środa, 18 marca 2020

SŁUCHAJ GŁOSU SERCA ( Recenzja )

Autor: Natalia Sońska
data wydania: 30 października 2019
liczba stron: 304
wydawnictwo: Czwarta Strona












"Obudź się Kopciuszku" to było moje pierwsze spotkanie z twórczością Natalii Sońskiej. Pisarka może pochwalić się już sporym dorobkiem literackim, ale wydaje mi się, że cykl Jagodowa miłość opisujący losy dziewczyny pracującej w cukierni Słodka przyniósł jej największą popularność. Zanim zapoznam się z kolejną jego częścią postanowiłam sięgnąć po inną książkę Natalii pod jakże uroczym tytułem "Słuchaj głosu serca".

Jagna pracuje w jednej z katowickich przychodni jako psycholog. Lubi pomagać innym, ale czasami i ona potrzebuje odpoczynku. Pakuje wtedy najpotrzebniejsze rzeczy i wyrusza w podróż do Zakopanego. Miłość do gór odziedziczyła po swojej mamie i babci. W otoczeniu górskich szczytów czuje się najlepiej.
Dziewczyna marzy o własnej rodzinie. Kochającym mężu i gromadce dzieci. Niestety w tej kwestii od dłuższego czasu w życiu Jagny nic się nie zmienia. Wścibskie pytania pozostałych członków rodziny jeszcze bardziej wpływają na jej nastrój. Nieoczekiwanie pojawia się ktoś u jej boku. Jest nim Paweł, przedstawiciel handlowy, który często odwiedza przychodnię. Początkowo Jagna podeszła do sprawy dość sceptycznie. Nie ma co się zbytnio angażować w sprawy, które i tak mogą potoczyć się zupełnie inaczej. Z czasem ich znajomość okazuje się na tyle poważna, że dziewczyna decyduje się zaprosić Pawła na rodzinne spotkanie. W końcu jest szczęśliwa i zakochana. Coś ją jednak zaczyna martwić. Otóż ukochany nie przypadł do gustu jej matce. Jagna nie wie co o tym wszystkim myśleć. Z drugiej strony jest już dorosła i wie co robi. A może jednak powinna być bardziej ostrożna?

Lektura książki "Słuchaj głosu serca" zajęła mi kilka dni. Początek zapowiadał się naprawdę obiecująco. Niestety im dalej tym bardziej czułam się znużona historią Jagny. Ja rozumiem że życie w samotności nie należy do najpiękniejszych, ale z drugiej strony jak to się mówi nic na siłę. Nie ma co rozpaczać w takiej sytuacji ani zastanawiać się nad sobą. Może to moja wina, albo coś jest ze mną nie tak. Na wszystko przyjdzie odpowiedni moment i czas. Na miłość również. Chyba że rola singielki jest nam zwyczajnie pisana. Sytuacja w jakiej znajduje się Jagna diametralnie się zmienia za sprawą Pawła. Przystojny, miły, inteligentny mężczyzna za którym ogląda się wiele dziewczyn zwrócił uwagę właśnie na nią. Może w końcu los się do niej uśmiechną i będzie mogła pochwalić się przed rodziną, że nie jest już sama. I tutaj pojawia się problem. Wydawać by się mogło, że wszyscy będą się ciszyć z tego powodu. Jak wiemy każda matka martwi się o swoje dzieci. Nie ważne, że są już dorosłe i układają sobie życie. Jagna przekonała się o tym na własnej skórze. Kobieca intuicja też robi swoje. Mnie osobiście cały ten Pawełek również nie przypadł do gustu. Wydał mi się zbyt pewny siebie. Zresztą nie tylko matka Jagny miała co do niego wątpliwości. Tak to już jest z ta miłością. Widzimy wszystko w różowych barwach i nie dopuszczamy do siebie myśli, że coś może się nie udać. Potem tylko zostaje nam rozpacz i łzy. A bywa czasami tak, że tuż obok nas jest ktoś kto obdarzył nas prawdziwym i szczerym uczuciem tylko nie potrafimy albo nie chcemy tego dostrzec.
Autorce należą się ogromne brawa za postać babci Adeli. Cudowna staruszka której rady warto sobie zanotować. No i te pyszności, którymi zajadali się jej goście. Zresztą cała ta górska otoczka z którą mamy do czynienia w książce za sługuje na pozytywną ocenę. Tak się złożyło, że jeszcze nie było mi dane być  w Zakopanem, ale dzięki autorce mogłam to uczynić chociażby wyobrażając sobie te piękne widoki, szumiące strumyki i spadający śnieg z choinkowych gałęzi.
"Słuchaj głosu serca" to jedna z ośmiu książek z logiem Czwartej Strony w klimacie zimowo-świątecznym, która miała swoja premierę w zeszłym roku. Jakby nie patrzeć w tego typu historiach musi pojawić taki wątek. Moim zdaniem było go w tym przypadku troszkę za mało tym bardziej gdy akcja książki dzieje się głownie w Zakopanem, zimowej stolicy Tatr. W książce wspomniane zostały także Katowice. Miasto położone jest na śląsku, który kojarzy nam się głownie z kopalniami. I w tym miejscu chciałabym się do czegoś przyczepić. Nie oszukujmy się, ale do najczystszych ta aglomeracja nie należy, ale moim zdaniem autorkę troszkę poniosło. Mam tutaj na myśli opinie dotyczące tego miasta. Osobiście jakbym była mieszkanką Katowic i czytałabym akurat książkę poczułabym się lekko mówiąc nieswojo.

Podsumowując moją recenzję śmiem stwierdzić, że Natalia Sońska ma na swoim koncie o wiele bardziej ciekawie napisane książki. Kilka z nich miałam przyjemność przeczytać. "Słuchaj głosu serca" nie jest zła, ale czegoś mi w niej zabrakło. Za mało było w niej emocji. Przydałaby się także większa dawka zaskoczenia. Co do zakończenia było jak dla mnie za bardzo przewidywalne. Wiem, że historia Jagny zbiera wiele pozytywnych opinii dlatego też zachęcam was do lektury książki i wystawienia własnej oceny.

POLECAM
MOJA OCENA 7/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 



niedziela, 8 marca 2020

WIGILIJNA PRZYSTAŃ ( Recenzja )

Autor: Sylwia Trojanowska
data wydania: 30 października 2019
liczba stron: 376
wydawnictwo: Czwarta Strona










"Wigilijna przystań" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Sylwii Trojanowskiej. Tak się złożyło, że był to także debiut dla samej pisarki. Jak do tej pory nie miała jeszcze w swoim dorobku książki w klimacie zimowo-świątecznym. Z pozoru wydawać by się mogło, że to nic trudnego napisać historię, której akcja rozgrywa się w trakcie przygotowań do świąt. Trzeba uważać żeby nie wyszła z tego przesłodka do granic możliwości opowiastka. W końcu wszystko ma swój umiar. Nawet bożonarodzeniowe dekoracje i wydobywające się z głośników piosenki z Last Christmas na czele. 

Bywają w naszym życiu takie momenty gdy długoletnia przyjaźń przeradza się w nienawiść do drugiej osoby. Tak też dzieje się między rodziną Sobótków i Wojnarowskich. Niestety cały ten konflikt staje na drodze ku szczęściu Klaudii i Bartka. Mimo tego, że są już dorosłymi ludźmi ukrywają swój związek przed rodzicami.
Malwina pracuje na co dzień w domu samotnej matki. Robi wszystko aby jej podopieczne mogły w końcu zaznać szczęścia. Dla niej to słowo już od dawna nie istnieje. Okazuje się, że ona również ma swoją tajemnicę, która ma dużo wspólnego z pewnym wydarzeniem z przeszłości.
Hilary od kilkunastu lat wykonuje zawód latarnika. Jego sposób bycia jest dość specyficzny dlatego też mieszkańcy Niechorza traktują go jak odludka i dziwaka. Jednak nikt nie przypuszcza, że i on może mieć jakiś sekret. A tak właśnie jest.
Za to zamiłowania do kieliszka nie ukrywa ojciec Mai i Iwony. Siostry starają się jak tylko mogą aby mu w jakiś sposób pomóc. W takiej sytuacji ich osobiste problemy schodzą na bok. Młodsza z sióstr przygotowuje się do konkursu w którym nagrodą jest wymarzone stypendium. Natomiast Iwona martwi się o swojego męża, który przebywa na misji w Libanie.

"Wigilijna przystań" swoją premierę miała w zeszłym roku, ale ja dopiero teraz znalazłam czas na jej przeczytanie. Troszkę żałuję, że nie mogłam uczynić tego wcześniej. Przy blasku choinkowych światełek lektura byłaby jeszcze bardziej przyjemniejsza. Z historią stworzoną przez panią Sylwię warto, a raczej trzeba się zapoznać. Książka jest cudowna pod każdym względem. Ogromny wpływ na to mają wykreowani przez pisarkę bohaterowie. Są tak prawdziwi, że chyba bardziej się nie da. Jest ich dość spora grupa i dlatego co niektórzy mogą mieć obawy z tego powodu. Od razu uspokajam, że w trakcie lektury nie ma mowy o żadnym pogubieniu się. Każdy rozdział przypisany jest innej osobie, ale z czasem wszystkie wątki łączą się ze sobą. Niech za przykład posłuży historia Mai, nastolatki, która za wszelką cenę chce zdobyć pierwszą nagrodę w konkursie. Wygrana w dużym stopniu pomogłaby jej spełnić największe marzenie. Polubiłam tą młodą dziewczynę i to bardzo. Jest ambitna, rozgadana. I niestety chyba za bardzo ciekawska o czym sama przekonała się na własnej skórze. Mało brakowała a cała praca jaką do tej pory wykonała poszłaby na marne. W dużej mierze przyczynił się do tego Hilary, stary latarnik z którym dziewczyna miała przeprowadzić wywiad.
Uważam, że taki podział na rozdziały był bardzo dobrym posunięciem. Czytelnik mógł lepiej zapoznać się z danym bohaterem. Każda z osób jest interesująca na swój sposób i wnosi do książki coś zupełnie innego. Moją szczególną uwagę przykuł wątek wspomnianego już Hilarego. Dla mężczyzny latarnia to coś znacznie ważniejszego niż tylko miejsce pracy. Wiążą się z nią liczne wydarzenia, o których nikomu do tej pory nie opowiadał. Jest jednak ktoś, kto był naocznym świadkiem jednego z nich.
Warto również wspomnieć o dość trudnym temacie jaki został poruszony przez autorkę. Życie kobiet, których mężowie są zawodowymi żołnierzami nie jest lekko mówiąc łatwe. Strach i niepokój towarzyszy im każdego dnia. Iwona zalicza się do grona takich żon. Tęskni za ukochanym i odlicza dni aż w końcu będzie mogła go przytulić. Jednak na daną chwilę może liczyć jedynie na rozmowę patrząc w ekran komputera. Dla niej taki sposób kontaktu jest czymś bardzo ważnym. Widzi twarz męża i słyszy jego głos. Wie, że żyje i nic mu się nie stało.
Na uwagę zasługuje także małżeństwo Marcina i Jagody Sobótków. Oboje prowadzą hotel, ale to Jagoda dba w nim o wszystko. Wie jak zachęcić potencjalnych klientów wykorzystując przy tym swój urok osobisty. Zadbała o każdy najmniejszy szczegół jeśli chodzi o wystrój. Stara się także o odpowiednie menu. Luksus aż razi po oczach. Postępowanie Jagody nie podoba się jej mężowi. Dostrzega jak bardzo żądza pieniądza odmieniła kobietę, w której zakochał się kilka lat temu.

Wszystko to działo się w Niechorzu, kilka tygodni przed Wigilią. I w tym miejscu należą się brawa za to, że Sylwia Trojanowska zdecydowała się zaprosić czytelnika nad morze, a nie popularne w tego typu książkach góry. Uważam, że ryzyko się opłaciło i to z nawiązką. "Wigilijna przystań" to fantastycznie napisana historia. Autorka w bardzo inteligentny sposób pokazała jak różnorodna może być miłość. Nie zawsze jest piękna. Bywa także trudna i powodująca łzy.  Za to każdy ma prawo kochać i być kochanym. Wiek nie ma tutaj żadnego znaczenia oraz przeszłość. Nawet ta najgorsza. Liczy się tylko to i teraz.
Zakończenie książki rozwaliło mnie totalnie. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się czegoś takiego. Jak dla mnie była to przysłowiowa wisienka na torcie. Zresztą na bardzo smakowitym.
Nie bez powodu Wigilia to najcudowniejszy dzień w roku,  w którym dzieje się najprawdziwsza magia. A jeśli macie jeszcze ku temu jakieś wątpliwości sięgnijcie po "Wigilijną przystań".

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: 

wtorek, 3 marca 2020

BĄDŹ MOIM ŚWIATŁEM ( Recenzja )

Autor: Agata Przybyłek
data wydania: 30 października 2019
liczba stron: 365
wydawnictwo: Czwarta Strona











Agata Przybyłek jest młodą kobietą, która pisze książki. Ale nie takie byle jakie. Świadczyć o tym mogą listy bestsellerowe. Jej powieści cieszą się ogromną popularnością wśród miłośniczek dobrej kobiecej literatury. W przypadku "Bądź moim światłem" jestem pewna, że historia opisana akurat w tej książce stanie się powodem do wielu gorących dyskusji. 

Okazuje się, że zwykła awaria prądu może odmienić komuś życie. Przekonała się o tym Magda, która z ciężkimi torbami w dłoniach wsiadała do jednego z gdańskich tramwajów. Miasto w jednej chwili zatopiło się w ciemnościach. Aż strach pomyśleć co może się w takich okolicznościach wydarzyć. Tym bardziej gdy kobieta wraca sama do domu. Nieoczekiwanie obcy mężczyzna proponuje Magdzie pomoc.  Na początku czuła w jego obecności niepokój. Na szczęście nieznajomy okazał się bardzo miłym facetem. Z biegiem czasu przypadkowa znajomość między Michałem a Magdą przemienia się w coś bardziej poważniejszego. Wszystko by było wspaniałe i piękne gdyby kobieta nie była mężatką.

"Bądź moim światłem" to książka od której nie sposób się oderwać. Już od pierwszej strony czytelnik jest ciekawy co wydarzy się dalej. Na ogromny plus zasługuje sposób w jaki autorka wykreowała swoich bohaterów. Magda pracuje zawodowa jako tłumaczka. Zawód, który wykonuje pozwala jej pracować w domu. W sytuacji w jakiej się obecnie znajduje z pewnością wiele jej to ułatwia. Wspomniałam już wcześniej że nie jest sama. Ma męża, z którym tworzyła szczęśliwy związek do czasu aż pewien dramatyczny wypadek nie odmienił Piotra. Ze szczęśliwego i pełnego energii mężczyzny stał się zgorzkniały i uszczypliwy w stosunku do Magdy. Nie szczędzi jej przykrych słów, które ranią serce kobiety. W końcu dba i troszczy się o niego jak tylko może. Czasami miała już tego wszystkiego dosyć. Zresztą wcale jej się nie dziwię. Oczywiście nie szukam dla Magdy żadnego usprawiedliwienia, ale starałam się ją zwyczajnie zrozumieć. Jak kobieta kobietę. Ona sama zdawała sobie sprawę z tego, że postępuje źle. W końcu wypowiadała słowa przysięgi "że nie opuszczę cię aż do śmierci". Jednak poczucie, że ktoś o ciebie się troszczy, ktoś cię kocha w tym przypadku zwyciężyło. Magda czuje, że jej małżeństwo to czysta fikcja. Uczucie, które ją połączyło z Piotrem zgasło.
Przypadkowa znajomość okazuje się dla niej lekarstwem. Przy Michale czuje się szczęśliwą kobietą. Szybko znajdują wspólny język i wiele tematów do rozmów. W końcu i on ma wiele wspólnego z książkami. Pracuje w jednym z wydawnictw. Jest miły i czuły. Do tego dorzucić trzeba także jego wygląd zewnętrzny. Jak by nie mówić jest ideałem faceta o jakim marzy każda kobieta. Początkowo spotykali się na niezobowiązującej kawie, a wieczorami korespondowali wysyłając do siebie wiadomości. Z każdym dniem czuli się w swoim towarzystwie coraz lepiej. Wyglądali jak zakochana w sobie para nastolatków. Michał jest w końcu szczęśliwy. Po tym co przeszedł myślał, że już nigdy nie spotka w swoim życiu kobiety z którą będzie pragnął spędzić resztę swojego życia. A tu proszę, los ponownie się do niego uśmiechnął.
Niestety jakby to nie brzmiało mąż Magdy niespodziewanie postanowił poprawę. Stał się dla swojej żony miły i przeprosił ją za wszystko. Kobieta musiała podjąć bardzo trudną decyzję. Wiedziała, że któryś z mężczyzn będzie przez nią cierpiał. I ona sama również.
Agata Przybyłek poruszyła w swojej książce wiele ciekawych tematów. Zdrada, tajemnice, kłamstwo, tęsknota za ukochaną osobą, śmierć, niepełnosprawność. Każdy z nich został przedstawiony w bardzo interesująco co jeszcze bardziej zachęca do lektury. Z ogromną dawką prawdziwego życia. Zresztą cała historia opisana w książce właśnie taka jest. Życiowa i wypełniona ludzkimi problemami.
Okładka sugeruje, że czytelnik będzie miał do czynienia z książką zimowo-świąteczną. Oczywiście pojawia się i taki wątek, ale raczej bliżej mu do zimowego niż bożonarodzeniowego. Opisy lasu pokrytego śniegiem, sarenki dodały całej tej historii uroku. Nie mogę zapomnieć o Gdańsku, który również został przedstawiony niemniej pięknie.

Książkę "Bądź moim światłem" można spokojnie czytać o każdej porze roku. Jestem pewna, że przypadnie wam do gustu tak jak i mnie. Jednak jeśli miałabym się do czegoś przyczepić to tylko do zakończenia. Jak dla mnie czegoś mi w nim zabrakło. Tak jakby Agata Przybyłek nie miała na niego pomysłu, albo ktoś stał nad nią z zegarkiem w dłoni. Miałam nadzieję, że może będzie dalszy ciąg, ale coś mi się obiło o uszy, że jednak to był definitywny koniec historii Magdy. Czego bardzo żałuję, chyba że autorka zmieni zdanie i miło nas zaskoczy.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: