj nie pasuje. Kapelusze, tajemnice, stare stroje, pamiątki rodzinne, a tu nagle wyskakuje jakiś szemrany typ i coś chce od biednej Magdy. To tylko jeden mały niuans do którego się przyczepiłam bo całą resztę oceniam jak najbardziej pozytywnie. 

Tak jak główna bohaterka kocham styl vintage. Też jak Kamelia kocham rękodzieło. W przerwie między czytaniem  książek lubię sobie szydełkować. Nie jest to łatwe, ale jakoś daję radę. Stare rzeczy, ubrania mają swój urok. Powróciła na nie moda i warto poszperać w domowych piwnicach, strychach. A nóż uda nam się znaleźć prawdziwe skarby z minionych epok. Kamelia miała szczęście zaglądając do starej szafy. 

Troszkę się rozpisałam, ale na temat książek Doroty Gąsiorowskiej można pisać i mówić długo. Są to takie książki, które działają na miłośnika literatury obyczajowej jak magnez. Zrobisz wszystko żeby móc je przeczytać i czekasz z niecierpliwością na kolejną. Dorota Gąsiorowska ma wspaniały talent i możemy jej tylko podziękować za to, że podzieliła się nim z innymi pisząc tak wspaniałe historie po które sięgają ogromne rzesze czytelników. 
"Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" to idealna powieść dla fanów wszelkiego rodzaju tajemnic i sekretów, które po długim czasy wychodzą na jaw. Jeśli jesteście ciekawi co takiego skrywała Lidia i którego amanta wybrała Kamelia zachęcam was do przeczytania tej jakże wciągającej książki. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10






 

wtorek, 29 marca 2022

DWÓR RUSAŁEK ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowka
data wydania: 5 kwietnia 2021
liczba stron: 608
wydawnictwo: Znak Literanova











"Dwór Rusałek" to już 12 książka Doroty Gąsiorowskiej. Jest to też drugi tom serii "Dni Mocy". Pierwsza cześć mnie urzekła, wiec byłam bardzo ciekawa co tym razem pisarka zafundowała swoim czytelnikom, bo już sam opis wydał mi się na prawdę obiecujący. 

Olga jest biologiczna siostrą Nataszy ( główna bohaterka w pierwszej części ). Ma 27 lat i na co dzień pracuje we własnej księgarni. Kocha to co robi, a książki to jej największa miłość. Nagła wiadomość o wypowiedzeniu lokalu totalnie ją załamuje. 
Gdyby tego wszystkiego było mało, jej związek z ukochanym mężczyzną definitywnie się zakończył. 
Wyjazd do Starych Głazisk to w tym momencie najlepsza decyzja jaką mogła podjąć. Podlaskie krajobrazy od zawsze działały na nią kojąco, a w towarzystwie wujka czuła się najlepiej na świecie.
To właśnie tam, w dość nietypowych okolicznościach poznaje Leszka i Lorenę, jego córkę. Mężczyzna jak się okazało jest nowym właścicielem dworu na Jesionce. 

Czasami zdarza się tak, że przypadkowe spotkanie może trochę namieszać w naszym dotychczasowym życiu. Czy spontaniczny przyjazd dziewczyny do Starych Głazisk będzie początkiem zmian na lepsze?? Kim tak naprawdę jest Leszek i dlaczego zdecydował się zamieszkać z dala od innych ludzi...

Książki autorstwa Doroty Gąsiorowskiej to takie moje "must have". Posiadam w swoich domowych zbiorach wszystkie jej powieści, które do tej pory pojawiły się w oficjalnej sprzedaży. Obowiązkowo swoje miejsce w biblioteczce znalazł też "Dwór Rusałek". Jest to dość pokaźnych rozmiarów opowieść bo liczy ponad 600 stron. 

Książkę można podzielić na dwie części. Pierwsza dotyczy Olgi i jej życia w Wilnie. Czytelnik ma możliwość bliżej poznać główną bohaterkę. Dziewczyna uwielbia wszystko co jest związane z książkami. Spełniała się pracując w księgarni, ale los postanowił namieszać w jej życiu. Do spraw uczuciowych też wtrącił swoje przysłowiowe trzy grosze. Olgi nie da się nie lubić i osobiście mogę się śmiało z nią utożsamić. Też jestem cicha i spokojna. Mam duszę domatorki i nie przepadam za imprezami i spotkaniami towarzyskimi. W wolnych chwilach lubię pójść sobie na spacer, albo poczytać. W dzisiejszych czasach może to się wydawać dziwne, ale trzeba też zrozumieć drugą stronę. Nikt nikogo do niczego nie powinien zmuszać. Nie ma w tym nic złego, że Olga stroni od rówieśników i woli towarzystwo Soni i Rosy, dwóch uroczych seniorek. Rozstała się z chłopakiem i musi sobie wszystko na spokojnie poukładać. Ma dopiero 27 lat, więc jeszcze dużo przed nią. Jak wiemy miłość dosięga nas w najmniej oczekiwanym momencie. Nie patrzy wtedy na okoliczności i miejsce. Amor strzela i już :-). 
Jeśli chodzi o kompleksy to niech podniosą rękę do góry ci, którzy ich nie mają. Każdy jakieś ma. Może za często Olga o nich wspomina, ale widocznie taka jej natura. 
Wyjazd do Starych Głazisk miał wyglądać zwyczajnie. Krótki odpoczynek i ucieczka od problemów. Przy okazji Olga spotkała się z siostrą, o której niedawno się dowiedziała. Mimo tego, że zostały w przeszłości rozdzielone mają ze sobą świetny kontakt. 
W trakcie pobytu w rodzinnych stronach doszło do pewnego wydarzenia, które spowodowało jeszcze większy galimatias w życiu naszej bohaterki. 
W tym miejscu zaczyna się tak jakby druga część książki gdzie akcja z Wilna przenosi się na podlaską wieś, a dokładnie do dworu na Jesionce. Olga zaczyna pracę jako opiekunka Loreny, niepełnosprawnej córki Leszka. Początkowo była pełna obaw czy da sobie radę, ale wątpliwości zostały szybko rozwiane przez samą dziewczynkę. Obie od razu się polubiły i połączyła je niespotykana nić sympatii. Wszystko wyglądałoby pięknie gdyby nie te tajemnicze odgłosy, które słyszy tylko ona. Wywołują w niej uczucia lęku i strachu. No i ten dziwny, nagły zimny powiew wiatru. 
W trakcie pobytu we dworze dziewczyna poznaje Michalinę, starszą kobietę, która zna pewną historię sprzed laty. Ma ona dużo wspólnego ze starą nieruchomością jak i z pobliskim jeziorem zamieszkiwanym przez rusałki. Niczego nie obawiająca się Olga nie zdaje sobie sprawy z tego, że grozi jej najprawdziwsze niebezpieczeństwo. 
W trakcie porządkowania strychu odnajduje dzienniki należące do tajemniczej Rosalie. Jak ja bym chciała na własne oczy zobaczyć ten strych. Te wszystkie stare kufry i skrzynie. Kocham tego typu rzeczy i mogę tylko naszej głównej bohaterce pozazdrościć odnalezienia takiego skarbu. 

Całość jak najbardziej oceniam na plus, chociaż bardziej do mnie przemówił wątek związany z dworem. Mam duży sentyment do nieruchomości z duszą, które skrywają w sobie liczne tajemnice i legendy, które aż się proszą żeby ktoś je odkrył. Dzięki tej historii z Rusałkami książka zyskała baśniowy klimat. Opisy przyrody zostały jak zawsze w przepiękny sposób nakreślone. W końcu Dorota Gąsiorowka jest w tym niekwestionowaną mistrzynią. Sama z chęcią wybrałabym się na spacer leśnymi ścieżkami, a jezioro w świetle zachodzącego słońca to istna bajka. 
Język jaki został użyty do napisania książki jest lekki i prosty. Dzięki temu przyjemność z lektury jest jeszcze większa. 
Niech nie przerazi was grubość tej jakże wciągającej historii bo czyta się ją błyskawicznie. Za nim się obejrzycie połowa będzie już za wami. 

Czy Olga będzie w końcu szczęśliwa i ponownie się zakocha? Tego wam moi mili nie zdradzę. Jeśli jesteście tego ciekawi zachęcam was do sięgnięcia po "Dwór Rusałek". Zróbcie to jak najszybciej bo za rogiem czeka już trzeci tom serii, który w kwietniu będzie miał swoją premierę. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10






piątek, 27 lipca 2018

MELODIA ZAPOMNIANYCH MIŁOŚCI ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 17 lipca 2017
liczba stron: 628
wydawnictwo: Znak Literanova













Osobiście nie przepadam za muzyką klasyczną, ale jest jeden instrument, który obdarzyłam sporym sentymentem. Są to skrzypce. W dużej mierze przyczynił się do tego ich wyjątkowy dźwięk, a osoba na nich grająca potrafi zahipnotyzować. Dlatego z jeszcze większym zainteresowaniem sięgnęłam po książkę Doroty Gąsiorowskiego pod jakże pięknym tytułem "Melodia zapomnianych miłości" w której pisarka poświęciła dużą uwagę właśnie temu instrumentowi. No i ten urokliwy Kazimierz Dolny.

Główną bohaterką jest Bianka, która przeżywa trudne chwile w swoim życiu. Śmierć matki po ciężkiej chorobie oraz problemy finansowe. Na szczęście nie została z tym wszystkim sama. Może liczyć na wsparcie ze strony swojego ojca. Niestety brak pieniędzy sprawił, że musieli opuścić  swoje mieszkanie i poszukać czegoś mniejszego. Niby oboje pracują, ale pensja nauczycielki muzyki oraz członka orkiestry to kropla w morzu potrzeb. Tym bardziej gdy poniosło się olbrzymie wydatki na leczenie. Niespodziewanie pewnego dnia w akademii muzycznej w której wykłada Bianka pojawia się starsza i tajemnicza kobieta o imieniu Klara. Jak się później okazało z dość nietypową propozycją bardzo dobrze płatnej pracy, którą proponuje nauczycielce. Taka kwota pieniędzy znacznie poprawiłaby sytuację finansową w której obecnie się znajduje wraz z ojcem. Mężczyzna podchodzi dość sceptycznie do całej tej sytuacji. Mimo przeciwnego zdania  Bianka decyduje się podpisać umowę w związku z czym na dwa miesiące musi przeprowadzić się do Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Zabiera ze sobą futerał ze skrzypcami, w którym znalazła starą fotografię jednego z członków rodziny.
Po przybyciu na miejsce ma wątpliwości czy słusznie postąpiła...

Twórczość pani Doroty jest mi bardzo dobrze znana. Miałam przyjemność czytać już kilka jej książek i wszystkie oceniam pozytywnie. Ciekawi jesteście jak było tym razem? Z pewnością na plus należy ocenić szatę graficzną oraz miejsce w którym rozgrywa się akcja książki. Byłam zachwycona Różanym Gajem z opowieści o Łucji. Ale tym razem pisarka przeszła samą siebie. Wybór Kazimierza Dolnego był strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Lubię gdy wydarzenia toczą się na wsi lub w małych miasteczkach. Nigdy w Kazimierzu nie byłam, ale dzięki pani Dorocie było mi dane troszkę poznać to jakże wyjątkowe miejsce . Jest jeszcze jeden zakątek wart uwagi. To tam mieszkała jedna z postaci wykreowanych przez pisarkę. Mam tutaj na myśli babkę Serafinę. Jak ja uwielbiam tego typu chatki, w których czas stanął w miejscu. Właścicielka owego miejsca także podbiła moje czytelnicze serce. Cudowna starsza kobieta, która troszczy się o swojego dorosłego już syna. Ma ku temu powody bo niestety za kołnierz sobie nie wylewa. Bianka miała okazję go poznać zaraz po przybyciu do Kazimierza. Nie jedna osoba przeszła by obok takiego człowieka, ale nie ona. Wracając na moment do babki Serafiny mogę tylko zdradzić, że jej wątek jest bardzo interesująco napisany. Z chęcią sama chciałabym się z nią spotkać i porozmawiać. Osoby w takim wieku znają wiele ciekawych historii. Były także świadkami licznych wydarzeń z przeszłości.
Porównując inne książki pani Doroty, które już przeczytałam z "Melodią zapomnianych miłości" mogę stwierdzić, że to jak na razie najbardziej tajemnicza historia. Futerał na skrzypce, który jak się później okazało posiadał w sobie coś więcej. Tajemnicze fotografie, rodzinne sekrety oraz jedno kłamstwo. Z tym wszystkim będzie miał do czynienia czytelnik, który zdecyduje się  na lekturę tejże książki. A z pewnością warto, nawet dla samego Kazimierza Dolnego.
Czy w tym wszystkim znalazło się miejsce na miłość? Owszem pojawia się i ten aspekt, ale moim zdaniem było go ciut za mało. Pisarka skupiła się nad szukaniem odpowiedzi na wiele pytań, a rodzące się uczucie między Bianką a pewnym mężczyzną stało się ubocznym tematem. Troszkę szkoda. Ale chcę jednocześnie zaznaczyć, że miłość ukazana została przez panią Dorotę w różny sposób. Nie tylko ten piękny i romantyczny.
W książce pojawia się dość spora grupka bohaterów. Bianka pełni tutaj główną rolę. Trudno jest mi jednoznacznie ocenić tę postać. Niby pieniądze nie są dla niej ważne, ale sytuacja w której się znalazła wręcz zmusiła ją do podjęcia takiej a nie innej decyzji. Taka okazja może się przecież już więcej nie powtórzyć. Cóż można powiedzieć o Klarze? Z pewnością ma ciekawą i mroczną osobowość. A może to tylko taki kamuflaż i w głębi serca to ciepła osoba, która została doświadczona przez los? Poznajemy także Martę, gosposią w posiadłości Klary. To kolejna ciekawa postać warta uwagi. Jest jeszcze Małgorzata, córka Marty. Oprócz kobiet pojawiają się w książce także panowie. Tajemniczy i milczący kamerdyner, dwaj przystojni mężczyźni Olaf i Samuel. Nie mogę pominąć uroczego, starszego pana o imieniu Anatol. Jak ja bym chciała spróbować jego antonówek zerwanych prosto z drzewa...Kończąc recenzję troszkę się rozmarzyłam.

Tajemnice, rodzinne sekrety, a między nimi rozkwita miłość. Wszystkie te elementy stworzyły jedną spójną całość. Jeśli lubisz tego typu historie to z pewnością przypadnie ci do gustu "Melodia zapomnianych miłości". Tak naprawdę to każdy znajdzie w niej coś dla siebie. A może dzięki tej książce wyruszysz do Kazimierza Dolnego i pospacerujesz śladami Bianki? Ja z chęcią bym tak zrobiła.



POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



poniedziałek, 27 listopada 2017

Hotel Pod Jemiołą ( Recenzja )

Autor: Richard Paul Evans
data wydania: 22 listopada 2017
liczba stron: 301
wydawnictwo: Znak Literanova













Końcówka listopada to chyba najlepsza pora aby powiększyć swoje domowe biblioteczki o książki w klimacie świąteczno-zimowym. A w tym roku ukazało się wiele tego typu nowości, które są godne uwagi. Jedną z nich z pewnością jest najnowsza historia autorstwa Richarda Paula Evansa o jakże świątecznie brzmiącym tytule "Hotel Pod Jemiołą". 

Kimberly Rossi nie miała łatwego dzieciństwa. Będąc jedenastoletnią dziewczynką przeżyła najtrudniejsze chwile swojego jakże młodego życia. Była naocznym świadkiem rodzinnego dramatu. Depresja, z którą zmagała się jej matka doprowadziła kobietę do śmierci. Dorosłość też nie była usłana różami. Dwukrotnie zerwane zaręczyny, małżeństwo zakończone rozwodem. Nie łatwo jest przejść obojętnie obok czegoś takiego. Dziewczyna powoli traci pewność siebie, ale na szczęście może liczyć na ojcowskie słowa otuchy. Któregoś dnia w trakcie jednej z rozmów mężczyzna informuje córkę o chorobie, z którą rozpoczął walkę i ma zamiar ją wygrać. W jednej sekundzie życie Kim rozpada się na milion malutkich kawałeczków. Marzenie o wydaniu własnej książki zeszło na drugi plan. Ale czy do końca? Podczas sprawdzania poczty natrafia na ulotkę zapraszającą na warsztaty dla początkujących pisarzy w Hotelu Pod Jemiołą. Na początku podeszła dość sceptycznie do tej propozycji. W końcu już uczestniczyła kilka razy w tego typu imprezach i nic z tego nie wyszło. Powiększyła się tylko kolekcja pism odmownych. Po drugie, teraz będą potrzebowali pieniędzy na leczenie, więc nie może sobie pozwolić na dodatkowe wydatki. Jak wiemy kochający ojciec zrobi wszystko dla własnego dziecka żeby było szczęśliwe. Tata Kimberly jest tego świetnym przykładem. Nie zważając na swój stan zdrowia płaci za warsztaty żeby jego córka mogła spełnić swoje największe marzenie. 

| "Dzięki marzeniom wstajemy rano z łóżka" ( cyt.s. 37 )

Nie wiem jak to się stało, ale jakoś do tej pory nie trzymałam w dłoniach żadnej książki autorstwa Richarda Paula Evansa. Z tego też powodu nie jestem wstanie zrobić porównawczej analizy z innymi jego powieściami. Po zapoznaniu się z notką biograficzną pisarza wiem, że posiada duży dorobek literacki i  cieszy się sporym zainteresowaniem wśród czytelników. Czy ja zostałam jego fanką? Trudno powiedzieć po przeczytaniu dopiero jednej książki, ale gdybym miała krótkim zdaniem podsumować historię, która w dużej mierze rozgrywa się w tytułowym Hotelu Pod Jemiołą na pewno napisałabym, że jest to idealna powieść dla kobiet, które utraciły swoją wartość i pragną poczuć przysłowiowe motyle w brzuchu. Jeśli zdecydujesz się na lekturę musisz uzbroić się w notatnik, który przyda ci się do zapisywania cytatów. Ta książka to skarbnica myśli i sentencji, które warto sobie zanotować, a potem wprowadzić w życie. 
Patrząc na okładkowe zdjęcie można stwierdzić, że będziemy mieli do czynienia z kolejną obyczajową opowiastką w świątecznej otoczce. Niby wszystko się zgadza, ale nie do końca. Wydarzenia z przeszłości spowodowały, że dziewczynę nie cieszy cała ta świąteczna gorączka. Ale jakoś trzeba dalej żyć. Otuchy dodaje jej najważniejsza osoba w życiu, którą bardzo kocha. Postać ojca Kimberly została wykreowana w cudowny sposób. To ciepły i mądry mężczyzna, którego los także doświadczył. Rany odniesione na wojnie, śmierć żony, samotne wychowywania córki, a na koniec informacja o chorobie. Nie jeden by się załamał. Ale nie on. 
Wracając do głównej bohaterki. Nie miała dziewczyna szczęścia w miłości, oj nie miała. Urodą i inteligencją nie grzeszyła, więc dlaczego odpychała od siebie wszystkich mężczyzn, przy których mogłaby wieść szczęśliwe życie, a przyciągała tylko łajdaków i oszustów? Może to jakieś fatum albo klątwa? Decydując się na wyjazd ani przez moment nie przeczuwała, że i dla niej zaświeci w końcu słońce jeśli chodzi o sprawy uczuciowe. Na warsztatach poznaje tajemniczego i bardzo przystojnego Zeke'a, któremu również Kim wpada w oko.
Na tym etapie skończę opisywanie fabuły bo jeszcze niechcący zdradzę za dużo i przyjemności z czytania nie będzie. Bo dla mnie czas spędzony przy lekturze Hotelu Pod Jemiołą był ogromną przyjemnością. To nic, że  książka może jest troszkę przewidywalna. To tylko taki mały minusik. Plusów jest znacznie więcej. Stworzeni przez pisarza postaci, klimat oraz poruszone w książce wątki. Depresja jest chorobą, z którą zmaga się coraz więcej osób bez względu na wiek. Niejednokrotnie zamykają się w sobie i nie można im w żaden sposób pomóc. Niestety w wielu przypadkach nie da się zapobiec tragedii. Ale żeby nie było obok trudnych tematów pojawia się również humor głównie za sprawą zwariowanej Samanthy, nowej znajomej Kimberly.

| "Książki to dużo więcej niż tylko papier, klej i farba drukarska. To coś więcej niż cyfrowe wydruki. To iskry. Iskry, które wzniecają pożary. Iskry, które wzniecają rewolucje. Każda ważna rewolucja zaczęła się od książki." ( cyt. s.242 )

Warto wspomnieć o marzeniu naszej głównej bohaterki jakim jest wydanie własnej powieści. Okazuje się, że nie jest to takie proste. Troszkę zostało zdradzone jak to wygląda od strony wydawniczej zanim książka pojawi się na księgarnianych półkach.

"Hotel Pod Jemiołą" jest świątecznym upominkiem od Richarda Paula Evansa dla czytelników. Jeśli zastanawiacie się nad literackimi prezentami dla rodziny to ta książka będzie idealną propozycją.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



niedziela, 23 lipca 2017

ANTYKWARIAT SPEŁNIONYCH MARZEŃ ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 10 kwietnia 2017
liczba stron: 416
wydawnictwo: Znak Literanova












Twórczość Pani Doroty Gąsiorowskiej jest mi bardzo dobrze znana za sprawą jej wcześniejszych książek. Przeczytałam wszystkie jakie do tej pory napisała. Byłam w Różanym Gaju, spacerowałam po urokliwym Lwowie. Teraz przyszedł czas na romantyczny Kraków i historię nie mniej romantycznej Emilii. 

Taka właśnie jest główna bohaterka powieści. Na co dzień pracuje w bardzo klimatycznym miejscu jakim jest antykwariat. Każda osoba kochająca książki marzy o takiej pracy. Zapach starych woluminów, przeglądanie półek. A gdy do tego dorzucimy aromat korzennej kawy, możemy poczuć się jak w raju. Niestety rajem nie można nazwać jej życia. Kobieta wychowana została przez swoją nianię, a zarazem żonę Pana Franciszka - właściciela antykwariatu. Gdzie była wtedy jej matka? No cóż, relacje jakie  łączą obie kobiety nie są łatwe. Emilia należy do osób z innej epoki. Jest cichą i nieśmiałą kobietą.  Poświęciła swoje życie dla literatury i dobrze jej z tym. W końcu spędziła całe dzieciństwo w ich towarzystwie. Studiowała również polonistykę. Z biegiem czasu zaczyna sama pisać do szuflady. Kto wie, może i do niej kiedyś uśmiechnie się szczęście i zobaczy swoje nazwisko na okładce? 
Któregoś dnia pakuje walizki i wyrusza w drogę do Gdańska. Ma zamiar odwiedzić swojego ojca, który zmaga się z problemami zdrowotnymi. Przed podróżą Franciszek wręcza jej tajemniczy pakunek. Tych tajemnic w książce jest znacznie więcej...Zapytacie się, gdzie w tym wszystkim schowała się miłość? Nie martwcie się bo pojawi się i to z podwójną siłą. 

|"Żegluj z radością i bez strachu. Nigdy nie wiesz, 
co dobrego może cię spotkać na szerokich wodach."

Nie będzie przesadą jeśli napiszę, że Pani Dorota Gąsiorowska stała się jedną z moich ulubionych polskich pisarek. Uwielbiam sposób w jaki pisze. Od razu zauważyłam, że wkłada w swoją pracę całe serducho. Poprzednie jej książki przeczytałam jednym tchem. Podobnie było w przypadku "Antykwariatu spełnionych marzeń". Jestem wręcz zauroczona tym, jak potrafi przenieść czytelnika w inny świat. W dużej mierze przyczyniają się do tego genialne opisy. Różnie to w życiu bywa, ale jak do tej pory nie miałam przyjemności pospacerować krakowskimi uliczkami, ani posłuchać szumu bałtyckich fal. Dlatego w tym miejscu chciałabym podziękować Pani Dorocie za to, że wgłębiając się w historię Emilii po prostu odpłynęłam. Poznałam miasto smoka, a także zwiedziłam latarnię morską i poczułam morską bryzę. 
Piegowata dziewczyna z rudymi włosami na okładkowym zdjęciu idealnie odwzorowuje postać głównej postaci. Bije od niej delikatność i nieśmiałość. Od razu obdarzyłam ją sympatią i troszkę pozazdrościłam jej miejsca gdzie pracuje. Bo ja też bym tak chciała. Zaraz po wejściu można było poczuć wyjątkowość tytułowego antykwariatu. Atmosfera jaka tam panowała wyróżniała je od innych tego typu sklepów, gdzie można zakupić arcydzieła literature, które zostały oznaczone przez czas. 
Warto również wspomnieć o innych postaciach wykreowanych przez pisarkę. Z pewnością na uwagę zasługuje Franciszek. Przesympatyczny starszy pan, którego nie sposób nie lubić. Podbił moje serce w jednej sekundzie. Troszczył się o Emilię i był dla niej ostoją w najtrudniejszych momentach jej życia. Wiedział, że pisze i pragnął aby w końcu coś z tym zrobiła. Miał nadzieję że książka, którą jej podarował stanie się dla kobiety impulsem do działania. 
Róża, macocha Emilii. Z zawodu lekarz. Nagła zmiana w zachowaniu kobiety wprawia w zdumienie wszystkich domowników. Przecież nigdy w taki sposób się nie zachowywała. 
Iga, przyjaciółka głównej bohaterki, Sara, starsza pani, która pojawia się w Modrzewiowej. Grzegorz i Szymon. Bardzo przystojni młodzi mężczyźni, którzy nagle pojawiają się w życiu Emilii. Spora grupka intrygujących postaci stworzyła nie mniej intrygującą całość. Tajemnice krążą między nimi z zawrotną prędkością. Jesteście ciekawi co się stanie gdy wyjdą na jaw? Zapraszam wszystkich na wycieczkę do Krakowa i równie pięknego Gdańska. Ja nie żałuję, że zdecydowałam się na tą jak miło spędzoną podróż. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję  wydawnictwu: 


środa, 27 stycznia 2016

PRIMABALERINA ( Recenzja przedpremierowa )

Autor: Dorota Gąsiorowska
data wydania: 17 lutego 2016
liczba stron: 544
wydawnictwo: Znak Literanova













"Primabalerina" to trzecia już powieść w dorobku Doroty Gąsiorowskiej. Pisarka w ubiegłym roku zadebiutowała na polskim rynku literackim książką "Obietnica Łucji". Ukazała się również jej kontynuacja. Obie części cieszyły się ogromnym zainteresowaniem. Zresztą w dalszym ciągu znikają w zawrotnym tempie z księgarnianych i bibliotecznych półek. Tak się składa, że ja również miałam przyjemność poznać losy tytułowej Łucji. Tym razem Pani Dorota postanowiła podarować nam coś zupełnie innego. Z Różanego Gaju przenosimy się do Krakowa...

Nina to cicha i skryta trzydziestodwuletnia kobieta. Wychowała się w sierocińcu prowadzonym przez siostry zakonne. Z zawodu ekonomistka. Od kilku już lat pracuje jako księgowa w ośrodku dla starszych osób o urokliwej nazwie "Kalinowe Zacisze". Zdobyte wykształcenie nie przeszkadza jej w wykonywaniu innych zadań. Od 4 lat z troską opiekuje się osiemdziesięciosześcioletnią pensjonariuszką. Irma, to o niej mowa obdarzyła swoją młodą opiekunkę wyjątkowym zaufaniem. Mimo różnicy wieku obie kobiety stały się dla siebie przyjaciółkami. Gdy któregoś dnia Nina po przyjściu do pracy widzi, że łóżko na którym spała Irma jest puste zdaje sobie sprawę z tego, że stało się to o czym bała się myśleć...
Nie przypuszczała, że śmierć przyjaciółki stanie się dla niej początkiem zmian w jej życiu. W dużej mierze przyczyniła się do tego treść testamentu jaki zostawiła po sobie staruszka. Jak się okazało, Nina została jedyną właścicielką kamienicy, która znajduje się we...Lwowie. Z biegiem czasu dochodzi do wniosku, że tak naprawdę nic nie wie o zmarłej kobiecie, chociaż spędzały ze sobą bardzo dużo czasu. Po rozmowie z adwokatem, który zasugerował wyjazd do Lwowa kobieta ma mętlik w głowie. Na szczęście może liczyć na pomoc Igora, który również był bliską osobą dla Irmy. To dzięki jego namowom decyduje się wyruszyć w podróż śladami tajemniczej starszej pani...

Gdy tylko wpadła mi w oko informacja, że Pani Dorota napisała kolejną książkę byłam jej niezmiernie ciekawa. Losy Łucji bardzo przypadły mi do gustu czego dowody można odnaleźć w recenzjach: Obietnica ŁucjiMarzenie Łucji
Najnowsza powieść autorstwa Pani Doroty przyciąga wzrok swoją oprawą graficzną. Rudowłosa dziewczyna na okładkowym zdjęciu wręcz magnetyzuje spojrzeniem. Przymiotniki "przyciągająca" i "magnetyczna" idealnie charakteryzują książkę. Nie mogłam się od niej oderwać i zostałam wprost urzeczona historią w niej zawartą. Jak tylko mogłam robiłam sobie krótkie przerwy, żeby móc się do woli delektować lekturą. Niech przyjemność z czytania trwa jak najdłużej.
Ninę, główną bohaterkę polubiłam od pierwszych stron. Jej serdeczność i troska z jaką odnosiła się do starszych osób, a szczególnie do Irmy zasługuje na uznanie. Praca w tego typu ośrodkach nie należy do lekkich i przyjemnych. Jeśli chodzi o sprawy uczuciowe, kobieta boi się kochać. Czuje strach przed uczuciem. Niby ma na swoim koncie kilka związków, ale nie były to związki, które mogły zapewnić jej uczuciową stabilizację. Na chwilę obecną nie jest emocjonalnie gotowa na zakochanie. Może kiedyś. Niespodziewanie w jej życiu pojawia się wspomniany wcześniej Igor. W tym przypadku, nie ma co liczyć na rodzące się uczucie między kobietą i mężczyzną z jednego bardzo ważnego powodu. Igor jest gejem. Z początku Nina przypuszczała, że ją podrywa, ale gdy się wszystko wyjaśniło poczuła...ulgę. Czy przyjaźń między mężczyzną, a kobietą istnieje? Oczywiście, że tak i okazuje się, że gej najlepiej zrozumie płeć piękną czego dowodem jest rodząca się przyjaźń między Igorem, a Niną. W dzisiejszych czasach co niektórzy nie potrafią, a raczej nie chcą zaakceptować ludzi z odmienną orientacją seksualną. Nasza bohaterka nie miała z tym żadnych problemów. Co się chwali.
Należą się brawa dla pisarki, że poruszyła taki wątek w swojej książce. Homoseksualizm jest tematem tabu, ale warto uświadamiać innym, że tacy ludzie są normalni i nie gryzą. Każdy ma przecież prawo do miłości.
Ale żeby nie było, że nie pojawi się żaden inny kandydat do serca naszej sympatycznej Niny. Owszem pojawi się w osobie Michaiła, przystojnego Ukraińca...

W książce dzieje się i to sporo. Nina z całego serca pragnie dowiedzieć się czegoś więcej na temat zmarłej przyjaciółki i odnaleźć odpowiedzi na pytania, które zakotwiczyły w jej głowie. Gdyby ściany lwowskiej kamienicy potrafiły mówić byłoby to o wiele prostsze.
Wgłębiając się w treść Primabaleriny czytelnik będzie świadkiem niespodziewanych wydarzeń. Jeden zbieg okoliczności ciągnie za sobą kolejny. Może dla niektórych mogą wydawać się nieco naciągane lub mało prawdopodobne. Ale jak wiemy nasze życie pełne jest tego typu wydarzeń. Musi tylko nastąpić odpowiedni moment, aby taka niespodzianka od losu mogła nas zaskoczyć...

Po przeczytaniu najnowszej książki autorstwa Pani Doroty oraz dwóch poprzednich mogę wysnuć kilka wniosków. Z pewnością pisarka potrafi oddać klimat danej historii. Bohaterowie są postaciami z krwi i kości. Skrupulatnie dobiera miejsca, gdzie toczy się akcja. I właśnie na tym trzecim wniosku postanowiłam się troszkę zatrzymać. W "Primabalerinie" mamy do czynienia z dwoma miastami. Kraków i Lwów. Oba piękne i oba kuszą wieloma atrakcjami. Autorka większą uwagę skupiła na jednym z nich.
Wraz z Niną czytelnik poznaje najpiękniejsze zakątki, które odzwierciedlają wyjątkowość Lwowa. Opisy architektury wręcz zapraszają do tego, aby odwiedzić to miasto i zanurzyć stopy w fontannie Amfitryty. Czytając wyobraziłam sobie, że tam jestem, że czuję to miasto całą sobą. Z pewnością melodia "Le cygne" zostanie ze mną na długo. Lwów to nie tylko zachwycająca kultura i zabytki. Warto również wspomnieć o aspekcie kulinarnym, który również został w książce poruszony.
Szkoda tylko, że tak niezwykłe miejsce nie cieszy się dużym zainteresowaniem wśród miłośników wycieczek turystycznych.

Podsumowując "Primabalerina" to kolejna książka autorstwa Doroty Gąsiorowskiej, którą jestem zachwycona. Nie wiem, kiedy ukażą się inne powieści tej pisarki, ale ja mogę powiedzieć jedno, że już ustawiam się po nie w kolejce.

POLECAM
MOJA OCENA 9/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



czwartek, 26 marca 2015

W CIENIU ( Recenzja )

Autor: A.S.A. Harrison 
data wydania: 12 stycznia 2015
liczba stron: 352
wydawnictwo: Znak Literanova 










"Romans z definicji jest potajemny, tymczasowy, bez zobowiązań, pozbawiony komplikacji towarzyszących długoterminowemu związkowi - i na tym polega jego atrakcyjność." (cyt. s. 128)

Jodi i Todd są parą z dwudziestoletnim stażem. Mężczyzna kilkakrotnie prosił swoją ukochaną o rękę, ale nigdy nie usłyszał słowa: TAK, tworzą tzw. małżeństwo zwyczajowe. Ona z zawodu jest terapeutką, On przedsiębiorcą budowlanym. Niby ich związek na pozór wydaje się być udany, ale to tylko niestety pozory...I chyba głównym winowajcą jest Todd i jego romanse z innymi kobietami, chociaż Jodi również nie jest idealna...Wszystko to łączy się w jedną całość, a mianowicie w zbliżający się szybkimi krokami koniec ich związku. Miłość, która niespodziewanie połączyła ich ze sobą zgasła, przemieniła się w popiół. Za to rozpaliła się kolejna...Mężczyzna poznaje młodszą od siebie Natashę...No tak, klasyk. Wymiana starszego modelu na nowszy...I tu taka mała ciekawostka: Natasha to córka jego bliskiego przyjaciela. Informacja, że zostanie tatusiem spada na Todda jak grom z jasnego nieba. Czegoś takiego chyba się nie spodziewał, ale w końcu musi odpokutować za swoje liczne wyskoki w bok...
Niby Jodi powinna się cieszyć, ale z drugiej strony będzie musiała pożegnać się z życiem u boku zamożnego mężczyzny. Pensja terapeutki niestety nie wystarczy aby mogła funkcjonować tak jak dotychczas. Pojawia się również problem z mieszkaniem. 
I co robi w tej sytuacji zdesperowana kobieta? Musi coś zrobić, zanim jej były zmieni...testament. Chyba najlepszym wyjściem będzie zamordowanie mężczyzny...

No i teraz mam problem bo  nie wiem jak ocenić książkę. A chciałabym uczynić to w sposób rzetelny  i zgodny z jej treścią. Niby na okładce jest napisane, że jest to thriller. Tylko, że mi tego thrillera zabrakło. Jak dla mnie, jest to powieść psychologiczna z elementem sensacji i kryminału...
No właśnie, szkoda, że był to tylko element. Tak naprawdę spodziewałam ciekawej fabuły i wartkiej akcji...A otrzymałam w zamian psychologiczny rentgen, a nawet dwa. Autorka w zawodowy sposób przedstawiła i opisała po kolei wszystko to, co dzieje się w psychice człowieka, gdy rozpada się jego związek. W tym przypadku długoletni związek i to z dwóch perspektyw: kobiety i mężczyzny...Dodatkowo w książce pojawił się temat związany z depresją oraz z trudnym dzieciństwem. No, ale przecież miał to być thriller? Gdzie te wszystkie odgłosy syren policyjnych, prowadzone na olbrzymią skalę śledztwo? Sam wątek psychologiczny to troszkę za mało, aby stworzyć książkę, która będzie trzymać czytającego pod napięciem do ostatniej strony...
Zgadzam się, że powieść została dobrze napisana. Autorka opisała psychologiczny motyw z olbrzymią starannością. I chyba, niestety aż za bardzo...

"W cieniu" to nie jest zła książka, ale ja widocznie spodziewałam się po niej czegoś więcej...Nie bierzcie sobie tej recenzji jakoś głęboko do serce bo wiem po sobie, że lepiej przekonać się na własnej skórze czy książka jest warta uwagi czy wręcz przeciwnie...Mogę ją z ręką na sercu polecić osobom, które lubią wgłębiać się w naszą ludzką psychikę, a jest ona bardzo ciekawa...Pamiętajcie, że z każdej książki, można wykrzesać coś fajnego...

MOJA OCENA
6/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: