poniedziałek, 30 maja 2022

W CIENIU WIERZB ( Recenzja )

Autor: Sylwia Kubik
data wydania: 3 marca 2022
liczba stron: 376
wydawnictwo: Otwarte











"W cieniu wierzb" to trzeci i jednocześnie ostatni tom cudownej serii autorstwa Sylwii Kubik. Ogromnie się cieszę, że po raz kolejny mogłam odbyć swoją literacką podróż na Żuławy. Po tym w jaki sposób skończyła się druga część obowiązkowo musiałam sięgnąć po kontynuację historii Kamila, Ewy oraz pozostałych bohaterów. 

Kamil dochodzi do zdrowia po ciężkim wypadku samochodowym. Stan w jakim się znajduje nie pozwala mu osobiście zarządzać gospodą. Pomagają mu w tym najbliżsi i ku zaskoczeniu wszystkich także jego siostra, Anastazja. Na pewien czas z pracy zrezygnowała Ewa, która musi na spokojnie wszystko sobie przemyśleć. Zdaje sobie sprawę z tego, że popełniła wielki błąd. Powinna już dawno opowiedzieć Kamilowi całą prawdę o sobie. 
Po tym co się wydarzyło ma zamiar stanąć twarzą w twarz z przeszłością i raz na zawsze zamknąć ten etap. Musi za wszelką cenę tego dokonać, żeby móc w spokoju rozpocząć nowe życie.

Tylko czy Kamil będzie chciał z nią rozmawiać po tym czego dowiedział się na jej temat? Może mieć do niej pretensje, że mu nie zaufała i tego Ewa najbardziej się bała.

Kocham, kocham, kocham jak to mówiła nie żyjąca już Kora Jackowska. "W cieniu wierzb" jak i poprzednie części serii  Żuławskiej zasługują na jak najwyższe noty. 
Sylwia Kubik z pewnością umie w emocje. Jest ich tutaj cała masa i to różnego kalibru. Wzruszeń w tej książce z pewnością nie brakuje oraz fragmentów, które wprowadzą czytelnika w refleksyjny nastrój. Oczywiście o wątku humorystycznym autorka też nie zapomniała. Jest tu wszystko co powinno znaleźć się w dobrze napisanej książce. 
Bohaterowie wykreowani przez pisarkę to też górna półka. Wszyscy są cudowni i tak prawdziwi, że chyba bardziej już się nie da. Ewa, główna bohaterka przeszła w swoim życiu prawdziwy koszmar. Została porzucona przez matkę i jakby nie było przez ojca alkoholika również. Miała nadzieję, że odnajdzie chociaż małą namiastkę szczęścia w dorosłym życiu. Związek z był dla Ewy spełnieniem marzeń, ale z czasem przekonała się na własnej skórze jak bardzo się myliła. Na szczęście zdołała się z tego koszmaru uwolnić. Została osobą bezdomną, ale jednocześnie nie poddała się. Odnalazła w sobie ostatnie pokłady siły i determinacji dzięki którym mogła wyruszyć w drogę po lepsze jutro. Ścieżki po których było jej dane iść pokierowały ją na Żuławy. To tutaj gdzie mieszkała jej babcia znalazła swój dom, pracę, a przede wszystkim poznała ludzi, którzy pomogli bezinteresownie obcej dziewczynie. 
Z czasem pojawiło się też uczucie do mężczyzny, przy którym mogła czuć się bezpiecznie. 
Kamil zakochał się w Ewie, której tak naprawdę nie znał. Pokochał ją szczerą i piękną miłością i pragnął spędzić u jej boku kolejne lata swojego życia. Tworzyli razem piękną parę. Co niektórym taki obrót spraw nie przypadł do gustu. Mowa tutaj o matce Kamila, która lekko mówiąc nie obdarzyła Ewy sympatią. Gdy tylko nadarzyła się okazja wypominała jej pochodzenie, brak wykształcenia. Nie takiej żony pragnęła dla swojego ukochanego syna. Małgorzata to typowy obraz nielubianej teściowej z dowcipów. Jednak z biegiem czasu jej nastawienie wobec Ewy zaczęło się powoli zmieniać. Wiejskie powietrze miało na nią zbawienny wpływ. Żuławy też zaczęły jej się podobać, ale życia w mieście nie porzuci za żadne skarby. Za to ojciec Kamila czuł się bardzo dobrze w otoczeniu sielskich krajobrazów i z chęcią zamieszkałby w Krasnymstawie na stałe. 
Kolejną postacią, która przeszła wewnętrzną metamorfozę była Anastazja, siostra Kamila. Przyjechała na Żuławy z powodów osobistych na temat których nie chciała z nikim rozmawiać. Początkowo nie była zbyt pozytywnie nastawiona do nowego miejsca i ludzi. W końcu przyzwyczajona jest do gwarnego miasta, a tu tylko pola i ta dołująca cisza. Zgrywała niedostępną i rozkapryszoną panienkę, która miała wszystko i nie musiała się o nic martwić. Do takich osób trzeba mieć podejście, zachęcić do rozmowy. A nóż znajdzie się jakiś wspólny temat. W przypadku Anastazji tak się stało i duża w tym zasługa jej babci. 
Wypadek brata też miał na nią znaczny wpływ. Praca w gospodzie sprawiała jej dużą satysfakcję. Czerpała z zarządzania dużą przyjemność i nawet nieźle dawała sobie ze wszystkim radę. Na początku pojawiło się parę problemów, ale wspólnymi siłami udało jej się z nich wybrnąć. Po raz pierwszy była z siebie dumna. 
Jej zmiany w zachowaniu dostrzegł Antek, który zwrócił już wcześniej na dziewczynę swoją uwagę. Początki znajomości tych dwojga nie należały do najprzyjemniejszych. Tak to już jest gdy ocenia się kogoś po pozorach. Czułam, że między nimi coś się wydarzy bo naprawdę pasowali do siebie. Te ich wzajemne przekomarzania się były urocze. W końcu kto się czubi, ten się lubi. 

Wszyscy bohaterowie z książki zasługują na uwagę, ale na tą szczególną trzeba sobie zwyczajnie zasłużyć. Rozalia, Matylda i pan Bronek, to wyjątkowi bohaterowie, którzy tworzą grupę osób w podeszłym wieku, ale ciągle młodych duchem.
Pani Rozalia, pracuje w kuchni i czaruje. Czytając książkę od razu człowiek czuje się głodny, a opisy regionalnych potraw łaskoczą wszystkie kubki smakowe. Jest kobietą mądrą i inteligentną posiadającą szczególny dar. Szybko potrafi poznać się na człowieku i gdy nadejdzie taka potrzeba ostrzec przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. 
Matylda, babcia Kamila i Anastazji to kobieta skarb. Doradzi i wysłucha. Dla każdego znajdzie czas. Sama w przeszłości doznała wielu krzywd, ale na szczęście wszystko jakoś się ułożyło. Dopóki zdrowie dopisuje może cieszyć się szczęściem najbliższych. 
Pan Bruno, uroczy starszy pan, który jako pierwszy pomógł Ewie. To on opowiedział dziewczynie historię życia jej babci. Mieszka sam, ale gdy w Krasnymstawie pojawiła się Matylda zaczęli spędzać ze sobą miło czas. 
Podobno miłość nie patrzy na wiek, a ta dwójka z pewnością zasługiwała na wszystko co najlepsze. 

Pisząc krótką charakterystykę na temat Ewy wspomniałam o jej matce, która porzuciła ją gdy ta była jeszcze małą dziewczynką. Po prostu któregoś dnia wyszła do pracy i od tego czasu słuch po niej zaginął. Ojciec Ewy miał zgłosić zaginięcie na policji, ale jak się okazało nigdy tego nie zrobił. 
Kamil postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zaangażował się w poszukiwanie kobiety. Oczywiście za zgodą Ewy. Razem wpadli na ważny trop...

Nawet nie wiecie jak trudno mi było rozstać się z bohaterami "W cieniu wierzb". Polubiłam wszystkich bez wyjątku. Zresztą cała seria wywarła na mnie ogromne wrażenie i czytanie jej sprawiło mi ogromną przyjemność. Wszystkie trzy tomy można śmiało zapakować do walizki, którą mamy zamiar zabrać ze sobą na urlop. 
Ja w trakcie lektury bardzo miło spędziłam czas. Odpoczęłam, zrelaksowałam się, a przy okazji poznałam kolejny piękny zakątek naszego kraju. 
"W cieniu wierzb" to książka dla osób, które lubią szczęśliwe zakończenia.

POLECAM
MOJA OCENA 8/10









niedziela, 29 maja 2022

WIELKIE KŁAMSTEWKA ( Recenzja )

Autor: Liane Moriarty
data wydania: 22 września 2015
liczba stron: 496
wydawnictwo: Prószyński i S-ka










Każda osoba czytająca książki ma swoj tzw. stos hańby. Znaleźć na nim można historie, które cierpliwie czekają na swoją kolej. Ja też taki mam i systematycznie staram się go zmniejszać. 
Tym razem sięgnęłam po "Wielkie kłamstewka". Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Liane Moriarty.

Czterdziestoletnia Madeline wspólnie ze swoim partnerem wychowują trójkę dzieci. Niestety jedno z nich od pewnego czasu sprawia dość poważne problemy. 
Nastoletnia Abigail co raz bardziej jest zafascynowana nową partnerką swojego ojca i Madeline nie jest tym faktem zachwycona. Od rozwodu minęło już trochę czasu, a ona w dalszym ciągu nie potrafi się z tym pogodzić. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w każdej chwili może spotkać na ulicy swojego byłego męża w towarzystwie kobiety, której nie darzy sympatią. 
Jane sama wychowuje swojego synka. Przyjeżdża do Pirriwee Beach żeby rozpocząć nowe życie z dala od problemów. Niestety szybko dają o sobie znać. Sytuacja w której oboje się znaleźli nie była dla nich łatwa. Widać też, że kobieta skrywa w sobie jakiś sekret. Nie chce też z nikim rozmawiać na temat ojca swojego dziecka.
Celeste uznawana jest za miejscową piękność. Gdy tylko gdzieś się pojawi wzbudza zachwyt nie tylko u mężczyzn. Mieszka w luksusowej wilii z przystojnym i bardzo bogatym mężem oraz z dwójką dzieci. Wszyscy zazdroszczą jej takiego życia. Jak jest naprawdę wie tylko ona...i ktoś jeszcze. 

Trzy zupełnie inne historie, które spaja ze sobą pewien szczególny element. Wszystko zaczęło się w dniu w którym Madeline, Jane i Celeste zaprowadziły swoje dzieci do szkoły. Kobiety szybko nawiązały ze sobą świetny kontakt i bardzo dobrze czują się w swoim towarzystwie. Różnice charakterów w niczym im nie przeszkadzały. 
Na spotkaniu integracyjnym też spędzały wspólnie miło czas. Zresztą wszystkim udzielił się imprezowy klimat. Niestety  przeraźliwy krzyk przerwał zabawę. Doszło do morderstwa. Nikt nie wie kto zginął i kim jest osoba, która dopuściła się takiego czynu. 
Gdy na miejscu zbrodni pojawiła się policja wokół zapanowała zmowa milczenia...

Kłamstwo ma krótkie nogi, kłamiesz jak najęty, kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw. To tylko kilka przykładów przysłów lub powiedzonek ze słowem "kłamstwo". Nie wiem czy jest wśród nas osoba, która w swoim dotychczasowym życiu ani razu nie powiedziała nie prawdy? Z pewnością ciężko będzie nam kogoś takiego znaleźć. Kłamiemy w różnych sytuacjach i z różnych powodów. Jest też coś takiego jak kłamstwo w dobrej wierze. Prawda może ranić i sprawić ból drugiemu człowiekowi. Niejednokrotnie jest w stanie zniszczyć życie. 

"Wielkie kłamstewka" to nic innego jak świetnie napisana książka obyczajowo-psychologiczna. W dużej mierze autorka skupiła w niej swoją uwagę na przedstawieniu kobiecych bohaterek. Opisała ich problemy, troski i życiowe rozterki. Zrobiła to w sposób bardzo realny i warto się nad tym wszystkim dłużej zatrzymać. Tym bardziej, że tematy, które poruszyła są naprawdę ciekawe i  ważne. 
Weźmy na pierwszy ogień Madeline. Kobieta po przejściach ale z przyszłością. Rozwód dla nikogo nie jest miłym przeżyciem. Troszkę jest łatwiej gdy obie strony potrafią się dogadać, ale głównie kojarzy nam się z przepychanką miedzy dwiema osobami, które kiedyś się kochały i przyrzekały sobie miłość aż po grób. Oczywiście najbardziej cierpią na tym dzieci, które pragną mieszkać razem z mamą i tatą. Starszemu można to w jakiś sposób wytłumaczyć, chociaż i w tym przypadku taka rozmowa do łatwych nie należy. Coś na ten temat z pewnością może powiedzieć Madeline. Gdy jej były już mąż odszedł do innej wychowywała swoją córkę sama. Teraz nie jest wstanie w żaden sposób zaakceptować faktu, że jej ukochana Abigail chce przeprowadzić się do ojca. No i to uwielbienie skierowane do jego nowej partnerki, która sama zachowuje się jak duże dziecko. 
Dziewczyna pod jej wpływem zorganizowała w internecie akcję charytatywną, która wymknęła się spod kontroli. 
W dobie nowoczesności i nowinek internetowych młodzież trudno oderwać od ekranów telefonów i komputerów. Mogą buszować po sieci godzinami, a rodzice nie mają pojęcia na jakie strony wchodzą i co oglądają. Uzależnienie od internetu to choroba cywilizacyjna, z którą zmaga się coraz więcej osób bez względu na wiek. Wiadomo, że wszystko jest dla ludzi, ale trzeba znać też umiar. 
Kolejną postacią na którą osobiście zwróciłam swoją szczególną uwagę była Jane. Początkowo nic nie wskazywało na to, że kobieta ma jakieś problemy, a tym bardziej sekrety. Przyjechała do Pirriwee Beach razem z dzieckiem. To, że nie towarzyszył jej żaden mężczyzna było trochę zastanawiające, ale z drugiej strony nikogo nie powinno coś takiego obchodzić. Z czasem jednak coś dziwnego w jej zachowaniu zauważa Madeline. Dziewczyna nagminnie żuła gumę. Wyglądało to tak, jakby była od niej uzależniona. Gdy obie kobiety zaczynają bardziej sobie ufać Jane zdobywa się na odwagę i opowiada nowej znajomej całą historię swojego życia. Niestety nie brakuje w niej dramatycznych i wstrząsających przeżyć. 
W dzisiejszych czasach na młode i bezbronne dziewczyny czyha wiele niebezpieczeństw. Zwykły wypad ze znajomymi do klubu może zakończyć się dramatem o którym nie jest się w stanie zapomnieć. Jedynym wyjściem jest ostrożność i nie warto wierzyć w każde słowo. Komplementy potrafią zwabić i tracimy szybko nad wszystkim kontrolę. Gdy jeszcze dodamy do tego środki odurzające może  dojść do ogromnej tragedii. 
Celeste żyje jak w bajce. Luksusowy dom, kochający mąż i dwójka uroczych bliźniąt. Wszyscy jej tego zazdroszczą. Znamy takie rodziny prawda? Na pozór wszystko wygląda pięknie i kolorowo, a jak jest naprawdę tego nie wie nikt. Jedynie osoba, która jest tego naocznym świadkiem lub ofiarą. Nagle mężczyzna, który dla innych jest ideałem przemienia się w potwora i damskiego boksera. Po każdym takim "incydencie" przeprasza i kupuje kwiaty, kolejną drogą błyskotkę. Przy okazji obiecuje, że nigdy więcej tego nie zrobi. Oczywiście do następnego razu, gdy znowu wpadnie w szał z byle powodu. 
Współczułam bardzo Celeste bo temat przemocy domowej niestety nie jest mi obcy. Sama przez to w przeszłości przechodziłam i zapomnieć o czymś takim jest strasznie trudno. Wybaczyć tym bardziej. 
Na szczęście form pomocy takim osobom na ten moment jest znacznie więcej. Oprócz policji są też fundację, terapeuci. Trzeba tylko chcieć sobie pomóc i w końcu porozmawiać o tym z drugą osobą. Tym bardziej gdy w domu są dzieci i wszystko widzą i słyszą. Takie przeżycia mogą mieć znaczny wpływ na ich dalsze życie. 

Rozpisałam się trochę jeśli chodzi o problematykę poruszoną w książce. Są to tematy o których warto, a nawet trzeba rozmawiać. 
Cała książka została bardzo dobrze napisana. Już na samym początku czytelnik dowiaduje się, że doszło do strasznej zbrodni. Nie wie tylko kto zginął i kto zabił. Akcja z każdym kolejnym rozdziałem nabiera tempa. Czytelnik może poczuć się tak, jakby sam brał udział w śledztwie i tropił mordercę. Autorka zafundowała nam wszystkim bardzo emocjonującą rekonstrukcję zdarzeń. Z rozdziału na rozdział moje zainteresowanie książką coraz bardziej rosło i byłam szalenie jej ciekawa.
Jak wyglądają imprezy integracyjne każdy z pewnością wie. Alkohol, głośna muzyka i brak oficjalnego sznytu. W łatwy sposób można się zapomnieć. Ale takiego obrotu spraw raczej nikt się nie spodziewał. Ja osobiście też nie. Przyznam się, że byłam w niemałym szoku po przeczytaniu ostatniej strony. 

"Wielkie kłamstewka" to książka, która z pewnością trzyma w napięciu. Jest w niej też szczypta humoru, ale w większości historia w niej opisana opiera się na ludzkich emocjach. Liane Moriarty w bardzo ciekawy sposób scharakteryzowała szkolną społeczność. Rodzice naszych kochanych dzieci grają tutaj pierwsze skrzypce. Gdybym miała wybrać z grona matek lub ojców tylko jedną osobę, która podbiła moje serce byłaby to Madeline. Od razu polubiłam tą jakże mądrą i inteligentną kobietę, która nie miała w życiu łatwo. Jest taką przysłowiową królową, która podniosła swoją koronę i poszła dalej. Stanęła murem za Jane i starała się jej za wszelką cenę pomóc. Pomysł z wyjazdem dzieci na przedstawienie był po prostu boski. 

"Wielkie kłamstewka" to z pewnością jedna z ciekawszych książek z jakimi do tej pory miałam do czynienia. Wiem, że powstał na jej podstawie mini serial, którego nie oglądałam. Mam swoją zasadę, że najpierw książka, a potem film, więc w niedalekiej przyszłości z pewnością zafunduję sobie mały seans. 
Na ten moment mogę wam śmiało polecić "Wielkie kłamstewka" jeśli w dalszym ciągu zastanawiacie się czy lektura ma jakikolwiek sens. Ma i to duży. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10






 

poniedziałek, 9 maja 2022

DZIEWCZYNA ZE SKLEPU Z KAPELUSZAMI ( Recenzja )

Autor: Dorota Gąsiorowka
data wydania: 2 kwietnia 2018
liczba stron: 528
wydawnictwo: Znak Literanova










Z twórczością Doroty Gąsiorowskiej poraz pierwszy miałam styczność czytając jej debiutancką powieść "Obietnica Łucji". Pamiętam dobrze, że byłam nią zachwycona i nie mogłam się od niej oderwać. 
Od tego czasu na rynku ukazało się już wiele innych książek autorstwa Doroty Gąsiorowskiej, które błyskawicznie uzyskały miano bestsellerów. Tak się składa, że miałam to szczęście i mogłam się z nimi zapoznać. 
"Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" to moje kolejne spotkanie z prozą pisarki, którą zaliczam do grona moich ulubionych. 

Daniela kocha podróże i w związku z tym nie mogła w odpowiedni sposób zająć się córką, więc powierzyła Kamelię swojej matce. Lidia robiła wszystko żeby dziewczynka wyrosła na mądrą i dobrą kobietę. 
Razem prowadzą w Krakowie pracownię i sklep z kapeluszami. Niebawem będą obchodzić 100-lecie swojej działalności i z tej okazji zaprosiły do siebie dziennikarza żeby napisał na ich temat artykuł do gazety. Pytania, które padają w trakcie wywiadu niespodziewanie zaczynają dotykać czasów, do których Lidia wolałaby nie wracać. Odbija się to na jej zachowaniu i samopoczuciu. Zauważa to Kamelia, którą zaczyna niepokoić stan babci. Mimo swojego wieku tryskała energią, a teraz chodzi zamyślona i widać, że coś ją gnębi. Do tego ten dziwny list, który podarła. 
Dziewczyna chce w jakiś sposób dotrzeć do babci i czegoś się dowiedzieć, ale niewidzialny mur który przed sobą zbudowała skutecznie to uniemożliwia. Zawsze miały ze sobą świetny kontakt  mimo różnicy wieku, a teraz z niewiadomych przyczyn nagle wszystko uległo zmianie. 
Gdy dziewczyna otrzymała od babci urodzinowy prezent w postaci broszki z tajemniczym grawerem nie miała pojęcia, że będzie to początek podróży do przeszłości o której nigdy jej nie opowiadała. 

Gdyby tego wszystkiego było mało Kamelia zaczyna mieć też swoje problemy. Otóż Artur, przystojny dziennikarz zainteresował się nie tylko sklepem, ale także nią. Sprawy jeszcze bardziej się komplikują gdy poznaje Marka, najlepszego przyjaciela Artura. Na dokładkę Magda, z którą zna się od lat i traktuje ją jak przyrodnią siostrę zaczyna jej unikać i dziwnie się zachowywć. 

Książki Doroty Gąsiorowskiej mają w sobie tajemniczą moc. Czytasz i nie możesz przestać. Nic innego się w tym czasie dla ciebie nie liczy. Chcesz jak najszybciej się dowiedzieć co będzie dalej. Zauważyłam, że Dorota Gąsiorowka lubi serwować swoim czytelnikom historie dość pokaźnych rozmiarów. Jej książki liczą sobie więcej niż standardowe ponad 300 stron. Każdy fan takich "grubasków" będzie z pewnością zachwycony, ale innym może to przeszkadzać. Po co tyle stron, przecież niektóre wątki są niepotrzebne albo zostały w zbyt rozwlekły sposób napisane. Niestety bywa i tak. 
Akcja w książce "Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" rozwija się powoli tylko po to żeby później mogła nagle przyśpieszyć. Wydaje mi się, że autorka chciała w ten sposób zachęcić czytelnika do dalszej lektury. W końcu apetyt rośnie w miarę jedzenia. Początek pełni tutaj funkcję przystawki do głównego dania. Dowiadujemy się dlaczego Kamelia wychowywana była przez babcię. Czym zajmuje się jej matka, co się stało z jej ojcem. W większości poświęcony jest młodej dziewczynie, która tworzy własnoręcznie piękne nakrycia głowy w stylu vintage. Jest cichą, skromną osobą, która ma swoje ulubione miejsca gdzie spędza wolny czas w towarzystwie Magdy, najlepszej przyjaciółki, a zarazem właścicielki butiku z odzieżą. Dziewczyny planują zorganizować pokaz mody, który ma być niespodzianką dla Lidii.
Polubiłam Kamelię, ale z czasem zaczęło mnie drażnić jej zachowanie. Głównie mam tutaj na uwadze to, w jaki sposób próbowała rozwiązać sprawę z dwoma mężczyznami, którzy w tym samym czasie zaczęli rywalizować o jej względy. Co do Artura, też mnie irytował. Niby chciał bliżej poznać Kamelię, ale później nie pojawił się na spotkaniu. Marek chciał być lojalny wobec przyjaciela co się chwali, ale z drugiej strony mógł przez jego niezdecydowanie stracić miłość swojego życia. Kamelia zamiast szczerze z nimi porozmawiać brnęła dalej w tą dziwną relację. 
Kamelia jest taką osobą, która troszczy się o innych. Pragnie za wszelką cenę pomóc i rozwiązać dany problem jeśli tylko się da. Według niej pierwszym krokiem do tego jest rozmowa. Chciała, żeby babcia się przed nią w końcu otworzyła bo męczyła ją cała ta sytuacja. Widziała, że działo się z nią coś złego, a ona nie potrafiła jej pomóc. Z Magdą było niestety podobnie. 
Lidia jest tutaj drugą bardzo ważną postacią wykreowaną przez pisarkę. Kamelia znała kilka szczegółów z życia ukochanej babci. Próbowała się od niej czegoś więcej dowiedzieć, ale zawsze była zbywana. Nie przypuszczała, że może coś przed nią cokolwiek ukrywać. Wszystko uległo zmianie po wywiadzie, a broszka tylko dolała przysłowiowej oliwy do ognia. 
Postępowanie seniorki było zwykłą ucieczką przed szczerą rozmową. Wolała dusić wszystko w sobie przepłacając to zdrowiem. Nie brała pod uwagę jak bardzo Kamelia się o nią martwiła. Zresztą nie tylko ona. Melanii, uroczej starszej pani, która była ich sąsiadką również nie był obojętny jej stan. Czy można nazwać ją egoistką? Uważam, że tak. 
Nie mogę nie wspomnieć o tym, w jaki sposób traktowała swoją już DOROSŁĄ wnuczkę. Nie bez powodu napisałam słowo "dorosłą" z dużych liter. Ja wiem, że ją wychowywała i ma prawo zwrócić jej uwagę, ale wypytywać gdzie była i o której to godzinie się wraca było już lekką przesadą według mnie. Szkoda, że nie wybrała jej jeszcze odpowiedniego kandydata na męża. 
Z Lidią raczej się nie polubiłyśmy mimo tego, co wydarzyło się w jej życiu. 

To nic, że będę to pisać któryś już raz. Dorota Gąsiorowska jest mistrzynią jeśli chodzi o opisy. Czy to przyrody, rzeczy, czynności. Robi to w cudowny, wręcz malarski sposób. Używa do tego pięknej, czystej polszczyzny i dba o każdy najmniejszy szczegół. Ja wiem, że opisy bywają nudne i często są omijane przez czytelników, ale w tym przypadku chce się ich więcej i więcej. Po prostu jest to coś nieprawdopodobnego. Sposób w jaki Dorota przedstawiła pracę Kamelii nad danym kapeluszem to arcydzieło w najpiękniejszej formie.  
Kraków to jedno z najcudowniejszych polskich miast, które odwiedzane jest przez miliony turystów.  Nie było mi dane tam pojechać, ale dzięki autorce mogłam poczuć ten wyjątkowy klimat i czar. 
No właśnie, Dorota Gąsiorowska czaruje słowem. Jest taką wróżką, która pisze historie wyjątkowe i piękne pod wieloma względami. "Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" jest troszkę inna od poprzednich książek z którymi miałam okazję się zapoznać. Tamte były lżejsze, a tutaj poruszyła tematy trudne, które wzbudzają wiele emocji. Rozpacz, tęsknota, strata, ból. Wszystko to dotyczy nas, ludzi. Do tego dorzućmy jeszcze przeszłość, którą nie zawsze chcemy z różnych powodów wspominać. 

"W dziewczynie ze sklepu z kapeluszami" został wpleciony w główną treść wątek kryminalny i mam wątpliwości czy to był dobry pomysł. Troszkę mi on tutaj nie pasuje. Kapelusze, tajemnice, stare stroje, pamiątki rodzinne, a tu nagle wyskakuje jakiś szemrany typ i coś chce od biednej Magdy. To tylko jeden mały niuans do którego się przyczepiłam bo całą resztę oceniam jak najbardziej pozytywnie. 

Tak jak główna bohaterka kocham styl vintage. Też jak Kamelia kocham rękodzieło. W przerwie między czytaniem  książek lubię sobie szydełkować. Nie jest to łatwe, ale jakoś daję radę. Stare rzeczy, ubrania mają swój urok. Powróciła na nie moda i warto poszperać w domowych piwnicach, strychach. A nóż uda nam się znaleźć prawdziwe skarby z minionych epok. Kamelia miała szczęście zaglądając do starej szafy. 

Troszkę się rozpisałam, ale na temat książek Doroty Gąsiorowskiej można pisać i mówić długo. Są to takie książki, które działają na miłośnika literatury obyczajowej jak magnez. Zrobisz wszystko żeby móc je przeczytać i czekasz z niecierpliwością na kolejną. Dorota Gąsiorowska ma wspaniały talent i możemy jej tylko podziękować za to, że podzieliła się nim z innymi pisząc tak wspaniałe historie po które sięgają ogromne rzesze czytelników. 
"Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami" to idealna powieść dla fanów wszelkiego rodzaju tajemnic i sekretów, które po długim czasy wychodzą na jaw. Jeśli jesteście ciekawi co takiego skrywała Lidia i którego amanta wybrała Kamelia zachęcam was do przeczytania tej jakże wciągającej książki. 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10






 

piątek, 6 maja 2022

W BLASKU SŁOŃCA ( Recenzja

Autor: Magdalena Kordel
data wydania: 8 czerwca 2020
liczba stron: 448
wydawnictwo: Znak











Magdalena Kordel może pochwalić się dość pokaźnym dorobkiem literackim. Historie, które wychodzą spod jej pióra trafiają prosto w serce i zapamiętuje się je na długo.
Biorąc do ręki "W blasku słońca" czułam, że wybrałam odpowiednią dla siebie książkę. Ostatnio miałam kiepski humor i takiej opowieści właśnie teraz było mi trzeba.

Nicoletta nie potrafi poradzić sobie ze śmiercią męża. Depresja z którą się zmaga sprawia, że najbliżsi coraz bardziej zaczynają się o nią martwić. Swój świetnie prosperujący salon z sukniami ślubnymi powierzyła wspólnikom bo nie jest w stanie na ten moment w nim pracować i tworzyć. Wraz z odejściem ukochanego utraciła całą dotychczasową radość z życia. 
Gdy pewnej nocy we śnie ukazała się jej nieżyjąca już babcia uświadamia sobie, że coś takiego nie wydarzyło się bez przyczyny. Był to sygnał, którego nie może zignorować. W związku z tym pakuje walizki i wyrusza w nieplanowaną podróż do Wenecji. Będąc już na miejscu poznaje tajemniczego gondoliera i odnawia kontakt z byłym chłopakiem.
W trakcie pobytu podejmuje decyzję, która jak się okazuje jest jeszcze bardziej szalona od pierwszej. 
Z Toskanią od zawsze miała miłe wspomnienia. I właśnie tam obiera swój kierunek. Stary dom, którego właścicielami byli jej ukochani dziadkowie i otaczająca go winnica nie wyglądają lekko mówiąc najlepiej. Jednak Nicoletta ma zamiar zadbać o wszystko mimo tego, że będzie to wymagało wielu wyrzeczeń i ogromnego wysiłku. Skoro ma nauczyć się na nowo żyć, to może właśnie tutaj...

Paryż, miasto zakochanych to idealne miejsce na zaręczyny. Jednak chłopak Leli postanowił być bardziej oryginalny i poszedł o krok dalej. Zorganizował dla swojej ukochanej romantyczny wieczór w jednej z paryskich restauracji tylko po to żeby zakończyć ich związek wręczając jej w prezencie...pierścionek. Nazwijmy go "rozstaniowym". 
Lela jak przystało na dziewczynę z charakterem i ogromną pomysłowością nie ma zamiaru darować takiego upokorzenia. Tym bardziej, że pracuje razem ze swoim już eks-chłopakiem. Wszystko można zrozumieć, ale też wszystko ma swoje granice. Szefowa Leli straciła już cierpliwość i zdecydowała się wysłać swoją pracownicę ( a zarazem przyjaciółkę ) w podróż służbową do... Toskanii.

To właśnie tam, pośród pięknych toskańskich krajobrazów stykają się ze sobą życiowe ścieżki Nicoletty i Leli. Dwóch kobiet, które utraciły miłości i szczęście. 

Gdy ci smutno, gdy ci źle weź "W blasku słońca" w dłonie swe. Poetki raczej ze mnie nie będzie, ale ten krótki wierszyk może posłużyć jako reklama książki, która z pewnością każdemu poprawi nastrój i wyciągnie z najbardziej głębokiego dołka. Uśmiałam się przy niej jak nigdy dotąd, chociaż wątki w niej poruszone z pewnością do zabawnych nie należą. 
Nicoletta, jedna z głównych bohaterek cierpi z powodu śmierci męża. Dla każdego człowieka odejście najbliższej osoby to niewyobrażalny dramat. Zadajemy sobie wtedy mnóstwo pytań, na które nie potrafimy znaleźć odpowiedzi. Los tak chciał, czas leczy rany. Takie słowa najczęściej są wypowiadane gdy chcemy kogoś w takiej sytuacji pocieszyć. Nic to jednak nie da. Dla niektórych okres żałoby może trwać latami i trudno innym to zrozumieć. Jednak gdy sytuacja wymyka się spod kontroli, warto, a nawet trzeba zareagować. Osoba, która traci kontakt z rzeczywistością, ma myśli samobójcze wymaga natychmiastowej pomocy. Nie tylko od najbliższych, ale przede wszystkim specjalisty. Nicoletta mogła liczyć na takie wsparcie o każdej porze dnia i nocy. Trzymałam za nią mocno kciuki i liczyłam na to, że w końcu i dla niej zaświeci słońce. 
Nasza szalona Lela, też nagle została sama. Wydarzyło się to w innych okolicznościach, ale coś takiego musiało odbić się na jej psychice. W końcu planowała życie u boku mężczyzny, którego kochała i wierzyła w to, że było to uczucie odwzajemnione. A tu taka niemiła niespodzianka. Musiała coś takiego w jakiś sposób odreagować, a że jest dość charakterną kobietą zaczęła uprzykrzać swojemu byłemu życie. Niektóre jej pomysły były tak zabawne, że prawie popłakałam się ze śmiechu w trakcie lektury. Z drugiej strony nie dziwię się, że ktoś to w końcu zatrzymał bo atmosfera w pracy robiła się coraz bardziej nerwowa. 
Magdalenie Kordel należą się ogromne brawa za tak świetnie wykreowane główne bohaterki, które od razu obdarzyłam ogromną dozą sympatii. Są jak ogień i woda, ale razem stworzyły idealny duet. Obie mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji, nawet w tej najbardziej beznadziejnej. Świetnie się czują w swoim towarzystwie i dogadują. Kobieta z drugą kobietą od razu znajdzie dobry kontakt nawet wtedy gdy wcześniej się nie znały. Nasze dziewczyny połączył ten sam problem, z którym niestety musiały się zmierzyć. Obie stanęły z nim do walki, którą pragnęły wygrać. 
Nicoletta jest cicha i spokojna, Lila to chodząca mieszanka wybuchowa, a jak wiemy przeciwieństwa się przyciągają i tutaj mamy tego najlepszy przykład.

Moim takim cichym marzeniem od zawsze była podróż do Włoch. W chwili obecnej czeka nadal na spełnienie i pozostaje mi tylko podziwianie krajobrazów oraz przepięknej architektury tylko na zdjęciach lub filmach. Dzięki Magdalenie Kordel mogłam poczuć się tak, jakbym spacerowała razem z Nicolettą po weneckich uliczkach, a potem po toskańskich ścieżkach podziwiając kolejny bajkowy zachód słońca. Jestem jej za to dozgonnie wdzięczna. Pisarka w cudowny sposób ukazała te jakże wyjątkowe i przepiękne miejsca. Stary dom, winnica i kulinarne specjały stanowią świetną zachętę żeby spakować w walizkę najpotrzebniejsze rzeczy i kupić bilet lotniczy. Wenecja też ma swój urok obok, którego nie można przejść obojętnie. 

Magdalena Kordel napisała książkę, która otula jak ciepły koc i błyskawicznie poprawia nastrój. Koi wszystkie nerwy lepiej jak melisa. "W blasku słońca" to historia o poszukiwaniu siebie na nowo, o przyjaźni i miłości do drugiego człowieka, która jest w dzisiejszych czasach bardzo ważna. Jest to idealna opowieść przy której można odpocząć i świetnie się zrelaksować. Lektura sprawi wszystkim ogromną przyjemność. Po takie książki po prostu warto sięgać żeby móc zapomnieć chociaż przez chwilę o wszystkich problemach i troskach. 
"W blasku słońca" to literatura obyczajowa, która kojarzy nam się z lekkimi opowiastkami i rodzącym się uczuciem w tle. Czy w tym przypadku tak jest? Wszystko się zgadza, ale jest to też mądra i pokrzepiająca na duchu historia. 
Jeśli podobał się wam film "Pod słońcem Toskanii" to z pewnością ta książka też was zachwyci. Ja przyznam się, że oglądałam go kilka razy i z chęcią zafundowała bym sobie kolejny seans. 

Kończąc recenzję życzę Magdalenie Kordel aby każda kolejna jej książka była tak fantastyczna jak "W blasku słońca". 

POLECAM
MOJA OCENA 8/10